Takich ludzi jak
Jarosław Kaczyński i jego otoczenie marszałek Piłsudski wsadzałby do więzienia
mówi wybitny historyk Norman Davies
Rozmawia Aleksandra Pawlicka
Newsweek: Czy Polska znalazła się na zakręcie historii?
Norman Davies: Polska wpadła w ręce zadziornych, zaczepnych ludzi, którzy
uważają, że mają absolutną rację. Jedną, słuszną, prawdziwą i niepodlegającą
żadnej dyskusji, a przede wszystkim nieliczącą się ze zdaniem innych.
Zadziorność nie jest jednak tylko polską chorobą. Mieszkam w Wielkiej Brytanii
i wydaje mi się, że tu jest jeszcze gorzej. Brexit spowodował
straszne spustoszenie zarówno w państwie, jak i w głowach ludzi. To samo
uczynił trumpizm w USA. Nie tylko Polska, ale cały demokratyczny świat jest na
niebezpiecznym zakręcie.
Co rozumie pan przez
zadziorność?
- Wykorzystywanie frustracji
przegranych. Anglicy poparli Brexit, czując się wykorzystani przez
polityków, przez bankierów, przez Brukselę i nawet przez Szkotów, którzy - ich
zdaniem - zbudowali swój dobrobyt na plecach starej, dobrej Anglii.
Powiedzieli: „Mamy tego dość”. Amerykanie mówią „dość” waszyngtońskim elitom,
które wyemancypowały się ze społeczeństwa, jego kosztem. Za chwilę Francuzi
mogą ulec uwodzicielskiej wizji Marine Le Pen głoszącej potrzebę
Francji czystej etnicznie. Celem zadziornych czy też, jak to nazywam - zadziorów
politycznych, jest wichrzycielstwo. Zadziory dokładnie wiedzą - i dobitnie to
artykułują - co się nie podoba społeczeństwu, tyle że jednocześnie nie mają
żadnego własnego pomysłu, żadnego pozytywnego programu. Ich jedynym programem
jest negacja. Brytyjczycy zagłosowali za Brexitem, nie
wiedząc, dokąd ten wypchnięty z portu wspólnej Europy brytyjski statek ma
płynąć.
Celem zadziornych jest
izolacjonizm narodowy?
- Będący utopijną mrzonką w warunkach
globalnego świata. Siłą Europy przez ostatnie pół wieku była współpraca
międzynarodowa. Zadziory chcą ją pogrzebać. Oczywiście Unia Europejska daleka
jest od perfekcjonizmu, ale gdy nie ma współpracy, wcześniej czy później pojawi
się konflikt. Wojna z Brukselą oznacza piętrzenie się
narodowo-nacjonalistycznych sprzecznych interesów.
Obawia się pan wojny?
- Nie wojny militarnej jeszcze,
ale konfliktów różnego rodzaju. Cechą charakterystyczną zadziornych rządów
jest identyfikacja z narodem. W Polsce PiS popiera jedna trzecia społeczeństwa
i ta mniejszość udaje, że jest całym narodem. Uzurpuje sobie prawo do wyrażania
woli narodu. Gdy Komisja Wenecka krytykuje rząd za działania w sprawie
Trybunału Konstytucyjnego, rządzący mówią, że to atak na Polskę. To nic, że
jest to krytyka
polityki PiS, działań
niebezpiecznie zbaczających z demokratycznego kursu. To nie ma znaczenia, to
cios zadawany Polsce. Ta władza jest Polską, więc nikomu nie wolno jej
krytykować. To samo dzieje się w USA. „Make America great again” - Ameryka będzie znowu wielka - hasło z kampanii Ronalda
Reagana, które podkupił Trump i wcisnął 300 milionom
zróżnicowanych ludzi. Wszyscy mają teraz myśleć tak samo. Retoryka zadziorów
nie zostawia miejsca dla innych. Zawłaszcza całą przestrzeń społeczną. Dlatego
inni stanowią drugi sort, kastę zdrajców, odmawia się im prawa do bycia
patriotami, dlatego muszą być wykluczeni.
Czy to nie przypomina sytuacji
w Niemczech lat 30. ubiegłego wieku?
- Nie wierzę, że historia może się
powtórzyć, bo nasz świat jest inny od świata lat 30., ale mechanizm wydaje się
podobny. Chodzi o radykalne ruchy polityczne bazujące na tworzeniu wrogów.
Niepokoi pana sukces wydawniczy
„Mein Kampf” w Niemczech?
- Absolutnie nie. Wiedza nikomu
nie szkodzi. Niemcy są na tyle dojrzali politycznie, aby nie ulec
propagandzie. Bardziej niepokoi mnie co innego. Wmawianie ludziom przez
rządzących, że są atakowani. Dzieje się to w wielu krajach, a w Polsce
szczególnie. PiS nieustannie mówi o brutalnym ataku. Przez Brukselę, opozycję i „kondominium niemiecko-rosyjskie”.
Robi to, aby mieć pretekst do obrony, czyli podkładkę do swoich działań
skierowanych przeciwko fikcyjnym wrogom.
Prezes ostrzega: „Kto nas
atakuje, nie wygra. Polska pozostanie Polską”.
- To przypomina zachowanie
człowieka, który kopie sąsiada i tłumaczy: „Musiałem się bronić”. Tworzenie
wrogów i kreowanie sztucznych konfliktów to jedna z głównych metod działania
zadziorów. Temu samemu służy mistyfikacja historii. To, co PiS robi z
historią, przechodzi ludzkie pojęcie. Ta dziwaczna falsyfikacja Solidarności,
gdy nagle okazuje się, że panowie Kaczyńscy są ważniejsi niż Lech Wałęsa. Albo
ta herezja smoleńska - przecież to nie służy niczemu innemu, jak tylko nowemu
podziałowi społeczeństwa na swoich i wrogów. Na nowych bohaterów i nowych
zdrajców.
Fałszowanie historii jest
groźne?
- Oczywiście. Historia tłumaczy, w
jaki sposób doszliśmy do obecnego momentu. Polska była państwem satelickim w
rękach Sowietów, to byli realni wrogowie Polski. Dziś okazuje się, że jedynymi
rzekomymi wrogami Polski są liberałowie kreowani na ruch bliźniaczy do komunistów.
Przecież to jest nonsens. Liberalna demokracja otworzyła Polsce drzwi do
Europy i do świata. Jeśli uznać to za ruch zdradziecki, to znaczy, że PiS
będzie chciało te drzwi zamknąć. A wiadomo, kto tylko na to czeka.
Putin?
- Tak, Putin i jemu podobni. Putin jest pierwszym wśród zadziorów.
Zbudował swą pozycję na resentymencie Rosjan, którym wbito do głowy, że stracili
mocarstwo przez upadek ZSRR. Putin podsyca w rodakach przekonanie,
że była to największa katastrofa XX wieku i tylko on potrafi Rosję z niej
wyciągnąć. To jego mistyfikacja historii, której skutkiem jest rewanżyzm. Każdy
każdego ma nienawidzić. Historia ostatnich lat przesiąknięta jest nienawiścią.
W efekcie nadwątlony został scenariusz europejski, a pozycja USA w świecie
demokracji poważnie zachwiana.
Pojawiały się ostatnio w
Wielkiej Brytanii głosy, że polska demokracja nie dojrzała do UE i przyjęcie naszego kraju było na
wyrost.
- Nie podzielam tej opinii.
Owszem, polska demokracja mogłaby być mocniejsza, ale ona ma dopiero 25 lat.
Trudno mieć do niej pretensje w sytuacji, gdy na naszych oczach psuje się
najbardziej dojrzała demokracja na świecie, czyli brytyjska. W pewnym sensie
mamy konflikt podobny do tego o Trybunał Konstytucyjny w Polsce. Brytyjski
rząd próbuje przeforsować Brexit bez parlamentu, w którym
większość deputowanych jest Brexitowi przeciwna. To ucieczka od
długiej tradycji brytyjskiej demokracji. Ucieczka w nacjonalistycznym i
nieliberalnym kierunku. Nie wiem, jak to się skończy, ale niespokojnie zaczyna
się ten nowy rok.
Czy Polsce pod rządami PiS
grozi Polexit?
- Wszystko jest możliwe, choć
wątpię, czy akurat Polska jest na czele tej kolejki. Polska ogromnie korzysta
finansowo na obecności w UE. Skrajna prawica postuluje wprawdzie wyjście z
Unii, ale polskim problemem nie jest ani PiS, ani Kaczyński.
A kto?
- Ludzie, którzy na niego głosują.
Ten element narodu, który ciągle czuje się pokrzywdzony lub niezadowolony. A
wśród tych niezadowolonych jest bardzo dużo kleru. Po okresie PRL, kiedy to
Kościół odegrał ważną rolę w budowaniu ruchów wolnościowych, spodziewał się,
że w demokratycznej Polsce dostanie uprzywilejowaną pozycję.
I dostał.
- Ale nie w takim wymiarze,
jakiego oczekiwał. Nowa, wolna Polska miała być jedną wielką teokratyczną
parafią, w której wójt pije herbatkę z plebanem i wszystko załatwia na
plebanii. Tymczasem biskupi dostali w sumie zeświecczone państwo, w którym
przydzielono im rolę jednego z uczestników gry. To - jak widać po zachowaniach
Kościoła - zdecydowanie za mało jak na ambicje kleru.
Biskupi należą do zadziornych?
- Niezadowolenie, które wyniosło
PiS do władzy, zaczęło się w Kościele. Dewocja połączyła się z trucizną
polityczną i zbiera w wyborach żniwo. Radio Maryja działa nie tylko w eterze.
Bez rozdziału państwa i
Kościoła nie ma szans na uzdrowienie polskiej demokracji?
- Tak sądzę, ale aby to się mogło
stać, potrzebna jest otwarta i uczciwa dyskusja dotycząca roli Kościoła. A w
Polsce jest to absolutne tabu. Tabu zaś jest bardzo szkodliwe dla zdrowia
narodu. Dobrze pamiętam, jak wyglądała Irlandia jako państwo klerykalne.
Kościół katolicki rządził tam niepodzielnie i nie było żadnej dyskusji.
Irlando-katolik był taką samą oczywistą oczywistością jak Polako-katolik, tylko
nagle to tabu nie wytrzymało konfrontacji z rzeczywistością i Kościół w
Irlandii w ciągu zaledwie paru lat spadł do roli podrzędnego gracza. Jeśli
polski Kościół nie podejmie debaty na temat swojej roli w nowoczesnym państwie,
to czeka go podobny los. Władza PiS nie będzie przecież trwała wiecznie.
Ile pana zdaniem?
- Kto wie, nie jestem astrologiem.
Jako historyk muszę jednak przestrzec, że historia nie jest racjonalna. Co
jakiś czas funduje nam niespodzianki. Takie jak ostatnio Brexit, trumpizm czy niepodzielna władza Kaczyńskiego w Polsce.
Tych wydarzeń nie dało się przewidzieć, analizując historię. Przecież 15 lat
temu PiS nie istniało, a pan Kaczyński był mało liczącą się postacią. Tymczasem
właśnie nieprzewidywalne wydarzenia zmieniają bieg historii.
Czy jest okres w historii
Polski, do którego można porównać to, co dziś dzieje się w naszym kraju?
- Polska przez ostatnie ćwierć
wieku przeszła od kondycji Ukrainy do kondycji średniego państwa
europejskiego. Obecnie rządzący w ogóle tego postępu nie dostrzegają. Głoszą
regres i regres serwują w swoich działaniach. Prezydent i premier to kukiełki.
Sejm jest instytucją fasadową, w której tyrania większości tłumi jakąkolwiek
dyskusję. Trybunał Konstytucyjny został ostatecznie partyjnie ubezwłasnowolniony.
Sędziów nazywa się kolesiami przy kawie. Prawo jest naginane do potrzeb partii
rządzącej, która chce odgrywać przewodnią rolę narodu. To powrót do PRL.
Jarosław Kaczyński jest jak
pierwszy sekretarz?
- Nie do końca. Pierwszy sekretarz
w PZPR był namaszczony przez Moskwę. Kaczyński stworzył swój ruch sam z
niczego. Ma więc większy osobisty wkład w jego sukces niż komunistyczni
sekretarze.
Może więc porównywanie go do
naczelnika państwa nie jest bezpodstawne?
- Na takie porównania marszałek
Piłsudski przewraca się w grobie. Polska jego czasów była krajem wielu
problemów etnicznych, krajem dźwigającym się gospodarczo i krajem realnie
zagrożonym militarnie. Dziś sytuacja jest zupełnie inna, a mimo to rządzący
wpędzają Polskę w stan zagrożenia. Fikcyjnego, gdy chodzi o uchodźców czy
Polskę w ruinie, i realnego, jeśli chodzi o naszą pozycję w Europie, gdzie z
realnego gracza staliśmy się enfant terrible. Takich ludzi jak
Kaczyński i jego otoczenie Piłsudski wsadzałby do więzienia.
Za co?
- Za działalność antypaństwową, za
manipulacje, za awantury z sąsiadami. Polska jest krajem kontynentalnym, narażonym
na wszystkie choroby, które dotykają ten kontynent. I traktowanie jej jak
wyspy, gdzie wszystko może się toczyć niezależnie od tego, co dzieje się
dookoła, jest polityczną nieodpowiedzialnością.
Izolacja kraj u to najgorszy los,
jaki władza może zgotować dziś Polakom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz