Lubię Polaków i
utożsamiam się z Polską, chociaż wiele rzeczy chciałbym w tym naszym
społeczeństwie zmienić - mówi Sylwester Wardęga, najpopularniejszy showman
polskiego YouTube.
Rozmawiała IZABELA SMOLIŃSKA
Zostałeś pierwszym viogerem RP.
Nie vlogerem! Vloger to gość, który siada przed kamerą i gada: „Byłem w
H&M, kupiłem spodnie, pokażę wam”. Albo: „O Putinie sądzę to i to”. Ja
tego nie robię. Jestem showmanem. Twórcą internetowym.
Czyli przedstawiasz się...
Sylwester Wardęga. Król
internetu.
A jednak.
Bo czuję się królem. Kiedy
zaczynałem, nie miałem pojęcia, jak to zrobić, ale wiedziałem, że mi się uda.
Pamiętam spotkanie z Kubą Jankowskim z programu „Matura to bzdura”. Ja miałem
wtedy może ze 2 tys. subskrybentów. Oni - 100 tys. Niekryty Krytyk miał 500
tys. Powiedziałem mu:
„I tak kiedyś będę na pierwszym
miejscu” - Pewnie pomyślał, że jestem strasznym głupkiem. A tu proszę.
I to był twój cel?
Zawsze. Mimo że początki były
trudne. Przez pierwszy rok zebrałem 10, może 20 tys. subskrybentów. Ale się nie
poddawałem i na złość hejterom w drugim roku zrobiłem milion. Kolejny milion
przyszedł w sześć miesięcy. I słupki ciągle rosną.
Teraz głównie za sprawą
filmiku z psem przebranym za gigantycznego pająka. Ludzie rozpoznają cię na
ulicy. W ciągu 15 minut pozdrowiły cię trzy osoby, jedna poprosiła o zdjęcie.
Tylko że to nie za sprawą
„Pająka”. Czasem mnie to wkurza. Jak zrobiłem „Spidermana” z którym przyszło
100 tys. widzów, media zaczęły pisać: „Wybił się na Spidermanie” Potem zrobiłem
„Trenera policji”.
I znowu: „Wardęga wybił się na
trenerze’. Tak jakby między tymi dwoma produkcjami nic nie było. I tak jakby
nic nie było przed „Spidermanem”. Teraz to samo jest z „Pająkiem”. Pewnie
niektórzy dziennikarze sądzą, że mam na koncie tylko te trzy filmy. Tymczasem
Wardęga wybił się na ciężkiej i systematycznej pracy.
Narzekasz, ale jako jeden z
nielicznych masz naprawdę rozpoznawalne nazwisko.
I o to od początku zabiegałem.
Doświadczeni koledzy radzili mi, żebym wymyślił sobie jakąś chwytliwą nazwę. A
ja, wierząc w siebie, mówiłem, że zrobię markę ze swojego nazwiska i
inicjałów.
Lubisz siebie?
Wolałbym być wyższy. Ale lubię
siebie za to, że mimo iż wielu ludzi pała do mnie nienawiścią, mimo iż wypisują
w internecie, że gdyby mnie spotkali, to pier.. .by
mnie w ryj, nie poddawałem się i konsekwentnie dążyłem do celu. Bo ostatnio
miałem słaby okres i słabe produkcje.
Pojawiły się nawet głosy, że
Wardędze skończyły się pomysły.
Zawsze jest ten tekst. I właśnie
dlatego jestem taki dumny, że się nie poddałem. Ale szczerze mówiąc,
przed filmikiem z pająkiem zaczynałem się zastanawiać, czy nie straciłem
wyczucia. Bo byłem przekonany, że hitem będzie film z policjantami umawiającymi
się na seks. A tu tylko półtora miliona. Pomyślałem: „Kurde, może już się do
tego nie nadaję?’.
Zacząłeś myśleć o planie
awaryjnym?
Bardziej o tym, żeby tworzyć
nowe kanały i poważniejsze treści.
No właśnie. Deklarację o
spoważnieniu złożyłeś na Forum Ekonomicznym w Krynicy. A dzień później
wpuściłeś do sieci „Pająka”. To było zamierzone?
Powiedziałem w Krynicy, że moje
produkcje spoważnieją. To znaczy, że będą bardziej profesjonalne. Że będą
robione lepiej. Już nie z ręki, kamerą za 500 zł, że będzie dynamiczny montaż.
Będę się też starał robić więcej materiałów z przesłaniem. I chcę stworzyć
nowe kanały, np. sportowy, gdzie będę zachęcał do uprawiania sportu.
Czyli masz misję.
Można tak powiedzieć. Na
początku chciałem przede wszystkim dawać ludziom uśmiech. Po „Pająku” dostałem
listy z podziękowaniami z Anglii, Peru, Brazylii. I to jest megamiłe. Ale nie
zawsze tak jest. Dlatego najbardziej cenię widzów lojalnych i stałych, którzy
byli cały czas i nawet przy fali hejtu mówili: „Odczepcie się od Sylwestra. Ma
teraz gorsze dni, ale nadejdą lepsze”. No i nadeszły.
A z nimi pieniądze.
Od kilku dni czytam mnóstwo
spekulacji odnośnie do tego, ile zarobiłem na „Pająku”. Zaraz ludzie w ogóle
nie będą chcieli ze mną rozmawiać, bo stwierdzą, że nic nie zrobiłem, nagrałem
głupi filmik i proszę.
To ile zarobiłeś? Przy 20 mln
odsłon szacowano, że między 30
a 500 tys. zł. Albo dobry samochód, albo mieszkanie.
OK, na YouTube się całkiem spoko zarabia, ale żeby zrobić „Pająka’,
musiałem pożyczyć pieniądze od rodziców, bo ich fizycznie nie miałem. Bo
inwestuję. Bo kupiłem kamery, wynająłem mieszkanie, żeby mieć magazyn na
kostiumy, które nie mieściły się już w moim. Zakładam nowe kanały, to też
wymaga wkładu. Do tej pory praktycznie wszystko robiłem sam, ale już nie
jestem w stanie, muszę zatrudnić ekipę.
To kosztuje. Zobacz, mam puste
kieszenie.
Ale dowód rejestracyjny w
jednej jest.
Był jeszcze na długo przed
„Pająkiem”.
I zaraz powiesz, że samochód jest pożyczony, 12-letni i z
leasingu. Kupiłeś go z filmików?
W życiu! To bardziej
skomplikowane. Takie wyliczenia byłyby OK, gdyby każdy film był obłożony
reklamą, a nie jest. Połowę kasy bierze YouTube, część
oddałem mojej sieci partnerskiej. To nie są takie kokosy, jak ludzie myślą. W
internecie jest megadużo głupich statystyk, które nie wiadomo skąd się biorą.
Akurat Polska ma jedne z najgorszych stawek reklamowych na świecie.
Jednak pozwalają ci się
utrzymać.
Ale nie jest tak, że zrobiłem
„Pająka” i nagle, z dnia na dzień stałem się milionerem. To konsekwentna praca
i dążenie do celu. Utrzymuję się w ten sposób od dwóch lat.
A pies? Dostał swoją działkę?
Kupiłem Chice zabawkę. Z radości
zaczęła skakać na dwóch łapach i coś sobie zrobiła, więc wylądowaliśmy u
weterynarza.
Troskliwy opiekun. Ale
pojawiły się głosy, że znęcasz się nad psem.
O Jezu, strasznie się tego
baliśmy. Były dwa oskarżenia: że się znęcam nad psem i że zawał serca.
O zawał chciałam zapytać cię
za chwilę.
Muszę się w to chyba bardziej
zagłębić, bo wszyscy mnie o to pytają. Zawsze wydawało mi się, że skok
adrenaliny raczej pozytywnie działa na organizm. Zresztą przecież ja nigdy nie
straszę osób starszych albo dzieci. Na tym to wszystko polega. Siedzę w krzakach
tak długo, aż jestem pewny, kto idzie. I dopiero
wtedy wyskakuję.
A co ze znęcaniem się nad
psem?
Ludzie zawsze wymyślają. Jak
wrzuciłem na YouTube
„Pająka’, to się trochę przestraszyłem, bo
ktoś napisał, że zgłasza to do prokuratury. Na szczęście inni to zwalczyli.
Dla ciebie akurat takie
zgłoszenia czy sprawy sądowe nie powinny być nowością. Masz zakaz wstępu na
imprezy masowe, wyrok skazujący i sześć spraw w toku.
Takie tam zatargi z policją.
Jakoś tej policji nie lubisz.
Co ty do niej masz?
Uważam, że duża część policji
nadużywa władzy. Wkurza mnie to. Wyżywają się, jak wychodzą na ulice, bo na
nich wyżywa się dyżurny. Są sfrustrowani i muszą komuś dokopać, żeby ratować
swoje ego. Jak zaczynałem, to też jeden mnie chwycił za włosy i powiedział:
„Bo cię wywieziemy i zlejemy. I nawet jak na nas nakablujesz, nikt ci nie
uwierzy. Bo my to policja. Nam wierzą, nie tobie’. Ja wtedy byłem gówniarzem
przebranym za Spidermana. I postanowiłem powojować. Skoro oni to robią, to ja
też mogę. Nie podoba mi się, że policja
czuje się uprawniona, żeby oceniać społeczeństwo i jego zachowania.
To nie policja, tylko
państwo. Prawo, które obywatele zaakceptowali.
A ja się staram pokazać, że ci
policjanci nie powinni móc decydować o tym, kto się zachował dobrze, a kto źle,
bo sami się, cholera, nie potrafią zachować. Podchodzi do nich dziewczyna i
mówi: „Chciałabym z panem uprawiać seks, bo lubię facetów w mundurach”. I on
się z nią umawia.
I co w tym złego? Są dorośli,
mogą robić, co chcą.
Ale on jest na służbie! Służba
nie jest od umawiania się na randki! Ja dostałem wyrok za to, że zmarnowałem
czas policji. Dwie minuty. I za te dwie minuty muszę zapłacić 1500 zł. No to
ten policjant zmarnował trzy. To niech teraz on zapłaci Skarbowi Państwa, bo
zamiast pilnować porządku, umawiał się na seks z moją koleżanką.
Czyli nie chodzi o moralność?
O prawo. Ale to nie jest tak, że
nie lubię wszystkich policjantów czy że wszystkich tak samo oceniam. Pamiętam,
jak mnie zamknęli na dołek na 48. Byłem megagłodny, a nie miałem przy sobie
żadnych pieniędzy , i jeden policjant kupił mi rogalika. Wiem, że to tylko
ludzie. A ludzie są różni. Są policjanci fajni i są skur.. .ni. Naginają
prawo, udają, zmuszają do zeznań, do przyznania się do winy. Wielu policjantów
popiera moje akcje. Część pisze do mnie listy, w których po cichu przyznają, że
są po mojej stronie.
Czyli o coś walczysz. O coś
ci chodzi.
Czasem jest jakiś głębszy
przekaz, ale nie zawsze. W „Pająku” nie ma go w ogóle.
Tak jak w filmie, w którym
łapiesz przypadkowe kobiety za piersi.
Totalna głupota. I przede
wszystkim zły montaż.
Żałujesz?
Tak. Chodziło mi o coś zupełnie
innego. To miała być akcja propagowania badań piersi, profilaktyki
nowotworowej. Potem pomyślałem, że jak zmontuję to bardziej hardcorowo, będzie
zabawniej. I nie wyszło.
Wyszło seksistowsko.
Że jestem zboczeńcem i nie
szanuję kobiet.
To się nie mogło udać. U nas
ludzie nie są przyzwyczajeni do takiego mówienia o poważnych
sprawach.
No, mamy coś z tą mentalnością nie tak. Ale trudno też ludzi
winić. Państwo nie daje jakichś wielkich perspektyw. Pochodzę z małej
miejscowości na północy Mazowsza, ma może 80 mieszkańców. Nawet sklepu tam nie
ma. Nie ma nic. Na szczęście mam megabohaterską mamę. Spięła się, założyła
firmę i dzięki niej miałem co jeść. Ale ludzie z mojego regionu nie mają
alternatyw. Mogą najwyżej iść do pracy do fabryk LG w Mławie i stać przy
taśmie za siedem złotych za godzinę.
I ty tej taśmy nie chciałeś?
Zależało mi na udowodnieniu
sobie i rodzinie, że potrafię zrobić coś sam od zera.
To były takie megawybujałe
marzenia. Głupota, zwłaszcza że ja jeszcze do tego byłem bardzo nieśmiały.
Oglądałem Remiego Gaillarda [francuski komik - red.] i pomyślałem, że też bym
tak chciał. No i się udało. Teraz jesteśmy kumplami i kręcimy razem. Ale ludzie
w ogóle we mnie nie wierzyli. Pukali się w czoło. No bo internet to przecież takie
głupotki. Oszołom biega w stroju Spidermana. A dzisiaj widzą mnie w telewizji.
No to Wardęga to już gość, wybił się.
I wydoroślał?
Nie mogę już tylko się bawić,
jakoś to wszystko musi działać.
To może zajmiesz się
polityką?
Kiedyś, być może. Tymczasem w
ogóle się na niej nie znam. A nie chcę iść do Sejmu tylko po to, żeby pierdzieć
w stołek. Ale jak już będę miał z 50 lat, jak nie będę mógł biegać, to kto wie?
I do której partii pójdziesz?
Swoją założę.
Po której stronie?
Muszę nad tym ostro pomyśleć,
jeszcze nie wiem.
A gdyby dzisiaj przyszła do
ciebie jakaś partia i powiedziała: „Chcemy cię”?
Nie zgodziłbym się. To jeszcze
nie jest ten czas. Poza tym nie ma w Polsce żadnej partii, w którą wierzę całym
sobą, która naprawdę może coś zmienić. Mam takie wrażenie, że nieważne, co by
się robiło i kto rządzi, i tak dostaje hejty. Rządził Kaczyński, ludzie go tak
hejtowali, że nie mogłem oglądać internetowych obrazków. Rządzi Tusk, dostaje
jeszcze większe hejty. Teraz wybierają nowego premiera. Zobaczymy, jakie pojawią
się memy. Ten człowiek dostanie falę kopów na start, zanim jeszcze cokolwiek
zrobi.
Spora część z nich sobie na
to zasługuje.
Nie znam polityków. Nie
rozmawiałem z żadnym. Wydaje mi się, że to, że jest, jak jest, nie jest tylko
ich winą. Mamy takie społeczeństwo. Jak budują drogi, to każdy z budujących
kradnie po cegle, żeby ją potem sprzedać na czarnym rynku. I to tak wszystko w
Polsce idzie. Każdy kombinuje, więc polityk też. Po co ma się starać i potem
wyjść na największego frajera? I tak wszyscy kombinują i kradną. To pokłosie
komunizmu. I tak wszystkim zostało.
Takim mówieniem dajesz
przyzwolenie, żeby ten stan rzeczy trwał.
To prawda. Tylko że jak
podkablujesz robotnika, który ukradnie dziesięć cegieł,
jesteś kapusiem.
Może trzeba zacząć działać
społecznie?
Robiłem jedną akcję dla
bezdomnych na Boże Narodzenie. I raz z chłopakami z Abstrachuje TV wyremontowaliśmy salę w domu dziecka. Tylko to nie było
spektakularne, więc nie przebiło się do mediów. Teraz chcę rozkręcić pomoc dla
zwierząt. Już wcześniej o tym myślałem, a
teraz, po sukcesie „Pająka’, którego by nie było bez Chiki, czuję się jeszcze
bardziej do tego zobowiązany.
Będziesz wyprowadzał na
spacer psy w schroniskach?
Zrobię taki samochód jak w
„Głupim i głupszym” i będę nim rozwoził karmę. Spróbuję pozyskać sponsorów,
rozkręcę zbiórkę w internecie, część będę kupował sam.
Wielu ludzi uważa, że jesteś
pustym, trochę niedorosłym chłopakiem od zabawy. A tu proszę.
Staram się pamiętać, że jestem w
tym miejscu, w którym jestem, tylko dzięki ludziom. Więc od czasu do czasu
muszę trochę po - móc, żeby to się jakoś zwróciło.
I dlatego przed momentem
dałeś bezdomnemu dwa złote?
Tak.
A co, jeśli on je przepije?
Być może to zrobi. A może nie?
Staram się wierzyć w dobro ludzi i ich intencje. Ostatnio dostałem mandat za
parkowanie.
A obok mandatu za wycieraczką
był jakiś kartonik. Odwinąłem go, a tam bilety parkingowe i karteczka:
„Kierowco, nie płać tego mandatu, tu są bilety na tę godzinę’. To pokazuje, że
ludzie są dobrzy.
Ale kradną tę cegłę,
kombinują.
OK, ale bez korzyści dla siebie.
To była bezinteresowna pomoc. Wiele rzeczy ludzi wkurza, np. fotoradary.
Wyskakuje ci nagle jakiś strażnik miejski z zarośli i strzela. Chciałem nawet
zrobić o tym filmik, ale Remi już kiedyś zrobił. Zaraz w internecie pojawią się
głosy, że po nim kopiuję.
Bardzo mocno się tymi
komentarzami przejmujesz.
Bo jestem tylko człowiekiem!
Jeżeli wszyscy cię wyzywają, to jest ci przykro, nieważne, jak by się było
zdeterminowanym. Ja dzięki temu, że mam charakter taki, jaki mam, przekładam
nienawiść w siłę. Jak czytam hejty, bo pojawiłem się na głównej stronie Joe
Monster, to przekornie robię wszystko, żeby znaleźć się tam jeszcze raz. Lubię
wk...ć ludzi. Tylko nie zróbmy z tego tytułu.
A stawiasz granice?
Nie wchodzę w kwestie religii.
Mimo że miałem takie pomysły. I mimo że ludzie ciągle przysyłają swoje. Piszą:
„Idź do kościoła, zrób to i to’. Ale Kościół, w Polsce szczególnie, jest
nietykalny.
Boisz się katoataku?
Nie do końca. Przemyślałem to i
uznałem, że może jest w tym trochę racji. Że skoro ludzie wierzą, to trzeba to
uszanować.
A jednak zdecydowałeś się na
sceny pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim. Trzeba odróżnić fanatyków od normalnych katolików. Krzyż
był zawsze gwarantem dobrej sceny. Wystarczyło podejść w stroju Spidermana,
stanąć i nic nie robić, a babcie zaczynały kopać. Tam nie chodzi o religię, ale
o to, w co wierzą: zamach itd. Manipulują tym krzyżem. Niby chodzi o Boga, a
tak naprawdę o politykę i nic więcej.
Wierzysz, że w polskiej
polityce zmiany są w ogóle możliwe?
Tak, jeżeli znaleźliby się
nieustępliwi ludzie, którzy zmieniliby cały system od samego dna, czyli od
prostej pani z urzędu skarbowego, po premiera.
Tuska nie lubisz?
Nie znam go, więc nie chcę go
osądzać. Może i jest w porządku, tylko mu się nie udaje.
Jest nieskuteczny?
W tym kraju ciężko jest byś
skutecznym, ciężko coś zmienić. Wydaje mi się, że na zmiany trzeba będzie
czekać pokoleniami. Nie da się zrobić tak, że wejdzie nowa partia, zrobi
rewolucję i bach!
A lubisz Polaków?
Tak. Część społeczeństwa jest
zamknięta, niefajna, niepostępowa. Ale są też super ludzie. Nie różnimy się pod
tym względem od innych narodów. Ja lubię ludzi otwartych, również na nowości,
i tolerancyjnych.
To nie jest bardzo polskie.
Przynajmniej nie ogólnopolskie.
Właśnie wiem. Raz wrzuciłem post
o Conchicie Wurst, że w sumie to mi ona nie przeszkadza, i mi lajki na
Facebooku zaczęły spadać. Ale lubię Polaków. Jestem i czuję się Polakiem. Teraz
nawet czuję się takim trochę ambasadorem Polski na świat.
Co promujesz?
Pokazuję, że Polacy są
wyluzowani, że nie jesteśmy Rosją.
Czyli?
Czyli że jak tu przyjedziesz, to
nie wysiada pan z samochodu, bo zatrąbiłeś, i nie wyjmuje siekiery z bagażnika.
Tylko że tu jest zabawnie i fajnie. I dostaję dużo komentarzy, że Polska to
superkraj. Więc się cieszę.
A świadomość historyczna?
Wczoraj rozmawiałem z ludźmi z
BBC. Opowiadałem im, że Warszawa odrodziła się niczym Feniks z popiołów.
Bylibyśmy wielką potęgą, gdyby nie te czasy.
Jesteś patriotą?
Trochę może tak.
Konserwatystą?
Nie. Ja rozumiem, że trzeba
zmieniać świat i nie można wiecznie mieć takiego podejścia, jakie np. ma Janusz
Korwin-Mikke.
Który jest prorosyjski.
Ale nie można go skrytykować, bo
jest też bardzo popularny w internecie.
I ty się tym oczywiście
przejmujesz. Mówisz tylko to, co nie wzbudza kontrowersji, żeby nie spadały
lajki?
Wiem, że czasem trzeba się
ugryźć w język.
To konformizm.
Trochę tak. Jakbym zaczął np.
bronić homoseksualistów, od razu dostałbym w internecie baty. Więc wolę nie
pisać.
A nie uważasz, że powinieneś?
Jesteś znany, lubiany, powinieneś wpływać na to, żeby rosła tolerancja Polaków.
Dlatego nie szerzę nienawiści.
Wygodne minimum. Co będzie
dalej?
Konsekwentny rozwój.
I współpraca z psem?
Z Chicą? Zobaczymy, bo jej teraz
sodówa uderza do głowy.
A tobie?
Mnie? Nie. Ja wiem, że to jest
tylko internet. Że to są tylko głupie filmiki. Ja nie zmieniam świata,
nie sprawiam, że nagle dzieci w Afryce mają dostęp do wody. Nawet jeżeli mówię,
że będę pomagać zwierzętom, to wiem, że wspomogę tylko kilka schronisk. Więc
nie mogę teraz stawać mówić, co to nie ja.
Mogę się wozić jedynie w swojej branży i mówić, że jestem królem subskrybentów.
I tak robię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz