niedziela, 24 lutego 2019

Prąd z minusem



Amerykanie i Francuzi zarobią na budowie, Rosjanie na dostawach węgla. Polakom zostaną kary za tony emitowanego do atmosfery C02 i drogi prąd

Radosław Omachel

Formalnie budowa potężnego bloku węglowego w Ostrołęce toczy się żwawo, według modnego ostatnio harmonogramu: w październiku dyg­nitarze uroczyście wbili pierwszą łopatę. Ale dopiero w grudniu zarząd kluczowego inwe­stora, państwowej spółki Energa, zezwolił na rozpoczęcie prac.
   Pół tysiąca hektarów w gminie Rzekuń wykarczowano i oto­czono płotem. Wybrany z górą rok temu wykonawca, konsorcjum amerykańskiego General Electric i francuskiego Alstomu, pali się do roboty. Ale elektrowni nie ma za co budować.
   Z powodu braku pieniędzy projekt ślimaczy się od lat, poprzed­ni rząd priorytetowo potraktował budowę dwa razy większej Elektrowni Opole II. PiS odgrzało zakurzony pomysł i rozpoczę­ło szukanie funduszy.

DAWAĆ KASĘ!
28 stycznia minął ostateczny termin, w którym gdańska Energa i poznańska Enea, państwowe spółki energetyczne, mia­ły zebrać pieniądze. Energa wyłożyła co najmniej miliard złotych, drugi dorzuciła Enea. Ale na budowę potrzeba trzy razy więcej.
   Wiadomo, że w bankach komercyjnych budowniczowie Os­trołęki nie mają czego szukać. Stawianie elektrowni węglowej u progu trzeciej dekady XXI wieku w unijnym kraju zakrawa na seppuku: biznesowe, ekologiczne i wizerunkowe. Nawet BGK, czyli państwowy bank do zadań specjalnych, odprawił ich z kwit­kiem. W końcu nawet największy fan tej inwestycji, minister energii Krzysztof Tchorzewski, na grudniowym szczycie klima­tycznym w Katowicach przyznawał nie wprost, że jej biznesowy sens jest wątpliwy. Ale mimo to należy ją zrealizować.
   Wytrychem, który ma otworzyć worek z pieniędzmi na budo­wę, jest rynek mocy. To rodzaj opłacanej przez konsumentów prą­du premii finansowej dla firm energetycznych za utrzymywanie w gotowości mocy wytwórczych na wypadek gwałtownego wzro­stu popytu, np. podczas letnich upałów czy silnych mrozów. Pod koniec grudnia Energa wywalczyła na jednej z aukcji rynku mocy solidną premię dla Ostrołęki: za udostępnienie 852 MW mocy w nowym bloku zażyczyła sobie 203 tys. zł od megawata rocznie. Łatwo policzyć, że w ciągu 15 lat (na tyle opiewa umowa) dołoży­my do działania nowej elektrowni blisko 2,6 mld zł. Czy to wystar­czy, żeby zapewnić jej rentowność?
   Raczej nie. Analitycy Domu Maklerskiego mBanku jeszcze rok temu oceniali, że nowy blok przyniesie grubo ponad 2 mld zł strat. - Ale sytuacja na rynku wyraźnie się zmieniła. W sprzyja­jących okolicznościach nowy blok węglowy w Ostrołęce przynie­sie niewielkie straty albo nawet wyjdzie na zero - zaznacza Kamil Zgliszcz, analityk DM mBanku.
   Bardziej sceptyczni są eksperci szanowanego londyńskiego think tanku Carbon Tracker. Według nich zagwarantowanie no­wej siłowni w Ostrołęce 2,6 mld zł wsparcia w ciągu 15 lat to za mało. Dopiero przy dwukrotnie wyższym dofinansowaniu wyj­dzie na zero.
   Z czysto biznesowego punktu widzenia budowa nowego bloku Ostrołęki to nonsens. Mniejszościowi akcjonariusze Energi i Enei próbowali ją zablokować albo pozbywali się akcji. A jeden z nich, proekologiczna fundacja Client Earth, pozwał zarządy obydwu firm za działanie na ich szkodę.
   Ostateczny termin na zebranie funduszy minął i nadal nie wia­domo, czym skończy się poszukiwanie kapitału na kontrowersyj­ną inwestycję. Nieoficjalnie wiadomo, że po korzystnej dla Energi aukcji rynku mocy do gry wrócił BGK. Wraz z dwoma innymi pań­stwowymi bankami, PKO BP i Pekao SA, miałby udzielić Enerdze i Enei sporego kredytu. - Z uwagi na ograniczenia wynikające z Prawa bankowego nie możemy udzielić odpowiedzi na zadane pytania - odpowiada Tomasz Bogusławski z biura komunikacji Pekao SA.
   Budowę ma ubezpieczać PZU, współwłaściciel Pekao SA. Sze­fem działu zajmującego się oceną ryzyk inwestycyjnych jest tam Konrad Tchorzewski, syn ministra.
   Przy stole negocjacyjnym pojawiła się też największa spółka energetyczna, czyli PGE, która wprawdzie nie ma w budowie Os­trołęki żadnego interesu, za to też jest pod nadzorem Krzysztofa Tchorzewskiego. - Będę mocno zdziwiony, jeśli mimo wszelkich wątpliwości co do sensu tej inwestycji plan finansowy nie zostanie z pomocą państwowych banków dopięty. Ostrołęka to polityczny matecznik Tchorzewskiego. Klapa budowy oznaczałaby dla niego katastrofę - mówi menedżer wysokiego szczebla z PKO BP.
   Pięćdziesięciotysięczną Ostrołęką w ostatnich latach rządził prezydent z PiS. Nie udało mu się wprawdzie przekonać kolegów Tchorzewskiego z Ministerstwa Infrastruktury do poprowadze­nia przez miasto trasy ekspresowej Via Baltica, ale rząd na pocie­szenie obiecał obwodnicę. No i dał 35 mln zł na budowę Muzeum Żołnierzy Wyklętych.
   To jednak grosze w porównaniu z pomnikiem energetyki wę­glowej, który szykuje minister Tchorzewski. Nowy blok, Ostrołę­ka C, ma stanąć obok dwóch przestarzałych bloków A i B. Pracę ma w nim znaleźć tysiąc osób, a w trakcie budowy - nawet kilka tysię­cy. Ostrołęka ma zarabiać na daninach i podatkach do 15 mln zł rocznie. Pytanie tylko, jak długo to potrwa?

KLIMAT DO INWESTYCJI
Ukończone niedawno dwa 900-megawatowe bloki wę­glowe w Elektrowni Opole II mają pracować mniej więcej do 2060 r. Nowa Ostrołęka nawet dłużej. Technicznie to możliwe. Szkopuł w tym, że eksploatację takich instalacji szybciej może zablokować polityka klimatyczna UE.
   Większość naukowców od klimatu twierdzi, że jeśli temperatu­ra na Ziemi wzrośnie o więcej niż 1,5 stopnia względem poziomu sprzed ery przemysłowej, Ziemię czekają gwałtowne i kosztow­ne zmiany klimatyczne. Dlatego UE forsuje plan redukcji emisji gazów cieplarnianych i zastępowania paliw kopalnych odnawial­nymi źródłami energii. W roku 2020 udział OZE w produkcji energii ma wynosić minimum 20 proc. Większość krajów nasze­go regionu założenia na 2020 rok zrealizowała z wyprzedzeniem. Tymczasem Polska, jak pokazuje przedstawiony niedawno ra­port NIK, nie ma na to szans. Przez lata udział OZE rósł do blisko 12 proc. w 2015 r. Niestety, potem spadł w okolice 11 proc. To sku­tek m.in. krucjaty polityków PiS wymierzonej w lądowe farmy wiatrowe. Skutek jest taki, że po 2020 r. będziemy musieli impor­tować zieloną energię zza granicy. Albo płacić słone kary.
   Komisja Europejska chce dalej zaostrzać regulacje klimatycz­ne, a w 2050 r. europejska gospodarka ma się stać bezemisyjna: ilość emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych ma się zbi­lansować z tym, co pochłania środowisko naturalne, głównie lasy.
   Idea wydaje się utopijna, ale tylko na pozór. Owszem, 80-procentowe zredukowanie emisji w stosunku do 1990 r. będzie nie­zwykle kosztowne, ale uzależniona od zewnętrznych dostaw ropy i gazu UE zaoszczędzi biliony euro na imporcie tych paliw.
   Kolejne polskie rządy długo udawały, że problemu z uzależnie­niem naszej energetyki od węgla nie ma. Jeszcze niedawno była premier Beata Szydło mówiła, że górnictwo i węgiel to przyszłość polskiej gospodarki. Tę politykę boleśnie zweryfikował wzrost kar za emisję dwutlenku węgla. Od jesieni 2016 r. uprawnienia do emisji tony C02 podrożały z 6 do 25 euro, windu­jąc koszt produkcji prądu z węgla. Tylko w tym roku za tuszowanie przez rząd podwyżek cen energii zapłacimy ok. 9 mld zł. To koszt utrzy­mania przedwyborczej fikcji.
   Z czasem produkcja prądu z węgla będzie co­raz droższa, podczas gdy miliardy euro lokowa­ne w wielu krajach w rozwój zielonej energii będą obniżać jej ceny. Już teraz prąd z węgla nie jest konkurencyjny cenowo wobec energii z morskich farm wiatrowych, a z lądowymi prze­grywa sromotnie.
   Skoro więc za budową nowego bloku węglo­wego w Ostrołęce nie przemawia ani ekologia, ani ekonomia, to co?

DROGA NA OSTROŁĘKĘ
Według najnowszej argumentacji ministra Tchorzewskiego wymaga tego solidarność eu­ropejska. - Bez nas, bez Finlandii i Szwecji kra­je nadbałtyckie nie mogłyby zsynchronizować swoich systemów energetycznych z UE. Więc takie działania mu­simy podejmować - mówił niedawno o Ostrołęce C.
   Minister miał na myśli integrację systemów energetycznych na obszarze UE. Tyle że budowa Ostrołęki ma z tym niewiele wspól­nego. Kilka lat temu Litwa wybudowała połączenie kablowe ze Szwecją. Od 2015 r. taki sam kabel łączy Litwę z Polską. I nie ma potrzeby go rozbudowywać. Litwa nie jest zainteresowana dro­gim polskim prądem z węgla.
   Także z punktu widzenia polskiej gospodarki Ostrołęka nie wy­daje się niezbędna. Północno-wschodnia część Polski jest słabo uprzemysłowiona, popyt na energię jest tam umiarkowany. Z po­wodzeniem zaspokajajągo dotychczasowi dostawcy, w tym wybu­dowane niedawno dwa bloki kogeneracyjne (wytwarzają energię elektryczną i ciepło jednocześnie) w Płocku i Włocławku. - W po­bliżu Ostrołęki nie ma złóż węgla, więc trzeba go będzie sprowa­dzać z innych regionów. Przy okazji będzie to wymagało sporych inwestycji w remonty trakcji kolejowej - mówi Jan Rączka, były szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, ekspert Forum Energii. A że z Ostrołęki zdecydowanie bliżej jest do Grodna niż na Śląsk, to można założyć, że spora część z 280 wagonów, które codziennie będą zaj eżdżać na bocznicę przy nowym bloku, dotrze tu ze Wschodu. Innymi słowy: minister Tchorzewski promuje Os­trołękę jako projekt pomyślany w interesie naszych nadbałty­ckich sąsiadów. Tyle że skorzysta na nim głównie Rosja.
   W tej układance jest jeszcze jeden element. Personalny.

SAMI SWOI
Początek stycznia. Na posiedzenie rady nadzorczej Jastrzęb­skiej Spółki Węglowej wdzierają się związkowcy. Pacyfikują ob­rady, rozganiają zebranych. Powód? Obsadzona przez ministra Tchorzewskiego rada nadzorcza zabrała się za przemeblowa­nie zarządu. W kilkanaście minut pracę straciło dwóch bliskich współpracowników prezesa Daniela Ozona.
   Ozon, menedżer mianowany na szefa JSW już przez ekipę PiS, trafił na kapitalny dla spół­ki okres. Jej główny towar, węgiel koksowy, dro­żeje. Kopalnie mają potężne zyski, które JSW odkłada na trudne czasy, dzieląc się też nimi z górnikami.
   W ubiegłym roku Tchorzewski wpadł na po­mysł, żeby wykorzystać kilkaset milionów zło­tych zaskórniaków JSW, by odkupić akcje firmy budowlanej Polimex-Mostostal od Energi, Enei i kilku innych spółek energetycznych. Uwol­nione środki miałyby zasilić budowę Ostrołę­ki C. Prezes Ozon dał jednak Tchorzewskiemu do zrozumienia, że jego priorytetem są interesy JSW, a nie zakup Polimeksu-Mostostalu.
   To uratowany przez państwowe spółki ener­getyczne od bankructwa Polimex-Mostostal uchodził za faworyta ubiegłorocznego przetargu na budowę Ostrołęki C. - Dla rynku było jasne, że koncept budowy Ostrołęki C wiązał się z re­animacją Polimeksu. Kontrolowana przez pań­stwo spółka budowlana miała dostać kontrakt na budowę dużej państwowej elektrowni. Pieniądze zostałyby w rodzinie - mówi osoba z branży.
   Tyle że Polimex mocno przelicytował z ofertą na ponad 9 mld zł. W przeliczeniu na 1 MW koszt budowy węglowego bloku przez upaństwowioną firmę miał być porównywalny z kosztem posta­wienia siłowni jądrowej.
   Polimex-Mostostal powstał z połączenia firm Polimex i sied­leckiego Mostostalu. Rządzą nim ludzie powiązani z Siedlcami, rodzinnym miastem Krzysztofa Tchorzewskiego, lidera lokal­nych struktur PiS. Obecny prezes Krzysztof Figat kierował miej­skim Zakładem Utylizacji Odpadów w Siedlcach w czasach, kiedy miastem rządziło PiS. A po 2015 r. zrobił błyskotliwą karie­rę w państwowych spółkach, przechodząc kolejno przez stołki wi­ceprezesa PGNiG Termika i prezesa Enei Wytwarzanie.
   Elektrownia Ostrołęka C ma być gotowa do użytku w 2023 r.

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie każdy z nas na pewno ma prąd w domu i ja nie wyobrażam sobie życia bez niego. Dlatego również zdecydowałem się na to, aby mieć jak najtańsze rachunki. Wybrałem ofertę od https://poprostuenergia.pl/prad-dla-domu/ i teraz już wiem co to oznacza płacić niższe rachunki za prąd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja teraz wiem, że bardzo fajnie na pewno sprawdza się fotowoltaika i również na poważnie rozważam jej montaż. Jak czytałem na stronie https://fajnyogrod.pl/porady/fotowoltaika-dla-domu-jaka-firme-wybrac-na-co-zwrocic-uwage-_wp20/ to teraz już wiem na co mam zwrócić uwagę i jaką firmę do montażu fotowoltaiki wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat jeśli mówimy o prądzie to moim zdaniem bardzo fajnym pomysłem jest posiadanie instalacji fotowoltaicznej. Z pewnością mogę polecić firmę http://inovativ.pl/ która również i u mnie bez najmniejszego problemu zajęła się projektem oraz montażem całej fotowoltaiki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Akurat ja za bardzo się nie znam na prądzie i staram się samodzielnie również żadnych prac nie wykonywać. Dlatego właśnie za każdym razem wzywam elektryka http://elektryk.i-lodz.pl/ aby wiedzieć dokładnie, że każdy problem zostanie rozwiązany.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogólnie kwestie elektryczności są bardzo ważne i ja jestem zdania, że warto do tego typu prac mieć zaufanych fachowców. Jak dla mnie świetnie się współpracuje z elektrykiem z firmy https://www.warszawa-elektryk.pl/ i na pewno każdemu go polecam.

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda prąd jest bardzo ważny w naszych domach i niestety jak to ze wszystkim to i z prądem zdarzają się awarie. Właśnie dlatego ja zawsze mam numer do elektryka https://wzu-energpol.pl/ i dziś już wiem, że jego wybór był doskonałym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń