A
bierzcie go do tej Rady. Wszędzie, byle nie tu. My w Polsce możemy być
zadowoleni, że pozbyliśmy się jednego szkodnika - oto jak Piotr Bratkowski
został prawicowym nienawistnikiem.
Uśmiałem
się, kiedy lemingowskie media odgrzały stary kotlet o rzekomych szansach Tuska
na „ważną posadę” w Brukseli. Dzięki takim doniesieniom można przez jakiś czas
chwalić się tym, co „wielki świat” pisze o POlsce i sprzedawać takie teksty
jako sukces, nawet niedoszły. I oczywiście wykorzystywać do desperackich prób
wzmocnienia POzycji PO przed wiszącą nad nią jak topór kata POrażką wyborczą.
Prawda jest jednak inna. Polska
jako wielki europejski naród powinna być w UE państwem współdecydującym, a
niestety, tak nie jest. Tusk nie dostanie żadnej nominacji i jest to „zasługa”
samego Tuska. Ja Europę też trochę znam. W polityce liczą się z tymi, którzy
tworzą jakieś problemy - jak ktoś wszystkich po rękach całuje, na wszystko się
zgadza, to się z nim kompletnie nie liczą. A każdy wie o tym, że Tusk ma usta aż zsiniałe od całowania ręki pani Merkel. Kolana zaś - obolałe od klękania przed Putinem. Rosja może
trzymać w szachu Tuska przez jego działania dotyczące katastrofy smoleńskiej.
A jeśli Moskwa będzie chciała skompromitować Tuska, to zapewne ujawni jakieś
fakty dotyczące tragedii. Po co Europie kompromitować się wraz z „płemiełem”?
Po co ma odsłaniać kolejne miękkie podbrzusze przed carem Władimirem? Za
wysokie progi, panie Tusk! Ja tam myślę, że Dyzma to przy malarzu
kominów wykształcony fachowiec.
Polska to już
Niemcy
A jednak w dzisiejszym świecie
niczego nie można być pewnym. I potwierdziło się, by ostrożnie żartować, bo
żarty mogą się spełnić. Polski kapitan Schettino jak szczur uciekł z tonącego
okrętu i przyjął marionetkową (ale oczywiście świetnie płatną) posadę
przewodniczącego Rady Europejskiej. Dla mnie to zwykła ucieczka tchórza, który
w normalnym państwie siedziałby w więzieniu albo wąchał trawkę od spodu.
Typowe zachowanie konfidenta. Ryży oszust sprzedał suwerenność własnego kraju i
zgodził się na rozgrabienie dorobku jego mieszkańców obcemu mocarstwu. Resztę
zaś sam rozkradł i przepił z kolesiami u pana Sowy i jego przyjaciół. W historii
mamy wielu takich sprzedawczyków.
I wielu z nich po niedługim czasie
odebrało sobie życie, nie mogąc się uporać z pojawiającym się natrętnie
poczuciem winy. Czy jednak Tuska stać na honorowe rozwiązanie? Wątpliwe. Tyle
złego robił dla Polski, mając cały czas nadzieje na to stanowisko! Nie liczę
nawet na to, że honorowo odda się pod sąd. Mam tylko nadzieję, że sprawki i
sprawy się nie przedawnią.
Przecież to szósty (trzeba wszak
liczyć traktat lizboński) rozbiór Polski. To jak publiczne oświadczenie - mam
was gdzieś, gardzę wami, nie jesteście niczym
więcej niż marną neokolonią, frajerzy.
Spadam stąd, bo gorąco się robi.
Taka kompromitacja międzynarodowa,
taki wstyd. Przyznam, że mnie to naprawdę boli, takie publiczne pokazanie
przez premiera Polski, do czego doprowadził ten kraj, jaki jest teraz jego
status. Nadwiślańska biomasa nie zauważyła nawet, że to domknięcie reżimu III
RP, a od zeszłej soboty nad Wisłą rządzi Berlin, a wszystko, co tu się dzieje,
jest funkcją interesów szwabsko-kacapskich. Tak by wyglądał Związek Sowiecki,
gdyby miał mnóstwo pieniędzy. Polska to właściwie głównie Niemcy zamieszkane
przez Polaków.
Jak mogło do tego dojść, czemu
Europa zdecydowała się na ten ruch? Najwyraźniej Tusk usłyszał od mocodawców,
że już nie ma po co mydlić głupim Polaczkom oczu, że mają suwerenne państwo z
własnym premierem. Namiestnik został wezwany do centrali eurokołchozu, tam jest
teraz bardziej potrzebny, a jego wasalizm został nagrodzony. To nagroda
przecież nie za jego zasługi dla Polski, tylko za to, że tak dobrze wpisuje się
w koncert europejski. Uprawdopodabnia ona pesymistyczną ocenę prezesa
Jarosława Kaczyńskiego, który mówi o czymś w rodzaju kondominium.
Zabiegi Tuska o karierę w
strukturach UE tłumaczą jego uległość wobec Niemiec (sprawa zatkania
Świnoujścia etc.), światopoglądowy skręt PO w stronę tęczowej gejolewicy pod
prąd nastrojom polskich wyborców, a także po- smoleńską uległość wobec Putina.
Zabagnione sytuacje w kraju i
partii skutecznie wykorzystał jako szczeble do europejskiej synekury. Poza
tym nominacja, która z polskiej perspektywy oznacza podniesienie prestiżu
Polski, dla Brukseli, Berlina czy Paryża oznacza raczej obniżenie prestiżu
Rady Europejskiej, co zresztą jest zgodne z ich interesami. To bardzo symboliczne,
że tego samego dnia, gdy Tusk odbiera nominację, Merkel zapewnia podczas obchodów Dnia Stron Ojczystych, że niemiecki
rząd będzie nadal dbał o zachowanie pamięci o losach wypędzonych oraz o
dziedzictwie niemieckiej kultury w Europie i wyraża
uznanie dla Eriki Steinbach. Symboliczne też, że dzieje się to pomiędzy
okrągłymi rocznicami paktu Ribbentrop-Mołotow i wybuchu II wojny światowej.
Tusk jako szef Rady Europejskiej
to również substytut dla prezydenta Rosji Władimira Putina za to, że UE nałożyła na Rosję sankcje i za zaostrzenie
retoryki wobec działań Rosjan na Ukrainie. Putinowskie media tylko dla
niepoznaki wyciągają Tuskowi rzekomego dziadka esesmana; wiadomo że nominacja
„naszego” premiera z przypisywaną Polakom
rusofobicznością ma być kamuflażem dla faktu,
że rzeczywistym dyrygentem europejskiej polityki wobec Kremla zostanie
proputinowska ekskomunistka, pani Federica Mogherini. Zawsze gotowe do usług
media głównego nurtu zrobiły w swoim stylu szopkę z rzekomym prezydentem
Europy. A przecież każdy, kto pamięta PRL, doskonale rozumie, że Tusk będzie
raczej kimś w rodzaju przewodniczącego Rady Państwa - dekoracyjną (o gustach
się nie dyskutuje) paprotką.
Tak czy owak, oczekuję pewnego
ruchu ze strony Kremla. Jakiejś kontry.
Adolfina data kij
Polski „rząd” przenosi się zatem
do Brukseli. A bierzcie go do tej Rady. Wszędzie, byle nie tu. Moim zdaniem UE
wielkiej przyszłości przed sobą nie ma, tak czy inaczej Donald Tusk ma być
figurantem. My w Polsce możemy być zadowoleni, że pozbyliśmy się jednego
szkodnika, a jego odejście to szybki koniec Platformy Obywatelskiej. W oczekiwaniu
na „Moją Wojnę” autorstwa pana Donalda Tuska, pozbawieni herszta politycy Peło
rzucą się do ogólnej wojenki, zwłaszcza że każdy z nich ma coś za pazuchą.
Kolejne przegrane wyborcze to pewne,
rychły rozpad partii „władzy” - bardzo prawdopodobny. Dlatego cała pełowska
sitwa i zblatowane z nimi lemingi urządzają przedśmiertny dansing świętego
Wita. Ich gum, zwany czasem przekornie „dziennikarzem Lisem”, w ramach swojej
cotygodniowej szopki noworocznej zaordynował uciekającemu namiestnikowi
zbiorowe sto lat. I natychmiast pojawił się jak spod ziemi usłużny „instytut”,
który wyprodukował sondaż dowodzący, że POlacy nagrodzili dezercję płemieła i
są coraz bardziej chętni głosować na Platformę, zwłaszcza pod światłym
przywództwem obnoszącej się ze swą niekompetencją jak z cennym talizmanem
pani Kopacz.
Wybór Tuska na szefa Rady Europejskiej
powinien jego partię pogrążyć, ale z uwagi na „polskie kompleksy” tak się nie
stanie. Zwłaszcza że Adolfina wyposażyła to prymitywne stworzenie w kij bejsbolowy,
którego użyje na PiS z największą przyjemnością. Nie śpieszmy się więc z tym
ogłoszeniem zwycięstwa, bo i nieraz przedwcześnie w historii świętowano
sukcesy. Szansa jest ogromna, zwłaszcza jeśli stopniowo wypromują się przystawki
mogące pociągnąć siłę przewodnią obozu niepodległościowego do władzy. Jednak
lepiej nastawić się na churchillowskie „pot, łzy i trud”, aniżeli z góry
wierzyć w to, że sam wyjazd fuhrera POlszewików zapewni zwycięstwo.
Przy pisaniu tekstu wykorzystałem fragmenty
artykułów, wywiadów oraz wypowiedzi na portalach społecznościowych autorstwa
Jarosława Kaczyńskiego, Zdzisława Krasnodębskiego, posła PiS Stanisława Ożoga,
Roberta Radwańskiego, Bronisława Wiłdsteina, Dawida Wildsteina oraz Rafała
Ziemkiewicza, A także komentarze pod ich tekstami na forach tvrepubłika.pł, wpolityce.pl i fronda.pl. Zastosowałem wobec nich znaną z muzyki technikę remiksu,
dodając nieco własnych dźwięków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz