poniedziałek, 13 stycznia 2014

Walczę i kocham



Z Tomaszem Kaczmarkiem, byłym posłem Pis

TOMASZ KACZMAREK: Przede wszystkim trzeba podkreślić, że niestety udały się i szczegółowo zaplanowana nagonka na mnie, i zlecenie, aby zdyskredytować mnie w oczach opinii publicznej oraz podważyć moją pozycję w klubie PiS. W ostatnim czasie media kolportowały wiele nie­prawdziwych informacji na mój temat, po prostu kłamliwych. Bardzo szanuję decyzję premiera Jarosława Kaczyńskiego i nie będę kwestionował żadnych decyzji rzecznika dyscypliny klubu PiS.

Przez te dwa lata, kiedy jestem parla­mentarzystą, zajmowałem się patologiami, do jakich dochodziło w służbach specjal­nych i mundurowych, w tym policji. Mam cały czas kontakt z przedstawicielami tych służb i oni oczekują, abym nadal był ich głosem w polskim parlamencie...

Kto? Pana koledzy czy ktoś więcej?
Czynni policjanci, czynni funkcjonariusze służb specjalnych.

Tak. Rzeczywiście mam kontakt na przykład z policjantami, których spotykam na ulicy. To ludzie, którzy mówią: „Panie Tomku, w policji nigdy jeszcze nie było tak źle jak za komendanta Działoszyńskiego". Proszą o to, aby wszystko to naprawić, gdy PiS wygra wybory. Mam też kontakt z funk­cjonariuszami służb specjalnych, policji, CBS, z którymi kiedyś pracowałem. Oni również załamują ręce i mówią: „Tomek, tak źle jeszcze nigdy nie było". Jeśli zerknie pan na moją stronę sejmową, to zobaczy pan, że 95 proc. moich interpelacji i zapy­tań poselskich dotyczy spraw związanych ze służbami mundurowymi. To te służby powinny skutecznie i odważnie walczyć z patologiami, przestępczością zorganizowaną, stać na straży bezpieczeństwa państwa. Podejmuję w pracach komisji sejmowych sprawy bardzo ważne dla tych środowisk. Nie tylko to jednak robię - w ostatnim półroczu wystosowałem około 300 przeróżnych próśb o interwencję do prokuratora generalnego, NIK, Urzędu Zamówień Publicznych i innych instytucji państwowych, wskazując na wiele niepra­widłowości.

Bo atak na mnie był wyreżyserowany od samego początku. To zemsta na mnie.

W którym momencie?

Od kilku dni nie mogę uwolnić się od paparazzich, którzy chodzą za mną przez całą dobę. Także za moją narzeczoną. Jednak jestem w stanie sobie z tym poradzić. Wie­rzę w instytucje państwa, takie jak policja,
obowiązujące prawo. Ci, którzy naruszają prawo w sposób rażący, np. poprzez nękanie - bo jest taki zapis w Kodeksie karnym - muszą liczyć się z tym, że poniosą konse­kwencje swoich czynów.

Do pewnego momentu zainteresowanie tabloidów panu nie przeszkadzało.
Nieprawda. Bardzo mocno chroniłem swoją prywatność. W momencie, kiedy pojawiły się na mój temat nieprawdziwe informacje, moja narzeczona podjęła decy­zję, abyśmy pokazali, jak wygląda prawda. Ponieważ nie było sensu dalej ukrywać naszego związku. Rzeczywiście, redaktor Gmyz napisał o nas tekst...

A potem były w tabloidach pozowane zdjęcia. Z uśmiechem do obiektywu.
Wychodziliśmy z domu i była raz sytu­acja, że tuż przed klatką stali dziennikarze. Dlaczego miałem z nimi nie rozmawiać? Mieliśmy uciekać? Jestem osobą publiczną. Moja narzeczona nią nie jest, ale cenię ją za odwagę, że nie ukrywała prawdy przed światem w obliczu oczerniania nas i kolpor­towania nieprawdziwych informacji.

Zależy panu na reelekcji? Aby znowu być na liście wyborczej PiS?
Idee oraz wartości PiS były, są i będą mi bardzo bliskie. Będę się tym kierował i sza­nuję decyzję prezesa Kaczyńskiego.

Co pan zrobi, żeby odkręcić tę całą sytuację?
W najbliższych miesiącach podejmę stosowne kroki prawne. Muszę najpierw skutecznie się do nich przygotować.

Kroki prawne wobec tytułów, które napisały o rze­czach nazwanych przez pana nieprawdą?
Jest bardzo prawdopodobne, że tak zrobię. Na razie zbieram informacje i dane, dzięki którym będę mógł podjąć te kroki. Żadne ataki mnie nie złamią i nie sprawią, że położę uszy po sobie. Będę cały czas pracował aktywnie jako parlamentarzysta, piętnując wszystkie patologie, do których dochodzi na najwyższych szczeblach wła­dzy oraz w służbach specjalnych i policji. Nagonka na mnie niczego nie zmieni.

Kto prowadzi tę nagonkę?
Nazwiska są mi znane, ale nie mogę tego dziś powiedzieć, ponieważ muszę zdobyć informacje i ustalić fakty, dzięki którym moje działania prawne będą sku­teczne. Mogę tylko powiedzieć, że grupa
przeciwników politycznych robi wszystko, aby usunąć mnie ze sceny politycznej i żeby mnie zdyskredytować. To zemsta, ale uważam się nie tylko za polityka, ale także za faceta, który jest twardą osobą, i działania tego typu nie zmienią mojej postawy. Nie zmienię też partii. Nigdy nie postąpię tak jak posłowie Wipler czy Ziobro. Nigdy nie dam żadnemu dzien­nikarzowi tej satysfakcji, że będzie mógł nazwać mnie zdrajcą.

Może po prostu nie było propozycji przejścia?
Niech lepiej nikt do mnie nie przychodzi z takimi propozycjami.

A przychodził?
Przychodzili. Jednak uprzedzam każdą następną próbę.

I Która partia?
To nie są sprawy, o których chcę rozma­wiać. Mnie to kompletnie nie interesuje. Mimo że jestem poza klubem PiS, jestem wobec niego lojalny.

Mówił pan o nagonce. Dlaczego na pana? W PiS są ważniejsi politycy.
Moja wcześniejsza działalność zawodo­wa w CBA wskazuje na powody ataków. Po niej można wnioskować, komu się narazi­łem.

Komu?
Dobrze pan wie, w których sprawach brałem udział jako funkcjonariusz CBA i jakich środowisk to dotyczyło. W tym politycznych środowisk.

Tylko Beata Sawicka była związana z PO. Reszta nie. Aleksander Kwaśniewski raczej już nie ma pizełożenia na służby.
Na tak postawione pytanie dziś nie mogę udzielić odpowiedzi. Mówił pan o osobach znanych medialnie, ale są też przypadki osób, których nazwisk opinia publiczna nie miała możliwości poznać.

Zapytam więc o nagraną rozmowę z krzesłem w roli głównej. To nie jest język parlamentarzysty.
To prawda. Nigdy nie powinienem się tak zachować. Przepraszam wszystkich, którzy czują się urażeni. Muszę też jednak podkreślić, że to nagranie zostało selektywnie zmanipulowane. Zostały opublikowane tyl­ko te wypowiedzi, które pasowały do tego, aby mnie oczernić. Byłem prowokowany do tego rodzaju wypowiedzi. Jest prowadzone oficjalne śledztwo w sprawie tego nagrania i całej sytuacji. W tym śledztwie mam status pokrzywdzonego.

Pod pańskim adresem padł zarzut, że rozbił pan rodzinę.
Pytanie jest nie na miejscu. Nie doszło do takiej sytuacji. Wraz z moją narze­czoną planujemy zawrzeć w czerwcu związek małżeński. Wystarczy już wcho­dzenia w nasze życie prywatne. Jeste­śmy bardzo zakochani w sobie, bardzo szczęśliwi i będziemy tworzyć bardzo dobrą rodzinę.

Zna pan komentarz Tomasza P. Terlikowskiego na ten temat?
Nie.

To bezczelne i chamskie. Niegodne dziennikarza. Moja narzeczona dziś boryka się z bardzo poważną chorobą i wspieram ją w leczeniu. I to jest dziś dla mnie naj­ważniejsze, aby wygrała tę walkę. I byśmy mogli być rodziną.

Przez większość mojego życia zawodo­wego walczyłem z przestępczością zorgani­zowaną, łapówkarstwem, patologiami. Dzisiaj po prostu jestem szczęśliwie zako­chany i robię wszystko, aby móc zawrzeć związek małżeński oraz mieć rodzinę.

Dzisiaj tego nie mogę komentować w żaden sposób, bo będzie to przedmiotem postępowań prawnych, w których będę uczestniczył. Także kroków prawnych skie­rowanych wobec pisma, które opublikowa­ło artykuł w tej sprawie. Mówiąc wprost: nie mogę niczego powiedzieć, bo w tym zakresie obowiązuje mnie tajemnica.

Gdybym zaczął o tym mówić, moi prze­ciwnicy mogliby już zacierać ręce, ponie­waż w tempie ekspresowym usłyszałbym zarzuty ujawnienia tajemnicy.

Państwowej. Będąc funkcjonariuszem, wykonywałem czynności, które były oklauzulowane.

Nie mogę w ogóle na ten temat mówić.

Też nie.

Jestem fotografowany z wieloma oso­bami.

Wiosną zeszłego roku byłem fotografo­wany również z innymi kobietami.

Czuję sprawy państwa. Takiego, które jest bezpieczne i w którym wszyscy łamiący prawo ponoszą konsekwencje. A jak pan wie, nigdy nie zajmowałem się innymi tematami - ekonomią, służbą zdrowia, edukacją. Jednak w świetle ostat­nich wydarzeń szanuję decyzję prezesa Kaczyńskiego.

Zawsze mam schludną fryzurę, ale jestem sobą. Zachowuję się naturalnie, nie gram. Włosy nie mają nic do rzeczy. Liczą się czyny, a nie wygląd. Wielokrotnie spoty­kałem się z opiniami, że ludzie mnie cenią za moją postawę i za to, co robię, a nie za to, jak wyglądam.

I co dalej z panem będzie?
Nadal przez swoją niezłomną postawę będę piętnował tych, którzy łamią prawo. Nie poddam się.

Zapewniam pana, że mogę liczyć na wsparcie wielu osób.

DoRzeczy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz