Strony

czwartek, 16 października 2014

Gdy prezes nie może



Adam Hofman to dzisiaj prawdziwy głos PiS. Kiedy prezes Kaczyński musi się hamować, wypuszcza rzecznika. To jego Mr. Hyde.

Anna Dąbrowska

Czy da się, nie obrażając nikogo, wytłumaczyć, dlaczego Jarosław Kaczyński nie stanął do debaty nad expose? - Ktoś musiał dobit­nie przerwać taniec powitania Kopacz. Wziąłem to na siebie i dzięki temu - za­miast o tym, czy jest bardziej Thatcher czy Merkel - dyskutowaliśmy, czy Kopacz jest dwa czy trzy poziomy niżej od prezesa Ka­czyńskiego - odpowiada Adam Hofman, 34-latek, rzecznik prasowy PiS.
Jeśli chodzi o zamortyzowanie „efektu Kopacz”, to role w PiS zostały precyzyjnie rozpisane i przydzielone. Prezes jakoś specjalnie nie obraża i nie atakuje no­wej premier, a Adam Hofman „wszystko mogę” - jak dodają po jego nazwisku nie­ którzy posłowie PiS - może dociskać gaz do dechy Założenie jest takie, że na tle złego policjanta Kaczyński ma wyglądać rozważnie i przewidywalnie. W stosunku do Ewy Kopacz zachowa spokój, a przy­najmniej będzie się bardzo starał, aby ocalić mit kogoś, kto „jest szarmancki wobec kobiet". Ta kindersztuba prezesa kończy się jednak na poziomie pocałun­ków w dłonie posłanek PiS. Prezes wcale nie hamuje Hofmana i przyklaskuje, gdy ten mówił ostatnio w RMF FM, że „mi­nister Fuszara powinna być odstrzelona z rządu w trzy sekundy”.
Stawka jest najwyższa, bo chodzi o odebranie Platformie koronnego ar­gumentu, który, jak słusznie przeczuwa otoczenie Kaczyńskiego, ma być uży­ty w kampanii parlamentarnej: może i Kopacz nie ma charyzmy, nie speł­niła wszystkich obietnic z expose, ale na pewno będzie lepszym partnerem dla prezydenta Europy niż Jarosław Ka­czyński. I właśnie po to był ten pojed­nawczy gest Kaczyńskiego. - Jeśli w PO będą uciekać się do tego chwytu, to my pokażemy zdjęcia z 1 października z Sejmu, jak Kaczyński podaje Tuskowi rękę. Powiemy: nie wierzcie im, bo my jesteśmy zdolni stworzyć kohabitację na poziomie europejskim - mówi Hofman.

Ja odpuszczam tobie winy
Hofmanowi udało się wyrosnąć na najbardziej rozpoznawalnego - po prezesie i obok Antoniego Macierewicza - poli­tyka PiS. Pomogły mu rozłamy w partii, które eliminowały jego największych konkurentów: spin duet Adama Biela- na i Michała Kamińskiego, Zbigniewa Ziobrę, Pawła Poncyljusza, Jacka Kurskiego. Rzecznik PiS jest mądrzejszy o doświadczenie swoich byłych partyj­nych kolegów i nie popełnia ich błędów. Lepiej od nich rozpoznał emocjonalny kod Kaczyńskiego i porusza się w jego granicach.
Lista grzechów Hofmana, które pre­zes musiał przełknąć, jest długa. To on przepuścił partyjny „Raport o stanie Rzeczypospolitej” ze słowami o śląskości zakamuflowanej opcji niemieckiej. To on żalił się kiedyś dziennikarzom, że w PiS nie docenia się młodych. To on w 2009 r., wbrew linii partii, która kazała namawiać Lecha Kaczyńskiego, by nie podpisywał traktatu lizbońskiego, wy­rażał pogląd odmienny. Podobno, jako męczennik za traktat lizboński, chciał budować pozycję lidera w grupie poli­tyków młodszego pokolenia o różnych politycznych barwach (m. in. Arłukowicz z SLD, Pomaska i Tomczyk z PO, Girzyński i Jackiewicz z PiS), którzy spotykali się w biurze Hofmana i snuli plany o stwo­rzeniu partii młodej generacji, która unieważni konflikt starych liderów.
Kiedy po przegranych wyborach w 2011 r. organizowała się PJN (Kowal, Kluzik-Rostkowska, Poncyljusz i duet spin doktorów], Hofman był współ­twórcą tych planów. Do dziś nie wiado­mo, jakie były jego prawdziwe intencje, bo w końcu to on relacjonował prezeso­wi, co knują rozłamowcy. Od tego czasu prezes przymyka oko na jego wyskoki; lojalność jest najważniejsza.
Wybaczono mu dawną sprawę z eta­tem w KGHM stworzonym specjalnie dla jego żony, a także zamiłowanie do luk­susu (płaszcz za kilka tysięcy, luksusowe samochody, koszule z monogramami) i ostatnio tajemnicze pożyczki od przyjaciela z dawnych lat Roberta Pietryszyna (za rządów PiS został prezesem Zagłę­bia Lubin sponsorowanego przez pań­stwowego giganta miedziowego, a dziś jest prezesem spółki zarządzającej wro­cławskim stadionem). Kiedy w tej ostat­niej sprawie prokuratura uznała, że wy­kroczenie polegające na niezapłaceniu podatku od pożyczek uległo przedaw­nieniu, Hofman, który wcześniej sam zawiesił się w wykonywaniu wszystkich partyjnych funkcji, wrócił z podniesio­ną głową. Jeden z posłów występujących z rzecznikiem w telewizyjnych progra­mach ocenia: - Hofman marnie nadaje się na rzecznika pisowskiego elektoratu i ubogiego, sfrustrowanego, głęboko re­ligijnego-ale nieźle udaje. To stuprocen­towy cynik.
Ma też na swoim koncie kilka obycza­jowych skandali. Pierwsze zaliczył już w czasach, kiedy kierował partyjną młodzieżówką, wyrwaną z rąk posła Maksa Kraczkowskiego. - Hofman miał już wtedy fatalną opinię. Zabrał kiedyś mło­dych do klubu go-go, a jedna z działaczek skarżyła się, że potraktował ją, najoględ­niej mówiąc, mało elegancko - opowiada poseł PiS. Po ostatniej wpadce z jesieni zeszłego roku, kiedy na Podkarpaciu chwalił się pracownicom biura wielko­ścią swojego przyrodzenia, przestał imprezować na mieście.

Radykalny w tarapatach
Sprawa podkarpacka wybuchła tuż przed referendum warszawskim, ale to tylko zmobilizowało Hofmana do wal­ki. - Kiedy jest w tarapatach, bardzo się radykalizuje, odwołuje się do najtward­szego elektoratu, a w ten sposób zbliża się do Kaczyńskiego i ratuje skórę -mówi polityk PiS. W kilka dni Hofman napi­sał cały plan na warszawskie referen­dum i przyniósł do gabinetu prezesa. Choć Kaczyński był zniesmaczony jego podkarpackimi popisami, to wysłuchał wszystkiego z uwagą. -Poturbowany ob­scenicznym zachowaniem Adam zagrał na emocjonalnej nucie Kaczyńskiego i choć przegraliśmy tę referendalną bata­lię, to włos mu z głowy nie spadł - mówi osoba związana z PiS. Potem złe emocje opadły prezesowi, który mimo zapowie­dzi nie zadbał o to, by ekscesy podkar­packie zostały wyjaśnione.
Hofman ma świadomość, że na tle tych, co zostali w PiS, radzi sobie w sytu­acjach medialnych najlepiej. Mówi pew­nie, brutalnie, bez wahania, nie stroni od epitetów, gestykuluje, kamery go lubią. Dziennikarze chcą go zapraszać, bo daje gwarancję cytowań. A przy tym nie fraternizuje się z dziennikarzami, czego najlepszym dowodem - według Kaczyńskiego -jest to, że konsekwentnie typują go jako najgorszego posła w do­rocznym rankingu POLITYKI. - To praw­da, że prezes jest w stanie wybaczyć mu wiele, mając na uwadze jego talent me­dialny. Często w studiu ma wszystkich przeciwko sobie i nie daje się rozsmarować, tylko zwycięża - mówi Adam Lipiń­ski, wiceprezes PiS i największy orędow­nik spraw Hofmana.
Pierwszy na rzecznika - wówczas stu­denta politologii - postawił wrocławski polityk PiS Dawid Jackiewicz, do Warsza­wy ściągnął go Zbigniew Ziobro, a pod swoimi skrzydłami wciąż chowa go wła­śnie Lipiński, od ponad 20 lat najbliższy współpracownik Kaczyńskiego.
Hofman w tej kadencji tylko raz stanął na mównicy sejmowej, ale w mediach sta­wia się regularnie. Dlaczego blokuje do­stęp do mediów innym posłom PiS? - Nie mam wrażenia, żeby tak było. Ja po prostu mówię dobitnie i odważnie, co później od­bija się szerokim echem, więc wszyscy mają wrażenie, że mnie wszędzie pełno - mówi. Sprawdzamy: od początku czerwca Mo­nika Olejnik rozmawiała w „Kropce nad i” z 48 politykami, z których ośmiu repre­zentowało PiS, z czego aż cztery razy Adam Hofman, a dwa razy rywalizujący z nim o partyjną pozycję Joachim Bru­dziński. Przy okazji warto wspomnieć, że dwie podgryzające się grupy towarzy­skie skupione wokół Hofmana i Brudziń­skiego oskarżają się o inspirowanie ostat­nich doniesień na temat wyprowadzania pieniędzy z partyjnej kasy.
W grupie około dwudziestu osób, któ­ra ostatnio dostała od prezesa zielone światło na udział w programach publi­cystycznych, jest najbliższy sejmowy przyjaciel Hofmana - Mariusz Antoni Kamiński. To denerwuje wielu, ale nikt nie ma odwagi mówić o tym pod nazwi­skiem. Rano do kiosków trafiały tabloidy z okładkowymi wywiadami z żoną Kamińskiego, którą poseł zostawił z ma­łymi dziećmi i niespłaconą hipoteką, a wieczorem poseł pojawiał się w publi­cystycznym paśmie TVP. - Powinniśmy usunąć go w cień, ale Hofman wysyła Mariusza do mediów, bo ważniejsza niż reputacja partii okazuje się ich przyjaźń - mówi poseł PiS.
Niedawno Kamiński został wice­przewodniczącym Grupy Europejskich Demokratów w Zgromadzeniu Parla­mentarnym Rady Europy. - Mariusz jest bardzo sprawnym, i odważnym mówcą, prezes docenił jego zaangażowanie w de­bacie nad powołaniem komisji śledczej w sprawie likwidacji WSI - chwali go Adam Hofman.

Niech piją, byle się dobrze bili
Na pieńku z Hofmanem ma też wice­marszałek Marek Kuchciński, bo jemu również odciął medialny tlen. Do jego gabinetu co tydzień schodzi się tak zwana profesorska grupa posłów PiS m.in: Józefa Hrynkiewicz, Włodzimierz Bernacki, Jerzy Żyżyński. Bywają bar­dzo sfrustrowani zachowaniem Hof­mana, za którego - jak mówią - muszą świecić oczami przed inteligenckim elektoratem partii. Publicznie wyra­zicielami ich emocji jest prof. Jadwiga Staniszkis, która mimo całej sympatii do PiS mówiła w sierpniu w wywiadzie „Do Rzeczy", że oczekuje od prezesa PiS, że odsunie „na dalszy plan wszyst­kich gamoni”.
A Hofman odpowiada: profesorowie do piór. - Oczywiście trzeba ich słuchać, czytać ich analizy, ale choć bardzo ich szanuję, to profesorowie nie znają się na uprawianiu polityki. Czym innym, jest opisywać piłkę nożną, a czym innym w nią grać - komentuje rzecznik PiS.
Rok przed wyborami parlamentarny­mi, kiedy prezes przymierza się do ukła­dania list wyborczych, nikt nie ma od­wagi postawić się Hofmanowi. Wszyscy mają w pamięci słowa prezesa, które wypowiedział do Jana Dziedziczaka, kiedy ten oczekiwał, że Kaczyński roz­liczy podkarpacką aferę. - Jako dowódca wolę mieć wojsko rozpite, ale waleczne, niż grzeczne i ostrożne - powiedział prezes.
Teraz Hofman musi się wykazać skuteczną strategią na wybory sa­morządowe. - W najbliższym czasie przedstawimy coś wielkiego i ważnego dla Polaków, co myślę, że poprowadzi nas do zwycięstwa - zapowiada rzecz­nik. Wysłał sygnał do Adama Bielana, że jest gotów współpracować z nim w sztabie. Ale były spin doktor nie sko­rzysta z oferty. Wie, że nie będzie miał wielkiego wpływu na kształt kampanii i nie chce brać współodpowiedzialności za spodziewaną porażkę. - Jak nie chce teraz, to niech nie liczy, że ktoś zaprosi go do sztabu przed, przyszłorocznymi wyborami - mówi Hofman. Zwolennicy powrotu Bielana liczą na to, że gdy PiS przegra samorządową batalię, to prezes otworzy drzwi właśnie jemu, a zamknie usta Hofmanowi.
Jarosław Kaczyński oświadczył ostat­nio, że póki starczy mu sił, będzie służył Polsce. Adam Hofman potrafi czekać. Jego plany na najbliższy czas to wygrać dla prezesa wybory parlamentarne. Sytuacja na prawicy nigdy bardziej nie sprzyjała Kaczyńskiemu. A co potem?
- Ministerstwo mnie nie interesuje, ra­czej bym celował w Kancelarię Premie­ra, pewnie gabinet polityczny, strategia, bo ja się do papierów nie nadaję - mówi Hofman. Wygląda na to, że rzecznik PiS najlepiej nadaje się do komunikowania tego, co naprawdę czuje i myśli prezes, ale wypowiedzieć głośno dziś nie może. Prawda o świecie według PiS jest teraz w słowach Hofmana.

ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz