Jak
wojna na noże, to na noże. Nie odpuszczę mówi poseł Krzysztof Brejza, który od
dwóch lat zadaje pytania kłopotliwe dla PiS. Ostatnio ktoś próbował podpalić dom, w którym mieszka z żoną i trójką dzieci.
Aleksandra Pawlicka
Przed domem posła Brejzy w centrum Inowrocławia
stoi samochód TVP. Kamera skierowana prosto w jego okna. Dziennikarka nadaje
relację na żywo.
Od dawna jestem na celowniku, ale teraz jest na nim również
moja rodzina. TVP nazywa nas Brejzolandem - mówi poseł, nie kryjąc
zdenerwowania. Dwa dni wcześniej na podwórzu jego kamienicy wybuchł w nocy
pożar. Idziemy obejrzeć osmaloną ścianę. Płomienie sięgały okien pokoju, w którym
spały dzieci Brejzów. Po murze biegną rury gazowe, na szczęście - jak uważają
budowlańcy remontujący kamienicę - rury starego typu, spawane, bo gdyby były
skręcane, pewnie uległyby rozszczelnieniu pod wpływem temperatury.
Kamienica jest
właśnie remontowana. Na podwórzu stosy łatwopalnego styropianu do ocieplenia
murów. Spłonęła przenośna toaleta, która zajęła się - jak wynika z ustaleń policji
- od niedopałka rzuconego przez jednego z mieszkańców.
Ale w Inowrocławiu mało kto wierzy w taką wersję wydarzeń.
- Toi toi zapalił się od
niedopałka? Ci Brejzowie mieli naprawdę dużo szczęścia” - mówią ludzie.
BREJZOLAND W KACZYSTANIE
Brejzowie to znana w
Inowrocławiu rodzina. Ojciec posła - Ryszard - od czterech kadencji
jest prezydentem miasta. Spotykamy się w parku solankowym, który został
zrewitalizowany za jego prezydentury.
- Boli pana określenie Brejzoland? - pytam.
- Już nie. Ostatnio ktoś powiedział: „Wiesz, ten Brejzoland
to chyba jedyna forteca broniąca się w Kaczystanie”. I muszę przyznać, że to
mi się spodobało. Ataki świadczą o wielkiej uwadze, jaką poświęca się
niszczeniu nas. Trudno tylko stwierdzić, czy to zemsta za działalność syna, czy
próba pokazania, że jak się kogoś upokorzy, zmiesza z błotem tylko dlatego, że
ma inne zdanie i sprzeciwia się bezprawiu, jakie dzieje się w Polsce od dwóch
lat, to pozostali wystraszą się i uspokoją - odpowiada prezydent.
Jego syn Krzysztof jest posłem trzecią kadencję. Właściwie
miał politykę we krwi, bo od razu po maturze został asystentem społecznym
posła AWS Ryszarda Brejzy, czyli swojego ojca. Sam został posłem w 2007 r. z listy
PO. Zrobiło się o nim głośno, dopiero gdy PiS przejęło władzę i powołało
komisję śledczą do zbadania afery Amber Gold, a pracujący w niej poseł
Brejza zaczął zadawać niewygodne pytania. Wtedy do Inowrocławia zaczęły
ściągać kolejne kontrole: Państwowej Inspekcji Pracy, Najwyższej Izby
Kontroli, Ministerstwa Obrony Narodowej, Centralnego Biura Antykorupcyjnego. I
telewizja publiczna.
- Odpalili wszystko, co było możliwe, łącznie z mediami
publicznymi - mówi poseł Krzysztof Brejza. Ojciec dodaje: - Inowrocław stał
się politycznym pępkiem Polski. Podjechałem ostatnio w weekend do urzędu i
widzę na schodach ekipę TVP Info. Opozycyjny radny nagrywa
szkalującą mnie wypowiedź, po czym wszyscy odjeżdżają. Media publiczne regularnie
robią o mnie materiały, ale rzadko proszą o komentarz.
W ostatnich tygodniach urząd zalewa lawina zapytań w trybie
dostępu do informacji publicznej. Jeden z politycznych przeciwników Brejzy
zażądał jednorazowo kilku tysięcy faktur. - Zauważam obezwładniający strach
wśród moich pracowników. Napięcie, co jeszcze może się wydarzyć? I oczekiwanie,
żebym każdą decyzję podejmował sam - mówi prezydent.
ŚLEDCZY I ŻONA ADWOKAT
Politycznym celem powołanej
przez PiS komisji śledczej ds. Amber Gold jest obciążenie Donalda Tuska odpowiedzialnością za aferę.
Tymczasem dzięki wnikliwości posła Brejzy okazało się, że zawiedli głównie
prokuratorzy, i to ci, którzy zostali awansowani, gdy do władzy doszło PiS.
Na przykład prokurator Marek Siemczonek, szef wydziału
przestępczości gospodarczej w Gdańsku, nie miał czasu zapoznać się z aktami Amber Gold, zrobił to dopiero po interwencji ABW. Siemczonek został
przez ministra Ziobrę awansowany do Prokuratury Krajowej. Sprawująca wtedy
nadzór nad sprawą prokurator Małgorzata Syguła otrzymała awans na zastępczynię
prokuratora okręgowego. I podobnych przykładów jest więcej.
- PiS próbuje ukarać płotki, podczas gdy grube ryby, które naprawdę
zawiniły, zostały przez tę władzę nagrodzone - mówi poseł Brejza.
- Czym skończą się prace komisji? - pytam.
- Wielkim spektaklem politycznym. Przewodnicząca Wassermann
przesunęła przesłuchanie Donalda Tuska na wrzesień, aby odpalić tym show własną
kampanię samorządową - przekonuje Brejza.
Poseł PO ujawnił też powiązania piramidy finansowej Amber Gold ze SKOK-ami (instytucją parabankową związaną z PiS). Wytoczono
mu z tego powodu już dwa procesy. Pierwszy wygrał w pierwszej instancji i czeka
na apelację. Drugi właśnie się zaczyna. W obu pełnomocnikiem Brejzy jest jego
żona Dorota.
- Po co szukać adwokata na zewnątrz, skoro jest w domu -
mówi Dorota Brejza. Występuje nie tylko jako obrońca na procesach, ale pomaga
też mężowi w tropieniu kolejnych kontrowersyjnych spraw.
DOŁADOWYWANIE LEWYCH PENSJI
Pod koniec ubiegłego roku Brejza postanowił zająć się sprawą nagród, które przyznał
sobie rząd.
- To nie są nagrody, to zawsze był ukryty system lewych
pensji. Władza PiS robiła to
już w latach 2006-2007, gdy
premierem był Jarosław Kaczyński i wszystkim ministrom oraz wojewodom przyznano
stały dodatek do pensji. Za naszych rządów ten proceder się skończył, ale błąd
Platformy polegał na tym, że nie rozliczyliśmy poprzedników - mówi poseł
Brejza.
Gdy PiS drugi raz zdobyło władzę, przygotowano ustawę gwarantującą
podwyżki dla ministrów i parlamentarzystów. Jeden z jej zapisów pozwalał
premierowi wnioskować o premie ekstra, ale ustawa nie przeszła, jednak
pieniądze na podwyżki i nagrody w budżecie pozostały. - Ktoś w kancelarii
premier Szydło wpadł więc na pomysł, aby wrócić do praktyk z czasów rządu Kaczyńskiego.
Już w 2016 roku zaczęło się doładowywanie pensji świadczeniami nienależnymi i
gdy okazało się, że opinia publiczna nie reaguje, w 2017 roku kurek z
pieniędzmi odkręcono mocniej - mówi Krzysztof Brejza.
To właśnie tego roku dotyczą ujawnione przez niego „nagrody”.
Wiadomość wywołała polityczną burzę, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Do
dziś Brejza próbuje ustalić, czy pieniądze zostały zwrócone i ile trafiło do
budżetu państwa, a ile przekazano - zgodnie z nakazem
prezesa PiS - do Caritasu. Domaga się też danych za rok 2016.
- I zadaję wciąż nowe pytania. Niepełnosprawni w czasie protestu
poprosili, abym zapytał o „nagrody” dla rzecznika osób niepełnosprawnych pana
Michałkiewicza. Otrzymałem odpowiedź, że „pytanie w swoim przedmiocie jest
bezprzedmiotowe” - mówi poseł Brejza. Antoni Macierewicz z odpowiedzią
dotyczącą wydatków MON na podkomisję smoleńską zwlekał 530 dni, choć zgodnie z
prawem instytucje państwowe powinny odpowiadać na interpelację posła w trzy tygodnie.
- Instrument interpelacji jest bardzo skuteczny, pod warunkiem
że wszyscy gracze szanują zasady demokracji. Gdy ktoś mówi: „Nie odpowiem”,
zaczyna się zabawa w „mówił chłop do obrazu...” - tłumaczy Dorota Brejza i
dodaje: - Dlatego uznaliśmy, że należy sięgnąć po ustawę o dostępie do
informacji publicznej, która otwiera drogę sądową w przypadku braku odpowiedzi
lub odpowiedzi wymijającej.
CIOS ZA CIOSEM
Wykorzystując te przepisy, Krzysztof Brejza pyta o spółkę Solvere i TVP. Już wtedy, gdy wybuchła afera z
kampanią szkalującą sądy i sędziów, zrobioną przez Solvere za 19 mln zł,
Brejza ujawnił, że spółka jest
zarejestrowana w kancelarii zaufanego adwokata PiS, reprezentującego partię w
wielu sprawach. Gdy poruszył tę kwestię z mównicy sejmowej, prezes Kaczyński
zdenerwowany opuścił salę obrad.
Teraz Brejza chce się dowiedzieć, ile spółka Solvere zarobiła na współpracy z TVP. Prezes Jacek
Kurski odmawia informacji, twierdząc, że są one tajne. Nie odpowiada także na
pytania dotyczące wypłat dla Joanny Klimek (to jego partnerka życiowa).
Argumentuje, że nie jest ona osobą publiczną. - Dlatego w obu sprawach
złożyliśmy zapytanie w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Jeśli
sądy zadziałają bez zarzutu, odpowiedź powinna być znana najdalej za trzy,
cztery miesiące - mówi Dorota Brejza.
W kolejce czekają inne pytania: Czy wyjazd pani Klimek do
Cannes odbył się na koszt TVP? Czy TVP ponosi
koszt wynajmu drogiego apartamentu w Warszawie dla Jacka Kurskiego?
Do ministerstw i agencji rządowych wysyłają pytania o wydatki
na reklamę, audyt oraz doradztwo. - Chcemy sprawdzić, czy pieniądze z
instytucji publicznych nie wypływają „do swoich”- mówi Krzysztof Brejza i przypomina niedawną sprawę Michała
Królikowskiego, zatrzymanego pod zarzutem wyłudzeń VAT.
- Wszyscy przypominali, że to były
wiceminister sprawiedliwości PO, aleja postanowiłem sprawdzić, czy nie ma
przypadkiem podpisanych umów z obecnym rządem. I okazało się, że doradza
Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego, otrzymując 10 tys. miesięcznie.
Dlatego postanowiłem sprawdzić wszystkie instytucje publiczne - do kogo
podłączone są rurki, którymi płyną z nich publiczne pieniądze.
- Kiedyś pomagałam mężowi z doskoku, ale skoro staliśmy się
obiektem permanentnej nagonki, to stwierdziłam, że pora oficjalnie wkroczyć do
gry. Zawsze jesteśmy w kontakcie, dużo rozmawiamy, analizujemy i często
piszemy razem pisma - mówi Dorota Brejza.
Oboje stali się celem internetowego hejtu. Zniszczono ba-
ner reklamowy kancelarii adwokackiej. Dostają pogróżki: „Zdechniesz w
męczarniach”, „Kanalio zaczyna działać woooo doooo”, „Zobaczysz, jak będziesz
chował ojca”. Ktoś zadał sobie trud przejrzenia kartoteki policyjnej rodziny
Bejzów i znalazł informację o włamaniu do domku letniskowego rodziców posła
sprzed 16 lat. Krzysztof Brejza był wtedy studentem prawa, ale nieznany
internauta próbuje dziś wmówić, że jako polityk wpływał na tok śledztwa.
- Nie mamy wyjścia: jak wojna na noże, to na noże, nie
odpuszczę. Nawet jeśli to wojna Dawida z Goliatem - mówi Brejza.
SREBRNA I CZEKOLADA
Wśród spraw, które bada, jest także spółka Srebrna.
- Ujawniam materiały z KRS, które są jawne. Ujawniam podpisy
Jarosława Kaczyńskiego, które są jawne, ale zebrane w całość pokazują, że
człowiek, którego zwykliśmy postrzegać jako wyautowanego z rzeczywistości,
zbudował potężny układ finansowo- -polityczny. Spółka Srebrna kontrolowana
przez sekretarkę i dwóch kierowców Kaczyńskiego zarządza majątkiem ponad 100
mln zł - mówi Brejza.
Pyta o działkę w centrum Warszawy należącą do Srebrnej
wartą 7mln zł, o wynajmowanie w budynku Srebrnej pomieszczeń na biuro
poselskie prezesa PiS, o rolę Piotra Pogonowskiego i Ernesta Bejdy, dziś
szefów AB W i CBA, wcześniej występujących jako pełnomocnicy spółki Srebrna.
W tygodniu poprzedzającym pożar Krzysztof Brejza apelował
o powołanie komisji śledczej w sprawie GetBacku,
firmy windykacyjnej, której upadek może pozbawić inwestorów oszczędności w
wysokości 2,6 mld zł. W tej sprawie wysłał list z pytaniami do premiera
Mateusza Morawieckiego.
- Zadawanie pytań to chyba przeznaczenie mojego syna, jeśli
ktoś wierzy w przeznaczenie - mówi prezydent Ryszard Brejza. Wspomina kampanię
wyborczą w 1989 roku, sześcioletni wówczas Krzysztof zawieruszył się podczas
prezentacji kandydatów Solidarności w Inowrocławiu. - Byłem mężem zaufania, nagle
zorientowałem się, że nie widzę nigdzie syna. Wtedy z głośników usłyszałem
znajomy głos. To był czas zadawania pytań kandydatom. „Proszę pana - mówiło
dziecko - czy jak wygracie, będzie można kupić prawdziwą czekoladę?”.
Oniemiałem. To był Krzysztof.
ŹRÓDŁO
Zbudował pan tym wizerunek młodego fightera PO.
Schetyna jest fighterem
Trwa wojna. Każdy ma
rozpisane swoje role i zadania, by ten pisowski walec powstrzymywać - mówi
Krzysztof Brejza, poseł PO
Anna Gielewska
Został zatrzymany pana sąsiad.
To on miał wzniecić pożar przy kamienicy, w której pan mieszka. Niedopałkiem
papierosa.
Czekam na ostateczne wyniki tego
dochodzenia. Doszło do pożaru, który objął instalację gazową na ścianie budynku,
akurat pod sypialnią moich dzieci. Nie przesądzam, czy to był czyn chuligański,
czy przypadkowy, czy jeszcze inaczej motywowany. Pozostawiam to śledczym.
Zna pan tego sąsiada?
Jedynie z widzenia, nigdy z nim
nie rozmawiałem, mówiliśmy sobie „dzień dobry”.
W pierwszych komentarzach pana
partyjni koledzy od razu pytali, komu się pan naraził. Pan też nie wykluczał,
że cała historia mogła mieć związek z pana działalnością polityczną. Złożył pan
zawiadomienie o próbie zabójstwa.
Złożyłem taki wniosek za namową
prawników, bo uważają, że podpalenie instalacji gazowej mogło doprowadzić do
bardzo intensywnego pożaru w
sypialni moich dzieci.
A ma pan w ogóle poczucie zagrożenia
w związku z działalnością polityczną?
Abstrahując od sprawy pożaru, to
tak, mam. Co jakiś czas były niszczone skrzynki pocztowe w moim domu,
zgłaszaliśmy to na policję, sprawcy nie ustalono. Mieliśmy przypadek
zniszczenia szyldu kancelarii mojej żony, gdzie ktoś fizycznie wszedł na
balkon, żeby to zrobić. Zgłosiliśmy na policję, nie ustalono sprawców. Dwa
tygodnie temu pod naszymi oknami ktoś krzyczał w nocy: „chwała bohaterom,
śmierć kurwom i lewakom'! Ale uznaję to za takie działanie, powiedzmy,
chuligańskie, osób, które ulegają nastrojom radykalizacji.
Od kiedy ma pan takie poczucie?
To się zaczęło na przełomie lat
2015/2016, gdy zacząłem częściej pojawiać się w mediach. Doszło wtedy do
pierwszych zmian ustrojowych. Widzę od tego czasu nasilenie tych wszystkich
komentarzy, hejtu. To wszystko jest już tak nakręcone, że końca nie widać.
W polityce trzeba jechać po
bandzie?
Trzeba w polityce mówić prawdę,
nie być koniunkturalistą. Moim zdaniem nie ma miejsca na postawę „schowam się w
okopie i przeczekam, a niech inni się wystawiają”. Teraz trwa bitwa o Polskę,
ustrojowa. Pomiędzy tym, czy będziemy przynależeć do cywilizacji zachodniej,
czy wschodniej.
Mówi pan. że radykalizacja się
nasila. Dzisiaj pana dotykają kpiny z toi toia. A pamięta pan. jak prezydent Bronisław Komorowski mówił: jaka wizyta, taki zamach?
Pamiętam, że po incydencie w
Gruzji powstał raport, który pokazywał, do jak niebezpiecznej sytuacji wtedy
doszło. Zostało zagrożone życie na skutek błędów strony gruzińskiej. Każde
zagrożenie życia, zdrowia jest sprawą bardzo poważną i powinno być wyjaśnione
bez względu na to, czy dotyczy to polityka jednego czy drugiego ugrupowania.
Prezydent pojechał wtedy po
bandzie?
To była niefortunna wypowiedź,
wiele razy już wypominana.
Zaskoczył pana szef MSW Joachim
Brudziński?
Jestem wdzięczny za profesjonalne
podejście wszystkich służb do mojej sprawy. Minister Brudziński poważnie do
tego podszedł. Mimo tego głębokiego politycznego podziału wykopanego przez PiS
w 2005 r. warto pielęgnować postawy jakiegoś elementarnego szacunku w
sytuacjach zagrożenia. Niestety, niektórzy politycy PiS podchodzili do tego
lekceważąco. Posłanka z Torunia wysłała kogoś, kto zrobił zdjęcie frontu mojej
kamienicy, gdzie nie było pożaru - i zamieściła je na Twitterze z komentarzem,
że nikt nic nie wie i nie było żadnego pożaru. Naprawdę nie wyobrażam sobie,
żeby coś takiego robić, gdyby to u niej był pożar. Nie wyobrażam sobie, że
gdyby pod sypialnią dzieci polityka PiS doszło do pożaru instalacji gazowej, to
ktoś z polityków PO wyśmiewałby się z tego.
Ma pan jakichś kolegów w PiS?
Miałem, a czy jeszcze mam? Na
pewno zauważam daleko idący proces przerywania wszelkich więzi między posłami
PO i PiS.
Obrazili się, że po pana
interpelacjach mają niższe pensje?
Nie zgadzam się na taką
interpretację tego - jeśli będą mieli niższe pensje, to tylko dlatego, że są
członkami populistycznej partii, która panicznie zareagowała na gwałtowny
spadek sondażowy. Przypomnijmy, że ci sami politycy jeszcze dwa lata temu
złożyli projekt ustawy podwyższający pensje i zacięcie go bronili. Pytanie o
ideowość partii PiS jest więc retoryczne. Zresztą posłowie PiS z tylnych
szeregów byli rozgoryczeni, oni nie wiedzieli nic o tym, że ministrowie biorą
sobie drugie pensje. Zdarzało się, że po cichu mówili pochlebnie o mojej interpelacji, zachęcali, żeby drążyć temat.
A w PO się na pana wkurzyli?
Nie, absolutnie. My się nie
godzimy na szantaż emocjonalny i ekonomiczny, wiemy, że sytuacja jest wyjątkowa
i to jest gra Jarosława Kaczyńskiego, który chce się z tej matni, którą
stworzył, wyplątać. Ale udaje mu się średnio. Czytam sondaże: PiS spada, a PO
wzrasta.
Schetyna był zadowolony?
Powiedział: Krzysztof, pisz dalej te interpelacje?
Był zadowolony.
Sam pan je pisze?
Pomagają mi współpracownicy.
Często jest tak, że siadam wieczorem, po pracy i coś przychodzi mi do głowy.
Włączam wtedy system interpelacji czy interwencji i wpisuję. Albo nagrywam
notatkę głosową na telefon i przesyłam do
biura, a współpracownicy piszą. Dbam zawsze o formy grzecznościowe w moich
interpelacjach. Powiem pani ciekawostkę, że ze strony odpowiadających od roku
trwa proces wygaszania tych form wobec mnie. Pierwszy był pan minister Jarosław
Zieliński, pisał: „Szanowny panie pośle, odpowiadając na pytanie...”
A teraz?
Teraz już jest: „Odpowiadając na
pana pytanie’! Tak samo w innych resortach: Zieliński, Kempa, Jurgiel.
Niedawno dostałem odpowiedź od minister Rafalskiej w sprawie nagród dla
pełnomocnika rządu do spraw niepełnosprawnych. Też wyleciało „Panie pośle”. Mam
wrażenie, że oni to traktują bardzo osobiście. To taki rodzaj odreagowania. A
przecież dopytywanie, ujawnianie informacji, kontrola władzy służą dobni
państwa. Nie wiem, skąd tyle emocji po ich stronie. Korzystam z instrumentów,
które mają posłowie.
Zbudował pan tym wizerunek młodego fightera PO.
Ale nie chciałbym być
identyfikowany jednoznacznie jako poseł od śledztw czy interpelacji. Mamy jako
posłowie instrumenty kontroli - interwencje, interpelacje, wystąpienia - i z
tego należy korzystać.
Polityka to u pana dziedzina
rodzinna - ojciec jest politykiem. od kilkunastu lat prezydentem Inowrocławia.
Będzie znowu kandydować?
Tak.
Będzie mu pan pomagać w
kampanii?
Nasze działalności publiczne są
rozłączne. Choć on jest osobą bezpartyjną, ma swoje ugrupowanie, które wygrało
w naszym mieście: Porozumienie Ryszarda Brejzy. My mamy Platformę Obywatelską,
zawiązaliśmy koalicję - przez lata to była szeroka koalicja z PiS, potem z
Solidarną Polską. Jeszcze niedawno był wiceprezydent z PiS. Ja zresztą przez
lata dostawałem za to po głowie w PO, że za rządów Platformy ta koalicja z PiS
jest tak długo utrzymywana. Ale nigdy wpływu na to nie miałem, to była decyzja
prezydenta.
Ale PO nie będzie mieć innego
kandydata?
Nie, oczywiście poprzemy
urzędującego prezydenta. Taka była deklaracja przewodniczącego Schetyny.
Toczycie spory z ojcem?
Teraz już nie. Po ogromnej nagonce
TVP, która go od miesięcy spotyka, nie ma już wątpliwości, że
jakakolwiek współpraca z PiS to droga donikąd. Zresztą to jest proces
ogólnopolski - jest w samorządach takie poczucie, żeby z politykami PiS dużo
ostrożniej wchodzić w jakąkolwiek współpracę. Po tym, jak PiS próbował
ograniczyć drugą kadencję dla samorządowców, sam byłem świadkiem rozmów
burmistrzów, wójtów popieranych przez PiS - ci ludzie czuli się ogromnie
rozgoryczeni. A teraz jeszcze wycinka 20 proc. pensji za grzechy i pazerność
ministrów PiS, doszukiwanie się spisków w samorządach - to moim zdaniem pomoże
Koalicji Obywatelskiej w uzyskaniu wsparcia niezależnych samorządowców.
Niedawno TVP przyjrzała się nagrodom w ratuszu inowrocławskim. Pokazano
przy okazji obdarte miasto.
To oczywiście odwet za moją
działalność. Jeszcze parę lat temu politycy PiS tłumnie odwiedzali ratusz.
Dzisiaj jeden były wiceprezydent jest szefem WFOŚ, były naczelnik kadr z urzędu
miasta jest wiceszefem ARiMR, dyrektor sądu powołany przez Ziobrę jeszcze kilka
miesięcy temu zajmował się gospodarką śmieciową w Urzędzie Miasta Inowrocławia.
A sekretarka mojego ojca została wiceszefową ARiMR w powiecie. Z kolei Jacek
Kurski sam jeszcze kilka lat temu zachwycał się Inowrocławiem, mówił, że Park
Solankowy jest najpiękniejszym miejscem i chce wrócić do naszego miasta na
wypoczynek.
Schetyna jest fighterem? Nie da
przejąć władzy w PO?
Jest fighterem. Trwa wojna.
Oddziały są rozlokowane na różnych odcinkach frontu i jest dowództwo. Ja
naprawdę nie rozumiem, dlaczego w sytuacji, gdy trwają ciężkie walki i wszyscy
jesteśmy zaangażowani, każdy ma rozpisane swoje role i zadania, by ten pisowski
walec powstrzymywać, mielibyśmy wysadzać własny sztab.
Z tego samego powodu, z którego
wysadziła się Nowoczesna na przykład. Jest wróg, śmiertelny wróg i kolega z
partii.
Ja tam trzymam kciuki za
Nowoczesną. Chciałbym, żeby także Ryszard Petru uczestniczył w projekcie
Koalicji Obywatelskiej, nawet będąc poza Nowoczesną. To w założeniu szeroka
formuła.
Zasiada pan w komisji do sprawy
Amber Gold, ostatnio zajmuję się też aferą GetBack. Dlaczego po Amber Gold nie było żadnych wniosków, nie ma wciąż instytucji, które
wyłapywałyby toksyczne mechanizmy na rynku finansowym?
Nie, to jest właśnie różnica. W
sprawie Amber Gold to działania ABW zniszczyły tę piramidę finansową, to ABW
ustaliła, że nie ma żadnego złota. To funkcjonariusze ABW wykłócali się z
prokuratorami, by wchodzić do siedziby Amber Gold. Teraz
okazuje się, że w sprawie GetBack żadna instytucja nie zrobiła nic, ABW też
nie. Po prostu nic. Minister Kamiński skasował dużą część delegatur ABW,
wyrzucił fachowców. A GetBack jest spółką, która funkcjonuje na giełdzie, w
pełni nadzorowaną przez KNF. Zadałem pytania wszystkim instytucjom - ABW, CBA,
KNF - co zrobiły w tej sprawie. Dostałem odpowiedzi, że nie było żadnej
aktywności. Musimy ustalić, dlaczego, czy ktoś stworzył parasol ochronny. Tylko
komisja śledcza może to wyjaśnić.
Pan zasiadał już w komisji ds.
nacisków. Naprawdę wierzy pan jeszcze w komisje śledcze?
Przeszedł wtedy nasz raport
końcowy potwierdzający naciski i nielegalne podsłuchy w sprawie gruntowej.
Nasze ustalenia pokrywały się z tym, co później stwierdził sąd w sprawie
Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i innych funkcjonariuszy. Sąd pierwszej
instancji doszedł do wniosku, że nie powinni sprawować żadnych funkcji publicznych,
ale prezydent złamał konstytucję i ułaskawił
swoich kolegów z PiS.
Zaraz, zaraz, ale to przecież
przewodniczący komisji Andrzej Czuma ogłosił, że nie było żadnych nacisków.
Andrzej Czuma napisał swój raport,
a ja napisałem swój raport, z którego wynikało, że naciski były, i to właśnie
mój raport przyjęła ostatecznie komisja.
Tamta komisja to była totalna
porażka PO.
Powiedziałbym, że to była
niewykorzystana komisja. Wyciągnęliśmy z tego wnioski.
Krzysztof Brejza
Rocznik 1983. od trzech kadencji poseł PO.
doktor prawa. Minister sprawiedliwości w gabinecie cieni Platformy. Zasłynął
wysyłaniem do rządu interpelacji, które ujawniają niewygodne dla PiS fakty.
m.in. nagrody dla ministrów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz