Skończył się etap
donosów. Teraz czas na rewizje i wizyty tajnych agentów. W walce o władzę
szefowie PZU sięgnęli po służby specjalne
Wojciech Cieśla, Michał Krzymowski
Świeży żarcik pracowników PZU: wystarczy
napisać e-mail do prezesa PZU, żeby nadawcą zajęło się CBA.
Jest letnia noc,
gdy S. wysyła wiadomość na prywatną skrzynkę prezesa PZU Michała Krupińskiego.
- Wysłałem, bo znamy się od lat. To mój były przyjaciel - opowiada S. [inicjał
zmieniony - przyp. red.].
E-mail wysłany 18
czerwca jest krótki i niezbyt miły: „Dzisiaj po telefonie z CBA Sonia prawie
poroniła. Pytali ją o sprawę sprzed 9 lat. Lepiej, żeby to nie była twoja
robota”.
Mówi S.: - Pięć lat
temu moja żona pracowała w spółce prześwietlanej przez CBA. Sprawa zakończyła
się wyrokiem sądowym, a tu nagle, po latach, agent służb wydzwania do kobiety
w zaawansowanej ciąży i pyta o tamte wydarzenia. Mówi, że jest z CBA, ale się
nie przedstawia. Nie wzywa na przesłuchanie, tylko nagabuje. Gdzie pani
mieszka? Z czego się utrzymuje? Wkurzyłem się. Telefon był według mnie
sygnałem: mamy cię na oku. Nabrałem podejrzeń, że to szef PZU nasłał na Sonię
CBA. Stąd e-mail. I co? Mija kilka tygodni i agenci CBA znów się zgłaszają, tym
razem do mnie. Mają prokuratorski nakaz wydania telefonu, z którego wysłałem
e-mail.
BULDOGI POD DYWANEM
Dlaczego Michał Krupiński miałby wysyłać kolegom
sygnały przez CBA? Od stycznia jest prezesem największego polskiego
ubezpieczyciela, ma mnóstwo pracy i przede wszystkim nie powinien mieć
możliwości wpływania na to, co robi CBA. Kiedy o to pytamy, S. głośno się śmieje:
- Bez żartów. W PZU od miesięcy trwa wojna o władzę. Pod dywanem walczą buldogi
związane z PiS, którymi partia obsadziła radę nadzorczą i zarząd. Krupiński
uważa, że ryję pod nim i donosi do prokuratury. A ja nagle słyszę na mieście:
jesteś w tym, jesteś w jakiejś ciemnej sprawie związanej z PZU. Potem był
telefon z CBA do żony. Połączyłem fakty. Michał zaczął używać służb w wojnie o
władzę w spółce. Jakim cudem nagle CBA bierze na celownik moją żonę?
Czy prezes
Krupiński nasłał CBA na dawnego kolegę? Jeśli tak, to w jaki sposób? Ponownie
doniósł do prokuratury, złożył wniosek dowodowy? Biuro prasowe PZU twierdzi,
że „nie ma takiej wiedzy”. Sam prezes milczy.
Sprawdzamy: S. i
Michał Krupiński faktycznie byli kolegami. - Znają się z czasów, gdy obaj
nosili w Brukseli teczki za politykami - opowiada ich wspólny znajomy.
Kilkanaście lat
temu w Brukseli S. pracował dla PO, Krupiński dla PiS. To pierwszy rzut Polaków
w Parlamencie Europejskim. Młodzi, przebojowi, głodni sukcesów. Raz w
miesiącu w jednym z pubów Krupiński organizuje spotkania Polaków pracujących w
PE. Bywa tam S., bywa i Witold Ziobro, brat Zbigniewa, dziś jeden z jego
zaufanych w PZU.
Po 2005 r.
Krupiński zostanie wiceministrem skarbu w rządzie PiS, po zmianie władzy do
resortu trafi z kolei (na krótko) S. - O obu mówiło się „złote dzieci”. Jeden
był „złotym chłopcem PiS”, drugi „złotym chłopcem PO” - opowiada ich wspólny
znajomy.
S. i Krupiński nie
lubią tych ksywek.
KTO SIĘ NIE BAŁ
Przez ostatnie lata „złoci chłopcy” żyją w różnych
Światach. S. korzysta z kontaktów z działaczami PO, prowadzi interesy.
Krupiński wyjeżdża na jakiś czas, inwestuje w studia menedżerskie w Nowym
Jorku, jest szefem banku Merrill Lynch w Polsce.
W 2013 r. Anna
Zdrzalik, żona Krupińskiego, obejmuje udziały w spółce D&L Investments. Prezesem
firmy jest wtedy S. W Warszawie jest o nim głośno - jego firma robi interesy ze
spółkami skarbu państwa, a konkurencja S. opowiada dziennikarzom, że jest
„załatwiaczem Platformy”, którego działalność może skompromitować rządzących.
Po informacjach na jego temat część znajomych się odsuwa, S. traci kilka
biznesów. - Zainwestować w biznes z S.? Trzy lata temu? Trzeba było mieć
odwagę - cmoka jeden z naszych rozmówców.
Żona Krupińskiego
inwestuje w spółkę S. A jeszcze w 2015 r. S. przelewa na konto żony prezesa
PZU 25 tys. zł cesji zwrotu pożyczki. S.: - Na tym urwały się nasze kontakty.
Pogratulowałem jeszcze Michałowi, gdy został prezesem PZU. Potem zapadła
cisza.
CBA wchodzi do
mieszkania „złotego chłopca PO” 19 lipca, na zlecenie łódzkiej delegatury
Prokuratury Krajowej. Agenci szukają „telefonu komórkowego, laptopa,
komputera lub innego urządzenia, z którego 17 czerwca 2016 r. o godzinie 23.01
mogły być przesłane maile” do Krupińskiego. Robią rewizję, ale niczego nie
znajdują.
S. twierdzi, że zgubił telefon, z którego pisał, ale
e-maila się nie wypiera. Zeznaje, że pisał w emocjach.
Dlaczego
Prokuratura Krajowa wysyła CBA w sprawie nocnego e-maila? Biuro prasowe
prokuratury wyjaśnia: śledczy badają sprawę systemu informatycznego GraphTalk
zakupionego przed laty przez PZU. Doniesienie w tej sprawie złożył Krupiński,
jego zdaniem spółka mogła stracić na tym projekcie 200 min zł. Czy ma to
związek z S. i jego e-mailem? Nie, ale prokuratura połączyła obie sprawy wielomilionowych nadużyć i e-maila.
AGENT ŚLEDZI FACEBOOK
Opowiada nasz rozmówca: - Nie znam sprawy S., ale
to, co dzieje się w PZU, to wyjątkowa sytuacja. Wojna wszystkich ze wszystkimi.
Donosy, zawieszanie członków zarządu, konflikty interesów. Coś jak wojna o
telewizję publiczną, czyli PiS pożarł się z PiS-em. Tylko tu jest naprawdę
krwawo, bo obie strony używają prokuratury i służb.
Czerwiec, do walki
o władzę w firmie wkracza „Gazeta Polska Codziennie”. Uderza w członka zarządu
Sebastiana Klimka. Trafił do PZU z Philipsa, ale w spółce wszyscy wiedzą, że
to człowiek ministra skarbu. I że ma na pieńku z Krupińskim. „GPC” publikuje
zdjęcie Klimka wyjeżdżającego z firmowego parkingu PZU pożyczonym ferrari.
Samochód należy do kancelarii odszkodowawczej EuCO. Wygląda to fatalnie:
członek zarządu PZU przyjeżdża do pracy luksusowym autem należącym do firmy
procesującej się z PZU o miliony.
Jak ustalił
„Newsweek”, z niewiadomych powodów sprawa konfliktu interesów Klimka trafia do
tej samej prokuratury, która prowadzi postępowanie dotyczące projektu
GraphTalk. Dalej wszystko toczy się wartko. W lipcu Klimek trafia na
wielogodzinne przesłuchanie. W sierpniu przed szóstą rano do jego domu pukają
agenci CBA z żądaniem wydania telefonów i komputerów. CBA odwiedza też myjnię
samochodową. Agenci chcą wiedzieć, czy Klimek płacił firmowymi pieniędzmi za
umycie ferrari.
W międzyczasie
sprawą zajmuje się też rada nadzorcza. Klimek zapewnia, że nie ma nic wspólnego z kancelarią odszkodowawczą: samochodem
jeździł tylko przez kilka godzin. Miał odprowadzić go znajomemu, który dzień
wcześniej gościł u niego na przyjęciu.
Ale na radzie
pojawia się też Krupiński. Jest z nim dyrektor biura bezpieczeństwa Tomasz
Cichoń, były oficer CBA, który prezentuje kolejne zdjęcie: Klimek przy
kieliszku szampana, po prawej Ryszard Petru (członek rady nadzorczej EuCO),
po lewej - satyryk Krzysztof Materna.
Członek władz
Zakładu: - Ściągnęli to zdjęcie z Facebooka Klimka, który przypadkowo spotkał
Petru i Maternę na balu charytatywnym. Fotografię zrobiła mu żona. Rada
wyśmiała Krupińskiego, bo zdjęcie pochodzi z czasów, gdy Klimek sprzedawał
miksery w Philipsie.
Pracownik spółki: -
Za czasów Krupińskiego w PZU pojawiło się dwóch ludzi kojarzonych z CBA.
Pierwszy to Cichoń, a drugi - Grzegorz Janas, protegowany szefa CBA Ernesta
Bejdy. To mała grupa dochodzeniowo-śledcza w spółce. Wertują papiery, szperają
w internecie. To oni wygrzebali zdjęcie z Facebooka.
Znajomy Klimka: -
Cichoń obserwuje Sebastiana, ale zachowuje się jak amator. Jakiś czas temu
Klimek dostał od żony na służbową skrzynkę rachunek za prywatną komórkę, miał
go opłacić. Po jakimś czasie Cichoń przysłał mu emotikon, taką buzię puszczającą
oko. Chyba się zorientował, że przesadził, bo potem dzwonił z przeprosinami.
PREZES DONOSI, NA PREZESA DONOSZĄ
Zarząd PZU od kilku miesięcy jest w klinczu. Menedżerowie,
mijając się na korytarzu, nie podają sobie ręki.
- Krupiński spotyka się z Witoldem Ziobrą i knuje przeciwko
reszcie zarządu, czyli Beacie Kozłowskiej-Chyle, Sebastianowi Klimkowi,
Maciejowi Rapkiewiczowi i Andrzejowi Jaworskiemu. Reszta w tym czasie w innym
pokoju knuje przeciw Krupińskiemu. Atmosfera jest taka, że gdy prezes kilka
tygodni temu poprosił do siebie Kozłowską-Chyłę, ta przyszła w obstawie
Jaworskiego. Powiedziała, że nie będzie rozmawiać z prezesem bez świadka -
opowiada pracownik spółki.
1 sierpnia minister
skarbu wzywa do resortu władze PZU. Stawia ultimatum: jeśli w ciągu miesiąca
zarząd nie zacznie pracować, trzeba będzie wprowadzić opcję zero. Wszyscy
stracą pracę. Spotkanie ma oczyścić atmosferę, ale szybko przeradza się w
awanturę o ręczne sterowanie PZU.
Krupiński w ciągu
czterech miesięcy pozbawił kompetencji troje członków zarządu. Maciej Rapkiewicz
(były członek zarządu Instytutu Sobieskiego; do spółki trafił z rekomendacji
Beaty Szydło) stracił inwestycje, Sebastian Klimek finanse, a Beata
Kozłowska-Chyła (radca prawny; była doradczyni Przemysława Gosiewskiego) -
zakupy, administrację i dział prawny.
Jedynym członkiem
zarządu, którego Krupiński zostawił w spokoju, jest Andrzej Jaworski
odpowiedzialny za nieruchomości i operacje zagraniczne. - To były poseł,
podniesienie na niego ręki jest zbyt ryzykowne. Poza tym Andrzej się nie patyczkuje.
Ma kontakty w CBA i sam donosi na Krupińskiego opowiada nasz rozmówca z PZU.
ODZNAKA Z CBA
Jaworski nie robi tajemnicy ze swoich kontaktów w
służbach. Na ścianie jego gabinetu w centrali PZU wisi odznaka CBA, prezent od
agentów.
- Andrzej gościł
ich już dwukrotnie opowiada menedżer z PZU. - Raz złożył wyjaśnienia w sprawie
próby sprzedaży hal magazynowych przez spółkę. Krupiński parł do tej
transakcji, ale ostatecznie się wstrzymał, bo audytorzy ujawnili, że pośrednik
i kupujący są powiązani. Innym razem doniósł na bezprawny tryb podejmowania
uchwał przez zarząd.
- Co to znaczy?
- Krupiński ma w
zarządzie tylko jednego sprzymierzeńca, Brytyjczyka Rogera Hodgkissa.
Sympatyczny człowiek, ale słabo mówi po polsku i nie bardzo kuma cza-czę. Nie
wie, o co chodzi w tej wojnie. Reszta dla zasady stawia mu weto. Na to
Krupiński posługuje się fortelem. Puszcza uchwały obiegiem i wyznacza błyskawiczny
termin głosowania, licząc, że nikt poza nim i Rogerem nie zdąży oddać głosu.
Tym sposobem w sześcioosobowym zarządzie Krupiński przepycha sprawy większością
dwóch głosów.
- Przecież to nie
jest sprawa dla CBA.
- Pełna zgoda, ale
Andrzej wali na oślep. I, jak się okazuje, to skuteczna metoda. Bo Krupiński
omija go szerokim łukiem.
PA, MAM SPOTKANIE Z
PREMIEREM!
Mówi pracownik PZU: - Krupiński jest mistrzem w
roztaczaniu aury. Bank Światowy, londyńskie City, Nowy Jork, wszędzie był,
wszystko wie. Lubi rzucić „Przepraszam, muszę lecieć, mam spotkanie z
ministrem skarbu”. Albo - jeszcze lepiej - „z okolicami głównego
akcjonariusza” (według ludzi z zarządu spółki oznacza to Jarosława
Kaczyńskiego).
Krupiński roztacza
aurę człowieka biznesu, ale z wyczuciem porusza się też w świecie polityki.
Zawsze wie, który z ministrów PiS idzie w górę, a który w dół.
- Dzięki temu może grać na tego silniejszego - uważa jeden
z członków rady nadzorczej PZU. Kiedy kilka miesięcy temu wydawało się, że
karty w państwowych spółkach będzie rozdawać minister skarbu Dawid
Jackiewicz, Krupiński chwalił się kontaktami z Jackiewiczem. Gdy notowania
ministra zaczęły spadać, przestawił się na kontakty z Mateuszem Morawieckim,
wicepremierem i ministrem rozwoju.
Posiedzenie rady
nadzorczej, tydzień temu. Krupiński bierze szefa rady nadzorczej na stronę: -
Przepraszam, ale muszę wyjść. Mam spotkanie z wicepremierem Morawieckim.
Zresztą spółka niedługo ma przejść pod nadzór Ministerstwa Rozwoju.
Według ludzi ze
spółki Krupiński czasem przesadza. Miesiąc temu opuścił radę, tłumacząc, że
został wezwany przez panią premier. Wrócił po ponad godzinie.
Miał pecha, bo w zarządzie siedzi były poseł PiS Andrzej
Jaworski, prywatnie znajomy Beaty Szydło. Andrzej zadzwonił do pani premier.
Okazało się, że Krupiński nie został wezwany. Spotkanie było umówione
wcześniej, trwało kilka minut. Krupiński mógł poprosić o przesunięcie rady, ale
wolał odegrać teatr - opowiada członek rady nadzorczej.
ODCHODZĘ I CICHO SZA
Sytuacja kadrowa w PZU pod rządami Krupińskiego jest
dynamiczna. Przykład: wiosną dyrektorem biura audytu w PZU zostaje Mariusz
Warych. W siedzibie spółki roznosi się, że to zaufany człowiek Krupińskiego.
Choć nie zasiada we władzach spółki, to bez problemu wchodzi na posiedzenia
zarządu. Ma dostęp do najbardziej poufnych informacji.
Po jakimś czasie
jeden z menedżerów sygnalizuje, że Warych zasiada jednocześnie w radzie
nadzorczej banku BGŻ BNP Paribas. To kłopot, bo grupa PZU od czasu przejęcia
Alior Banku i BPH rywalizuje z BGŻ o tego samego klienta. Zazębiają się też inwestycje: BGŻ może dokonywać transakcji na akcjach
PZU, a PZU na akcjach BGŻ. Na rynku krąży informacja, że BGŻ lada moment
włączy się do walki z PZU o zakup Raiffeisen Polbanku.
Sprawa trafia do
prawników PZU. Dyrektor Marcin Góral 25 maja wysyła do zarządu ostrzeżenie.
Potwierdza: to konflikt interesów. Na dokładkę zastrzeżenia do zatrudnienia
Warycha w każdej chwili może zgłosić KNF. Prawnik ocenia: podwójna rola
dyrektora wiąże się z „maksymalnie wysoką skalą ryzyk” - i dla spółki, i dla
pracownika.
W lipcu Warych
rezygnuje z pracy w PZU. Rada nadzorcza chce wiedzieć, co się stało, ale
dyrektor odmawia wyjaśnień. Na posiedzeniu rady głos zabiera za to prezes
Krupiński. Stwierdza, że dyrektor czuł się mobbingowany przez Beatę
Kozłowską-Chyłę z zarządu PZU.
Warych miał w kontrakcie zapisy o zakazie konkurencji i
sutej odprawie, w sumie prawie pół miliona. Ciekawe, w jakim trybie odszedł i
czy wypłacono mu te pieniądze? - zastanawia się jeden z menedżerów grupy.
Biuro prasowe
spółki pytane o warunki odejścia Warycha milczy. O powodach rezygnacji pisze
jednym słowem: osobiste.
PAMIĘTAM WIECZERZAKA
Mówi członek rady nadzorczej: - To wszystko przypomina
czasy Wieczerzaka i Jamrożego. Piętnaście lat temu byli tacy prezesi w PZU
i PZU Życie. Mam deja vu. Tam też były oskarżenia, podchody, audyty. Wszystko
skończyło się gigantyczną aferą i sejmową komisją śledczą. A Wieczerzak do
dziś odpowiada przed sądem za sprawy sprzed lat.
Przyjaciel prezesa
PZU: - Michał stracił kontrolę nad sytuacją. Zamiast zajmować się spółką,
zajmuje się inkwizycją. Pomaga mu grupa pościgowa. O co tu w ogóle chodzi? W
środku Europy służby specjalne ganiają za nadawcami e-maili do prezesa PZU?
Znacie powiedzenie o małpie z brzytwą. Michał dziś walczy ze wszystkimi.
Myślę, że porani wielu, zanim sam poderżnie sobie gardło.
ŹRÓDŁO
Odszkodowanie a vat to kwestia, która może wywoływać liczne pytania prawne dotyczące opodatkowania otrzymanych świadczeń. Zgodnie z polskim prawem, odszkodowania wypłacane za szkody osobowe i majątkowe zazwyczaj nie podlegają opodatkowaniu VAT-em. Warto jednak skonsultować się z prawnikiem, aby upewnić się, jakie zasady dotyczą konkretnego przypadku, szczególnie gdy odszkodowanie obejmuje elementy mogące być traktowane jako świadczenia usług lub dostawy towarów.
OdpowiedzUsuń