On został jednym z
najważniejszych ambasadorów Polski PiS i tłumaczy Niemcom, że Polską nie rządzi
banda szaleńców. Ona została sędzią Trybunału Konstytucyjnego i mówi, że TK sam
łamie konstytucję.
Kim są Julia i Andrzej Przyłębscy?
Wojciech Cieśla
Ambasada w Berlinie jest jedną z trzech
najważniejszych dla polskiej dyplomacji, obok Waszyngtonu i Brukseli. Od
sierpnia kieruje nią Andrzej Przyłębski. Szpakowaty filozof o miłej aparycji,
który dyplomacji uczył się za rządów AWS. Dziadek czworga wnucząt. Od kilku
lat głosił, że Niemcy są bezczelni, a w Smoleńsku był zamach. Teraz ma ważne
państwowe zadanie: wytłumaczyć Niemcom, że Polska wstała z kolan i że z Polską
trzeba grzecznie.
BYLI FILOZOFOWIE
ODWAŻNI
Poznań, lata 80. Na ulicy Szamarzewskiego, gdzie
mieści się Wydział Nauk Społecznych (WNS) Uniwersytetu Adama Mickiewicza,
gęsto od polityki. To właśnie „wuenes”, filologia polska i historia są
wylęgarnią „elementu antysocjalistycznego”. Na filozofii też gorąco. Studenci
nie lubią komuny, studenci strajkują, kłócą się z władzą.
Gdy wybucha stan
wojenny, Andrzej Przyłębski nie kręci powielaczem jak koledzy z Niezależnego
Związku Studentów. Przymierza się do obrony magisterki. Ale zajęcia zostają
zawieszone, uniwersytet zamknięty, więc z filozofii Martina Heideggera obroni
się dopiero w 1982 r. Zostanie pracownikiem naukowym.
Na uczelni trudno
uciec od polityki, ale Przyłębskiemu się udaje. „Nigdy nie twierdziłem, że działałem
w jakichś organizacjach podziemnych. Sympatyzowałem z pierwszą Solidarnością,
ale jako student nie mogłem do niej wstąpić” odpisuje w mejlu, gdy go pytam o aktywność w latach 80.
Doktoryzuje się w
1987 roku. Na początku lat 90. wyjeżdża do Niemiec jako stypendysta Fundacji
Humboldta, by pracować z legendarnym Hansem- Georgiem Gadamerem. Były student:
- Lubi opowiadać, że trafiło mu się jadać obiady z Gadamerem i pogadać z
krewną Wittgensteina.
Mówi jeden z
naukowców z Instytutu Filozofii: - W latach 80. na wydziale wszyscy żyliśmy
trochę w cieniu filozofa Leszka Nowaka, byłego pezetpeerowca, który nawrócił
się w czasie Solidarności. Leszek rok siedział w internacie, wrócił, za
drukowanie w drugim obiegu wywalili go później z uczelni. Byli wśród nas ludzie
odważni.
ZNIKAJĄ TECZKI I
TEKSTY
Na studiach poznaje przyszłą żonę, Julię Żmudzińską.
To dobra partia - studentka prawa jest córką znanego notariusza Wolfganga
Żmudzińskiego. Gdy w 2015 r. w Sejmie poseł PiS Andrzej Jaworski będzie
przedstawiał kandydaturę Julii na stanowisko sędziowskie w Trybunale
Konstytucyjnym, powie: - W czasie studiów działała w Niezależnym Zrzeszeniu
Studentów.
Próbuję znaleźć
potwierdzenie tej informacji, ale bez skutku. Papiery po znańskiego NZS w
dużej części zostały zniszczone w stanie wojennym.
W maju 2016 r., gdy
przecieki z MSZ o kandydaturze Przyłębskiego na placówkę w Berlinie zaczynają
krążyć po Warszawie, tygodnik „Do Rzeczy” sugeruje, że przyszły ambasador był
tajnym współpracownikiem SB: „Kandydat na polskiego ambasadora w Berlinie prof.
Andrzej Przyłębski został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa
o pseudonimie Wolfganag. (...) Teczka TW »Wolfgang« nie jest w tej chwili
dostępna dla dziennikarzy, ponieważ została wypożyczona. Z zapisów w bazie
Archiwum Cyfrowego IPN wynika, że SB interesowała się Przyłębskim od 1975 r.
Jednak daty skrajne jednostki archiwalnej obejmują lata 1979-1980. Najprawdopodobniej
jest to właśnie okres, w którym SB uznawała go za tajnego współpracownika.
Profesor Przyłębski zaprzecza, że współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa”.
Dalej w tym samym
tekście pojawia się informacja, że MSZ sprawdziło Przyłębskiego w IPN i nie
uważa go za agenta.
Spytałem ambasadora
o tekst i o sprawę. Nie odpowiedział.
KONSUL SIĘ
RADYKALIZUJE
Julia aplikację sędziowską i asesurę robi w PRL.
Pod koniec komuny trafia do wydziału cywilnego sądu rejonowego, potem w
okręgowym orzeka w wydziale ubezpieczeń społecznych. Gdy w 1997 r. Andrzej
Przyłębski zostanie radcą w ambasadzie polskiej w Niemczech, rusza za mężem.
Znajomy Przyłębskich z Poznania: - Do Niemiec pojechali całą rodziną, ich
dzieci kończyły niemieckie szkoły. W tym czasie zaczęli się radykalizować. Nie
wiem, co było impulsem. Odniosłem wrażenie, że choć pracują w Niemczech, to
nie przepadają ani za krajem, ani za Niemcami. A przecież Andrzej spędził tam
w sumie 13-14 lat.
Po powrocie do
Poznania w 2001 r. Przyłębski miał pracować w Instytucie Filozofii, którego był
wicedyrektorem, ale nie akceptuje go zespół. Z mejla od ambasadora: „Spotkałem
się z wrogością mych dawnych kolegów w Instytucie Filozofii. Obstrukcja
przybierała różne formy, głównie blokowania moich rozmaitych inicjatyw i
projektów, pomimo że w rankingu punktowym wydziału zawsze zajmowałem czołowe
miejsce, co przekładało się na środki finansowe przyznawane Instytutowi”.
Były student UAM: -
Ze względu na jego rewolucyjne zacięcie wynieśli go z Instytutu na kopach, ukrył
się gdzieś w miejscu niezwiązanym formalnie z filozofią.
Przyłębski ląduje w
Instytucie Kulturoznawstwa. Stworzy tam Zakład Hermeneutyki Kultury. Studenci
go lubią. Koledzy niekoniecznie. Julia Przyłębska przez kilka lat jest poza
zawodem, dopiero w 2007 r. prezydent Lech Kaczyński powołuje ją - mimo niemal
dziesięcioletniej przerwy w praktyce - na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego
w Poznaniu.
Z dwóch synów
Przyłębskich, którzy kończyli niemieckie szkoły, Marcin odpowiada dziś za
relacje z inwestorami u prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka. Drugi, Alan,
startował do rady miasta z listy byłego prezydenta Ryszarda Grobelnego. Dziś
politycznie wyżywa się na Facebooku. Pisze: „Niemcy zrobili sobie z Polski kraj
poddostawców, monterów i rezerwuar taniej siły roboczej. W razie problemów
politycznych Berlin ma na nas porządny kij”. Albo: „UE jest zbudowana na
dominacji silnych Niemiec i Francji, które oczekują poddaństwa pozostałych
państw członkowskich, przekupując te biedniejsze dotacjami”. Czasem:
„Niemiaszki robią w portki”.
T-SHIRT Z KACZYŃSKIM
Instytut Kulturoznawstwa, Poznań, lato 2010 roku. Andrzej
Przyłębski przemierza korytarze z Jarosławem Kaczyńskim na T-shircie.
Jeden ze studentów:
- W miarę upływu lat coraz bardziej obnosił się z poglądami. Wykłady dobre,
ale na konferencjach wskakiwał na poziom agitki. Drzwi w gabinecie na uczelni
ozdobił żołnierzami wyklętymi i rotmistrzem Pileckim.
Pytam profesora o
T-shirt z Kaczyńskim. Odpisuje: „Wobec antypisowskiej postawy moich
wydziałowych kolegów, chcąc zachęcić studentów do myślenia i przełamać ich
strach przed ostracyzmem ze strony kadry akademickiej, ubierałem niekiedy
T-shirt z portretem Jarosława Kaczyńskiego. Nie widzę w tym nic nagannego”.
Rok 2010, rok
katastrofy smoleńskiej. Przez Poznań idzie fala moralnego wzmożenia. Powstaje
AKO - Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego, intelektualne
zaplecze PiS. Pod banerami SKOK-ów organizuje spotkania, wręcza Antoniemu
Macierewiczowi medale, pisze oburzone listy. W Poznaniu złośliwi wykładowcy o
AKO mówią, że to Związek Patriotów Polskich.
Próbka stylistyki
AKO z tego roku, list poparcia dla rządu: „(...) Obserwujemy aktywizację
liberalnie-lewicowo nastawionej części środowiska akademickiego wobec
zasadniczych zmian społeczno- -politycznych inicjowanych przez obecną władzę i
wspierającą ją większość społeczeństwa. (...) Członkowie środowiska
akademickiego zrzeszeni w AKO wyrażają pełne wsparcie dla realizacji programu
wyborczego PiS”.
FASZYŚCI? SKĄD,
STUDENCI!
Profesor jest aktywny naukowo, organizuje panele
dyskusyjne z Bronisławem Wildsteinem i ze Zdzisławem Krasnodębskim. Gdy w
2013 r. podczas debaty w Berlinie jako pozytywny przykład budowania innej,
nowej Europy, przedstawia rząd Orbana, dochodzi do awantury.
W 2015 r. słyszy o
nim cała Polska, gdy broni NOP-owców, nacjonalistów którzy przerwali wrocławski
wykład prof. Zygmunta Baumana. Bo - twierdzi Przyłębski - był to protest
studencki, motywowany nie antysemityzmem, lecz przeszłością filozofa. „Zygmunt
Bauman był nie tylko wiernym stalinistą, lecz także, co o wiele gorsze, był
oficerem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, formacji porównywalnej do SS” -
tłumaczy w niemieckim kwartalniku filozoficznym „Information Philosophie”.
Na UAM wokół
Przyłębskiego rośnie mur niechęci. Grupa naukowców związanych z Otwartą
Akademią, platformą wymiany myśli sprzeciwiającą się cenzurze i
autorytaryzmowi, pisze do kwartalnika: „Przeciwko wykładowi protestowali
członkowie i sympatycy NOP, ugrupowania skrajnie nacjonalistycznego, o
tendencjach antysemickich i antysyjonistycznych oraz stadionowi chuligani”.
Oburzony Przyłębski
kieruje list otwarty do rektora UAM, grozi procesem, jeśli koledzy go nie
przeproszą. Dziś komentuje tamtą sprawę: „Oskarżenie wrocławskich studentów o
antysemityzm było obrzydliwe, szkodzące Polsce, ale niestety dość typowe w
takich sytuacjach. (...) Rektor nie zrobił w tej sprawie nic, a ja na razie -
także z uwagi na funkcję, którą obecnie pełnię - nie wnoszę procesu o zniesławienie”.
NIE JESTEŚMY
SZALEŃCAMI
PiS-owska „dobra zmiana” wyrywa oboje Przyłębskich z
Poznania. On najpierw trafia do Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie
Dudzie, ona w grudniu dostaje nominację na sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
Wiosną pewna już jest kandydatura filozofa na placówkę w Berlinie. Na
przesłuchaniu w Sejmie Przyłębski mówi o swojej misji:
- Zadaniem obecnie najważniejszym jest prezentowanie i
wzmacnianie wizerunku Polski jako państwa demokratycznego, praworządnego, kraju
o wspaniałej kulturze, w tym kulturze politycznej, mogącego być wzorem także
dla państw Europy Zachodniej.
Zdradza, że planuje
stworzenie w Berlinie „miejsca pamięci o Polsce jako ofierze rozpętanej przez Niemcy drugiej wojny światowej”. I
że dialog o Polsce i Niemczech narzucali do tej pory „Wyborcza” i Niemcy
pospołu. Chwali się, że w Berlinie broni Węgier i Orbana.
W marcu zostaje ambasadorem.
Na placówkę wchodzi z przytupem. Zarzuca prezesowi niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego,
że przedstawił Polskę jako państwo autorytarne oraz że wzmacnia
„niewspółmiernie ostrą” krytykę Polski.
Sugerowanie, że w Polsce (...) brak silnych mediów
krytycznych czy wolności zgromadzeń, to jakiś absurd - mówi ambasador. Dodaje:
- Próbuję tłumaczyć, że to, co rząd nasz robi, jest europejskie sensowne, że
Polską nie rządzi jakaś grupa szaleńców, których należy zwalczać.
A Julia Przyłębska?
W trakcie pracy w Trybunale wypowiada się krytycznie o prof. Rzeplińskim.
Mówi, że Trybunał łamie konstytucję i niszczy swój autorytet.
JESTEM GRZECZNY I
TAKTOWNY
We wrześniu tego roku po poznańskim pokazie
„Smoleńska” Przyłębskiego łapią wysłannicy radia Merkury.
- Czy ten film
przekona nieprzekonanych? - pyta dziennikarz.
- Tam są tak
ewidentne argumenty, jak na przykład rozrzucenie tych szczątków, czy argument
uderzenia tego samolotu w World Trade Center, że ściął prawie pół bloku i
skrzydło prawie nieuszkodzone wbiło się. To daje do myślenia - ekscytuje się
profesor. - Ja jeszcze nie przesądzam, że tak to było, ale to jest najprawdopodobniejsze
wyjaśnienie tej katastrofy. I myślę, że ludzie otwarci powinni dać się przekonać.
Ambasador na
początek chce do zamachu przekonać Niemców. Ale kina w Berlinie po kolei
odwołują pokazy „Smoleńska” z niemieckimi napisami. Nie chcą puszczać tak
kontrowersyjnego filmu. Najpierw wycofuje się znane festiwalowe Delphi, potem
kino w multipleksie. Ambasador Polski przez tydzień zajmuje się
organizowaniem sali dla „Smoleńska”.
Jeden z dyplomatów
z MSZ: - Niemcy wiodą prym w Unii, są gospodarczą potęgą w Europie i dotąd
byli nam przyjaźni. Polska od roku robi, co może, by ich do siebie zniechęcić.
Spytałem
ambasadora, czy według niego w dyplomacji jest miejsce na tupet
obcesowość? Odpisał: „(...) To, że media niemieckie piszą o
»katolickim nacjonalizmie« czy »populizmie«, nie pozostaje bez wpływu na ocenę
wydarzeń w Polsce, zrozumienie wyniku wyborów, reform itd. Jako ambasador mam
obowiązek oferować moim rozmówcom pogłębioną wiedzę na temat współczesnej
Polski. Zapewniam Pana, że wbrew twierdzeniom »Gazety Wyborczej« nie pouczałem
Prezydenta Gaucka ani nikogo z moich politycznych rozmówców. I oni tego tak
nie odebrali. Jestem człowiekiem grzecznym,
taktownym i zazwyczaj wzbudzającym sympatię interlokutorów.
Potwierdza to każdy dzień mojej pracy”.
Praca magisterska "Wolfganga" dedykowana Martinowi Heideggerowi członkowi NSDAP zwolennikowi narodowego socjalizmu wszystko tłumaczy.Dlaczego winduje takich ludzi Jarosław ,w jakim kierunku zmierza Polska?
OdpowiedzUsuńDzięki Kancelarii Notarialnej Adama Żaby odzyskałem należności!
OdpowiedzUsuńW pis du
OdpowiedzUsuńTen rząd nie może dłużej rządzić