wtorek, 20 grudnia 2016

Celebryta sybaryta



Jeden, dwa wiersze dziennie. Medytacja. Czystek, korzeń karczocha oraz kąpiel w jeziorze. Janusz Palikot jest na politycznym odwyku i wraca do biznesu; w nowym wcieleniu będzie piwowarem. Do polityki też pewnie wróci, ale jeszcze nie teraz

Michał Krzymowski

Sierpniowe grzybobranie. Siwa plereza wyrasta spod kaszkietu i swobodnie opada na kark. Broda długa i gęsta, jak u świętego Mikołaja. Na nosie okulary, w dłoni dorodny prawdziwek. Na profi­lu Palikota na Instagramie ktoś nie dowierza: „To pan, panie Januszu?”.
Chyba on - obstawia były współpracow­nik. - Kilka miesięcy temu wpadłem na niego przypadkiem na mieście. Był mocno zarośnięty, ledwo go poznałem. Gdyby nie dobrze skrojony garnitur i drogie buty, powiedziałbym, że to hipster albo nurek śmietnikowy.
   Znajomy kręci głową: - Nie, nie. Tam, na zdjęciu, to Janusz Opryński, reżyser teatralny i jego przyjaciel. Palikot otacza się dziś ludźmi sztuki, dawnymi znajomymi z biznesu, myślicielami. Polityka? Już nie. Odbił od niej.

PAN KLEKS NA DNIE SŁOIKA
Listopad 2016 roku, w hotelu Lublinianka w Lublinie obraduje rada polityczna Twojego Ruchu. Ci, którzy przyjechali, to naj­wierniejsi z wiernych, weterani zakochani w liderze. Posiedze­nie bardziej przypomina spotkanie towarzyskie niż polityczną naradę: jest piwo, włoskie jedzenie, wszyscy są ze sobą na „ty”. Ale gdy na mównicę wchodzi przewodniczący z lekko przy­strzyżonym zarostem, sala zamiera w nadziei. Może to już? Czy Janusz wreszcie da sygnał?
   Nie, jeszcze nie. Przewodniczący szybko studzi oczekiwania: - To nie czas na nasz powrót. A kiedy? Może za trzy lata, może za siedem.
   Kto prześledzi portale społecznościowe, ten szybko się zo­rientuje, że Janusz Palikot od kilkunastu miesięcy zanurza się we własnym, odrębnym świecie. 29 sierpnia przewodniczący wyjawia na blogu plany na najbliższe lata: „Moje czytanie polega na tym, że pracuję nad jednym, dwoma wierszami dziennie. Je­śli trzeba, sięgam po mitologię grecką, Biblię, czasem teksty fi­lozoficzne, różne encyklopedie, teorie symbolu czy przewodniki po kabale. Taka lektura ma więc bardziej charakter medytacyjny niż filologiczny. Po skończeniu Kawafisa stanąłem przed pyta­niem: co dalej? kto teraz? Brałem pod uwagę Hölderlina, poe­tę filozofów, Rilkego czy też Miłosza. Zdecydowałem się na tego ostatniego, choć ostatecznie przesądziła sprawa związków z Suwalszczyzną, tak przeze mnie ukochaną. Przede mną więc parę lat z Miłoszem”.
   Gdy kończą się wakacje, ogłasza: „Stało się. Czystek, liście bia­łej morwy, korzeń karczocha zastąpiły mi herbatę. Całkowicie”.
   W październiku rozważa o wyższości Pana Kleksa nad Harrym Potterem: „Już tylko pompka do powiększania siebie, któ­rej trzeba użyć rano (bo w nocy Pan Kleks się kurczy) wystarczy, gdyż niczego tak wielowymiarowego psychologicznie, metafi­zycznie i epistemologiczne nie ma w Harrym. Albo Pan Kleks śpiący na dnie słoika w szufladzie w kuchni! Genialne”.
   A w listopadzie zagłębia się w sekretny świat roślin: „Dzięki kooperacji z grzybniami drzewa tworzą coś w rodzaju systemu komunikacji, informacji i odpowiednich reakcji na problemy poszczególnych gatunków. Oto drzewo, które straciło liście, żyje dziesiątki lat, bo inne drzewa pompują w jego system cu­kier i co trzeba”.

MASAŻ AJURWEDYI PILOT DO RANGE R0VERA
Grudniowy wieczór z Ligą Mistrzów. Trudno się zdecydować. Le­gia - Sporting czy Borussia - Real? Dziewięcioletni syn Franek wybiera za tatę. Będzie Real.
   Ciepły poranek: „Przerywam lekturę Sloterdijka »Musisz swoje życie zmienić« i spoglądam na ptaszki. Oto kowalik, pta­szek, który potrafi chodzić po gałęzi głową w dół”.
   Sierpień, wreszcie pojawiają się koźlaki: „Robię z nimi kanap­kę: cienko krojone wzdłuż duszę z masłem i oliwą, odrobiną wa­rzywnego bulionu, czosnkiem krojonym w talarki i rozmarynem. Gdy rosół odparuje, dodaję odrobinę nalewki na czarnych po­rzeczkach lub jerez lub sherry. Kładę to na chleb z blachy, lekko przyrumieniony”.
   W lipcu Palikot nadaje z Muzeum Zamkowego w Pszczynie: „Ładny budynek i piękny ogród, ale trup nudy ścieli się gęsto!”.
   W październiku - z Bałkanów: „Masażysta ajurwedy w Grecji powiedział mi, że opuszcza Grecję. Jedynie Rosjanie rozumieli ajurwedę, ale dziś albo nie przyjeżdżają, albo już ich na to nie stać”.
   A w grudniu - z rancza na Suwalszczyźnie: „Odwiedzili mnie bracia Wilkowie. Są cieślami i zbudowali nasz dom na Suwal­szczyźnie. Wspaniali ludzie. Jak zwykle wypiliśmy coś moc­niejszego. Wymieniliśmy poglądy. Na tym polegają ostatecznie święta”.
   Lipiec, znów Suwalszczyzna. Palikot wskakuje do jeziora, ra­zem z nim do wody wpada kluczyk, a raczej pilot do range rovera. Palikot wzywa płetwonurka i każe wyłowić zgubę: „Pilot zadziałał, auto odpaliło! Tyle godzin w wodzie!”
   Czas przetworów. „Znajomi właśnie prasują pierwsze soki z własnych jabłek. Często dzikich, starych, przydomowych, których przez lata nikt nie zbierał. Właśnie dostałem pierwsze kartony. Sam się szykuję za tydzień, aby trochę wycisnąć”.
   Do tego zdjęcia, setki zdjęć. Snapchat, Flickr, blog, Facebook, Twitter, Instagram, wszędzie kronika zmagań lubelskiego sybaryty: Palikot uciera przyprawy w moździerzu, wybiera wino, smakuje, nakrywa do stołu. Palikot z rodziną w range roverze, na tańcach w wine barze i z żoną na motocyklu. W Nowym Jor­ku, Wenecji, Grecji, Estonii i na Kaukazie. Nad Biebrzą, podczas grzybobrania, w filharmonii i na szkolnych jasełkach. Życie bez polityki chyba go nie męczy.
   - No, cóż. Janusz rozsmakowuje się w codziennych subtelnoś­ciach - przyznaje Piotr Bauć, były poseł Twojego Ruchu. - Dużo czyta, podróżuje, chętnie dyskutuje o filozofii. Czy ostatni rok go zmienił? O, tak. Wyspokojniał, odzyskał duchową równowagę.
   Maciej Wydrzyński, działacz Twojego Ruchu, także były po­seł: - Nie spina się tak jak kiedyś. Wreszcie ma czas dla rodziny.

MESJASZ Z KARAIBÓW
Pisanie o Palikocie postpolitycznym to zadanie niełatwe, trochę jak pogoń za cieniem - trzeba opierać się na tym, co mówią jego znajomi i co można znaleźć na blogu. Bo przewodniczący Two­jego Ruchu sam nie rozmawia o swoim nowym życiu. Gdy wysy­łam mu SMS z prośbą o spotkanie, odpisuje: „Nie udzielam się w mediach i nie prowadzę działalności politycznej”. Na kolejną wiadomość już nie odpowiada.
   Formalnie Palikot nadal jest współprzewodniczącym Twoje­go Ruchu (razem z Barbarą Nowacką, która też nie zgadza się na rozmowę), ale w ciągu roku pojawił się tylko na dwóch po­siedzeniach rady politycznej. Poza tym od roku nie przyjmu­je zaproszeń do telewizji, nie pojawia się na demonstracjach, nie uczestniczy w happeningach. Jakby się zapadł pod ziemię.
- Janusz po prostu odpoczywa po polityce - mówi Anna Kubica, prawniczka współpracująca z Palikotem.
   Jedynym miejscem, w którym lider Twojego Ruchu zabiera głos w kwestiach politycznych, jest jego blog. Ale i tam tempe­ratura raczej letnia. Po śmierci Fidela Castro Palikot zastanawia się nad losem dyktatorów, innym razem przytacza dane dotyczą­ce inwestycji, a jeszcze innym pyta, jaki efekt uboczny dadzą rzą­dy PiS - upadek Kościoła, nowa rewolucja obyczajowa, a może nadejście politycznego mesjasza?
   Do kwestii bieżących odnosi się rzadko i w sumie niejedno­znacznie. Nie używa ostrego języka, niuansuje. Po zatrzymaniu Józefa Piniora pisze, że byłby zdziwiony, gdyby tak skromny czło­wiek coś ukradł, ale też sugeruje, że były europoseł „niestety pa­tronował bezmyślnemu otoczeniu”. Z życzliwością odnosi się do byłego europosła wybranego z list PiS Marka Migalskiego. Raz deklaruje wsparcie dla KOD, a kiedy indziej twierdzi, że marsze Komitetu są anachroniczne i nieudane. Gdy krytykuje PiS, robi to inaczej niż kiedyś, nie tak zajadle.
   Im bardziej Palikot stroni od polityki, tym więcej pojawia się spekulacji.
Były działacz Twojego Ruchu: - Prokuratura cały czas prowa­dzi śledztwo w sprawie wyprowadzenia dwóch milionów złotych z partii. Może Palikot woli siedzieć cicho, żeby nie ściągać na siebie uwagi, nie prowokować?
   Inny dodaje: - Śledztwo w sprawie partyjnej kasy to jedno, a kwestie majątkowe - drugie. Palikot trzyma te sprawy w tajemnicy i pewnie by nie chciał, żeby CBA wzięło go na celownik, jak kiedyś wzięło Aleksandra Kwaśniewskiego. A - jak w przypadku każdego zamożnego człowieka - byłoby co badać. O domu na Ka­raibach na pewno pan słyszał?
   Trudno było nie słyszeć. Plotka o tym, że Palikot kupił willę w Casa del Campo, ekskluzywnym rejonie Dominikany, gdzie rezydencje mają między innymi Shakira i Julio Iglesias, w lewi­cowym środowisku krąży powszechnie. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się wątpliwa - w portalach społecznościowych, na których Palikot niemal codziennie publikuje nowe zdjęcia, nie ma śladu po karaibskich plażach - to wiele osób traktuje ją jako pewnik. Gdzieniegdzie można jeszcze usłyszeć, że milczenie Pa­likota ma związek z jego nowym biznesem. Według jednych były poseł zainwestował w nową gorzelnię, według innych - kupił w Szkocji destylarnię whisky.
   To tylko plotki, choć akurat powrót Palikota do biznesu jest prawdą. - Janusz już kilka miesięcy temu mówił mi, że chodzi mu po głowie nowy projekt. Jaki? Nie mam pojęcia, nie dopytywałem - wspomina były poseł TR Adam Rybakowicz. Andrzej Lewan­dowski, który także zasiadał w Sejmie: - To prawda, Janusz jest dziś pochłonięty biznesem, ale szczegółami się nie chwali.

ZIELONA BUTELKA, SMAK JAŁOWCA
To akurat jest pewne: Janusz Palikot zostanie piwowarem.
- Przejął browar rzemieślniczy i planuje premierę swojego piwa na początek roku. Rynek jest trudny, ale on zna branżę alkoho­lową i jest pewny swego. Liczy, że odniesie sukces i zapisze nową kartę w swojej biznesowej biografii. Kolejną po winach Dorato, Cin-Cin i wódce Żołądkowej - zdradza jego współpracownik. Inny dodaje: - Janusz polubił piwo i naprawdę się na nim zna. Umie o nim opowiadać, rozpoznaje style, ma wyrobiony smak.
   Kiedy Palikot wpada na pomysł wejścia do browarniczego bi­znesu? Pierwsza wzmianka o piwie na jego blogu pojawia się jeszcze przed ubiegłorocznymi wyborami, w czerwcu 2015 roku.
Palikot publikuje film, na którym wylewa do wiadra dwie butel­ki Lecha i puszkę Tyskiego. Jak mówi, polskie piwo koncernowe wypełnia definicję ustawową, ale tak naprawdę jest „niezdrową oranżadą” i nie nadaje się do picia. Film wywołuje kontrowersje. Rzecznik Kompanii Piwowarskiej w odpowiedzi wytyka mu nie­wiedzę i kpi, że polityk pomylił chmiel ze słodem.
   Palikot się jednak nie poddaje. Na swoim blogu co jakiś czas wraca do tematu piwa, zwłaszcza tego regionalnego i rzemieśl­niczego. Kilka miesięcy temu wychwala zielone piwo biłgoraj­skie o smaku jałowca, przytacza jego historię i publikuje zdjęcie charakterystycznej zielonej butelki.
   O wejście Palikota na rynek piwa pytam Michała Marandę, który prowadzi serwis internetowy polskieminibrowary.pl: W branży nic na ten temat nie słychać. Kupno browarów rze­mieślniczych jest o tyle kłopotliwe, że buduje się od podstaw. Chyba że ktoś kupuje nieczynny browar, zamknięty w latach 90. Ostatnio na sprzedaż był browar Racibórz.
   W które piwo zainwestował Palikot: biłgorajskie, raciborskie, może jeszcze inne? - Podobno chodzi o łódzki browar - twier­dzi jeden z rozmówców. Były poseł SLD z Łodzi, Dariusz Joński, który razem z liderem Twojego Ruchu kandydował z list Zjed­noczonej Lewicy: - O samej inwestycji nie słyszałem, ale Palikot faktycznie bywa w Łodzi. Sam niedawno tu na niego wpadłem.
   Ślad tych wizyt można znaleźć w internetowym dzienniku Pa­likota. Wpis z 2 listopada: „To najbardziej nowoczesne, z ducha, miasto w Polsce. Ma w sobie coś z Nowego Jorku, prostopadłe uli­ce, duże - jak na Polskę - kamienice, liczne tereny zaniedbane, ale o skali wielkiego przemysłu. Jest też plus tego miasta wynikają­cy z jego rozmachu. W pewnym momencie dziewiętnastego wie­ku w Łodzi był największy kapitał w Europie i jakoś tak zostało”.
   Współpracownik: - Plotki, że Palikot kupił szkocką rozlewnię whisky, są nieprawdziwe. Janusz potrzebuje historii o sukcesie w Polsce. Zagraniczna inwestycja nie pomoże mu w powrocie do polityki. Postawienie lokalnego browaru brzmi znacznie lepiej.

JANUSZ MA PLAN
Może więc to demonstracyjne wycofanie się z polityki to tylko część szerszego scenariusza, kolejna mistyfikacja? Może Palikot to wszystko rozpisał na chłodno i z myślą o późniejszym powro­cie? Lewicowy polityk: - Tak, Janusz realizuje plan. Zniknąć, za­robić i wrócić do polityki kilkanaście miesięcy przed wyborami, już jako człowiek sukcesu. Wiem, bo sam o tym opowiada.
   Bauć: - Z tego, co wiem, to Janusz sobie założył, że będzie mil­czeć przynajmniej do połowy kadencji. To logiczne, bo ruch na scenie i tak zaczyna się dopiero przed wyborami.
   Kiedy kilka miesięcy temu internauta zaczepia go w sprawie powrotu do polityki, Palikot odpowiada: „W odpowiednim mo­mencie może?”.
   Wydrzyński: - Brakuje w polityce tak barwnej postaci jak Pa­likot. Proszę spojrzeć na dzisiejszą opozycję, na tych wszystkich Grześków, Ryśków. Sama szarzyzna, gdzie im do Janusza? No, ale trzeba jeszcze poczekać, aż naród sam zawoła: „Palikot, wróć!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz