Jeden, dwa wiersze
dziennie. Medytacja. Czystek, korzeń karczocha oraz kąpiel w jeziorze. Janusz
Palikot jest na politycznym odwyku i wraca do biznesu; w nowym wcieleniu będzie
piwowarem. Do polityki też pewnie wróci, ale jeszcze nie teraz
Michał Krzymowski
Sierpniowe grzybobranie. Siwa plereza
wyrasta spod kaszkietu i swobodnie opada na kark. Broda długa i gęsta, jak u
świętego Mikołaja. Na nosie okulary, w dłoni dorodny prawdziwek. Na profilu
Palikota na Instagramie ktoś nie dowierza: „To pan, panie Januszu?”.
Chyba on - obstawia były współpracownik. - Kilka miesięcy
temu wpadłem na niego przypadkiem na mieście. Był mocno zarośnięty, ledwo go
poznałem. Gdyby nie dobrze skrojony garnitur i drogie buty, powiedziałbym, że
to hipster albo nurek śmietnikowy.
Znajomy kręci
głową: - Nie, nie. Tam, na zdjęciu, to Janusz Opryński, reżyser teatralny i
jego przyjaciel. Palikot otacza się dziś ludźmi sztuki, dawnymi znajomymi z
biznesu, myślicielami. Polityka? Już nie. Odbił od niej.
PAN KLEKS NA DNIE SŁOIKA
Listopad 2016 roku, w hotelu Lublinianka w Lublinie obraduje
rada polityczna Twojego Ruchu. Ci, którzy przyjechali, to najwierniejsi z
wiernych, weterani zakochani w liderze. Posiedzenie bardziej przypomina
spotkanie towarzyskie niż polityczną naradę: jest piwo, włoskie jedzenie,
wszyscy są ze sobą na „ty”. Ale gdy na mównicę wchodzi przewodniczący z lekko
przystrzyżonym zarostem, sala zamiera w nadziei. Może to już? Czy Janusz
wreszcie da sygnał?
Nie, jeszcze nie.
Przewodniczący szybko studzi oczekiwania: - To nie czas na nasz powrót. A
kiedy? Może za trzy lata, może za siedem.
Kto prześledzi
portale społecznościowe, ten szybko się zorientuje, że Janusz Palikot od
kilkunastu miesięcy zanurza się we własnym, odrębnym świecie. 29 sierpnia
przewodniczący wyjawia na blogu plany na najbliższe lata: „Moje czytanie polega
na tym, że pracuję nad jednym, dwoma wierszami dziennie. Jeśli trzeba, sięgam
po mitologię grecką, Biblię, czasem teksty filozoficzne, różne encyklopedie,
teorie symbolu czy przewodniki po kabale. Taka lektura ma więc bardziej
charakter medytacyjny niż filologiczny. Po skończeniu Kawafisa stanąłem przed
pytaniem: co dalej? kto teraz? Brałem pod uwagę Hölderlina,
poetę filozofów, Rilkego czy też Miłosza. Zdecydowałem się na tego ostatniego,
choć ostatecznie przesądziła sprawa związków z Suwalszczyzną, tak przeze mnie
ukochaną. Przede mną więc parę lat z Miłoszem”.
Gdy kończą się
wakacje, ogłasza: „Stało się. Czystek, liście białej morwy, korzeń karczocha
zastąpiły mi herbatę. Całkowicie”.
W październiku
rozważa o wyższości Pana Kleksa nad Harrym Potterem: „Już tylko pompka do
powiększania siebie, której trzeba użyć rano (bo w nocy Pan Kleks się kurczy)
wystarczy, gdyż niczego tak wielowymiarowego psychologicznie, metafizycznie i
epistemologiczne nie ma w Harrym. Albo Pan Kleks śpiący na dnie słoika w
szufladzie w kuchni! Genialne”.
A w listopadzie
zagłębia się w sekretny świat roślin: „Dzięki kooperacji z grzybniami drzewa
tworzą coś w rodzaju systemu komunikacji, informacji i odpowiednich reakcji na
problemy poszczególnych gatunków. Oto drzewo, które straciło liście, żyje
dziesiątki lat, bo inne drzewa pompują w jego system cukier i co trzeba”.
MASAŻ AJURWEDYI PILOT DO RANGE R0VERA
Grudniowy wieczór z Ligą Mistrzów. Trudno się zdecydować. Legia
- Sporting czy Borussia - Real? Dziewięcioletni syn Franek wybiera za tatę.
Będzie Real.
Ciepły poranek:
„Przerywam lekturę Sloterdijka »Musisz swoje życie zmienić« i spoglądam na
ptaszki. Oto kowalik, ptaszek, który potrafi chodzić po gałęzi głową w dół”.
Sierpień, wreszcie
pojawiają się koźlaki: „Robię z nimi kanapkę: cienko krojone wzdłuż duszę z
masłem i oliwą, odrobiną warzywnego bulionu, czosnkiem krojonym w talarki i
rozmarynem. Gdy rosół odparuje, dodaję odrobinę nalewki na czarnych porzeczkach
lub jerez lub sherry. Kładę to na chleb z blachy, lekko przyrumieniony”.
W lipcu Palikot
nadaje z Muzeum Zamkowego w Pszczynie: „Ładny budynek i piękny ogród, ale trup
nudy ścieli się gęsto!”.
W październiku - z
Bałkanów: „Masażysta ajurwedy w Grecji powiedział mi, że opuszcza Grecję.
Jedynie Rosjanie rozumieli ajurwedę, ale dziś albo nie przyjeżdżają, albo już
ich na to nie stać”.
A w grudniu - z
rancza na Suwalszczyźnie: „Odwiedzili mnie bracia Wilkowie. Są cieślami i
zbudowali nasz dom na Suwalszczyźnie. Wspaniali ludzie. Jak zwykle wypiliśmy
coś mocniejszego. Wymieniliśmy poglądy. Na tym polegają ostatecznie święta”.
Lipiec, znów
Suwalszczyzna. Palikot wskakuje do jeziora, razem z nim do wody wpada kluczyk,
a raczej pilot do range rovera. Palikot wzywa płetwonurka i każe wyłowić zgubę:
„Pilot zadziałał, auto odpaliło! Tyle godzin w wodzie!”
Czas przetworów.
„Znajomi właśnie prasują pierwsze soki z własnych jabłek. Często dzikich,
starych, przydomowych, których przez lata nikt nie zbierał. Właśnie dostałem
pierwsze kartony. Sam się szykuję za tydzień, aby trochę wycisnąć”.
Do tego zdjęcia,
setki zdjęć. Snapchat, Flickr, blog, Facebook, Twitter, Instagram, wszędzie
kronika zmagań lubelskiego sybaryty: Palikot uciera przyprawy w moździerzu,
wybiera wino, smakuje, nakrywa do stołu. Palikot z rodziną w range roverze, na
tańcach w wine barze i z żoną na motocyklu. W Nowym Jorku, Wenecji, Grecji,
Estonii i na Kaukazie. Nad Biebrzą, podczas grzybobrania, w filharmonii i na
szkolnych jasełkach. Życie bez polityki chyba go nie męczy.
- No, cóż. Janusz
rozsmakowuje się w codziennych subtelnościach - przyznaje Piotr Bauć, były
poseł Twojego Ruchu. - Dużo czyta, podróżuje, chętnie dyskutuje o filozofii.
Czy ostatni rok go zmienił? O, tak. Wyspokojniał, odzyskał duchową równowagę.
Maciej Wydrzyński,
działacz Twojego Ruchu, także były poseł: - Nie spina się tak jak kiedyś.
Wreszcie ma czas dla rodziny.
MESJASZ Z KARAIBÓW
Pisanie o Palikocie postpolitycznym to zadanie niełatwe,
trochę jak pogoń za cieniem - trzeba opierać się na tym, co mówią jego znajomi
i co można znaleźć na blogu. Bo przewodniczący Twojego Ruchu sam nie rozmawia
o swoim nowym życiu. Gdy wysyłam mu SMS z prośbą o spotkanie, odpisuje: „Nie
udzielam się w mediach i nie prowadzę działalności politycznej”. Na kolejną
wiadomość już nie odpowiada.
Formalnie Palikot
nadal jest współprzewodniczącym Twojego Ruchu (razem z Barbarą Nowacką, która
też nie zgadza się na rozmowę), ale w ciągu roku pojawił się tylko na dwóch posiedzeniach
rady politycznej. Poza tym od roku nie przyjmuje zaproszeń do telewizji, nie
pojawia się na demonstracjach, nie uczestniczy w happeningach. Jakby się zapadł
pod ziemię.
- Janusz po prostu odpoczywa po polityce - mówi Anna Kubica,
prawniczka współpracująca z Palikotem.
Jedynym miejscem, w
którym lider Twojego Ruchu zabiera głos w kwestiach politycznych, jest jego
blog. Ale i tam temperatura raczej letnia. Po śmierci Fidela Castro Palikot
zastanawia się nad losem dyktatorów, innym razem przytacza dane dotyczące
inwestycji, a jeszcze innym pyta, jaki efekt uboczny dadzą rządy PiS - upadek
Kościoła, nowa rewolucja obyczajowa, a może nadejście politycznego mesjasza?
Do kwestii
bieżących odnosi się rzadko i w sumie niejednoznacznie. Nie używa ostrego
języka, niuansuje. Po zatrzymaniu Józefa Piniora pisze, że byłby zdziwiony,
gdyby tak skromny człowiek coś ukradł, ale też sugeruje, że były europoseł
„niestety patronował bezmyślnemu otoczeniu”. Z życzliwością odnosi się do
byłego europosła wybranego z list PiS Marka Migalskiego. Raz deklaruje wsparcie
dla KOD, a kiedy indziej twierdzi, że marsze Komitetu są anachroniczne i
nieudane. Gdy krytykuje PiS, robi to inaczej niż kiedyś, nie tak zajadle.
Im bardziej Palikot
stroni od polityki, tym więcej pojawia się spekulacji.
Były działacz Twojego Ruchu: - Prokuratura cały czas prowadzi
śledztwo w sprawie wyprowadzenia dwóch milionów złotych z partii. Może Palikot
woli siedzieć cicho, żeby nie ściągać na siebie uwagi, nie prowokować?
Inny dodaje: -
Śledztwo w sprawie partyjnej kasy to jedno, a kwestie majątkowe - drugie.
Palikot trzyma te sprawy w tajemnicy i pewnie by nie chciał, żeby CBA wzięło go
na celownik, jak kiedyś wzięło Aleksandra Kwaśniewskiego. A - jak w przypadku
każdego zamożnego człowieka - byłoby co badać. O domu na Karaibach na pewno
pan słyszał?
Trudno było nie
słyszeć. Plotka o tym, że Palikot kupił willę w Casa del Campo, ekskluzywnym
rejonie Dominikany, gdzie rezydencje mają między innymi Shakira i Julio
Iglesias, w lewicowym środowisku krąży powszechnie. Choć na pierwszy rzut oka
wydaje się wątpliwa - w portalach społecznościowych, na których Palikot niemal
codziennie publikuje nowe zdjęcia, nie ma śladu po karaibskich plażach - to
wiele osób traktuje ją jako pewnik. Gdzieniegdzie można jeszcze usłyszeć, że
milczenie Palikota ma związek z jego nowym biznesem. Według jednych były poseł
zainwestował w nową gorzelnię, według innych - kupił w Szkocji destylarnię
whisky.
To tylko plotki,
choć akurat powrót Palikota do biznesu jest prawdą. - Janusz już kilka miesięcy
temu mówił mi, że chodzi mu po głowie nowy projekt. Jaki? Nie mam pojęcia, nie
dopytywałem - wspomina były poseł TR Adam Rybakowicz. Andrzej Lewandowski,
który także zasiadał w Sejmie: - To prawda, Janusz jest dziś pochłonięty
biznesem, ale szczegółami się nie chwali.
ZIELONA BUTELKA, SMAK JAŁOWCA
To akurat jest pewne: Janusz Palikot zostanie piwowarem.
- Przejął browar rzemieślniczy i planuje premierę swojego
piwa na początek roku. Rynek jest trudny, ale on zna branżę alkoholową i jest
pewny swego. Liczy, że odniesie sukces i zapisze nową kartę w swojej biznesowej
biografii. Kolejną po winach Dorato, Cin-Cin i wódce Żołądkowej - zdradza jego
współpracownik. Inny dodaje: - Janusz polubił piwo i naprawdę się na nim zna.
Umie o nim opowiadać, rozpoznaje style, ma wyrobiony smak.
Kiedy Palikot wpada
na pomysł wejścia do browarniczego biznesu? Pierwsza wzmianka o piwie na jego
blogu pojawia się jeszcze przed ubiegłorocznymi wyborami, w czerwcu 2015 roku.
Palikot publikuje film, na którym wylewa do wiadra dwie
butelki Lecha i puszkę Tyskiego. Jak mówi, polskie piwo koncernowe wypełnia
definicję ustawową, ale tak naprawdę jest „niezdrową oranżadą” i nie nadaje się
do picia. Film wywołuje kontrowersje. Rzecznik Kompanii Piwowarskiej w
odpowiedzi wytyka mu niewiedzę i kpi, że polityk pomylił chmiel ze słodem.
Palikot się jednak
nie poddaje. Na swoim blogu co jakiś czas wraca do tematu piwa, zwłaszcza tego
regionalnego i rzemieślniczego. Kilka miesięcy temu wychwala zielone piwo
biłgorajskie o smaku jałowca, przytacza jego historię i publikuje zdjęcie
charakterystycznej zielonej butelki.
O wejście Palikota
na rynek piwa pytam Michała Marandę, który prowadzi serwis internetowy
polskieminibrowary.pl: W branży nic na ten temat nie słychać. Kupno browarów rzemieślniczych
jest o tyle kłopotliwe, że buduje się od podstaw. Chyba że ktoś kupuje
nieczynny browar, zamknięty w latach 90. Ostatnio na sprzedaż był browar
Racibórz.
W które piwo
zainwestował Palikot: biłgorajskie, raciborskie, może jeszcze inne? - Podobno
chodzi o łódzki browar - twierdzi jeden z rozmówców. Były poseł SLD z Łodzi,
Dariusz Joński, który razem z liderem Twojego Ruchu kandydował z list Zjednoczonej
Lewicy: - O samej inwestycji nie słyszałem, ale Palikot faktycznie bywa w
Łodzi. Sam niedawno tu na niego wpadłem.
Ślad tych wizyt
można znaleźć w internetowym dzienniku Palikota. Wpis z 2 listopada: „To
najbardziej nowoczesne, z ducha, miasto w Polsce. Ma w sobie coś z Nowego
Jorku, prostopadłe ulice, duże - jak na Polskę - kamienice, liczne tereny
zaniedbane, ale o skali wielkiego przemysłu. Jest też plus tego miasta wynikający
z jego rozmachu. W pewnym momencie dziewiętnastego wieku w Łodzi był
największy kapitał w Europie i jakoś tak zostało”.
Współpracownik: -
Plotki, że Palikot kupił szkocką rozlewnię whisky, są nieprawdziwe. Janusz
potrzebuje historii o sukcesie w Polsce. Zagraniczna inwestycja nie pomoże mu w
powrocie do polityki. Postawienie lokalnego browaru brzmi znacznie lepiej.
JANUSZ MA PLAN
Może więc to demonstracyjne wycofanie się z polityki to
tylko część szerszego scenariusza, kolejna mistyfikacja? Może Palikot to
wszystko rozpisał na chłodno i z myślą o późniejszym powrocie? Lewicowy
polityk: - Tak, Janusz realizuje plan. Zniknąć, zarobić i wrócić do polityki
kilkanaście miesięcy przed wyborami, już jako człowiek sukcesu. Wiem, bo sam o
tym opowiada.
Bauć: - Z tego, co
wiem, to Janusz sobie założył, że będzie milczeć przynajmniej do połowy
kadencji. To logiczne, bo ruch na scenie i tak zaczyna się dopiero przed
wyborami.
Kiedy kilka
miesięcy temu internauta zaczepia go w sprawie powrotu do polityki, Palikot
odpowiada: „W odpowiednim momencie może?”.
Wydrzyński: -
Brakuje w polityce tak barwnej postaci jak Palikot. Proszę spojrzeć na
dzisiejszą opozycję, na tych wszystkich Grześków, Ryśków. Sama szarzyzna, gdzie
im do Janusza? No, ale trzeba jeszcze poczekać, aż naród sam zawoła: „Palikot, wróć!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz