Jarosław Kaczyński
chciał z polskiej zbiorowej pamięci wymazać Marzec ’68. Ale to właśnie z winy
PiS zapamiętamy ten rok przede wszystkim jako ponure echo tamtej antysemickiej
nagonki
W tym roku obchodzimy okrągłe rocznice dwóch ważnych w
polskiej historii wydarzeń - 100-lecia odzyskania niepodległości w listopadzie
1918 roku oraz 50-lecia studenckich protestów i antysemickiej nagonki z marca
1968 r. Jednak dla rządzącej prawicy i Jarosława Kaczyńskiego rok 2018 miał
być wyłącznie rokiem 100-lecia obchodzonego państwowo i patetycznie. Pamięć
Marca miała zostać wymazana.
MIESIĄC, KTÓREGO NIE
BYŁO
Rocznicę wydarzeń 1968 roku będą obchodzić Uniwersytet
Warszawski, Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, PEN Club oraz wiele
innych niezależnych od władzy instytucji i organizacji.
Tylko rządzący postanowili tę
datę przemilczeć, choć zdominowany przez prawicę Sejm ustanowił bieżący rok
Rokiem Niepodległości, Rokiem Powstania Wielkopolskiego,
a nawet Rokiem Konfederacji Barskiej.
Jedynie Platforma Obywatelska i Nowoczesna zgłosiły projekty uchwał
upamiętniających wydarzenia Marca ’68. Oba mówią o bohaterstwie protestujących studentów i intelektualistów,
jak też o ujawnionym wówczas antysemityzmie. Rafał Grupiński, współautor
uchwały Platformy, nie ma wątpliwości, że PiS i Kukiz’15 te projekty odrzucą, a
liberalna opozycja znów stanie pod pręgierzem prawicy za „oczernianie
polskiego narodu”. - Już na samo tylko przywołanie w naszej uchwale nazwisk
Adama Michnika i Henryka Szlajfera posłowie prawicy zareagowali pogardą i
gniewem - mówi poseł PO.
- A jak o nich nie wspomnieć,
skoro brutalnie spacyfikowany wiec na Uniwersytecie Warszawskim został
zwołany właśnie w obronie Michnika i Szlajfera po ich usunięciu z uczelni?
Kaczyńskiemu, rzecz jasna, nie chodzi o przeszłość,
ale o to, by w jakimkolwiek pozytywnym - choćby historycznym - kontekście nie został przywołany żaden z jego politycznych
wrogów.
PiS przygotowywało się do rocznicy antysemickiej nagonki także przez nowelizację
ustawy o IPN, która właśnie dlatego została uchwalona tak pospiesznie, a -
przy okazji - tak głupio. Sejm przegłosował ją bowiem w przeddzień rocznicy
wyzwolenia Auschwitz obchodzonej na świecie jako Międzynarodowy Dzień Pamięci
o Ofiarach Holokaustu. Andrzej Duda podpisał ją natychmiast i skierował do przejętego przez PiS Trybunału Konstytucyjnego
w takim trybie, aby mogła wejść w życie przed rocznicą Marca wraz z dorzuconym
w ostatniej chwili zapisem o trzech latach więzienia dla tych, którzy odważą się
mówić o współuczestnictwie Polaków w prześladowaniu
Żydów czy Ukraińców.
Nowelizacja miała bowiem przestraszyć tych historyków czy dziennikarzy,
który chcieliby przypomnieć, że antysemicka nagonka była politycznym sukcesem
komunistycznej władzy. Wywołała autentyczny społeczny odzew i zmobilizowała po stronie PZPR różne odłamy polskiego
nacjonalizmu, potwierdzając słowa Czesława Miłosza z „Traktatu poetyckiego”,
że „jest ONR-u spadkobiercą Partia”. Jak zwracają uwagę badacze Marca ’68,
tacy historycy jak Marcin Zaremba, Andrzej Friszke
czy Dariusz Stola, ówczesne wiece potępienia tzw. syjonistów były masowe i bardziej
autentyczne niż wymuszone spędy z czasów stalinowskich. Represjom wobec
Polaków żydowskiego pochodzenia towarzyszyła obojętność, a często nieskrywane
zadowolenie wielu „etnicznie czystych” rodaków.
Profesor Zaremba w sławetnym archiwum Biura B komunistycznego MSW
(komórki zajmującej się kontrolowaniem prywatnej korespondencji obywateli PRL)
znalazł takie listy z Marca ’68: „Dyrektor został u nas wylany z partii.
Zebranie trwało od szesnastej do pierwszej w nocy, sądzono go bezlitośnie,
wraz z nim wylano trzech innych Żydów. (...) Koniec z żydostwem! Wzięto się za
nich skutecznie, wylewają na pysk wszędzie. Kto Żyd, nie ma co szukać obecnie
w Polsce”.
To nie była narzucona Polakom komunistyczna narracja, ale autentyczna
radość peerelowskich „szmalcowników”, jakich w Marcu ’68 ujawniło się wielu.
Ten sam język powraca dzisiaj, gdy w apogeum sporu wokół nowelizacji ustawy o
IPN dziennikarz radia RMF FM Bogdan Zalewski ogłasza entuzjastycznie, że
„jesteśmy na wojnie z Żydami”.
REKONSTRUKTORZY
O Marcu ’68 obecna władza chce
zapomnieć też dlatego, że nie pasuje on do PiS-owskiej polityki
historycznej, w myśl której Polacy zawsze byli niewinną ofiarą wrogich im nacji.
Nie mieli na swym koncie - jako zbiorowość i państwo - żadnych podbojów,
okupacji ani krwawych kart. Marzec z tą narracją się kłóci. Podobnie jak
Jedwabne czy Kielce, nie mówiąc już o skomplikowanej materii stosunków
polsko-ukraińskich.
Twórcy PiS-owskiej
polityki historycznej postanowili więc te niewygodne fakty ze zbiorowej
pamięci Polaków albo usunąć, albo przedstawić tak, jakby były wyłącznie
dziełem obcych - narzuconej władzy, prowokatorów - zdejmując w ten sposób z
własnego plemienia wszelkie domniemanie winy. Dlatego Mateusz Morawiecki, który
robi dziś wszystko, aby przypodobać się Kaczyńskiemu i przekonać do siebie
nacjonalistyczny elektorat, powtarza: „Polacy nigdy nikogo nie wypędzili”.
Prezes PiS nie chce
też, abyśmy pamiętali o Marcu, bo sam dzisiaj tego języka i tej politycznej
metody używa. Zresztą już w wywiadzie rzece „Alfabet braci Kaczyńskich” z
2006 roku tak wspominał epokę generała Mieczysława Moczara (odpowiedzialnego
za marcową antysemicką nagonkę): „Rozmawiałem z kolegą, że »Marsz Mokotowa«
[wcześniej w PRL - red.] to taka piękna pieśń. A potem nagle od siódmej klasy zaczęliśmy
się tego »Marszu Mokotowa« uczyć. To była nieoczekiwana zmiana stosunku do
historii, związana z erą Mieczysława Moczara. I to mi się podobało”.
Jednak chcąc
zniszczyć prawdziwą pamięć o Marcu ’68, Kaczyński spowodował kryzys, który
pamięć Marca ponownie przywołał. Jak zauważył Wojciech Maziarski, od paru
tygodni oglądamy najbardziej udaną rekonstrukcję historyczną prawicy - to
rekonstrukcja marcowej propagandy i ówczesnych metod politycznej mobilizacji.
Czołowymi
rekonstruktorami są propagandyści państwowej telewizji i żurnaliści powiązani
z władzą. Rafał Ziemkiewicz pisze o „głupich wzgl. chciwych parchach”, a Marcin
Wolski (rozpoczął karierę satyryka w 1968 roku publikowanymi w partyjnej prasie
dowcipasami na temat Żydów, Niemców i wspierających ich Amerykanów) żartuje
sobie na temat „żydowskich obozów śmierci”: „W końcu, kto tam obsługiwał
piece?!”.
Dzisiaj na okładce
tygodnika „Sieci Prawdy” powraca „antypolska koalicja” znana z propagandy
1968 roku. Do Niemców („próbujących zrzucić na Polskę ciężar swoich zbrodni”)
i „niewdzięcznych Żydów” tradycyjnie dołączają amerykańscy imperialiści
„wtrącający się w polskie sprawy”.
DZIELENIE POLAKÓW
Jeszcze 10 lat temu uchwała upamiętniająca 40.
rocznicę Marca ’68 została przyjęta w Sejmie przez aklamację, choć była już
w nim spora reprezentacja prawicy. Uczciwie, a jednocześnie pojednawczo starano
się wówczas pisać wszystkie podobne uchwały dotyczące historii Polski, a także
stosunków polsko-żydowskich, polsko-niemieckich i polsko-ukraińskich. Często
odwoływano się przy tym do słynnej formuły z listu biskupów polskich do
biskupów niemieckich z 1965 roku, która wzbudziła taką wściekłość Władysława
Gomułki i Mieczysława Moczara: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
Większość spośród tych uchwał była wówczas pisana tak, aby partyjnie podzielony
Sejm mógł je przyjąć przez aklamację, odbudowując narodową wspólnotę na
podstawie wspólnie przeżywanej historii.
Odkąd jednak Polską
rządzi Jarosław Kaczyński, każda taka uchwała jest rozgrywana tak, aby
spowodować jak najostrzejszy spór, oddzielić „broniących polskiej godności
patriotów z PiS” od „obrażających Polaków zdrajców z liberalnej opozycji”. W
ten sposób polityka historyczna PiS, która miała polski naród zbudować od
nowa, zbiorową pamięć Polaków konsekwentnie niszczy, a realnie istniejącą
narodową wspólnotę skutecznie rozbija.
Cezary Michalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz