Ktoś
podsuwa dziennikarzom zdjęcia mające skompromitować Maksa Kraczkowskiego,
byłego posła, wiceszefa państwowego banku. Kto śledzi prominentnych polityków
PiS? I po co?
Wojciech Cieśla
Zdjęć jest kilka. Zrobiono je pod koniec
czerwca 2016 r. Trzech mężczyzn pogrążonych w rozmowie; są rozbawieni. Na
dwóch zdjęciach spacerują, na czterech jedzą obiad w fast foodzie. Zdjęcia są
dobrej jakości, ostre, mimo że wykonane z daleka długą ogniskową - widać, że
robiono je z ukrycia. Detektywistyczna robota.
Styczeń 2017 r.
Zdjęcia przez pośredników trafiają do kilku warszawskich redakcji. Towarzyszy
im informacja: na fotografiach są Maks Kraczkowski (polityk PiS, wiceszef
państwowego banku PKO BP) i Tomasz Górski (były poseł PiS z Poznania). Trzeci -
wysoki mężczyzna w żółtej koszuli - to Wołodymyr P, pseudonim Wowa, poznański
kryminalista.
Zdjęcia trafiają do
dziennikarzy w chwili, gdy Maks Kraczkowski jest brany pod uwagę jako
potencjalny nowy szef banku PKO.
„WOWA” TŁUCZE BIZNESOWO
Ukrainiec Wołodymyr P. jest postacią nietuzinkową.
Sześć wyroków na karku, od wyłudzenia VAT, ubezpieczeń kredytów po narkotyki,
posiadanie pół kilograma trotylu i broni, korumpowanie policjantów, pobicia i
kierowanie grupą przestępczą. Najdłuższa odsiadka - osiem lat. Zaległości w
grzywnach i zadośćuczynieniach wobec skarbu państwa - ponad 2 mln zł. W latach
świetności właściciel hotelu robotniczego w Poznaniu, wytwórni mebli i
warsztatu, w którym naprawiał auta porozbijane w fikcyjnych stłuczkach.
Stłuczki „ustawiał” przez swoich ludzi, aby wyłudzać
odszkodowania. Prokuratura udowodniła „Wowie” 37 fikcyjnych kolizji. Według
niej w przestępczych biznesach gangstera działało 56 osób.
- Do Polski trafił
w latach 90. jako handlarz - opowiada jeden z rozmówców „Newsweeka”. - Tak
poznał rodzinę Górskiego, która miała sklepy z meblami. Żeby wozić meble z
mniejszym cłem, został przedstawicielem firmy Górskich na Ukrainę. Wkrótce
założył własny biznes, przeniósł się do Poznania. Górscy sprzedawali meble
wypoczynkowe, a „Wowa” kuchenne. Miał głowę do interesów.
Poznański sąd podziela tę opinię, pisze w 2010 r. w
sentencji wyroku na „Wowę”, że „działalność przestępczą traktował jak
przedsiębiorstwo”. W sądach w Poznaniu czytamy akta spraw karnych „Wowy” (akt
oskarżenia tylko w jednej ma aż 253 strony). Wynika z nich, że przed odsiadką
bandyta utrzymywał kontakty z rodziną Tomasza Górskiego, przez trzy kadencje
posła Prawa i Sprawiedliwości. Z zeznań świadka Rogera Z., byłego pracownika
bandyty: „[„Wowa”] znał dobrze właściciela sklepu HIT Tomasza Górskiego. On
zresztą pojawiał się w naszym sklepie. (...) Wydaje mi się, że Tomasz Górski
wiedział o wyłudzeniach kredytów. (...) Był w ścisłej komitywie z Wołodymyrem
P.”.
W 2008 r. „Gazeta
Wyborcza” pisze, że posłowi PiS Górskiemu pomógł w kampanii wyborczej „Wowa”
(w tym czasie siedzi za kratkami, wyjdzie dopiero sześć lat później).
Ukrainiec nadzorował wieszanie plakatów z wizerunkiem polityka.
Górski musi się
tłumaczyć partyjnej centrali ze znajomości z gangsterem. Robi to skutecznie,
posłem będzie aż do 2015 r.
W poznańskich
sądach odnajdujemy jedną ze spraw „Wowy” z czasu, gdy wieszał plakaty dla PiS.
Dotyczy fałszerstwa i wyłudzenia kredytów: „Wowa” wystawiał zaświadczenia o
zarobkach na ukradzione dokumenty, podstawieni ludzie szli z nimi do sklepu
Górskich, żeby kupić meble na kredyt. Kredytu udzielał Lukas Bank, „słupy”
znikały i choć pieniądze z firmy kredytowej trafiały do spółki, to meble nie
wyjeżdżały z magazynu. Bank nie dostawał spłat, bo rzekomi klienci nic nie
wiedzieli o swoim zadłużeniu.
Prokurator nie
widzi związku między tym, że do przestępstw dochodziło w sklepie Górskich, a
tym, że organizował je dobry kolega Górskiego. Całą winę biorą na siebie
sprzedawcy. Jedna ze skazanych oszustek - co zauważy sąd - w chwili wydawania
wyroku wciąż pracuje w sklepie.
Rodzina Górskich -
na której konto trafiały pieniądze z kredytów - na rozprawie twierdzi, że nie
wiedziała o wyłudzeniach. Poseł PiS nie zeznaje, chroni go immunitet. Sąd nie
daje się łatwo okpić. Cytaty z wyroku: „Treść oświadczeń dowodowych członków
rodziny Górskich związanych ze sklepem HIT (...) w zakresie istotnym dla
postępowania nie były przekonujące. Oskarżony jest doskonale znany świadkom
[rodzinie Górskich - przyp. red.] i to na gruncie towarzyskim i biznesowym. (..)
Świadkowie celem uniknięcia odpowiedzialności karnej i chroniąc dobre imię
rodziny (Tomasz Górski jest posłem) celowo wypierali się znajomości z
oskarżonym. (...) Treść oświadczeń dowodowych ww. świadków, a zwłaszcza
problemy z pamięcią pozwalają stwierdzić, że za wszelką cenę starali się
uniknąć powiązania swojego nazwiska z nazwiskiem Wołodymyra P.”.
W więzieniu
Wołodymyr P. zachowuje się poprawnie. Pisze do gazetki więziennej jako DJ
Putin. Wychowawca odnotuje, że interesuje się literaturą, naukami ścisłymi i
technikami duchowymi.
KOLEGA OLGIERD Z
KEBABU RAMZES
Wróćmy do zdjęć robionych z ukrycia. Dla
dziennikarzy są łakomym kąskiem: na wspólnych fotografiach widać wiceszefa państwowego
banku, byłego polityka PiS, zamieszanego w mętne interesy, i regularnego
kryminalistę. Zdjęcie o ile jest prawdziwe - może skompromitować
Kraczkowskiego, wiceprezesa obsadzonego przez „dobrą zmianę” banku PKO BP.
Górski i
Kraczkowski są postaciami publicznymi, łatwo ich rozpoznać. A co z „Wową”? Czy
na zdjęciach jest gangster z Poznania? To byłoby dziwne - Górski przecież zna
kryminalny background swego kolegi, pokazywanie się z nim w miejscu publicznym
byłoby ryzykowne.
Lektura akt „Wowy”
nie pozostawia złudzeń, to groźny bandyta. Z zeznań jego byłego wspólnika:
„(...) Po ostatnim terminie rozprawy również za pośrednictwem innych
współosadzonych próbował wywrzeć na mnie wpływ. (...) Pan P. od czterech
miesięcy próbuje mnie zastraszyć. W areszcie śledczym przekazuje wszystkim
możliwym osadzonym, że jestem tak zwaną sprzedajną rurą, że mają na mnie
uważać, podejmował próby, abym zmienił celę”.
Na pierwszy rzut oka wszystkie klocki do siebie pasują:
„Wowa” to kumpel Górskiego, Górski jest dobrym znajomym wiceprezesa PKO BP.
Być może latem 2016 r. nad kebabem i butelką coca-coli wspólnie uknuli jakiś
chytry plan.
Z Tomaszem Górskim
rozmawiamy w jego biurze na poznańskim Dębcu - jest kanclerzem i współwłaścicielem
jednej z prywatnych wyższych szkół. - Maks? Przyjaźnimy się od lat, widujemy
systematycznie - potwierdza. - Ale nie mam nic wspólnego z PKO BP.
- A z „Wową”?
- Nie widziałem go
od kilkunastu lat, od czasu gdy trafił do aresztu. Zerwałem tę znajomość.
Maks? Nie ma takiej możliwości, żeby znał tego człowieka.
Pokazujemy byłemu
posłowi zdjęcia, jakie trafiły do dziennikarzy. Górski ma oczy jak spodki: -
Ale się wystraszyłem. To absurdalne zarzuty, ktoś szyje nam buty. To nie
„Wowa”. Przecież to mój kolega Olgierd. A zdjęcie zrobiono w Warszawie. Taka
historia: siostra Maksa kupiła przez internet psa w Poznaniu. Akurat jechałem
do Warszawy, więc przy okazji przywiozłem tego psiaka. Poszliśmy z Maksem i
Olgierdem na obiad do kebabu Ramzes w centrum handlowym Sadyba Best Mail. To
tam ktoś musiał zrobić nam zdjęcia.
Potwierdzamy:
rzekomy „Wowa” to Olgierd K, drobny biznesmen z Poznania, znajomy Górskiego.
Teraz klocki
układanki wyglądają inaczej: ktoś podsuwa dziennikarzom zdjęcia byłego posła
i wiceszefa państwowego banku, sugerując, że spotyka się z gangsterem. Ktoś
poświęca czas i pewnie pieniądze, by śledzić prominentnego polityka PiS. I na
to, by próbować manipulować nieprawdziwymi informacjami. Po co?
Dzwonimy do
menedżera związanego z prawicą, jednego z tych, którzy kolportowali zdjęcia
wśród dziennikarzy. Sugeruje, że dostał je od jednej ze służb, może od CBA.
Gdy słyszy, że na zdjęciach to nie „Wowa”, robi wrażenie zdziwionego. Obiecuje
sprawdzić „swoje źródła”. Potem przestaje odbierać telefon.
Według naszych
rozmówców z PiS za wrzutką ze zdjęciami może stać jedna z pisowskich frakcji.
Mówi jeden z nich: - Obecny prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło uchował się od
czasów PO, bo promuje repolonizację sektora bankowego, a w młodości działał w
antykomunistycznej opozycji u Kornela Morawieckiego, ojca wicepremiera
nadzorującego PKO BP z ramienia rządu. Ostatnio pojawiła się informacja, że
Jagiełło jest szykowany do PKO SA, a w PKO BP jego miejsce zajmie Kraczkowski.
To mogło się komuś nie spodobać. Może samemu Mateuszowi Morawieckiemu? Inny z
działaczy: - Maks nie trafił do rządu, długo był w odstawce. Kpiły z niego
prawicowe tygodniki. On sam wychodził sobie u prezesa Kaczyńskiego ten bank,
choć przez kilka ostatnich lat jedna z frakcji w PiS marginalizowała go.
Konflikt z Morawieckim? Nie, Kraczkowski identyfikowany jest często z grupą Mateusza
Morawieckiego. Z tą z kolei walczy frakcja Ziobry. Być może to ludzie związani
ze SKOK-ami nie mogą Kraczkowskiemu darować, że kilka lat temu popierał objęcie
ich nadzorem przez KNF.
Jeszcze jedna
wersja, jaką słyszymy od działaczy: to zemsta służb za to, że Kraczkowski
stanął po stronie dziennikarzy publikujących w „aferze taśmowej”.
To nie pierwsza
wojna w łonie PiS o spółkę skarbu. Już w czasie walki o kontrolę nad PZU
szefowie spółki sięgnęli po służby specjalne - ich zbrojnym ramieniem było
CBA, a metodami walki donosy. Wtedy też posługiwano się zdjęciami członków
zarządu sfotografowanych w publicznych miejscach, a służby zajmowały się
nadawcami e-maili do prezesa PZU. Podobna wojna - choć mniej krwawa - toczyła
się o telewizję publiczną.
KTO ŚLEDZIŁ? ODPOWIE
ABW
Czy zdjęcia rzeczywiście mogły wykonać polskie
służby? Ale po co miałyby śledzić wiceszefa największego banku?
Pokazujemy zdjęcia
Maksowi Kraczkowskiemu. - Zwrócę się do ABW z prośbą o sprawdzenie, kto zlecił
tę nielegalną inwigilację i jaki był jej zakres.
- Kto mógł za tym
stać?
- Nie mam pojęcia -
ucina.
Tomasz Górski
oddycha z ulgą, gdy okazuje się, że zdjęcia to manipulacja. Cieszy się, że od
dwóch lat jest już poza polityką. Nieco narzeka na prokuraturę, która chce go
wmanewrować w jakąś dętą aferę.
Sprawdzamy: w
Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu trwa śledztwo przeciw byłemu posłowi.
Niedawno dostał zarzuty karne, jest podejrzany o popełnienie przestępstw
gospodarczych. - Absurdalne zarzuty - wzdycha były poseł. - Nie będę tego
komentował.
Współpraca Mariusz Gierszewski, Radio
ZET
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz