Daniel Obajtek ma
mnóstwo szczęścia. Z pensją 3 tysięcy na rękę został milionerem. Rodzina z
Pcimia i okolic obdarowała go atrakcyjnymi działkami nad morzem. A teraz jest
prezesem Orlenu
Wojciech Cieśla, Jakub Korus
Jeszcze
pięć lat temu był technikiem rolnictwa, wójtem małopolskiej gminy Pcim. Od
kilku dni rządzi jedną z największych spółek skarbu państwa, paliwowym
gigantem - PKN Orlen.
Życie 42-letniego Daniela Obajtka ułożyłoby się nieco inaczej, gdyby
najpierw nie spotkał dwóch ludzi - Macieja G, szefa gangu o pseudonimie
Prezes, a potem Beaty Szydło.
DONOS NA NAUCZYCIELA
O Obajtku w 5-tysięcznym Pcimiu mówi
się, że był pisowski na długo, zanim powstał PiS. - W domu się nie przelewało,
ojciec pracował fizycznie, matka chyba rencistka - opowiada jeden z sąsiadów.
„Pochodził z rodziny niezamożnej i został zatrudniony u nas po tym, jak został
wyrzucony ze szkoły weterynaryjnej w Nowym Targu” - zezna po latach Roman
Lis, wuj prezesa Orlenu, właściciel fabryki okien.
W latach 90. dwóch braci Obajtków, starszego - Daniela i młodszego o dwa
lata Bartłomieja - rodzice wysyłają do szkół poza gminę. Bartłomiej skończy
leśnictwo, Daniel trafia do technikum weterynaryjnego w Nowym Targu.
Energiczny, pewny siebie, ambitny i bezwzględny - tak zapamiętają go nauczyciele.
Na przełomie lat 1994/1995, w czwartej klasie, przychodzi kryzys.
Nauczyciele uważają, że Obajtek skłóca uczniów z kadrą, kłamie, kręci w
sprawie pieniędzy. Obajtek pisze donosy na jednego z nauczycieli, jest
arogancki. Nauczyciele nie mogą się doprosić o sprawozdania finansowe
samorządu uczniowskiego.
Dwa razy zostaje skreślony z listy uczniów. Zamyka się w hotelowym pokoju,
połyka fiolkę środków nasennych, ale szybko dochodzi do siebie. Do technikum nie
wróci.
Ściąga do Nowego Targu polityków prawicy, żeby interweniowali w jego
sprawie. W gazecie ukazuje się duży reportaż o walce
ucznia z bezdusznym systemem. Wreszcie w imieniu Obajtka jeden z adwokatów
pisze doniesienie do prokuratury na szkołę (sprawa zostanie umorzona).
PROGRAM PIERWSZA PRACA
Połowa lat 90. Wujowie Obajtka, Józef i Roman, mają w Pcimiu fabryczkę okien o nazwie
Elektroplast. Potrzebują kogoś, kto przypilnuje rozładunku ciężarówek - okna
powstają z plastiku i co chwila przyjeżdża transport surowca. To polipropylen,
plastikowy granulat, z którego produkuje się okna - odegra ważną rolę w
karierze Obajtka.
Jedna ciężarówka granulatu kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. Obajtek
w listopadzie 1996 r. dostaje pracę na placu, na którym leży ponad 200 ton surowca.
Kilka miesięcy później zostanie kierownikiem.
W fabryczce Obajtek zarabia grosze. Wuj Roman Lis: „Praca u nas była
pierwszą pracą, potem został wójtem”. Wuj Józef Lis: „Trzy tysiące pensji miał
na koniec [przed odejściem na stanowisko wójta Pcimia w 2006 r. - red.]”.
KIEROWNIK WAŻY BIG-BAGA
W Pcimiu zarabia się skromnie. Do
Pcimia przyjeżdża Mariusz F., biznesmen z Bydgoszczy, który wie, że na
granulacie można robić lewe interesy - na przykład zaraportować, że do fabryki
wjechała jedna ciężarówka, choć wjechały dwie. Potem dodatkowy granulat można
sprzedać i podzielić się pieniędzmi z
„Bocianem” - tak ludzie z branży nazywają
Obajtka.
Pod koniec lat 90. „Bocian” jest królem placu w fabryce wujów. Mariusz F.
załatwia lewe transporty granulatu. Z zeznań jednego ze świadków: „Kierownik
Obajtek osobiście dokonywał ważenia big-bagów [worków z surowcem - red.]
i mógł potwierdzić przyjęcie innej ilości towaru niż
w rzeczywistości”.
Mariusz F. zezna po latach, że „Bocian” jest bardzo skrupulatny w
dzieleniu pieniędzy - pilnuje, żeby na czas wypłacać gotówkę z konta w
bydgoskim banku. Jak ustalił „Newsweek”, prokuratura dotarła do kopii kilku
lewych przelewów. Znajdują się w aktach, do których dostępu strzeże dziś
prokuratura z Krakowa.
„PREZES” PRZEJMUJE BIZNES
Lata dwutysięczne. Na plac z granulatem wkracza
Maciej C., pseudonim Prezes - czaszka blisko
ramion, słabość do męskiej biżuterii: łańcuch, bransolety, sygnet, pozłacany rolex. Oficjalnie windykuje należności, nieoficjalnie odzyskuje
fikcyjne długi, jego ludzie potrafią ofiarę wywieźć do lasu i postraszyć
bronią.
W 2004 r. sąd skaże „Prezesa” na dwa lata za przestępstwa finansowe
popełnione z Grzegorzem Żemkiem, bohaterem afery FOZZ.
Niedługo przed wyrokiem „Prezes” przejmuje biznes z granulatem od Mariusza
F. z Bydgoszczy. Teraz to on jedzie do Obajtka, razem dzielą się zyskiem z
granulatu - wynika z akt spraw, do których dotarł „Newsweek”. Marcin K., były
funkcjonariusz BOR (czasem dorabia u „Prezesa”), również opowiada prokuraturze
o wspólnych interesach „Prezesa” i Obajtka.
Ale źródło granulatu z Kujaw w końcu wysycha. Świadek: „Obajtek nie był
z tego zadowolony, mówił, że znikają mu pieniądze”. Około 2004 r. biznes się
kończy. „Prezes” znika, Obajtek idzie do polityki. Sprawa przysycha, wróci
dopiero za kilka lat.
Człowiek, który jest kierownikiem u własnego wuja, w tym czasie jest już
bardzo zamożny. W 2006 r. zostaje wójtem Pcimia.
JEGO MATKA MNIE PRZESTRZEGAŁA
Jako jedni z pierwszych zamożność Obajtka badają jego
dawni pracodawcy - wuj Józef z wujem Romanem.
Zeznania Józefa Lisa są emocjonalne, pełne oskarżeń: „Matka Daniela
Obajtka powiedziała mi, żebym go pilnował, bo Daniel to jest złodziej i aktor.
(...) Jego matka mnie przestrzegała”. Kiedy wuj nabiera podejrzeń wobec
krewnego? Gdy Daniel w wieku dwudziestu paru lat gromadzi nieruchomości i
buduje wielki dom. Józef Lis: „Zauważyłem, że ma większy majątek niż z pracy u
nas”.
Wuj Roman precyzyjnie wylicza: w fabryczce Daniel Obajtek dostawał
najwięcej 4795 zł brutto, trzy tysiące z hakiem na rękę. Skąd ma na dom za
ponad 400 tys. i działki za ponad 100 tys.?
Wujowie tropią kolejne biznesy - według nich krewny ma udziały w
lodziarni przy rynku (miał kupić do niej maszyny za 100 tys. zł), staje się
właścicielem atrakcyjnych działek nad morzem, a w Dobczycy jest właścicielem
dyskoteki. Wujowie są pewni: Obajtek kupuje, bo ma pieniądze z kradzionego
granulatu.
W Pcimiu mówią, że wujowie mają swoje za paznokciami. Ciąży na nich wyrok
za fałszowanie dokumentacji dla PFRON i fikcyjne zatrudnianie w fabryczce
okien.
WÓJT CZEKOLADKA
Kto pierwszy zaczyna się skarżyć prokuraturze? Wujowie
na Obajtka czy on na wujów? Dziś trudno dociec, kto wywołał konflikt. Ale
zaczyna się wojna na wyniszczenie. Obajtek jako wójt Pcimia nagra wujów w swoim
gabinecie. Pliki z nagraniami trafią do prokuratury, staną się dla nich
gwoździem do trumny.
W samorządzie Obajtek jest lubiany, wygrywa wybory trzy razy z rzędu.
Mimo rozwodu w 2008 r. jest blisko z Kościołem. Jedna z mieszkanek gminy: -
Ksiądz z parafii św. Marii Magdaleny w Trzebuni go uwielbiał. Nie wiem, jak
mógł mieć wsparcie, prowadząc takie życie osobiste.
W 2011 r. Pcim odwiedza prezes PiS Jarosław Kaczyński. Mówi dużo pochlebnych
rzeczy o wójcie. Wkrótce wójt awansuje do gabinetu cieni w przyszłym rządzie
PiS.
Sam Obajtek ma przezwisko „wójt czekoladka”: w każdy piątek wsiada w
swoje alfa romeo i objeżdża domy ludzi, którzy potrzebują pomocy. Częstuje
ich czekoladkami.
OPOWIEŚĆ O PORWANIU
Miną lata, zanim sprawa granulatu wróci do Obajtka. Ale
Centralne Biuro Śledcze zaczyna w końcu rozpracowywać gang „Prezesa”. Bada
przestępstwa sprzed lat. Układa kawałki starych historii. Jeden z członków
gangu opowiada, że przetarg na budowę kanalizacji kilku gmin (w tym Pcimia)
miała wygrać firma wskazana przez „Prezesa”. Rzeczywiście: Obajtek (wtedy już
działacz PiS i urzędnik) w związku z przetargiem spotyka się z „Prezesem” dwa
razy w restauracji.
Wersja o łapówce nie bardzo trzyma się kupy - opiera się na jednym
świadku, a przetarg jest zbyt skomplikowany, żeby mogła go ustawiać jedna
osoba. Pytanie, czy wiedział o tym „Prezes”?
Sam Obajtek opowie prokuraturze pozbawioną detali historię o tym, że ludzie
„Prezesa” porwali go z domu i wypytywali o dzieci. I że on, wójt, się nie
ugiął: „Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że sobie nie życzę takich wycieczek
personalnych po mnie i mojej rodzinie” - opowie.
Dlaczego dzwonił do „Prezesa”, a nie na policję? Nie wiadomo.
DWA MILIONY W 17 LAT
Gdy w sprawie łapówki w 2013 r. zatrzymuje go
policja, Obajtek nie trafia za kratki: sąd uznaje, że skoro wójt
się nie przyznaje i nie był członkiem komisji przetargowej, to prawdopodobnie
jest niewinny.
Ale dopiero teraz zaczynają się dla niego prawdziwe kłopoty. Jego
oświadczenia majątkowe bada Centralne Biuro Antykorupcyjne. Odkrywa luki: jest
tam zaskakująco dużo bardzo drogich nieruchomości. Znienacka potrafi mu się pojawić
300 tys. oszczędności. Albo dom za 500 tys. zł, który w następnym roku znika. -
Żeby „wyrównać” stan majątku, zmienił wartość domu, raz wyceniał go na 400
tysięcy, a potem już tylko na 150 tysięcy - opowiada jeden z byłych agentów
CBA.
Gdy CBA pyta o drogie działki w Kopalinie i Sasinie, atrakcyjnym
letnisku nad Bałtykiem, Obajtek tłumaczy: darowizny od rodziny. On sam
atrakcyjną działkę oddał w użytkowanie bratu leśnikowi.
Kontrola odkrywa, że Obajtek ukrywa jedną z nieruchomości, sporo gotówki
i udziały w spółce. Że pod jedną z jego działek wziął kredyt biznesmen z
Pcimia.
Z gmatwaniny działek, mieszkań i domów
wynika jedno: po 17 latach pracy - w fabryce wujów i jako wójt - Obajtek jest
milionerem.
Prokurator trochę się dziwi. Obajtek opowiada, że przez te lata zarobił
dwa miliony złotych.
Prokurator nie bada faktu, że aby zebrać dwa miliony złotych, Obajtek
musiałby zarabiać trzy razy więcej, niż zarabiał w fabryczce u wujów.
PLASTIKOWY INTERES
Prokurator z Krakowa idzie mu na rękę. Umarza
sprawę. Pisze, że Obajtek dopuścił się „rażącego niedbalstwa” oraz „nie miał
świadomości przestępstwa”.
Ciekawostka: Obajtek i jego matka stają się udziałowcami w spółce
produkującej folię. Obajtek ma dziś w niej udziały, podobnym pakietem
dysponuje matka. Skąd mieli pieniądze na biznes?
Po stronie Obajtka staje działaczka PiS Beata Szydło. Wspólnie urządzają
konferencję, na której Obajtek skarży się na zatrzymanie przez CBA (zatrzymywała
go policja).
W 2014 r. prokuratura stawia mu zarzuty - 50 tys. zł łapówki za
przetarg, narażenie spółki wujów na blisko 1,5 min zł straty i wyłudzenie
niemal 800 tys. zł. Sprawa czeka na wokandę - i wtedy wybory wygrywa PiS.
Obajtek (z zarzutami za korupcję) idzie do państwowego biznesu. Zostaje
prezesem ARiMR, potem gigantycznej Energi.
W PiS uchodzi za człowieka Beaty Szydło.
KREDKI, TRAMPKI I SIKAWKA
Potem zaczynają się dziać cuda. W 2016 r. sprawa Obajtka z
prokuratury w Ostrowie trafia do prokuratury w Piotrkowie, a nadzór nad nią
obejmują Prokuratura Regionalna w Łodzi i Prokuratura Krajowa. W końcu sprawa
trafia do Krakowa i w lipcu 2017 r. zostaje umorzona.
Prezes Obajtek może bez stresu odpoczywać w Szlacheckim Gnieździe (tak
nazywa się dworek na jednej z działek nad morzem). Działka jest jego, ale
dworek za - lekko licząc - 500 tys. zł
zbudował jego brat. Po wygranych przez PiS wyborach i przeniósł się bliżej nieruchomości: jest szefem Lasów
Państwowych w Gdańsku.
Cztery miesiące temu Lasy i samorząd oddały do użytku drogę, która -
przez przypadek - biegnie tuż obok posiadłości rodziny Obajtków.
Spytaliśmy szefa Orlenu o historie z granulatem, „Prezesem” i
majątkiem. Nie odpowiedział. Próbowaliśmy rozmawiać przez telefon - wyłączył
się. Nie odpisał na SMS. Jego zespół prasowy ograniczył się do pogrożenia
„Newsweekowi” procesem.
Obajtek mówi dziś publicznie, że o złe czyny sprzed lat pomawiają go
ludzie złej reputacji. - Niech pan się spyta swoich źródeł, ile mają wyroków! -
krzyczy, zanim rzuci słuchawką.
W aktach sprawy Obajtka o tym, jak okradał fabrykę, opowiadają świadkowie
- ludzie zamieszani w interesy „Prezesa”, byli pracownicy firm handlujących
z „Prezesem”, jego ofiary. Nie są ze sobą związani.
Jest kilku przestępców (ci mogą obwiniać Obajtka z różnych powodów, np. by
siebie wybielić), ale większość to przeciętni mieszkańcy Kalisza, Działdowa,
Kluczborka, Kielc czy Myślenic.
Radny z Pcimia: - Proszę pana, ludzi w ogóle to nie interesuje. Ważny
jest podjazd pod domem i córka w gminie. Co tam jakieś sprawy z przeszłości.
Pani Szydło dalej przyjeżdża w te strony na opłatek. Ktoś z Pcimia poszedł do ARiMR? I OK, przywiózł kredki do przedszkola, drużynie
trampki, a strażakom sikawkę, to mają się oburzać? Poszedł do Energi i od razu
ktoś zespołowi Pcimianka pomógł. Ludzie są wdzięczni. A co dopiero teraz, jak
pójdzie do Orlenu?
ŹRÓDŁO
Niedawno kupił zabytkowy dwór w Borkówku koło Lęborka z kilkoma hektarami - ale to akurat dobrze, bo została z niego rudera. Po tym co tu przeczytałem jestem niemiło zaskoczony p.Obajtkiem - takich przekrętów co pną się po znajomości, jak to w pisie jest, trzeba z publicznych stołków tępić
OdpowiedzUsuńNie wiem czy uzbieralby w tym kraju 1 tysiąc osób z honorem . Masakra
OdpowiedzUsuńI tu obrażasz ludzi. Czyżbyś był jedynym sprawiedliwym. Pewnie w swoim otoczeniu nie widzisz ludzi honorowych. Pewnie sam siedzisz przy korycie, tam takich próżno szukać.
Usuń