piątek, 24 lutego 2017

Atak na obrońców



Adwokaci, synowie znanych obrońców działaczy KOR i Solidarności w PRL, bronią przedstawicieli antypisowskiej opozycji. Za co są szykanowani. Tak jak kiedyś ich ojcowie.

Agnieszka Sowa


Mecenas Jacek Dubois, syn zmarłego niedawno Ma­cieja Dubois, legendy polskiej palestry, właśnie dowiedział się, że I za­stępca prokuratora generalnego Bogdan Święczkowski wniósł o wszczęcie prze­ciwko niemu postępowania dyscyplinar­nego za nadużycie wolności wypowiedzi. Przewinienie mecenasa to stwierdze­nie, że decyzje dotyczące Józefa Piniora są polityczne i nie zapadają w Poznaniu.
- Historia zatacza koło - mówi mece­nas Dubois. - Niedawno wyszła książka Anieli Steinsbergowej „Widziane z ławy obrończej”, która opisuje, jak w latach 70. władza rozprawiała się z adwokaturą. Dyscyplinarki, próby usunięcia z zawodu pod pretekstem zaawansowanego wieku, niekompetencji. Mechanizm odżył w stanie wojennym. Potem ponad 30 lat spokoju. I znów się zaczyna.
   Identyczny wniosek o postępowanie dys­cyplinarne przyszedł do Naczelnej Rady Adwokackiej w sprawie mecenasa Romana Giertycha. Zarzut ten sam, nawet z tą samą datą. W tamtym przypadku chodzi o wypo­wiedzi na temat kłamstwa smoleńskiego ministra Antoniego Macierewicza i ekshumacji, które adwokat uznał za próbę prze­wlekania śledztwa w sprawie katastrofy.
   Takie pojedyncze dyscyplinarki mogą nie być wystarczająco skutecznym narzę­dziem dla władzy, która nie kryje, że chce się rozprawić z całą uprzywilejowaną „ka­stą prawników”. Adwokackie sądy dyscy­plinarne, które mogą rozpatrywać wnioski o ukaranie przedstawicieli palestry, są nie­zawisłe. Wyboru prezesów oraz członków obu instancji sądów dyscyplinarnych do­konują sami adwokaci, w tajnych głosowa­niach i przy nieograniczonej liczbie kandy­datów. - Jednak pojawiają się informacje, że w Ministerstwie Sprawiedliwości rozwa­ża się odebranie adwokaturze sądownictwa dyscyplinarnego i przekazanie go do jakiejś izby powoływanej w sposób polityczny, co na końcu oznacza, że każdego adwokata pod jakimkolwiek zarzutem będzie można zdyscyplinować albo wręcz usunąć z zawo­du - mówi mecenas Jakub Wende, syn me­cenasa Edwarda Wende, obrońcy księdza Jerzego Popiełuszki, a później oskarżyciela posiłkowego w procesie jego zabójców. Adwokaci nie mają wątpliwości, że tylko pełna samorządność sądownictwa dys­cyplinarnego gwarantuje adwokatom im­munitet. Wówczas mogą odważnie występować, nie obawiając się rządzących. Nie kryją: boją się podobnego rozwiązania, jakie PiS przedstawił niedawno w kwe­stii sędziów.
   Rządowy pomysł na zmiany w sądow­nictwie przewiduje powołanie przy Sądzie Najwyższym swego rodzaju Izby Ludowej, której członkowie, nominowani przez po­lityków, mogliby usuwać niepokornych sędziów. - Każda władza, która zaczyna naruszać prawa obywatelskie, natychmiast uderza w adwokatów -mówi Jacek Dubois.
- Stosunek do adwokatury jest takim sej­smografem demokracji. Jakub Wende do­daje, że demokracja to stan równowagi między trzema władzami: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Wszystkie mu­szą być od siebie niezależne i kontrolować się nawzajem. Stojący dziś na czele war­szawskiej rady mecenas Mikołaj Pietrzak to adwokat od lat współpracujący z Funda­cją Helsińską i wieloletni przewodniczący Komisji Obrony Praw Człowieka przy Ra­dzie Adwokackiej. - Jesteśmy więc świetnie przygotowani na te złe czasy - mówi Jacek Dubois. - Bo dziś, jak w PRL, prawo karne staje się narzędziem walki politycznej.
   Jacek Dubois pamięta, jak jego ojciec, w stanie wojennym dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, walczył nie tylko o poszczególnych adwokatów (kiedy aresztowano mecenasa Bednarkiewicza, gdy były próby wszczęcia postępowań dys­cyplinarnych przeciwko Edwardowi Wen- de czy mecenasowi de Virion), ale przede wszystkim o utrzymanie niezawisłości adwokatury 14 grudnia 1981 r. Warszaw­ska Rada Adwokacka w specjalnej uchwale potępiła stan wojenny W grudniu 2016 r. ta sama rada publikuje sprzeciw wobec ko­lejnych zmian regulacji prawnej dotyczącej ustroju Trybunału Konstytucyjnego, potem deklarację pomocy w zbudowaniu zasad funkcjonowania dziennikarzy na terenie Sejmu w sposób, który nie naruszałby kon­stytucyjnych praw obywatelskich, a w lutym stanowisko w sprawie niezależności sądów jako fundamentu ochrony praw i wolności.

Przed 35 laty, dzień po wprowadzeniu stanu wojennego, rada wezwała adwo­katów do świadczenia nieodpłatnej pomocy prawnej potrzebującym. W świętym Marci­nie już 13 grudnia pojawiła się ulotka, że po­trzebujący prawnej pomocy mają się zgła­szać do Macieja Dubois. Dwa dni później dopisano na niej nazwisko Edwarda Wende. Dziś, natychmiast po manifestacji przed Sejmem, dziekan Mikołaj Pietrzak otwo­rzył listę adwokatów, którzy zadeklarowali chęć pomocy prawnej pro bono osobom zatrzymanym w związku z demonstracją.
- Wychodzimy z takiego samego założenia jak nasi ojcowie, że skoro ci ludzie walczą w imieniu nas wszystkich, bronią praw oby­watelskich, także naszych, i za to ponoszą konsekwencje, amoralne byłoby, żeby mu­sieli za to płacić- mówi Dubois. On i Wende zgłosili się od razu. Wcześniej byli na niefor­malnej liście prawników pro bono utworzo­nej, jak tylko powstał KOD.
   Ojciec Dubois miał na koncie największą (ex aequo z mecenasem Czesławem Jawor­skim) ilość obron studentów w stanie wojen­nym. Syn jest dziś pełnomocnikiem czterech osób, członków Obywateli RP, którym pro­kurator postawił zarzuty naruszenia miru domowego marszałka Kuchcińskiego. Za to, że weszli na dziedziniec Sejmu (zamknięty od niedawna dla wszystkich obywateli przez marszałka) i tam rozwinęli biało-czerwoną flagę. Sprawa jest na etapie zarzutów proku­ratorskich. Kilku posłów z PO zawiadomiło prokuraturę, że oni także pracują w Sejmie, mogą być zatem pokrzywdzeni i chcą być stroną w sprawie, co pozwoliło mecenasowi Dubois na złożenie wniosku o przesłuchanie 460 posłów i 100 senatorów, by sprawdzić, czy także ich mir domowy został naruszony i czy czują się z tego powodu pokrzywdzeni. Na razie nie ma odpowiedzi od prokuratora.
   Jakub Wende reprezentuje w Suwałkach członków KOD oskarżonych o naruszenie porządku publicznego podczas otwarcia wystawy w suwalskim Archiwum Państwo­wym. Sąd I instancji zarzut oddalił, stwier­dzając, że ministrowie Błaszczak i Zieliński oraz Anna Maria Anders prowadzili tam kampanię wyborczą, a działacze KOD mie­li pełne prawo do wyrażenia z tego powo­du oburzenia.
   W Okręgowej Radzie Adwokackiej War­szawy w latach 80. był także mecenas Jerzy Malinowski zwany Marszałkiem. Jego syn Mariusz nie został prawnikiem, tylko reży­serem. Dziś wraz z kolegami z Nowoczesnej organizuje Biuro Interwencji, gdzie przy po­mocy znajomych adwokatów (m.in. mece­nasa Jarosława Kaczyńskiego) pomaga szy­kanowanym przez policję czy prokuraturę za udział w demonstracjach. Zaangażował się, gdy zobaczył swoje zdjęcie na stronie po­licji w zakładce „Poszukiwani”. Od razu zgło­sił się do prokuratury. Gdy usłyszał, że roz­poznał się kolejny człowiek i zastanawia się, co zrobić, odszukał go i zaoferował pomoc i kontakt z prawnikiem. Obaj mają posta­wione przez prokuratora zarzuty. Mariusz Malinowski - znieważenia za pomocą środ­ków masowego przekazu. Jarosław Malicki z KOD - uniemożliwianie krytyki prasowej.
   Porównania nasuwają się same. Mecenas Jakub Wende jednak przestrzega, by zacho­wać proporcje. Nie widzi znaku równości po­między procesami politycznymi lat 80. i dzi­siejszą sytuacją. Więc mówienie o procesach politycznych w kontekście tamtych wyda­rzeń jest trudne. – Z drugiej strony nie moż­na powiedzieć, że procesy, które się właśnie rozpoczęły, nie mają charakteru politycznego - twierdzi. - Proces polityczny to taki, w któ­rym władza przy pomocy wymiaru spra­wiedliwości próbuje zamykać usta swoim oponentom. To wykorzystywanie wymiaru sprawiedliwości dla celów politycznych.
   W stanie wojennym miał 14 lat. Do ich domu przychodzili Moczulski, Kuroń, Frasyniuk, Geremek. Ojciec ich bronił. Moczul­skiego jeszcze przed stanem wojennym, w 1980 r., to była jego pierwsza duża sprawa. Zaczął późno, bo komunistyczne władze nie chciały go wpisać na listę adwokatów Prze­szkadzało inteligenckie pochodzenie i to, że wcześniej ojciec, także adwokat, bronił chłopów, którym komuniści zabrali ziemię.
   Ale stan wojenny to nie tylko słynne pro­cesy znanych opozycjonistów Jacek Dubois, starszy o kilka lat od Jakuba Wende, był już na studiach i działał w NZS. Stan wojenny za­stał go, gdy wracał nad ranem z balangi. Z na­stępnych dni pamięta codzienną orkę ojca i jego kolegów Spraw było mnóstwo. Zarzuty - dziś śmieszne - mogły mieć poważne kon­sekwencje. Za rozpowszechnianie niepraw­dziwych informacji, godzących w obronność kraju, za gromadzenie się, za ulotki i bibułę była odpowiedzialność karna wynikająca z przepisów o stanie wojennym, od 3 lat pozbawienia wolności w górę. Oczywiście
wszystko w trybie doraźnym. - To się działo błyskawicznie - opowiada Dubois. - Jakaś grupka studentów zatrzymana na manifesta­cji, przywieziona po ekspresowym śledztwie do sądu, i realna groźba, że te dzieciaki trafią do więzienia na 5-6 lat. Tam nie było czasu na walkę z ustrojem. Pierwszym zadaniem adwokata było ratowanie człowieka, ucieczka od trybu doraźnego, tak by zdjąć zagrożenie wyrokiem powyżej 3 lat. A odstąpić od tego trybu było trudno, jedną z niewielu furtek stanowiło wysunięcie wątpliwości co do po­czytalności sprawcy. Na szczęście psychiatrzy pomagali. Wielu sędziów też.
   Gdy zamordowano księdza Jerzego Popiełuszkę, Jakub Wende miał 16 lat: - Ksiądz Jerzy był przyjacielem ojca, a mnie był bar­dzo bliski. Poznali się na plaży w Dębkach, przedstawiła ich sobie Maja Komorowska. Katolik i protestant, ale mieli wiele wspólne­go. Po kilku miesiącach ksiądz Jerzy zapytał Edwarda Wende, czy w razie czego będzie go bronił. Zgodził się oczywiście, ale zażarto­wał, że za kazania jeszcze nie wsadzają. Nie minęło kilka miesięcy, jak już był z księdzem Jerzym w Pałacu Mostowskich.

Mecenas Dubois dodaje, że przedmio­tem procesu politycznego wcale nie musi być wystąpienie przeciwko władzy, dlatego definicja jest tak trudna. -Może być i tak, że władza uderza w swojego przeciwni­ka zarzutami niezwiązanymi bezpośrednio z polityką ani z jego działalnością opozycyj­ną, nagłaśniając jednocześnie jego odrębność polityczną - mówi Dubois. - Tak jest ze spra­wą Piniora. Fakt postawienia mu zarzutów został użyty politycznie. Zaczęto wobec niego stosować inne standardy.
   Prawdopodobnie charakter polityczny ma też oskarżenie prezydent Łodzi Hanny Zda­nowskiej o wyłudzenie dawno spłaconego kredytu czy próba ukarania grzywną sołtysa Grabówki za utrudnianie ruchu ulicznego. Sołtys legalnie manifestował, rozdając ulot­ki, dlatego zwrócił się do Biura Interwencji Prawnej PO. Mecenas Wojciech Cacko, dzia­łając także pro bono, odwołał się od decyzji i sprawa jest już w sądzie.
   Więc mimo wszystkich zastrzeżeń, żeby nie porównywać tego, co się dzieje dziś, do czasów PRL, że skala jest zupełnie inna, że nikt nie ryzykuje życia, wszyscy, którzy pamiętają, mają poczucie dejavu. I świado­mość, że nie wolno przymykać oczu na dro­biazgi, bo historia uczy, że wszystkie wielkie wydarzenia zaczynały się od małych. Mece­nas Wende, przekazując synowi rozpoczy­nającemu karierę togę, w której występował w procesie zabójców księdza Popiełuszki, powiedział mu, jaka jest między nimi róż­nica. On miał zaszczyt i szczęście bronić ludzi naprawdę niewinnych. Syn myślał, że nigdy tego zaszczytu nie dostąpi. Ale się pomylił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz