piątek, 2 lutego 2018

Patrykowe



Patryk Jaki co rusz ogłasza odbieranie zreprywatyzowanych kamienic. Jednak na razie ani nikomu niczego nie odebrał, ani nikomu niczego nie dał. Za to dodał sobie uprawnień.

Violetta Krasnowska

Patryk Jaki, wiceminister sprawie­dliwości i szef działającej od pół roku komisji weryfikującej decy­zje reprywatyzacyjne: - Sugestie przedstawiciela ratusza, jakoby zamierzali przejmować zwrócone przez komisję kamienice dopiero w momencie, kiedy zapadnie w tej sprawie decyzja NSA, to gigantyczny skandal. Dzięki decyzjom komisji mogą pomóc ludziom już teraz, ale tego nie robią, bo chcą zrobić na złość Jakie­mu. I dlatego w uchwalonej właśnie przez Sejm nowelizacji ustawy o komisji przefor­sował zapis, że po decyzji komisji ratusz ma obowiązek przejąć budynek, a sąd wieczystoksięgowy jest zobligowany do wpisania decyzji komisji - o wykreśleniu dotychcza­sowego właściciela - do księgi wieczystej. Dopisano też, że nie można poddać tej de­cyzji komisji pod ocenę sądu. Wprost zapi­sano: „przepisu art. 10 ustawy o księgach wieczystych i hipotece nie stosuje się”.
   Ostro skrytykował to nawet Leszek Bosek, powołany już za PiS prezes Prokura­torii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej - instytucji, która reprezentuje Skarb Pań­stwa w poważnych procesach cywilnych, m.in. o odszkodowania. W opinii dla Sej­mu napisał: „Wyłączenie zastosowania art. 10 powoduje, że osoby trzecie zostają pozbawione jakiejkolwiek ochrony praw­nej w zakresie prawa własności, co w rze­czywistości będzie stanowiło ich wywłasz­czenie. Skutki społeczne i finansowe takiej regulacji będą ogromne”.
   Wpisywanie z automatu decyzji komisji do ksiąg wieczystych bez możliwości za­skarżenia to niejedyna zmiana, która ma „usprawnić” działanie komisji. Ta będzie oceniała już nie tylko samą decyzję repry­watyzacyjną, ale też inne z nią związane. Będzie nakładać wyższe grzywny, nawet do miliona złotych, bez możliwości od­woływania się do sądu, a o tym, że jest się wezwanym przed komisję, będzie można się dowiedzieć, wyłącznie śledząc Biuletyn Informacji Publicznej Minister­stwa Sprawiedliwości.

Komisja wyraźnie przeskoczyła na jesz­cze wyższy bieg. 32-letni Patryk Jaki z Solidarnej Polski prowadzi komisję twar­dą ręką, ale do tej pory głównie na potrzeby telewizji. Świadkowie, którzy mają zezna­wać na transmitowanych posiedzeniach, są precyzyjnie dobierani. Wielu przesłu­chiwanych jest tylko na wcześniejszych, niejawnych posiedzeniach. - Gdy tłuma­czyłem, że podniesiona kwota czynszu z 8 na 14 zł za metr wynika wprost z roz­porządzenia wojewody i ustawy o ochronie lokatorów, komisja straciła zainteresowa­nie moimi zeznaniami - mówi działający w imieniu spadkobiercy zarządca jednej z kamienic. - Minister Jaki nazywa 14 zł za metr nieludzkim czynszem, a premier Szydło, zapowiadając program Mieszkanie Plus, mówiła o atrakcyjnym czynszu - 20 zł za metr. Gdzie tu sens?
   Przed kamerami Jaki bez pardonu od­biera głos, gdy odpowiedzi na pytania nie wpisują się w prosty podział na skrzywdzo­nych lokatorów i złych właścicieli kamie­nic. Gwałtownie przerwał „przesłuchanie”, gdy przedstawiciele miasta dopytywali jedną z lokatorek, walczącą o odkręcenie reprywatyzacji, o jej zaległości w płat­nościach i nakazy eksmisji pochodzące jeszcze sprzed przejęcia nieruchomości. „Słyszycie, co świadkowie przeszli, a teraz próbujecie po raz drugi przeczołgać tych ludzi!” - oświadczył i nakazał przedstawi­cielom miasta opuścić posiedzenie.
   Dla tych, którzy musieli się wyprowa­dzić, komisja w praktyce nic nie może zro­bić. Anna Kryńska, bohaterka reportażu „EksMisja”, nadanego przez TVP tuż przed rozpoczęciem prac komisji, w sprawie re­prywatyzacji domu przy ul. Poznańskiej 14, dziennikarce TVP mówiła: „Nareszcie powstał organ, który zajął się nami, biedny­mi, zniszczonymi przez reprywatyzację”, i prosiła słabym głosem: „Niech mi dadzą wrócić, skąd przyszłam”. Niebawem ka­mery sfilmowały też, jak Patryk Jaki ogła­sza uchylenie przez komisję decyzji prezy­dent Warszawy w sprawie Poznańskiej 14, dodając, że kamienica wraca do miasta, a mieszkańcy mogą czuć się bezpiecz­ni. Anna Kryńska wciąż wierzy, że wróci do swojego starego mieszkania, ale to mało prawdopodobne. Nawet Patryk Jaki mówi, że jeżeli ktoś został wyeksmitowany i jeśli ktoś inny jest dziś właścicielem tego loka­lu, to w grę wchodzi raczej odszkodowanie.
- W przypadku mieszkańców, którzy daw­no wyprowadzili się z ul. Poznańskiej, szan­se na powrót są mniejsze - przyznaje.
   Ale z wypłacaniem odszkodowań też jest problem, bo zapis w ustawie o komisji jest niejasny. Mówi o „osobie zajmującej lokal w nieruchomości warszawskiej, będącej przedmiotem decyzji reprywatyzacyjnej”. Ale czy zajmującej aktualnie, czy też wcześniej - tego nie są pewni nawet lu­dzie z Rady Społecznej spotykającej się w siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości i opiniującej sprawy badane przez komisję.
   Ustawa daje bardzo krótki czas na wy­stąpienie o odszkodowanie, raptem 30 dni, a nie wiadomo, od kiedy liczyć termin. „Po decyzji ostatecznej” - pisze się w usta­wie, ale która to jest? Patryk Jaki każdą decyzję ogłasza kategorycznym tonem jako ostateczną, z rygorem natychmiasto­wej wykonalności.
   Wrażeniu tej ostateczności ulegli na­wet ludzie współpracujący z komisją, jak Ewa Andruszkiewicz z Rady Społecznej. Po ogłoszonej przez Jakiego decyzji o od­rzuceniu skargi właścicielki po odebraniu kamienicy przy ul. Marszałkowskiej An­druszkiewicz była pewna, że ta decyzja jest ostateczna. Od rana odbierała telefony z pytaniami, do kogo należy pisać te pil­ne wnioski o odszkodowania i w imieniu liczących na odszkodowanie wypytywała w ministerstwie o szczegóły. - Okazało się, że nikt nic nie wie. I w końcu wieczorem przyszedł do nas minister Sebastian Kale­ta z komisji i wyjaśnił, że to nie była osta­teczna decyzja - opowiada. Gdy o to samo starał się dowiedzieć Jan Popławski ze sto­warzyszenia Miasto jest Nasze, też członek Rady Społecznej, w komisji powiedziano mu, że do występowania o odszkodowa­nia potrzebny jest wyrok sądowy. - Byliśmy zdumieni - mówi - bo przed sądem to jest decyzja prawomocna, a nie ostateczna, a to jeszcze coś innego.

Komisja wydała dotąd pięć decyzji do­tyczących kamienic, które miasto od­dało wraz z lokatorami. Dwie z nich pozo­stawiła w rękach obecnych, prywatnych właścicieli. I to te najbardziej medialne - Noakowskiego 16, znaną dziś bardziej jako „kamienicę Waltzów”, którą przejął w spadku m.in. mąż prezydent Warszawy, i przy ul. Nabielaka 9, gdzie mieszkała Jo­lanta Brzeska, ikona walki z dziką repry­watyzacją, która zginęła w płomieniach. Komisja uznała, że w obu przypadkach powstały nieodwracalne skutki prawne, bo nie ma tam już lokatorów, których bezpośrednio dotknęła reprywatyzacja, a mieszkania zajmują ci, którzy kupili je od nowych właścicieli.
   Trzy razy komisja cofnęła decyzje zwro­towe. Chodzi o Marszałkowską 43 przy placu Zbawiciela. Mieszka tam jeszcze 12 osób; o Nowogrodzką 6A, gdzie zostało 5 osób, bo reszta dostała nowe komunalne mieszkania, i Poznańską 14, gdzie niektó­rzy lokatorzy wykupili mieszkania jeszcze od miasta i działa tam wspólnota. Z 40 ro­dzin zajmujących mieszkania komunalne - zostało 10 osób. Mieszkańcy, bez szans na kolejny przydział komunalnego lokalu z racji dochodów, są dziś głównymi świad­kami „oskarżenia”. Są głośni, medialni i ostro walczą o zachowanie mieszkań z przywróconym komunalnym czynszem w wysokości 8 zł za metr kw. mieszkania. Jednak teraz i oni nie wiedzą, co dalej. Gdy po decyzji o cofnięciu zwrotu kamienicy przy Poznańskiej 14 poprosili komisję o in­formację, komu mają płacić czynsz, i ile - okazało się, że nie wiadomo. Przyjechał Sebastian Kaleta, członek komisji i praw­nik z wykształcenia, ale rozłożył ręce.
   Anulowanie decyzji reprywatyzacyjnej uzasadniono tym, że firma Fenix Group, kupując kamienicę, „działała w złej wie­rze”, a to, zdaniem Patryka Jakiego, wyłą­cza „rękojmię wiary publicznej w zapisy ksiąg wieczystych”, w związku z czym wid­niejący w księdze właściciel już w zasadzie nim nie jest. Ale czy na pewno? Księgi wie­czyste to przecież jeden z filarów państwa prawa. Ostatecznie sam Fenix Group napi­sał do lokatorów, żeby pieniądze za czynsz wpłacali na konto wspólnoty działającej na Poznańskiej 14. Z kolei lokatorzy z Mar­szałkowskiej 43 dostali od właścicielki pi­smo, że mają płacić dalej ten sam czynsz, że decyzja komisji nic nie zmienia. Powie­dzieli, że nie zapłacą.
   Tymczasem prezes Fenix Group Radek Martyniak - po decyzjach cofających zwrot dwóch należących do nich kamienic - in­formuje, że firma będzie dochodzić swo­ich praw przed sądami polskimi, a także odszkodowania w arbitrażu międzynaro­dowym. Zaznacza, że nigdy nie kupowali roszczeń, kamienice nabyli po audycie prawnym od właścicieli prawidłowo wpi­sanych w księdze wieczystej. Nie będąc stroną, nawet nie mogli zapoznać się z ak­tami sprawy reprywatyzacyjnej. - Zainwe­stowaliśmy w te budynki ponad 30 mln zł - mówi. - Zaskarżyliśmy decyzje odbiera­jące je nam do WSA, czekamy na przesłanie akt przez komisję do sądu. Naszymi akcjo­nariuszami są podmioty zagraniczne, więc będziemy dochodzić swoich praw również przed międzynarodowymi sądami.

Członkowie komisji nie przykładają specjalnie wagi do ewentualnych roszczeń wynikłych z ich decyzji. Seba­stian Kaleta nawet na pytanie, czyje konto obciąża 80-milionowy dług na hipotece kamienicy przy Poznańskiej 14, odpowia­da, że komisja tak daleko idących analiz nie ma obowiązku podejmować. A pytany, co zrobić z kupionymi na wolnym rynku prywatnymi mieszkaniami w zwracanych miastu kamienicach, odpowiada, że jeżeli jakaś osoba nabyła nieruchomość od gru­py Fenix, to ma roszczenia wobec nich.
   Według Patryka Jakiego zadaniem ko­misji wynikającym z ustawy jest tylko wydanie decyzji odnośnie do zwrotu, ocena, czy zwrot był słuszny i czy nikogo nie pokrzywdził. Jeśli pokrzywdził - ko­misja zwrot anuluje albo każe zwrócić zyski. Całą skomplikowaną resztę, czyli prostowanie wszystkich spraw wynikłych z unieważnionej umowy, ma wziąć na sie­bie miasto. W tym wszelkie roszczenia i odszkodowania.
   Ratusz warszawski obstaje, że decyzja komisji jest dopiero początkiem proce­su, z całą odwoławczą drogą sądową. To wszystko wymaga czasu, nawet lat. I wyroków. Patryka Jakiego takie podejście denerwuje. - Mając w ręku decyzję komi­sji, cofającą zwrot nieruchomości, ratusz ma podstawę, żeby wejść i działać, ale tego nie robi. Moim zdaniem celowo. Żeby de­zawuować komisję. Pokazywać lokato­rom: o popatrzcie, nie pomogli - mówi.
   Teraz, po nowelizacji, ma się to zmie­nić. Zapisano w niej, że nowe przepisy będą obowiązywać też w sprawach już trwających. Nowela jako projekt poselski szybko przeleciała przez Sejm, tydzień temu trafiła do Senatu. Senator Jan Rulew­ski, wnioskując o jej odrzucenie, mówił, że ustawa stawia kropkę nad „i” czym ma być ta komisja. To już nie będą działania wyjaśniające i wspierające prace sądów, ale decyzje podejmowane dyskretnie, bez wiedzy i świadomości obywatela, a przede wszystkim przy jego niemożliwości aktyw­nego uczestnictwa. „Przy reformie rolnej na grunty wkraczał komisarz, za nim mi­licjant, a na końcu pisarz. I wyznaczali, komu jakie hektary ziemi przypadną. Ja mam taką plastyczną wizję tego typu dzia­łań w przyszłości: do którejkolwiek kamie­nicy w Warszawie wkroczy ekipa ministra Jakiego, rozsądzi, czyje jest mieszkanie, i wyda kwitek. (...) Ekipa pokaże kwitek i powie: od dzisiaj już tu nie mieszkasz, bo będzie tu mieszkał ten, który nie wia­domo, gdzie mieszka i czy w ogóle jest. I ten ktoś jeszcze dostanie odszkodowa­nie” - mówił senator.
   Nowela została przyjęta przez obie izby. Czeka na podpis prezydenta. Już dwa ty­godnie później - bo takie krótkie ma vacatio legis - zacznie obowiązywać.
   Minister Jaki nie kryje, że z wydaniem ostatecznych decyzji czeka na nią. Tym­czasem komisja się rozpędza. Prowadzi 160 postępowań w sprawie kolejnych adresów, a ciągle napływają nowe zgło­szenia. Ewa Andruszkiewicz dosyła za­interesowanym specjalnie opracowane kwestionariusze zgłoszenia sprawy dla komisji. Żeby członkowie komisji nie marnowali czasu na czytanie elabora­tów, są tylko rubryki na wpisanie pod­stawowych danych. Trzy minuty czytania - i wiadomo, czy jest kolejna sprawa dla komisji. Czyli dla telewizji.

3 komentarze:

  1. Obszczymurek dorwał się i nie wie,że jest tylko narzędziem a może wie i "co mi tam"💩

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.

    OdpowiedzUsuń