Czy katowicka
prokuratura zabrała się do roboty na polityczne zlecenie? Stawia zarzuty w
sprawach, w których przewija się nazwisko Mateusza Morawieckiego
Poniedziałek
tydzień temu. Pawła T., finansistę i byłego wiceministra skarbu w rządzie
PO-PSL, budzą w Warszawie o świcie agenci wrocławskiej delegatury CBA.
Zakuwają go w kajdanki i wyprowadzają z domu.
Wcześniej niż zwykle wstają także trzej inni byli urzędnicy Ministerstwa
Skarbu Państwa oraz dwie szychy z firmy finansowej ING Securities. Cała szóstka zostaje zawieziona najpierw do Wrocławia,
potem do Katowic. Informacje o ich zatrzymaniu królują na czołówkach serwisów
informacyjnych.
Jak zwykle, słabiej przebiła się informacja, że już w środę wszyscy
byli wolni. Katowicki sąd uznał, że dostarczone przez prokuraturę dowody nie
uzasadniają ich przetrzymywania w areszcie.
Wszyscy zatrzymani brali udział w 2014 roku w przygotowaniu sprzedaży
należącego do państwa kontrolnego pakietu akcji spółki chemicznej Ciech.
Nabywcą była spółka z grupy biznesowej Jana Kulczyka.
- W toku śledztwa ustalono, że przy transakcji doszło do niedopełnienia
obowiązków i przekroczenia uprawnień przez byłych pracowników MSP, przy
współdziałaniu przedstawicieli firmy świadczącej usługi doradcze na rzecz
ministerstwa - tłumaczył Waldemar Łubniewski, rzecznik Prokuratury Regionalnej
w Katowicach, która prowadzi śledztwo w sprawie Ciechu.
Tłumacząc na polski: zdaniem prokuratorów resort - wraz z doradcami z
ING Securities - za nisko wycenił przy sprzedaży spółkę, a w odpowiednich
dokumentach urzędnicy wpisali nieprawdę. Skarb państwa miał stracić przy tej
okazji 110 mln zł.
DONOS
Śledztwo w sprawie
prywatyzacji Ciechu ruszyło jeszcze na początku 2015 r., po tym jak posłowie
Solidarnej Polski (czyli partii Zbigniewa Ziobry) złożyli doniesienie do
prokuratury. Ale awantura na dobre zaczęła się tuż przed wyborami, po nadaniu
przez prawicową TV Republika nagrań z podsłuchów, na których Jan Kulczyk i
związany z jego firmą lobbysta Piotr Wawrzynowicz dyskutują z państwowymi
urzędnikami o zakupie firmy. Jednym z nagranych jest szef Najwyższej Izby Kontroli
Krzysztof Kwiatkowski. Nawiasem mówiąc, kilka tygodni po wygranych przez PiS
wyborach NIK publikuje raport, z którego wynika, że
Kulczyk kupił Ciech po cenie zaniżonej. O 110 min złotych.
Pół roku później szef resortu skarbu Dawid Jackiewicz podlicza, że
skarb państwa stracił na sprzedaży Ciechu aż miliard złotych! Tyle wynosiła
wtedy różnica między ceną sprzedaży państwowego pakietu akcji firmy a jej
giełdową wyceną. Do dziś zmniejszyła się do ok. 300 min zł.
Nieco wcześniej agenci CBA podjechali pod warszawską siedzibę
luksemburskiej spółki Kulczyk Investments, przez którą spadkobiercy
Jana Kulczyka zarządzają biznesowym imperium. Wita ich tam „ustawiona” ekipa TVP. - Agenci dostali wszystkie dokumenty, o które poprosili,
ale spędzili w Kulczyk Investments cały dzień. Nie
przepracowywali się. Sprawiali wrażenie, jakby jak najpóźniej chcieli wrócić do
biura - opowiada świadek przeszukania.
Po głośnym otwarciu śledztwo cichnie. Prokuratura przesłuchuje kilku
menedżerów ze spółki KI Chemistry i Ciechu, ale nie występuje o
żadne dodatkowe dokumenty.
WENDETA
Mija półtora roku. W
grudniu 2017 r. Mateusz Morawiecki zastępuje na fotelu szefa rządu Beatę
Szydło. Dotychczasowego wicepremiera łączą ze Zbigniewem Ziobrą lodowate
stosunki. Od miesięcy toczą bezpardonową walkę o wpływy w spółkach skarbu
państwa. Kiedy wiosną zeszłego roku Jarosław Kaczyński wyjechał na kilka dni
do Londynu, ekipa Morawieckiego odebrała PZU ludziom Ziobry. Jednak minister
sprawiedliwości, przy poparciu Beaty Szydło, szybko odzyskał wpływy w
największej polskiej
spółce ubezpieczeniowej. Szefem
PZU został kojarzony z Ziobrą Paweł Surówka, a prezesem należącego do PZU banku
Pekao SA.
- Michał Krupiński, usunięty dopiero co prezes PZU.
Dla Ziobry ta wojenka ma osobisty wymiar: w spółce zależnej PZU pracuje
jego żona, a brat Witold za kadencji Krupińskiego był szarą eminencją firmy.
Od kiedy jednak Morawiecki został premierem, reguły gry się zmieniły, bo
PZU właśnie jemu bezpośrednio podlega. Na 27 lutego zwołano walne zgromadzenie
spółki. W programie są m.in. zmiany w radzie nadzorczej. - Los Surówki i
Krupińskiego nie jest jeszcze przesądzony, ale atmosfera zrobiła się nerwowa -
przyznaje menedżer z centrali Pekao SA.
Zaraz po swej nominacji Morawiecki spotkał się z Ziobrą w cztery oczy.
Minister miał przyznać, że był przeciwny jego premierostwu, ale obiecywał
lojalną współpracę.
Rozejm nie trwał długo.
Śledztwo w sprawie Ciechu nabrało przyspieszenia na przełomie roku, po
tym jak przejęła je prokuratura w Katowicach, od dawna powiązana z Ziobrą.
Obecny minister robił tam aplikację prokuratorską, stamtąd też wywodzi się cała
obecna prokuratorska wierchuszka - w tym zastępcy prokuratora generalnego
Bogdan Święczkowski i Marek Pasionek.
PODCHODY
Ciech - dawna
PRL-owska centrala handlu zagranicznego - wyspecjalizował się w produkcji sody
kalcynowanej, używanej m.in. w przemyśle szklarskim, opanował ok. 4 proc. globalnego rynku.
Kiedy w 2012 r. ceny gazu i węgla - wykorzystywanych przy produkcji -
poszybowały w górę, Ciech przyniósł prawie pół miliarda złotych strat.
Giełdowy kurs akcji spadł do 20 zł, a wystraszony państwowy właściciel większościowego
pakietu zaczął się rozglądać za nowym inwestorem. Jednak potencjalni nabywcy
proponowali ceny niewiele wyższe od giełdowego dołka.
Na początku 2014 roku Ciechem zainteresował się Jan Kulczyk. Rozpoczął
podchody, by sprawdzić, czy rząd Tuska odważy się mu sprzedać firmę - niewiele
wcześniej resort skarbu w ostatniej chwili wycofał się ze sprzedaży
energetycznej Enei.
Kulisy tych podchodów słychać na taśmach nagrywanych m.in. w biurze Kulczyka
w Polskiej Radzie Biznesu. Z rozmowy z Pawłem T. wynika, że Tusk dał transakcji
zielone światło, pod warunkiem odpowiedniej ceny.
KI Chemistry,
spółka zależna Kulczyk Investments, zaoferowała najpierw 29,5 zł, potem 31 zł. Wiceminister
Paweł T. wymusił do tego wypłatę 60 min zł dywidendy. Gdyby do 31 zł doliczyć
wydrenowaną z kont Ciechu sumę, to państwo uzyskało łącznie 32,2 zł za akcję.
Ten poziom odzwierciedlał ówczesną giełdową wartość Ciechu. Skąd w takim razie
prokuratorskie postępowanie, przeszukania i zatrzymania?
POŻYCZKA
Wkrótce po sprzedaży kurs
akcji Ciechu zaczął rosnąć. W kilka miesięcy doszedł do 40 zł, a potem na
chwilę przebił 80 zł. Dla zwolenników teorii spiskowych stało się jasne: ekipa
Tuska za półdarmo sprzedała Kulczykowi klejnot.
Z politycznego punktu widzenia rzekoma afera wokół Ciechu to wymarzone
widowisko. Nawet jeśli prokuratorom nie uda się udowodnić, że przy prywatyzacji
doszło do finansowych machlojek, to zasianych wątpliwości już nigdy nie da się
rozwiać. A to może przydać się Ziobrze w rozgrywce z Morawieckim.
Skąd w tym Morawiecki? Firma KI Chemistry nie
kupiła Ciechu wyłącznie za własne pieniądze. Połowę z potrzebnych ponad 830 mln
zł pożyczyła w BZ WBK.
Podpis na umowie kredytowej złożył ówczesny prezes banku Mateusz
Morawiecki, a KI Chemistry
współpracowała przy transakcji z domem
maklerskim BZ WBK.
Rozdmuchanie dziś rzekomej afery Ciechu może być sygnałem dla
Morawieckiego, żeby zostawił w spokoju ludzi Ziobry zajmujących atrakcyjne
posady w państwowych firmach.
- Nie zdziwię się, jeśli
prokuratura wezwie niedługo premiera na przesłuchanie. Ziobro dysponuje aparatem,
który może wybić Morawieckiemu z głowy plan przejęcia w przyszłości schedy po
Kaczyńskim - uważa związany z Morawieckim menedżer państwowej spółki.
Ciech to jedno z narzędzi nacisku, którymi dysponuje minister
sprawiedliwości.
AUTOSTRADA
Gdy tydzień temu funkcjonariusze CBA ustawiali budziki na wczesną godzinę, Zbigniew Ziobro
ogłosił, że nakazał wznowienie śledztwa w sprawie umowy koncesyjnej dla
założonej ćwierć wieku temu przez Jana Kulczyka spółki Autostrada Wielkopolska.
Bezpośrednią przyczyną wznowienia śledztwa jest kolejna podwyżka opłat
na odcinku A2 z Konina do Nowego Tomyśla. Przejazd kosztuje już 40 groszy za
kilometr - tyle co na autostradach we Francji czy Hiszpanii.
Warto jednak pamiętać, że polskie autostrady koncesyjne dzielą się na
dwa rodzaje. W pełni komercyjne, gdzie koncesjonariusz i zarządca drogi
finansuje wpływami z myta utrzymanie i remonty. To m.in. odcinek A2 z Konina
do Nowego Tomyśla. Jednak na A2 z Nowego Tomyśla do Świecka i A1 z Torunia do
Gdańska obowiązuje zupełnie inny model - pieniądze z bramek trafiają do
Krajowego Funduszu Drogowego, a w zamian państwo łoży na utrzymanie autostrad. W
efekcie kierowcy płacą tu „zaledwie” 20 groszy za kilometr.
System dodatkowo komplikuje sprawa winiet dla ciężarówek. Tu kasę
zbierało państwo, ale wypłacało koncesjonariuszom rekompensaty. W ubiegłym
roku, na wniosek polskiego rządu, Komisja Europejska uznała, że były one
nieuzasadnioną formą pomocy publicznej. Nakazała
Autostradzie Wielkopolskiej zwrot prawie 900 mln zł (minus odprowadzone podatki
i daniny).
I tutaj można doszukiwać się przyczyny podwyżki opłat, które wywołały
wznowienie śledztwa sprzed lat. Ziobro chce wykazać, że cwaniacy z Autostrady
Wielkopolskiej bezzasadnie wyciągają setki milionów złotych z kieszeni
kierowców. Przy okazji w tej sprawie też pojawia się bank BZ WBK - jeden z
założycieli Autostrady Wielkopolskiej, do dziś kontrolujący pakiet 5,6 proc.
akcji, wart kilkaset milionów złotych.
Swoją drogą ciekawe, czy śledztwo umorzone kilka lat temu w Szczecinie,
wznowią śledczy z Katowic.
SZARŻA
Z Morawieckim da się
powiązać także inne głośne śledztwo z ostatnich tygodni, które
zakończyło się zatrzymaniem przez CBA i wnioskiem o areszt dla senatora
Stanisława Koguta z PiS.
Kogut od aresztu się wywinął, bo
jego koledzy z senatorskich ław nie uchylili mu immunitetu. Ale prokuratura
stawia mu poważne zarzuty: przyjęcie ponad miliona złotych łapówki w zamian za
pomoc dla firm deweloperskich w pokonywaniu przeszkód tworzonych przez
urzędników.
Immunitetem nie mógł się natomiast zasłonić zatrzymany razem z Kogutem
Przemysław K., do niedawna prezes nieruchomościowej firmy Griffin Real Estate. To dobry znajomy Morawieckiego - zachwalał forsowany w jego
„planie” pomysł tzw. REIT-ów, czyli funduszy inwestujących w mieszkania na
wynajem.
Sprawę Przemysława K. i Stanisława Koguta prowadzą oczywiście
prokuratorzy z Katowic. W kręgach zbliżonych do obozu Morawieckiego słychać, że
Ziobro nic nie zostawił przypadkowi.
Warto zauważyć, że nawet ustawa o IPN czy projekt ustawy o
reprywatyzacji mogły stanowić część „pakietu powitalnego” dla nowego premiera.
- Morawiecki miał poprawić wizerunek Polski za granicą. A od chwili swego
powołania zajmuje się przede wszystkim pudrowaniem wizerunku kraju i historią
Holokaustu - zauważa powiązany z nim menedżer.
Nowelizacja ustawy o IPN powstała w Ministerstwie Sprawiedliwości,
podobnie jak projekt nowej ustawy reprywatyzacyjnej, którą Komitet Stały Rady
Ministrów zwrócił właśnie do poprawek. Jej przepisy są prawdopodobnie niezgodne
z prawem międzynarodowym i wywołałaby nie mniejszą burzę niż ustawa o IPN.
Jeśli wierzyć sejmowym pogłoskom, PiS pracuje nad planem pacyfikacji
ministra sprawiedliwości - np. przez rozbicie jego Solidarnej Polski i
odebranie mu części poselskich szabel. W tym kontekście szarża Ziobry na
Morawieckiego ma swój polityczny sens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz