środa, 7 grudnia 2016

Instytut pustych pokoi



Instytut im. Lecha Kaczyńskiego dysponuje wielomilionowym majątkiem. Mieści się w willi obok domu Jarosława. Czym się zajmuje, skoro najwyraźniej nie upamiętnianiem byłego prezydenta?

Patryk Szczepaniak  OKO.press

Willa to w istocie pro­sty, klockowaty domek z lat 60. Przez lata miesz­kali tu sąsiedzi państwa Kaczyńskich, potem dom wynajęto - mieściła się w nim redakcja „Gazety Polskiej”. Od ponad czterech lat zajmuje go fundacja Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. We władzach organizacji zasiadają Jarosław Kaczyński oraz Krzysz­tof Czabański, a jednym z jej zadań jest upamiętnianie byłego prezydenta i pro­pagowanie jego myśli społeczno-politycznej. Prezes PiS wielokrotnie mówił o tym, że konieczne jest zachowanie pamięci o jego zmarłym bracie. Elementem upa­miętnienia ma być mieszcząca się w In­stytucie Izba Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Która, wbrew idei, nie jest miejscem otwartym.
   Wejść do Instytutu można tylko ze spe­cjalnym zaproszeniem, przechodząc przez kontrolę byłych żołnierzy GROM. Gości ewidencjonuje się na listach zatwierdza­nych osobiście przez Jarosława Kaczyń­skiego. Zaproszenie jest swego rodzaju nobilitacją dla członków PiS i osób nie- związanych z partią. Zdarzały się przypad­ki, gdy prezes Kaczyński odmawiał komuś wstępu. Senator Anna Maria Anders na po­czątku tego roku była zaproszona do In­stytutu. Z nieznanych jej przyczyn została usunięta z listy gości. Senator i jej asystent nie pamiętają szczegółów. - Prezes był na nią cięty - mówi działaczka związana z Instytutem.
   Jesienią 2012 r., gdy Jarosław Kaczyński wskazał prof. Piotra Glińskiego na „pre­miera technicznego”, w Instytucie nocami odbywały się spotkania i narady z człon­kami gabinetu cieni. - Zostawialiśmy im szklanki, soki, ciastka, żeby nie pomarli z głodu. Tutaj jest spokojnie i cicho. Dzien­nikarze często nie wiedzieli, co tu się dzieje - opowiada działacz PiS.
   We wrześniu 2015 r. - także pod osło­ną nocy - Jarosław Kaczyński spotkał się w Instytucie z prezydentem Andrzejem Dudą. Gdy informacja o wizycie przeciekła do mediów, komentowano, że to dziwna sytuacja, by prezydent w takich okolicz­nościach odwiedzał prezesa, zamiast zaprosić go do siebie, do Pałacu Prezydenc­kiego. Urzędnicy prezydenta tłumaczyli wówczas, że spotkanie odbyło się na Żoli­borzu, bo dotyczyło m.in. pamiątek po Le­chu Kaczyńskim.

   Bez szabli
   Media mają absolutny zakaz wstępu do Instytutu. To polecenie bezpośrednie prezesa. Zdjęć nie robili tam nawet „nie­pokorni” dziennikarze, z gazet i telewi­zji sympatyzujących z PiS. Debaty, które odbywają się co jakiś czas w Instytucie, filmują i udostępniają w internecie jedy­nie wolontariusze Instytutu. Dziennikarz OKO.press, po wielotygodniowych stara­niach, został zaproszony na dwa spotkania w Instytucie.
   Wnętrze jest skromne. Przy wejściu portret Lecha Kaczyńskiego i złote litery z nazwiskiem prezydenta. Kolejne ściany obwieszone są zdjęciami Lecha i Marii Ka­czyńskich - portretami z zagranicznych podróży i bardziej prywatnymi - jak foto­grafia Lecha, Jarosława, Marii i małej Mar­ty. Na piętrze willi urządzono ascetyczny gabinet, w którym Jarosław Kaczyński przyjmuje gości. Z biblioteką wypełnio­ną m.in. książkami o życiu i działalności Lecha Kaczyńskiego, ogromnym drew­nianym biurkiem, fotelem prezesa PiS i krzesłem dla jego rozmówcy.
   Naprzeciwko gabinetu znajduje się sala z dwiema gablotami, w niej głównie pre­zenty, które prezydent dostawał podczas zagranicznych wizyt. Między gablotami - portret marszałka Józefa Piłsudskiego
w pozłacanej ramie. Jest też popiersie prezydenta - w niewielkim stopniu odda­jące jego wygląd, autorstwa Ryszarda Stryjeckiego. - Kiedyś wisiały tutaj szable, ale prezes Kaczyński wziął je do siebie - mówi jeden z wolontariuszy Instytutu. Jednym z najcenniejszych eksponatów jest spoczy­wający w szafie ponadtysiącletni krucyfiks, który podarował Jarosławowi Kaczyńskie­mu abp Stanisław Gądecki.
   Dlaczego w Izbie Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, organizowanej przez jego brata, nie ma żadnych prawdziwych pamiątek po nim? Żadnych osobistych rzeczy, notatek, które mogliby zobaczyć goście? Na te pytania nikt z osób zaan­gażowanych w działalność Instytutu nie umie odpowiedzieć.
   Na stronie internetowej Instytutu czy­tamy, że Izba Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zajmuje się - wbrew nazwie - jedynie działalnością muzealną, ale jest „to również ważny ośrodek myśli intelektualnej, forum wymiany opinii, poglądów i idei, a także prezentacji sze­roko rozumianej twórczości nawiązującej do osoby i dorobku Lecha Kaczyńskiego”.
   We wrześniu w żoliborskiej willi odbyło się seminarium poświęcone „rewitaliza­cji kulturowej i społecznej”. Udział w nim zapowiedzieli m.in. wicepremierzy Piotr Gliński i Mateusz Morawiecki. Ale szy­kowała się wówczas rekonstrukcja rządu - goście nie dopisali. W październiku zor­ganizowano spotkanie pt. „Poszukiwanie bohaterów. Kara dla morderców”. Prele­gentami byli wiceprezes IPN prof. Krzysz­tof Szwagrzyk i prezes Fundacji Łączka Tadeusz Płużański. - Przez ostatnie lata zajmowaliśmy się propagowaniem idei międzymorza, organizacją seminariów oraz wykładów poświęconych zagadnie­niom ekonomicznym. Zawsze chcieliśmy pełnić rolę think thanku, stąd eksperci od ekonomii, prawa i mediów. Spotkania staramy się organizować maksymalnie dwa razy w miesiącu - mówi Wojciech Stańczak, od trzech lat kustosz Instytu­tu im. Lecha Kaczyńskiego, prywatnie - łacinnik z Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. W organizowaniu prac Instytutu wspiera­ją go wolontariusze z młodzieżówki PiS.

   Z pieniędzmi
   Dlaczego tak niewiele wiadomo o dzia­łalności Instytutu i Izby? - Dbamy o swo­ją prywatność - opowiada Stańczak. Ale współpracownicy Instytutu wskazują inną przyczynę. Związany z Instytutem poseł PiS twierdzi, że jest on mocno niedofinansowany, a kustosza skrupulatnie rozliczają z każdej wydanej złotówki. - Raz zorganizował catering za niecałe 2 tys. zł. Janina Goss przekrzyczała wówczas hałas tramwajów z Mickiewicza. Od tamtego czasu wodę i gaz odkręcają im tylko na spo­tkania, żeby naczynia można było pozmy­wać w ciepłej wodzie. Szkoda, bo miejsce fajne, a kustosz jest wulkanem pomysłów na prowadzenie Instytutu - mówi.
   Janina Goss to wieloletnia przyjaciółka Jadwigi Kaczyńskiej, matki Lecha i Jaro­sława. Teoretycznie to władze Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego powinny rozliczać Goss, bo jest ona członkiem zarządu spółki Srebrna, której właścicielem jest Instytut. W praktyce jest odwrotnie, bo Goss jest szarą eminencją w PiS i ma nieograniczo­ny dostęp do prezesa. W partii znana jest z bezpardonowego traktowania otocze­nia. W Instytucie także dała się już poznać od tej strony.
   Dlaczego osoby zaangażowane w dzia­łalność Instytutu muszą toczyć boje o każdy grosz? - Taka jest, że tak powiem, polityka Instytutu i Rady Instytutu. Nie po­trafię panu nic sensownego na ten temat powiedzieć - mówi prezeska Instytutu Barbara Czabańska, była żona obecnego szefa Rady Mediów Narodowych Krzysz­tofa Czabańskiego. Pieniędzy nie ma, choć Instytut, jak na organizację pozarządową, dysponuje ogromnym majątkiem. Po­wstał w miejsce fundacji Nowe Państwo. W grudniu 2010 r. na zgromadzeniu rady tej fundacji Jarosław Kaczyński, Krzysztof Czabański oraz abp Tadeusz Gocłowski trzema podpisami zmienili nazwę na: In­stytut im. Lecha Kaczyńskiego, do statutu dopisując nowe cele.
   Instytut jest właścicielem dwóch spółek: Srebrnej (udziały o wartości ponad 11 mln zł) i Srebrnej Media (udziały o war­tości prawie 2 mln zł). Pierwsza zajmuje się wynajmem i zarządzaniem warszawskimi nieruchomościami przy Srebrnej 16 oraz w Alejach Jerozolimskich 125/127. W la­tach 90. w ramach podziału majątku RSW Prasa-Książka-Ruch, wraz z „Expressem Wieczornym”, przypadły one w udzia­le pierwszej partii braci Kaczyńskich - Porozumieniu Centrum. Potem kilka­krotnie zmieniały właściciela - zawsze były to jednak podmioty kontrolowane przez Jarosława Kaczyńskiego i jego naj­bliższych współpracowników.
   Druga firma - Srebrna Media - zajmuje się działalnością wydawniczą i poligraficz­ną. W 2009 r. kupiła prawie pięć hektarów ziemi i chce wybudować kompleks domków letnich Srebrna Dolina w centrum Puszczy Augustowskiej. Co prawda Srebr­na Media od kilku lat wykazuje straty, ale już Srebrna w latach 2010-15 miała ponad 30 mln zł przychodu i kilka milionów zło­tych zysku. Instytut im. Lecha Kaczyńskie­go - jako jej właściciel - ma prawo decy­dować o przeznaczeniu zysków i wypłacie dywidend. Mógłby więc też zadecydować, że część zysków spółki zostanie przezna­czona na upamiętnianie Lecha Kaczyń­skiego i kontynuowanie jego dzieła.

   Bez Lecha
   Od 2010 r. Srebrna przekazała Insty­tutowi 249 tys. zł dywidendy i 114 tys. zł dotacji. Uzyskanie informacji o tym, ile pieniędzy dostał w ostatnich latach In­stytut im. Lecha Kaczyńskiego i na co je wydał, zajęło nam kilka tygodni. Fundacja nie składa bowiem sprawozdań do sądu rejestrowego. Wydobyliśmy je dopiero z nadzorującego jej działalność Minister­stwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ze sprawozdań, które Instytut przesłał re­sortowi, wynika, że w 2010 r. nie prowadził działalności statutowej. W 2011 r. wydał prawie 48 tys. zł na przygotowanie rapor­tu dotyczącego okoliczności katastrofy Tu-154 w Smoleńsku. W 2012 r. zapłacił 63,6 tys. zł za ekspertyzę lekarsko-sądową związaną z oględzinami zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Rok później sfi­nansował wydanie jednego z numerów tygodnika „wSieci”, z dołączonym filmem „Polacy” Marii Dłużewskiej - wydając na ten cel ponad 110 tys. zł. Przekazał też 20 tys. zł dotacji na konto Fundacji Misji Publicznej. Jednym z jej dwóch założycieli jest Jan Maria Tomaszewski - kuzyn Jaro­sława Kaczyńskiego. W 2014 r. ponownie przekazał 20 tys. zł na Fundację Misji Pu­blicznej z przeznaczeniem na: zbieranie informacji o problemach związanych z działalnością mediów publicznych, udział w sejmowej i senackiej komisji kultury oraz stworzenie portalu.
   Zapytaliśmy Jarosława Kaczyńskiego, czy jest usatysfakcjonowany efektami pięcioletniej działalności Instytutu? Dla­czego dostęp do Izby Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest reglamentowa­ny? Dlaczego Instytut, który jest jak na or­ganizację pozarządową wprost bajecznie bogaty, ma tak mało pieniędzy na dzia­łalność? Prezes nie odpowiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz