Edukacja seksualna w
Polsce ma i będzie mieć charakter prokościelny. Wręcz religijny. To już
zatwierdzone, raz na zawsze. Tyle że nie jest to wiedza współczesna. Efekty
mamy takie, że dzieci edukują się seksualnie w internecie - mówi prot Zbigniew
Lew-Starowicz, seksuolog.
Rozmawiała MAGDALENA RIGAMONTI
Panie profesorze, polityka,
seks i Kościół.
Boże...
Właśnie. Uda się to wszystko
jakoś połączyć, znaleźć jakieś porozumienie?
Uda się. Ale tylko w jedną stronę.
Kościół i polityka łączą się jedynie na prawej
stronie, w partiach Jarosława Kaczyńskiego czy Jarosława Gowina.
O panu feministki mówią, że
jest pan Gowinem polskiej seksuologii.
Ja tak tego nie widzę, ale skrajne
feministki mają swoje zdanie. Sprawa polega na tym, że jak się pisze książkę o
kobietach i mężczyznach, to każdy wychwytuje to, co chce wychwycić. Wojownicza
feministka nie może ścierpieć moich poglądów na temat kobiet i mężczyzn, na
temat gender, wychowania bez płci. Wie pani, jestem przyzwyczajony.
Byłem już Żydem, masonem, Ukraińcem, erotomanem, homofobem, to mogę być i
Gowinem polskiej seksuologii.
Ucieka mi pan od pytania. A
przecież to jest wojna.
Proszę pani, wojna o seks w tym
kraju jest od dawna przegrana. Trzeba wyciągać wnioski z tego, co jest. Edukacja
seksualna w szkołach istniała dwa razy, i to krótko.
Ja nie miałam o seksie w
szkole.
Kiedyś była inicjatywa Towarzystwa
Rozwoju Rodziny i to się niestety nazywało przysposobienie do życia w rodzinie
socjalistycznej, było wymuszone przez władze, ale sam przedmiot był sensowny.
Były publikacje i młodzież otrzymywała wiedzę.
To było w latach 70.
Druga próba miała miejsce wiele
lat później, za czasów ministra Wiatra. Ja i bardziej prawicowa pani
profesor działaliśmy w tym temacie. Niestety, minister się zmienił i kolejny
minister edukacji się mnie pozbył.
A pan jest teraz prawicowym czy
lewicowym panem profesorem od seksu? Zdaje
mi się, że publikacje o tym mówią. Ale słowa wypowiadane publicznie, choćby
te na temat gender,
wprowadzają zamieszanie.
To, co piszę i mówię, wyraża
obecny stan wiedzy, a polityka tu nie ma nic do rzeczy. Nie ma psychiatrii
prawicowej albo lewicowej. Podobnie z seksuologią. Czy może być ginekologia
prawicowa albo lewicowa?
Jak pokazał prof. Chazan, może.
On pokazał, jak traktuje
pacjentki.
W pana dziedzinie to też
możliwe.
Czy jak przychodzi do mnie
człowiek i mówi, że jest gejem, to ja mam mu powiedzieć, że jest chory i ja go
przerobię? Nie ma choroby o nazwie homoseksualizm.
Chce mi pan powiedzieć, że
gdyby był pan prawicowy, toby pan przerabiał?
Gdybym był prawicowy, to pewnie wysłałbym
takiego człowieka do jednego z prokościelnych ośrodków, by tam go przerabiali,
czyli potraktowałbym homoseksualizm jako zaburzenie rozwojowe.
Ale pan współpracuje z
Kościołem, pojawia się pan na konferencjach episkopatu.
Wychowałem się w rodzinie wielonarodowościowej
i wielowyznaniowej i w zasadzie od dzieciństwa jestem nastawiony na to, co
może łączyć, a nie dzielić. Jeżeli więc episkopat zaprasza mnie do dyskusji w
sprawie gender i mam opowiedzieć o płci z perspektywy seksualnej, to
mówię.
I stawia pan biologię przed
kulturą, czyli odwrotnie niż np. feministki.
Nie. Mówię po prostu, jak
współczesna seksuologia traktuje płeć. To jest nauka, a nie polityka, nie żadne
lewo, prawo.
Gender
chyba pan przekreślił.
Nie. W gender widzę trzy różne ruchy. Jeden gender naukowy, który sprawdza uwarunkowania płci w różnych
kulturach. Są kultury, gdzie jest trzecia płeć, gdzie są płcie odwrócone. Są to
tzw. fenomeny. Powiedzmy sobie jednak jasno, że płeć tradycyjna dominuje w
ponad 95 proc. społeczności świata, a płeć eksperymentalna czy inna to mały
procent ludzkości. Może jednak nie statystyka jest tu najważniejsza. Studia z
perspektywy kulturowej są na pewno fascynujące. Tak jak fascynujące są badania
na temat roli kobiet w Biblii lub roli kobiet w innych kulturach albo czy dany
filozof sam napisał dane dzieło, czy tylko firmował je swoim nazwiskiem.
Teraz się pan naśmiewa.
Nie, nigdy z niczego się nie
naśmiewam. Mnie nie przeszkadza, że np. to nie Beethoven mógł
skomponować dane dzieło, tylko kobieta, która była z nim związana. A studia gender cenię sobie w zakresie poznawczym. Drugi kierunek gender to jest walka o status kobiet. Oczywiście jest ważne, żeby kobiety miały równe prawa z mężczyznami, ten
sam status i tale dalej, ale z parytetu się śmieję.
A jednak.
Bo to jest na siłę. Dla mnie cały
rząd może być kobiecy, mnie to w ogóle nie przeszkadza. Mnie chodzi o
kwalifikacje.
Poseł Gowin mówił to samo po
pierwszym wystąpieniu premier Ewy Kopacz.
Mnie nie interesuje, czy rektorem uczelni jest mężczyzna, czy kobieta, ważne, czy nadaje się na to stanowisko. Płeć nie ma dla mnie w tym wypadku znaczenia. Rozumiem jednak ten ruch, że walczy się o prawa kobiet w krajach, w których kobiety są dyskryminowane.
Mnie nie interesuje, czy rektorem uczelni jest mężczyzna, czy kobieta, ważne, czy nadaje się na to stanowisko. Płeć nie ma dla mnie w tym wypadku znaczenia. Rozumiem jednak ten ruch, że walczy się o prawa kobiet w krajach, w których kobiety są dyskryminowane.
Mówił pan o trzech kierunkach gender. Jaki to ten trzeci?
Sekta. Walcząca sekta.
Z kim?
Z mężczyznami.
Kto w tej sekcie jest?
Pójdziemy nazwiskami?
Nie, nie pójdziemy nazwiskami,
dlatego że pani gazeta będzie miała frajdę, a ja tej frajdy mieć nie będę.
Feministki w niej są?
Oczywiście. Tak, te bardzo
agresywne, walczące. One by mogły akceptować tylko takiego mężczyznę, który
albo jest wykastrowany, albo jest kobietą bis. Natomiast męski mężczyzna dla
tej sekty jest wrogiem. Na szczęście zbyt liczna ta sekta nie jest, ale za to
niestety dość wpływowa. Członkowie tej sekty mężczyzn nienawidzą, nie znoszą
też tradycyjnych rodzin, tradycyjnych związków. Oni nie rozumieją, że są
ludzie, którzy chcą mieć tradycyjny dom. Uważają, że kobiety w takich domach
są zniewolone, i dyskusja się kończy. Zresztą z żadną sektą nie ma dyskusji.
Również z ruchem antygenderowym. Podobnie z ruchem Stop Pedofilii. Dlatego ja
teraz nie zgadzam się brać udziału w spotkaniach otwartych, na których siedzi
tłum ludzi, a jakiś poseł wykrzykuje na temat edukacji seksualnej i wciska, że
taka edukacja robi z dzieci pedofilów. To nie ten poziom. Nie mogę traktować
poważnie takiego dyskutanta. To nie jest dyskusja, tylko narzucanie swojego
zdania. Z góry też przyjęta jest już koncepcja, więc po co ja mam w czymś takim
uczestniczyć. Pytała pani o Konferencję Episkopatu – tam zostałem zaproszony jako ekspert. Nikt mnie nie cenzurował.
Powiedziałem to, co chciałem powiedzieć na temat gender.
I od tamtego momentu moje poglądy
się nie zmieniły. Są prowadzone badania nad mózgiem. Mamy różne mózgi.
Mówi pan teraz o mózgach
mężczyzn i kobiet?
Tak. I nie kategoryzuję. Żaden z
tych mózgów nie jest lepszy ani gorszy. Po prostu są inne. Nie da się, jak by
chciała sekta, zrównać męskich i żeńskich.
Ale na tej Konferencji
Episkopatu to byli prawie sami mężczyźni?
Nie, przecież była szefowa studiów
gender na Uniwersytecie Warszawskim i kilka innych pań. Kler to
są mężczyźni, którzy na pewno się na seksie nie znają.
Wszyscy?
Dla mnie liczą się eksperci. Jeśli
wśród duchowieństwa jest ekspert od spraw seksu, to mnie nie przeszkadza, że
jest księdzem. Natomiast samo to, że biskup wypowiada się na temat seksu, nie
znaczy, że to jest dogmat i należy jego słowa przyjmować bezkrytycznie. Trzeba
pamiętać, że świat teologiczny jest bardzo zróżnicowany. To my tu w Polsce mamy
jeden głos Kościoła na temat seksu. Gdzie indziej ta instytucja nie mówi w tej
sprawie jednym głosem. Są ludzie w sutannach, którzy piszą na temat seksu, do
Polski to się jednak nie przebija. Nasi duchowni głównie siedzą w swoim
świecie, więc co mogą wiedzieć np. na temat gender. Ich
poglądy w tej sprawie zostały uformowane na podstawie jednej przetłumaczonej na
język polski książki autorstwa niemieckiej socjolog Gabriele Kuby. Socjolog
zaczęła jeździć po Polsce, mówić o zagrożeniach gender, i się
zaczęło. Biskupi dali się napuścić, przekonać, listy do wiernych zaczęli słać i
wielka afera gotowa. Myślę, że potraktowano to trochę również jako antidotum
na pedofilię wśród księży. W tym czasie przecież dużo się w mediach mówiło o
księżach pedofilach, więc ten gender jako zło ze świata
atakującego Kościół pojawił się w odpowiednim czasie i został dobrze wykorzystany
przez hierarchów.
Rumienią się, jak mówią o
seksie?
Eksperci nie.
Ewa Kopacz w Sejmie broniła się
przed słuchaniem zaleceń WHO na temat edukacji seksualnej.
Mówiła, że młodzież tego słucha, czyli że to nieprzyzwoite.
Nie byłem wtedy w Sejmie, ale
czasami mam wrażenie, że dziennikarze udają, że nie rozumieją, co się w Polsce
dzieje. Przecież jest porozumienie rząd - episkopat i wspólna komisja. Sprawa
edukacji seksualnej jest już zatwierdzona raz na zawsze, czyli że edukacja
seksualna ma charakter prokościelny.
Przygotowanie do życia w
rodzinie, przedmiot w szkołach, ma charakter prokościelny?
Wręcz religijny. Jest inspirowany
światopoglądowo. To nie jest wiedza współczesna. Podręcznik do przygotowania
do życia w rodzinie niewiele się różni od podręcznika do religii. Oceniałem
jeden z nich dla Ministerstwa Edukacji Narodowej i oceniłem bardzo wysoko, ale
musiałem zmienić tytuł podręcznika na podręcznik do religii. W MEN tego nie
przyjęli i odesłali, że muszę ocenić podręcznik do przygotowania do życia w
rodzime. Nie zgodziłem się.
Ależ pan przewrotny.
Nie przewrotny, tylko nie podoba
mi się udawanie dyskusji o edukacji seksualnej, zwłaszcza wtedy, kiedy zaczyna
się rok szkolny. I tak już wszystko wiadomo, nic się w tej kwestii nie zmieni.
Nic.
Tyle lat pana walki, edukacji
na marne? To tak, jakby pan powiedział: nic mi się nie udało.
Nie, moje oddziaływania edukacyjne
sięgają do ludzi dorosłych. Owszem, napisałem podręcznik „Nowoczesne wychowanie
seksualne”. Został oprotestowany w liście episkopatu i przepadł. Już się
więcej nie dałem nabrać na taką inicjatywę, nie dałem się nabrać na zmianę
kursu w sprawach edukacji seksualnej.
Może wszystko przez to, że w
tytule użył pan słowa „nowoczesne”?
Hm, trendy nie były odpowiednie w
tym podręczniku. I efekty mamy takie, że dzieci edukują się seksualnie w
internecie. Mogę tylko ubolewać, że młodzież nie ma dostępu do prawdziwej
edukacji seksualnej. Próbuję poznawać argumenty przeciwników edukacji i oni
wyłapują akurat takie fragmenty, które można skrytykować, bo jeżeli całe
uświadamianie seksualne ma się sprowadzać do tego, że ginekolog wpada do szkoły
i opowiada dzieciom o antykoncepcji, to coś jest nie tak. Przecież to nie jest
wychowanie seksualne, tylko informacja o antykoncepcji.
Rozumiem, że przeciwnicy mogą protestować. Ja też protestuję przeciwko takiemu
wychowaniu. Natomiast wiem, że intencje podręcznika WHO na pewno zostały w Polsce wypaczone. Generalnie cała
struktura tej publikacji, standardy w niej zawarte są bardzo dobre. Nie ma
jednak obowiązku stosowania się do tych wszystkich standardów. Tam jest
wyraźnie mowa o współpracy szkoły z rodzicami, z młodzieżą. Poza tym trze - ba
uwzględnić specyfikę kraju. Przecież w kraju islamskim...
A w katolickim?
W katolickim kraju wiadomo, że nie
można się masturbować, mieć seksu przed ślubem, używać antykoncepcji, a homoseksualizm
jest patologią. Z czym tu dyskutować? Chociaż to i tak się zmienia. Nawet
wyszła książka o seksie po katolicku autorstwa jednego z księży. 40 lat temu
taki ksiądz byłby zawieszony w funkcjach kapłańskich, od razu by go wyrzucili.
Spotkałoby go to samo, co ostatnio ks. Lemańskiego. Teraz jest hołubiony, bo to
forma przyciągnięcia wiernych do Kościoła innym spojrzeniem na seks. On nie
zmienia doktryny, ale wprowadza coś nowego, pisze, że małżonkowie katolicy mogą
się cieszyć seksem. Proszę zauważyć, że Kościół się zmienia, dopuszcza radość z
seksu, co prawda radość w ramach małżeństwa, ale jednak.
W naukach przedmałżeńskich
chyba nic o tej radości nie ma?
Nauki przedmałżeńskie to zupełnie
osobny rozdział. Z tego, co słyszę, przekazywane są tam poglądy z XIX w.
Nowoczesne podejście do seksu, które jest w Kościele na świecie, u nas się nie
przebije. Hierarchowie do tego nie dopuszczą, bo ten nasz Kościół byłby
jeszcze bardziej podzielony, rozbity. Biskupi chcą, żeby Kościół polski był
monolitem. Natomiast seksuolodzy mówią i o życiu przedmałżeńskim, i o masturbacji, i o antykoncepcji. I to nie jest zachęta,
żeby młodzież wcześniej zaczynała życie seksualne. Wręcz staramy się przesunąć inicjację
seksualną do czasu, kiedy człowiek jest już dojrzały i odpowiedzialny.
Czyli kiedy? 15-17 lat?
Kto jest dojrzały w 15. roku
życia? To iluzja. Nie żartujmy. Chyba że jakiś geniusz. Ale nie, żaden 15
-letni człowiek nie jest dojrzały. Wtedy trwa jeszcze okres dojrzewania. Poza
tym rozpoczynanie w tym wieku seksu jest bez sensu z punktu widzenia biologii. A później to zależy od człowieka. Niektórzy nie
dojrzewają nigdy.
Wiem, że przyjaźnił się pan z
ks. Popiełuszką. Rozmawialiście o seksie? Rozmawialiśmy
o wszystkim. Wiedziałem, że on jako ksiądz rzymskokatolicki musi się trzymać
swojej doktryny. Ale szanował moje poglądy, które - jak wiadomo - nie są
ortodoksyjne. Sytuacja była jasna.
Poglądy poglądami, a życie
życiem. Pan jest przecież tradycjonalistą, mężem, ojcem, dziadkiem.
Nigdy nie mówię na tematy
osobiste, choć wiem, że media to uwielbiają. Ale byłoby dobrze, jakby Starowicz
powiedział, w którym roku życia przeszedł inicjację seksualną. Na cholerę to
komu potrzebne.
Wcale nie chciałam o to pytać.
Przecież czytelników interesuje,
czy jestem konserwatywny w swoim życiu prywatnym, czy też lewicowym
erotomanem.
W Polsce trzeba każdego
zaszufladkować.
Jest pan religijnym
człowiekiem...
Ale co ma piernik do wiatraka? Czy
religia czyni człowieka bezmózgowcem?
Nic takiego nie powiedziałam.
Jak się jest religijnym, to ma się
swoje normy, zasady. Chrześcijanie też mają różne poglądy, sami katolicy też.
Słyszała pani pewnie o tym, że jeden z niemieckich kardynałów chce, żeby ludzie
żyjący w ponownych małżeństwach mieli możliwość przyjmowania komunii. Jeśli
wśród kardynałów katolickich są różnice poglądowe, to wśród ludzi religijnych
jest cała mozaika poglądów. O seksie łatwiej dyskutować niż o gospodarce, bo na
seksie się wszyscy znają. Poseł, który nie wypowiada się na żadne inne tematy,
o seksie na mównicy sejmowej mówi bez skrępowania, bo czuje się w temacie
kompetentny. Chyba nie tego jednak od niego oczekują wyborcy. Nowe drogi,
praca, emerytury - to ich interesuje. A seks? Każdy dorosły ma swoje poglądy na
ten temat. I niech tak zostanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz