O faktycznym początku
oczyszczenia polskiego Kościoła będzie można mówić wtedy, gdy czerwcowa wizyta
arcybiskupa Charlesa Scicluny skończy się odpowiedzialnych za
osłanianie księży pedofilów
Reakcje polskiego Kościoła na film braci
Sekielskich ukazują instytucję pogrążoną w głębokim chaosie. Niemającą wiarygodnego
scenariusza, jak poradzić sobie z problemem pedofilii, ani nawet spójnego
języka, jak o tym mówić. Zawłaszczany przez Tadeusza Rydzyka, politycznie
instrumentalizowany przez Jarosława Kaczyńskiego, okazał się bezradny nie
tylko w sprawie pedofilii, ale także esbeckich teczek biskupów i księży czy
nieprawidłowości związanych z Komisją Majątkową rządu i episkopatu.
Do takiego Kościoła
przyjeżdża w czerwcu arcybiskup Charles Scicluna, którego światowe media
nazywają „czyścicielem”, a nawet „terminatorem” papieża Franciszka. Ma on na
koncie doprowadzenie do dymisji całego episkopatu Chile, zmuszenie do
rezygnacji założyciela Legionu Chrystusa Marciala Maciela Degollado czy
doprowadzenie do wydalenia ze stanu duchownego wpływowego amerykańskiego
kardynała Theodore’a McCarricka, oskarżonego o pedofilię.
ZATRUTE ŹRÓDŁA
Wizyta Scicluny była planowana wcześniej i miała
mieć charakter kurtuazyjny, jednak kryzys, w jakim pogrążył się polski Kościół,
zmienił jej charakter. Arcybiskup jest ponoć pierwszym watykańskim hierarchą,
który w całości obejrzał film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. A jego
spotkanie z polskimi biskupami ma rozpocząć proces oczyszczenia, do czego
episkopat nie ma dziś ani wystarczającej jedności, ani determinacji.
Nowy papież od
początku nie wiązał z Kościołem lokalnym nad Wisłą nadmiernych nadziei. A po
tym, jak na zwołanym w 2015 roku przez Franciszka synodzie poświęconym
rodzinie przewodniczący Komisji Episkopatu Polski Stanisław Gądecki przyłączył
się do frakcji krytykującej radykalizm nowego papieża, Franciszek przestał
oczekiwać od polskich biskupów jakichkolwiek odważniejszych reform. Skupiony
na czyszczeniu kurii i walce z pedofilią w Kościołach USA, Irlandii czy Ameryki
Łacińskiej, liczył już tylko na absolutne minimum - zagwarantowanie spokoju i
utrzymanie porządku w jednym z najliczniejszych kościołów Europy. Tym większe
może być rozczarowanie papieża, że polscy biskupi zawiedli go nawet na
podstawowym poziomie zarządzania własną instytucją.
Problemem okazało
się wiarygodne informowanie Franciszka o sytuacji w Polsce. Źródła, z których
czerpał do tej pory wiedzę, były trzy, a każde z nich w jakiś sposób „zatrute”
i nie do końca wiarygodne. Pierwszym z nich był nuncjusz Salvatore Pennacchio.
- To jedna z jego ostatnich misji przed emeryturą, nie ma więc zamiaru wikłać
się w kontrowersje, zgłaszać Franciszkowi problemów z pedofilią, bo nie liczy
już na karierę - mówi „Newsweekowi” jeden z warszawskich kapłanów. Problem
polega też na tym, że najbliższym znajomym nuncjusza w Polsce jest Sławoj
Leszek Głódź, kojarzony z największymi patologiami polskiego Kościoła (mobbing
wobec księży, afiszowanie się przepychem biskupiego dworu, brak chęci
wyjaśnienia zarzutów pedofilii pod adresem nieżyjących już Henryka Jankowskiego
i Franciszka Cybuli).
Drugim źródłem
wiedzy Franciszka o Polsce jest papieski jałmużnik, kardynał Konrad Krajewski.
Lubiany przez papieża autor spektakularnych gestów (nazywany przez włoskie media
„Robin Hoodem Kościoła” po tym, jak samowolnie zdjął plombę z licznika i
przywrócił prąd w rzymskiej kamienicy zamieszkiwanej nielegalnie przez
kilkadziesiąt ubogich rodzin), jest jednocześnie jednym z najbliższych
przyjaciół arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. To jego wstawiennictwu
Jędraszewski zawdzięcza objęcie krakowskiej metropolii po kardynale Dziwiszu.
Jak mówi
„Newsweekowi” polski ksiądz regularnie bywający w Watykanie i mający za
Spiżową Bramą przyjaciół, Krajewski całkowicie podziela przekonanie
Jędraszewskiego, że polski Kościół jest prześladowany i powinien szukać
sojuszników wśród politycznej prawicy. Na wieść o ustąpieniu Beaty Szydło miał
ponoć powiedzieć znajomym księżom, że została zdymisjonowana pod naciskiem
Brukseli, która nie tolerowała, że premierem jednego z największych krajów
członkowskich UE jest matka księdza.
Wreszcie trzecim
źródłem wiedzy Franciszka o Polsce jest kardynał Zenon Grocholewski,
konserwatywny dinozaur, dla którego nawet Jan Paweł II był w wielu kwestiach
zbyt postępowy.
Ani nuncjusz, ani
Krajewski, ani Grocholewski nie przygotowali Franciszka na kryzys, który
wybuchł w polskim Kościele po ukazaniu się filmu braci Sekielskich. Nie
informowali go także o innych problemach polskich biskupów.
NIE TYLKO PEDOFILIA
Kiedy film braci Sekielskich ujawnił skalę
pedofilskiego kryzysu, do papieża dotarły też informacje o totalnym chaosie w
diecezji płockiej, kierowanej przez wpływowego członka episkopatu Piotra Liberę.
Ten kryzys nie miał bezpośredniego związku z filmem braci Sekielskich, nawet
jeśli w jego finale biskup Libera, próbując ukryć swoje kłopoty z zarządzaniem
diecezją, wystosował do podległych sobie księży list, w którym użył argumentów
bliskich papieżowi. Przestrzegł ich przed „czynami wołającymi o pomstę do
nieba: pedofilią, nadużyciami wobec osób dorosłych, sióstr zakonnych czy
innych braci kapłanów”.
Księża diecezji
płockiej odpowiedzieli swemu biskupowi serią anonimowych listów, które trafiły
m.in. do nuncjusza, a za jego pośrednictwem do papieża. Następstwem tej
korespondencji jest decyzja Libery o „dobrowolnym poddaniu się pokucie” -
półrocznym odosobnieniu w klasztorze kamedułów.
W pierwszym z listów, z 2 kwietnia, księża
piszą do biskupa: „Mówisz, że oszpeciliśmy nasze sutanny grzechem. Czy piszesz
tam także o swojej sutannie? Co przez 12 lat zrobiłeś, Księże Biskupie, z
długami Caritasu? Ile one dziś wynoszą? Kiedy je spłacimy? Chcesz nas z tym
wszystkim zostawić? Dlaczego, Księże Biskupie, pozwoliłeś zmuszać nas do
nowych firm dostarczających prąd? Nasze parafie zostały oszukane przez firmy
od prądu, a kto nas zachęcał do nowych umów? Dlaczego zostaliśmy zmuszeni do
podpisania potem obowiązkowych ubezpieczeń? Dlaczego musieliśmy podpisać
zobowiązanie, że 50 000 zł po naszej śmierci otrzyma z tych ubezpieczeń diecezja?
Kto na tym wszystkim zarobił?”.
W liście z 11
kwietnia księża diecezji płockiej stawiają jeszcze mocniejsze, niemal
tabloidowe zarzuty: „Czy prawdziwe są informacje, które dochodzą do nas na
temat pobytu biskupa Milewskiego w Anglii? Czy to prawda, że biskup pomocniczy
w krótkim czasie po święceniach spędził wakacje sam na sam z młodą kobietą,
zamieszkując w jej kawalerce?” Płoccy księża kończą słowami: „Nie warto szukać
autorów tego listu, bo jest ich bardzo wielu. A jeśli będzie trzeba, poprze go
jeszcze więcej kapłanów diecezji płockiej. To wyraz naszej troski o diecezję,
która pod Twoimi rządami stacza się na dno”.
CO ZROBI SCICLUNA
Krakowski jezuita Jacek Prusak, który w
przeciwieństwie do paru innych księży i zakonników rozmawiających z
„Newsweekiem” zgodził się mówić pod nazwiskiem, jest przekonany że z powodu
skali kryzysu wizyta biskupa Scicluny nie będzie „czysto kurtuazyjna”, tylko
stanie się początkiem oczyszczenia polskiego Kościoła. Ojciec Prusak twierdzi,
że papież Franciszek zaczął się realnie obawiać powtórzenia w naszym kraju
scenariusza irlandzkiego. - Dotarła do niego informacja, że mamy co prawda
największą w Europie liczbę chodzących do Kościoła osób
powyżej 40. roku życia, ale jednocześnie najszybciej sekularyzujących się
poniżej 25. roku - mówi jezuita.
Były jezuita
Stanisław Obirek uważa, że o faktycznym początku oczyszczenia polskiego
Kościoła będzie można mówić, gdy wizyta papieskiego wysłannika skończy się
dymisją co najmniej pięciu biskupów bezpośrednio odpowiedzialnych za osłanianie
kapłanów pedofilów. Także ksiądz zza Spiżowej Bramy twierdzi, że dopiero
pierwsze wymuszone dymisje mogą zerwać zmowę milczenia, która dziś cementuje
polski episkopat. - Ugodowy język prymasa Polaka wygrał na razie z konfrontacyjnym
tonem Marka Jędraszewskiego, jednak bez dymisji najbardziej skompromitowanych
biskupów nie nastąpią żadne działania, nie będzie otwarcia kościelnych
archiwów, nie mówiąc o wsparciu dla jakiejkolwiek niezależnej komisji
badającej pedofilię w Kościele - mówi nasz informator.
Na razie jest
pesymistą, bo plan wizyty Scicluny zakłada tylko zbiorowe spotkanie z
biskupami, w czasie którego żaden nie złamie zmowy milczenia. Jedyną szansę
widzi w mediach. - Scicluna ma mieć godzinne spotkanie z dziennikarzami. Każda
poważna redakcja powinna na nie wysłać kogoś kompetentnego, anglojęzycznego,
kto przedstawi papieskiemu wysłannikowi fakty na temat działań i zaniechań
episkopatu - mówi ksiądz zza Spiżowej Bramy Na burzę medialną Watykan powinien
zareagować, bo nagłośniony skandal pedofilski w najbardziej nawet peryferyjnym
Kościele lokalnym może wpłynąć na wizerunek Kościoła katolickiego na całym
świecie.
Film braci
Sekielskich odegrał rolę polskiego „Spotlight” (tak nazywał się zespół
dziennikarzy śledczych gazety „The Boston Globe”, która jako pierwsza ujawniła
rozmiary pedofilii w amerykańskim Kościele). Jednak dopiero od reakcji
katolików i całej opinii publicznej zależy, czy polski Kościół rzeczywiście
podejmie próbę oczyszczenia się. Na takie wsparcie czeka dziś wielu księży a
nawet kilku biskupów.
Cezary Michalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz