Dramat żony „ojca
narodu" opisała sama Danuta Wałęsa, dramat dzieci pisze życie. A Lech
Wałęsa, legendarny przywódca Solidarności, były prezydent, w wieku 74 lat
jeździ sam po kraju, żeby mobilizować opozycję i bronić się przed pomówieniami
o współpracę z SB. Taką ma starość.
W
Instytucie Pamięci Narodowej też był właściwie sam. Przyszedł w towarzystwie
dwóch borowców i narzeczonego swojej córki Marysi, Patryka, młodego człowieka,
o którym niewiele wiadomo poza tym, że próbuje zostać aktorem i że był
dwukrotnie skazany za jazdę pod wpływem alkoholu. Wałęsa usiadł w pierwszym
rzędzie i czekał na wykład Sławomira Cenckiewicza (awansowanego przez PiS na
członka kolegium IPN i szefa Centralnej Biblioteki Wojskowej) „Przewodniczący
- Noblista - »Bolek« - Prezydent. Kim jest naprawdę Lech Wałęsa?”. Historyk
odwołał spotkanie w związku ze śmiercią syna Wałęsy Przemysława, pouczając przy
okazji byłego prezydenta, jak ojciec powinien przeżywać żałobę. Świadom
zapewne, że ekspertyzy grafologiczne teczki
agenta o pseudonimie Bolek, dostarczonej rok temu do IPN przez wdowę po gen.
Czesławie Kiszczaku, potwierdzają: pismo agenta Bolka to pismo Wałęsy Tak
twierdzi Instytut Sehna w Krakowie. Wałęsa cały czas zaprzecza. Po to
przyjechał w ostatni piątek do IPN. Nie było u jego boku doradców-polityków,
historyków, którzy bez emocji mogliby merytorycznie odpowiedzieć na zarzuty.
Wałęsa zabrał głos i trudno mu było ukryć, jak wiele go to kosztuje. W
pojedynkę stawił czoła wyraźnie mu nieprzychylnej sali, gdzie co chwila
rozlegały się szydercze śmiechy i komentarze. - Ja nikogo tam nie chciałem
mieć u boku - mówi Lech Wałęsa. - Zawsze byłem sam i nigdy nie prosiłem
o pomoc. Te najważniejsze polityczne gry też prowadziłem sam, i w czasach
Solidarności, i prezydentury.
Sam. To potwierdzają wszyscy, którzy z Lechem Wałęsą współpracowali. - Było
wokół niego wiele osób, ale te najważniejsze decyzje rzeczywiście podejmował w
samotności - mówi senator Sławomir Rybicki (PO), który sekretarzem Lecha
Wałęsy został w wieku 21 lat i przez lata był bliskim współpracownikiem szefa
Solidarności. Rybicki był z Wałęsą w dniu, w którym ogłoszono, że dostał Nobla.-Rano
zadzwonił do mnie i powiedział: jedziemy na Kaszuby, na ryby - wspomina
Rybicki. I pojechali, a za nimi długi sznur aut zagranicznych dziennikarzy.
Informację o tym, co postanowił Komitet Noblowski, przekazała Rybickiemu korespondentka
niemieckiego radia Deutsche Welle na leśnej polanie. Ten pobiegł do Lecha i
wykrzyczał: dostałeś Nobla! - Ucieszył się, ale od razu spoważniał -
mówi Rybicki. -1przez dwie godziny powrotnej drogi nie powiedział prawie
ani słowa.
Wałęsowie w 1986 r. Od lewej: Bogdan, Danuta z
Brygidą, Lech, Przemysław, Sławomir. Na dole: Jarosław, Magdalena, Maria
Wiktoria i Anna.
Kościół: wiara i instytucja
Syn Jarosław, europarlamentarzysta Platformy Obywatelskiej, przyznaje,
że jego ojciec jest uparty. Jednak według niego sytuacja, w której „człowiek o
takich zasługach jest poniewierany i musi sam się bronić”, jest absurdalna. -
Mój ojciec powinien zachować milczenie w tej kwestii, a głos w jego obronie
powinni zabrać przede wszystkim hierarchowie Kościoła - twierdzi.
- Tymczasem ten najważniejszy
gracz albo milczy, albo wręcz wtóruje pomówieniom.
To dla Lecha Wałęsy, człowieka bardzo głęboko wierzącego, duży cios. W klapie
kamizelki - jak codziennie od 37 lat - ma Matkę Boską Częstochowską. Pierwszy
znaczek, poświęcony przez samego prymasa Wyszyńskiego, przywiozła mu nieznana
kobieta do stoczni podczas strajku. Rozpadł się ze starości, więc Wałęsa wpiął
nowy, identyczny. Nigdy tego nie przyzna, ale jest mu po ludzku przykro, że
taką dostaje nagrodę za lata walki w PRL o Kościół, choćby o transmisje mszy
świętych w radiu i telewizji. I zawsze starał się, by w rozmowach opozycji z
władzą uczestniczyła strona kościelna - dodaje Sławomir Rybicki.
Żona Lecha Wałęsy Danuta wypowiada się w tej sprawie ostro i publicznie. -I doigrała się-mówi Lech Wałęsa. Po
wystąpieniu na wiecu, zorganizowanym przez KOD po tym, jak IPN ujawnił
dokumenty z teczki Kiszczaka, pilnujący Wałęsów oficerowie BOR dostali zakaz
wożenia żony byłego prezydenta. Sam Wałęsa mówi, że nagroda, być może, będzie
tam - i wskazuje palcem do góry. O tym, że nie odpowiada mu obecna działalność
polityczna Kościoła, wypowiada się oględnie. Chętniej daje wyraz, jak choćby
na uroczystościach pogrzebowych „Inki” i „Zagończyka”.
- Wtedy już było po
nabożeństwie, więc demonstracyjnie wyszedłem - mówi. - W następną niedzielę politykowanie zaczęło się
jeszcze przed mszą, nie mogłem wyjść, więc wziąłem książeczkę do nabożeństwa,
ostentacyjnie, trzymając ją w górze, czytałem, żeby było widać, że nawet tego
brzęczenia nie słucham. Zapewnia, że za wiarę oddałby życie. Ale za
hierarchów polityków już nie.
Twierdzi też - a lubi uchodzić za nieomylnego - że taką sytuację
przewidział. I że to właśnie dlatego, kiedy oddawał wszystkie swoje pamiątki
na Jasną Górę, pisemnie nakazał paulinom odprawić z kwitkiem każdego, kto by
się w jego imieniu upominał o zwrot. Nawet jego samego. Medal Noblowski zawiózł
sam, po resztę odznaczeń, insygnia władzy przekazane mu przez prezydenta
Kaczorowskiego, długopis, którym podpisał słynne porozumienia sierpniowe,
niezliczone ordery i prezenty od koronowanych głów i szefów państw, setki zdjęć
i filmów na kasetach VHS
oraz, omyłkowo, pokaźny zbiór książek Jarka
Wałęsy, który kolekcjonował literaturę piękną, paulini przyjeżdżali dwa razy. -
Teraz bym im pewnie zabrał przez to, że tak się zachowują-mówi
Lech Wałęsa.
Nie próbował, na Jasną Górę pojechał za to syn Jarosław w towarzystwie
Jerzego Borowczaka (Borowczak, związany z Instytutem Lecha Wałęsy, dyrektor
Europejskiego Centrum Solidarności, dalej jest blisko prezydenta). - To było
w 2003, może w 2004 r. - opowiada. -1 nie chciałem odzyskać mojego księgozbioru,
tylko przegrać z kaset VHS na inne nośniki te setki filmów z
czasów prezydentury, bo dowiedziałem się, że jeszcze moment i zostaną z nich
tylko plastikowe pudełka, takie filmy mają żywotność do 10 lat. Ale nie
dostałem zgody paulinów, więc to wszystko zapewne już przepadło.
Kiedy był w klasztorze, tylko część eksponatów wystawiano w gablocie.
Reszta czekała w magazynach na remont bastionu św. Rocha. I tak jest po dziś
dzień, choć bastion dawno odnowiony. Skromnej gabloty z wotami od Wałęsy można
nie zauważyć, zwłaszcza że wideo przewodnik, wydany z okazji niedawnej wizyty
papieża Franciszka na Jasnej Górze, nawet o nich
nie wspomina. Ani o samym Wałęsie, dużo miejsca poświęcając za to pamiątkom po
katastrofie smoleńskiej.
Politycy:
współpracownicy i koledzy
Politycy opozycji i tzw. autorytety w sprawie zarzutów wobec Lecha
Wałęsy głos zabierają rzadko i niechętnie. - Swoim milczeniem oni także dają
przyzwolenie na te ataki - mówi Jarosław Wałęsa. - Przychodzi mi do
głowy kilka nazwisk, których jasne stanowisko na ten temat mogłoby stanowić
przeciwwagę dla bezpardonowych ataków prawicy na mojego ojca.
Jednak z każdym w polskiej polityce Lech Wałęsa ma jakieś zaszłości.
Dlatego zapewne tak rzadko można usłyszeć głos tak stanowczy jak Bohdana Klicha
(senator PO), który nie jest wstanie zaakceptować tego, że w oparciu o
materiały zgromadzone w domu bandyty (Kiszczaka) ocenia się rolę historyczną
lidera narodowego. Kiedy IPN ujawnił dokumenty z teczki Kiszczaka, Wałęsa
prosto z lotniska (był wtedy w USA) przyjechał do domu Krzysztofa Puszą,
wieloletniego współpracownika, z którym dziś znów są bardzo blisko. Tam już
czekali: Jan Lityński, Władysław Frasyniuk i Bogdan Lis. Długo rozmawiali,
przekonywali Wałęsę, żeby w ogóle nie komentował tych papierów. Wtedy powstało
też oświadczenie, odczytane następnego dnia w imieniu Wałęsy na manifestacji
KOD w Warszawie. I był to jedyny wyraz publicznego poparcia dla Wałęsy. Może
gdyby to bardziej docenił? Ale on przekazywał przez żonę, że „bardzo dziękuje
za poparcie, ale że jeszcze poczeka, że jak będzie jeszcze większa grupa, to on
na pewno przyjdzie” .-Ktoś inny by dziękował, mówiło tym, rozgrywał to
poparcie- tłumaczy Wałęsa. -Ale ja mam taki charakter, że powiem
najwyżej, fajnie, że byliście. Zamiast mówić- robię. I dlatego teraz jestem z nimi, dla nich pracuję, jeżdżę po Polsce.
Dzień przed debatą w IPN Wałęsa był w Płocku na spotkaniu zorganizowanym
przez lokalny KOD. Na mityngi „Porozmawiajmy o Polsce”
jeździ od czerwca, po kilka razy w miesiącu, jeżeli tylko jest w Polsce. W październiku
np. nie było żadnych spotkań, bo prezydent pojechał do Korei. - Przyjmowali
go jak głowę państwa, męża stanu - opowiada Borowczak, który towarzyszył
Lechowi. W Płocku Wałęsa znów był tylko z narzeczonym Marysi Patrykiem (on ma
taką techniczną rolę - wyjaśnia prezydent - robi nagrania, filmy, dokumentację
zdjęciową, które potem udostępniamy na moim profilu na FB). Poza tym Patryk był
niejako w zastępstwie Adama Domińskiego, zięcia Wałęsy, męża Anny, drugiej w
kolejności starszeństwa Wałęsówny, który na stałe kieruje biurem prezydenta w
Gdańsku. To on zazwyczaj towarzyszy Lechowi Wałęsie na spotkaniach.
Ale najważniejszą osobą w niewielkim sztabie na drugim piętrze
Europejskiego Centrum Solidarności jest legendarna prof. Joanna Muszkowska-Penson, która przez wiele lat była
osobistą lekarką i tłumaczką Wałęsy. - Pani
profesor to żywa historia Polski - mówi Sławomir Rybicki. - Była
żołnierzem ZWZ, więźniarką Pawiaka, potem Ravensbriick, działaczką
Solidarności, aresztowana wstanie wojennym i zwolniona po ogólnopolskim
proteście. Ratowała nas, mnie także, w latach 80. przed poborem do wojska. Po przejściu na emeryturę na początku lat 90. prof. Penson wyjechała do Glasgow, do córki. Wróciła w 2006 r.
- do Polski i do Lecha Wałęsy. Jako wolontariuszka
podjęła pracę w gdańskim biurze prezydenta. Ma 95 lat.
No i jest jeszcze Fundacja
Instytut Lecha Wałęsy. Miała być zapleczem eksperckim dla byłego prezydenta
noblisty. Przez 14 lat dyrektorem instytutu był Piotr Gulczyński, który w
trakcie sprawowania funkcji został szwagrem Jarosława Wałęsy (panowie poślubili
siostry Jarosław - Ewelinę, Gulczyński -
Katarzynę Jachymek).
Dwa lata temu Wałęsa zdecydował się na zmianę - zwolnił Gulczyńskiego
(jak głosi plotka, w wyniku intrygi Marii Wiktorii) i na jego miejsce powołał
swojego przybocznego Mieczysława Wachowskiego, a ten szybko zatrudnił swoją
konkubinę, przyjaciółkę Marii Wiktorii Dorotę Obrycką. Instytut rezygnował z kolejnych
projektów, ludzie odchodzili.
We wrześniu 2016 r. Wachowski podał
się do dymisji - oficjalnie z powodu problemów zdrowotnych. Nieoficjalnie
poszło o katastrofalny stan finansów fundacji. Spółka Skarbu Państwa Energa
Gdańsk domaga się od fundacji zwrotu grantu (700 tys. zł plus odsetki).
Pieniądze miały być przeznaczone na remont willi Gabriela Narutowicza w
Warszawie, wynajętej od miasta w 2011 r., gdzie planowano warszawską siedzibę
instytutu, ale z tego zrezygnowano z powodu olbrzymich kosztów związanych z
remontem zabytku. Fundacja przestała płacić czynsz i zaległości wobec miasta to
blisko 400 tys. zł.
Jak podaje portal Wyborcza.pl Trójmiasto, fundacja zwróciła
się w 2015 r. do Energi o zmianę kwalifikacji darowizny, tak by pieniądze
mogły być wydane na działalność statutową. Jednak władze spółki nie zgodziły
się, a nowy zarząd, zdominowany przez PiS, skierował sprawę do sądu. Nie
wiadomo, kto ma zwracać pieniądze, instytut czy Fundusz Lecha Wałęsy (założony
w 2009 r. w celu finansowania instytutu). Fundusz zaś zmienił nazwę na Światowe
Centrum Pokoju, powiernikiem jest Mieczysław Wachowski, a w zarządzie Dorota
Obrycka. Kolejna spółka Skarbu Państwa - PZU -
również z nowymi, mianowanymi przez PiS władzami, także domaga się zwrotu
ponad 300 tys. zł. W Instytucie Lecha Wałęsy trwa w tej chwili audyt. Po
rezygnacji Wachowskiego instytutem zarządza były prezes Trybunału
Konstytucyjnego Jerzy Stępień.
- Jadę w takie konie, które pasują do biegu - ucina kwestię Wachowskiego
Lech Wałęsa. Ale odejście Wachowskiego, jednego z nielicznych, który od wielu
lat mógł być określany mianem przyjaciela Wałęsów (zarówno Lecha, jak i
Danuty), to duża zmiana. Poza nim do bliskich Wałęsom można jeszcze zaliczyć
Ryszarda Kokoszkę, gdańskiego biznesmena. Ale ten nigdy nie był
współpracownikiem Wałęsy i może dlatego relacje są stabilniejsze. Bo
przyjaciół, tak twierdzą ci, którzy Wałęsę dobrze znają, Lech właściwie nie ma.
- To kwestia charakteru - dodaje Sławomir Rybicki. - Lech jest
bardziej od walki niż budowania. I myślę, że nadszedł czas, w którym znów
zobaczymy go w akcji. Sam Wałęsa nie kryje, że chce stanąć na czele
skonsolidowanego frontu opozycyjnego. - Teraz będą też spotkania organizowane
przez Platformę Obywatelską-mówi Krzysztof Pusz. Czy Wałęsa jest w stanie,
także fizycznie, poprowadzić znów opozycję „do boju”? - Ojciec marnieje,
jak przez kilka tygodni siedzi w domu i nie wychodzi z internetu - mówi
Jarosław. - Odżywa dopiero, kiedy coś się dzieje - spotkania, akcje,
zwarcie. Da radę.
Na kolejne pytanie: z kim?, także nie ma prostej odpowiedzi.
Współpracowników jest garstka. Zostaje rodzina. W końcu sam Wałęsa w jednym z
wywiadów zażartował, że po to ma tyle dzieci, żeby mieć wielu generałów.
Dzieci: w cieniu
ojca
I tak niewykluczone, że Maria Wiktoria (niektórzy twierdzą, że zmieniła
imię na Maria Victoria),
przedostatnie dziecko Wałęsów, wróci do pracy
dla ojca. Tyle że nie w Gdańsku. W planach jest stworzenie drugiego biura, w
Warszawie. Maria Wiktoria, 35 lat, rodzinna celebrytka (brała udział w „Tańcu z
gwiazdami”, a potem razem z Edytą Herbuś brylowała na warszawskich salonach ku
uciesze paparazzi, którzy na jej zdjęcia mieli specjalny cennik), podobno chce
pracować dla taty. Może także dlatego, by okazać mu wdzięczność za to, że
spłacił jej niemal ćwierćmilionowy dług, kiedy otwarty przez nią butik
Cottonsushi zbankrutował.
Marysia pracowała już dla ojca. Etat odziedziczyła po Jarosławie w 2005
r., gdy ten zaczął sam robić polityczną karierę.
- Namawiałem wtedy Przemka,
żeby to wziął, ale nie chciał, twierdził, że nie powinien być osobą publiczną
po tym, co zrobił -mówi Jarosław Wałęsa.
Chodzi o wypadek samochodowy, który Przemysław spowodował pod wpływem
alkoholu, a według werdyktu sędziów miał on być także efektem słynnej pomroczności
jasnej. - Tłumaczyłem mu, że każdy ma prawo do drugiej szansy - mówi
Jarosław. - Mam świadomość, że Przemek to ofiara działalności publicznej
mojego ojca. Mnie uratowało to, że dorastałem w Stanach. Moje życie, gdybym nie
wyjechał na osiem lat, zapewne wyglądałoby podobnie.
Uratował się także Bogdan, pierworodny syn, 47 lat, który pracuje w
ABW. Dorastał w czasach PRL i choć zapewne nie było mu przyjemnie, gdy Urban na
konferencji prasowej drwił, że jest pedałem, bo chłopak miał w uchu kolczyk, to
jednak najgorsze przyszło, gdy już był starszy. Stan wojenny i internowanie
ojca.
- Tam było jak w poczekalni
kolejowej, ciągle ktoś przychodził, wieszał płaszcz, chciał herbaty albo
skorzystać z toalety, dziesiątki działaczy opozycyjnych, korespondentów
zagranicznych, zero intymności i prywatności - opisuje Sławomir Rybicki, który był sekretarzem Lecha,
kiedy go internowano. Więc przychodził na ulicę Pilotów, na Zaspę, i pomagał.
Sam był wtedy bardzo młody, miał 21 lat, dobrze dogadywał się z chłopakami,
pilnował, żeby odrabiali lekcję, zabierał ich - często razem z Mietkiem
Wachowskim, który prowadził busa - gdzieś za miasto. Albo szli na boisko grać w
piłkę. - Najlepszy kontakt miałem z Przemkiem i Sławkiem, Jarek był jeszcze maluch, a Bogdan już czuł się
dorosły - wspomina Rybicki. - Ale dla
wszystkich to nie były warunki, w jakich powinny dorastać dzieci. Więc
najstarszy, Bogdan, ożenił się bardzo wcześnie, w wieku 20 lat, tak jakby
chciał uciec z domu, który bardziej był biurem niż domem. Młodzieńcze małżeństwo
nie wypaliło. Z tego związku jest Weronika, pierwsza wnuczka Lecha i Danuty.
Dziś Bogdan ma drugą żonę, która także pracuje w ABW, i z nią syna. Wydają się
szczęśliwą rodziną, ale nie utrzymują z rodzicami zbyt zażyłych kontaktów.
Dwa lata młodszy od Bogdana Sławomir od lat jest bezrobotny, ma problem
alkoholowy i prawdopodobnie depresję. O czym
często opowiada tabloidom.
Podobne problemy miał Przemysław, do tego cukrzyca, której nie chciał
leczyć, tak jakby mu nie zależało na życiu. To zapewne miał na myśli Wałęsa,
kiedy rozgoryczony mówił w IPN o tym, że jego syn nie wytrzymał „Cenckiewiczów”
i skrócił sobie życie.
- Przemek był jego najukochańszym
synem i najbardziej był do ojca podobny – Jarosław
Wałęsa mówi to bez rozgoryczenia. Po prostu stwierdza fakt. On sam - mówi -
jest synkiem swojej mamy, która walczyła jak lwica, by mąż zgodził się na
emigrację do USA. Zapewne wie też, że to z niego ojciec jest najbardziej
dumny. Z jego wykształcenia, znajomości języków i przede wszystkim z kariery
politycznej, w której dawno już przestał odcinać kupony od nazwiska.
Jarosław jest jedynym dzieckiem, któremu nazwisko ojca pomogło. W
pierwszych wyborach do Parlamentu Europejskiego startował z listy Narodowego
Komitetu Wyborczego Wyborców Macieja Płażyńskiego, z ostatniego miejsca. Lista
nie przeszła, ale Jarosław zdobył grubo ponad 6 tys. głosów. W następnych, już
z PO, do polskiego parlamentu, ale także z ostatniego miejsca, zrobił drugi
wynik w regionie po Tusku. Dziś jest europosłem Platformy, szykuje się do
startu w wyborach na prezydenta Gdańska.
Innym dzieciom nazwisko nie pomagało. Magda, najstarsza córka (u Wałęsów
najpierw rodzili się czterej synowie, potem, z regularnością niemal jak w zegarku
co dwa lata, cztery córki), ta, która wedle woli rodziców miała zostać
zakonnicą, była wybitnie utalentowaną baletnicą. Ale
ciągle słyszała, że robi karierę, bo Wałęsówna. Kiedy doznała poważnej
kontuzji, mimo całkowitego wyleczenia nie wróciła już do baletu. Skończyła
teologię, pracuje jako katechetka w swojej dawnej szkole baletowej . A później
odrzuciła propozycję zagrania w filmie Wajdy - bo
nie chce być postrzegana tylko jako córka Wałęsy.
Anna, druga po Magdzie, byłaby szczęśliwsza, gdyby mogła żyć bez stygmatu córki noblisty. Ale jest bardzo
zrównoważona, poukładana. Zgodziła się nawet przejąć biuro ojca po Marysi, bo
chciała przypilnować, żeby tata się nie przemęczał. Dopiero matczyne obowiązki
sprawiły, że scedowała pracę na męża. I teraz Adam, którego poznała w trakcie
studiów pedagogiki specjalnej, sprawuje pieczę nad ojcem.
Najmłodsza, Brygida, po technikum ochrony środowiska pracowała w
gdyńskim muzeum - akwarium, potem skończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie
Gdańskim. Ochrzczona przez legendarnego ks. Henryka Jankowskiego z parafii św.
Brygidy (stąd imię; jej matką chrzestną była Maria Tekla Famiglietti,
przełożona brygidek i przyjaciółka Jana Pawła II), w dorosłym życiu zerwała z
wiarą katolicką. Jej młodszy o dwa lata mąż (ślubu kościelnego nie było i
dlatego w cywilnej ceremonii nie uczestniczył Lech Wałęsa, po raz pierwszy
nieobecny na ślubie swojego dziecka) był sympatykiem Ruchu Palikota, a sama
Brygida jest feministką. Ostatnio zbliżyła się do matki.
Rodzina: na swoim
miejscu
Danuta Wałęsowa, po sukcesie swojej książki „Marzenia i tajemnice”, przeszła prawdziwą transformację (jak to wielokrotnie
podkreślała, książka uświadomiła jej, że istnieje jako osobny człowiek, a nie
tylko żona i matka) i przyznała w wywiadzie dla „Vivy!”, że często dyskutuje z
najmłodszą i wiele się od niej uczy: „dzięki niej zaczęłam inaczej postrzegać
pewne sprawy, nie w kategoriach czarno-białych”.
Autobiografia Danuty Wałęsowej napisana razem z Piotrem Adamowiczem
sprzedała się w 400 tys. egzemplarzy. Polki doceniły tę próbę wyrwania się spod
patriarchalnego i konserwatywnego dyktatu męża. Bo takie małżeństwo, jakie
opisała, do niedawna było polską normą - ona w kuchni i przy dzieciach, sama,
bo on ma ważniejsze sprawy. Wałęsa nie przebaczył żonie książki, ale próbuje
zrozumieć.-Może ona ma rację, ale ja jestem za stary na zmiany i stąd nasze małżeństwo już nie będzie takie, jak było - mówi. A było - według
niego - idealne. - Okazuje się, że tylko dla mnie, dla niej nie- dodaje.
- Tylko dlaczego nic o tym nie mówiła? Początkowo wydawało się, że
małżeństwo nie przetrzyma tej próby. Potem Lech Wałęsa wyznał publicznie, że
zawsze kochał Danutę i kocha. Część znających rodzinę sądzi, że on zrozumiał,
że może żonę stracić. Koledzy Lecha, że on nie może zaakceptować tego, że jej
książka odniosła sukces, a jego biografie się nie sprzedają.
Dzieci publikację wspomnień matki odebrały bardzo przychylnie.
Odczytały ją także jako opowieść o tym, ile ich ojciec musiał poświęcić -
rodzinę, żonę - dla walki o wolną Polskę. Znający bliżej rodzinę odnoszą
wrażenie, że ostatnie wydarzenia skonsolidowały jeszcze bardziej Wałęsów,
którzy zawsze byli jak „zamknięta pięść”. Najpierw bezpardonowy atak na Lecha,
potem tragedia, jaką ostatnio przeżyli. Lech Wałęsa zdaje się tego nie
doceniać. Mówi: rodzina, jak zawsze, jest na swoim miejscu.
Jedyny znany na całym świecie żyjący Polak jest dziś atakowany przez
państwo polskie i publiczne media jeszcze bardziej zaciekle niż wstanie
wojennym: obrażany, ośmieszany, poniewierany przez nawet najmniejszego
działacza rządzącej partii.
Jak mówi jeden z pozostałych jeszcze przyjaciół Lecha, Wałęsa jest
uparty, ma ciężki charakter, ale też i dlatego był wielki w najtrudniejszych
czasach. Ale Polska zrobiła mu i robi krzywdę, na jaką nigdy i niczym nie
zasłużył.
Agnieszka Sowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz