Jestem człowiekiem
zadaniowym. Dostaję zadanie i je wykonuję mówi o sobie. W Opolu opowiadają, że
Patryk Jaki, może wszystko. Trochę się tylko dziwią, czemu wyrzyna u siebie
PiS-owców
Wojciech Cieśla
Lubi pojechać po bandzie. A to rzuci coś o
islamskiej zarazie, a to że przy Okrągłym Stole przywódcę podzielono Polskę,
Albo że KOD to kawiorowe protesty beneficjentów poprzedniego układu.
Ciemna marynarka z
dobrze dobraną poszetką, czarujący uśmiech. Tak, czasem powie się parę słów za
dużo, ale kto nie popełnia błędów? - Pan pracuje, pisząc, ja pracuję tak i
czasem popełniam błędy - mówi minister, obrazowo kłapiąc prawą dłonią jak
ustami. - Ale żeby kogoś zapalić, trzeba samemu płonąć. Wierzę, że w Polsce
może być lepiej.
O tym, gdzie
buchnie płomień 31-letniego Patryka Jakiego, rok temu zdecydowała partia:
został wiceministrem sprawiedliwości, choć nie jest prawnikiem, tylko
absolwentem logistyki. W pierwszym odruchu odmówił. Usłyszał, że w
ministerstwie potrzeba właśnie takich. Takich, co nie będą się martwić, że gdy
minie „dobra zmiana”, będą musieli spojrzeć w oczy kolegom z korporacji.
NAD MAPĄ WŁADZY
Stu dwudziestotysięczne Opole wymyka się schematom.
Polityczna mapa miasta to siatka wpływów, meandry zaszłości i pasma
bratobójczych morderstw. Najważniejszy pracodawca to urząd - miejski,
marszałkowski, wojewódzki. Spółki miejskie i spółki skarbu, Elektrownia Opole
i Zakłady Azotowe Kędzierzyn. Kto chce mieć pracę, musi liczyć się z władzą.
Opolska PO jest w
zaniku, ale to wcale nie znaczy, że rządzi PiS. - Istnieje coś takiego jak
Solidarna Polska - przypomina rozmówca z samorządu. - Dawni rozłamowcy z PiS,
kanapowa partia Jakiego i Ziobry. Opole to ich najsilniejsze oparcie.
Moi rozmówcy -
politycy, biznesmeni, społecznicy - opowiadają (anonimowo, miasto nie jest
duże) o Patryku Jakim, który był w PiS, odszedł do PO, potem wrócił do PiS, a
zaraz potem przeszedł do Solidarnej Polski, o tym, jak pokłócił się z szefem
lokalnego PiS, posłem Sławomirem Kłosowskim. O tym, że dzisiaj Kłosowski jest
słaby, a Jaki silny. Obsadza swoimi ludźmi najlepsze spółki, zostawiając
PiS-owcom ochłapy.
Minister przyznaje,
że ludzie z PiS przechodzą na jego stronę. - Ja potrafię budować sojusze -
potwierdza skromnie. - Obiecaliśmy wyborcom zmianę. A żeby zmieniać
rzeczywistość, trzeba mieć władzę wykonawczą.
Z opowieści
polityków, biznesmenów społeczników wyłania się taki obrazek: nad polityczną mapą
Opola od dwóch lat pochyla się Patryk Jaki. Zapisuje porządek świata. Pilnuje
terytorium, na którym toczy się walka. Pochyla się sam. W mieście od dawna nie
ma nikogo, kto mógłby stanąć obok czy naprzeciwko.
FESTUNG JAKI
Mówi jeden z samorządowców: - Patryk zaszedł
najdalej ze wszystkich polityków, jakich Opole miało dotąd w Warszawie. Młody,
arogancki koleś, w ciągu dwóch ostatnich lat zamienił miasto w swój bastion.
Pozwolił wygrać wybory samorządowe Arkowi Wiśniewskiemu. Dogadali się, choć
wszystkie sondaże dawały zwycięstwo Jakiemu. To było sprytne. Dziś Jaki zdalnie
steruje prezydentem, a ręcznie obsadza spółki swoimi ludźmi. Ma niezłą
koncepcję: na szefa struktur PiS lansuje stryjka.
- Stryjka?
- Antoniego Dudę,
stryjka Andrzeja. Robi to wbrew szefowi regionu. Ustawia pionki na jego
szachownicy.
Inny samorządowiec:
- Wyrzyna PiS-owców jak kurczęta. W ratuszu i w spółkach, głównie energetycznych,
rządzi ekipa Solidarnej Polski. I w ARiMR. I w Elektrowni Opole. I w Azotach.
Zostawił im oddział publicznego radia i Urząd Wojewódzki. W Opolu każdy wie,
że Solidarna Polska jest większa niż PiS. Że lepiej się dogadać z Patrykiem i
coś dostać, niż z Patrykiem zadrzeć. Patryk jest skuteczny. Daje jeść.
ma długie ręce.
- Pan zwariował?!
Pan do mnie dzwoni z własnego telefonu?! - wybucha X, pracownik miejskiej spółki,
dawny współpracownik ministra. - Kiedy Patryk się dowie, że pisze pan o nim
tekst, na bank pana zbillinguje. Będzie chciał odnaleźć informatorów
„Newsweeka”.
trafi na mnie. Ja mam rodzinę, dziękuję za rozmowę, cześć!
Mówi poseł PO z
Dolnego Śląska: Słucham głosu ulicy. Ulica mówi, że Jaki na Opolszczyźnie może
dziś wszystko. Jest wszędzie. Strach lodówkę i betoniarkę otworzyć. Jest
wszechmogący.
Dziennikarz z
Opola: - Krzywa mina Patryka oznacza śmierć w ratuszu czy w spółkach.
W OPOLU NA NAS PLULI
Donos do prezesa Kaczyńskiego: kartka formatu A4,
a niej trzy nazwiska polityków prawicy z Opola. Pod każdym lista spółek,
agencji i instytucji, które obsadzili swoimi.
- Ludzie opolskiego
PiS biegają do Joachima Brudzińskiego, skarżą się na Patryka. Wtedy Patryk musi
wykazać, że tamci też są źli - opowiada warszawski poseł PiS. - Powstają kwity
i kontrkwity. Pytanie, co z tego realnie dociera do prezesa? I co prezes z
tym zrobi? Po tym jak ostatnio Patryk chciał wytaczać dyscyplinarkę sędzi, Kaczyński
wziął go delikatnie w obronę. Ale nie przepada za chłopakiem.
Na donosie do
prezesa słupek spółek, które obsadził Jaki, mieści się w połowie stawki
stanowisk przejętych przez „dobrą zmianę”. - Czyli obsadził dużo, ale nie za
dużo - tłumaczy poseł PiS.
- Je łyżką stołową, chochli nie używa.
Gabinet ministra
Jakiego: na jednej ścianie orzeł, na drugiej zdjęcie „Łupaszki” i Matki Teresy
z Kalkuty, na trzeciej olejny portret rotmistrza Pileckiego (portret się nie
udał, rotmistrz ma na nim twarz Sławomira Nowaka z PO). Na biurku stos teczek
ze sprawami do załatwienia. Minister: - To skargi ludzi.
Jaki formalnie
zajmuje się głównie reformą więziennictwa i ustawą o komornikach. Ale nie
ukrywa, że znajduje czas na upychanie swoich ludzi w spółkach i urzędach: -
Jeśli mówimy o zmianie, to ta zmiana musi być realna. Z tym szliśmy do
wyborów. Jestem dumny, że udało mi się zmienić wektory. Opolszczyzna to nie
jest Podkarpacie. Tam w czasie kampanii ludzie podchodzą do prawicowców,
przybijają piątki. W Opolu jest znacznie gorzej. Na rynku mogłem stać
dziesięć godzin i zebrać osiem podpisów pod listami PiS.
Minister trochę
przesadza, gdy mówi, że opolanie opluwali prawicowców. Kiedy z narzeczoną
otwierali sportowy pub Pod Amfiteatrem, ludzie na nich nie pluli, walili do
lokalu drzwiami i oknami. Biznes miał się dobrze. Piwo nalewał asystent
Jakiego (ostatnio awansował, jest wiceprezydentem Opola). Potem Jaki z
narzeczoną wziął ślub, mają wspólnotę majątkową. Ale w poselskich
oświadczeniach majątkowych nigdy nie podał dochodów z pubu.
- W tym czasie nie była moją żoną. Do oświadczeń nie wpisuje
się informacji o dochodach osoby, z którą się chodzi - ucina wiceminister.
Sprawdzam: jeszcze
10 miesięcy po ślubie żona Jakiego prowadziła pub. To oznacza, że poseł
powinien wpisać dochody do oświadczenia.
NIKT NICZEGO NIE
UKRYWA
Ta realna zmiana, o której mówi Patryk Jaki, to
między innymi Oliwer Kubicki, jego serdeczny przyjaciel (resort
sprawiedliwości), Marcin Roi, były asystent od nalewania piwa (Śląski Rynek
Hurtowy Obroki), Sławomir Brzeziński (Zakłady Azotowe Kędzierzyn), Mirosław
Borzym (ANR), Mateusz Magdziarz (TVP), Arkadiusz Karbowiak (Muzeum Żołnierzy
Wyklętych), Michał Siek (kuratorium oświaty), Jan Stępkowski (ARMiR), jego syn
Paweł Stępkowski (spółka z grupy Azoty).
Ten ostatni w
szczerym wywiadzie dla „Faktów Nyskich” opowiedział, jak zrobił karierę: - Za czasów Platformy w wielu konkursach już
wcześniej można było wskazać, kto je wygra. Takie konkursy to fikcja. Teraz nikt
niczego nie ukrywa. Ci, co rekomendują ludzi, biorą za nich odpowiedzialność.
(...) Z Patrykiem Jakim zbliżyliśmy się w kampanii do wyborów parlamentarnych.
Jeden z
rekomendowanych, szef Elektrowni Opole Tomasz Gabor, był prezesem tylko kilka
dni.
Jeden ze związkowców: - Obchodził piec,
capnęli go i zrobili szefem wszystkich pieców.
Gabor złożył
rezygnację. - To był błąd. To dobry człowiek, pracownik wyższej uczelni, ale
awanse powinny być stopniowane - mówi dziś Patryk Jaki.
Jeden z pracowników
resortu skarbu: - Teraz, gdy za ustawianie ludzi w spółkach poleciał
Jackiewicz, Jaki może mieć kłopot. Żeby nominacje wyglądały poważniej, każdemu
ze swoich ludzi pisał rekomendację: „Ja, minister Patryk Jaki, proszę o
rozważenie kandydatury...”. Te rekomendacje leżą w Ministerstwie Skarbu. To
może być dla niego balast.
Patryk Jaki w Radiu
Zet, styczeń 2016 roku, o marszach KOD: - Widzę ludzi, (...) którzy mieli
monopol na dostęp do pieniędzy ze spółek skarbu państwa. Ktoś im to zabiera i
kwiczą po prostu.
Pytam ministra, jak
definiuje nepotyzm? - To pomaganie własnej rodzinie odpowiada bez namysłu.
SPRAWIEDLIWOŚĆ, ALE DZIEJOWA
Ireneuszowi Jakiemu przez ostatnie lata wiatr wiał w
oczy. Dekadę temu mówiono o nim „szara eminencja” - był w PO i doradzał
prezydentowi Opola Ryszardowi Zembaczyńskiemu.
Wyleciał w 2007 roku,
gdy jego syn Patryk zajął się polityką i jako radny Platformy zaatakował
prezydenta.
- Patryk
potraktował to bardzo osobiście - mówi jeden z jego znajomych.
- W domu była ich czwórka - on, dwóch młodszych braci i
siostra. Głowa rodziny z dnia na dzień straciła status i pieniądze. W Opolu
jak to w Opolu, nikt go nie chciał zatrudnić, żeby nie robić sobie tyłów w
magistracie. Przez chwilę musiał szukać pracy za granicą.
Patryk Jaki do dziś
tamtej sprawy nie wybaczył: - PO go wyrzuciła z dnia na dzień z pracy za to, że
nie zmusił syna do głosowania, jak chcieli. Bolszewickie metody!
W 2008 r. Ireneusz
zostaje prokurentem spółki, która zajmuje się przeciskaniem kabli i
rurociągów. Właściciel przestaje płacić, znika, firma plajtuje. Wcześniej Ireneusz
Jaki poręcza mu kredyt. Efekt? Wciąż ma do spłacenia ok. 300-400 tys. zł
wierzytelności wobec banku. Znajomy rodziny: - Ta sprawa mocno się odbiła na
finansach rodziny.
Zima 2014 r. Ludzie
Patryka Jakiego przejmują władzę w ratuszu. Jego ojciec zostaje wiceprezesem
miejskiej spółki Wodociągi i Kanalizacja. Wiosną tego roku zostaje jej
prezesem. Zarabia ponad 160 tys. zł rocznie. Wreszcie odbija się od dna. - To
sprawiedliwość dziejowa - uważa Patryk Jaki. - Wrócił po latach do pracy, z
której nieuczciwie został wyrzucony przez PO, mimo że nikt mu nigdy nie
udowodnił, że coś zrobił źle.
Wiceminister sam
prosił obecnego prezydenta, wybranego ze wsparciem Solidarnej Polski Arkadiusza
Wiśniewskiego: nie róbcie mu sztucznego konkursu, nie róbcie fasady, po
prostu go przyjmijcie.
Wiosną tego roku
Patryk Jaki po raz kolejny wymierza dziejową sprawiedliwość. Tym razem
ludziom, którzy za fatalne poręczenie kredytu dybali na ojca. Pod nadzorem
ministra powstaje ustawa, która ogranicza działalność komorników. Minister
może zawiesić komornika, a nawet usunąć go ze stanowiska. Jaki: - Spadła
liczba skarg na komorników, nie ma już spraw jak ze słynnym ciągnikiem. Nikomu
się to wcześniej nie udało. Dopiero mój zespół zrobił porządek. Ludzie z Rady
Komorniczej ostentacyjnie nie podają mi ręki.
KASJER ZE SKOK-U
Skąd wziął się Patryk Jaki? Z ulicy. Gdy w 2004
roku zdaje maturę, na Opolszczyźnie dochodzi do wycieku tematów. Egzamin
zostaje powtórzony. Zbigniew Kubalańca, przewodniczący klubu radnych PO w
Opolu: - Już w 2004 r. Patryk Jaki wykazywał duże cechy przywódcze, stojąc na
schodach przed Urzędem Wojewódzkim i protestując przeciwko powtórce egzaminu
maturalnego.
Zanim zostanie
trybunem, Jaki próbuje zostać piłkarzem. W podstawówce Odra Opole sprzedaje go
za tysiąc złotych do sportowej szkółki w Szamotułach. Rodzina zgadza się na
szkołę w internacie. - Nie poradziłem sobie - przyznaje dziś minister. - Byłem
najmłodszy, nie miałem talentu, ale w wieku 14 lat nauczyłem się żyć sam
daleko od domu.
Po maturze szybko
zaczyna pracę (31-letniemu politykowi kadry w Ministerstwie Sprawiedliwości wyliczą
12-letni staż pracy). Roznosi listy, zostaje kasjerem w Południowo- Zachodnim
SKOK-u. - Przeszedłem wszystkie szczeble, od chłopca na posyłki po kierownika
oddziału - wspomina. Kilka lat później jego SKOK upadnie w wyniku finansowej
afery. Jaki ma szczęście, jego ścieżki nie krzyżują się ze ścieżkami
aferzystów.
Znajomy rodziny: -
W domu się nie przelewało. Patryk szybko trafił na głęboką wodę. Jest uparty i
pracowity. PiS-owcy umieszczali go na 15. miejscu na liście, a on załatwiał
sobie miejsce ósme wchodził do Sejmu.
Patryk działa w
mieście. Zmienia partie. Partie są nieważne, ważne jest środowisko młodych
konserwatystów, skupionych wokół Janusza Kowalskiego (od niedawna wiceprezes
PGNiG). Razem zwalczają rządy SLD w stowarzyszeniu Stop Korupcji. - To stamtąd
wyszli ludzie, którymi się dziś otacza Jaki - słyszę w Opolu. Razem czczą 17
września i 13 grudnia. To ich absolutny konik. Wyklęci, przeklęci, zaklęci.
Skuteczni i dobrze roztasowani. Jeden z nich sprzedał mi kiedyś motto tego
środowiska: polityka polega na tym, że ludzie się nawzajem krzywdzą.
IDĘ JAK TARAN
Choć w Opolu wszyscy boją. się Wielkiego Kadrowego,
wielu go nienawidzi. Przyjaciół, Oliwera Kubickiego i Zbigniewa Ziobrę, ma
przy sobie na stałe, w ministerstwie. - Patryk i Ziobro? Są jak bracia
Gollobowie - śmieje się jeden z posłów PiS. - Wie pan, ci żużlowcy. W każdy,
nawet w najgorszy zakręt, zawsze wchodzą razem.
Wiceminister pytany
o przyjaźń ze Zbigniewem Ziobrą wpatruje się z zadumą w firankę. O czasach w
Solidarnej Polsce mówi trochę jak o kumplu z jednej celi. Bo wtedy, kilka lat
temu, po odejściu z PiS, ze Zbyszkiem zostali właściwie sami. Wszyscy mówili:
już po was. Gdy urządzali w Sejmie konferencję prasową, TVN pokazywał okrutną
prawdę: zero dziennikarzy, puste krzesła. Człowiek szedł przez Sejm jak
pozbawiony ciała, przezroczysty dla dziennikarzy. Klęska i obojętność. Wtedy
nawet przez myśl mu nie przeszło, że kiedyś zajmie gabinet w Alejach Ujazdowskich.
Partyzanckie okopy
go uodporniły. Dziś, jak mówi, „idzie jak taran”. Jest człowiekiem zadaniowym -
gdy dostaje zadanie, to je wykonuje. Przeprowadził ustawę o komornikach,
reformuje zasady zatrudniania więźniów. Gdy pod koniec sierpnia wizytuje areszt
w Piotrkowie (w ministerstwie odpowiada między innymi za służbę więzienną),
aresztanci rzucają się do okien. Wykrzykują, co chcieliby mu zrobić, rzucają
resztkami jedzenia. Jaki przechodzi obok z kamienną twarzą. - W więzieniach
nikt na mnie nie głosuje, bo robię tam porządek, wprowadzam rygor - mówi. A potem dodaje, trochę nie na temat: - Polityka pełna
jest wyprutych z wartości cyników. Ja jestem autorem ustawy, która zabroniła
zabierać dzieci za biedę.
I TY ZOSTANIESZ
WYKLĘTYM
Bo jak mówi sam wiceminister, rzeczywistość
trzeba postrzegać pryncypialnie. Kiedy zjeżdża do Opola, sztorcuje za brak
pracy ideologicznej Marcina Rola, byłego asystenta, którego zrobił
wiceprezydentem miasta. Sebastianowi Kalicie, 26-letniemu rzecznikowi
ministerstwa, pokazał stertę skarg na biurku: - Prosiłem, aby co najmniej raz w
tygodniu skoncentrować aparat na sprawach indywidualnych, zwykłych ludzi, czego
wcześniej tu nie było.
- Wzruszające.
- I prawdziwe! Ja
nie buduję struktur, ja buduję środowisko patriotyczne! Pojutrze mam
spotkanie z młodymi ludźmi przed rocznicą 17 września, którą w Opolu co roku
organizujemy od 15 lat. Mówię im: nie pozwolę na to, żebyśmy byli PSL. Łączyć
nas musi praca dla Polski, służba ludziom.
Po godzinach Patryk
Jaki po cichu próbuje doktoryzować się z prawa na UW. Dziwi go, absolwenta
logistyki politologii, że w jednej sprawie można mieć sześć różnych opinii
prawnych. Ale jego prawdziwą pasją, hobby, oczkiem w głowie jest Muzeum
Żołnierzy Wyklętych. Powstanie w Warszawie, w miejscu słynnego aresztu na Rakowieckiej.
- Tam zamordowano nawet cztery tysiące najważniejszych polskich bohaterów. To
prawdziwa Golgota Polski. Zrobimy coś wyjątkowego, co zobaczy cały świat.
Chcemy, żeby można było je zwiedzać w specjalnych wirtualnych okularach, tak
żeby każdy mógł się poczuć jak żołnierz wyklęty. Przetargi są gotowe. Niedługo
ruszamy.
Znajomy z Opola: -
Patryk pamięta, że Lech Kaczyński wygrał wybory dzięki budowie Muzeum
Powstania Warszawskiego. Mit budowniczego jest lepszy od mitu głównego
kadrowego.
Jednym z
budowniczych Muzeum Żołnierzy Wyklętych będzie Jihad Rezek, Syryjczyk,
muzułmanin, znajomy Jakiego. Minister wzdycha, bo w jego środowisku mniejszości,
i to jeszcze z Syrii, to drażliwa sprawa. No i, wstyd się przyznać,
Syryjczykowi też napisał rekomendację: - To świetny budowlaniec, ale muszę
powściągać jego temperament.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz