Pogróżki, wyzwiska,
oskarżenia o związki z WSI i seksistowskie żarty tak działa klub Pawła Kukiza
po roku spędzonym w Sejmie. Lider stracił panowanie nad swoim ruchem
Michał Krzymowski
Przypki
pod Tarczynem. W sali konferencyjnej podwarszawskiego hotelu obradują posłowie
Kukiz’15, trzeciego co do wielkości klubu w Sejmie, Wyjazdowe posiedzenie ma
uspokoić atmosferę i załagodzić niesnaski.
O głos prosi gdańska posłanka Magdalena Błeńska. Nie wygląda na uspokojoną:
- My już nie jesteśmy jak
Samoobrona, Gorzej, jesteśmy Chamoobrona!
AGRESJA POSŁA KOBYLARZA
Dla wszystkich na sali jest jasne: Błeńska pije do scysji sprzed kilku miesięcy. W jej
trakcie elbląski poseł Andrzej Kobylarz stracił panowanie nad sobą, uderzył
pięścią w stół i w obecności kilkorga innych parlamentarzystów pogroził: -
Gdybyś była mężczyzną, tobym ci przyp...
Błeńska, którą pytam o wybuch posła Kobylarza, mówi, że sprawy klubu powinny
zostać w klubie i ona nie będzie komentować ich w mediach.
Jej znajomy jednak przyznaje: - Magda była tym przerażona. Proszę sobie
spojrzeć na ich zdjęcia. Błeńska jest drobną blondynką, a Kobylarz to elbląski
watażka handlujący ruskim węglem. Łysy, barczysty, wygląda jak kark z siłowni.
O co im poszło? To proste. Kobylarz ma ciężki okręg i chce się przenieść do
Gdańska. Uważa, że tam będzie mu łatwiej o reelekcję. Otworzył już nawet biuro
w Pruszczu Gdańskim. Dla Błeńskiej to kłopot, bo człowiek z innego okręgu
próbuje wejść jej w szkodę.
Po kłótni Błeńska poszła na skargę do Pawła Kukiza. Ten wezwał do siebie
Kobylarza i nakazał mu załagodzenie konfliktu. Musiał być jednak mało przekonujący,
bo posłanka do dziś nie doczekała się przeprosin. - Nie były one potrzebne.
Mam z Magdą Błeńską dobre relacje, normalnie rozmawiamy - mówi „Newsweekowi”
Kobylarz.
Paweł Kukiz, którego pytam o sprzeczkę posłów, bagatelizuje zachowanie
Kobylarza: - Gdybym był przy tej wymianie zdań, to pewnie bym zareagował. Ale
z drugiej strony, czy pan myśli, że w PiS to rozmawiają inaczej? A na nagraniach
z Sowy to jakiego języka używano? A tematy były tam poważniejsze. Zresztą,
panu się nie zdarza puścić wiązanki pod adresem kierowcy, który zajeżdża
drogę?
TROPEM JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO
Jeden z kukizowców: - Pod koniec filmu „Upadek” pokazującego ostatnie dni Adolfa Hitlera jest scena, w
której współpracownicy Fiihrera zastanawiają się, jak popełnić samobójstwo.
Zachowując proporcje, w naszym klubie jest podobnie. Ludzie nie głowią się,
„czy", ale „kiedy” to wszystko się rozleci.
Inny: - Paweł otoczył się dworem klakierów i nie panuje nad posłami.
Wszyscy kłócą się ze wszystkimi. Na tych konfliktach próbuje żerować PiS, któremu
zależy na wzmocnieniu sejmowej większości, bo przecież koalicja wisi na kilku
głosach. A część posłów PiS sprawuje funkcje ministerialne i spędzanie
wszystkich na głosowania bywa kłopotliwe.
Ludzie Kukiza wskazują dwie osoby, które miałyby namawiać posłów do
przejścia na stronę sejmowej większości. Pierwsza to Ireneusz Zyska, poseł
wybrany z list Kukiz’15, który pół roku temu odszedł do koła Wolni i Solidarni
założonego przez Kornela Morawieckiego. Drugą osobą miałby być wicepremier
Mateusz Morawiecki.
Nie dowierzam, dzwonię do Zyski.
- Wie pan o spotkaniach posłów Kukiz’15 z Mateuszem Morawieckim? W
Sejmie można usłyszeć, że kontaktował pan parlamentarzystów z wicepremierem.
- Każdy poseł ma wolny mandat, drzwi do ministerstw są otwarte. Ale właściwie
to dlaczego ja miałbym umawiać takie spotkania?
- Nie wiem. Tak twierdzą posłowie.
- Przeceniają moją rolę. Jakieś rozmowy mogły się odbywać, ale jeśli
wicepremier z kimś się spotykał, to indywidualnie, bez mojego udziału. Nie
dorabiałbym do tego teorii o przeciąganiu posłów.
- Dlaczego w takim razie ludzie Kukiza mówią, że pan pełni funkcję emisariusza
PiS?
- Myślę, że wzięło się to z jednej przypadkowej rozmowy. Jakiś czas
temu zagadnąłem pewnego posła z Kukiz’15, co zrobi, jeśli klub się rozpadnie.
Człowiek o wszystkim doniósł Kukizowi. Wiem, bo Paweł sam mi o tym powiedział.
Czy Morawiecki junior rzeczywiście prowadził rozmowy z ludźmi z Kukiz’15?
- Wicepremier Morawiecki nie zapraszał posłów na żadne specjalne rozmowy -
zapewnia Marta Lau, rzeczniczka Ministerstwa Rozwoju. Ale przyznaje: -
Zdarzały się spotkania ad hoc przy okazji posiedzeń Sejmu.
Sam Paweł Kukiz wydaje się pogodzony z tym, że nie utrzyma przy sobie
wszystkich posłów do końca kadencji.
- Jeśli jakiś poseł ma ulec pokusie i połasić się na to, co obiecuje mu
PiS, to niech idzie jak najszybciej - mówi „Newsweekowi”.
- Nie zależy panu na utrzymaniu licznego klubu?
- Ja wszedłem do polityki po to, by zmienić ustrój - obniżyć próg
referendum do 20 procent, wprowadzić system prezydencki i jednomandatowe okręgi
wyborcze - a nie po to, by mieć klub. Jeśli klub będzie mi przeszkadzać w realizacji
celu politycznego, to sam z niego wyjdę. Zna pan historię Porozumienia Centrum?
Gdyby w latach 90. z tego klubu nie odeszła duża część posłów, być może
Jarosław Kaczyński nie byłby dziś w miejscu, w którym jest. Wolę wąski klub
niż taki, w którym są osoby zainteresowane konfiturami.
WĄSY, SZELKI, ODZIEŻ
PATRIOTYCZNA
Kukiz’15 nie jest zwyczajnym klubem. Z jednej
strony to bardziej galeria osobliwości niż polityczne wojsko - luźne
zrzeszenie politycznych naturszczyków, ideowcowi lokalnych aktywistów.
Z drugiej strony - chwalą się ludzie Kukiza - to najlepiej wykształcony
klub w Sejmie. W swoich szeregach ma profesora, pokaźną grupę doktorów i kilku
doktorantów. W ruchu panuje też daleko posunięta demokracja, w odróżnieniu od
pozostałych stronnictw posłom Kukiza obca jest
na przykład dyscyplina podczas głosowań.
Rekomendacje, jak zachowywać się na sali sejmowej, powstają podczas spotkań
rady politycznej ruchu, obradującej w gabinecie wicemarszałka Sejmu Stanisława
Tyszki. W jej skład wchodzą przedstawiciele czterech frakcji: endeków (ich
szefem jest poseł-browarnik Marek Jakubiak, ze względu na gęste wąsy nazywany
przez kolegów Hetmanem), republikanów (przewodzi im Rafał Wójcikowski, zażywny
ekonomista, miłośnik odzieży patriotycznej i czerwonych szelek),
związkowców-rolników (najczęściej reprezentuje ich Jarosław Sachajko,
przedsiębiorca i doktor nauk rolniczych) i tzw. woJOWników, czyli zwolenników
jednomandatowych okręgów wyborczych (tu postacią numer jeden jest wspomniany
poseł Kobylarz).
Opowiada jeden z kukizowców: - Rekomendacje rady w sprawie ustaw nie
są wiążące i powstają na podstawie stanowiska posłów
pracujących w komisjach. Czasem wywołuje to chaos, bo członkowie komisji
miewają sprzeczne opinie. Wtedy na ściągach rozdawanych przed głosowaniami
pojawia się dwugłos: poseł X rekomenduje „za”, a poseł Y - „wstrzymać się”.
Zdarza się też, że wewnętrzna demokracja przynosi niepomyślne rozstrzygnięcia.
Wtedy wkracza lider i zaprowadza swoje porządki. Tak było na początku kadencji,
gdy wyłaniano kandydata na wicemarszałka Sejmu. W klubowym głosowaniu wygrał
były działacz Ligi Polskich Rodzin Sylwester Chruszcz, ale Kukiz unieważnił ten
wybór. - Rekomendowanie narodowca doprowadziłoby do przechyłu w klubie
i mogłoby źle wpłynąć na nasz wizerunek - twierdził.
Chruszcz musiał obejść się smakiem, posadę wicemarszałka objął Stanisław
Tyszka, choć w wewnętrznym głosowaniu uzyskał gorszy wynik.
SEKS PRZEZ PRZEŚCIERADŁO
Czasem pluralizm przegrywa też z polityczną kalkulacją. Narada sprzed kilku miesięcy. Paweł Kukiz prosi posłów o
niekomentowanie zakazu aborcji, bo wyborcy są w tej sprawie podzieleni i nie
ma sensu zrażać ich swoimi wypowiedziami.
- Dziwne tłumaczenie, ale jeszcze do przyjęcia. Gorzej, że chwilę
później Paweł postanowił błysnąć dowcipem. Powiedział, że jedyną osobą, dla
której mógłby zrobić wyjątek, jest posłanka Anna Siarkowska. Dlaczego? Bo jest
tak świętojebliwa, że nawet seks uprawia przez prześcieradło, he, he - opowiada jeden z posłów.
- Anna Siarkowska to słyszała? - dopytuję.
- Nie było jej na spotkaniu, ale powtórzono jej tę wypowiedź.
- A jak posłowie zareagowali na te słowa?
- Ja byłem zażenowany, ale sala odpowiedziała rechotem.
Siarkowska, którą pytam o tę sytuację, mówi krótko: - Komentowanie takich
wypowiedzi jest poniżej mojej godności. Ludzie, którzy w ten sposób odnoszą się
do innych, sami wystawiają sobie świadectwo.
Paweł Kukiz zapewnia, że nie kpił z pobożności Anny Siarkowskiej. - Prosiłem,
żeby nie wypowiadała się na temat aborcji - ucina.
NIE BĘDZIE MNIE USTAWIAĆ
PODOFICER WSI
Atmosfera w Kukiz’15
popsuła się
w kwietniu, podczas wyboru kandydata PiS prof. Zbigniewa Jędrzejewskiego na sędziego Trybunału
Konstytucyjnego. Przed wejściem na salę posiedzeń kluby opozycyjne ustalają,
że solidarnie nie wezmą udziału w głosowaniu, zerwą kworum i tym samym
uniemożliwią wybór kandydata PiS. Z umowy wyłamuje się jednak sześcioro
posłów: Józef Brynkus, Jerzy Jachnik, Kornel Morawiecki, Anna Siarkowska, Rafał
Wójcikowski i Małgorzata Zwiercan. Dzięki nim prof. Jędrzejewski
zostaje wybrany.
Po głosowaniu dochodzi do awantury. Morawiecki próbuje bronić PiS. Mówi,
że klub nie powinien dołączać do „opozycji totalnej”, ale Kukiz szybko go ucisza:
- Pier... się, Kornel. Zależy ci tylko na karierze syna.
Do kłótni dołącza się Marek Jakubiak.
Oskarża posłów związanych z Morawieckim o nielojalność, na co z kolei odzywa
się Wójcikowski. - Żaden podoficer WSI nie będzie mnie ustawiać! - pokrzykuje.
Kilka miesięcy później podczas posiedzenia rady politycznej Jakubiak
znienacka nawiąże do tamtej sprzeczki. Postraszy Wójcikowskiego sądem i wybuchnie:
- Wypier...!
- Pamięta pan tę kłótnię? - pytam dziś.
- Jestem w sporze prawnym z pana wydawnictwem i nie mogę rozmawiać -
mówi Jakubiak. Poseł już przegrał jeden proces z dziennikarzem „Newsweeka”
Wojciechem Cieślą, który dwa lata temu opisał dziwne początki jego
browarniczej kariery.
- Ale nie zaprzecza pan tej kłótni?
- Miło było, ale muszę kończyć.
Wójcikowski po tamtej kłótni zażądał od Jakubiaka przeprosin. Gdy ich
nie dostał, zrezygnował z udziału w spotkaniach rady politycznej ruchu. Demonstracyjnie
przesiadł się też do ostatniego rzędu na sali sejmowej. Zapytany przez posła Janusza
Sanockiego (niezrzeszony, choć wybrany z listy Kukiza), dlaczego to robi,
odparł: - Przyzwyczajam się.
- Wiadomo, co oznacza ostatnia ława. Siedzą tam posłowie bez przynależności
klubowej, outsiderzy - mówi „Newsweekowi” Sanocki. - Zagadnąłem Rafała, bo
mówi się, że drogi Pawła Kukiza i części posłów z jego klubu się rozchodzą, ale
czy z tej wymiany zdań można wyciągać jakieś wnioski?
LIBERLAND, CZYLI ATAK GIMBAZY
Lipiec. Siedmioro posłów - Jakub Kulesza, Jacek
Wilk, Tomasz Jaskóła, Magdalena Błeńska,
Józef Brynkus, Jerzy Kozłowski i Jarosław Sachajko - pisze do ministra spraw zagranicznych: „Czy i kiedy Rada
Ministrów zamierza de iure notyfikować uznanie niepodległości Wolnej Republiki
Liberlandu?”.
Liberland to spełnienie marzeń wyznawców Janusza Korwin-Mikkego. Samozwańcze
libertariańskie niby-państewko nad brzegiem Dunaju między Chorwacją a Serbią.
Jego powstanie półtora roku temu ogłosił czeski liberał Vit Jedlicka. Mimo
zapewnień, że wszystko odbyło się w zgodzie z prawem międzynarodowym, Republiki
Liberlandu nie uznało żadne państwo na świecie.
Odpowiedź MSZ na interpelację nr 4903 nadchodzi po trzech tygodniach.
Jest jednoznaczna: Liberland to twór medialny i wygłup, uznanie jego niepodległości
jest niemożliwe. Posłowie jednak nie ustępują i pytają dalej. Dlaczego rząd
nie chce uznać tej republiki? Co, jeśli polscy obywatele zaczną rejestrować w
Liberlandzie firmy?
Wśród posłów roznosi się, że interpelacja doprowadziła do
dyplomatycznego skandalu, Kukiz podobno musiał tłumaczyć się z niej w
ambasadzie Chorwacji i w ABW. - Paweł się wściekł. Wezwał do siebie Kuleszę i
go opieprzył. Krzyczał, że przez jego wybryk wzywano go do ABW. I miał rację. Liberland to temat na forum internetowe
dla gimbazy, a nie sprawa na interpelację, i to jeszcze podpisaną przez
siedmioro parlamentarzystów! - irytuje się jeden z posłów.
Kulesza, gdy mówię mu, że chcę porozmawiać o Liberlandzie, szybko traci
rezon. Wymawia się brakiem czasu i prosi o
kontakt w późniejszym terminie, po czym przestaje odbierać telefon.
Następnego dnia dzwonię więc do Pawła Kukiza.
- Sprawa na pierwszy rzut oka może wydawać się komiczna, ale z punktu widzenia
Chorwacji to kwestionowanie integralności państwa. Byłem w ambasadzie
Chorwacji, żeby załagodzić tę sprawę. Poseł Kulesza na moją prośbę napisał list
do pani ambasador z wyjaśnieniami, niebawem go przekażę.
- To prawda, że był pan w tej sprawie także w ABW?
- Jestem wiceszefem komisji ds. służb specjalnych i wspomniałem o tej
interpelacji znajomemu z Agencji. Tak na wszelki wypadek.
Piętnaście minut po rozmowie z Kukizem nagle dzwoni Kulesza.
- Rozumiem, że chce pan odgrzać sprawę, którą półtora miesiąca temu
opisał „Wprost”, tak? - pyta pewnym głosem. Tygodnik rzeczywiście pod koniec
października wspomniał w plotkarskiej rubryce, że Kukiz był na dywaniku w
ambasadzie Chorwacji i ABW. - To nieprawda, mogę zaraz panu przysłać swoje
sprostowanie w tej sprawie.
- Ale Paweł Kukiz przyznał mi, że rozmawiał i z panią ambasador, i z
oficerem ABW. A pan podobno napisał list z wyjaśnieniami.
Cisza w słuchawce.
- Aha, to ja już nie będę tego dementować. Do widzenia.
***
Wyjazd integracyjny do Przypek raczej nie uzdrowił atmosfery w klubie
Kukiz’15. Drugiego dnia posiedzenia w hotelu została garstka posłów. Reszta
rozjechała się do domów.
- Jak tak patrzę na Pawła, to czasem mi się wydaje, że nawet on ma tego
wszystkiego dość i najchętniej wróciłby do koncertowania - mówi jeden z
posłów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz