Ma
dwa różne życiorysy: w jednym jest ojcem dużej rodziny w nudnej Danii, w drugim
nawiedzonym heroldem zamachu w Smoleńsku.
Życiorys numer jeden ma luki i niedopowiedzenia
Wojciech Cieśla
Jens Mørch uważa, że Glenn Arthur Jørgensen
narobił krajowi wstydu, bo uczciwy Duńczyk nie zmyśla w CV. Tymczasem Jørgensen,
jako ekspert polskiego ministra obrony, podał, że jest byłym wykładowcą
Uniwersytetu Technicznego w Danii (DTU), uczelni o międzynarodowej renomie.
Jens Mørch,
redaktor naczelny portalu polennu.dk, postanowił sprawdzić, ile z prestiżu
zacnej uczelni należy się Jørgensen owi, który od kilku lat bada katastrofę
smoleńską: - Dostałem pisemne potwierdzenie od władz DTU, że wykładał tam
krótko, ale jako student. Student, który uczył innych studentów. W Danii
mówienie o pracy naukowej na DTU wiąże się z ogromnymi dokonaniami, jest jak pieczęć
szlachectwa. Jako Duńczyk czuję w tej sytuacji duży wstyd - mówi Mørch.
PREZYDENCIE, STRZEŻ
SIĘ BOR
Warszawa. W poprzek marszu KOD, z jednej strony ulicy
na drugą, przepycha się szpakowaty mężczyzna. Niesie baner przypięty do
listewek. Przystaje na chodniku, rozwija transparent w stronę maszerujących. -
Z żoną ustąpiliśmy mu z drogi, omal nas nie zdeptał - pamięta Maciej Lasek,
zdymisjonowany przed miesiącem przez PiS szef rządowej komisji ds. badania
przyczyn katastrofy w Smoleńsku. - Na transparencie miał jakieś nieprzyjemne
rzeczy o Jaruzelskim. Że won do Moskwy czy coś w tym rodzaju. Ludzie
przystawali, żeby mu tłumaczyć, że Jaruzelski nie żyje.
Mężczyzna z
transparentem to Duńczyk, Glenn Jørgensen. Kilka tygodni po marszu KOD
zostanie ekspertem komisji Antoniego Macierewicza do zbadania katastrofy
smoleńskiej. Ekspert komisji to funkcja ważna, płatna, ale niska rangą. - MON
nie mógł mu na początku dać nic więcej - mówi nam jeden z byłych pracowników
ministerstwa. - Formalnie nie było przeciwwskazań, Jørgensen od lat
współpracuje z Macierewiczem, ale obcokrajowiec w naszej, oficjalnej, polskiej
komisji? Według mnie dlatego w marcu mógł dostać tylko stanowisko eksperta.
Pod koniec maja
2015 r. Glenn Jørgensen bierze ślub z Ewą Stankiewicz, znaną z egzotycznych
poglądów szefową stowarzyszenia Solidarni 2010, reżyserką dokumentów. Radosną
chwilę zapowiadają oboje na YouTube, w filmiku nagranym w noc wyborów. Wiadomo
już, że prezydentem zostanie Andrzej Duda. - Będę miał jedną radę dla nowego
prezydenta - poważnieje nagle Duńczyk. - Niech pod żadnym pozorem nie bierze
sobie rządowej ochrony. Pod żadnym pozorem.
POŁĄCZYŁ ICH SMOLEŃSK
W Polsce ślub dla nikogo nie jest niespodzianką. Oboje,
Stankiewicz i Jørgensen, od lat żyją sprawą katastrofy tupolewa (złe języki
nazywają Stankiewicz „Miss Smoleńsk’). Reżyserka długo twierdziła, że nigdy
nie odejdzie z namiotu Solidarnych 2010 postawionego na Krakowskim
Przedmieściu. Potem, gdy jednak odeszła, domagała się postawienia Donalda Tuska
przed Trybunałem Stanu za przekazanie śledztwa Rosjanom. Odkryła też wiele
podejrzanych spisków ludzi PO oraz zastanawiające luki w życiorysie Bronisława
Komorowskiego.
Od kilku lat Ewa
Stankiewicz nagrywa krótkie filmy z Jørgensenem. Lansuje go jako fachowca od
wypadków lotniczych, wspólnie dają wykłady na temat Smoleńska. Jørgensen to
inżynier, biznesmen z Danii, prowadzi tam interesy. Poruszony polską katastrofą
na własną rękę wykonał obliczenia, które przekonały go, że samolot minął w
locie słynną brzozę. Przyjechał do Polski i zgłosił się do Antoniego
Macierewicza. Został ekspertem powołanego przez niego w 2010 roku parlamentarnego
zespołu do spraw Smoleńska.
Ślub młodej pary
odbywa się w Sadownem. „Połączył ich Smoleńsk?” - pyta jeden z tabloidów.
„Polsko-duński duet, który pomógł obalić Komorowskiego” - cieszy się prawicowa
gazeta. I dodaje: „Pani Ewa jako jedna z pierwszych nie zawahała się podać w
wątpliwość kompetencji (...) Komorowskiego. To nasz prezydent, mówiła, jest
posiadaczem jednego z najbardziej zawiłych życiorysów, który z racji jego
funkcji powinien być absolutnie przejrzysty, a niestety niepokoi niewyjaśnionymi,
dziwnymi doniesieniami”.
EKSPRESOWY POLAK
Miesiąc po ślubie prezydent Andrzej Duda przyznaje
polskie obywatelstwo Jørgensenowi. Filmik na YouTube: Duńczyk przy
obelisku z Lechem Kaczyńskim trzyma czerwoną okładkę z orzełkiem. - Jestem
Polakiem! - mówi.
- And how do you feel as a Poles? [I
jak się czujesz jako Polacy] - ekscytuje się z boku Ewa Stankiewicz niepoprawną
angielszczyzną.
- Honoured [Zaszczycony]!
Zdobycie polskiego
obywatelstwa nie jest proste. Trzeba mieszkać w kraju nieprzerwanie przez co
najmniej trzy lata z zezwoleniem na pobyt stały lub zezwoleniem na pobyt
rezydenta długoterminowego Unii, mieć regularne źródło dochodu w Polsce. A
także mieszkanie.
Jørgensen nie
prowadzi w Polsce działalności gospodarczej, nie ma udziałów w spółkach.
Wszystkie biznesy zarejestrował w Danii.
Pierwsze wzmianki o
nim pojawią się dopiero około sierpnia 2013 r. Najpierw w „Gazecie Polskiej”,
potem w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” Jørgensen opowiada, że prowadzi
biznes w Danii i że mieszka z pięciorgiem dzieci na farmie w rolniczej części
Zelandii, a jego najstarsza córka hoduje krowy, owce i dziki.
Dwie „smoleńskie”
domeny internetowe, zarejestrowane na jego nazwisko (voicefreeeurope.com oraz
poland-matters.com), lansujące Jørgensena jako eksperta, też zarejestrowane są
w Danii.
Ile trwała
procedura przyznawania obywatelstwa mężowi Ewy Stankiewicz? Czy przebiegała
standardowo, czy szybko? Zapytaliśmy o to Kancelarię Prezydenta. Nie
otrzymaliśmy odpowiedzi.
DUŃCZYK SPRAWDZA DUŃCZYKA
We wrześniu Jørgensen oficjalnie został pełnoprawnym
członkiem komisji smoleńskiej przy MON. Informacja MON na jego temat jest
krótka: „Duński inżynier i pilot cywilny. Były wykładowca Uniwersytetu
Technicznego w Danii, posiada stopień magistra z dynamiki płynów i analizy
strukturalnej. Przeszedł specjalistyczne szkolenie w zakresie dynamiki płynów
związanej z lotnictwem i budową samolotów. Pracował 15 lat jako konsultant,
przeprowadzając różne symulacje i analizy, w tym analizę strukturalną FEM”. O
badaniu zdarzeń lotniczych nie ma słowa. Jørgensen zajmuje się badaniami
technicznymi. Jakimi? Jak podaje „Nasz Dziennik”, jedno z urządzeń testowanych
przez firmę Duńczyka służyło do usuwania piegów.
- Jørgensen jest
zwykłym inżynierem, nie badał nigdy katastrof - uważa Jens Mørch, redaktor
naczelny portalu polennu.dk, który pisze o Polsce. - Kiedy odkryłem
nieścisłości w jego życiorysie, zacząłem się bliżej przyglądać tej postaci. Co
robił, zanim pojawił się w Polsce? Dlaczego dopiero trzy lata po katastrofie,
choć podobno badał ją od początku na własną rękę?
Jens Mørch od kilku
miesięcy próbuje sprawdzić, gdzie Jørgensen robił amatorską licencję lotniczą
(ma ją od 33 lat) - może jego macierzysty klub zmienił nazwę? Gdzie
zarejestrował swoją turystyczną cessnę 172? Nie wiadomo. Co się stało z
wiatrakowcem, który podobno skonstruował? Nikt nie wie. Co stało się z duńską
żoną, o której wspominał w wywiadzie z 2014 r.? Co robią jego dzieci?
W 2013 r. człowiek
o nazwisku Glenn Arthur Jørgensen - w czasach, gdy Glenn Arthur Jørgensen zaczyna
pojawiać się w Polsce jako specjalista od katastrofy - startuje w lokalnych
wyborach w Danii z listy Enhedslisten. To skrajnie lewicowa partia, powstała
jako koalicja marksistów, marksistów-leninistów i trockistów (na samym końcu
dołączyli maoiści). W programie z 2013 r. Enhedslisten wzywa do zniesienia
prawa własności do nieruchomości dla osób prywatnych, rozwiązania policji i
wojska oraz wprowadzenia obywatelskich grup bojowych.
POGLĄDY NIE SĄ
ISTOTNE
Czy to możliwe, że Glenn Arthur Jørgensen od smoleńska
to ten sam Glenn Arthur
Jørgensen, który w Danii startuje z ramienia skrajnej lewicy?
Chciałem się
spotkać z Glennem Jørgensenem od Smoleńska, zapytać o szybkie obywatelstwo,
rodzinę, biznesy, licencję pilota, wykłady na DTU i Enhedslisten.
Zaproponowałem rozmowę przez telefon. Odpisał mi e-mailem: „Uważam zarówno moje
życie polityczne i prywatne za nieistotne w stosunku do mojej pracy w
śledztwie smoleńskim. (...). Celem mojego udziału w śledztwie smoleńskim jest -
jak w przypadku każdego dochodzenia - zbliżyć się do prawdy opartej na
dowodach. Polityka jest dla mnie wtej pracy bez znaczenia”.
Mówi jeden z
ekspertów z komisji Macieja Laska do sprawy katastrofy: - Jørgensen rzeczywiście
zaczynał bez polityki. Zrobił obliczenia, z których wyszło mu, że samolot w Smoleńsku
nie mógł uderzyć w brzozę i przeleciał nad nią. Tylko że się pomylił.
Wykonywał dobre działania, ale pomylił dane wejściowe. Dlatego jego równania w
żaden sposób nie dawały takiego wyniku, jakiego się spodziewał. Potem zaczął
się wkręcać w klimaty Solidarnych 2010.
Maciej Lasek: -
Jego obliczenia przeczytał prof. Grzegorz Kowaleczko. I wskazał mu, gdzie leży
błąd. Wtedy dane liczbowe i geometria skrzydła zaczęły mu się bardziej zgadzać.
Z opinii prof. Kowaleczki
z 2013 r. w sprawie obliczeń Jørgensena: „Mam (...) nadzieję, że autor w
dalszych badaniach uwzględni metody obliczeniowe pozwalające na prawidłowe i
wiarygodne określenie sił i momentów aerodynamicznych, zgodnie z regułami
opisanymi w licznych podręcznikach z zakresu aerodynamiki i mechaniki lotu i
publikacjach naukowych. Tego mu życzę”.
JAK TO MOŻLIWE
Sejm, 2015 r., posiedzenie komisji Macierewicza. -
Samolot rozpadł się w powietrzu w wyniku kilku eksplozji - mówi Jørgensen. -
Moim zdaniem Bronisław Komorowski, Donald Tusk i Ewa Kopacz od początku celowo
utrudniają uczciwe wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej.
Jørgensen regularnie
pojawia się u boku Ewy Stankiewicz na marszach i mityngach Solidarnych 2010.
W 2015 r. na
międzynarodowej konferencji w Augsburgu Stankiewicz Jørgensen łapią z kamerą
Macieja Laska i Wiesława Jedynaka z zespołu zajmującego się katastrofą
smoleńską. Rozmowa nie trwa długo, można ją znaleźć w sieci. - Samolot z siłą 100 G uderza w błotniste
podłoże i nie tworzy krateru. Jak to możliwe?! - denerwuje się Jørgensen.
Maciej Lasek: - To
była fachowa konferencja, dość droga, koniecznie chcieli się dostać na nasze
panele, z jednego wyprosiła ich ochrona. Weszli na inny. Zadawali takie
pytania, że organizatorzy pokazali, że czas to przerwać. Po panelu obskoczyli
metodą „na Republikę”: kamera kręci, mikrofon pod nos, agresja.
Po tym, jak na
portalu polennu.dk ukazał się tekst o nieścisłościach w jego CV, Jørgensen pozwał
wydawcę do tzw. Press Council. Uważa, że portal źle zinterpretował informacje
o jego działalności naukowej w DTU - z biografii przecież wynika, że uczył
studentów; nigdzie nie napisał, że rości pretensje do tytułu naukowego.
Jak ustalił
„Newsweek”, Jørgensen stara się o tytuł magistra w dziedzinie bezpieczeństwa i
badania wypadków na Uniwersytecie Cranfield w Wielkiej Brytanii. Wykładowcą na
wydziale jest Frank Taylor, dziś główny zagraniczny ekspert smoleński
Antoniego Macierewicza. We Włoszech był oskarżany o to, że szerzył nieprawdę o
jednej z największych katastrof lotniczych.
Maciej Lasek: -
Nieszczęściem komisji powoływanych przez Antoniego Macierewicza jest to, że
rozszerzają zakres kompetencji. W komisji wojskowej, która ma badać Smoleńsk,
wypadki lotnicze badała jedna osoba.
Filmik na YouTube,
Jørgensen po konferencji w Augsburgu, do kamery: - Myślę, że ludzie nas
wspierali tu na sali. Człowiek, który siedział obok mnie, naprawdę był w szoku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz