Nie było bardziej
udanego roku w 25-letniej historii biznesowej działalności ojca Tadeusza
Rydzyka niż ostatni. Bo chyba nigdy tak niewielu nie dostało od państwa tak
wiele w tak krótkim czasie.
Wyrazy
wdzięczności dla redemptorysty zaczęły płynąć na długo przed nastaniem „dobrej
zmiany”. Jeszcze w 2014 r. PiS wyceniło wsparcie ze strony ojca Tadeusza i
jego mediów zaledwie na 81 tys. zł. Ale już w roku wyborczym suma, która zasiliła
konto kierowanej przez o. Rydzyka fundacji Lux Veritatis (Światło
Prawdy), zwiększyła się ponad trzykrotnie - do 286 tys. zł.
To był jednak tylko wątły strumień, który na początku tego roku zamienił
się w rwącą rzekę. Bo - jak powiedział Jarosław Kaczyński na zeszłorocznych
obchodach rocznicy założenia Radia Maryja, które odbyły się trzy tygodnie po
zaprzysiężeniu rządu PiS - „bez Ciebie, Ojcze
Dyrektorze, nie byłoby tego zwycięstwa”. Pierwsza próba okazania prawdziwej
wdzięczności kapelanowi „dobrej zmiany” okazała się falstartem. Poprawka do
ustawy budżetowej, złożona przez szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego, a
przewidująca odebranie 20 min zł teatrom i przekazanie ich Wyższej Szkole
Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, równie szybko została wycofana, jak
się pojawiła. A to dlatego, że taka dotacja byłaby złamaniem prawa.
Później szło już gładko i z rozmachem. Nadzorowany przez bliskiego
Rydzykowi ministra środowiska Jana Szyszkę Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej wypłacił Lux Veritatis 26 min zł. To suma,
której redemptorysta domagał się za zerwanie w 2007 r. umowy na dofinansowanie
odwiertów geotermalnych, którą podpisał NFOŚiGW za rządów Jarosława
Kaczyńskiego. Sprawa trafiła do sądu, proces trwał przez cały okres władzy PO,
aż w końcu Fundusz - już po „dobrej zmianie” - zgodził się na ugodę. O. Rydzyk
wspaniałomyślnie zrezygnował z 14 min zł odsetek.
Strumień z pieniędzmi pompowanymi w kierunku Torunia zaczął płynąć wartkim
nurtem. Minister Zbigniew Ziobro dał 3 mln
zł WSKSiM na szkolenia prokuratorów i sędziów, a ponad 800 tys. i 300 tys. zł w
ramach różnych programów dorzucili jej jeszcze szef MSZ Witold Waszczykowski i
Jan Szyszko, któremu nie przeszkadzało, że wraz z córką jest tam wykładowcą.
Swoje dostała także TV Trwam
-140 tys. zł na promocję czytania - i po raz
kolejny Lux
Veritatis - 200 tys. zł od MSZ w ramach
współpracy w dziedzinie dyplomacji publicznej. W sumie - jak wyliczyła PO w
ramach akcji „Dług wdzięczności” - różne przedsięwzięcia ojca Rydzyka od
lutego do października dostały zastrzyk w wysokości prawie 30,5 min zł. I to
zapewne nie koniec, bo plany, a w związku z tym i potrzeby, ma redemptorysta
duże. Tak duże, że nie lubi się dzielić tym, co dostaje, z nikim, nawet z
zakonnymi współbraćmi. Wszystko, co dostał od rządu, zasiliło fundację, szkołę
i telewizję, a więc podmioty, nad którymi ma pełną kontrolę. I pełen dostęp do
ich kont.
Ojciec Rydzyk nie czuje się jednak specjalnie wyróżniony. Wręcz
przeciwnie. Niedługo po nagłośnieniu przez media zawarcia ugody przez NFOŚiGW z
Lux Veritatis duchowny zabrał głos na łamach „Naszego Dziennika”.
„Powtarzają w swych mediach o dawaniu ojcu
Rydzykowi milionów - to następne kłamstwo”, które zdaniem duchownego z Torunia
„obliczone jest bardzo sprytnie na odebranie dobrego imienia”. Bo przecież
„były na te i inne projekty pieniądze w poprzednim rządzie. Nie wszystkie te
projekty były ujawniane dla ogółu Polaków, natomiast jeśli nawet były, to nigdy
tamte rządy nie przyznały nam środków (...). Komu przyznawali? Na jakie miliardy
popełniano nadużycia? Coraz bardziej wychodzi to na jaw. Dopiero w tym rządzie
wszystkie projekty są jawne. Każdy może ubiegać się o nie, jeśli spełnia
kryteria”.
Przez 25 lat działalności
zaradny redemptorysta stworzył szeroką sieć powiązań gospodarczych w formie spółek, fundacji i stowarzyszeń, którymi kieruje
on sam lub jego ludzie. Wbrew temu, co może niektórzy sądzą, o. Rydzyk nie jest
właścicielem Radia Maryja, czyli rozgłośni, którą kieruje od ćwierćwiecza i
która dała mu popularność i polityczne wpływy. „Katolicki głos w twoim domu”
formalnie należy do Warszawskiej Prowincji Redemptorystów, która jest również
posiadaczem koncesji na nadawanie.
Podobnie jest z „Naszym Dziennikiem” - choć
o tyle inaczej, że w tym przypadku redemptorysty nie łączą żadne formalne więzy
z tym tytułem. Przeglądając numery gazety, można odnieść całkowicie odmienne
wrażenie nie tylko ze względu na stałą obecność na łamach Tadeusza Rydzyka i
ludzi związanych z Radiem Maryja, ale również na liczbę nawiązań do toruńskiej
rozgłośni, TV Trwam i innych przedsięwzięć redemptorysty. Formalnym
wydawcą gazety jest spółka Spes, w całości należąca do redaktor naczelnej Ewy
Nowiny-Konopki. Do dziś zresztą nie wiadomo, skąd ta 46-latka z mazurskiej wsi
wzięła 18 lat temu pieniądze na rozkręcenie medialnego przedsiębiorstwa. Tak
samo jak nie wiadomo, skąd ojciec doktor Tadeusz Rydzyk miał pieniądze na utworzenie
w 2001 r. Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, kuźni kadr, którą
rządzi niepodzielnie jako jej założyciel, a w latach 2001-06 także jako rektor.
Jest w niej władcą absolutnym.
Sam Rydzyk zasiada we władzach
dwóch fundacji: Nasza Przyszłość (jako
członek Komisji Rewizyjnej) oraz Lux Veritatis. Pierwsza, założona w
1995 r., zajmuje się działalnością edukacyjną, wydawniczą i wysyłkową. Jej
sztandarowym produktem jest miesięcznik „W naszej Rodzinie” (w domyśle: w
rodzinie Radia Maryja), przeznaczony dla słuchaczy i sympatyków toruńskiej
rozgłośni. Cena przystępna - 7,20 zł. W środku
najnowszego numeru m.in. rozmowa o symbolice opłatka, wywiad z duchownym,
specjalistą „w dziedzinie radosnego głoszenia Bożych prawd”. Do tego porady
prawne, żywieniowe, przepisy kulinarne. Wśród stałych autorów m.in. ojciec
Piotr Dettlaff, kanclerz WSKSiM, oraz Madzia Buczek, słynna spikerka Radia
Maryja i założycielka podwórkowych kółek różańcowych dzieci.
Fundacja Nasza Przyszłość przez spółkę o tej
samej nazwie - obiema zresztą kieruje ojciec Grzegorz Moj, redemptorysta znany
z Radia Maryja i TV Trwam
- prowadzi również sklep internetowy
Splendor24. pl, który oferuje produkty z kilkunastu kategorii. Przede
wszystkim książki, w sumie ponad 4 tys.
pozycji, głównie religijnych, ale też politycznych oraz historycznych. Oczywiście
prezentujących wizję świata bliską toruńskiemu redemptoryście. Do tego płyty z
muzyką, filmami oraz audiobookami (w tym „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”
Wojciecha Sumlińskiego, które okazały się zlepkiem fragmentów splagiatowanych
m.in. z książek MacLeana, Chandlera, Steinbecka, a nawet Coelho). Z katalogu
„Dieta św. Hildegardy” można wybrać różne rodzaje nalewek - z miętą, dziewanną czy fiołkiem. Są też oleje lecznicze,
sok z brzozy oraz różne rodzaje toruńskich pierników.
Ciekawą, ale i dość tajemniczą częścią działalności Naszej Przyszłości,
jest prywatne liceum i gimnazjum w Szczecinku, które - w związku z planowaną reformą
edukacji - uruchamia właśnie nabór do szkoły podstawowej. Tajemniczą, bo ze
strony internetowej szkoły trudno się dowiedzieć nie tylko, kto jest jej właścicielem,
ale też nawet kto jest dyrektorem. W zakładce „kontakt” znajdujemy tylko mail,
dwa numery telefonów i adres. To istotna wskazówka, bo dzięki niej można
sprawdzić, że szkoła jest położona naprzeciwko kościoła św. Ducha, którym
zarządzają redemptoryści.
Skąd się wzięła szkoła powiązana z dyrektorem Radia Maryja w odległym
od Torunia Szczecinku? Odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w biografii o.
Rydzyka, który na przełomie lat 70. i 80. pracował w szczecineckim klasztorze i
dał się zapamiętać jako niezły organizator, który mocno zalazł za skórę
władzy. Założył Klub Inteligencji Katolickiej, wieszał krzyże w miejscowej
szkole, ale organizował także imprezy z udziałem znanych aktorów
sympatyzujących z Solidarnością. Na zaproszenie Rydzyka w niewielkim
miasteczku na Pomorzu wystąpili m.in. związana ze stołecznym Teatrem
Dramatycznym Halina Mikołajska czy popularni satyrycy Jan Tadeusz Stanisławski
oraz Jacek Fedorowicz.
Bardziej znana od Naszej
Przyszłości jest kierowana osobiście przez o. Rydzyka fundacja Lux Veritatis. Ten założony w 1998 r. podmiot funkcjonuje przede wszystkim
jako właściciel telewizji Trwam. Zresztą obie fundacje funkcjonują pod tym samym,
warszawskim adresem, czyli Leszno 14. Fundacja prowadzi również księgarnię
internetową, ostatnio zaś zbierała datki na budowę jednej ze sztandarowych
inwestycji o. Rydzyka - otwartego w maju kościoła Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji
i św. Jana Pawła II.
To najbardziej zasobne ze wszystkich przedsięwzięć ojca dyrektora.
Według „Faktu” w latach 2012-15,
a więc jeszcze przed wielomilionową ugodą z NFOŚiGW, Lux Veritatis zarobiła aż 52 min zł, co daje średnio 13 min zł zysku
rocznie. Nie jest jednak jasne, czy do jej aktywów nie zalicza się promesa
kredytu bankowego od SKOK w wysokości 15 min zł, który fundacja zaciągnęła, by
móc sfinansować uruchomienie nadawania na cyfrowym multipleksie. Ale nawet
jeśli tak jest, to i tak zostaje jeszcze 37 min zł, czyli rocznie 9,2 min zł. A
do tego majątek wart grubo ponad 100 min zł.
W zarządzie fundacji słynny
redemptorysta zasiada razem z innym zakonnikiem o. Janem Królem, swoją biznesową prawą ręką, oraz Lidią Kochanowicz-Mańk,
inną jego zaufaną, która pełni funkcję dyrektor finansowej LV Ale to ten
pierwszy - nazywany kasjerem Radia Maryja -
jest głównym przedstawicielem zakonnika z Torunia w jego biznesowych przedsięwzięciach,
ciesząc się jego niegasnącym zaufaniem. Ojca Króla odszukać można w zarządach
pięciu podmiotów związanych ze swym najbardziej znanym konfratrem - dwóch
fundacjach i trzech spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością. Oprócz Naszej
Przyszłości i Lux Veritatis
jest prezesem Bonum i Geotermii Toruń oraz
wiceprezesem Polskich Sieci Cyfrowych.
Najciekawsza z nich jest Bonum, która w całości należy do ojca Króla.
Czym zajmuje się firma? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Spółka ma
dwa adresy - oprócz tego samego, w którym
działa Lux
Veritatis i Nasza Przyszłość, także w biurowcu
na warszawskiej Woli, odległym o kilka kroków od siedziby redemptorystów - nie
ma za to choćby skromnej strony w internecie. W punkcie „Przedmiot
działalności” w Krajowym Rejestrze Sądowym wyszczególnionych jest dziesięć
pozycji, wśród nich m.in. sprzedaż hurtowa sprzętu elektronicznego i
telekomunikacyjnego oraz części do niego, prowadzenie hoteli oraz zarządzanie
nieruchomościami, produkcja filmów i nagrań wideo czy „pośrednictwo w sprzedaży
czasu i miejsca na cele reklamowe w radio i telewizji”. Z ostatniego dostępnego sprawozdania finansowego za 2014 r. wynika, że
firma balansuje na granicy rentowności. W 2014 r. przyniosła nawet stratę 100
tys. zł.
Najbardziej znanym i chyba jedynym widocznym efektem działalności Bonum
jest działająca od pięciu lat sieć telefonii komórkowej „W naszej Rodzinie”,
stworzona z myślą o słuchaczach Radia Maryja i widzach TV Trwam, by mogli za darmo dzwonić do ich studiów.
Zaoferowano im też jedne z najniższych stawek na rynku - 17 gr za minutę połączenia na telefony stacjonarne (27 gr
na komórkowe poza siecią). Udziałowcem operatora „W naszej Rodzinie” -
ulokowanej kilkaset metrów dalej firmy Polskie Sieci Cyfrowe - jest właśnie
Bonum, która ma w niej około jednej trzeciej udziałów. Sądząc po
sprawozdaniach finansowych z ostatnich lat, PSC mają się całkiem nieźle - w
2014 r. po raz pierwszy przyniosła niewielki zysk (44 tys. zł), choć sądząc po
innych wskaźnikach, choćby przychodów ze sprzedaży (w wysokości 457 tys. zł),
kokosów nie przynosi.
Daje za to inne korzyści, będąc biznesowym łącznikiem z innymi firmami
o profilu katolicko-narodowym i powiązanymi z nimi politykami.
Współwłaścicielami PSC są przede wszystkim zarejestrowane w Luksemburgu SKOK
związane z senatorem PiS Grzegorzem Biereckim oraz fundusz inwestycyjny Magna
Polonia, który-jak można dowiedzieć się z jego strony internetowej -angażuje się w projekty m.in. „związane z nowymi
technologiami, rozbudową infrastruktury, informatyką, IT, Internetem”. Bardzo ciekawie wygląda skład jej rady
nadzorczej, w której zasiadają m.in. Przemysław Wipler, kiedyś w PiS, dziś u
Janusza Korwin-Miklcego, Bogusław Piwowar, czyli członek władz TVP z nominacji SLD, oraz związany z narodowcami Marian
Szołucha, za czasów pierwszego rządu PiS rzecznik obsadzonego przez Ligę Polskich
Rodzin resortu gospodarki morskiej. Dziś, obok zaufanej Jarosława Kaczyńskiego
Janiny Goss, zasiada w radzie BOŚ Banku.
Wróćmy jednak do ojca Jana Króla. 56-letni redemptorysta pilnuje
interesów o. Rydzyka również w najgłośniejszym jego przedsięwzięciu ostatnich
lat, czyli spółce Geotermia Toruń, której prezesuje. Właścicielem firmy jest Lux Veritatis, której z kolei - przypomnijmy
- szefuje sam ojciec dyrektor. Najnowsze plany spółki i jej właściciela
przewidują budowę rurociągu, który dostarczałby ciepło z wód geotermalnych do
toruńskich osiedli i miasteczka uniwersyteckiego. To radykalna zmiana planów,
które zakładały budowę Term Toruńskich, czyli ośrodka rekreacyjnego zasilanego
wodami geotermalnymi. Cztery lata temu „Nasz Dziennik” poinformował nawet, że
zostało wydane pozwolenie na budowę i prowadzone
są przygotowania do rozpoczęcia inwestycji. I choć w 2014 r. marszałek
województwa kujawsko-pomorskiego zezwolił też na wydobycie wód termalnych (na
godzinę 320 m
sześć, wody o temperaturze 60
st. C), nic z tego do dziś nie wyszło. I mimo 26 mln zł
z NFOŚiGW nie zapowiada się, by coś w tej sprawie szybko się zmieniło.
Ale zasilony gotówką z budżetu
państwa Tadeusz Rydzyk snuje kolejne wizje. Chce np. kręcić filmy. Pierwszy - „Zerwany
kłos”, opowiadający o życiu błogosławionej Karoliny Kózkówny, zamordowanej
podczas próby gwałtu przez carskiego żołnierza - jest już gotowy i na początku
roku ma wejść do kin.
Jak można przeczytać na stronie internetowej „Zerwanego kłosa”,
twórcami filmu są „studenci i absolwenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i
Medialnej w Toruniu, a także wyrastający z niej pracownicy TV Trwam” (w szkole studiował jego reżyser Witold Ludwig).
Producentem filmu była Lux Veritatis, sfinansowała go natomiast
fundacja Nasza Przyszłość jako „wotum wdzięczności za dar spotkania z Ojcem
Świętym Franciszkiem w Polsce podczas Światowych Dni Młodzieży”. Według o.
Rydzyka produkcja kosztowała „około 550 tys. zł”. Skąd pieniądze? Z 1 proc.
odpisu przekazanego na fundację przez podatników. Fundację stać na taki gest,
bo jest jedną z najhojniej tą drogą obdarowywanych. W 2015 r. zebrała 4,9 min
zł, prawie o 800 tys. więcej niż WOŚP Jurka Owsiaka, co dało jej 11. miejsce
wśród ponad 8 tys. organizacji pożytku publicznego mających prawo do 1 proc.
Tadeusz Rydzyk daje jasno do zrozumienia, że to nie koniec. Dzień po
premierze „Zerwanego kłosa” „Nasz Dziennik” ogłosił na pierwszej stronie, że
film „może stać się bazą do powstania katolickiej wytwórni filmowej”. Pytany o
to przez dziennikarkę gazety, nie potwierdził co prawda, ale nie pozostawił
wielu wątpliwości: „Marzeń mam wiele, nie chcę na razie o nich mówić, aby
mogły się ziścić. Myślę, że trzeba się bardzo spieszyć. Bo ten walec niszczenia
kultury i Narodu przychodzi do Polski bardzo szybko”.
Zatrzymać go może oczywiście
jedynie ojciec Rydzyk i jego - zasilane przez podatników - projekty. Przecież
- jak pisał w „ND” - „tego nie zabierzemy do grobu, to wszystko jest nie dla
nas, ale na chwałę Bożą i dla dobra Ojczyzny i ludzi. Może dlatego tak Zły się
denerwuje”.
Grzegorz Rzeczkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz