PiS usiłuje
przekonać, że sprawcą afery KNF jest jedna czarna owca, zresztą spoza partii.
Dymisja Marka Chrzanowskiego ma więc zamykać sprawę
Ale inna teoria broni
się o wiele lepiej - odsunięty szef KNF był tylko trybikiem w nowym systemie
rządzenia państwem, jaki PiS wprowadza z pełną determinacją. Ma on już swoją
nazwę - orbanizacja.
Polską
wstrząsnęła kolejna afera taśmowa, ujawniona przez „Gazetę Wyborczą” oraz „Financial
Times”. O wiele większego kalibru niż poprzednia, która zakończyła się dla PO
przegranymi wyborami. Bohaterów obecnej nie nagrano w knajpie, podczas
prywatnej kolacji zakrapianej alkoholem. Rozmowa odbywała się w gabinecie szefa
Komisji Nadzoru Finansowego, do którego gospodarz zaprosił Leszka Czarneckiego,
jednego z najbogatszych Polaków, właściciela prywatnego Getin Noble Banku oraz
Idea Banku, nadzorowanych przez komisję. Taka wizyta nie może być uznana za
prywatną i - dla uniknięcia jakichkolwiek podejrzeń - nie powinna odbywać się
w cztery oczy. Ale Markowi Chrzanowskiemu wyraźnie zależało na dyskrecji,
upewniał się, czy gość nie ma telefonu i uprzedzał, że zainstalowane szumidła
i tak uniemożliwią ewentualne nagranie. Czuł się pewnie, więc mógł być szczery.
Już to brzydko pachnie, dalej jest za to emocjonująco, jak
w „Ojcu chrzestnym”. Z ust człowieka odpowiedzialnego za stabilność systemu
finansowego w Polsce padają propozycje nie do odrzucenia. W filmie te grzeczne
prośby kończyły się krwawo dla nieposłusznych, Czarnecki - jak wynika z nagrania,
które jednak się udało - może stracić swój bank. Zrealizowany zostanie bowiem
Plan Zdzisława (Sokala, czyli szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego),
przejęcia Getin Noble Banku za złotówkę, bez zgody właściciela. Żeby tego
uniknąć, bankier musiałby zatrudnić u siebie prawnika, wskazanego przez
Chrzanowskiego.
O ile zachowanie Chrzanowskiego zostało uznane za naganne
i zakończyło się jego wymuszoną dymisją, o tyle Plan Zdzisława Sokala,
uznawanego za osobę o nieposzlakowanej opinii - przeciwnie. W momencie
nagrania, czyli w marcu, Czarnecki uznaje, że byłaby to kradzież, w ostatnich
dniach plan przejmowania banków przez państwo zyskał jednak pełną autoryzację
władz państwa. Dowodem jest złożona pospiesznie w Sejmie poprawka do prawa
bankowego, powszechnie znana jako „bank za złotówkę”. Mimo wybuchu afery jej
przyjęcie zarekomendowała senacka komisja finansów, kierowana przez Grzegorza
Biereckiego, twórcę i wieloletniego szefa Kasy Krajowej SKOK.
Poprawka ma zwiększyć bezpieczeństwo klientów banków, które
mają kłopoty, oraz stabilność rynku finansowego. BFG, któremu szefuje Sokal,
jest drugą, obok KNF, instytucją ważną dla rynku finansowego. Z jego kasy
wypłaca się depozyty klientom upadłych banków, ostatnio głównie SKOK.
Ów prawnik, Grzegorz Kowalczyk, dla którego Chrzanowski
szuka pracy, niewiele wprawdzie wie o restrukturyzacji banków, ale - to wynika
już ze słów bankiera, a nie z nagrania - jego wynagrodzenie ma wynosić około
40 mln zł, czyli równowartość 1 proc. wartości banku, który – przypomnijmy
- w razie oporu właściciela ma być przejęty za
symboliczną złotówkę. „GW” ujawnia, że prawnik z Częstochowy z polecenia
Chrzanowskiego zasiada już w radzie nadzorczej Plus Banku Zygmunta
Solorza-Żaka, również ze szczytu rankingu najbogatszych. Wyraźnie ma wzięcie,
był także członkiem rady GPW, również dzięki pomocy Chrzanowskiego.
Pensja szefa KNF wynosi 33 tys. zł, trudno uwierzyć, że
oszołamiające apanaże Kowalczyk miałby zatrzymać dla siebie. To nie jedyny
argument podważający teorię działaczy Prawa i Sprawiedliwości, że Chrzanowski
działał jedynie w swoim imieniu. Zwłaszcza że po przedstawieniu korupcyjnej propozycji Chrzanowski wraz z Czarneckim udają
się do Adama Glapińskiego, prezesa NBP. Po co? KNF jest niezależna, bankowi
centralnemu nie podlega. Ale najwyraźniej Chrzanowski uznaje wyższość
Glapińskiego, sam przyznaje, że należy do obozu skupionego wokół NBP. Ma
pomagać Glapińskiemu w pozbawieniu niezależności KNF, którą kieruje. Glapiński
chce ją ponownie podporządkować NBP. Przypomnijmy, że kiedy PiS postanowił
wyjąć nadzorcę ze struktury NBP, przekonywał, że jest to rozwiązanie najlepsze.
A chodziło po prostu o przejęcie dawnej Komisji Nadzoru Bankowego.
Chrzanowski wyraźnie odgrywa rolę figuranta. W SGH, gdzie
obaj pracowali, Glapiński uznawany był za jego mentora, to Glapiński polecić
go miał także premier Beacie Szydło, która powołała Chrzanowskiego na prezesa
KNF, mimo że jego kompetencje nadzorcze wydają się nad wyraz wątpliwe. Obciąża
go także afera GetBacku, nadzorowanego przez KNF, która nie potrafiła jej
zapobiec ani nawet ograniczyć skutków.
Odpowiedź na pytanie, po co obaj panowie udali się do NBP,
może kryć się w kolejnym nagraniu. Według Polityki Insight PiS bardzo się takiego nagrania boi. Mogłoby się
okazać, że propozycja Chrzanowskiego znana była także prezesowi NBP. Cała
nadzieja w szumidłach. Z dotychczasowych przecieków wynika, że ujawnione
nagranie rzeczywiście nie jest jedyne.