Fundacja związana z
„Gazetą Polską” została organizacją ekologiczną i teraz może dostać 6 mln zł na
propagandę w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej. Pieniądze dzieli fundusz,
którym rządzi zaufany prezesa PiS. Fundację nadzoruje
krewny prezesa
Wojciech Cieśla
W tej sprawie wydarzyło się mnóstwo
przypadków. Fundacja Tomasza Sakiewicza, Katarzyny Hejke i Grzegorza Tomaszewskiego
(krewnego prezesa PiS) przez siedem łat zajmowała się płaceniem grzywien za prawicowych dziennikarzy i budową wolnych mediów. Aż - przypadkowo, rzecz
jasna - wiosną tego roku tak zmieniła statut, że może uchodzić za organizację
ekologiczną. I przez przypadek dzięki tej zmianie mogła wystartować w konkursie
Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Przez przypadek też
szefem NFOSiGW jest Kazimierz Kujda, były wspólnik Sakiewicza i krewnego
prezesa PiS. I przez przypadek te „ekologiczne” zmiany w statucie fundacji się
opóźniły; wtedy zupełnym przypadkiem NFOSiGW dwa razy wydłużył termin naboru
wniosków na konkurs.
Przypadkowo wniosek
fundacji (choć według źródeł z NFOSiGW prawdopodobnie nie spełniał wymogów
formalnych) trafił na krótką listę projektów, które mogą dostać pieniądze.
Opiewa na
6 mln zł, czyli prawie połowę całego funduszu na konkurs.
Reszta zostałaby podzielona między 16 innych organizacji. Przypadkowo za
pieniądze z NFOSiGW ma powstać telewizja „propagująca wiedzę na temat
bioróżnorodności, ochrony, idei zrównoważonego rozwoju (...) na przykładzie
terenów Puszczy Białowieskiej”.
SZABLĄ POGONIMY
- Antoni! Antoni! - skanduje tłum, gdy na scenę
wchodzi minister obrony. Jest połowa sierpnia, w Warszawie trwa piknik z
okazji rocznicy Bitwy Warszawskiej. Obok Jana Pietrzaka na scenie pojawia się
Antoni Macierewicz i porównuje Jarosława Kaczyńskiego do Józefa Piłsudskiego.
Nagle na scenę
wkracza Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. W ręku trzyma
szablę: - Mamy prezent dla pana ministra, prezent, którym chcemy wyrazić to,
co dzisiaj najbardziej czujemy - tłumaczy. - To kopia szabli Józefa
Piłsudskiego, szabli, którą pobił bolszewików. Panie ministrze, niech się boją
do nas przyjść!
Sakiewicz nie jest
na scenie przypadkowo. To jego Fundacja Niezależne Media zorganizowała koncert połączony z wręczaniem szabli.
Założyli ją w 2009 r. Tomasz Sakiewicz i prawnik reprezentujący przed sądami
„Gazetę Polską” oraz inne media związane z Sakiewiczem, by wspierać przegrywających
procesy prawicowych dziennikarzy: płacić za prawników, ratować w finansowych
opałach. Pomocy finansowej udziela głównie mediom związanym z Sakiewiczem, a
prawnej pracującym w nich dziennikarzom.
Jej zarząd przez
lata zmieniał się, ale w radzie fundacji, która powołuje i odwołuje władze,
niezmiennie zasiadają Tomasz Sakiewicz i Katarzyna Hejke, frontmani „Gazety
Polskiej” i TV Republika.
Fundacja nie ma
swojej strony WWW ani nie składa w sądzie sprawozdań finansowych. O jej
działaniach wiadomo z publikacji „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej
Codziennie”, w obu tytułach regularnie pojawiają się apele o datki „na budowę
wolnych mediów”.
Na co dotąd szły
datki? W 2013 r. „GPC” relacjonuje proces, który Adam Michnik, naczelny „Gazety
Wyborczej”, wytoczył Sakiewiczowi i Jerzemu Targalskiemu. Pod tekstem - dane do
przelewu. Kolejna zbiórka jest na karę, jaką po przegranym procesie z Januszem
Kaczmarkiem ma zapłacić dziennikarka Dorota Kania. Grzywnę za jej inny proces,
z byłym pułkownikiem ABW, też płaci fundacja.
W tym samym roku
fundacja zbiera datki na emisję płyty z rekolekcjami ojca Johna Bashobory pod
tytułem „Jezus Chrystus - Zbawiciel Wszystkich Narodów”. Rok później na
wsparcie dziennikarza Pawła Mitera. W 2015 r. gdy „Gazeta Polska” ma
przeprosić Milana Suboticia w „GW” i „Rzeczpospolitej”, sam naczelny apeluje o
składkę na konto fundacji.
Gdy o nazwiska
osób, którym fundacja pomogła, pyta branżowy miesięcznik „Press”, redaktor
Sakiewicz wymienia Jacka Sobalę, Jana Pospieszalskiego, Dorotę Kanię i Tomasza
Terlikowskiego. A dziennikarze niezwiązani z prawicowymi mediami? - Bez ich
zgody nie mogę zdradzić nazwisk - tłumaczy Sakiewicz.
POŻYTEK WSPIERANIA
TEŚCIA
Podobne wartości jak fundacja ma uruchomiona w 2012 r.
telewizja Republika. Sakiewicz jest jednym z jej twórców oraz
wiceprezesem. W październiku 2014 r. pisze do widzów: „Prawdziwym źródłem
zasilania telewizji są pieniądze wpłacane na Fundację Niezależne Media i na
karty”.
Fundacja Niezależne
Media to dziś fragment medialnego kłębka, który zbudował Tomasz Sakiewicz.
Założyciele fundacji są współudziałowcami Republika TV, a jej siedziba mieści
się w tym samym lokalu przy ul. Filtrowej 63, który gości już redakcje „Gazety
Polskiej”, „Gazety Polskiej Codziennie” oraz należących do Sakiewicza
„Niezależnego Wydawnictwa Polskiego” i „Słowa Niezależnego”. - Prezesem
fundacji jest Joanna Jenerowicz, dawna sekretarka Sakiewicza - uzupełnia jeden
z dziennikarzy „GPC”.
Dokumenty
rejestracyjne założyciele fundacji składają w styczniu 2009 r., a już trzy
miesiące później żądają, by sąd uznał ją za organizację pożytku publicznego
(OPP). - Chodziło o to, by zdążyć, zanim wszyscy wyślą swoje PIT-y do skarbów-
ki - tłumaczy jeden ze znajomych Tomasza Sakiewicza. - Mogliby wtedy dostać 1
procent.
Sąd się dziwi: jak
to? przecież fundacja dopiero się zawiązała? Ludzie Sakiewicza na
potwierdzenie, jak bardzo przez ten czas pomagali dziennikarzom, pokazują
sądowi różne pisma. Wśród nich podziękowanie od Piotra Nisztora i ksero jego
artykułu o powstaniu fundacji pod tytułem „Za darmo będą bronić dziennikarzy”.
Są też podziękowania za wsparcie „systemu newsletterowego”, którego
beneficjentem jest spółka Rejtan (szefem Rejtana jest teść Tomasza Sakiewicza,
on sam ma w niej udziały). Sąd nie jest przekonany, że podziękowania dla
Sakiewicza od portalu należącego do spółki, w której Sakiewicz ma udziały,
dowodzą, że fundacja działa na rzecz pożytku publicznego. Na OPP musi jeszcze
poczekać.
JEST KUZYN, JESTEŚMY EKO
- Fundacja Niezależne Media to część biznesu Tomka
- mówi były współpracownik naczelnego „Gazety Polskiej”. - Darowizny, spadki,
składki za to fundacja organizowała konferencje w sprawie
Smoleńska, pożyczała pieniądze spółce wydającej „Gazetę Polską” i „Gazetę
Polską Codziennie”. To nigdy nie były kokosy. Góra 200, 300 tysięcy rocznie.
Z dokumentów w
sądzie wynika, że w ostatnich latach fundacja organizacyjnie zamiera. Od 2012
r., gdy do rady programowej trafiają Jan Pospieszalski, Andrzej Waśko, Rafał
Ziemkiewicz i Piotr Lisiewicz, niewiele się dzieje. Jej główna aktywność to
wystawy smoleńskie i patriotyczne festyny.
Nagle, wiosną tego
roku, sprawy ruszają z miejsca. W kwietniu do rady - najważniejszej władzy
fundacji - trafia Grzegorz Tomaszewski. To jeden z trzech członków rodziny
Jarosława Kaczyńskiego, którzy działają w sferze publicznej: Jan Maria
Tomaszewski to dziś szara eminencja TVP, Konrad Tomaszewski jest szefem Lasów
Państwowych, a Grzegorz Tomaszewski od lat zasiada w organach związanej z PiS
spółki Srebrna oraz spółek związanych z Sakiewiczem.
Krewny Kaczyńskiego
zostaje wybrany do rady fundacji 25 kwietnia. A już 29 kwietnia mija termin
naboru wniosków na konkurs, który ogłosił Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i
Gospodarki Wodnej (NFOSiGW). Do wzięcia jest 13 mln zł.
Szefem NFOŚiGWjest Kazimierz Kujda, zaufany człowiek
Jarosława Kaczyńskiego. To również dobry znajomy i były biznesowy partner
Sakiewicza. A także Grzegorza Tomaszewskiego, którego zna choćby z pracy dla
spółki Srebrna.
9 maja fundacja
zmienia w sądzie statut. W art. 10, ustęp 1, pkt 10 wpisuje frazę o
„podejmowaniu inicjatyw w celu podtrzymania (...) dziedzictwa przyrodniczego
rozumianego jako ochrona środowiska, bioróżnorodności oraz propagowanie idei
zrównoważonego rozwoju, w tym wspieranie badań naukowych”.
JESTEM PREZESEM, ALE
SIĘ NIE ZNAM
Po co zmiany w statucie? warunki konkursu określają
krąg możliwych beneficjentów - w tym „pozarządowe organizacje
ekologiczne”, czyli organizacje społeczne, których statutowym celem jest
ochrona środowiska. Mówi nasz rozmówca z NFOŚiGW: - Działali na chybcika.
Wpisali w statut fundacji sformułowanie „dziedzictwo przyrodnicze”, ale nie
zauważyli, że „dziedzictwo przyrodnicze” nie stanowi celu statutowego, a więc
nie spełnia warunków ustawy. Nie powinni przejść procedury konkursowej. A
jednak przeszli.
Niezwykłym
zrządzeniem losu, gdy fundacja zmienia swój status na „ekologiczny”, NFOŚiGW
dwa razy przedłuża termin złożenia wniosków, najpierw do 16 maja, potem do 23
maja 2016 r.
Czy Fundacja
Niezależne Media składała wnioski w sprawie przedłużenia terminów? NFOŚiGW
nie odpowiedział nam na to pytanie.
Czy wniosek
fundacji Niezależne Media powinien zostać odrzucony ze względów formalnych?
Kto zasiadał w komisji konkursowej? Kto podjął decyzję o przedłużaniu
terminów? NFOŚiGW milczy.
Wniosek fundacji
dostaje niemal maksymalną liczbę punktów, choć jednym z kryteriów oceny jest
doświadczenie w projektach edukacyjnych z zakresu ochrony środowiska. Trafia na
krótką listę projektów, które jeszcze w tym roku mogą dostać pieniądze.
Dzwonię do Joanny
Jenerowicz, która formalnie prezesuje fundacji. - Konkurs? Tylko wyjdę do
innego pokoju, chwileczkę. Tym się zajmował ktoś inny. Ja nie znam szczegółów.
- Przekaże pani mój
numer komuś, kto zna szczegóły?
- Oczywiście.
- Po chwili
Jenerowicz przysyła SMS z prośbą o pytania e-mailem. Piszę e-maila. Bez
odpowiedzi.
Pytam NFOŚiGW o
konkurs i możliwy konflikt interesów szefa Funduszu, znajomego krewnego
prezesa PiS i Sakiewicza. Bez odpowiedzi. Rzecznik Funduszu tylko przypadkiem
gościł w przeszłości w Klubach „Gazety Polskiej” i publikował w mediach
Sakiewicza.
Na co pójdzie sześć
milionów unijnych pieniędzy? Tytuł projektu fundacji to „Propagowanie wiedzy
na temat bioróżnorodności, ochrony, idei zrównoważonego rozwoju, instytucji Natura
2000 na przykładzie terenów Puszczy Białowieskiej poprzez zbudowanie i
prowadzenie portalu multimedialnego puszcza.tv”. Pracownicy NFOŚiGW
przypuszczają, że chodzi o portal ludzi związanych z niezalezna.pl, który
będzie propagował rządową wizję Puszczy Białowieskiej: ochrony lasu przez
wycinkę.
Dzień przed
ukazaniem się listy rankingowej NFOŚiGW, która umieści fundację w czołówce
rozgrywki o unijne miliony, Tomasz Sakiewicz pisze na niezalezna.pl gorzki
tekst: „Darowane pieniądze nie zawsze dają szczęście. Kiedyś widziałem program
o ludziach, którym udało się wygrać naprawdę duże pieniądze. I co się
okazywało? Otóż, na ogół wcześniej czy później ich życie wyglądało gorzej niż
przed wygraną. (...) Podobnie jest z unijnymi pieniędzmi. Jeden z największych
beneficjentów europejskich funduszy
Grecja - uzależnił się od tych środków jak narkoman od
narkotyków. Dzisiaj, jak wiemy, efekty są opłakane. Nie twierdzę, że nie należy
pozyskiwać unijnych pieniędzy, trzeba, lecz z głową i bynajmniej nie za
wszelką cenę. (...) Te pieniądze są często jak czysty alkohol dla alkoholika pociągnąć jakiś czas na nim można, ale tak naprawdę to tylko
puste kalorie”.
Tekst nosi tytuł
„Toksyczne pieniądze”.
Sięgam do archiwum
„Gazety Polskiej”. Sierpień 2015 r., jeden z apeli Fundacji Niezależne Media:
„To dzięki Fundacji (...) dziennikarze Strefy Wolnego Słowa (...) nie boją się
pisać o sprawach niewygodnych dla władzy i mediów mainstreamu. (...) Wolność
słowa ma swoją cenę. W Polsce jest ona wyznaczana przez sądy, które skazują
niepokornych dziennikarzy za ukazywanie prawdy na niemodne w mainstreamie
tematy - na przykład nadużycia ludzi władzy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz