500+ czy obniżenie
wieku emerytalnego to nie żadna społeczna reforma, tylko cyniczne kupowanie
głosów. Ma ono osłonić partyjne uwłaszczanie ludzi Kaczyńskiego na skalę,
jakiej nie widzieliśmy w III RP
Na każdą krytykę
sztandarowych projektów Prawa i Sprawiedliwości - 500+ czy obniżenia wieku
emerytalnego - jako prostackiego i cynicznego
populizmu nominaci Kaczyńskiego z mediów i spółek skarbu państwa odpowiadają,
że to wyraz pogardy dla ludu ze strony klasy średniej, która rzekomo jako
jedyna była beneficjentem transformacji.
LEMING ZAPŁACI
W rzeczywistości każdy „liberalny leming” (jak
nas z pogardą nazywają rzekomi „przyjaciele ludu” z prawicy) - czyli przedsiębiorca, człowiek pracujący w wolnym
zawodzie, pracownik budżetówki, który podnosił kwalifikacje, ryzykował i
ciężko harował - uczciwie zapracował na każdą złotówkę. Nowe polskie
mieszczaństwo nie składa się z „oligarchów”. Po roku 1989 nie uczestniczyło w
kapitalizmie politycznym (ani lewicowym, ani prawicowym, ani SLD-owskim, ani
PO-wiackim, ani PSL-owskim, ani PiS-owskim), ale po prostu ciężko pracowało na
siebie i na kształcenie swoich dzieci. Uczciwie płaciło podatki, zapewniając
państwu i społeczeństwu wzrost dobrobytu.
Zniszczenie polskiej klasy średniej poprzez obciążenie jej kosztami
prawicowego rozdawnictwa to prosty przepis na zniszczenie kraju. A przecież
nikogo innego obciążyć kosztami populistycznego rozdawnictwa nie można; nikt
inny rachunku za władzę PiS nie zapłaci. Oczywiście trzeba rozmawiać o
uczciwym systemie podatkowym, umiarkowanej progresji, większej efektywności
ściągania podatków. Ale to w ogóle nie jest rozmowa o tym - setki miliardów
złotych ukrytych ponoć w zaległościach podatkowych czy w wielkich aferach gospodarczych
to PiS-owski odpowiednik „złotego pociągu”. Tyle że w przeciwieństwie do mało
szkodliwej wiary wałbrzyskich tropicieli skarbów w mannę z nieba, „złoty
pociąg” PiS oznacza naloty CBA na prywatne firmy, wszechwładzę urzędów
skarbowych, arbitralne interpretowanie coraz bardziej mętnego prawa
podatkowego na niekorzyść podatników przez
urzędników Szałamachy, Ziobry i Kamińskiego.
500+ (podobnie jak obniżenie wieku emerytalnego) zostało przez Kaczyńskiego
cynicznie pomyślane jako sposób na kupowanie głosów. PiS-owskiemu marszałkowi
Sejmu Markowi Kuchcińskiemu - który nie jest zbyt lotny, więc chwali się głośno
tym, co sam Kaczyński uważa za ukryte mechanizmy władzy - wymknęło się kiedyś szczere zdanie, że „dla ludzi
ważniejsze jest 500 złotych na dziecko niż Trybunał Konstytucyjny”.
Bohaterem najbardziej obrzydliwej sceny ostatnich miesięcy był minister
Zbigniew Ziobro, wręczający przed kamerami i mikrofonami prawicowych mediów
500 złotych niepełnosprawnemu dziecku, którego matka płacząc, dziękowała za
hojność daru. To najbardziej prymitywny populizm, a nie żadna sprawiedliwość
społeczna, redystrybucja czy polityczna walka o równość życiowych szans. W
rzeczywistości cała nowa prawicowa elita - od dziennikarzy po polityków - owo
500+ czy obniżenie wieku emerytalnego traktuje jako polityczną korupcję, która
ma osłaniać ich osobiste uwłaszczenie.
BENEFICJENCI UWŁASZCZENIA
„Historia długa, życie krótkie”, jak śpiewali
Gintrowski/Kaczmarski. Pewien mój znajomy - jeden z ostatnich po prawej stronie - zaprosił mnie jakiś czas temu na
pogawędkę. Opowiadał bez złudzeń o nihilizmie Kaczyńskiego i jego ludzi. On sam
jest zakochany raczej w Marku Jurku, którego Kaczyński kiedyś poniżał na jego
oczach. Dwa tygodnie później dowiedziałem się, że mój znajomy dostał wysoką
funkcję w spółce skarbu państwa. Poszedł do Kaczyńskiego, którego nie znosi,
ale u którego ma od razu na wejściu kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. I
gwarancję kilkuset tysięcy odszkodowania, jak go kiedyś Platforma (mało
prawdopodobne) albo inna frakcja w PiS (to się może zdarzyć każdego dnia) z
posady wyrzuci.
Także wychowankowie Janusza Korwin-Mikkego w oczekiwaniu na nadejście
utopii prawdziwie wolnego rynku uczą się ssać partyjne i nepotyczne państwo
PiS. Paweł Gruza, nowy wiceminister skarbu, wywodzi się z Fundacji
Republikańskiej, założonej kiedyś przez młodych działaczy Unii Polityki
Realnej. Chętnie przyjął wysoką funkcję w rządzie nadużywającym populistycznego
języka walki z kapitałem zagranicznym (a więc etnicznie obcym) i polskim,
niepatriotycznym, bo oszukującym państwo na podatkach. Jednocześnie na portalu
„republikanów” reklamuje swoje prawdziwe kompetencje i poglądy: „Paweł Gruza
(...) specjalizuje się w optymalizacji podatkowej transakcji krajowych i
zagranicznych, w zakresie VAT, podatków dochodowych i podatku
akcyzowego” (cyt. za wiki.republikanie.net).
Także bracia Karnowscy, którzy zbudowali nie tylko swoją potęgę
medialną, ale także osobistą zamożność napolitycznej woli Kaczyńskiego, czyli
na pieniądzach włożonych przez SKOK-i, żarliwie bronią dziś najbiedniejszych
przed egoizmem polskiego liberalnego mieszczaństwa. Podobnie jak Jacek
Kurski, który żyje od jednej nominacji Kaczyńskiego do drugiej. Albo jak
Bronisław Wildstein, który jeszcze za pierwszych rządów braci Kaczyńskich
uwłaszczył się dzięki nominacji, a później odwołaniu (jedno i drugie daje
kasę, jak już znajdziesz się na karuzeli partyjnych nominacji) ze stanowiska
prezesa TVP. Pieniądze reklamowe transferowane ze spółek skarbu państwa do pism „Do
Rzeczy”, „wSieci” i „Gazeta Polska” wzrosły od czasu przejęcia państwa przez PiS
- 300 procent.
Beneficjenci partyjnego uwłaszczenia PiS bronią dziś najbardziej
żarliwie godności „najbiedniejszych Polaków”, kiedy ktoś mówi, że 500+ czy
obniżenie wieku emerytalnego służy cynicznemu kupowaniu głosów. I pod osłoną
tej fałszywej troski o najbiedniejszych kasują w parę miesięcy pieniądze
większe, niż niejeden „liberalny leming” może zarobić przez całe życie jako uczciwy
(a nie „niepokorny”) dziennikarz, nauczyciel, pielęgniarka czy przedsiębiorca
ryzykujący swój majątek w niejasnym i zmieniającym się kontekście podatkowym
- prawnym.
Jarosław Kaczyński pogardza swoimi kadrami. Wie, że gdy się potknie, to
właśni ludzie pierwsi utopią go w łyżce wody. Potajemni wyznawcy Marka Jurka
zrobią to w imię katolickich wartości, a wychowankowie Janusza Korwin-Mikkego w
imię wartości wolnorynkowych. Ale dopóki może ich kupić za nasze, podatników
pieniądze, będą go wychwalać.
Czy podobna karuzela partyjnego uwłaszczenia nie kręciła się za czasów
SLD, PO, PSL? Oczywiście. To było jedno ze źródeł oburzenia podmywającego
Trzecią RP. Jednak Kaczyński, który na fali tego oburzenia zdobył w Polsce
władzę, zamiast zdemontować karuzelę, ustawił podobnych dziesięć. W swoim
anachronicznym partyjnym etatyzmie uważa, że dostarczy mu to masę posłusznych
politycznych żołnierzy. Na razie dostarcza.
RZĄDZIĆ, NISZCZĄC
500+ jest populistycznym programem marnowania
pieniędzy, a nie pomocy dzieciom. Gdyby jakiś
polski rząd miał choćby połowę tych środków (realnie, a nie tylko „na kredyt”,
jak stwierdził niedawno Mateusz Morawiecki), powinien je wydać na żłobki i
przedszkola, na podniesienie pensji nauczycieli, szczególnie w regionach i
środowiskach społecznych, gdzie szanse edukacyjne są bliskie zeru. Powinien te
pieniądze wydać na zmniejszenie liczby uczniów w klasach, na stypendia dla
dzieci z najbiedniejszych rodzin. To by było inwestowanie w równość szans życiowego
startu, wyciąganie dzieci z patologii społecznych, a nie ich utrwalanie za państwowe
pieniądze.
Ekonomiści z Uniwersytetu Warszawskiego i Szkoły Głównej Handlowej (nie
jacyś legendarni „neoliberałowie”, ale ludzie próbujący liczyć tam, gdzie
prawicowi populiści chcą tylko korumpować) przedstawili właśnie faktyczne skutki
obniżenia wieku emerytalnego. „Osoby mniej aktywne zawodowo stracą najmniej,
bo i tak dostaną emeryturę minimalną, finansowaną z podatków. Osoby
zarabiające przeciętną pensję [...] zamiast otrzymywać ok. 30 proc. swojej
ostatniej płacy, mogą otrzymywać w większości emeryturę minimalną. W
przypadku osób o wyższych zarobkach spadek emerytury przekroczy 40 proc.”.
Tak wygląda przepis Kaczyńskiego i Dudy na „sprawiedliwość społeczną”.
Czy mówienie o tym jest pogardą dla ludu, czy raczej podstawową uczciwością,
której wykonawcom populistycznej rewolty Kaczyńskiego zabrakło? Świetnie
bowiem wiedzą, że broniąc kupowania elektoratu za pieniądze, których w kasie
państwa nie ma, bronią własnych posad w mediach, spółkach skarbu państwa czy
na najbardziej „dojnych” (jak mówi prezydent Duda, a on wie, co mówi)
państwowych urzędach.
Kiedy się patrzy na strukturę wyborczego poparcia dla Kaczyńskiego,
Kukiza, narodowców, ale także dla Partii Razem, widzimy specyficzny sojusz
dziadków żyjących w nostalgii za PRL z wnukami wciąż żyjącymi z tygodniówek.
Ten sojusz może oczywiście zostać pokonany i złamany przez utrzymujące ich
przy życiu pokolenie mieszczańskich rodziców, będzie to jednak pyrrusowe zwycięstwo,
bo w jego wyniku zarówno na tygodniówki dla zrewoltowanych dzieci, jak i na
emerytury zabraknie. Przecież „gierkowski cud” i w ogóle PRL zostawiły po sobie
tylko gigantyczne długi, społeczne i ekonomiczne ruiny, a nie żaden fundusz
emerytalny. Zatem cała odbudowa i reprodukcja
świadczeń społecznych po roku 1989 odbywa się z podatków płaconych przez nowe
polskie mieszczaństwo.
Populizm to polityczna inwestycja w konflikt społeczny. Populiści nie
mają problemu ani z rozdawnictwem, ani z konfliktem, ponieważ ani państwa, w
którym przejmują władzę, nie uważają za swoje, ani za swoje nie uważają społeczeństwa,
które chcą zastąpić jakimś innym, sobie posłusznym. Jarosław Kaczyński bardzo
skutecznie użył programu 500+, obietnicy obniżenia wieku emerytalnego i
wszystkich innych strategii kupowania głosów, żeby realnie istniejące
społeczne konflikty zradykalizować. Żeby zdobyć władzę i zakorzenić ją na
faktycznej wojnie domowej. Pozostawi po sobie zniszczone państwo i podzielone
społeczeństwo. W ten sposób „pomści” brata albo po prostu zrealizuje swe
ambicje sprawowania niepodzielnej władzy. A Kurski, Chmiel, Wolski, Cza-
bański, Magierowski, Karnowscy, cały legion nominatów PiS w spółkach skarbu
państwa? Oni przynajmniej wyjdą z tej wojny uwłaszczeni. Są pewni, że to się im
opłaca, choćby ich dzieciom przyszło żyć w ruinach państwa i na społecznych
zgliszczach.
Nie daj się - Droga Polska Klaso Średnia - zastraszyć ani zawstydzić
tym ludziom. Oni nie są „przyjaciółmi ludu”, który to lud rzekomo poniżasz -
oni ten lud okłamują.
Cezary Michalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz