Adwokaci,
synowie znanych obrońców działaczy KOR i Solidarności w PRL, bronią
przedstawicieli antypisowskiej opozycji. Za co są szykanowani. Tak jak kiedyś
ich ojcowie.
Agnieszka
Sowa
Mecenas
Jacek Dubois, syn zmarłego niedawno Macieja Dubois, legendy polskiej palestry,
właśnie dowiedział się, że I zastępca prokuratora generalnego Bogdan
Święczkowski wniósł o wszczęcie przeciwko niemu postępowania dyscyplinarnego
za nadużycie wolności wypowiedzi. Przewinienie mecenasa to stwierdzenie, że
decyzje dotyczące Józefa Piniora są polityczne i nie zapadają w Poznaniu.
- Historia zatacza koło - mówi mecenas Dubois. - Niedawno wyszła książka Anieli
Steinsbergowej „Widziane z ławy obrończej”, która opisuje, jak w latach 70.
władza rozprawiała się z adwokaturą. Dyscyplinarki, próby usunięcia z zawodu
pod pretekstem zaawansowanego wieku, niekompetencji. Mechanizm odżył w stanie
wojennym. Potem ponad 30 lat spokoju. I znów się zaczyna.
Identyczny wniosek o postępowanie dyscyplinarne przyszedł do Naczelnej
Rady Adwokackiej w sprawie mecenasa Romana Giertycha. Zarzut ten sam, nawet z
tą samą datą. W tamtym przypadku chodzi o wypowiedzi na temat kłamstwa
smoleńskiego ministra Antoniego Macierewicza i ekshumacji, które adwokat uznał
za próbę przewlekania śledztwa w sprawie katastrofy.
Takie pojedyncze dyscyplinarki mogą nie być wystarczająco skutecznym
narzędziem dla władzy, która nie kryje, że chce się rozprawić z całą
uprzywilejowaną „kastą prawników”. Adwokackie sądy dyscyplinarne, które mogą
rozpatrywać wnioski o ukaranie przedstawicieli
palestry, są niezawisłe. Wyboru prezesów oraz członków obu instancji sądów
dyscyplinarnych dokonują sami adwokaci, w tajnych głosowaniach i przy
nieograniczonej liczbie kandydatów. - Jednak pojawiają się informacje, że w
Ministerstwie Sprawiedliwości rozważa się odebranie adwokaturze sądownictwa
dyscyplinarnego i przekazanie go do jakiejś izby powoływanej w sposób
polityczny, co na końcu oznacza, że każdego adwokata pod jakimkolwiek zarzutem
będzie można zdyscyplinować albo wręcz usunąć z zawodu - mówi mecenas
Jakub Wende, syn mecenasa Edwarda Wende, obrońcy księdza Jerzego Popiełuszki,
a później oskarżyciela posiłkowego w procesie jego zabójców. Adwokaci nie mają
wątpliwości, że tylko pełna samorządność sądownictwa dyscyplinarnego
gwarantuje adwokatom immunitet. Wówczas mogą odważnie występować, nie
obawiając się rządzących. Nie kryją: boją się podobnego rozwiązania, jakie PiS
przedstawił niedawno w kwestii sędziów.
Rządowy pomysł na zmiany w sądownictwie przewiduje powołanie przy
Sądzie Najwyższym swego rodzaju Izby Ludowej, której członkowie, nominowani
przez polityków, mogliby usuwać niepokornych sędziów. - Każda władza, która
zaczyna naruszać prawa obywatelskie, natychmiast uderza w adwokatów -mówi
Jacek Dubois.
- Stosunek do adwokatury jest
takim sejsmografem demokracji. Jakub
Wende dodaje, że demokracja to stan równowagi między trzema władzami:
ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Wszystkie muszą być od siebie
niezależne i kontrolować się nawzajem. Stojący dziś na czele warszawskiej rady
mecenas Mikołaj Pietrzak to adwokat od lat współpracujący z Fundacją Helsińską
i wieloletni przewodniczący Komisji Obrony Praw Człowieka przy Radzie
Adwokackiej. - Jesteśmy więc świetnie przygotowani na te złe czasy -
mówi Jacek Dubois. - Bo dziś, jak w PRL, prawo karne staje się narzędziem
walki politycznej.
Jacek Dubois pamięta, jak jego ojciec, w stanie wojennym dziekan
Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, walczył nie tylko o poszczególnych
adwokatów (kiedy aresztowano mecenasa Bednarkiewicza, gdy były próby wszczęcia
postępowań dyscyplinarnych przeciwko Edwardowi Wen- de czy mecenasowi de Virion), ale przede wszystkim o utrzymanie niezawisłości adwokatury
14 grudnia 1981 r. Warszawska Rada Adwokacka w specjalnej uchwale potępiła
stan wojenny W grudniu 2016 r. ta sama rada publikuje sprzeciw wobec kolejnych
zmian regulacji prawnej dotyczącej ustroju Trybunału Konstytucyjnego, potem
deklarację pomocy w zbudowaniu zasad funkcjonowania dziennikarzy na terenie
Sejmu w sposób, który nie naruszałby konstytucyjnych praw obywatelskich, a w
lutym stanowisko w sprawie niezależności sądów jako fundamentu ochrony praw i
wolności.
Przed
35 laty, dzień po wprowadzeniu stanu wojennego, rada wezwała adwokatów do
świadczenia nieodpłatnej pomocy prawnej potrzebującym. W świętym Marcinie już
13 grudnia pojawiła się ulotka, że potrzebujący prawnej pomocy mają się zgłaszać
do Macieja Dubois. Dwa dni później dopisano na niej nazwisko Edwarda Wende.
Dziś, natychmiast po manifestacji przed Sejmem, dziekan Mikołaj Pietrzak otworzył
listę adwokatów, którzy zadeklarowali chęć pomocy prawnej pro bono
osobom zatrzymanym w związku z demonstracją.
- Wychodzimy z takiego samego
założenia jak nasi ojcowie, że skoro ci ludzie walczą w imieniu nas wszystkich,
bronią praw obywatelskich, także naszych, i za to ponoszą konsekwencje,
amoralne byłoby, żeby musieli za to płacić-
mówi Dubois. On i Wende zgłosili się od razu. Wcześniej byli na nieformalnej
liście prawników pro bono utworzonej, jak tylko powstał KOD.
Ojciec Dubois miał na koncie największą (ex aequo z
mecenasem Czesławem Jaworskim) ilość obron studentów w stanie wojennym. Syn
jest dziś pełnomocnikiem czterech osób, członków Obywateli RP, którym prokurator
postawił zarzuty naruszenia miru domowego marszałka Kuchcińskiego. Za to, że
weszli na dziedziniec Sejmu (zamknięty od niedawna dla wszystkich obywateli
przez marszałka) i tam rozwinęli biało-czerwoną flagę. Sprawa jest na etapie
zarzutów prokuratorskich. Kilku posłów z PO zawiadomiło prokuraturę, że oni
także pracują w Sejmie, mogą być zatem pokrzywdzeni i chcą być stroną w
sprawie, co pozwoliło mecenasowi Dubois na złożenie wniosku o przesłuchanie 460
posłów i 100 senatorów, by sprawdzić, czy także ich mir domowy został naruszony
i czy czują się z tego powodu pokrzywdzeni. Na razie nie ma odpowiedzi od
prokuratora.
Jakub Wende reprezentuje w Suwałkach członków KOD oskarżonych o
naruszenie porządku publicznego podczas otwarcia wystawy w suwalskim Archiwum Państwowym. Sąd I instancji zarzut
oddalił, stwierdzając, że ministrowie Błaszczak i Zieliński oraz Anna Maria
Anders prowadzili tam kampanię wyborczą, a działacze KOD mieli pełne prawo do
wyrażenia z tego powodu oburzenia.
W Okręgowej Radzie Adwokackiej Warszawy w latach 80. był także mecenas
Jerzy Malinowski zwany Marszałkiem. Jego syn Mariusz nie został prawnikiem,
tylko reżyserem. Dziś wraz z kolegami z Nowoczesnej organizuje Biuro
Interwencji, gdzie przy pomocy znajomych adwokatów (m.in. mecenasa Jarosława
Kaczyńskiego) pomaga szykanowanym przez policję czy prokuraturę za udział w
demonstracjach. Zaangażował się, gdy zobaczył swoje zdjęcie na stronie policji
w zakładce „Poszukiwani”. Od razu zgłosił się do prokuratury. Gdy usłyszał, że
rozpoznał się kolejny człowiek i zastanawia się, co zrobić, odszukał go i
zaoferował pomoc i kontakt z prawnikiem. Obaj mają postawione przez
prokuratora zarzuty. Mariusz Malinowski - znieważenia za pomocą środków
masowego przekazu. Jarosław Malicki z KOD - uniemożliwianie krytyki prasowej.
Porównania nasuwają się same. Mecenas Jakub Wende jednak przestrzega, by
zachować proporcje. Nie widzi znaku równości pomiędzy procesami politycznymi
lat 80. i dzisiejszą sytuacją. Więc mówienie o procesach politycznych w
kontekście tamtych wydarzeń jest trudne. – Z drugiej strony nie można
powiedzieć, że procesy, które się właśnie rozpoczęły, nie mają charakteru
politycznego - twierdzi. - Proces
polityczny to taki, w którym władza przy pomocy wymiaru sprawiedliwości
próbuje zamykać usta swoim oponentom. To wykorzystywanie wymiaru
sprawiedliwości dla celów politycznych.
W stanie wojennym miał 14 lat. Do ich domu przychodzili Moczulski,
Kuroń, Frasyniuk, Geremek. Ojciec ich bronił. Moczulskiego jeszcze przed
stanem wojennym, w 1980 r., to była jego pierwsza duża sprawa. Zaczął późno, bo
komunistyczne władze nie chciały go wpisać na listę adwokatów Przeszkadzało
inteligenckie pochodzenie i to, że wcześniej ojciec, także adwokat, bronił
chłopów, którym komuniści zabrali ziemię.
Ale stan wojenny to nie tylko słynne procesy znanych opozycjonistów
Jacek Dubois, starszy o kilka lat od Jakuba Wende, był już na studiach i
działał w NZS. Stan wojenny zastał go, gdy wracał nad ranem z balangi. Z następnych
dni pamięta codzienną orkę ojca i jego kolegów Spraw było mnóstwo. Zarzuty
- dziś śmieszne - mogły mieć poważne konsekwencje.
Za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, godzących w obronność kraju,
za gromadzenie się, za ulotki i bibułę była odpowiedzialność karna wynikająca z
przepisów o stanie wojennym, od 3 lat pozbawienia wolności w górę. Oczywiście
wszystko w trybie doraźnym. - To
się działo błyskawicznie - opowiada Dubois. - Jakaś grupka studentów
zatrzymana na manifestacji, przywieziona po ekspresowym śledztwie do sądu, i
realna groźba, że te dzieciaki trafią do więzienia na 5-6 lat. Tam nie było
czasu na walkę z ustrojem. Pierwszym zadaniem adwokata było ratowanie
człowieka, ucieczka od trybu doraźnego, tak by zdjąć zagrożenie wyrokiem
powyżej 3 lat. A odstąpić od tego trybu było trudno, jedną z niewielu furtek
stanowiło wysunięcie wątpliwości co do poczytalności sprawcy. Na szczęście
psychiatrzy pomagali. Wielu sędziów też.
Gdy zamordowano księdza Jerzego Popiełuszkę, Jakub Wende miał 16 lat: -
Ksiądz Jerzy był przyjacielem ojca, a mnie był bardzo bliski. Poznali się
na plaży w Dębkach, przedstawiła ich sobie Maja Komorowska. Katolik i
protestant, ale mieli wiele wspólnego. Po kilku miesiącach ksiądz Jerzy
zapytał Edwarda Wende, czy w razie czego będzie go bronił. Zgodził się
oczywiście, ale zażartował, że za kazania jeszcze nie wsadzają. Nie minęło
kilka miesięcy, jak już był z księdzem Jerzym w Pałacu Mostowskich.
Mecenas
Dubois dodaje, że przedmiotem procesu politycznego wcale nie musi być
wystąpienie przeciwko władzy, dlatego definicja jest tak trudna. -Może być i
tak, że władza uderza w swojego przeciwnika zarzutami niezwiązanymi
bezpośrednio z polityką ani z jego działalnością opozycyjną, nagłaśniając
jednocześnie jego odrębność polityczną - mówi Dubois. - Tak jest ze sprawą
Piniora. Fakt postawienia mu zarzutów został użyty politycznie. Zaczęto wobec
niego stosować inne standardy.
Prawdopodobnie charakter polityczny ma też oskarżenie prezydent Łodzi
Hanny Zdanowskiej o wyłudzenie dawno spłaconego kredytu czy próba ukarania
grzywną sołtysa Grabówki za utrudnianie ruchu ulicznego. Sołtys legalnie
manifestował, rozdając ulotki, dlatego zwrócił się do Biura Interwencji
Prawnej PO. Mecenas Wojciech Cacko, działając także pro bono, odwołał
się od decyzji i sprawa jest już w sądzie.
Więc mimo wszystkich zastrzeżeń, żeby nie porównywać tego, co się dzieje
dziś, do czasów PRL, że skala jest zupełnie inna, że nikt nie ryzykuje życia,
wszyscy, którzy pamiętają, mają poczucie dejavu. I świadomość,
że nie wolno przymykać oczu na drobiazgi, bo historia uczy, że wszystkie
wielkie wydarzenia zaczynały się od małych. Mecenas Wende, przekazując synowi
rozpoczynającemu karierę togę, w której występował w procesie zabójców księdza
Popiełuszki, powiedział mu, jaka jest między nimi różnica. On miał zaszczyt i
szczęście bronić ludzi naprawdę niewinnych. Syn myślał, że nigdy tego zaszczytu
nie dostąpi. Ale się pomylił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz