Na czele służb stoi człowiek, który zbudował swoją pozycję na naginaniu prawa. Nowe fakty pokazują, jak Mariusz Kamiński i jego ludzie zdobyli władzę, sabotując państwo. I jak teraz wspierają reelekcję Andrzeja Dudy.
Grzegorz Rzeczkowski
Od czasów gen. Kiszczaka na czele służb nie było
osoby z tak dużą władzą. Jako minister-koordynator Mariusz Kamiński kontroluje
przede wszystkim Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencję Wywiadu oraz
swoje oczko w głowie – Centralne Biuro Antykorupcyjne. Jako minister spraw
wewnętrznych i administracji nadzoruje inne służby mundurowe – policję, straż
graniczną, Służbę Ochrony Państwa, a także straż pożarną. Podlegają mu również
przedstawiciele rządu w terenie – wojewodowie. Jest także wiceprezesem PiS,
zastępcą Jarosława Kaczyńskiego i szefem struktur partii w okręgu warszawskim.
Jeśli dodać do tego współdziałanie z prokuraturą Zbigniewa Ziobry, wpływy w
spółkach Skarbu Państwa obsadzonych przez byłych lub aktywnych funkcjonariuszy
CBA oraz bliskie relacje z Jackiem Kurskim, widać, że mamy do czynienia z jedną
z najpotężniejszych osób w państwie. Silniejszą nawet od premiera.
Biuro Ochrony Partii
Historie o tym, jak Mateusz Morawiecki jeździł na
Nowogrodzką z wnioskiem o odwołanie Kamińskiego (za specyficzny, choć nie tak
rzadki styl życia wśród ludzi służb), krążą po Warszawie od miesięcy.
Odpowiedzią było twarde „nie”. – Morawiecki najwyraźniej nie był świadomy, jak
wiele Kaczyński zawdzięcza Kamińskiemu i jak bardzo mu ufa – twierdzi osoba kiedyś bliska PiS.
Trudno się Kaczyńskiemu dziwić – bez Kamińskiego
PiS prawdopodobnie nie sięgnęłoby po władzę w 2015 r., a dziś byłoby jeszcze
bliższe jej utraty. To podległe Kamińskiemu służby, głównie CBA, nie kiwnęły
palcem, by tropić afery władzy, choćby przy zakupie 1,2 tys. respiratorów przez
Ministerstwo Zdrowia, na które budżet wydał ponad 200 mln zł.
CBA długo stało na uboczu w aferze KNF, w sprawie
interesów braci Szumowskich czy majątku prezesa NIK Mariana Banasia (bliskiego
kolegi Kamińskiego). Działania podjęło dopiero po głośnym materiale o jego
kamienicy w TVN 24. Podobnych przykładów jest mnóstwo. – CBA
przestało być służbą od ujawniania afer, a stało się służbą od ich ukrywania,
szczególnie gdy dotyczą polityków PiS – mówi Paweł Wojtunik, szef Biura w
latach 2009–15. Zamiatanie afer pod dywan albo ich niewykrywanie stało się
rzeczywiście specjalnością służb nadzorowanych przez Kamińskiego. Kto dziś
pamięta ujawnioną w 2018 r. przez media tzw. aferę radomską?
Przypomnijmy: lokalni politycy PiS z ówczesnym
prezydentem miasta, dziś posłem PiS, Andrzejem Kosztowniakiem wraz z innym
prominentnym parlamentarzystą tej partii z tego miasta mieli przyjmować
łapówki, m.in. dom, mieszkania, działki i samochód. Sprawę rozpoczęło CBA za
szefostwa Wojtunika. Agenci byli już gotowi stawiać zarzuty uwikłanym
politykom, ale wtedy sprawie ukręcono łeb. Funkcjonariusz, który ją prowadził,
zamiast nagród i awansu, musiał odejść ze służby.
Sprawnie i szybko CBA działało za to tam, gdzie w
grę wchodziło osłabienie wrogów Kamińskiego lub poszerzenie jego wpływów. To
dowody zebrane przez CBA doprowadziły do odkrycia korupcyjnego układu w
otoczeniu Antoniego Macierewicza, z którym Kamiński od lat rywalizuje. Dzięki
temu udało mu się osłabić, a w konsekwencji odsunąć konkurenta i przejąć część
jego wpływów w wojskowych służbach. Agenci CBA mieli chodzić za ludźmi
Macierewicza – wśród których był m.in. Bartłomiej Misiewicz – już od 2016 r.
Nie za bardzo mogą się pochwalić służby wywiadu i
kontrwywiadu, które za kadencji Kamińskiego otrzymały narzędzia niemal
nieograniczonej inwigilacji obywateli. Służby wyczyszczone ze specjalistów,
których jedynym grzechem była służba pod innymi rządami, są dziś ślepe i
głuche. – On nigdy nie ufał kontrwywiadowi ani go nie
rozumiał. Ale gdy tworzył CBA 16 lat temu, twierdził przynajmniej, że będzie
walczył z korupcją nie tylko wśród swoich politycznych przeciwników, ale i we
własnym obozie. I tak rzeczywiście było. Do czasu, gdy zdał sobie sprawę, że
wykrywamy korupcję głównie u naszych, a to z kolei zagraża pozycji partii – mówi były funkcjonariusz biura.
PiS również w czasie kampanii prezydenckiej może
liczyć na zaangażowanie Kamińskiego i jego ludzi, z nieodstępującym go od lat
Maciejem Wąsikiem, obecnie wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji.
Przeprowadzona właśnie przez Wąsika akcja z przekazaniem wozów strażackich
gminom z najwyższą frekwencją (miała mobilizować wyborców Andrzeja Dudy) jest
głośnym, choć nie najważniejszym przykładem. Podobnie jak zaangażowanie
podległej resortowi Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych (PWPW) w druk
kart w „niewyborach” 10 maja.