wtorek, 7 października 2014

Gorzkie procenty



Twój Ruch sypie się jak domek z kart. A Janusz Palikot wychwala Ewę Kopacz i znowu ogłasza nowe otwarcie. Ale to raczej zamknięcie, koniec partii, która trzy lata temu była wyborczą sensacją.

ALEKSANDRA PAWLICKA

Wraca pan do PO? - pytam Janusza Palikota, gdy spotykamy się dzień po jego sejmowym wystąpieniu po expose premier Kopacz. Mówił wtedy: „Jak Boga kocham, żałuję, że pani nie rządzi od 2007 r. Gdybym w 2010 r. wiedział, że do­czekam takiego premiera, nie wyszedłbym z Platformy”.
- Nie wracam do Platformy ani w tej, ani w przyszłej kadencji. Słowo honoru Janusza Palikota. Nie spotykałem się w ciągu ostat­nich tygodni z Ewą Kopacz, niczego nie negocjowałem. Żadnych ustaleń, żadnych zobowiązań. Platforma nie będzie Twoim Ruchem.
- Raczej odwrotnie.
- Janusz Palikot jest głównym daniem, a nie przystawką. Platforma udławiłaby się mną, gdyby próbowała mnie połknąć.

Kocham Boga, jestem niewierzący
Palikot twierdzi, że decyzję o poparciu rzą­du Kopacz podjął po wysłuchaniu jej expo­se: - Gdybym był premierem, powiedziałbym w expose w większości to samo. Dlatego ze­brałem posłów, obdzwoniłem szefów struk­tur wojewódzkich i zapytałem, co myślą o tym, żeby docisnąć PO miłością i dzię­ki temu przeforsować kilka istotnych dla nas projektów, od in vitro po ułatwienia dla firm. 85 proc. struktur partii wyraziło zgodę na zmianę kursu.
Trudno zliczyć, która to już zmiana w trzy­letniej historii partii Palikota. Partii, któ­ra wdarła się do polskiej polityki przebojem. W wyborach 2011 r. nikt nie dawał Palikotowi szans na przekroczenie progu wyborcze­go, jego 10-procentowy wynik był wielkim zaskoczeniem. Ruch Palikota stał się trze­cią siłą w Sejmie. Początkowo głównie antykościelną, domagającą się opodatko­wania księży, zdejmowania krzyży w insty­tucjach państwowych i specjalizującą się w skandalizujących wypowiedziach, jak choćby ta o nieślubnych dzieciach papie­ża Jana Pawła II. Była też walka o legalizację marihuany i marsze wolnych konopi.
Niszowymi hasłami i happeningami trud­no jednak utrzymać wysokie poparcie. Pali­kot zrobił więc ostry skręt w lewo. Z udziałem Piotra Ikonowicza (byłego szefa Polskiej Par­tii Socjalistycznej) nawoływał do budowa­nia fabryk przez państwo, likwidacji ZUS i umów śmieciowych. Ale i to nie chwyci­ło. Znowu wykonał zwrot o 180 stopni i przy pomocy biznesmena oraz liberała Łukasza Gibały ogłosił, że teraz jego ruch będzie par­tią przedsiębiorców^ walczących o zmia­ny podatkowe i ułatwienia w prowadzeniu firm. Ale przedsiębiorcy nie dali wiary. Przed eurowyborami Palikot dokonał więc kolej­nego otwarcia i wraz ze zmianą nazwy partii na Twój Ruch utworzył koalicję z ludźmi Aleksandra Kwaśniewskiego. Ten ruch oka­zał się kompletnymi niewypałem. Wynik wyborczy: 3,7 proc. Dziś sondaże Twojego Ruchu oscylują wokół zera.
- Nie żał panu roztrwonienia tych 10 proc. w tak krótkim czasie? - pytam Palikota.
- Żal, oczywiście, że żal, ale to jeszcze wró­ci. Mamy nowe otwarcie, do wyborów par­lamentarnych zostało 14 miesięcy. To ocean czasu.
- Nie za dużo tych otwarć?
Krótkoterminowo można mieć wrażenie chaosu, ale przecież my różnymi technikami ciągle walczymy o to samo: o nowoczes­ną i świecką Polskę. Z przeprowadzo­nych ostatnio badań wynika, że główną silą partii jest nazwisko: Janusz Palikot. Ludzi porwała w 2010 roku idea par­tii przedsiębiorcy, który jest liberałem, ale wrażliwym społecznie, zajmującym się kulturą, walczącym o wolności oby­watelskie. Potem daliśmy się wepchnąć w światopoglądową niszę i w tej niszy prze­sadziliśmy z eskalacją. Teraz trzeba wrócić do początków.
- I Janusz Palikot odwołuje się do Boga.
- Jezus Maria, pani nie mówi w ten spo­sób? To są słowa języka polskiego, których nikt nie może zabronić używać. Jestem człowiekiem niewierzącym i w tej kwestii nic się nie zmieniło.
- Czyli „jak Boga kocham” po prostu się panu wymsknęło?
- Nie. Użyłem tego zwrotu specjalnie, żeby wzmocnić przekaz.

Eksperymenty na żywym organizmie
- Przyczyny porażki partii Palikota? Brak stabilności ideologicznej, miotanie się od ściany do ściany i będący tego wyni­kiem brak wiarygodności - mówi Łukasz Gibała, który dla Palikota opuścił PO, ale wytrzymał w nowej partii niewiele po­nad rok. Dziś jako kandydat bezpartyj­ny walczy o fotel prezydenta Krakowa. Gibała dodaje : - Tusk też miał w partii lu­dzi o skrajnie różnych poglądach: Gowina i Arłukowicza, ale sam był człowiekiem środka, nie mówił jak oni. A Palikot raz mówi jak Gibała, a raz jak Grodzka.
- Obywatel musi mieć jasność, na kogo głosuje. Nie zaufa partii, która za pół roku może pójść w całkiem inną stronę - przy­znaje Anna Grodzka, która swego cza­su była największym sukcesem Palikowa - pierwszą transseksuałną posłanką w par­lamencie. We wrześniu tego roku zosta­ła z partii wyrzucona. Palikot zarzuca jej, że „chciała, abyśmy byli partią Grodzkiej, uwierzyła, że może być liderem, a przecież
tylko świeci światłem odbitym od Paliko­ta”. (Grodzka reprezentuje dziś Zielonych).
- Janusz będzie dokonywał zwrotów akcji, dopóki będą mu zapewniały utrzy­manie uwagi widzów, jak w filmie sen­sacyjnym. To cynik, który gra tak, jak wiatr mu zawieje - ocenia Ryszard Ka­lisz, który dla politycznego romansu z Palikotem porzucił SLD i po przegranych eurowyborach został na lodzie.
Sytuację partii próbuje tłumaczyć Andrzej Rozenek, prawa ręka Palikota:
- Poszukiwanie miejsca na scenie po­litycznej przez nową partię jest sprawą normalną, tyle że powinno się odbywać zakulisowo, wykuwać w wewnętrznych de­batach, a nie publicznie, w formie ekspery­mentów7 na żywym organizmie. Co gorsza, te eksperymenty trwały u nas za długo.
Spowodowały nie tylko utratę elektora­tu, lecz także działaczy. Widząc, jak top­nieją szanse na wyborczy sukces, posłowie i działacze zaczęli opuszczać szeregi partii.
- Leszek Miller od dawna zabiegał o to, żeby rozbić nasz klub i być większą od nas siłą w Sejmie, bo to czyniło go atrak­cyjnym partnerem dla PO w razie kło­potów z PSL. SLD kusił więc naszych ludzi na różne sposoby - opowiada poseł Twojego Ruchu.
Do SLD przeszło od Palikota trzech po­słów. Czterech innych odeszło i utworzy­ło własne koło parlamentarne Inicjatywa Dialogu. Z partią pożegnali się Gibała i Grodzka, a wcześniej, w lutym 2013 r., wyrzucona została w wyniku sejmo­wych intryg wicemarszałek Wanda Nowi­cka. Dogorywanie trwało więc od dawna, nikt jednak nie spodziewał się ciosu, któ­ry w ostatnich dniach zadał jeden z naj­bardziej zaufanych ludzi Palikota - Artur Dębski. Wyprowadził z klubu parlamen­tarnego 12 posłów. Z 40-osobowej załogi, z którą Palikot startował w 2011 r., zostało mu zaledwie 15 posłów - minimalna liczba, aby zachować prawo do posiadania klubu parlamentarnego.

Carat się znudził
- Wstyd mówić, ale w konflikcie z Dęb­skim zaważyły ambicjonalne przepychan­ki. Dębski chciał zostać szefem komisji śledczej w sprawie WSI i Macierewicza. To jego upór doprowadził do jej powoła­nia, ale w Sejmie rządzi ten, kto ma więk­szość. Palikot spotkał się z Grupińskim [szefem klubu PO - przyp. red.] i ten po­wiedział mu jasno: możecie mieć szefa komisji, poprzemy to, ale nie Dębskiego - opowiada poseł Twojego Ruchu.
Gdy Dębski się o tym dowiedział, zaczął organizować bunt. Okazją do policzenia sil stało się głosowanie w sprawie wybo­ru nowego marszałka Sejmu - Radosława Sikorskiego. Palikot był przeciw. Dębski za. Palikot głosowanie przegrał. Wściekły oświadczył, że stracił do Dębskiego zaufa­nie, i wyprosił go z zarządu partii. Dębski syknął przez zęby: „Carat mi się znudził” i trzasnął drzwiami. „Newsweekowi” mówi: - Mogę znieść w postawie zasad­niczej od przewodniczącego wszystko, ale poniżania na forum nie zniosę.
Dębski to jeden z najbardziej kontro­wersyjnych polityków partii Palikowa - do niedawna handlował sprowadzanymi z Chin podróbkami portfeli i torebek zna­nych marek. U Palikota został wiceszefem partii, jak sam mówił: „dałby się za Pali­kota pokroić”. - Po wyrzuceniu z zarządu urządził na Wiejskiej popijawę, w cza­sie której namówił 15 posłów do podpisa­nia kwitów, że następnego dnia wychodzą z partii i zakładają z Dębskim własny klub parlamentarny. Tyle że po otrzeźwie­niu trójka się wycofała - opowiada jeden z posłów.
- To bzdury - zaprzecza Dębski. - Od 16 sierpnia nie piję alkoholu, to po pierw­sze. A po drugie prawdziwym powodem mojego odejścia jest to, że nie mogliśmy się doprosić o wyjaśnienia w sprawie finanso­wania systemu e-partia, który kosztował 1,9 min zł. To kupa pieniędzy i nie wia­domo, na co poszły. Nie chcę powiedzieć, że to przewał, ale nie zamierzam tego firmować. Odszedłem i śpię spokojnie.
- Nie było żadnego przewału. Spra­wę bada biegły, bada PKW i zbada jesz­cze prokuratura - odpiera zarzuty Palikot, a o Dębskim mówi: - Z jego powodu nie będę wylewał łez. Owszem spowodował duży ubytek w partii, ale ci, którzy pozo­stali, uważają, że dzięki temu oczyściliśmy nasze szeregi.

Największy wróg Palikota
W nieoficjalnych rozmowach ludzie Palikota przyznają, że podstawą więk­szości konfliktów było parcie na szkło i pretensje o to, kto może być twarzą w mediach. - Palikot wprowadził zasa­dę, że wszyscy pchają fortepian, ale gra na nim tylko on. I to wkurzało ludzi - mówi jeden z byłych posłów tej partii.
- Janusz wszystko podporządkował rozpoznawalności. Za stałą obecność w mediach był gotów zapłacić wysoką cenę: utratę wizerunku poważnego faceta, odpowiedzialnego polityka. Stąd stawia­nie na radykalizm - uważa Łukasz Gibała.
- Rozpoznawalność stała się celem. Doradcy nieustannie go podjudzali: idź do Olejnik, walnij coś mocnego, podkręć śrubę. Wszystko po to, żeby być atrak­cyjnym dla dziennikarzy - przyznaje po­seł TR. Andrzej Rozenek próbuje bronić szefa: - Palikotów jest dwóch. Ten, który gra na populistyczną nutę i myśli o tym, komu posłodzić, aby partii urosły słupki, i ten autentycznie zainteresowany polityką, naprawą państwa, filozof, któ­rego ludzie słuchają i szanują. Problem w tym, że w publicznych wystąpieniach zdarza się, że ten pierwszy zagłusza tego drugiego.
- Od dawna powtarzam, że najwięk­szym wrogiem Janusza Palikota jest on sam - kwituje Ryszard Kalisz.

Rachunek sumienia
Siedzimy w mieszkaniu Palikota. Szyku­je się do pierwszej po wygłoszeniu pea­nów na cześć Ewy Kopacz konferencji. Przez sto kolejnych dni zamierza prezen­tować sto ustaw przygotowanych przez jego partię i już wdrażanych albo dopiero zgłaszanych do parlamentarnej obróbki.
- Jakiego Janusza Palikota będziemy oglądać teraz? - pytam.
- Spokojnego, stonowanego, odpo­wiedzialnego, szukającego współpra­cy, bez happeningów - wymienia jednym tchem.
- I jak długo pan tak wytrzyma?
- Będzie się pani śmiać, ale mam ta­kie porównanie: zajmowałem się kiedyś produkcją gorzkiej żołądkowej i dopó­ki pod wspólną marką każdy Polmos miał własną recepturę, to był zjazd, psu­cie marki. Tak samo było w pewnej fa­zie Twojego Ruchu - za dużo głosów, za dużo pomysłów, brak spójnej polityki. Te­raz będzie jedna receptura i tą jedną re­cepturą zdobędziemy rynek. W wyborach 2015 kilkanaście procent.
- Ile?
- Realnie rzecz biorąc, w granicach 8 do 12 procent.
- A jak nie uda się przekroczyć progu wyborczego?
- To trzeba będzie zrobić rachunek sumie­nia. Nie chrześcijański, ale obywatelsko- -polityczny, i uczciwie się ocenić, czy potrafi się robić politykę, czy nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz