Po nim choćby
potop
Jarosław Kaczyński na naszych oczach dokonuje transakcji stulecia:
skłania miliony Polaków, by przyszłość swoją i swoich dzieci postawili w zastaw
złudzeń, a na dodatek transakcję tę uznali za interes życia, a samego
Kaczyńskiego - za swego dobrodzieja.
Ten widok powinien w naszej
pamięci pozostać na długie lata. Członkowie rządu i klubu PiS wstają, by
wiwatować po przegłosowaniu obniżenia wieku emerytalnego. Oklaski po
przegłosowaniu, że nadejdzie katastrofa, to jednak zjawisko niezwykłe. I tylko
gdzieś pod ścianą stoi smutnawy wicepremier Morawiecki. Mimo całej
fantasmagoryczności jego planów gospodarczych to on jeden w tym towarzystwie zapewne
rozumie, że władza popełnia właśnie zbrodnię - na budżecie, portfelach Polaków,
przyszłych emeryturach i załamującym się rynku pracy.
Choć wyrafinowany rachunek
2+2=4 jest przez PiS całkowicie ignorowany, politycznie transakcja jest
genialna. Polacy na tym stracą, ale zanim stracą i wpadną we wściekłość, wielu
będzie skakać z radości, że wreszcie jest władza, która daje. Że daje nie
swoje, że daje nawet z tego, czego nie ma, to nie będzie problemem tej władzy.
A z całą pewnością nie będzie to problemem emerytowanego zbawcy narodu, jak
mawia o sobie pierwszy prezes IV RP. Przymiotnik emerytowany dotyczy zresztą
raczej przewidywanego wieku zbawcy niż jego emerytalnego statusu. Pierwszy
prezes IV RP będzie bowiem utrzymankiem partii, a więc Polaków, do swej
śmierci. Partia będzie mu zapewniała ochronę, sponsorowała osoby robiące mu zakupy,
będzie wynajmowała sąsiadujące z jego willą domy, by nie był narażony na
potencjalne kłopoty. Krótko mówiąc, partia za nasze pieniądze będzie robiła
wszystko, by nigdy nie zetknął się w normalnych okolicznościach z tymi, których
tak zbawia, czyli z nami. Losem swych dzieci i wnuków też się przejmować nie
musi. To problem innych.
Oczywiście Kaczyński nie może
nie wiedzieć, że robi Polakom wielką krzywdę. Ale ma też prawo powiedzieć,
skoro suweren tego chciał, to niech to ma. A że przy okazji zwiększy swe
szanse na sprawowanie władzy w Polsce jak najdłużej - tym lepiej. Prezydent
Kennedy wzywał rodaków, by zamiast myśleć o tym, co kraj może zrobić dla nich,
myśleli o tym, co sami mogą zrobić dla kraju. Kaczyński zdaje się mówić co innego
- niech myślą, że dostają coś dla siebie, ale z korzyścią dla mnie. Projekt
„Kaczyński” jest tu ważny, a nie projekt „Polska”; projekt „władza”, a nie
projekt „przyszłość”.
PiS rzeczywiście spełniło swą
wyborczą obietnicę. Niestety, jest jedna rzecz gorsza niż politycy
niespełniający obietnic - to politycy
spełniający obietnice, które nigdy nie powinny być spełnione. No ale jak tu nie
spełnić takiej obietnicy, skoro suweren nie tylko będzie wdzięczny, ale
okazując wdzięczność, jest ślepy na demolowanie ustroju i marginalizację
Polski.
Oto cały naród bierze
niespłacalny kredyt na utrzymanie zbawcy narodu, który już niedługo okaże się
grabarzem jego przyszłości. Naród bowiem, zdaje się, stracił apetyt na ściganie
się ze światem i postanowił schować się w kokonie pseudobezpieczeństwa. A jeśli
już ścigać się zacznie, to nie z Niemcami czy Holendrami, ale z Grecjami i
Wenezuelami tego świata.
Zamiast głowić się, jak
dołączyć do najlepszych, fundujemy sobie nędzny paternalizm. Niech dziatki
nasze nie idą za szybko do szkół, bo jeszcze mogłyby wtedy rywalizować z rówieśnikami
z bogatszych krajów. Niech się pobawią w domu z mamą, która właśnie
zrezygnowała z pracy, bo 500+ opłaca się jej bardziej niż robota, albo z
babcią, która emeryturę pewnie ma głodową, ale za to z wnuczęciem może pobyć.
Matka mogłaby wprawdzie pracować i zarabiać więcej, dziecko uczyć się szybciej,
babcia mogłaby dłużej pracować na godną starość, ale czyż nie lepiej i
bezpieczniej pobyć w domowych pieleszach? Wyzwania przed narodem są wielkie,
sytuacja może być groźna. Ale przecież możemy się schronić w swej zagrodzie.
Nasza chata z kraja.
Demolowanie ustroju, pozycji
Polski, a teraz także gospodarki nie mieści się w żadnej logice. Może poza
logiką jedynowładcy, dla którego sprawowanie władzy jest formą autoterapii i
uśmierzania własnych lęków. Musi mieć władzę coraz to większą, bo tylko to
daje mu poczucie bezpieczeństwa, bo tylko to gwarantuje mu niezbędną strefę
komfortu. Spokój ducha daje „niekoronowanemu królowi Polski” tylko pełna
dominacja nad otoczeniem, traktującym go jak Króla Słońce. Jedynowładca za
chwilę będzie miał pełne prawo powiedzieć jak Ludwik XIV - państwo to ja. Jego
władzy przyświeca zaś dewiza kochanki prawnuka Ludwika XIV, Madame de Pompadour - po nas choćby potop.
Tomasz
Lis
Kwestionariusz
Pomijając
wrzaski i ujadania zajadłej, oderwanej od rzeczywistości tzw. opozycji, obywatele
naszego kraju bardzo ciepło przyjęli propozycję posłanki PiS Beaty
Mateusiak-Pieluchy deportowania z Polski ateistów, prawosławnych, muzułmanów
i wszelakiego elementu, który nie podpisze deklaracji respektowania ważnych
polskich wartości. Przedstawiciele suwerena wręcz zażądali rozszerzenia akcji
deportacyjno-kwestionariuszowej na kolejne podejrzane grupy społeczne.
Reagując na palącą potrzebę dotykającą najdelikatniejszej tkanki
bezpieczeństwa narodowego, Komitet Stały Rady Ministrów, kierując się racją
stanu, w ekspresowym tempie przygotował projekt odpowiedniego kwestionariusza.
Dokument trafił pod obrady rządu wczoraj o godzinie 20.41, dwie godziny
później zatwierdziła go premier Szydło, dzisiaj o drugiej nad ranem odbyło się
zwycięskie głosowanie w Sejmie, a chwilę po czwartej, nie tracąc czasu na
zdejmowanie piżamy, „pieluchówkę” podpisał pan prezydent.
Jako pierwsi publikujemy treść
kwestionariusza:
1. Proszę wskazać
osobę, instytucję, organizację, zagraniczny ośrodek władzy bądź wywiadu
odpowiedzialne za pana/pani ateizm, prawosławność, muzułmaństwo.
2. Czy pana/pani
ateizm ma związek ze zbrodniczą działalnością któregoś z członków rodziny?
3. Dlaczego wiedząc,
że ponad wszelką wątpliwość udowodniono istnienie Boga Wszechmogącego w Trójcy
Jedynego reprezentowanego w naszej Ojczyźnie przez Święty Kościół Katolicki,
którego głosem jest Radio Maryja, kwestionuje pan/pani Jego istnienie?
4. Czy za ateizm
panu/pani płacono?
5. Czy ateizm jest
wynikiem uprawianych przez pana/ panią zboczeń lub zboczeń występujących w
rodzinie do czwartego stopnia pokrewieństwa?
6. Czy w rodzinie
występowały choroby psychiczne i weneryczne?
7. Czy nakłaniał
pan/pani dzieci do czynności ateistycznych?
8. Czy poddałby się
pan/pani leczeniu ateizmu?
9. Czy Ukraińcy, z
którymi kontaktował się pan/pani w ostatnich pięciu latach, są w stanie udowodnić
brak związku z rzezią wołyńską ich samych oraz krewnych i znajomych do piątego
stopnia pokrewieństwa?
10. Czy bawią
pana/panią żarty Macieja Stuhra?
11. Czy w pana/pani
rodzinie występowały osoby wieprzowinosceptyczne?
12. Czy jest pan/pani
wegetarianinem?
13. Czy prowadzi
pan/pani działalność gospodarczą w sposób metodycznie złośliwy, by pozbawić się
pewnych zysków, co skutkuje zmniejszeniem wpływów do budżetu?
14. Czy kwestionował
pan/pani mową lub słowem pisanym patriotyczne piękno obowiązkowych ekshumacji?
15. Czy podobał się
panu/pani któryś z filmów Andrzeja Wajdy, jeśli tak to dlaczego?
16. Czy jeździ
pan/pani na rowerze, a jeśli tak, to dlaczego?
17. Czy jada pan/pani
kebaby, a jeśli tak, to dlaczego?
18. Czy był pan/pani w
teatrze Krystyny Jandy, a jeśli tak, to dlaczego?
19. Czy w ciągu
ostatniego roku kupił pan/pani „Gazetę Wyborczą”, „Newsweek” bądź „Politykę”?
20. Czy w ciągu
ostatniego roku oglądał pan/pani TVN lub TVN24?
21. Czy w ciągu
ostatnich pięciu lat miał pan/pani kontakt towarzyski z osobami nienormatywnymi kolorystycznie?
22. Czy kupował
pan/pani nieletnim utwory satanistyczno-okultystyczne w rodzaju „Harryego
Pottera” bądź nakłaniał ich do czytania?
23. Czy kwestionował
pan/pani konieczność wycięcia prawosławnej Puszczy Białowieskiej?
24. Dlaczego mimo że
jest pan/pani ateistą, prawosławnym, muzułmaninem, innego rodzaju odmieńcem,
uważa pan/pani, że nie należy pana/pani deportować?
25. Czy gdyby miał
pan/pani wybór, wolałby pan/pani zostać deportowany/a, pójść do więzienia czy trafić do obozu pracy
przymusowej?
26. W przypadku
deportacji wolałby pan/pani trafić na Węgry, Białoruś czy do Niemiec?
27. Dlaczego
nienawidzi pan/pani Polski? Proszę określić swą nienawiść w skali od 1 do 10.
28. Co panu/pani
Polska uczyniła, że chce ją pan/pani uczynić bezbronną?
29. Czy gromadził
pan/pani broń w celu szerzenia ateizmu?
30. Czy prosi pan/pani
o łaskę?
(Odręczne uwagi pod
kwestionariuszem): „Co z lutrami, buddystami i agnostykami? Koszernych
oficjalnie nie tykać, podciągniemy pod ateistów. Ściągnijcie dane osobowe szkół
jogi i salsy”.
Podpis nieczytelny
Marcin Meller
Gabinet mistyczny
My już mamy jeden pełny rok rządów PiS za
sobą, a Amerykanie pełne cztery lata Trumpa wciąż przed. Można by powiedzieć,
że sytuacja u nas jest relatywnie lepsza, gdyby nie to, że im dalej od wyborów,
tym Donald Trump wydaje się bardziej przytomny i racjonalny, a u nas chyba na
odwrót.
W sobotę kilkadziesiąt tysięcy nauczycieli, rodziców, samorządowców
protestowało w Warszawie przeciwko tzw. reformie edukacji (nazywanej deformą),
a właściwie przeciwko absurdalnemu pośpiechowi, w jakim mają się dokonać
fundamentalne zmiany systemu oświaty. Nie mamy lęku przed zmianami, mówili
nauczyciele, bo w oświacie one muszą być nieustanne, tylko przed gigantycznym
chaosem. Bo poza propagandowymi sloganami nic tu nie jest gotowe. Nikt też do
końca nie rozumie tego uporu, aby już, natychmiast podkładać trotyl pod nieźle
w sumie funkcjonujący system. W przypadku PiS można jednak przyjąć w ciemno, że
jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o władzę. Przejęcie
szkolnictwa, możliwe tylko w drodze wielkiego organizacyjnego wstrząsu, to
wszak dziesiątki tysięcy kolejnych posad w zasięgu partii oraz silne przyczółki
dla uprawiania lokalnej polityki. Ważne przed wyborami samorządowymi w 2018 r.
I podobno stąd ten pośpiech.
Nieszczęsna „reforma oświaty" pokazuje
wyraźnie, jaki w ogóle mamy problem z rozmową na temat obecnego rządu. Z okazji
rocznicy gabinetu premier Szydło w wielu mediach pojawiły się rankingi
poszczególnych ministrów. My także w tym numerze zamieszczamy„rating
rządowy", bardzo profesjonalnie przygotowany przez centrum analityczne
POLITYKA INSIGHT.Tą samą metodą były oceniane przez PI poprzednie gabinety.
Jest jednak pewien problem, którego sformalizowane metody analityczne nie
chwytają. Przecież mamy świadomość, że w ogóle nie występuje taki byt jak rząd
Beaty Szydło, bo premier nie sprawuje kontroli właściwie nad żadnym znaczącym
ministerstwem.„Pozycja polityczna" ministrów zależy wyłącznie od Jarosława
Kaczyńskiego;„sprawność zarządzania "trudno ocenić, jeśli niejasne są
cele; a „odbiór publiczny" jest bez znaczenia - vide ministrowie
Macierewicz, Zalewska, Szyszko, Waszczykowski, Błaszczak i wielu innych, dla
których nie istnieje żaden dyskwalifikujący próg publicznej kompromitacji. Nie
rezygnujemy jednak z dorocznego ratingu rządu, bo może za wcześnie uznać, że
nasze miary już niczego nie mierzą.
Pisaliśmy, że w systemie rządów PiS premier,
podobnie jak prezydent, pełni funkcje techniczno-reprezentacyjne, a centrum
władzy stanowią resorty siłowe (łącznie z TVP) raportujące bezpośrednio do
prezesa. Pozostałe resorty, w tym superministerstwo gospodarcze Mateusza
Morawieckiego, mają zadania osłonowe wobec rdzenia. Powinny zapewnić dla całego
systemu pieniądze, posady, wpływy w poszczególnych środowiskach i ogólnie
spokój. Jeśli tak to mniej więcej wygląda, widać, jak w sumie bez znaczenia są
owi, nawet chwaleni, ministrowie osłonowi. Mateusz Morawiecki musiał tego
doświadczyć dobitnie w minionym tygodniu. W przeddzień wystąpienia na kongresie
gospodarczym w Rzeszowie został ośmieszony przez prezesa brawurową medialną
deklaracją, że przedsiębiorcy wstrzymują się z inwestycjami, bo sprzyjają
opozycji i „na złość PiS" sabotują własne firmy. Umizgi wicepremiera wobec
biznesu zostały też zdezawuowane właśnie uchwaloną ustawą o VAT, która daje urzędnikom
ogromną arbitralną władzę nad podatnikami; a rynek pracy i budżet - dwa filary
planu Morawieckiego, zostały ugodzone nonszalancką, dewastującą dla gospodarki
ustawą o obniżeniu wieku emerytalnego.
A chwalona pani minister Rafalska? Czy rozdanie kilkunastu
miliardów złotych, których nie było w budżecie na program 500 plus to sukces?
Czy rozdanie 30 mld byłoby dwa razy większym sukcesem? A zasypywanie deficytu w
ZUS resztką pieniędzy przejętych z OFE, do czego rząd się szykuje, to sukces?
I jaki - gospodarczy, społeczny, polityczny? No i, ciągnąc
pytania do ministrów: czy za absurdalne ekshumacje smoleńskie odpowiada tylko
prokurator Ziobro czy jednak cały gabinet?
A faktyczna likwidacja Trybunału Konstytucyjnego - jest czy
nie jest firmowana przez, powiedzmy, ministra zdrowia czy wiceministrów sportu?
Dajecie państwo twarz czy próbujecie umyć ręce?
Szczególną cechą tej władzy jest - nazwijmy
to - autosakralizacja, unieważniająca normalne kryteria jej oceny. Niewielka
arytmetycznie parlamentarna większość staje się Suwerenem, ważniejszym od
konstytucji; własna polityka historyczna umieszcza PiS w roli zwieńczenia
najgodniejszych nurtów polskiej historii; kult Lecha Kaczyńskiego, pochowanego
między królami, najwybitniejszego prezydenta państwa, ale też prezydenta
Warszawy (właśnie uroczyście obchodzono 14-lecie objęcia przez Kaczyńskiego
tej funkcji), nadaje Jego Bratu majestat i kompetencje regenta; wreszcie mamy
sakralizację już ściśle religijną, dotąd poświadczaną przez wielu proboszczów,
biskupów i o. Rydzyka, a w ten weekend ukoronowaną powołaniem samego Chrystusa
na króla pisowskiej Polski. No i jak tu oceniać nową władzę coraz bardziej „nie
z tego świata"? Można, oczywiście, z tej sakralizacji kpić, ale ludzie
słabej wiary, ateiści, powinni być, jak głosi pani poseł z PiS, deportowani z
Polski (pytania w internecie: zabierać okulary słoneczne czy walonki?).
Wracając doTrumpa. Jego populizm coraz bardziej wygląda na
cyniczny. U nas to jakiś szczególnie groźny populizm mistyczny. Już chyba głosowałbym
na Trumpa.
Jerzy Baczyński
Ekshumacja PRL
Od dawna męczyłem szanowną redakcję, żeby
urozmaiciła grono felietonistów, czyli białych mężczyzn w wieku Trumpa.
Pierwszym posunięciem redakcji było - typowe dla POLITYKI - „radykalnie
ostrożne” odmłodzenie stajni felietonistów poprzez zaangażowanie profesora
Jana Hartmana, znakomitego autora (ale młodego - powiedzmy- umiarkowanie), a
także rewelacyjnego blogera, który został liderem blogerów POLITYKI, czego mu
serdecznie gratuluję.
Ale ja miałem na
myśli zmiany w gronie felietonistów dalej idące: marzyła mi się autorka (!),
która będzie przedstawicielką młodszego pokolenia i w dodatku! - będzie prawicowa
(cokolwiek to dziś znaczy). I oto, ku mojej radości pojawiły się Siostry
Sisters felietonu, kobiecy tandem, moja ulubiona Sylwia Chutnik - miłośniczka
warszawskich ulic, podwórek i zaułków, oraz międzynarodowa pisarka Grażyna
Plebanek (Bruksela). Sama idea pisania felietonów we dwójkę jest dla mnie tak
egzotyczna, jak pisanie razem wierszy, więc będę paniom kibicował jak Żyleta.
Do prawicy trudno jednak szanowne autorki zaliczyć, a tam panuje posucha.
Gargas, Kania, Lichocka, Stankiewicz-ciotki rewolucji, bez cienia humoru, więc
dziękuję, postoję.
Chutnik i Plebanek
startują z felietonem w doskonałym dla drwiny okresie, kiedy tematy same pchają
się „pod pióro”, bzdura goni głupotę, rozum ucieka w popłochu. Prezes
Kaczyński mówi, że związani z poprzednią władzą przedsiębiorcy na złość nowemu
rządowi nie inwestują, czyli siedzą na forsie i nie chcą rozwijać swoich
biznesów. Jest gorzej, niż mówi prezes. Pacjenci w szpitalach masowo wyrywają
sobie wenflony z żył i prują szwy pracowicie zaszyte przez chirurgów, byle
tylko popsuć rządowi statystykę umieralności. Ratownicy z pogotowia dobijają
ofiary wypadków. Na oddziale psychiatrii podobnie. Jeden bredzi, że Egipt
sprzedał Rosji lotniskowce po dolarze za sztukę, a drugi majaczy, że nie
dopuszczając do tej transakcji, Polska być może zapobiegła wielkiej wojnie.
Niektórzy gotowi się ośmieszyć, byle tylko zaszkodzić nowej władzy. Pałac
Kultury przyjmuje zapisy na skoki spod iglicy na dwa lata z góry, trudniej się
tam wspiąć niż do lekarza specjalisty.
Wielka wojna z
rozumem i o pamięć trwa. Ambasador Polski w USA profesor Wilczek jest dumny, że
Andrzej Duda jest siódmym (!) prezydentem państwa Unii Europejskiej i drugim z
Europy Wschodniej (po odliczeniu Rosji i Ukrainy!) , z którym rozmawiał
prezydent elekt Donald Trump. Znowu sukces! Za Gierka byliśmy w pierwszej
dziesiątce, teraz jesteśmy w pierwszej siódemce.
Trwa ekshumacja PRL. Jako relikt tamtych
czasów muszę odpowiadać na telefony i maile: - Piszę książkę o humorze w PRL.
Czy zechciałby pan redaktor? - Piszę o luksusie w PRL. Czy zgodzi się pan
redaktor? - Piszę o studium wojskowym na UW. Czy mogę liczyć na pański głos?
„Rewers”, „Jestem mordercą”, „Blokowisko”,
„Róża”, „Zaćma”, „Powidoki”, „Ostatnia rodzina”, „Ida”, „Bogowie” - wszyscy
zaglądają do trumny PRL, acz TVP nie wszystko pokazuje, bo naród nie dojrzał. A
najwięcej jest amatorów urody i rozrywki. „Kobiety władzy PRL”(Sławomir Koper),
„Jak w kabarecie. Obrazki z życia PRL” (Andrzej Klim), „Dancingi w PRL” (Sylwia
Chutnik w „Gazecie”) - trwa festiwal Polski Ludowej, chyba z przekory wobec
wersji oficjalnej, wedle której historia nie musi być prawdziwa
musi być słuszna.
Oto rektor
Uniwersytetu Jagiellońskiego (pierwsza pięćsetka na świecie), profesor doktor
haftowany Wojciech Nowak w rozmowie z Onetem powiedział: „Kto w komunie
myślał, żeby uczyć się języka obcego, kiedy trudno było czasem przejechać z
miasta do miasta”, i dodaje, że „w Krakowie były trzy teatry i kina na krzyż”.
Języki, pardon, stały kiepsko, ale chyba magnificencja przesadził. Profesor,
syn lekarzy, krakowianin, ukończył medycynę (’74), zrobił pierwszy stopień
specjalizacji (chirurgia, ’77) i drugi stopień (’84) - wszystko to bez
znajomości języka obcego, bo tę posiadł chyba dopiero w dorosłym wieku, po
upadku systemu?! Autor 133 publikacji i 285 „prezentacji zjazdowych”,
przynajmniej część z nich pisał jako półanalfabeta językowy? I w dodatku jaką
wizję Krakowa szerzy? PRL była szara i smutna, to prawda, ale bez prze-
sadyzmu: w tamtych czasach w Krakowie reżyserowali Swinarski (pamiętne
„Dziady”), Wajda, Kantor, pękała w szwach Piwnica pod Baranami i to mimo że
Piotr Skrzynecki nieustannie szamotał się z cenzurą.
Zapytany przeze
mnie o ten rzekomy kulturalny ugór stary krakus, reżyser Janusz Majewski, pęka
ze śmiechu, wspominając choćby kina Apollo i Sztuka w pobliżu Rynku, gdzie
wspólnie z Zosią Nasierowską oglądali filmy francuskie, włoskie, sowieckie, a
kina Wanda, Warszawa, Mikro to pies? A teatrzyki i kabarety studenckie, a
kabaret Anawa, a Marek Grechuta i Jan Kanty Pawluśkiewicz? A Teatr STU? A
Filharmonia? A „Przekrój” i „Tygodnik Powszechny” - czyż nie istniały? Połóżmy
na tym wieko milczenia.
Wybór Donald Trumpa na prezydenta USA
polska prawica przyjęła z entuzjazmem, jako cios w elity i w establishment.
Mówimy Trump, a w domyśle Kaczyński. Coś w tym jest, bo to, co wygaduje polska
elita, chwały jej nie przynosi. Kiedy ambasador Wilczek mówi, że Donald Trump
to „wytrawny polityk”, to ma chyba na myśli prezesa.
Zdolna jest nowa
elita. Oto Zdzisław Krasnodębski, wieloletni profesor uniwersytetu w Bremie, na
łamach „Do Rzeczy” z przejęciem opowiada o „kampanii nienawiści” wobec Polski
w Niemczech. I to mówi ktoś, kto latami zaznawał niemieckiej gościnności, a
teraz cierpi w Parlamencie Europejskim, jakże Polsce niechętnym. Dlaczego się
tak męczył, zamiast wracać na ojczyzny łono? Po niedawnym incydencie, jakim
było wrzucenie kanistra z podejrzanym płynem na teren polskiej ambasady,
profesor wskazał, gdzie szukać winnego: „Mógł to być nasz rodak, który jest
zwolennikiem KOD, organizacji, która rozbudza skrajne nastroje”.
Na brak tematów
panie Chutnik i Plebanek narzekać nie mogą. Powodzenia!
Daniel Passent
Admirał
Znikąd ratunku. Kiedy patrzę na gabinet
cieni Platformy Obywatelskiej, wydaje mi się, że niektóre twarze malował już
Matejko. Słucham Grzegorza Schetyny, a brzmi on niczym wypłowiały refren: „My
chcemy, żeby Polska była znów liderem/żeby była najlepiej urządzonym
krajem/krajem sukcesu, który jest pokazywany/jako wzór dla Europy, wiwat
wszystkie stany”. Niechcący napisało mi się trzynastozgłoskowcem, ale cytuję wiernie,
tylko ostatnie słowa dodałem z klasyka. Przewodniczący PO uprzedził też, że
zostanie premierem, nie powiedział tylko, w jakim kraju. Następnie gorąco
podziękował PiS za możliwość krytykowania posunięć rządu, bo to daje Platformie
solidne podstawy do przedłużenia politycznej egzystencji.
W cieniu gabinetu
cieni zebrał się w Jachrance gabinet figur woskowych. Nowym prezesem PSL został
znów Władysław Kosiniak-Kamysz, drugi na liście (po Jarosławie Kaczyńskim)
spadkobierca idei Witosa. Cel ma skromny: „zdobyć jak najwięcej przestrzeni do
realizacji swoich planów i zamierzeń”. Szybko się okazało, że chodzi o przestrzeń
od Bałtyku do Władywostoku. 17 min km kwadratowych, a wszystkie czekają na
jabłka z PSL, więc trzeba znieść sankcje nałożone przez UE na Rosję. Zwłaszcza
że okazały się one papierowym smokiem - uważa ludowiec. Najwyraźniej Krym i
Donbas Kosiniak-Kamysz dawno już uznał za rosyjskie, zaś w sprawie krajów nadbałtyckich
daje Putinowi wolną rękę.
Nowoczesna wciąż
jeszcze za mało okrzepła, żeby z niej budować szalupę ratunkową. Niemniej różni
się od sfatygowanych wyjadaczy w naszym Sejmie, bo zamiast inwektyw używa
argumentów. Doprowadza tym marszałków Kuchcińskiego czy Tyszkę do szału i
padaczki ust, nawet w czasie nocnych poleżeń parlamentu. Jeszcze jedno -
posłanki i posłowie Nowoczesnej nie grzebią w historycznej makulaturze, tylko
trzymają się kropki przed swoją formalną nazwą. Mówią o teraźniejszości z
myślą o jutrze. W życiu jak w żeglarstwie - kompas jest ważniejszy niż kilwater.
Niestety, naszą flagową jednostką zwaną
ojczyzną dowodzi handlarz starzyzną, który przebrał się za admirała. Liczną
załogę skompletował, kierując się prostym kryterium: im większym jesteś
nieudacznikiem, tym bardziej się nadajesz, bo będziesz wierniejszy. Nawet
jeśli jakiś łach u niego kupisz i wypierzesz, to i tak na ulicę wyjść w tym
wstyd. A co dopiero chodzić po domu przy rodzinie!
Choć nie ma
sztormu, statek admirała od roku płynie na dryfkotwie. Hamuje po prostu. Jednak
załoga musi demonstracyjnie się uwijać. Starszy chorąży sztabowy Morawiecki
obiecuje cuda na kiju polskim przedsiębiorcom, a wtedy admirał ogłasza, że
wykrył wśród nich spisek przeciwko sobie i ojczyźnie. Bosman Zalewska robi
reformę edukacji, która nie ma żadnego sensu, o czym admirał dobrze wie. Chodzi
mu tylko o to, by w przyszłym roku w samorządach zapanował nieopisany chaos.
By zmarnowały one pieniądze przeznaczone na inne ważne potrzeby. Wtedy dowódca
statku wystąpi z oskarżeniem: to karygodna nieudolność, to dywersyjne działanie
polityczne, musimy tych ludzi wymienić na naszych. Kościół i szefowie PKP
pomogą. Nie bez powodu ks. Rydzyk został właśnie odznaczony Orłem Straży
Ochrony Kolei „za kształtowanie postaw patriotycznych”. Kontradmirał
Macierewicz ma już tyle orłów, że PKP mu dynda. Wciąż wzmacnia obronę
terytorialną. Teraz dla swoich podopiecznych szyje galowe mundury - na wzór
tych, w których żołnierze wyklęci ukrywali się wśród bagien
lasów.
Admirał jest
zadowolony: Niech się bawią, niech się tytłają. Ja już nie mam żadnej
przyszłości, więc niech oni też jej nie mają.
Stanisław Tym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz