Rozmowa z księdzem Jarosławem Wąsowiczem, duszpasterzem kibiców, o ich pielgrzymce na Jasną Górę, o polityce historycznej tworzonej pod kibicowskie gusta i dlaczego podoba mu się hasło „Śmierć wrogom ojczyzny!".
MARCIN PIĄTEK: -
Kim ksiądz jest dla kibiców?
JAROSŁAW WĄSOWICZ: -
Jednym z nich.
Kibicuję od 35 lat, po raz
pierwszy na stadion Lechii Gdańsk poszedłem, gdy miałem 10. Nie określiłbym
się kapelanem kibiców, bo o takich stanowiskach decydują władze kościelne. Ale
duszpasterzem - już tak. Chrzczę, spowiadam, udzielam ślubów. Jestem z
kibicami, kiedy trzeba: przy okazji ważnych wydarzeń historycznych, w które są
zaangażowani, na stadionach, ale i w więzieniach. Chociaż nie wszystkim się to
podoba.
To znaczy?
Gdy sprzeciwiałem się przedłużaniu
w nieskończoność aresztu dla Piotra Staruchowicza [prowadzącego doping na Legii]
- zatrzymanego pod zarzutem handlu narkotykami, a niedawno uniewinnionego -
pisano o mnie: ksiądz-diabeł. A wtedy wielu odważnych nie było, każda próba
obrony kibiców prześladowanych za rządów PO kończyła się nagonką. Uważam, że
wszyscy przedstawiciele aparatu władzy usłużnie karzący kibiców niepoprawnych
politycznie powinni zostać rozliczeni.
PiS już rządzi ponad dwa lata i
jak na razie nie dopatrzono się uchybień.
W obronie kibiców
interweniowało Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, zarówno w czasach Ireny
Lipowicz, jak i Adama Bodnara. W potyczkach z klubami wspomagał ich Urząd
Ochrony Konkurencji i Konsumenta.
A sądy 24-godzinne, które miały
być batem na stadionowych chuliganów, to pomysł Zbigniewa Ziobry w jego
poprzednim ministerialnym wcieleniu. Ale
mieliśmy rozmawiać o pielgrzymce.
Uważają za cud. Pierwsza, 10 lat
temu, to było 200 osób: Lechia, Śląsk Wrocław, przyszli jacyś fani Rakowa
Częstochowa, bo mieli blisko. A w poprzedniej wzięło udział ponad 5 tys.
kibiców. Są w stanie usiąść obok siebie i rozmawiać o rzeczach, które są dla
nich ważne. Patriotyzm, pamięć o bohaterach, pomoc dla rodaków na Kresach. Na
pielgrzymce ich działalność się nie kończy. Organizuj ą zbiórki, wakacje dla
dzieciaków z Kresów. Zarażają innych potrzebą niesienia pomocy, dzwonią tylko
do mnie potem z pytaniem, czy wiem, kto jest w potrzebie. Na to właśnie patrzę
w kategoriach cudu.
Piękna rzecz, ale o cudzie
można by mówić, gdyby ta pielgrzymka doprowadziła do zawieszenia broni w środowisku
kibicowskim. Tymczasem od nienawiści aż kipi.
10 lat temu wieźliśmy książki na
Wileńszczyznę - bus
Lechii i bus Lecha Poznań.
No i w Suwałkach, gdzie mieliśmy nocować, spięcie: patrzą na siebie spode łba,
nie chcą razem usiąść do stołu. Przekonałem ich, żeby nie robili scen, bo Polaków
na Wileńszczyźnie mało obchodzi, jaki klub reprezentują, tylko że jadą z
darami. Zapomnieli o podziałach.
O młodych ludzi na stadionach trzeba walczyć, żeby nie przejęły ich
chuligańskie bojówki. Bo tam bez przerwy toczy się walka między dobrem a złem.
Tacy są otwarci na naukę o
miłości bliźniego, a na racowisku na jasnogórskich wałach krzyczą, że policja
zawsze i wszędzie, za przeproszeniem, jeb... będzie.
Ubolewam nad tym. Umawialiśmy się
inaczej, na patriotyczne okrzyki. Ale wyszły przyzwyczajenia ze stadionu: ktoś
zaczął i lawina poszła. Świat się wulgaryzuje, w latach 80., czasie mojej
kibicowskiej młodości, też obrażano przeciwne drużyny, ale nie aż tak.
Ostatnio widziałem na stadionie Lechii dziewczynę śpiewającą znaną
przyśpiewkę, ociekającą przekleństwami, wymierzoną w Legię. W przerwie mówię do
niej: a chciałabyś, żeby tak o tobie śpiewali? Tylko spuściła wzrok.
Na wałach śpiewano też: a na
drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści.
To czas i miejsce?
Sam to hasło wykrzykiwałem w młodości,
w końcu zrodziło się w latach 80. wśród kibiców Lechii na manifestacjach patriotycznych.
Należy je widzieć w kontekście historycznym, bo nie nawołuje do przemocy,
tylko przypomina o wkładzie kibiców w walkę z komuną. Bawi mnie, że wywołuje
ono takie poruszenie, skoro propagowanie komunizmu jest u nas karalne.
To może dla równowagi
zaintonować, że będą wisieć i faszyści. Też się rymuje.
Proszę bardzo, nie widzę problemu.
Nie rozumiem też szumu wokół innego obecnego na pielgrzymce hasła - „Śmierć
wrogom ojczyzny” - będącego mottem żołnierzy wyklętych.
W reportażu z pielgrzymki
zrealizowanym przez Telewizję Trwam jest scena chrztu. Mama dziewczynki ma w
trakcie ceremonii czapkę z napisem „Śmierć wrogom ojczyzny". Nie razi to
księdza?
Nie razi, jeśli traktujemy to
hasło w kontekście historycznym, jako motto żołnierzy wyklętych. Przez 60 lat
przedstawiano ich jako bandytów, zakopywano w bezimiennych grobach.
Establishment III RP był bezpośrednio zaangażowany w zwalczanie pamięci o
członkach antykomunistycznej partyzantki. Nie było mowy o ich upamiętnianiu.
Nie było obchodów państwowego święta.
Może dlatego, że budzą
kontrowersje?
Wśród ludzi, którzy kochają
Polskę, nie budzą. Walczyli z Sowietami i nową okupacją Polski.
Ale byli wśród nich mordercy.
Choćby Romuald Rajs, Bury, odpowiedzialny za pacyfikacje ludności cywilnej na
Podlasiu. Ksiądz jest z wykształcenia historykiem, musi znać ustalenia
Instytutu Pamięci Narodowej i Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko
Narodowi Polskiemu, gdzie jasno mówi się, że jeśli chodzi o mordy 79 mieszkańców
podlaskich wsi na początku 1946 r., to Rajs wydawał rozkazy, a sprawcami byli
jego żołnierze?
Nie znam. Nie wykluczam, że
zdarzył się jakiś pojedynczy przypadek, w każdym wojsku może dojść do
niesubordynacji. Dla mnie przede wszystkim liczy się idea, a postawa tych dzielnych
ludzi, walczących z sowieckim okupantem Polski, jest godna pochwały. Protestuję
przeciwko nazywaniu Burego mordercą. To był wielki bohater! W sentencji wyroku
rehabilitującego Burego jest mowa o tym, że jego działalność zapobiegła represjom wobec osób
walczących o niepodległość Polski, a sytuacje, w jakich się znajdował wraz z
podwładnymi, można określić jako stan wyższej konieczności.
Historyk z białostockiego IPN
Piotr Łapiński mówi tak: „Nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje, że Bury
dokonał masakry ludności cywilnej, ale nie znamy okoliczności tych wydarzeń.
(...) Nie powinno to jednak obciążać wszystkich Wyklętych. To tak jakby
stwierdzić, że wszyscy policjanci są skorumpowani, bo jeden z nich wziął
łapówkę". Uczciwie?
A ja mogę panu przeczytać cykl
artykułów z „Naszego Dziennika”, które historycy i pracownicy IPN
opublikowali w obronie Burego.
Aha. Czyli teraz każdy ma
swoich historyków, którzy dostarczą argumentów pod preferowaną wersję prawdy?
Nie zajmuję się szczegółowo badaniem
antykomunistycznego podziemia, ale znam historyków, którzy uważają, że Bury to
bohater, doceniam ich jako ludzi oraz naukowców i ufam w ich ustalenia. Ci,
którzy twierdzą inaczej, w tym przypadku nie są dla mnie autorytetami.
W identyfikowaniu wrogów wyklętych
jest ksiądz bezkompromisowy. Za zaliczenie do grona walczących z nimi z bronią
w ręku Tadeusza Mazowieckiego musiał ksiądz przepraszać. Przejęzyczyłem się podczas wykładu. Sprawa z synami
Tadeusza Mazowieckiego zakończyła się ugodą. Nie mogę się na ten temat
wypowiadać.
Na tym samym wykładzie jako
walczącego z antysowieckim podziemiem wymienił ksiądz Leszka Kołakowskiego,
niekwestionowany..
To niech pan sobie wystuka w
internecie, jak biegał z naganem za żołnierzami wyklętymi.
[Stukam. Dwa i pół roku temu
radny PiS z Radomia Marek Szary protestował przeciwko upamiętnieniu prof. Kołakowskiego ławeczką w mieście. Radny powoływał się na
film dokumentalny, w którym profesor miał się przyznawać do rabowania rolnikom
żywności i udziału w potyczkach z antysowiecką partyzantką. W rzeczywistości
na filmie profesor przyznaje, że miał broń dla obrony własnej, bo czasy były
niespokojne, trwała walka z antykomunistycznym podziemiem, a on, jako członek PZPR, czuł się zagrożony].
To zdaniem księdza wystarczy,
żeby oskarżyć Kołakowskiego o
strzelanie do wyklętych?
Każdy ma prawo do interpretowania
wypowiedzi Kołakowskiego, także w kontekście czasów, o których mowa, i środowiska,
które wówczas reprezentował.
Może warto byłoby zaprosić na
towarzyszący pielgrzymce wykład kogoś, kto zburzy mit kryształowych wyklętych?
Po pierwsze, pielgrzymka to nie
czas na debatę. Jeśli sprawa wyklętych budzi kontrowersje, niech spierają się
historycy na uniwersytetach. Po drugie, to nie ja zapraszam gości, tylko
kibice. Oni też wybierają tematy. Mają jasno sprecyzowane poglądy i chcą przy
okazji pielgrzymki słuchać tego, co ich interesuje. Dlaczego mają na własne
wesele zapraszać ludzi, których nie lubią albo z którymi się nie zgadzają?
To nie jest indoktrynacja?
Przedstawianie jednej wersji historii?
Zapewniam pana, że kibice to nie
są matoły i czytują różne książki. Przecież można się nie zgadzać, jest
swoboda zadawania pytań. A jeśli kogoś temat zainteresuje, może poszukać innych
źródeł. Uważam, że zanadto koncentrujemy się na marginesie. Zbrodnie
wyklętych, jeśli miały miejsce, to był margines. Kibice, którzy zamiast na mszę
pójdą na piwo albo nie potrafią zachować się godnie w świętym miejscu, to też
margines. Czy nie lepiej mówić o pozytywach płynących z pielgrzymki?
Spójrzmy na nią jako na okazję do
wewnętrznej przemiany. Młodzi ludzie budują w sobie patriotyczne postawy,
otwierają się im oczy na potrzeby drugiego człowieka.
Ale stosunek do wyklętych stał
się miernikiem patriotyzmu, a nawet polskości. Zdaje ksiądz sobie sprawę, że
ci, którzy mówią otwartym tekstem, że antysowieckiej partyzantki nie da się
wrzucić do jednego worka, bo byli wśród nich bohaterowie, jak i mordercy, są
wyzywani od zdrajców, nie-Polaków.
Język wyrażający negatywne
nastawienie do osób wyznających odmienny światopogląd nie jest domeną tzw.
prawicy. Zamiast o wykluczaniu kogokolwiek,
powinno się raczej mówić o budowaniu kręgu znajomych wśród osób bliskich
ideowo. Dla mnie sympatie prawicowe, poglądy konserwatywne to nie jest
ekstremizm. Ale lewica, ze swoimi poglądami - już tak. Kibice postrzegają
lewicę jako ekstremalną i ja ich rozumiem.
Nawet ksiądz się z tym nie
kryje. W homilii na pielgrzymce sprzed
dwóch lat mówił ksiądz o „socjalistycznej ideologii, która atakuje wszystko co
duchowe". Albo o „aroganckiej, agresywnej i krzykliwej mniejszości, która
domaga się zerwania silnego związku Polaków z chrześcijaństwem". To
wskazywanie współczesnych wrogów ojczyzny?
Przytacza pan słowa wyrwane z kontekstu.
Na pewno moją intencją nie było piętnowanie kogokolwiek. Ale kościół to nie
tylko miejsce, gdzie odmawia się pacierze. Przecież lewica programowo walczy z
Kościołem i Panem Bogiem i o tym także należy
mówić.
A jeśli kibice wyjadą z
pielgrzymki zarażeni nienawiścią?
Zapewniam, że wbrew pana obsesyjnym
obawom obecni tam ludzie nie koncentrują się na identyfikowaniu wrogów
i walce z nimi.
To żadna obsesja. Jak czytam
fora kibicowskie albo słyszę ich poglądy, to mam wątpliwości, czy ekumeniczny
duch na nich zstąpił.
A pokazać panu forum KOD albo „Gazety
Wyborczej”? Szczyt chamstwa. Naczytałem się tam na swój temat: ty naziolku,
pewnie ci się podobają ci chłopcy, bo są ładnie zbudowani. Pogróżki dostaję.
Wszystko wyrzucam do śmieci.
A może by ksiądz powiedział w
homilii: czytałem różne fora, w tym kibicowskie, i ręce mi opadły.
Wyrzeknijcie się mowy nienawiści, miłujcie nieprzyjaciół swoich.
Dobry pomysł, może w przyszłym
roku. Teraz kazanie mam już przygotowane - na sto lat niepodległości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz