Największa jednostka
w polskiej armii to oficerowie odesłani do rezerwy. Ale dymisje i zwolnienia
dopiero się zaczynają. Macierewicz czyści armię z tych, którzy choćby otarli
się o PRL. Pójdzie gładko, bo kadrowym w armii jest zawodowy lustrator.
Wojciech Cieśla
W marcu zeszłego roku z Dowództwa Generalnego
Rodzajów Sił Zbrojnych w ciągu kilku dni odeszło pięciu generałów (jedna piąta
wszystkich w dowództwie), w tym aż trzech generałów dywizji, tak zwanych
dwugwiazdkowych. We wrześniu odwołany zostaje dowódca GROM, pułkownik Piotr
Gąstał. Zaraz po nim szef polskich komandosów, generał dywizji Piotr Patalong.
W listopadzie lecą szefowie pionu Służby Kontrwywiadu Wojskowego
odpowiedzialnego za tropienie nieprawidłowości w spółkach zbrojeniowych i
zakupach dla armii (awansowali jesienią 2015 r., już za czasów Antoniego
Macierewicza). W grudniu dymisję składa generał broni Mirosław Różański,
dowódca generalny polskiej armii. Z funkcji szefa Sztabu Generalnego rezygnuje
Mieczysław Gocuł. Odchodzi generał Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia.
Mówi oficer,
sztabowiec, pracujący w Warszawie: - Chodzi o najwyższych, najważniejszych
polskich oficerów. Gocuł kilka miesięcy wcześniej dostał nominację na drugą
kadencję w Sztabie Generalnym od prezydenta Andrzeja Dudy. Różański dowódcą
generalnym był od lipca. Odeszli, bo nie mogli działać pod rządami „aptekarzy”
PRZYCHODZI PUŁKOWNIK
DO CYWILA
„Aptekarz”, „Medalista” i „Generał Moździerz” to
najbardziej cenzuralne z określeń, jakimi wojskowi nazywają Bartłomieja
Misiewicza, rzecznika i prawą rękę Antoniego Macierewicza, byłego pracownika
apteki w Łomiankach. - Nie chodzi tylko o niego - opowiada jeden z wojskowych.
- On jest najbardziej rozpoznawalny i przez związki z Macierewiczem stał się
symbolem zła, które dzieje się w armii. Czystek, braku kompetencji, czołgania
tych, których nie da się łatwo zwolnić.
Wietrzenie kadr
zaczęło się zaraz po wyborach. Gdy w budynku MON przy ulicy Klonowej zaczął
urzędować Antoni Macierewicz, zarządzono wewnętrzny audyt. Zakończył się w
maju 2016 roku i według ministra wykazał „korupcję, która przyczyniła się do
złego stanu wojska”.
Rozmówca związany z
MON: - Na początku odwoływali hurtem. Zazwyczaj późnym popołudniem, wieczorem,
w nocy. Polecieli szefowie większości departamentów i ci, którzy kojarzeni
byli z Tomaszem Siemoniakiem, ministrem za rządów PO. Co innego, gdy znikają
wojskowi urzędnicy, to dzieje się przy każdej zmianie władzy. Ale dwugwiazdkowi
generałowie? Ludzie tacy jak generał Różański? Dowódca polskiej armii?
Wcześniej pochwalił wybór śmigłowców Caracal, mówił, że będą gwarancją rozwoju
polskich zakładów. To mogło mu się odbić czkawką.
Nie wiadomo, jak
duża jest skala zwolnień. MON nie podaje listy osób, które od jesieni 2015 r.
zostały zwolnione lub podały się do dymisji.
Jeden z rozmówców:
- W armii panuje atmosfera niepewności. Żeby było jasne: tak samo było choćby
pod rządami psychiatry Bogdana Klicha. Ale tym razem grupa cywilów związanych
z PiS, bez wcześniejszych związków z wojskiem, która ma wpływ na armię, jest
nieporównanie większa. Wśród „aptekarzy” wyróżnia się Radosław Peterman, od
wiosny główny kadrowy. Wzywani do niego oficerowie czasem nie mogą inaczej
wyrazić swojego zdania, jak odchodząc. Jeszcze trochę i w armii pozostaną
wazeliniarskie niedobitki.
O skali odejść
świadczy liczba oficerów sztabowych, którzy napisali raporty o zwolnienie ze
służby w ciągu ostatniego roku. Dziś największa jednostka w polskiej armii to
oficerowie odesłani do rezerwy.
LUSTRATOR WOJSKA
Peterman to archiwista, były pracownik Biura
Lustracyjnego IPN Uchodził za zaufanego człowieka Antoniego Macierewicza
(zajmował się m.in. kwestiami związanymi z niszczeniem akt komunistycznej
Służby Bezpieczeństwa i działalnością Wojskowych Służb Wewnętrznych). Jeden z
pracowników IPN: - Z jego opracowań płynie wniosek, że WSW były jakąś ważną
ubecką służbą, zwalczającą opozycję i Kościół.
O Petermanie było
cicho do 2012 r., kiedy to sądy zaczęły się zajmować lustracją kilku
generałów. Jak podawała „Gazeta Wyborcza”, miał za tym stać właśnie Radosław
Peterman. W tym samym roku podpisał się on pod protestem w sprawie wyroku
nakazującego Macierewiczowi przeproszenie za pomówienia byłego szefa WSI gen.
Marka Dukaczewskiego.
- To miły facet,
taki okrągły, uśmiechnięty - opowiada jeden z oficerów. - Na wojsku nie zna
się zupełnie. Na lustracji - świetnie.
Archiwista z IPN
trafia do MON w grudniu 2015 r., początkowo dostaje umowę jako „zewnętrzny
konsultant ds. kadr Sił Zbrojnych”, z rocznym kontraktem w wysokości 72 tys.
zł. W kwietniu 2016 r. zostaje dyrektorem Departamentu Kadr, a już w lipcu
trafia do przemysłu zbrojeniowego; zostaje jednoosobową radą nadzorczą
Wojskowych Zakładów Elektronicznych. Ciekawostka: Peterman odchodzi z
wojskowej elektroniki równie gwałtownie, jak w niej zaistniał, w grudniu 2016
r.
CYWIL MÓWI: DO
ZAMRAŻARKI
Jeden z rozmówców: - Dymisje dziesiątkują system
dowodzenia. Przy awansie nie liczy się już opinia bezpośredniego przełożonego
ani dowódcy jednostki; ważne jest, jak wypadniesz w rozmowie z Misiewiczem.
Wszystko rozgrywa się błyskawicznie: dostajesz prikaz, że masz się stawić w
Warszawie. Jedziesz, czekasz, wreszcie cię wzywają, czasami już po zmroku.
Rozmawiacie we trójkę, ty, Peterman i Misiewicz. Potem każą wyjść i czekać na
telefon. Oficerowie spoza Warszawy, a takich jest większość, jadą do hotelu i
czekają. Jeśli zadzwonią, że masz się rano stawić na wręczenie decyzji o wyznaczeniu
na stanowisko, jesteś w domu. Jeśli kogoś odwołują ze stanowiska, to na ogół z
rygorem natychmiastowej wykonalności, za podstawę podają ważny interes
społeczny. Nie dają czasu na rozliczenie się z broni, z dokumentów niejawnych.
Potrafią w piątek wezwać na rozmowę i kazać w poniedziałek stawić się żołnierzowi
w jednostce na drugim końcu Polski. Ludzie mają kłopot: jak się rozliczyć z
poprzednim miejscem pracy; czy to nie pułapka, aby nasłać na nich prokuratora?
Część z tych,
którzy nie zostają wyznaczeni na stanowisko, przechodzi do rezerwy kadrowej,
czyli zamrażarki. Nie można oficera zwolnić do cywila z dnia na dzień, więc
trzymają go pół roku w rezerwie kadrowej, nie pełni żadnej funkcji, pozostaje
do dyspozycji szefa MON. Dopiero po zamrażarce kończy służbę.
Jeden z rozmówców:
- Przed ekipą „aptekarzy” o awansie lub braku awansu decydowały oceny z opinii
służbowej. Dziś opinia nie ma żadnego znaczenia. Zdejmują ze stanowisk ludzi,
którzy mają opinie bardzo dobre i wzorowe. Kiedyś, gdy ktoś miał awansować,
kierowano go na szkolenie przygotowujące do objęcia nowego stanowiska. To już
nie działa. Na szkolenia trafiają tylko „odpowiednie” roczniki, musisz mieć w
PESEL siódemkę [chodzi o ludzi urodzonych w latach 70. - przyp. red.].
Jeden z rozmówców: - Nie ma żadnej logiki w tym, kogo
wysyłają do rezerwy, i w jakie miejsce go przerzucą. Ludzie z Warszawy lądują w
Żaganiu, w Szczecinie, Inowrocławiu. To złośliwość, bo nie ma żadnego powodu,
aby żołnierz, którego chcą się pozbyć, nie mógł dosłużyć ostatnich miesięcy
blisko domu. Rzucają go na drugi koniec Polski, mimo że to oznacza koszty:
trzeba płacić rozłąkowe, zapewnić zakwaterowanie. Jedyny zysk? Władza ma
satysfakcję, że kogoś upokorzyła.
O jednym z
przykładów upokarzania przez zamrażanie głośno zrobiło się kilka miesięcy temu
- wojskowa stomatolog z Gdyni została przeniesiona na stanowisko niezwiązane z
leczeniem na drugi koniec Polski, do Opola. Nieoficjalnym powodem zsyłki było
to, że jest żoną oficera Marynarki Wojennej w służbie kontrwywiadu.
Za panią porucznik
ujął się przewodniczący PiS na Pomorzu Janusz Śniadek - zarzucił
Macierewiczowi podjęcie „szkodliwej decyzji” - kobieta jest matką dwójki
nieletnich dzieci. Nic nie wskórał.
ANTONI BĘDZIE
DEGRADOWAĆ
Mówi jeden z wysokich szarżą oficerów (już poza
armią): - Dla tej ekipy ważna jest ideologia. Napięcie się, machnięcie
szabelką. Na przykład, żeby mianować generałów nie tylko w Dniu Wojska
Polskiego, Niepodległości czy 3 Maja, ale także 1 marca, w dniu pamięci
żołnierzy wyklętych. W działaniach praktycznych już nie są tak dobrzy. Macierewicz
opowiada o inwestycjach rzędu 8 mld zł rocznie w polski przemysł. A pamięta
pan, jak zapowiadał, że polscy komandosi do końca roku będą latać amerykańskimi
blackhawkami? Tych śmigłowców nie ma. A obrona terytorialna? Rusza i rusza od
roku, dopiero teraz przez Sejm przeszła ustawa w tej sprawie, ale jacyś
oficerowie tej formacji już składają przysięgę. Bardzo zadowoleni, że będą
wyglądać jak żołnierze wyklęci, bo Macierewicz uszył im rogatywki, które dawno
temu zniknęły z wojska jako element munduru polowego. Zakupy sprzętu pozostają
w sferze planów, największe pieniądze pompowane są w przyszłą obronę
terytorialną.
Były dowódca WP,
związany z PiS: - Żołnierze są szczęśliwi. Antoni co prawda tylko przyklepał
podwyżki, które wprowadzała poprzednia ekipa, ale pieniądze dostają już od
niego. Na niskim i średnim poziomie nastroje więc się po prawiły. Ponadto
każda dymisja u góry oznacza, że awansują ludzie ze średniego szczebla.
Różański, dowódca generalny? Według mnie to ambicja. Uciekał przed zmianą
systemu dowództwa, ma wejść od 2017 r., nikt go tam nie chciał na stanowisku
szefa Sztabu Generalnego. Część odchodzących generałów wie, że nie będzie dla
nich miejsca w nowych strukturach dowodzenia. Dobiegają sześćdziesiątki i wolą
odejść już teraz.
Jeden z rozmówców:
- Część żołnierzy dotknie ustawa dezubekizacyjna, tych pracujących w służbach,
w wywiadzie i kontrwywiadzie. Ale groźniejszy od dezubekizacji jest projekt
złożony w Sejmie na początku grudnia. Mówi o tym, że weryfikacja ma objąć
wszystkich żołnierzy, którzy przepracowali choć jeden dzień przed sierpniem
1990 r., czyli w PRL. Nikt nie potrafi odgadnąć, jaka będzie skala pogromu.
Najlepsze jest to, że Macierewicz przepycha prawo, które pozwoli mu na
pozbawianie stopni zmarłych wojskowych. Chodzi im oczywiście o Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Ale to Antoni będzie decydował o degradacjach do stopnia pułkownika włącznie.
A CO NA TO NATO
Jeden z wysokich szarża oficerów: - Lustracja,
dezubekizacja i żołnierze wyklęci. Z boku wygląda jak typowa akcja
Macierewicza, on to kocha. Ale niewykluczone, że tym razem wie, co robi.
Dzięki niemu stery w armii przejmą czterdziestolatkowie. Świeża krew. Jak w
latach 40., gdy „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”.
Wdzięczni. Lojalni. Ambitni. Ludzie bez wiedzy i doświadczenia. Będą się
chcieli wykazać. Jest kolejka chętnych do nominacji generalskich, im nie
przeszkadzają cywilni „aptekarze”. To będzie gwardia obecnego ministra. Sęk w
tym, że w wojsku wiedzę i doświadczenia zdobywa się powoli, latami, od stopnia
do stopnia. Tylko wtedy jest się partnerem dla dowódców z NATO. A NATO
obserwuje. Ćwiczy razem z polską armią. I w którymś momencie powie Antoniemu:
sprawdzam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz