Poroże Yorricka
Początek przygotowań do wizyty
papieża Franciszka był żmudny, pracochłonny i bardzo długi. Pradawni Wiślanie,
wśród których przeważały nieuświadomione jeszcze sympatie propisowskie,
postanowili wyciąć puszczę i zbudować Kraków Potwierdził to podczas Światowych
Dni Młodzieży minister ochrony środowiska Jan Szyszko. Z właściwą sobie
przenikliwością skojarzył wszystkie przesłanki i wyszło mu, że gdyby człowiek
nie wymyślił siekiery - ani papież nie mógłby przylecieć do Polski, ani
bociany. Tę myśl rozwijał na konferencji zorganizowanej przez Uniwersytet
Jagielloński, a poświęconej encyklice „Ekologia integralna. Laudato si”, w której znalazły się rozważania papieża Franciszka o
ochronie przyrody. Ministrowi udało się znaleźć stu facetów w leśniczych
mundurach, którzy sprawnie bili mu brawo po każdym zdaniu. A mówił on o polskiej
szkole ekologii, której wyjątkowość polega na tym, że im więcej lasów się
wycina, tym więcej lasów przybywa. „Dziękuję za te zielone mundury, które tutaj
siedzą” - dodał na koniec. Mundurom aż popuchły łapy od oklasków.
Szyszko z szacunkiem odniósł się
do tematu konferencji i poglądy papieża, który nie jest polskim leśnikiem,
kompletnie zlekceważył. Zdaniem Franciszka ochrona każdego gatunku roślin i
zwierząt jest naszym obowiązkiem i wyrazem szacunku dla różnorodności świata.
Zdaniem ministra wystarczą kartofle, wieprzowina i PiS. A jego kolekcja poroży
pozwoli przyszłym pokoleniom wyobrażać sobie, jak trudno było z czymś takim na
głowie chodzić po gęstym lesie.
Podobny system edukacji
zaproponował minister Piotr Gliński, urządzając niedawno rekonstrukcję ślubu
rotmistrza Pileckiego. Po co nam cały „Hamlet”? Wystarczy poroże Yorricka, a
właściwie tylko czaszka.
Ociosywanie historii ze zbędnych
zdarzeń i nieistotnych szczegółów staje się u nas normą. Pierwszą decyzją nowego
prezesa IPN Jarosława Szarka było zwolnienie historyka dr. Krzysztofa Persaka w celu uwolnienia
prawdy o Jedwabnem. Per- sak, wraz z prof. Pawłem
Machce- wiczem, są autorami dwutomowego zbioru dokumentów na temat tej zbrodni.
Wydanego 13 lat temu właśnie przez IPN. Jak się okazuje, niepotrzebnie. Tym
bardziej że na Machcewicza, szefa Muzeum II Wojny Światowej, co rusz nasyła
różne komisje weryfikacyjne sam minister kultury. Dyrektorowi zarzuca się m.in.
za mało polski, a nawet wręcz niemiecki punkt widzenia. Wojna - dowodzą
recenzenci Glińskiego - nie jest wyłącznie nieszczęściem. Hartuje człowieka,
uczy poświęcenia, wzmacnia patriotyzm i katolicyzm też. Ja wiem, że wojna jest
najgorszym dołem moralnym, w jaki może wpaść człowiek. Musisz zabijać, bo
inaczej sam zginiesz. Do tego poniżenia patriotyzm dolepia się później.
A w dolepianiu dzisiejsza władza
jest świetna. W zamalowywaniu jeszcze lepsza. Już wiadomo, że to „niezupełnie
Polacy” podpalili stodołę w Jedwabnem. Niedługo usłyszymy, że po prostu sama
się zajęła. W wigilię rocznicy powstania warszawskiego na pl. Krasińskich
przemawiał Antoni Macierewicz. Właściwie krzyczał, chyba z radości, tak był zachwycony swoją oracją o geniuszu Lecha Kaczyńskiego
i rzucaniu się na stos historii. Na koniec samego siebie dorzucił do tego
stosu: Jestem z pokolenia, które pamięta. Widziałem ruiny, bramę, gdzie
toczyły się walki, i mogiły wśród gruzów ^ Tak rosną nowe kadry bohaterów ’44 roku.
Papież Franciszek podczas
ostatniego krakowskiego spotkania z młodzieżą z całego świata mówił, że wielo-
kulturowość jest szansą ludzkości. Budujcie mosty, a nie mury. Pokażcie nam,
starym, jak żyć w przyjaźni. Po chrześcijańsku po prostu.
Stawiam całą herbatę Chin
przeciwko zgniłemu jajku, że za chwilę usłyszę z ust naszych polityków: słowa
papieża zostały wyrwane z kontekstu.
Stanisław Tym
Sprzedawcy dymu
Papież
Franciszek wyjechał, trwa zacieranie śladów jego obecności. Dla organizatorów
Światowych Dni Młodzieży, czyli władz kościelnych i państwowych, był gościem
kłopotliwym, przybyszem z dalekiego kraju,„papieżem
południowoamerykańskim", jak nazywano go w prawicowej prasie. Zabrakło
nawet urzędowego entuzjazmu. Mam przed oczami taki telewizyjny obrazek: papież
prosi zgromadzone tłumy, aby się uchwycić za ręce,,, budować mosty, a nie
mury", i widać bolesne zakłopotanie na twarzach min. Macierewicza i
prezydenta Dudy, bo most trzeba zrobić, a przecież papieżowi znowu chodziło o
uchodźców. Franciszek, jakby złośliwie, sprawę pomocy i empatii wobec
uchodźców uczynił bodaj głównym przesłaniem swoich kolejnych wystąpień.
Dręczył władze, duszpasterzy i lud boży wezwaniami do miłosierdzia,
solidarności,,, słuchania tych, których nie rozumiemy, których się boimy".
Dla rządzącej partii słuchanie tych papieskich napomnień musiało być irytujące
i nieznośne. Już w trakcie ŚDM politycy i publicyści pisowscy gorączkowo
szukali retorycznych dezodorantów.
Najprostszy
był logiczny chwyt zastosowany niedawno przez Prezesa przy okazji połajanek ze
strony prezydenta Obamy. „To, co zapamiętałem z wystąpienia Ojca Świętego, to..
."(i tu np. poparcie dla rodziny czy ochrony życia, a nie zapamiętaliśmy
imigrantów). Premier Szydło chętnie sięgnęła do schematu wypracowanego przy
okazji zaciemniania „sprawy Trybunału Konstytucyjnego": oczywiście, trzeba
pomagać uchodźcom, nasza ofiarność (podobnie jak demokracja) jest niezagrożona,
ale należy oddzielić uchodźców od imigrantów, pomagać im na ich własnej ziemi,
i najpierw niech pomagają ci, którzy zawinili.
Już po wyjeździe Franciszka pojawiły się nowe przekazy dnia. Że tak
bogatego w treści spotkania nie da się od razu zinterpretować, że każdy musi
sam w swoim sumieniu rozważyć nauki Franciszka, a w ogóle odnieśliśmy wielki
sukces organizacyjny, zaś papież wyjechał z Polski zachwycony. Jeden z
najbardziej miarodajnych publicystów katolickich, przyciskany o komentarz w
sprawie tych nękających papieskich wezwań do„otwierania serc i domów dla ofiar
wojen i biedy", odpowiedział w telewizji, że papież propaguje jakąś
utopię. Wow! Wychodzi na to, że dla prawdziwego polskiego katolika
chrześcijaństwo to jakaś niebezpieczna utopia.
W
ogóle w ciągu tych kilku dni można było odnieść wrażenie, że „papieska
pielgrzymka" była raczej wyprawą misjonarską i to chyba nieudaną. Polski
autokefaliczny Kościół katolicki bardzo oddalił się od rzymskiego Kościoła
Franciszka. Gdyby to były inne czasy, powiedzielibyśmy, że znalazł się na
progu herezji i schizmy. Właściwie wszystko, co mówił papież na temat „swojego
Kościoła", zdało się stać w sprzeczności z praktyką i przekazem narodowego
katolicyzmu. Franciszek wzywał, aby „cieszyć się wielokulturowością", a tu
dopiero co minister Błaszczak w multi-kulti i poprawności politycznej znajdował
przyczyny terroru i zbrodni. Papież o dialogu, nasi biskupi o walce z wrogami
Kościoła. Papież o ubóstwie jako cnocie Kościoła; o. Rydzyk i podlegli mu
hierarchowie o milionach należnych ze Skarbu Państwa; Franciszek o służbie,
Kościół o posłuszeństwie. (Jak mówi o. Ludwik Wiśniewski: „w polskim Kościele dogmat nieomylności papieża rozciągnięto
na biskupów i proboszczów"). Papież o potrzebie i nakazie społecznej
aktywności „powstania z kanapy"; Kościół i partia rządząca przeciwko
Owsiakom i innym ngosom. Papież mówi, że trzeba przebaczać i pielęgnować dobrą
pamięć; dokładnie w tym samym czasie katolicki min. Macierewicz i katolicki
prezydent Duda organizują nagonkę na 100-letniego gen. Ścibora-Rylskiego. A
podczas smoleńskich obchodów sam prezes daje wykładnię obowiązującej teologii
politycznej: przebaczenie tak, ale najpierw kara, którą sami wymierzymy. Franciszek
napomina, iż Kościół powinien trzymać się z dala od władzy państwowej; w Polsce
stał się de facto narzędziem politycznym w rękach jednej partii.
Południowoamerykański
papież wrócił sobie do Rzymu. Władza państwowa może odetchnąć z ulgą: skończyły
się obawy organizacyjne i wizerunkowe. Zamachu żadnego nie było, a co Franciszek
nagadał, to się w tym tygodniu zinterpretuje, a w następnym zapomni. A wierni?
Jak którzy. Franciszek jest w Polsce, podobnie jak na całym świecie, popularny
i łubiany, ale oczywiście nie jest Janem Pawłem II, którego nauki też zawsze
były u nas traktowane z dystansem. W dodatku Franciszek sprawia wrażenie łatwowiernego,
naiwnego, zupełnie nie na te czasy. A hierarchowie? Może niektórzy przypomną
sobie, że Kościół może być otwarty, pogodny, życzliwy, wybaczający, miłosierny?
Ale czy odważą się sprzeciwić głowie polskiego Kościoła - Tadeuszowi Rydzykowi?
Diabli wiedzą.
W jednej z homilii papież użył uroczej frazy, dosłownego tłumaczenia
argentyńskiego powiedzenia odprzedawcach dymu", czyli oszustach,
dostarczających iluzji, fałszywych obietnic, zatruwających ludzkie umysły. Wraz
z przyjazdem do Polski papieża Franciszka i miliona młodych multi-kulti
otworzyły się drzwi, zrobił przeciąg i wywiało sporo dymu. No to teraz zacznie
się kopcić w dwójnasób.
Jerzy Baczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz