Zmierzchało, gdy w
tłumie u stóp klasztoru jasnogórskiego rozwinęły transparenty potępiające
nienawiść. Na chwilę zapadła cisza. Stały naprzeciw kilku tysięcy kibiców.
Każdy, kto choć raz otarł się o stadionową zadymę, wie, że taki numer wymaga
odwagi
Paweł Reszka
Po chwili znów zrobiło się głośno.
Transparenty spłonęły (pierwszy ten z napisem „Chrześcijaństwo to nie
nienawiść”). Zaś pikieta została zbluzgana i wyprowadzona.
I tylko to z całej
pielgrzymki przebiło się do mediów. Szkoda, bo wizyty kibiców na Jasnej Górze
to coś znacznie więcej niż pojedyncza zadyma. Mówią wiele nie tylko o
kibicach, ale o pokłóconych Polakach.
Ojciec Sebastian
Matecki, rzecznik Jasnej Góry (w e-mailu): „Jasnogórskie Sanktuarium w 2017 r.
nawiedziło 7 325 grup pielgrzymkowych z całego kraju. Miały one bardzo
zróżnicowany charakter: ogólnopolskie, regionalne, diecezjalne, parafialne,
stanowe, zawodowe, środowiskowe itd. W zależności też od środków lokomocji czy
sposobu pokonywania drogi można wyróżnić pielgrzymki piesze, biegowe,
rowerowe, rolkowe, autokarowe, kolejowe i jedna konna. Wszystkie pielgrzymki
mają charakter duszpasterski, modlitewny, formacyjny”.
- Jak to jest? -
pytam znajomą mieszkankę Częstochowy.
- Najtrudniejsze
jest kilkanaście dni w lecie. Kiedy do miasta przybywają pielgrzymki piesze.
- Co jest złego w
pielgrzymkach pieszych?
- Oni są na
ostatnim etapie długiej podróży na Jasną Górę. Idą na spotkanie z Bogiem.
Niosą Czarnej Madonnie swoje prośby. Śpiewają natchnione pieśni. A my? My tu
żyjemy i pracujemy. A nie da się normalnie pracować, gdy słyszysz ciągle
natchnione pieśni. Zamykamy więc okno. Oni przeżywają podniosłe chwile. My
zbieramy po nich śmieci, patrzymy na wydeptaną trawę w naszych parkach.
KSIĄDZ
Pielgrzymka kibolska dotarła na Jasną Górę 13 stycznia 2018 r. już po raz 10. W
pierwszej wzięło udział zaledwie kilkuset kibiców. Zebrał ich salezjanin ks.
Jarosław Wąsowicz, kibic Lechii Gdańsk - doktor
historii, zwolennik upamiętniania żołnierzy wyklętych. Znany z kontrowersyjnych
wypowiedzi. W 2016 roku „drogim kibicom i czytelnikom Gazety Polskiej
Codziennie” życzył z okazji Wielkiej Nocy: „Zmartwychwstania naszej ukochanej
Ojczyzny, bez KOD-ów, fałszywych autorytetów, płatnych zdrajców”.
Kibic Legii, znany prawnik, uczestnik pielgrzymek.
Spotykamy się w eleganckiej kancelarii: - Kibice byli środowiskiem dość
antyklerykalnym. Księdzu Jarosławowi chodziło o to, by wpoić w nich
religijność, patriotyzm, kult żołnierzy wyklętych. Chodziło też o to, żeby
środowisko się zjednoczyło. On potrafił rozmawiać z kibicami językiem kibiców.
- To znaczy?
- Jak trzeba, to i zbluzgał. Salezjanie, warto pamiętać, mają
w regule pracę z trudną młodzieżą.
Nagle przed ołtarzem stanęli obok siebie kibice Lechii
Gdańsk i Arki Gdynia, Wisły i Cracovii... wszyscy, którzy się nienawidzą.
Prawnik: - Początki nie były łatwe. W 2012 roku kibic Legii
znany jako „Kelner” dosłownie wywlókł z kościoła trzech kibiców Polonii
Warszawa. Wszyscy byli oburzeni tym postępkiem. Po mszy podszedł do nas kibic
Lechii - ponad 190 cm,
wytatuowana pajęczyna na głowie - z pretensjami: „Nie taka była umowa!”. „Kelner”
odpowiadał: „Polonia nie ma prawa tu być. Oni denuncjowali nas na policję”.
Wyjaśnianie trwało około 20 minut, ale rozeszło się po kościach.
Sam „Kelner” został potem skazany za organizowanie ataków
na kibiców rosyjskich podczas Euro 2012.
PIELGRZYMKA
Sytuacja opisana przez
prawnika należy do wyjątków. Zazwyczaj pielgrzymki kibiców
przebiegają bez incydentów.
Scenariusz zawsze podobny. Msza i święcenie szalików.
Wykłady o historii.
A na koniec „racowisko” na
przyklasztornych błoniach: transparenty na murach klasztoru, szaliki w górę,
odpalanie rac!
Kuba Olkiewicz (redaktor serwisu sportowego weszlo.com, kibicuje ŁKS, w tym roku na pielgrzymce był po raz
czwarty): - Pielgrzymka to spore wydarzenie w życiu kibica, który wierzy: połączenie
dwóch istotnych sfer życia. Na trybunach spędza wiele czasu, często w weekendy,
kiedy nie ma czasu odwiedzić kościoła. Dlatego fajnie, że można przeżyć taki
duchowy renesans raz w roku, dla niektórych to inspiracja, by znów aktywnie
uczestniczyć w życiu Kościoła. Liczy się też aspekt wspólnotowy; lubimy
spędzać ze sobą czas, czujemy się dumni z grupy, wszyscy na nas patrzą -
to przyjemne uczucie.
Ale pielgrzymki mają też gorących krytyków.
Rozmawiam o tym z prezydentem Częstochowy Krzysztofem
Matyjaszczykiem. Mówi, że jego samorządowa władza do klasztoru nie sięga,
jednak „trudno się godzić bez protestu na nienawiść i ksenofobię”.
Jeszcze w 2016 roku Matyjaszczyk tak mówił o pielgrzymkach
kibiców „Gazecie Wyborczej”: „Kiedy
szli alejami w stronę klasztoru, wrzeszczeli »Raz sierpem, raz młotem czerwoną
hołotę!« i inne głodne kawałki o wiszących na drzewach komunistach. Kiedy
schodzili z Jasnej Góry, wrzeszczeli to samo. Jeszcze bardziej zdopingowani i
podkręceni, no bo przecież to oni są prawdziwymi polskimi patriotami.
Mieszkańcy traktują ich przemarsze jak folklor, ale mnie szlag trafia, że ktoś
tych młodych ludzi wykorzystuje do własnych politycznych potrzeb, robiąc im
wodę z mózgu i dziurawiąc młode umysły ideologią nienawiści. Czym takie zachowanie
polityków różni się od czasów, kiedy Hitler dochodził do władzy?”.
To były bardzo mocne słowa. Czy
ciągle myśli tak samo?
- Taką miałem wtedy opinię i taką
mam obecnie - potwierdza Matyjaszczyk.
Jednak największą przeciwniczką
pielgrzymowania kibiców jest prezeska stowarzyszenia Demokratyczna RP Jolanta
Urbańska - częstochowska radna PO, pracownik naukowy. To ona z grupką
przyjaciół odważyła się na protest w samym środku „racowiska”: - Obserwuję
pielgrzymki kibiców od kilku lat. Jest w nich coraz więcej agresji i
nienawiści.
One
jednoczą kibiców, uczą ich podziału świata: „My, dobrzy patrioci. A po drugiej
stronie są oni: esbecy, lewacy, konfidenci”. Z roku na rok jest coraz gorzej.
Dlatego protestowaliśmy.
Szczupła, wysoka, w eleganckim
kapeluszu. Siedzimy w kawiarni. Ona odpala papierosa od papierosa.
- Pójdzie tam pani ze mną, żeby pokazać,
gdzie wam palili transparenty?
- Naprawdę chce pan tam iść?
- Chcę, a co?
- Bo jeszcze mnie trzęsie na samo
wspomnienie.
PIKIETA
Spaceruję z Jolantą Urbańską. Aleją Najświętszej
Maryi Panny, w stronę Henryka Sienkiewicza i dalej ku klasztornym błoniom: -
Zgłosiliśmy pikietę na rogu Sienkiewicza. Jednak doszliśmy do wniosku, że to
za daleko. Postanowiliśmy nie robić więc swojego wydarzenia, tylko monitorować
zachowania na pielgrzymce. Polegało to na chodzeniu między pielgrzymującymi,
by sprawdzić, czy ich okrzyki i transparenty nie łamią prawa.
Tak to grupa około
20 osób członków dwóch stowarzyszeń - Demokratyczna
RP i Obywatele RP - ruszyła w kierunku klasztoru.
Najpierw „obywatele
i demokraci” zatrzymali się przy namiocie ONR, który rozdawał kibicom
organizacyjne ulotki i ciepłą herbatę.
Urbańska: -
Robiliśmy nawet zdjęcia tego, co tam mieli. Nalepka „zakaz pedałowania” i
różne nacjonalistyczne obrzydlistwa.
Konrad Kątny,
student ekonomii, zastępca koordynatora Brygady Górnośląskiej ONR. Czarna
bluza ze znakiem falangi, obandażowany palec: „Bliski kontakt z krajalnicą,
dorabiam w gastronomii”. Siedzimy w pubie w centrum Katowic. Pytam, jak
wspomina spotkanie z „demokratami”:
- Do naszego
namiotu podeszli około 12. Moim zdaniem szukali okazji do prowokacji.
- Jak pan ich
rozpoznał?
- O, my znamy panią
Jolantę! Domaga się przecież delegalizacji ONR. I A inni mieli wpięte w
widocznym miejscu znaczki organizacyjne.
Urbańska z innymi
dotarła na mszę dla kibiców przed obrazem Czarnej i Madonny.
Wymienili się ze
mną znakiem pokoju. Uścisnęli dłonie. Przyznam, że byłam tym zbudowana.
ZADYMA
Do tej pory obeszło się bez incydentów. Jednak
„demokraci” postanowili pójść jeszcze na ostatni punkt pielgrzymki, czyli
„racowisko”. Urbańska przyznaje, że gdy znów wchodziła na tereny klasztorne,
to otaczały ją pustka i podejrzliwość.
- Czułam się jak
trędowata.
- Może przez to, że
widzieli wasze znaczki organizacyjne.
- Z pewnością. W
każdym razie myśmy tam poszli spontanicznie.
Konrad Kątny (ONR):
- Szli ze zwiniętymi transparentami. Poszliśmy za nimi, żeby zobaczyć, co
zrobią. Wyglądało, że szukają miejsca, żeby je rozwinąć. Znaleźli transparent
Unii Tarnów, która ma biało-niebieskie barwy. Był tam napis: „White United”.
Jolanta Urbańska: -
Transparent o białej rasie z krzyżem celtyckim przykuł naszą uwagę. Naszym
zdaniem łamał prawo, więc postanowiliśmy się przed i nim ustawić i
sfotografować z naszymi hasłami: „Moją
ojczyzną jest człowieczeństwo” i „Tu są granice przyzwoitości” oraz „Nienawiść
to nie chrześcijaństwo”.
Konrad Kątny: - Nie
przypuszczałem, że to zrobią. Pomyślałem, że mają tupet. Zrobiła się cisza.
Urbańska: - Tłum
zaczął gęstnieć. Zaczęli krzyczeć: „Czerwone kurwy!”, „Lewackie szmaty!”,
„Ubeckie ścierwa!”, „Po chuj żeście przyszli!”, „Wypierdalać!”. Myśmy milczeli,
żeby nie prowokować.
Kątny: - Fakt.
Zwracano się do nich dość wulgarnie.
Urbańska: - Agresja
narastała. Niektórzy byli 10 centymetrów od nas, twarz w twarz. Czułam
oddech. Nagle ktoś wpadł na pomysł, by racą podpalić nasze transparenty.
Kątny: - Kilku
kibiców zaczęło powstrzymywać innych: „Nie ruszać!”. Wiem, że kibic Chrobrego
Głogów był w telefonicznym kontakcie z księdzem Wąsowiczem. Ksiądz przykazał,
żeby prowokację zignorować.
Urbańska: -
Podszedł do mnie osiłek. „Wypierdalać!” „Ale jak?!” - pytam. „Dobra, idźcie za
mną”. Wyprowadził nas wzdłuż muru. Krzyczał do innych, żeby zostawić nas w
spokoju. Dalej szliśmy już sami. W alei Sienkiewicza rzucali w nas petardami.
Nigdzie nie było policji. Nikt nas nie bronił.
Efekt? Spalone
transparenty. Kilku uczestników demonstracji zostało poszarpanych.
Uczestnicy
pielgrzymki uważają, że pikiecie działaczek i działaczy Demokratycznej RP,
wspieranych przez Obywateli RP, chodziło tylko o sprowokowanie burdy.
Żeby strywializować
sens religijnego spotkania, żeby puścić w eter „mainstreamowych” mediów przekaz
nie z modlitwy, ale z kibolskiej zadymy.
Tak na przykład
sądzi Jerzy Dudała, doktor socjologii, autor książki „Fani-chuligani. Rzecz o
polskich kibolach”, od lat uczestnik pielgrzymek: - Podniosła, uroczysta
atmosfera na błoniach jasnogórskich. I nagle pojawiają się ci ludzie. Po co
przyszli? Po co brużdżą? Jawna prowokacja. Wyjątkowo obrzydliwe, budzące
niesmak zachowanie.
Ojciec Sebastian
Matecki, rzecznik Jasnej Góry: „Podczas tegorocznej X Pielgrzymki Kibiców nie
doszło wcześniej do żadnych incydentów zakłócających modlitewny i formacyjny
charakter pielgrzymki. Zaistniały incydent trudno komentować.
Trzeba pamiętać i o tym, że często przy budowanym dobru waruje zło, które chce
przeszkadzać, niszczyć”.
Demokraci uważają, że mieli prawo stać tam, gdzie stali. Bo
Jasna Góra jest także ich.
Mocno wsparł ich na
łamach „Tygodnika Powszechnego” ojciec Ludwik Wiśniewski, dominikanin,
wieloletni duszpasterz środowisk akademickich, działacz opozycji
antykomunistycznej: „Organizatorzy kibicowskich uroczystości na Jasnej Górze
mogą nie zdawać sobie sprawy, że uczestnictwa w Eucharystii nie można pogodzić
z agresywnym i nienawistnym zachowaniem, ale teologicznie wykształceni ojcowie
paulini mają obowiązek ich o tym pouczyć, a nawet zażądać wykluczenia takich
zachowań”.
STRACH
Stoję na błoniach z Urbańską.
- Bała się pani?
- Pierwszy raz w życiu miałam takie poczucie bezradności. I
lęk, bo odpowiadałam za ludzi.
Rozmawiamy o Jasnej Górze. Radna Urbańska najbardziej ceni
tam kaplicę, w której można modlić się w zupełnej ciszy. A czego nie lubi?
- Wiary pozbawionej głębszej refleksji, demonstracyjnej,
głośnej. Kibice najpierw w kościele, a potem w Żabce, z której wynoszą
reklamówki pełne wódy. Wie pan, że byłam w klasztorze, żeby zamówić mszę za
„Polskę wolną od faszyzmu”?
- Przyjęli intencję?
- Nie.
- Powód?
- Bez podania powodu. To oburzające. Bo to tak, jakby Jasna
Góra była ich, a moja już nie.
Jolanta Urbańska nie lubi też
jasnogórskiej komercji - tych wszystkich wpinek, gadżetów, świecących Jezusów,
Matki Boskiej z odkręcaną główką.
Kiedyś stragany stały przed głównym wejściem do klasztoru.
Teraz handel pamiątkami z Jasnej Góry ojcowie paulini przenieśli od strony
ulicy świętej Barbary. Większość kramów należy do Claromontany (włoska nazwa
Jasnej Góry, marka paulinów). Można tu nabyć fluorescencyjny medalik z
modlitwą św. Krzysztofa - do samochodu. Matkę Boską na przylepiec - do motoru. Obrazki z Jasną Górą i Czarną Madonną. Suweniry
na każdą kieszeń.
Na terenach klasztornych są księgarnia, bar, kawiarnie, herbaciarnia, punkt medyczny, punkt foto. Dom
Pielgrzyma (dla bogatszych) i czynne w sezonie hale noclegowe (blisko 500
miejsc do spania, w pokojach wieloosobowych, w cenach demokratycznych do 30
zł).
HOMILIA
Wszyscy kibice, z którymi rozmawiam, każą
mi wysłuchać homilii, jaką wygłosił na pielgrzymkowej mszy ksiądz Wąsowicz: -
Bez tego nie zrozumiesz.
Słucham. Najpierw słów ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego,
który mówi o pomniku ofiar ludobójstwa na Wołyniu.
Wystąpienia prawicowego historyka Leszka Żebrowskiego: „Ci
którzy chcieli nam dać świat bez wartości, są dziś na marginesie. Biją się,
kłócą między sobą jak o jakąś kość”.
I przemówienia Tadeusza Płużańskiego, szefa publicystyki TVP Info, który intonował okrzyki: „Precz z komuną!”, „Raz sierpem,
raz młotem...!” oraz „Bóg, honor, ojczyzna!”.
Jednak homilia księdza Wąsowicza była rzeczywiście
kluczowa. „Jezus powiedział: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy
się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. Drodzy, jesteśmy jak celnicy i grzesznicy. Pragniemy światła, uzdrowienia, bożej miłości.
Dlatego tu jesteśmy”. Na pożegnanie dodał: „Myśmy przyszli tu jako grzesznicy,
nędznicy, nieraz z bardzo zakręconym życiem, ale z Panem
Jezusem wszystko możemy w życiu zmienić! Pilnujcie Polski!”.
Taka homilia to i kubeł zimnej wody, i wyciągnięta ręka do tej „szalikowej”, „gorszej” części
Polski. Proste przesłania: „Jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu - możesz! Bóg da ci szansę”, „Nigdy nie daj sobie wmówić, że
jesteś gorszy. Jest odwrotnie - Jezus kochał lud, a przestrzegał przed
uczonymi w piśmie i faryzeuszami”, „To my jesteśmy strażnikami wartości”.
Kuba Olkiewicz, który uczestniczył w mszy, opowiada to
tak: - Celnicy w Biblii przedstawieni są w jednoznaczny sposób. Dość jawnie
ksiądz atakuje więc nasze środowisko [śmiech]. I dobrze, bo dzięki temu
pamiętamy, że gdzieś w tych naszych kibicowskich animozjach chodzi o to, żeby
zachowywać się fair
play, zgodnie z katolickimi wartościami.
Pytany o atmosferę na Jasnej Górze mówi: - Nigdy nie
spotkałem się tu z krytyką. Wszyscy są raczej rozczuleni, kiedy byczek 130
kilo, dwa metry, bardzo nieporadnie klęka przed ołtarzem. Kościół jest trochę
w odwrocie, więc tym bardziej gospodarze się cieszą, że są ludzie, którzy
poświęcają cały dzień na podróż, by się pomodlić i pobyć na Jasnej Górze. Światopoglądowo,
w kwestii np. obrony życia, Kościół ma w kibicach wartościowego sojusznika.
Ale najlepiej odnoszą się do nas zakonnice, które są zachwycone, że jest tu
„tylu fajnych chłopaków” [śmiech].
***
Znów kancelaria prawnicza Warszawa. Kończę kawę z mecenasem
kibicem Legii.
- Wie pan, te pielgrzymki sporo zmieniły. Dzięki nim kibice
to już nie są chłopcy ganiający po mieście za innymi chłopcami, żeby im spalić
szalik. Ksiądz Wąsowicz dał im misję.
- Jaką?
- Poczuli się patriotami, obrońcami. Myślą tak: „Jak tu
wejdzie jakiś Rusek albo Niemiec, to my staniemy. Będziemy bronić wszystkich,
także tych KOD-owskich pierdół”.
To dobrze, że mamy takich obrońców?
współpraca Marta Tomaszkiewicz, Wojciech Cieśla
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz