Twój Ruch sypie się
jak domek z kart. A Janusz Palikot wychwala Ewę Kopacz i znowu ogłasza nowe
otwarcie. Ale to raczej zamknięcie, koniec partii, która trzy lata temu była
wyborczą sensacją.
ALEKSANDRA PAWLICKA
Wraca
pan do PO? - pytam Janusza Palikota, gdy spotykamy się dzień po jego sejmowym
wystąpieniu po expose
premier Kopacz. Mówił wtedy: „Jak Boga kocham,
żałuję, że pani nie rządzi od 2007 r. Gdybym w 2010 r. wiedział, że doczekam
takiego premiera, nie wyszedłbym z Platformy”.
- Nie wracam do Platformy ani w
tej, ani w przyszłej kadencji. Słowo honoru Janusza Palikota. Nie spotykałem
się w ciągu ostatnich tygodni z Ewą Kopacz, niczego nie negocjowałem. Żadnych
ustaleń, żadnych zobowiązań. Platforma nie będzie Twoim Ruchem.
- Raczej odwrotnie.
- Janusz Palikot jest głównym
daniem, a nie przystawką. Platforma udławiłaby się mną, gdyby próbowała mnie
połknąć.
Kocham Boga,
jestem niewierzący
Palikot twierdzi, że decyzję o
poparciu rządu Kopacz podjął po wysłuchaniu jej expose: -
Gdybym był premierem, powiedziałbym w expose w
większości to samo. Dlatego zebrałem posłów, obdzwoniłem szefów struktur
wojewódzkich i zapytałem, co myślą o tym, żeby
docisnąć PO miłością i dzięki temu przeforsować kilka istotnych dla nas
projektów, od in
vitro po ułatwienia dla firm. 85 proc.
struktur partii wyraziło zgodę na zmianę kursu.
Trudno zliczyć, która to już
zmiana w trzyletniej historii partii Palikota. Partii, która wdarła się do
polskiej polityki przebojem. W wyborach 2011 r. nikt nie dawał Palikotowi szans
na przekroczenie progu wyborczego, jego 10-procentowy wynik był wielkim zaskoczeniem. Ruch Palikota stał
się trzecią siłą w Sejmie. Początkowo głównie antykościelną, domagającą się
opodatkowania księży, zdejmowania krzyży w instytucjach państwowych i
specjalizującą się w skandalizujących wypowiedziach, jak choćby ta o
nieślubnych dzieciach papieża Jana Pawła II. Była też walka o legalizację
marihuany i marsze wolnych konopi.
Niszowymi hasłami i happeningami
trudno jednak utrzymać wysokie poparcie. Palikot zrobił więc ostry skręt w
lewo. Z udziałem Piotra Ikonowicza (byłego szefa Polskiej Partii
Socjalistycznej) nawoływał do budowania fabryk przez państwo, likwidacji ZUS
i umów śmieciowych. Ale i to nie chwyciło. Znowu
wykonał zwrot o 180 stopni i przy pomocy biznesmena oraz liberała Łukasza
Gibały ogłosił, że teraz jego ruch będzie partią przedsiębiorców^ walczących o
zmiany podatkowe i ułatwienia w prowadzeniu firm. Ale przedsiębiorcy nie dali
wiary. Przed eurowyborami Palikot dokonał więc kolejnego otwarcia i wraz ze
zmianą nazwy partii na Twój Ruch utworzył koalicję z ludźmi Aleksandra
Kwaśniewskiego. Ten ruch okazał się kompletnymi niewypałem. Wynik wyborczy:
3,7 proc. Dziś sondaże Twojego Ruchu oscylują wokół zera.
- Nie żał panu roztrwonienia tych
10 proc. w tak krótkim czasie? - pytam Palikota.
- Żal, oczywiście, że żal, ale to
jeszcze wróci. Mamy nowe otwarcie, do wyborów parlamentarnych zostało 14
miesięcy. To ocean czasu.
- Nie za dużo tych otwarć?
Krótkoterminowo można mieć
wrażenie chaosu, ale przecież my różnymi technikami ciągle walczymy o to samo:
o nowoczesną i świecką Polskę. Z przeprowadzonych ostatnio badań wynika, że
główną silą partii jest nazwisko: Janusz Palikot. Ludzi porwała w 2010 roku idea
partii przedsiębiorcy, który jest liberałem, ale wrażliwym społecznie,
zajmującym się kulturą, walczącym o wolności obywatelskie. Potem daliśmy się
wepchnąć w światopoglądową niszę i w tej niszy przesadziliśmy z eskalacją.
Teraz trzeba wrócić do początków.
- I Janusz Palikot odwołuje się do
Boga.
- Jezus Maria, pani nie mówi w ten
sposób? To są słowa języka polskiego, których nikt nie może zabronić używać.
Jestem człowiekiem niewierzącym i w tej kwestii nic się nie zmieniło.
- Czyli „jak Boga kocham” po
prostu się panu wymsknęło?
- Nie. Użyłem tego zwrotu
specjalnie, żeby wzmocnić przekaz.
Eksperymenty na żywym
organizmie
- Przyczyny porażki partii
Palikota? Brak stabilności ideologicznej, miotanie się od ściany do ściany i
będący tego wynikiem brak wiarygodności - mówi Łukasz Gibała, który dla
Palikota opuścił PO, ale wytrzymał w nowej partii niewiele ponad rok. Dziś
jako kandydat bezpartyjny walczy o fotel prezydenta Krakowa. Gibała dodaje : -
Tusk też miał w partii ludzi o skrajnie różnych poglądach: Gowina i
Arłukowicza, ale sam był człowiekiem środka, nie mówił jak oni. A Palikot raz
mówi jak Gibała, a raz jak Grodzka.
- Obywatel musi mieć jasność, na
kogo głosuje. Nie zaufa partii, która za pół roku może pójść w całkiem inną
stronę - przyznaje Anna Grodzka, która swego czasu była największym sukcesem Palikowa
- pierwszą transseksuałną posłanką w parlamencie. We wrześniu tego roku została
z partii wyrzucona. Palikot zarzuca jej, że „chciała, abyśmy byli partią
Grodzkiej, uwierzyła, że może być liderem, a przecież
tylko świeci światłem odbitym od
Palikota”. (Grodzka reprezentuje dziś Zielonych).
- Janusz będzie dokonywał zwrotów
akcji, dopóki będą mu zapewniały utrzymanie uwagi widzów, jak w filmie sensacyjnym.
To cynik, który gra tak, jak wiatr mu zawieje - ocenia Ryszard Kalisz, który
dla politycznego romansu z Palikotem porzucił SLD i po przegranych eurowyborach
został na lodzie.
Sytuację partii próbuje tłumaczyć
Andrzej Rozenek, prawa ręka Palikota:
- Poszukiwanie miejsca na scenie
politycznej przez nową partię jest sprawą normalną, tyle że powinno się
odbywać zakulisowo, wykuwać w wewnętrznych debatach, a nie publicznie, w
formie eksperymentów7 na żywym organizmie. Co gorsza, te
eksperymenty trwały u nas za długo.
Spowodowały nie tylko utratę
elektoratu, lecz także działaczy. Widząc, jak topnieją szanse na wyborczy
sukces, posłowie i działacze zaczęli opuszczać szeregi partii.
- Leszek Miller od dawna zabiegał
o to, żeby rozbić nasz klub i być większą od nas siłą w Sejmie, bo to czyniło
go atrakcyjnym partnerem dla PO w razie kłopotów z PSL. SLD kusił więc
naszych ludzi na różne sposoby - opowiada poseł Twojego Ruchu.
Do SLD przeszło od Palikota trzech
posłów. Czterech innych odeszło i utworzyło własne koło parlamentarne
Inicjatywa Dialogu. Z partią pożegnali się Gibała i Grodzka, a wcześniej, w
lutym 2013 r., wyrzucona została w wyniku sejmowych intryg wicemarszałek Wanda
Nowicka. Dogorywanie trwało więc od dawna, nikt jednak nie spodziewał się
ciosu, który w ostatnich dniach zadał jeden z najbardziej zaufanych ludzi
Palikota - Artur Dębski. Wyprowadził z klubu parlamentarnego 12 posłów. Z
40-osobowej załogi, z którą Palikot startował w 2011 r., zostało mu zaledwie 15
posłów - minimalna liczba, aby zachować prawo do posiadania klubu
parlamentarnego.
Carat się znudził
- Wstyd mówić, ale w konflikcie z
Dębskim zaważyły ambicjonalne przepychanki. Dębski chciał zostać szefem
komisji śledczej w sprawie WSI i Macierewicza. To jego upór doprowadził do jej
powołania, ale w Sejmie rządzi ten, kto ma większość. Palikot spotkał się z
Grupińskim [szefem klubu PO - przyp. red.] i ten powiedział mu jasno: możecie
mieć szefa komisji, poprzemy to, ale nie Dębskiego - opowiada poseł Twojego
Ruchu.
Gdy Dębski się o tym dowiedział,
zaczął organizować bunt. Okazją do policzenia sil stało się głosowanie w
sprawie wyboru nowego marszałka Sejmu - Radosława Sikorskiego. Palikot był
przeciw. Dębski za. Palikot głosowanie przegrał. Wściekły oświadczył, że
stracił do Dębskiego zaufanie, i wyprosił go z zarządu partii. Dębski syknął
przez zęby: „Carat mi się znudził” i trzasnął drzwiami. „Newsweekowi” mówi: -
Mogę znieść w postawie zasadniczej od przewodniczącego wszystko, ale poniżania
na forum nie zniosę.
Dębski to jeden z najbardziej
kontrowersyjnych polityków partii Palikowa - do
niedawna handlował sprowadzanymi z Chin podróbkami portfeli i torebek znanych
marek. U Palikota został wiceszefem partii, jak sam mówił: „dałby się za Palikota
pokroić”. - Po wyrzuceniu z zarządu urządził na Wiejskiej popijawę, w czasie
której namówił 15 posłów do podpisania kwitów, że następnego dnia wychodzą z
partii i zakładają z Dębskim własny klub parlamentarny. Tyle że po otrzeźwieniu
trójka się wycofała - opowiada jeden z posłów.
- To bzdury - zaprzecza Dębski. -
Od 16 sierpnia nie piję alkoholu, to po pierwsze. A po drugie prawdziwym
powodem mojego odejścia jest to, że nie mogliśmy się doprosić o wyjaśnienia w
sprawie finansowania systemu e-partia, który kosztował 1,9 min zł. To kupa pieniędzy
i nie wiadomo, na co poszły. Nie chcę powiedzieć, że to przewał, ale nie
zamierzam tego firmować. Odszedłem i śpię spokojnie.
- Nie było żadnego przewału. Sprawę
bada biegły, bada PKW i zbada jeszcze prokuratura - odpiera zarzuty Palikot, a
o Dębskim mówi: - Z jego powodu nie będę wylewał łez. Owszem spowodował duży
ubytek w partii, ale ci, którzy pozostali, uważają, że dzięki temu
oczyściliśmy nasze szeregi.
Największy wróg Palikota
W nieoficjalnych rozmowach ludzie
Palikota przyznają, że podstawą większości konfliktów było parcie na szkło i
pretensje o to, kto może być twarzą w mediach. - Palikot wprowadził zasadę, że
wszyscy pchają fortepian, ale gra na nim tylko on. I to wkurzało
ludzi - mówi jeden z byłych posłów tej partii.
- Janusz wszystko podporządkował
rozpoznawalności. Za stałą obecność w mediach był gotów zapłacić wysoką cenę:
utratę wizerunku poważnego faceta, odpowiedzialnego polityka. Stąd stawianie
na radykalizm - uważa Łukasz Gibała.
- Rozpoznawalność stała się celem.
Doradcy nieustannie go podjudzali: idź do Olejnik, walnij coś mocnego, podkręć
śrubę. Wszystko po to, żeby być atrakcyjnym dla dziennikarzy - przyznaje poseł
TR. Andrzej Rozenek próbuje bronić szefa: - Palikotów jest dwóch. Ten, który
gra na populistyczną nutę i myśli o tym, komu posłodzić, aby partii urosły słupki, i ten autentycznie
zainteresowany polityką, naprawą państwa, filozof, którego ludzie słuchają i
szanują. Problem w tym, że w publicznych wystąpieniach zdarza się, że ten
pierwszy zagłusza tego drugiego.
- Od dawna powtarzam, że największym
wrogiem Janusza Palikota jest on sam - kwituje Ryszard Kalisz.
Rachunek sumienia
Siedzimy w mieszkaniu Palikota.
Szykuje się do pierwszej po wygłoszeniu peanów na cześć Ewy Kopacz
konferencji. Przez sto kolejnych dni zamierza prezentować sto ustaw
przygotowanych przez jego partię i już wdrażanych albo dopiero zgłaszanych do
parlamentarnej obróbki.
- Jakiego Janusza Palikota
będziemy oglądać teraz? - pytam.
- Spokojnego, stonowanego, odpowiedzialnego,
szukającego współpracy, bez happeningów - wymienia jednym tchem.
- I jak długo pan tak wytrzyma?
- Będzie się pani śmiać, ale mam
takie porównanie: zajmowałem się kiedyś produkcją gorzkiej żołądkowej i dopóki
pod wspólną marką każdy Polmos miał własną recepturę, to był zjazd, psucie
marki. Tak samo było w pewnej fazie Twojego Ruchu - za dużo głosów, za dużo
pomysłów, brak spójnej polityki. Teraz będzie jedna receptura i tą jedną recepturą
zdobędziemy rynek. W wyborach 2015 kilkanaście procent.
- Ile?
- Realnie rzecz biorąc, w
granicach 8 do 12 procent.
- A jak nie uda się przekroczyć
progu wyborczego?
- To trzeba będzie zrobić rachunek
sumienia. Nie chrześcijański, ale obywatelsko- -polityczny, i uczciwie się
ocenić, czy potrafi się robić politykę, czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz