W małżeństwie Ziobrów
to ona jest dyrektorem - słyszę od polityka prawicy. To Patrycja Kotecka, żona
ministra wymyśliła, że Ziobro powinien złagodnieć i nie odgrywać już szeryfa. Ma
mu to pomóc w walce o schedę po Kaczyńskim
Renata Grochal
Tuż przed
rekonstrukcją rządu w siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej trwają gorączkowe
narady, kto straci stanowisko, a kto zostaje. Zbigniew Ziobro o wszystkim
dowiaduje się ostatni. Próbuje bronić Beaty Szydło przed dymisją, bo w rządzie
tworzyli tandem.
Jednak Patrycja Kotecka przekonuje męża, że gra nie jest warta świeczki.
Skoro decyzja o dymisji Szydło zapadła, to trzeba się dogadywać z Mateuszem
Morawieckim. I bronić własnej pozycji.
A Ziobro ma wiele do stracenia. W ciągu dwóch lat stał się jednym z
najpotężniejszych ministrów. Ma pod sobą nie tylko sądy i prokuraturę, obsadził
też swoimi ludźmi kluczowe państwowe spółki - PZU i Pekao SA.
- Zbyszek wpadł w panikę, że prezes poświęci go na ołtarzu dobrych
relacji z prezydentem. On groził przecież Dudzie po wetach do ustaw sądowych,
że PiS nie wystawi go w wyborach prezydenckich w 2020 r. - opowiada mi ważny
polityk Zjednoczonej Prawicy. Dodaje, że Kotecka chciała, żeby Ziobro jak
najszybciej porozumiał się z Morawieckim i zakopał topór wojenny, bo wcześniej
rywalizowali o wpływy w spółkach. Nie podobało jej się, że podczas jednej z
narad z Jarosławem Kaczyńskim i Morawieckim Ziobro targował się o to, by jego
zaufana,
Beata Kempa, pozostała w
Kancelarii Premiera. Kaczyński z Morawieckim chcieli ją wysłać na placówkę do
Watykanu. Ale Ziobro postawił na swoim i specjalnie dla niej utworzono w
kancelarii stanowisko pełnomocnika do spraw uchodźców.
- Patrycja nie rozumiała, że on musi pokazać, że wciąż ma silną pozycję
i dba o swoich ludzi - tłumaczy mój rozmówca. Jego zdaniem
polityka jest jednym z głównych tematów w domu Ziobrów, a żona jest głównym doradcą
ministra sprawiedliwości.
- Ona nie jest tradycyjną żoną konserwatywnego polityka, która siedzi w
domu i zajmuje się dziećmi. W małżeństwie Ziobrów to ona jest dyrektorem.
Zbyszek jest mamałygą i wszystko z nią konsultuje - opowiada mój rozmówca.
Ostatnio Kotecka namawia Ziobrę, żeby pogodził się z prezydentem
Andrzejem Dudą.
- Patrycja jest bardzo pragmatyczna. Wie, że na dłuższą metę sojusz z
Dudą mógłby pomóc Zbyszkowi. On by się nawet z Andrzejem pogodził, ale nie
będzie przed nim klękać. Pamięta, że go zdradził, nie przechodząc do Solidarnej
Polski, kiedy powstała, a przecież to Zbyszek wciągnął go do polityki - przypomina
bliski współpracownik Ziobry.
FUCHA DLA ŻONY MINISTRA
Kotecka jest
atrakcyjną blondynką, która - jak mówi poseł Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski
- podoba się facetom.
- Zawsze jest taka kobieca, ciepła i uśmiechnięta - zachwyca się
Cymański. Była dziennikarką m.in. „Super Expressu” i „Życia
Warszawy”. Krótko po wygranych przez Zjednoczoną Prawicę wyborach
parlamentarnych w 2015 r. wylądowała na stanowisku dyrektora marketingu w
firmie ubezpieczeniowej Link4. To spółka córka państwowego giganta PZU. Prezesem
PZU był wówczas Michał Krupiński, przyjaciel brata Ziobry - Witolda. Na
dyrektorską funkcję nie było konkursu, a Kotecka nie pracowała wcześniej w
ubezpieczeniach. Przez ostatnie pięć lat kierowała PR w Apelli, która jest głównym
udziałowcem spółki Fratria, wydawcy m.in. prawicowego tygodnika „Sieci”.
Według informacji „Newsweeka” żona ministra początkowo miała być
dyrektorem marketingu w PZU z pensją ponad 30 tys. zł miesięcznie. Krupiński
zabiegał o to u członka zarządu, któremu podlegał pion marketingu. Ale ten
miał na to stanowisko swojego kandydata i Kotecka się wycofała. Musiała
zadowolić się stanowiskiem w mniejszej spółce i mniejszymi pieniędzmi. Według
nieoficjalnych informacji jej pensja wynosi kilkanaście tysięcy złotych.
Żona Ziobry nie godzi się na spotkanie z „Newsweekiem”. W e-mailu
zapewnia, że nie dostała stanowiska dzięki mężowi. „Nazwisko męża niczego mi
nie ułatwia - przeciwnie. Musiałam rzucić dziennikarstwo, które tak uwielbiam,
i przekwalifikować się” - przekonuje. Zapewnia, że ma świetne kwalifikacje.
Oprócz dziennikarstwa na UW ukończyła studia MBA w Instytucie Nauk
Ekonomicznych PAN i public
relations w SGH. Dodaje, że po jej przyjściu
do Link4 spółka poprawiła wyniki.
Znajomi Koteckiej śmieją się, że chociaż formalnie przeszła do biznesu,
to drugi etat ma jako PR-owiec własnego męża.
PAMPERSY DLA ZBYSZKA
Trwa kampania do
Parlamentu Europejskiego w 2014 r. Dla wyrzuconego z PiS Ziobry i
jego Solidarnej Polski ma to być szansa powrotu na polityczne salony. Jacek
Kurski, wówczas jeden z najbliższych ludzi Ziobry, chce, by partia mocno odróżniała
się od PiS, odcinając się od teorii zamachowych w sprawie katastrofy
smoleńskiej. Kotecka, chociaż do Solidarnej Polski nie należy, bierze udział we
wszystkich strategicznych naradach. Torpeduje pomysły Kurskiego i proponuje, by
kampanię oprzeć na Ziobrze i jego walce z przestępczością.
- Gdy realizowaliśmy pomysły Kurskiego, mieliśmy jeden-dwa procent w
sondażach. A kiedy zmieniliśmy strategię na pomysły Patrycji, skoczyliśmy do 4
proc. Ona czuje politykę i zna się na PR - zachwala bliski współpracownik
Ziobry. Jednak Solidarna Polska nie przekracza progu wyborczego i nie wchodzi
do europarlamentu.
Kurski zaczyna otwarcie podważać przywództwo Ziobry, za co zostaje
wyrzucony z Solidarnej Polski. Publicznie mówi, że „Ziobro okazał się
leszczykiem, któremu trzeba zmieniać pampersy”. Wobec Koteckiej czuje respekt.
Jeden z ziobrystów opowiadał kiedyś „Newsweekowi”, że Kurski potrafił podejść
do niej i z uznaniem powiedzieć, że jest babą z kutasem.
Po klęsce w eurowyborach Ziobro jest załamany. Zainwestował w kampanię
sporo pieniędzy. Solidarna Polska się sypie. Ziobrę opuszczają kolejni
współpracownicy. W jego najbliższym otoczeniu zostają tylko żona, brat Witold
i Patryk Jaki, dziś wiceminister sprawiedliwości. Kotecka pracuje jeszcze wtedy
jako dziennikarka. Prowadzi rozmowy w jednej z rozgłośni radiowych. Po którymś
z wywiadów jedzie autem z dwoma politykami.
- Martwiła się, że Ziobro leży na deskach i tylko syn Jaś trzyma go
przy życiu. Byłem nawet zdziwiony jej wylewnością - relacjonuje uczestnik
rozmowy.
Patryk Jaki był pod wrażeniem, jak
żona wspierała Ziobrę po porażce w eurowyborach. - Mówiła, że na pewno damy
radę, bo zabrakło nam niewiele. Pokazała, że jest lojalną i silną kobietą,
wierzyła w męża - podkreśla.
Część moich rozmówców uważa, że to ona bardziej niż Ziobro ma w sobie
gen przywódcy.
- To ma swoje dobre i złe strony. Patrycja jest tak zdeterminowana, że
potrafi pokonać przeszkody, które innym wydają się nie do pokonania. Ale narzuca
ludziom swoje zdanie, co wywołuje konflikty - mówi współpracownik Ziobry. W
kampanii do euro- parlamentu Kotecka kłóciła się z Jakim, na co wydać
pieniądze. On uważał, że wszystko trzeba wpakować w spoty telewizyjne, które
mają największą siłę rażenia. Kotecka chciała podzielić środki między
telewizję, radio i jeden z tabloidów. I postawiła na swoim.
- Mimo rozwoju mediów społecznościowych Patrycja wciąż wierzy w siłę
tabloidów. Dlatego Zbyszek tak często w nich występuje - mówi mi polityk
Solidarnej Polski.
Kotecka pytana o zaangażowanie w kampanię do europarlamentu odpowiada w
e-mailu, że „jest żoną swojego męża i matką jego dzieci, a nie doradcą
politycznym”.
KOMISARZ W TVP
Z Ziobrą poznaje się
tuż po wybuchu afery Rywina. On jest wschodzącą gwiazdą komisji śledczej
badającej aferę, ona pisze o tej sprawie. Sama
wyjawia „Newsweekowi”, że przyniosła Zio- brze billingi rozmów telefonicznych
Włodzimierza Czarzastego, które zdobyła jako dziennikarka.
Swój związek długo utrzymują w tajemnicy. Gdy w 2005 r. PiS wygrywa
wybory, a Ziobro zostaje ministrem sprawiedliwości, Kotecka obejmuje
stanowisko wiceszefa Agencji Informacji w TVP. Podlegają jej
„Wiadomości”.
- Była komisarzem politycznym. Ściągnęła do „Wiadomości” zaufanych ludzi
i pilnowała, żeby Ziobro i ówczesny prezydent Lech Kaczyński byli w nich dobrze
pokazywani. Była jedynym dyrektorem, który w weekendy przychodził do pracy i
szczegółowo sprawdzał wszystkie materiały. Potrafiła usiąść w newsroomie i poprawiać
teksty dziennikarzy - opowiada ówczesny pracownik TVP.
Gdy Kotecka została wiceszefową TAI, w internecie spadła na nią fala
krytyki. Internauci pisali: „bierna, mierna, ale wierna”. Broniła jej ówczesna
rzeczniczka Ziobry. Pewnego dnia razem z dwójką pracowników resortu w ciągu
dwóch godzin wyprodukowała ponad 100 pochlebnych komentarzy na jej temat w
rodzaju: „najlepszy człowiek na to stanowisko”, „profesjonalnadziennikarka
niezależna od komuszego układu”. Gdy branżowy miesięcznik „Press” wykrył
autorów, tłumaczyli, że co prawda wpisy robili, używając służbowych komputerów,
ale poza godzinami pracy i że były one „wyrazem ich osobistego poglądu”.
Dziennikarz, który pracował z Kotecką w TVP, mówi, że nie
łamała ludziom kręgosłupów i nie zmuszała ich, by robili propagandę PiS.
Raczej się z nimi zaprzyjaźniała.
- Pomagała samotnym matkom z dziećmi, jednej dziewczynie załatwiła etat,
innej dała więcej dyżurów. Tym zjednywała sobie ludzi. I to jej zostało do dziś
- opowiada.
Piotr Krysiak, który z Kotecką pracował w „Życiu Warszawy”, wspomina, że
kiedyś miał w sądzie sprawę o zniesławienie i nie odbierał wezwań na rozprawy.
Zatrzymała go policja, żeby doprowadzić go do sądu. Jednak musiał spędzić noc
na dołku, bo rozprawa była następnego dnia.
- Nagle słyszę, jak jeden z policjantów w komisariacie odbiera telefon i
pyta kolegę: „Macie tam jakiegoś Krysiaka, bo Hytrkowa dzwoni z MSWiA” [ówczesna
rzeczniczka resortu]. Okazało się, że Patrycja postawiła na nogi całe miasto,
żeby mnie odnaleźć, bo nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje. Dzięki niej
dostałem cukier do herbaty i coś normalnego do jedzenia, bo tam strasznie
karmili. Zrobiła dla mnie coś, czego nawet moi przyjaciele nie zrobili, chociaż
wcale się dobrze nie znaliśmy - opowiada Krysiak.
Andrzej Jaworski, były członek zarządu PZU, uważa, że Kotecka wyróżnia
się na tle innych pracowników.
- Ona ma taką zasadę, że problemy trzeba rozwiązywać, a nie udawać, że
nas nie ma. Gdy otwieraliśmy nową placówkę PZU Zdrowie w Katowicach, poprosiłem
ją o radę, jak zrobić wizualizację, jakie dobrać kolory. Od razu się tego
podjęła, chociaż nie pracuje w PZU, tylko w spółce zależnej - mówi Jaworski.
SCHEDA PO KACZYŃSKIM
W szczycie
popularności Ziobry, w czasach pierwszych rządów PiS, Kotecka - jak twierdzą moi rozmówcy - marzyła, by jej mąż
został kiedyś prezydentem, a ona pierwszą damą. Ziobro jako minister
sprawiedliwości zbudował sobie wtedy wizerunek szeryfa, który miał go wynieść
do prezydentury, tak jak niegdyś Lecha Kaczyńskiego. Na konferencjach prasowych
ogłaszał spektakularne sukcesy śledcze. Po zatrzymaniu znanego kardiochirurga,
doktora G., grzmiał, że „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie
będzie”. Później były sprawy śmierci Barbary Blidy i przecieku w aferze gruntowej.
- Jak PiS przegrało wybory, to Ziobro przez kilka lat musiał jeździć po
sądach i prokuraturach i się tłumaczyć. To była nauczka dla niego i Patrycji,
że z wizerunkiem szeryfa przegrzali - mówi dobry znajomy Ziobrów. Dodaje, że
Kotecka pożegnała się już z marzeniami o prezydenturze męża. Głównie dlatego,
że PiS najprawdopodobniej poprze na drugą kadencję Andrzeja Dudę. Plan Ziobry jest taki, żeby walczyć o
schedę po Kaczyńskim, który dobiega siedemdziesiątki.
W PiS krąży nawet teoria, że resort Ziobry ruszył z nowelizacją ustawy
o IPN, żeby pogrążyć nowego premiera Mateusza Morawieckiego, który może się
liczyć w walce o przywództwo na prawicy. Morawiecki miał być umiarkowaną twarzą
rządu, która przesunie PiS do centrum i zapewni mu kolejne zwycięstwa
wyborcze. Jednak po międzynarodowej awanturze i zarzutach o flirt PiS z
antysemityzmem trudno mu będzie łowić centrowych wyborców.
- W ten sposób Ziobro próbuje utrącić poważnego konkurenta do
przywództwa na prawicy. Wyścig się właśnie rozpoczął - mówi polityk PiS. Żeby
zwiększyć swoje szanse w walce o schedę po Kaczyńskim, Ziobro złagodniał i się
wyciszył.
- Zbyszek buduje wizerunek dojrzałego i odpowiedzialnego polityka.
Patrycja uważa, że to pomoże mu odzyskać wiarygodność w centrowym elektoracie - opowiada
polityk Zjednoczonej Prawicy.
Od ostrych występów w mediach minister sprawiedliwości ma w resorcie
Patryka Jakiego, który gładko wszedł w rolę partyjnego zagończyka. Sam rzadko
występuje na konferencjach prasowych i bardzo się kontroluje. Dobry znajomy
Koteckiej mówi, że testem będzie dopiero kampania parlamentarna w 2019 r. -
Wtedy się przekonamy, czy mały Zbysiu, który dostał wszystkie zabawki,
wydoroślał. Ale Patrycja na pewno przypilnuje, żeby nie zmarnował politycznej
kariery - dodaje.
Część rozmówców uważa, że małżeństwo Ziobrów to układ czysto polityczny.
Jednak ich dobrzy znajomi mówią, że łączy ich prawdziwe uczucie. Chodzą razem
na spacery, trzymając się za ręce. Mają dwóch synów w wieku sześciu i dwóch
lat. Starszy - Jaś - od drugiego roku życia uczy się języka angielskiego oraz
matematyki, bo żona Ziobry uważa, że algorytmy będą podstawą funkcjonowania we
współczesnym świecie.
Kotecka pytana, czy widzi swojego męża za 10 lat w fotelu premiera lub
prezydenta, odpowiada e-mailem: „Gdziekolwiek by nie był, to będę przy nim, bo
to mój mąż i ojciec moich dzieci”.
Jednak ważny polityk PiS śmieje się, że bardziej od wizerunku idealnej
żony konserwatywnego polityka do Koteckiej pasuje dowcip o Clintonach. Na balu
po zaprzysiężeniu Bill Clinton tańczy z Hillary i mówi do żony - wskazując
tańczącego obok miliardera, jej byłego chłopaka: - Patrz, gdzie byś była dziś,
gdybyś z nim została.
- Gdybym z nim została, to on byłby prezydentem - odpowiada mu Hillary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz