Maszyna ruszyła. Rząd
wycofuje poparcie dla Donalda Tuska, prokuratura szykuje zarzuty, a Jarosław
Kaczyński kpi, że może były premier zostanie świadkiem koronnym. Szykuje się
proces stulecia
Michał Krzymowski
Znajomy Tuska: - Jeszcze rok temu Donald to
bagatelizował. „Pogadają i im przejdzie”
mówił. Dziś widzi, że żarty się skończyły. Czy się boi? Tak.
O siebie i o syna. A czy wie, jak się bronić? Nie. Na pewno będzie potrzebował
dobrego adwokata.
Wieloletni znajomy Kaczyńskiego: - Jarosław nie rzuca w tej
sprawie słowna wiatr. Jeśli będzie miał okazję dopaść Tuska, nie zawaha się.
Jest jak bohater thrillera, który szuka winnego śmierci ukochanej córki. Nie
spocznie, póki go nie ukarze. To zew.
Polityk Platformy:
- Jeśli prokuratura postawi Tuskowi zarzuty, to będzie ostateczne starcie dwóch
liderów. Zwycięstwo jednego będzie politycznym końcem drugiego. Jak w pojedynku
rewolwerowców, żywy wyjdzie z tego tylko jeden.
NA TACY
8 maja europoseł PiS
Ryszard Czarnecki pisze w „Rzeczpospolitej”, że między unijnymi politykami
toczy się zajadła walka o posady.
I tak: niemiecki socjaldemokrata Martin Schulz trzeci raz z
rzędu chce zostać szefem europarlamentu. Na wypadek niepowodzenia ma plan
awaryjny. Będzie zabiegać o stanowisko szefa Rady Europejskiej zajmowane przez
Tuska.
„Od bardzo wpływowego socjaldemokratycznego
polityka usłyszałem swoiste zaproszenie do tańca” - twierdzi Czarnecki.
Kontredans miałby polegać na usunięciu Tuska i zastąpieniu
go Schulzem. „Rzecz w tym - ciągnie w swym tekście europoseł - że najbardziej
wpływowego polskiego polityka nie interesuje tego typu polityczny handel.
Kaczyński ma swoje zasady. Jedną z nich jest popieranie Polaków na stanowiska
międzynarodowe, niezależnie od opcji politycznej, jaką reprezentują nasi
rodacy”.
- Rysiek miał zgodę
na ten artykuł. Samowolnie nie złożyłby deklaracji w imieniu prezesa - twierdzi
znajomy europosła.
Pięć miesięcy
później następuje nieoczekiwany zwrot. Szef PiS zapowiada, że polski rząd nie
udzieli Tuskowi poparcia na drugą kadencję (pierwsza kończy się w maju 2017
r.). Powód? Szef Rady lada chwila może usłyszeć karne zarzuty. „Jego dalszy
pobyt w Brukseli jest bardzo ryzykowny, przede wszystkim dla Unii Europejskiej”
- ostrzega w wywiadzie dla „Polska The Times” Kaczyński. „Uważam, że powinniśmy
UE ostrzec przed ewentualnymi problemami”.
Prezes PiS wygłasza
podobne kwestie w rozmowach z „Gazetą Polską” i Polską Agencją Prasową. A na
sejmowym korytarzu jeszcze dorzuca: - Nie jestem w stanie rozmawiać z panem Tuskiem
ani o tym, by został świadkiem koronnym małym albo dużym, ani o zgodzie na
karę. Nie ma o czym rozmawiać.
Współpracownik
Kaczyńskiego: - Prezes udzielił tych wypowiedzi z premedytacją. Chciał z
odpowiednim wyprzedzeniem wysłać sygnał do najważniejszych stolic europejskich,
że Polska wycofuje poparcie dla Tuska i oczekuje jakiejś propozycji. Bruksela
ma czas na przygotowanie nowego rozdania.
Decyzja w sprawie
nowego szefa Rady Europejskiej zapadnie na początku przyszłego roku.
Teoretycznie sprzeciw jednego kraju jest bez znaczenia, bo nie obowiązuje tu
zasada jednomyślności. Żeby wybrać przewodniczącego, wystarczą dwie trzecie
głosów w Radzie, składającej się z przywódców 28 państw członkowskich.
Część polityków
Platformy twierdzi, że straszenie Tuska zarzutami nie pozbawia go szans na
reelekcję. - Unijni premierzy zdają sobie sprawę, że wybór nowego szefa Rady
będzie oznaczać ugięcie się przed szantażem Kaczyńskiego i podanie mu Tuska na
tacy - przekonuje jeden z posłów.
Człowiek z głównej
siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej zaznacza jednak: - Nie twierdzę, że prezes
trzyma Europę w szachu, ale wybór człowieka, któremu macierzysty kraj odebrał
poparcie, byłby precedensem. Poza tym czy tak ważne stanowisko można powierzyć
człowiekowi, który stoi lub za chwilę stanie pod zarzutem karnym?
Polityk Platformy,
znający unijne mechanizmy: - Nikt tego głośno nie powie, ale jeśli padną
zarzuty, to do żadnej reelekcji nie dojdzie. Unia nie pozwoli sobie na to, by w
negocjacjach z prezydentami USA czy Rosji reprezentował ją podejrzany. A co,
jeśli zacznie być wzywany na przesłuchania, nawet w charakterze świadka? Na
pewno go to znacząco osłabi. Proszę sobie wyobrazić, że prokuratura wzywa
Tuska w dniu szczytu G7. Jeśli się stawi, powstanie niezręczność. Nie stawi
się, zaczną słać za nim nakazy. Unijni przywódcy na pewno będą deklarować
solidarność z Donaldem, ale na końcu mogą go wystawić do wiatru, chcąc ratować
prestiż unijnej instytucji.
OBOWIĄZEK WOBEC BRATA
Zapowiedzi prezesa
PiS każą zapytać - co takiego wydarzyło się między majem a październikiem,
że „najważniejszy polski polityk” odstąpił od „zasady popierania rodaka” i
zaczął przed nim przestrzegać Europę? I - przede wszystkim - w jakiej sprawie
Donald Tusk miałby usłyszeć zarzuty?
Na trop naprowadza
wywiad dla PAP. Kaczyński co prawda twierdzi w nim, że wyjaśnienia wymaga rola
byłego premiera w aferze Amber Gold i prywatyzacji Ciechu, ale konkrety padają
tylko w związku ze Smoleńskiem: - Pewne dokumenty w tej sprawie odnaleziono.
To, że różne rozmowy, telefony w sprawie przygotowania wizyty to była gra, a
decyzja [o rozdzieleniu wizyt prezydenta Kaczyńskiego i premiera Tuska - PAP]
była podjęta dużo wcześniej, wydaje się całkowicie udowodnione.
O odnalezionych
materiałach kilka tygodni temu mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” minister
spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. To kilkadziesiąt tajnych dokumentów
dotyczących przygotowań do katyńskich uroczystości - w tym notatki z rozmów
polskich urzędników z przedstawicielami Kremla i rosyjskimi dyplomatami. Według
Waszczykowskie- go materiały pokazują, że obu stronom zależało na odsunięciu
Lecha Kaczyńskiego od obchodów i że to Rosjanie zaproponowali rozdzielenie
wizyt: - To było niezgodne z interesem państwa polskiego, żeby grać przeciwko
polskiemu prezydentowi na rzecz Rosji.
A zatem Tusk miałby
usłyszeć zarzut tak zwanej zdrady dyplomatycznej, czyli działania na szkodę
Polski w stosunkach z obcym państwem. Grozi za to do 10 lat więzienia.
Sprawa - jak się
wydaje - jest już wtoku. Portal tvn24.pl podał niedawno, że Prokuratura
Krajowa już przyjęła tę kwalifikację prawną w jednym ze śledztw smoleńskich. Z
jednej strony takie przestępstwo trudno udowodnić (w historii III RP skazano
za nie tylko jedną osobę), ale z drugiej przepis brzmi bardzo ogólnie i daje
duże pole do interpretacji.
- Kluczowe będą
notatki z rozmów Tuska z Putinem oraz materiały z wizyty przygotowawczej
ówczesnego szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego w Moskwie - twierdzi
były minister w rządzie Platformy znający te dokumenty. - Ich treść przy
odpowiednim przekazie może zabrzmieć dwuznacznie. Nie sądzę, by można było na
tej podstawie kogokolwiek skazać, ale prokuratura kierowana przez Zbigniewa
Ziobrę z łatwością wypreparuje z tego zarzuty.
Tym bardziej że - jak
przyznaj e w rozmowie z „Newsweekiem” specjalizujący się w prawie karnym były
minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski - przewodniczącego Rady
Europejskiej nie chroni immunitet.
Dla Ziobry i jego
śledczych niebezznaczenia będą oczekiwania głównego lokatora Nowogrodzkiej.
Jarosław Kaczyński jeszcze przed katastrofą z 10 kwietnia 2010 roku mówił w
„Rzeczpospolitej”, że Tusk będzie się kiedyś „gotować w piekle w smole” za
ataki na jego brata. A po Smoleńsku tylko się w tym utwierdził. Jego zapowiedzi
z wywiadu na wywiad stawały się coraz bardziej konkretne.
Październik 2010
r., wywiad w tygodniku „Niedziela”: „Oświadczam, że nikt mnie nie zmusi - chyba
że mnie zabije - do tego, żebym nie dążył do wyjaśnienia przyczyn katastrofy
smoleńskiej, bo to jest mój obowiązek wobec Polski, wobec mojego śp. Brata i
wobec Przyjaciół, którzy zginęli”.
Kwiecień 2012 r.,
RMF FM: „Putin podjął grę przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Donald Tusk z chęcią ją przyjął (...).
Chociaż on się do tego oczywiście nie może przyznać i będzie
łgał tak, jak łże. To jest kwestia już nie tylko jego kariery politycznej, ale
jego życia, być może jego wolności”.
Kwiecień 2016 r., Superstacja: „Gdyby nie rozdzielono wizyt,
to do tragedii by nie doszło [równie dobrze można by założyć, że obaj
zginęliby podczas wspólnego lotu 10 kwietnia - przyp. MK].
Uważam, że tutaj doszło do wielokrotnego łamania prawa -
zarówno przed, jak i po. I że to powinno być też odpowiednio ocenione przez
organy wymiaru sprawiedliwości”.
Czerwiec 2016 r.,
„Do Rzeczy”: „W sensie moralnym Tusk odpowiada za Smoleńsk w stu procentach.
(...) Mam nadzieję, że poniesie odpowiedzialność za to, co zrobił (...). W
polskiej historii zbyt łatwo wybaczano, zapominano”.
UBITA ZIEMIA
Politycy PO, którzy
mają kontakt z Brukselą, twierdzą, że Donald Tusk cały czas żyje krajową
polityką - jest w bieżącym kontakcie z byłą premier Ewą Kopacz, która
konsultuje się z nim we wszystkich istotnych kwestiach. Kilka tygodni temu, gdy
z Platformy odchodził Stefan Niesiołowski, Tusk miał ją prosić
powstrzymanie ewentualnego rozłamu. Jego zdaniem - ciągną
moi rozmówcy - Platforma jest już „projektem skończonym”, ale jemu na wypadek
powrotu do Polski potrzebna jest taka „rezerwa strategiczna”. Tusk ponoć
liczy, że Kopacz jeszcze wróci na fotel lidera Platformy, a wtedy on będzie
mógł zjednoczyć całą antypisowską opozycję i wystartować w wyborach
prezydenckich (z niedawnego sondażu Millward Brown dla „Faktów” TVN wynika, że na byłego premiera chciałoby dziś zagłosować
45 proc. Polaków; Andrzej Duda zdobył w tym badaniu 49 proc., czyli niewiele
więcej).
To wszystko - rzecz
jasna - gdyby były premier postanowił wrócić do krajowej polityki. Ale jak na
te plany wpłynęłyby prokuratorskie zarzuty? Czy Tusk potraktowałby je jak
wezwanie na ubitą ziemię tym chętniej stanął do politycznego pojedynku z
liderem PiS? Czy może wycofałby się z politycznej aktywności?
- Musiałby się
wycofać - ucina doświadczony poseł Platformy. - Mówię to z żalem, bo sam
wypatruję jego powrotu, ale proszę się zastanowić: czy polityk, na którym
ciążą zarzuty zagrożone dziesięcioletnią odsiadką, może z powodzeniem
kandydować na prezydenta lub przewodzić opozycji? Nawet jeśli wszyscy uznamy,
że sprawa jest polityczna, to taki lider będzie obciążeniem. Niezależnie od dzisiejszych
sondaży.
- Utrata posady w
Brukseli, przesłuchania w prokuraturze, brak możliwości powrotu do krajowej
polityki... Czy zarzuty to dla Tuska sytuacja bez wyjścia? - pytam.
- Jedynym wyjściem
jest wynajęcie dobrych prawników i przekonanie społeczeństwa, że to wszystko
jest zemstą Kaczyńskiego. Ale dopóki się nie oczyści, nie będzie mógł stanąć na
czele opozycji. Jego przywództwo byłoby za słabe.
A co z
dochodzeniami dotyczącymi upadku Amber Gold sprzedaży Ciechu, o których
wspominał prezes PiS? Tu politycy PO są zgodni: z przesłuchania przed komisją
śledczą były premier wyjdzie zwycięsko, a sprawa prywatyzacji mu nie zaszkodzi.
- W sprawie Amber Gold Donald boi się nie o siebie, tylko o syna. Michał nie ma
doświadczenia w publicznych wystąpieniach i może się psychicznie rozsypać
przed komisją śledczą - twierdzi znajomy szefa Rady Europejskiej.
Kto mógłby bronić
byłego premiera w razie postawienia mu prokuratorskich zarzutów? Politycy
Platformy mówią, że Tusk zapewne wynająłby kilku prawników, i to takich z najwyższej
półki. Pada między innymi nazwisko Zbigniewa Ćwiąkalskiego. - Nie mogę
odpowiedzieć, czy przyjąłbym takie zlecenie, bo etyka adwokacka zabrania
składania takich deklaracji z wyprzedzeniem - odpowiada były minister.
Innemu z rozmówców
nasuwa się nazwisko Romana Giertycha, który reprezentował już dzieci Tuska. -
Tyle że on się specjalizuje w sprawach cywilnych, a nie karnych, więc na pewno
nie mógłby być wiodącą postacią w tym zespole. Ale z drugiej strony, kto
lepiej zamieniłby tę sprawę w polityczną przepychankę?
pyta retorycznie. Giertych podobnie jak Ćwiąkalski nie chce
odpowiedzieć na pytanie o reprezentowanie Tuska.
Polityk PO: - Jedno
jest pewne. Jeśli Tusk dostanie zarzuty, to będziemy świadkami procesu
stulecia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz