Partyjny kongres na
tysiąc osób, który udaje konferencję o klimacie - za pieniądze europarlamentu
Setki tysięcy złotych w zleceniach dla kolegów.
W międzynarodowym
skandalu trop prowadzi do Zbigniewa Ziobry, Jacka Kurskiego i ich skarbnika
Wojciech Cieśla, Michał Krzymowski
Dania, wiosna 2016 r. Dwaj dziennikarze
dzwonią do drzwi domu na przedmieściach Kopenhagi. Otwiera im mężczyzna.
- Był pan na
warsztatach MELD? Znaleźliśmy pańskie nazwisko na liście uczestników.
- Pierwsze słyszę.
Tak zaczyna się
jeden z największych politycznych skandali w Danii. O co chodzi? O przekręty w
Duńskiej Partii Ludowej, drugiej sile na krajowym podwórku. Partia ma też
europosłów zrzeszonych w europejskiej partii MELD (Movement for a Europe of
Liberties and Democracy, czyli Ruch na rzecz Europy Wolności i Demokracji).
Dziennikarze odkrywają, że finansowany przez europarlament MELD wydał
przeznaczone na unijne przedsięwzięcia fundusze na sympozja i warsztaty,
które w rzeczywistości nigdy się nie odbyły. Zdefraudowane setki tysięcy euro
poszły na kampanię Duńskiej Partii Ludowej. - To jeden z największych
korupcyjnych skandali w Danii - uważa Peter Jeppesen, dziennikarz, który pisze
o defraudacjach w MELD.
Śledztwo w tej
sprawie wszczął OLAF, unijna agencja do spraw przeciwdziałania praniu brudnych
pieniędzy. „Newsweek” ujawnia polski wątek afery. Przez kilka lat frakcją MELD
w Brukseli rządzili Jacek Włosowicz, dziś senator PiS, wtedy skarbnik
Solidarnej Polski i prawa ręka jej przewodniczącego Zbigniewa Ziobry, oraz
Jacek Kurski, obecnie szef TVP. Dzięki nim pieniądze z MELD szły do znajomych
w Polsce, którzy następnie wpłacali duże darowizny na Solidarną Polskę. Partia
Ziobry jest dziś częścią rządzącej koalicji z PiS i Polską Razem.
FILM, KTÓRY ZNIKA
Odnaleźliśmy
dokument, z którego wynika, że MELD zapłacił za zorganizowany w Polsce kongres
klimatyczny na 800 osób.
Wskazano w nim konkretne miejsce i datę: Kraków, 30 czerwca 2013 roku.
Tyle że tego dnia w
Krakowie nie odbył się żaden kongres poświęcony ochronie środowiska. W
największej sali kina Kijów miała za to miejsce partyjna konwencja Solidarnej
Polski pod hasłem „Nowe państwo, nowa konstytucja”. Na imprezie, wśród 1200
sympatyków, brylują Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski.
U ich boku - goście specjalni; Paweł Kukiz i szef
Solidarności Piotr Duda.
Kto i ile zapłacił
za konwencję w kinie Kijów? Co miała wspólnego z klimatem? Wysyłamy pytania do
Solidarnej Polski, do prezesa Jacka Kurskiego, do Ministerstwa Sprawiedliwości
i biura poselskiego Ziobry. Bez odpowiedzi. Pytamy byłego szefa MELD, obecnie
senatora PiS Jacka Włosowicza. Odpisuje, że potrzebuje tygodnia, aby odnaleźć
dokumenty.
Czekając,
studiujemy w Państwowej Komisji Wyborczej wyciągi z kont Solidarnej Polski. Po
wynajmie krakowskiej sali, nagłośnieniu i autokarach dla działaczy nie ma
śladu. Jakby konwencji w ogóle nie było.
Szukamy programu
konwencji, listy mówców. Może któryś jednak mówił coś o klimacie? Na jednym ze
zdjęć wśród partyjnych transparentów, sztandarowi ścianek widać baner, który
mówi: stop konwencji klimatycznej. W serwisie YouTube odnajdujemy klip z
konwencji - rozmach w amerykańskim stylu, flagi, płomienna przemowa Ziobry o
nowej konstytucji.
Jedziemy do kina
Kijów. - Konwencja partyjna? Nie pamiętam - uśmiecha się pracownica biura.
- Było dużo znanych
ludzi. Paweł Kukiz, Piotr Duda.
- Tak, Kukiz! Teraz
pamiętam. Latem. Duża impreza z cateringiem.
Po pytaniach do Włosowicza i Ziobry filmik z konwencji znika
z YouTube. Urywają się też ślady na partyjnej witrynie. Jest link „Nowe
państwo, nowa konstytucja - relacja z konwencji o programie SP”, ale pusty w
środku.
Są tylko archiwalne
zdjęcia na stronach trzech lokalnych kół partii. Przy nich anons: „Zapraszamy
na Konwencję Solidarnej Polski, podczas której przedstawimy propozycję radykalnych
zmian państwa - poparte projektem
Nowej Konstytucji. (...) Konwencja planowana na ponad 1000
osób odbędzie się 30 czerwca br. w Krakowie”.
WŁADZA NIE DLA SYNEKUR
Z niepublikowanego
filmu, do którego dotarliśmy, trudno się zorientować, że w kinie kijów odbywa
się konferencja poświęcona polityce klimatycznej Unii. Na budynku zwisa
czerwony baner z hasłem imprezy „Nowe państwo, nowa konstytucja”, a przed
wejściem powiewają partyjne sztandary Solidarnej Polski. W oknach - plakaty
wabiące wyborców: „Szybki sąd dla polityków”.
Na nagraniu pod
kino podjeżdża autokar z działaczami w odświętnych strojach. Dalej –
poczęstunek w kuluarach i kadry z sali: wspólne odśpiewanie hymnu, propagandowe
slajdy na telebimie i przemówienia liderów.
Zbigniew Ziobro: -
Chcemy władzy nie dla blichtru, nie dla synekur.
Jacek Kurski: -
Musi być otwarcie na większą obywatelskość, musi być większa rola referendum!
Beata Kempa
(wchodzi na scenę przy dźwiękach „ Joyride” zespołu Roxette): - Bardzo się
cieszę, że wszystkim udało się bezpiecznie dojechać, żebyśmy wspólnie
podyskutowali o przyszłości dzieci w naszym kraju.
Patryk Jaki: -
Dlaczego jest tak, że lekarze uzależniają zrobienie operacji od łapówki?
Dlaczego mieliśmy lekarzy, którzy sprzedawali organy za
pieniądze?
Paweł Kukiz: -
Przyjechałem tu w wielkiej radości, że pojawia się kolejna siła, która mówi o jednomandatowych
okręgach.
Jedynym, który na
tym nagraniu wspomina o pakiecie klimatycznym, jest szef Solidarności Piotr
Duda. Po dosłownie dwóch zdaniach przechodzi jednak do podwyższenia wieku
emerytalnego. Na koniec wszyscy łapią się za ręce i pląsają w rytm piosenki
„We are the champions”. Za ich plecami stoi tablica z hasłami projektu
konstytucji Solidarnej Polski: system prezydencki, likwidacja immunitetów,
powszechne wybory prokuratora generalnego.
O klimacie ani słowa.
DŁUGOPISOWE IMPERIUM
Sprawdzamy: Solidarna
Polska ma na koncie jedną konwencję klimatyczną za pieniądze MELD. Impreza
odbyła się w 2012 r. w Katowicach. Ugrupowanie Ziobry ogłosiło wtedy, że
zakłada stowarzyszenie „Stop pakietowi” (nigdy nie zostało zarejestrowane).
Ciekawe: trzy dni
po konwencji w kinie Kijów Ziobro znów pojawia się w Katowicach. Na konferencji
prasowej mówi, że to Jarosław Kaczyński i Donald Tusk są odpowiedzialni za
pakiet klimatyczny. Słucha go 30 osób.
Początek listopada
2016 r. Skarbnik SP znów prosi o zwłokę. Czytamy kolejne dokumenty MELD -
wykaz faktur, jakie europejskiej partii wystawiły w latach 2013-2014 polskie firmy.
Głównie jednoosobowe firemki z Małopolski (tu rządzi Ziobro) i Świętokrzyskiego
(to teren skarbnika Jacka Włosowicza). Wszystkie, co do jednej, powiązane z
politykami Solidarnej Polski.
Krakowska firma
E-Komunikacja za przygotowanie 10 tysięcy długopisów inkasuje 11,5 tys. euro.
Za przygotowanie konferencji klimatycznej - 15,5 tys. euro. Kto zlecał te
usługi? Dlaczego długopis, w hurcie wart kilkadziesiąt groszy, kosztował niemal
5 zł? Jaką konferencję klimatyczną firma organizowała i gdzie? Czy tę z kina
Kijów? Niestety, firma E-Komunikacja nie ma strony internetowej i nie da się z
nią skontaktować. Ustalamy, że należy do Mariusza Badury, znajomego brata
Zbigniewa Ziobry, Witolda.
W 2012 r. Badura
stał się bohaterem dziwnej sprawy - eksperci, którzy przygotowali analizy
dotyczące Solidarnej Polski, nie dostali za nie pieniędzy. Badania zlecali
Jacek Kurski i Witold Ziobro. Eksperci podpisali umowy nie z Solidarną
Polską, ale z E-Komunikacją. Badura twierdził wtedy, że zamówił badania, które
chciał... sprzedać partii Ziobry i Kurskiego. Za pracę nie zapłacił, bo była
nierzetelna.
Pytamy Badurę o
zlecenia z MELD. Bez odpowiedzi. Z dokumentów wynika, że w roku jego spółka otrzymywała z partii Ziobry regularne wpłaty.
Firma Studio 639
inkasuje prawie 46 tys. euro. To jednoosobowa działalność Jerzego
Kurzątkowskiego, fotografa Solidarnej Polski (pracował m.in. przy kampaniach
wyborczych). Kurzątkowski jest znajomym skarbnika Włosowicza.
Jedziemy do
siedziby jego firmy we wsi Nida na Kielecczyźnie. W pomalowanym na żółto, lekko
zaniedbanym bliźniaku przyjmuje nas żona: - Jurek jest w pracy, w Warszawie.
Sprawdzamy: Kurzątkowski to od niedawna etatowy fotograf
państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Dzwonimy.
- Za co pan dostał
przelew z MELD? Co pan robił za prawie 200 tys. zł?
- Wie pan, naprawdę
nie pamiętam. To już kilka lat minęło. Mam firmę reklamową, to mogło być
wydawanie jakichś książek, jakieś gadżety typu pendrive’y w dużych ilościach.
Takie coś.
- Dużo ma pan takich
zleceń?
- Nie, a w ogóle to
zamykam tę firmę.
Kurzątkowski
obiecuje sprawdzić, za co dostawał olbrzymie przelewy. Potem przestaje odbierać
telefon. Przysyła SMS, że nie dostał pieniędzy w euro, ale w złotówkach. Za co?
Książki, pendrive’y, torby reklamowe, T-shirty „i pewnie coś jeszcze”. Czy ma
jakieś potwierdzenie tego, że rzeczywiście wykonał te przedmioty? „No, teraz
nie jestem tego w stanie sprawdzić”.
W roku wyborów
europejskich Kurzątkowski, beneficjent pieniędzy z MELD, wpłaca na konto Solidarnej
Polski 25 i 20 tysięcy złotych.
Kolejny beneficjent
przelewów z MELD to prawicowy think tank z Krakowa, Instytut Kościuszki.
Wystawił MELD fakturę na 41 tys. euro.
Jednym z
założycieli instytutu jest Witold Ziobro. Wiceprezesem był Michał Krupiński -
dziś szef PZU, w którego gabinecie przesiaduje Witold Ziobro.
Dwukrotnie pytamy
instytut, co zrobił za pieniądze z MELD. Po sześciu dniach dostajemy e-mail, że
zakres pytań jest tak szeroki, iż udzielenie odpowiedzi może być utrudnione - prezes
instytutu jest za granicą, a poza tym informacje, o które prosi „Newsweek”, „są
w dużej części objęte klauzulami poufności umownej, skarbowej i ochroną danych
osobowych”.
kolejna firma związana z politykami SP - krakowska firemka
WER. Jedno zlecenie z MELD na niemal 53 tys. euro (60 tysięcy długopisów),
drugie na ponad 39 tys. euro. Razem to 92 tys. euro, czyli ok. 400 tys. zł. -
Ile?! Przecież to wychodzi prawie euro za długopis! Ja podczas kampanii
płaciłem 60 groszy za sztukę. Inne firmy proponowały 80 groszy, góra złotówkę,
ale nie cztery złote! - dziwi się były działacz Solidarnej Polski.
Liczymy: 120
kartonów z długopisami od WER Studio, do tego 20 kartonów z długopisami
E-Komunikacji. Dlaczego międzynarodowa partia z Brukseli zamawia ponad tonę
długopisów w drobnej poligrafii z Małopolski? I jeszcze słono przepłaca?
Pukamy do siedziby
WER Studio - to mieszkanie w kamienicy na krakowskim Podgórzu. Wacław Rosicki
przyjmuje nas na klatce schodowej na bosaka. Szybko rozwiązuje zagadkę: Jacek
Włosowicz, były eurodeputowany Solidarnej Polski i jej skarbnik, to jego
kolega ze studiów. Za co była druga faktura? Rosicki nie może sobie
przypomnieć.
- Nie pamięta pan
przelewu na prawie 40 tys. euro? Często ma pan tak sute zlecenia?
- Trochę mam.
- Należy pan do
Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry?
- Nie.
- Czy wpłacał pan
na kampanię Solidarnej?
Przed przyjazdem do
Krakowa przejrzeliśmy listę osób, które w 2014 roku zasilały konta Solidarnej
Polski. Rosicki wpłacił 15 tys. zł.
- Nie pamiętam -
uśmiecha się Rosicki.
- A ile kosztuje u
pana jeden długopis reklamowy? W hurcie.
- Od kilkunastu
groszy do nawet kilku złotych. Zależy, czy plastikowy czy metalowy, nadruk
sitem czy grawerowany.
Rosicki mówi, że
odszuka projekt długopisu i go podeśle. Nie podsyła.
TEŚCIOWA DAJE NA LIDERA
Listopad 2011 roku.
Jarosław Kaczyński staje przed posłami PiS i z rozbawieniem parafrazuje
bolszewicką propagandę: - Czujne organa bezpieczeństwa partii i bohaterski
komitet polityczny zapobiegły spiskowi, wyrzucając ze swoich szeregów gada
Zbigniewa Ziobrę oraz dwa płazy Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego.
Wyrzucenie trójki
eurodeputowanych daje początek Solidarnej Polsce. Partia zabiega o wyborców
Kaczyńskiego, ale nie ma struktur. Próbuje się ścigać na kosztowne kampanie i
konwencje, ale nie ma milionów z państwowej kasy, budżet łata datkami od
działaczy i ich rodzin.
Przeglądamy listy
wpłacających na partię z lat 2012-2014. Nie jest ich dużo, nazwiska mieszczą
się na kilkunastu kartkach. Ale saldo partii wygląda zaskakująco dobrze. W
roku dostaje aż 443 tys. zł darowizn, fundusz wyborczy pęcznieje
do ponad 2 mln zł.
Choć partia ma jakieś 5 procent poparcia, to darczyńcy nie szczędzą
grosza. Przelewy idą w dziesiątki tysięcy złotych.
Przyglądamy się tym
przelewom.
Bliscy Zbigniewa
Ziobry w ciągu dwóch i pół roku przekazują Solidarnej aż 437 tys. zł. Brat Witold
wpłaca 107 tys. w sześciu przelewach, mama Krystyna - 110 tys. w czterech
ratach, a żona Patrycja - 81 tys. Ziobrze i jego strukturom najgoręcej kibicują
jednak teściowie Wanda i Leszek Koteccy; przekazują 139 tys. Skąd państwo
Koteccy biorą taką kwotę? - Moi rodzice oczywiście wpłacali swoje pieniądze. To
nie studenci Palikota - zapewnia Patrycja Kotecka-Ziobro, nawiązując do
historii sprzed siedmiu lat, kiedy to dziennikarze odkryli, że na kampanię
Janusza Palikota z PO wpłacali bezrobotni studenci; prokuratura umorzyła w tej
sprawie śledztwo.
Rodzina Cymańskich
łącznie wpłaca ponad 115 tys. zł. Żona Barbara, którą poseł wpisał przed laty
do rejestru korzyści materialnych jako „gospodynię domową”, daje 44 tys. zł. A
córki Magdalena i Marta - 61 tys. 10 tysięcy dokłada Henryk Cymański.
- To wszystko moja
rodzina - potwierdza poseł.
- Mogło być tak, że
córki wpłacały pana pieniądze?
- Ja pomagałem im,
a one pomogły mnie. To był dla nas dobry okres, więc były zainteresowane
sukcesem Solidarnej Polski. A skąd wzięły takie kwoty? Nie wiem, może z pożyczki?
Kciuki za europosła
Cymańskiego trzymają też jego asystenci: Adam Ilarz (przekazuje 71 tys. zł) i
Damian Dziura z żoną (47 tys. zł).
Tadeusz Cymański: -
Tak po ludzku jestem im wdzięczny. Na ich miejscu postąpiłbym tak samo.
- Adama Ilarza było
stać na dokonanie takich wpłat?
- Myślę, że tak,
był szefem mojego biura.
- Dobrze mu pan
płacił?
- Nieźle, nieźle.
Ale zawsze zgodnie z limitami.
STUDENTKA WPŁACA 42 TYSIĄCE
Na liście trafiamy
też na bliskich Jacka Kurskiego. W latach 2012-2014 jego mama Anna
przekazuje Solidarnej 65 tys. zł (część pieniędzy zostaje wpłacona niepoprawnie
i partia musi je zwrócić), a syn Antoni - 15 tysięcy. Najhojniej wspiera ojca
20-letnia córka Zuzanna, która w tygodniu przed wyborami dokonuje trzech
przelewów na 42 tys. zł.
Skąd u studentki
taka gotówka? To własne pieniądze czy może darowizna od ojca
europarlamentarzysty? Zapytany Jacek Kurski milczy.
Europoseł może też
liczyć na współpracowników i znajomych.
Przelewami na 35 tysięcy wspiera go asystentka Anna
Połetek, a zaprzyjaźniona rodzina Pedryczów - Jarosław, Olgierd i Malina -
wpłaca ok. 75 tys. zł. Z tego 32 tysiące pochodzą od 18-letniej Maliny (tu też
partia musi zwrócić jeden przelew jako niepoprawny).
Z kolei Jacka
Włosowicza wspierają 70-letni rodzice, mieszkańcy kieleckiego blokowiska:
dokonują dwóch identycznych wpłat na 28 tys. zł (SP musiała zwrócić jeden z
przelewów). Na ruch Ziobry płacą też dwaj asystenci Włosowicza (120 tysięcy zł
w dwa i pół roku), pracownik frakcji w europarlamencie z żoną (140 tys. zł)
oraz trzyosobowa rodzina doradcy deputowanych Solidarnej (196 tys. zł).
Czy to możliwe,
żeby współpracownicy, znajomi i krewni polityków przelewali nie swoją gotówkę?
Jacek Włosowicz odpisuje w końcu na nasze pytania. Zapewnia, że nie przekazywał
rodzicom pieniędzy na wpłaty.
Za przyjmowanie
lewych darowizn, czyli takich, których nie zgłoszono w urzędzie skarbowym i nie
opodatkowano, grozi cały wachlarz sankcji: od 20-procentowego podatku karnego
po więzienie.
SIEDEM ZDAŃ O KLIMACIE
Ci, którzy mieli
kontakt z meld lub konwencja w kinie Kijów, po pytaniach „Newsweeka” milkną.
Jerzy Kurzątkowski miał sprawdzić, na czym dokładnie zarobił ponad 200 tys. zł.
Tak samo Wacław Rosicki. Nic z tego. Milczą Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro i
Mariusz Badura.
Po sześciu dniach
dostajemy e-mail od Jacka Włosowicza (z całym listem byłego szefa MELD można
się zapoznać na stronie www.newsweek.pl). Dzisiejszy senator PiS podkreśla, że
był Jedyną osobą odpowiedzialną za sprawy organizacyjno- -finansowe związane z
konferencją w Krakowie i w innych miastach oraz współpracę z MELD” i straszy
nas pozwem sądowym.
Włosowicz
przyznaje, że za konwencję Solidarnej Polski w kinie Kijów zapłacił MELD.
Partyjny miting kosztował ok. 40 tys. euro. Były skarbnik Solidarnej utrzymuje,
że wszystko jest w porządku, bo MELD zatwierdził tytuł określający zakres
tematyczny programu konferencji - „Reforming European Union - Reforming Poland”
(reformując UE - reformując Polskę). I zapewnia, że MELD zgodził się na
zorganizowanie wydarzenia poświęconego polityce klimatycznej, reformie Unii
reformie Polski.
Włosowicz w swoim
liście wskazuje siedem niepełnych zdań, jakie poświęcono w wystąpieniach
klimatowi. Przysyła rzekome dowody na to, że konwencja dotyczyła środowiska:
to zdjęcie ścianki „klimatycznej” i dwóch stojaków w holu kina Kijów. Przykład
na „klimatyczność” konwencji? Włosowicz cytuje słowa Kempy: „Przedwczoraj do
moj ego biura trafili młodzi ludzie, młodzi przedsiębiorcy. Padł zakład pracy,
który zatrudniał blisko dwa tysiące osób. Dlatego że jego produkcję
przeniesiono na Ukrainę, bo tam będzie tańszy prąd, dokładnie tak już działa
pakiet klimatyczno-energetyczny”.
I KTO TU KŁAMIE?
Włosowicz uważa, że
konwencja w Krakowie to nie defraudacja - na dowód przysyła fragment audytu
firmy Ernst & Young, który dotyczył finansów całego MELD. Zapewnia, że
MELD nie miał żadnych wątpliwości w związku z konwencją w Krakowie. Nie
wspomina, że w tym czasie był we władzach MELD i że do finansów Ruchu zastrzeżenia
ma wspomniana unijna agencja do spraw przeciwdziałania praniu brudnych
pieniędzy.
Dlaczego Solidarna
Polska Zbigniewa Ziobry, zapraszając uczestników spotkania do kina Kijów,
przedstawiała je jako swą konwencję partyjną?
Senator PiS:
„Określenia konferencja i konwencja były stosowane zamiennie. Ten ostatni
termin wynikał z uproszczenia (...), ponieważ dziennikarze skupili się na
relacjonowaniu propozycji zmian ustrojowych prezentowanych przez niektórych
polityków Solidarnej Polski. Pomijali szerszy kontekst spotkania, w tym kwestie
dotyczące polityki klimatycznej”.
To odwracanie kota
ogonem. Tuż przed krakowskim spotkaniem polityk SP Patryk Jaki, dziś zastępca
Ziobry w Ministerstwie Sprawiedliwości, mówi w TVN24: - Konwencja (...)
odbędzie się w stylu amerykańskim. Będzie dużo spotów, grafik, gra świateł i
dynamiczna muzyka. (...) Tu nie wystarczy zamienić Kaczyńskiego na Tuska lub
Tuska na Kaczyńskiego, przepychanki personalne nic nie zmieniają. Potrzeba
zmian ustrojowych i Solidarna Polska przygotowała szereg takich propozycji.
O klimacie - ani
słowa.
Włosowicza zawodzi
pamięć w newralgicznych momentach. Jakie usługi MELD zamawiał w firmach WER
Studio, Studio 639 i w Instytucie Kościuszki? „Nie jestem kompetentny, by na
nie rzeczowo odpowiedzieć”.
Co stało się z
dziesiątkami tysięcy długopisów? Rozdano je ludziom. Jakiś dowód, że w ogóle
istniały? „Zdjęcie postaram się dosłać w najbliższych dniach”.
MAMY TEGO DOŚĆ
Głównym podejrzanym w
duńskiej aferze związanej z defraudacją pieniędzy z MELD jest jeden z
byłych szefów tej europartii Morten Messerschmidt. Polityk Duńskiej Partii Ludowej
jest też autorem słynnej frazy: „Mamy dość tego, że polskie ciężarówki
wyjeżdżają z Danii wypakowane telewizorami skradzionymi z naszych domków letniskowych”.
Messerschmidt
zrezygnował już z szefowania delegacji partii duńskich populistów w europarlamencie.
W wyniku postępowania ma zwrócić kilkaset tysięcy euro zdefraudowanych funduszy.
Według agencji OLAF śledztwo w sprawie wyprowadzania pieniędzy z MELD potrwa
ponad rok.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńAktualnie film z "konferencji" jest poszukiwany przez organy ścigania jako dowód. Jeżeli Państwo go posiadają to może warto wrzucić kopię na YT!