Mistrzowie nabijania statystyki, awantur i zatrudniania członków rodziny. Z tego głównie dali się poznać europosłowie PiS podczas mijającej kadencji
Aleksandra Pawlicka
Styczeń
2019, debata w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Poseł Ryszard Czarnecki
zabiera głos w sprawie zwalczania oszustw finansowych. Postawa chwiejna, głos
lekko bełkotliwy. Z trudem czyta z kartki. Filmik z tego występu przesyłają
sobie europosłowie na Facebooku i Twitterze. Jeden z komentarzy brzmi: „Próbuje
złapać równowagę, próbując złapać mikrofon”.
REKORDZISTA
Ryszard Czarnecki
lubi się chwalić, że jest najaktywniejszym posłem w
polskiej delegacji. Tyle że to aktywność w rankingu tworzonym na podstawie
obecności, udziału w głosowaniach, liczbie zadawanych pytań i zgłaszanych
poprawek, do których zalicza się też poprawiające statystykę przecinki.
Czarnecki, dopóki był wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, którą to
funkcję utracił za porównanie Róży Thun (PO) do szmalcowniczki, pompował swoją
statystykę także wystąpieniami podczas otwierania i zamykania obrad oraz
udzielenia posłom głosu. Liczyło się każde „otwieram obrady” i „udzielam
głosu”.
Do statystyk świetnie nadają się też rezolucje. Czarnecki
ma ich na koncie blisko 260. Część nigdy nawet nie trafiła pod obrady, pozostałe to najczęściej ogólne deklaracje
dotyczące obrony praw człowieka na Malediwach czy w Ugandzie.
- Każdy deputowany ma w telefonie aplikację z harmonogramem wystąpień
i jest wzywany na salę, gdy zbliża się jego pora. Poseł Czarnecki przesiaduje
zwykle w parlamentarnej kawiarence albo przechadza się po „catwalku” i wpada
na salę tuż przed wystąpieniem w sprawie rezolucji, aby wygłosić swoje „bardzo
dziękuję koleżanki i koledzy za zaangażowanie...” - opowiada jeden z polskich
eurodeputowanych. (catwalk - z ang. wybieg dla modelek - to żartobliwe określenie
korytarza w brukselskiej siedzibie parlamentu, gdzie deputowani przechadzają
się, licząc na zainteresowanie swoją osobą mediów).
Czarnecki był także w dziedzinie nabijania
statystyki mistrzem europosła Andrzeja Dudy. - Gdy ten został kandydatem na
prezydenta i trzeba było wykazać w rankingu jego aktywność, zaczęło się
sztuczne pompowanie Dudy - wspomina Janusz Lewandowski (PO).
NIEOBECNI
O realnej pracy
eurodeputowanego świadczą przede wszystkim raporty, ale tylko te przygotowujące nowe prawo. Rekordzista
Czarnecki chwali się przeszło 50 raportami, jednak jego raporty dotyczyły
głównie udzielania absolutorium budżetowego różnym agendom UE. Natomiast
raportów legislacyjnych na jego koncie brak. Podobnie jest w przypadku prof. Ryszarda Legutki znanego w
Brukseli głównie z obrony PiS w czasie debat dotyczących łamania praworządności
w Polsce. Nazywał je teatrem absurdu i Targowicą.
- Brak aktów legislacyjnych to prawdziwy obraz pracy posła. Z
mojego okręgu nie tylko prof. Legutko, ale także Beata Gosiewska
i Edward Czesak nie mają na koncie żadnych raportów legislacyjnych - mówi
posłanka Róża Thun (PO), która przeprowadziła w ostatniej kadencji kilka
projektów, w tym zakaz geoblokowania (dzięki temu klient z każdego kraju UE ma
prawo do takich samych usług w handlu internetowym) i dyrektywę o podwójnej
jakości.
Historia tej dyrektywy jest najlepszą ilustracją, jak
pracują europosłowie PiS. Żaden z nich nie brał udziału w jej przygotowaniu,
choć nawet prezes Jarosław Kaczyński oburzał się ostatnio, że niemieckie
proszki lepiej piorą. Dyrektywa miała zakazywać sprzedawania
tego samego produktu różnej jakości w różnych krajach - chodziło o środki do
prania, a także karmy dla zwierząt czy przetwory rybne. Z badań rynku wynika,
że te sprzedawane w Polsce lub na Węgrzech zawierają mniej detergentów czy
mięsa.
Gdy dyrektywa trafiła do Rady UE, czyli unijnych ministrów,
ci osłabili ją do tego stopnia, że przestała mieć sens. Zakaz „różnego składu”
zastąpiono zakazem „znacząco różnego składu”, dołączono listę wyjątków i na
klienta przerzucono konieczność udowodnienia, że został wprowadzony w błąd,
kupując produkt gorszej jakości. - Przedstawiciele PiS w Radzie UE nie sprzeciwili
się rozwodnieniu zapisów, a potem gdy ta zepsuta dyrektywa wróciła do
parlamentu, głosowali „za”. Żaden nie poparł zgłoszonych przeze mnie poprawek
gwarantujących konsumentom rzeczywistą ochronę - mówi posłanka Thun.
A jeszcze miesiąc wcześniej europoseł PiS Tomasz Poręba zapewniał
na konwencji wyborczej swojej partii: „Będziemy walczyć o to, aby konsumenci w
całej Europie byli równo traktowani i mieli dostęp do produktów i towarów tej
samej jakości. Ta sama jakość produktów w całej Europie”.
MIT
- PiS tak osłabiło
pozycję Polski w Europie, że nie jest w stanie
zbudować większości blokującej w żadnej unijnej instytucji - mówi Janusz
Lewandowski i wylicza: dyrektywa dotycząca podwójnej jakości, dyrektywa
dotycząca pracowników delegowanych, wspólna polityka rolna w kolejnej perspektywie
budżetowej.
Gdy Komisja Europejska przygotowała pięć propozycji budżetu
UE na lata 2021-2027, tylko jedna z nich zachowywała korzystny dla nowych
krajów, w tym dla Polski, poziom funduszy spójności, czyli pieniędzy na rozwój
biedniejszych regionów, i funduszy dla rolnictwa. Lewandowski był jednym z
tych, którzy zabiegali, by tę opcję poparł Parlament Europejski. - Największą
pretensję do deputowanych z PiS mam o to, że głosują sprzecznie z polską racją
stanu - mówi. - Jako członkowie frakcji Europejskich Konserwatystów i
Reformatorów, w której prym wiodą brytyjscy torysi, opowiadają się za redukcją
budżetu i ograniczeniem UE do wspólnego rynku, co osłabia małe i średnie kraje
- dodaje Lewandowski.
- Deputowanych PiS nie widać tam, gdzie podejmowane są naprawdę
istotne finansowe i geopolityczne decyzje. Dla nich liczą się tylko projekty,
którymi będą mogli dopieszczać wyborców we własnych regionach. Zwłaszcza
podczas kampanii - mówi jeden z opozycyjnych eurodeputowanych.
Przykładem takiego projektu jest Via Carpatia - droga z Kłajpedy do Salonik, przebiegająca
przez wschodnią Polskę. Gdy Parlament Europejski zdecydował, że wyłączy tę
inwestycję z projektów priorytetowych, poseł Poręba oskarżył polski rząd,
wówczas jeszcze PO-PSL, że „to gigantyczny skandal, nie spodziewałem się, że
doczekam w parlamencie chwili, kiedy polskimi rękami zostanie pogrzebana
polska sprawa”.
Argumentem europarlamentu było to, że taka droga połączy
najbiedniejsze regiony UE i nie będzie sprzyjać ich rozwojowi. A każdy z tych
regionów potrzebuje szybkich połączeń z Zachodem. Eurodeputowany Tomasz Poręba
jest jednak wiceprzewodniczącym komisji transportu i turystki PE. Pracujący z
nim w tej komisji poseł Janusz Zemke (SLD ) mówi:
- Przez całą kadencję tylko wpadał
i wypadał, żeby odhaczyć obecność, a robotę zrzucał na innych. Jedyną
interesującą go kwestią była Via Carpatia.
I trzeba przyznać, że tu okazał się skuteczny. Tuż przed
eurowyborami PE przywrócił Via Carpatia rangę projektu
priorytetowego i prezes Kaczyński może dziś mówić w kampanii o nowej wielkiej
osi łączącej międzymorze. A poseł Poręba może budować na Nowogrodzkiej mit o
swoich europejskich kompetencjach.
AWANTURA
Obecną kadencję
europosłowie PiS rozpoczęli od awantury w sprawie wyborów samorządowych z 2014 roku, gdy oskarżyli
PO o ich sfałszowanie. Najpierw domagali się debaty i rezolucji europarlamentu
w tej sprawie, a gdy się to nie udało, zorganizowali wysłuchanie publiczne.
Poseł Czarnecki twierdził wówczas, że obserwuje wybory w różnych krajach od 22
lat i „o ile na Ukrainie i w krajach Kaukazu Południowego widać wyraźny postęp,
tam wybory są coraz bardziej transparentne, to w Polsce jest odwrotnie”.
Kolejne awantury związane były z rocznicami katastrofy smoleńskiej.
Z okazji piątej rocznicy posłowie PiS zorganizowali debatę z udziałem rodzin
wybranych ofiar, podczas której Antoni Macierewicz jako szef zespołu parlamentarnego
ds. katastrofy smoleńskiej lansował tezę o zamachu, który miał być wstępem do
ataku Rosji na Ukrainę. Rok później PiS zorganizowało pokaz filmu „Polacy”
Marii Dłużewskiej, opowiadający o ekspertach zespołu Macierewicza, którzy
uznają, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Moderatorką tego spotkania była
europosłanka Anna Fotyga. W 2017 roku europoseł Zbigniew Kuźmiuk zaprosił na
wystawę „Ofiarom katastrofy smoleńskiej”, której towarzyszył pokaz filmu
„Smoleńsk”.
- Każdy eurodeputowany ma prawo do zorganizowania w czasie
kadencji dwóch imprez. Te przygotowywane przez posłów PiS zawsze oznaczają
wtłaczanie ludziom do głów, że Polska to ofiara spisków i zdrad - mówi Julia
Pitera (PO).
Prawie każdy z eurodeputowanych PiS ma na koncie jakiś patriotyczny
„event”. Stanisław Ożóg pokazał wystawę „Polska Walcząca” ze
zdjęciami z powstania warszawskiego i żołnierzy wyklętych. Obok wystawy
pojawiła się tabliczka, że PE nie ponosi odpowiedzialności za jej treść.
Prof. Legutko zorganizował w Strasburgu wystawę o św. Janie Pawle
II. Kolejna miała być o Józefie Piłsudskim, ale nie dostał na nią zgody. „Jest
to rzecz absolutnie bulwersująca i nie zostanie zapomniana, nigdy!” -
zapowiadał dziennikarzom.
- Cyrk i awantura to znaki firmowe naszych kolegów z PiS - kwituje
Julia Pitera.
SWOJSZCZYZNA
Europosłowie PiS
wsławili się także nepotyzmem. Gdy Parlament Europejski negatywnie zaopiniował zgłoszoną
przez rząd Beaty Szydło kandydaturę Janusza Wojciechowskiego do Europejskiego
Trybunału Obrachunkowego, PiS głośno protestowało. Najgłośniej europosłanka
Jadwiga Wiśniewska: „PO skompromitowała się do cna”.
Wkrótce okazało się, że jej córka
Kinga Wiśniewska-Danek została szefową gabinetu Janusza Wojciechowskiego.
W biurze Europejskich Konserwatystów i Reformatorów pracę
znalazła Magdalena Czapu- towicz, córka ministra spraw zagranicznych Jacka
Czaputowicza oraz syn koordynatora ds. służb specjalnych Mariusza Kamińskiego.
Z brukselskiej posady Kacper
Kamiński przeniósł się do Banku Światowego.
W komisji prawnej brukselskiego biura PiS znalazł
zatrudnienie także syn Barbary Skrzypek, osobistej sekretarki Jarosława
Kaczyńskiego. Z kolei córka kuzyna Kaczyńskiego - Jana Marii Tomaszewskiego -
Karolina Maria Tomaszewska została asystentką trzech posłów PiS. Natomiast
partnerka Tomaszewskiego, aktorka z filmu „Smoleńsk” Beata Fido, dostała pracę
jako asystentka eurodeputowanego Karola Karskiego.
W Brukseli nazywają ten proceder „partyjną swojszczyzną”
- to sposób spłacania długu wobec partii za to, że
dała biorące miejsce na liście wyborczej - mówi jeden z deputowanych.
Tygodnik „Der Spiegel” wyliczył, że w ubiegłym roku
18 europosłów PiS zatrudniło 35 osób w Brukseli 1163 osoby w Polsce.
Rekordzistami są Kosma Złotowski, zatrudniający 17 osób w swoim okręgu
wyborczym oraz Anna Fotyga i Czesław Hoc, zatrudniający
po 15 osób.
Na zatrudnianiu swoich nie koniec. Zdarzają się też
fikcyjne etaty. Na siedmiu przyłapanych na takich praktykach polskich
eurodeputowanych pięciu pochodziło z PiS: Ryszard Legutko, Beata Gosiewska,
Zbigniew Kuźmiuk, Tomasz Poręba i Marek Gróbarczyk, który ostatecznie ze
Strasburga przeniósł się do rządu na stanowisko ministra gospodarki morskiej.
W ten sposób zatrudnione były m.in. makijażystki prezesa PiS i pielęgniarka
jego nieżyjącej mamy.
WYBORY
Oczywiście nie tylko
europosłowie PiS zatrudniają na fikcyjne etaty (zarzucono
to także Barbarze Kudryckiej z PO i Jarosławowi Kalinowskiemu z PSL). Nie są
też eurodeputowani z PiS największymi awanturnikami, bo za takich uchodzą
posłowie wprowadzeni do PE przez Janusza Korwin-Mikkeg'o, a
zwłaszcza ten, który go zastąpił, gdy Korwin zrzekł się mandatu, czyli
Dobromir Sośnierz, To on przy każdej okazji wznosi okrzyki, że należy rozwiązać
Parlament Europejski.
Jednak skrajne ugrupowania mają w Parlamencie Europejskim
pojedynczych posłów. PiS natomiast wywalczyło pięć lat temu 19 mandatów, tyle
samo co PO. Dziś z sondaży wynika, że po wyborach, które odbędą się 26 maja,
układ sił może być podobny.
PIENIĄDZE EUROPOSŁÓW
Eurodeputowany zarabia 8757 euro (ok. 38 tys. zł)
miesięcznie brutto plus 320 euro (ok. 1,4 tys. zł) diety dziennej w czasie
posiedzeń. Do tego co miesiąc dysponuje budżetem 4513 euro na prowadzenie biura
w kraju i 24 526 euro (ok. 106 tys. zł) na zatrudnienie asystentów.
Przysługuje mu zwrot kosztów podróży do 4,5 tys. euro i 160 euro dziennie
diety, jeśli jest w podróży poza UE. Poza tym za każdy rok pracy w Parlamencie
Europejskim przysługuje mu po ukończeniu 63. roku życia dodatek do emerytury w
wysokości 3.5 proc. pensji. Oznacza to, że europoseł po pełnej pięcioletniej
kadencji dostanie 1500 euro miesięcznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz