Znajomi
posłanki Małgorzaty Wassermann mówią, że szuka ona zemsty za śmierć ojca, który
zginął w katastrofie smoleńskiej. Czy znajdzie ją w komisji ds. Amber Gold?
Anna Szulc
Miła, rzeczowa, z
głową pełną paragrafów, wyróżnia się na tle podstarzałych PiS-owskich nieuków
- posłanka opozycji wylicza zalety przewodniczącej nowej sejmowej komisji
śledczej ds. Amber
Gold. Komisji, która przynajmniej w teorii powstała,
by zbadać mechanizm jednego z największych oszustw ostatnich lat.
- Świetnie żongluje przepisami i
prawdą. 98 procent prawdy, dwa procent kłamstwa. Groźna, fanatyczna - dodaje
ta sama posłanka.
- Potrafi być nieprzyjemna, chwilami wręcz dyktatorska. Generalnie świetny
z niej materiał na nowe działo wymierzone w Donalda Tuska - zauważa Krzysztof
Brejza, członek komisji ds. Amber Gold, poseł PO.
SYMPATYCZNA BLONDYNKA
Małgorzata Wassermann ma 38 lat, skończyła prawo i prowadzi kancelarię
adwokacką. O tym, żeby skończyć prawo, marzyła od czwartej klasy szkoły
podstawowej. Marzyła też o tym, by zostać kosmetyczką. Ale gdy zdawała maturę,
studiów z kosmetologii nie było. Została więc obrońcą.
Wśród krakowskich adwokatów popularna jest taka historia: gdy Małgorzata
była jeszcze aplikantką, do jednego ze znanych miejscowych prawników wparował
Zbigniew Wassermann, wówczas minister koordynator służb specjalnych w rządzie
PiS. - Dlaczego prześladujesz moją córkę? Nie chcesz jej dopuścić do zawodu!
Chcesz ją zniszczyć! - zagrzmiał. Adwokat wybałuszył oczy. Po pierwsze
Małgorzatę Wassermann ledwo znał. Po drugie nie żywił wobec aplikantki żadnych
- ani złych, ani dobrych - zamiarów.
- Naprawdę był zdziwiony, że można mieć aż taką paranoję - opowiada relacjonujący
tę historię profesor Jan Widacki, wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie
Tadeusza Mazowieckiego. Małgorzatę Wassermann osobiście poznał dziewięć lat
temu. Reprezentowała ojca w procesie o naruszenie dóbr osobistych. Widacki
wytoczył go Wassermannowi po tym, jak polityk prawicy podczas komisji śledczej
ds. Orlenu, na oczach telewidzów zarzucił mu, że miał powiązania z gangsterem
„Baraniną”.
- Sympatyczna, grzeczna, trzymająca nerwy na wodzy - wspomina dzisiejszą
posłankę profesor Widacki. To przy udziale Małgorzaty podpisał ugodę, w której
Zbigniew Wassserman przyznał, że sugerowanie Widackiemu powiązań z gangsterem
nie ma pokrycia w faktach.
Po katastrofie smoleńskiej był pełen podziwu, że potrafi publicznie opanować
emocje. Tak mu się wydawało do czasu, gdy zaczęła angażować się w wyjaśnienie
przyczyn wypadku, brać udział w konferencjach smoleńskich, na których eksperci Antoniego
Macierewicza stawiali tezy o zamachu. Na II Konferencji Smoleńskiej w 2013
roku ze szczegółami opowiedziała o dokumentacji medycznej sfałszowanej jej
zdaniem przez Rosjan po śmierci ojca. Zdecydowała się ekshumować jego zwłoki
dwa lata wcześniej. Do dziś jest zwolenniczką ekshumacji wszystkich ofiar. -
Nie otwarto żołądka i jelit na całej długości, a w protokole opisano je
szczegółowo. Choć nie nacięto, to opisano powierzchnię, przekrój i wagę
prostaty. Śledzionę i serce zamiast w jamie brzusznej zaszyto w nodze - wyliczała w 2013 roku. Sugerowała też, że służby specjalne
Rosji po katastrofie śledziły ją, a nawet próbowały zwerbować.
SĄDZIĆ, NIE BRONIĆ
Podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej (w Krakowie była jedynką na liście PiS) prasa donosiła, że znajduje się w gronie głównych kandydatów
do teki ministra sprawiedliwości. - Gdy pojawiła się na giełdzie nazwisk, natychmiast
przestała grać rolę kapłanki smoleńskiej. Chciała raczej być kojarzona jako
uśmiechnięta dziewczyna, profesjonalistka - potwierdza polityk PiS z Krakowa. Rzadko wypowiadała się na
temat katastrofy. Mówiła o wakacjach albo o zmianach prawnych. Warto to
przypomnieć, bo nabrało aktualności: „Należy absolutnie zablokować ciągłe
zmiany wprawie i jego nowelizacje. To, co się dzisiaj dzieje, jest wprost nie
do opanowania, a jakość prawa nie jest już
nawet marna, lecz wręcz fatalna”. To z wywiadu dla prawicowego miesięcznika
„WPiS - Wiara, Patriotyzm i Sztuka”.
Okazało się jednak, że Jarosław Kaczyński szykuje stanowisko w rządzie
dla Zbigniewa Ziobry. Dlaczego nie została choćby wiceministrem? - Po pierwsze
dlatego, że Ziobro z Wassermannem się nie znosili, a w Krakowie stworzyli
zwalczające się frakcje - przypomina działacz PiS. - Kaczyński nie był pewien,
jak zachowałaby się Małgorzata. Po co mu jakieś fochy na górze? Po drugie, od
dawna planował dla Małgorzaty inny odcinek frontu - parlament.
- Zgodziła się kandydować na posła, bo zrobiła rachunek zysków i strat.
Na tyle rozhulała swoją kancelarię, że mogła sobie pozwolić na to, by większość
czasu spędzać w Warszawie - uważa dawny kolega. Zastanawia się: - Może uznała,
że polityka może stać się dla niej sposobem na zemstę?
- Własna kancelaria adwokacka to dla Małgosi za mało, ona chce teraz sądzić,
nie bronić - potwierdza polityk PiS z Krakowa.
CO BY TATA ZROBIŁ
Do parlamentu dostała się z imponującym wynikiem. - Jej medialna popularność opierała się na tym, że była
córką Zbigniewa - uważa prof. Janusz A. Majcherek, filozof i
politolog z Krakowa. I dodaje: - Katastrofa smoleńska stała się jedynym
politycznym paliwem Małgorzaty Wassermann. Łączy ją szczególna więź z
Jarosławem Kaczyńskim; więź oparta na potężnych emocjach, nieukojonym bólu,
gniewie, rozpamiętywaniu, wreszcie nienawiści wobec tych, którzy w ich
mniemaniu są winni tragedii.
Ta więź jest dla Kaczyńskiego rękojmią, że Małgorzata Wassermann nigdy
go nie zawiedzie. - Dla Małgorzaty prezes jest mistrzem, największym autorytetem
- mówi posłanka PiS starszego pokolenia. A krakowski polityk PiS dodaje: - To
as w rękawie Kaczyńskiego. Ładna, odważna, nie boi się skonfrontować z
Tuskiem. Dzięki pracy w komisji ds. Amber Gold zdobędzie doświadczenie i
będzie mogła walczyć o fotel prezydenta Krakowa w kolejnych wyborach
samorządowych.
„Często omawiam z tatą sprawy,
którymi się akurat zajmuję - mówiła w wywiadzie dla »Newsweeka« dwa lata po
katastrofie smoleńskiej. - Zdarzają się momenty, że siedzę w sali sądowej i wyobrażam
sobie, co by było, gdyby teraz wszedł. Albo zastanawiam się, czy byłby
zadowolony z tego, co robię. Albo co on by na moim miejscu zrobił”.
- Im dalej od katastrofy, tym bardziej staje się zacięta - mówi jej
dawny znajomy. - Coraz chętniej mówi o spisku. Kiedyś przynajmniej trochę się
krygowała, włączała racjonalne myślenie.
W wywiadzie dla „Naszego Dziennika” wyraziła nadzieję, że „wymiar sprawiedliwości dotknie także tych
ludzi”. Czyli odpowiedzialnych za katastrofę smoleńską. Tuska też.
AFERA TUSKA
Krzysztof Brejza, poseł PO, próbował złożyć na posiedzeniu komisji ds. Amber Gold wniosek
o przesłucha nie prokuratora z Gdańska Piotra
Wesołowskiego. Jego zdaniem prokurator był odpowiedzialny za opieszałość wymiaru
sprawiedliwości wobec twórców tej piramidy finansowej. - Wszystko wskazuje na
to, że miał przekazać ostrzegające pismo z Komisji Nadzoru Finansowego
ówczesnemu prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Sereme- towi. Ale pismo na
wiele miesięcy trafiło do szuflady Wesołowskiego - mówi poseł Brejza. - A w
tym czasie P. rozkręcał linie lotnicze i krzywdził kolejne osoby.
We wniosku Brejza napisał, że „pomimo takich okoliczności prokurator Wesołowski
cieszy się dużym zaufaniem ze strony ministra sprawiedliwości prokuratora
generalnego Zbigniewa Ziobry”.
- To bardzo niewygodna sprawa dla PiS, bo odwraca tezę, kto tak naprawdę
trzymał nad Marcinem P. parasol ochronny - zauważa poseł.
Ale przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann nie dała Brejzie
skończyć odczytywania uzasadnienia wniosku. Komisja - złożona w większości z
posłów PiS - go odrzuciła.
Brejza opowiada, że Małgorzata Wassermann prognozuje prace komisji na
dwa lata. Jego zdaniem wystarczyłyby cztery miesiące. - Ale to kłóciłoby się z
kalendarzem politycznym PiS, zgodnie z którym prawdziwy spektakl polityczny
należy zacząć, gdy będą zbliżać się wybory - tłumaczy poseł PO.
- Spektakl mamy jak w banku - wzrusza ramionami Majcherek. - Małgorzata
Wassermann będzie jego gwiazdą, o ile przy pomocy zwierzchników udowodni, że
Tusk jest aferzystą.
Podobnego zdania jest profesor Jan Widacki: - Nawet średnio rozgarnięty
prawnik wie, że komisje śledcze nie służą szukaniu prawdy, są po to, by
rozszarpać przeciwników - zauważa.
- Małgorzata Wassermann jest
bystrym prawnikiem. Jest także córką swojego ojca i wie, że paranoiczne
szukanie wrogów może się opłacać.
On sam przez długie lata kojarzony był z komisją Wassermanna. A jeszcze
bardziej z „Baraniną”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz