Prezes
krakowskiego sądu Dagmara Pawełczyk-Woicka, koleżanka ministra Ziobry ze
szkoły, jest najaktywniejszą prezeską w Polsce. Wdraża nowe porządki.
Tę historię opowiedziało nam trzech
sędziów. W kwietniu prezes sądu okręgowego w Krakowie Dagmara
Pawełczyk-Woicka, nominatka Zbigniewa Ziobry, odwołała przewodniczącą wydziału
karnego Sądu Rejonowego Kraków-Śródmieście Beatę Donhóffner-Grodzicką, o
której mówią, że była sercem lipcowych protestów. Po degradacji, kiedy już
urządzała się w nowym gabinecie, zapukał do niej dyrektor sądu okręgowego
Piotr Słaby, powołany przez Ziobrę. To wieloletni prezes Przemyskiej Agencji
Rozwoju Regionalnego, który na początku 2015 r. stracił stanowisko, bo władze
Agencji zwątpiły w jego menedżerskie talenty (coraz gorsze wyniki finansowe
spółki, przeterminowane zobowiązania itp.). Wchodząc do gabinetu
Donhóffner-Grodzickiej, Słaby przedstawił się jako posłaniec
Pawełczyk-Woickiej. Wręczył jej nożyczki . Taki prezent.
- Nikt o zdrowych
zmysłach nie ma pojęcia, dlaczego dyrektor sądu, pan Słaby, wciela się w rolę
posłańca z nożyczkami. Do dziś zachodzimy w głowę, co te nożyczki mają
oznaczać? To jakieś mafijne zwyczaje. Nie wiemy, czy to bardziej śmieszne, czy
straszne - opowiada jeden z sędziów. Interpretują, że może te nożyczki to
taki symbol nowej prezes, że skutecznie wycina ludzi.
Sędziowskie oporniki
Tymczasem Zebranie Sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie ma już
dość rządów nominatki Ziobry i ją chce wyciąć ze stanowiska. Zgromadzenie w
przyjętej 24 maja uchwale wyraziło wotum nieufności wobec Dagmary
Pawełczyk-Woickiej i „wzywa ją do natychmiastowego ustąpienia ze sprawowanej
funkcji”. Napisali też, że brakuje jej wystarczających kwalifikacji i
doświadczenia oraz umiejętności współpracy z pozostałymi organami sądu.
Sędziowie uważają,
że prezes próbuje ich zastraszyć i chce podporządkować ministrowi
sprawiedliwości, którego interesy reprezentuje. W uchwale wyliczają główne
zarzuty wobec Pawełczyk-Woickiej. To pierwszy tak mocny głos sprzeciwu wobec
prezesa, którego zgodnie z nowym prawem wyznaczył Zbigniew Ziobro. Już dzień po
przyjęciu tej uchwały minister oświadczył publicznie, że ma pełne zaufanie do
prezes i zapowiedział, że prokuratura nie wycofa się ze śledztwa związanego z
„ustaleniem patologii”, w szczególności w Krakowie. Wiadomo - sędziowie się
buntują, bo on coś na nich ma. Uchwałę skomentował w Onecie rzecznik nowej KRS
sędzia Mitera: „Wyrażamy nasze zdziwienie i konfuzję. Przecież brak
jakichkolwiek podstaw, by próbować panią prezes odwoływać”. Już zapowiedział,
że uchwałą zajmie się Komisja Etyki KRS. Zasiadają w niej zarówno prezes
Pawelczyk-Wolicka, jak i posłanka Pawłowicz.
Sytuacja w
krakowskim sądzie jest też o tyle wyjątkowa, że prezes jest koleżanką ministra
z lat szkolnych w Krynicy-Zdroju. - Ona czuje się bardzo pewnie, czasami między
wierszami, a bywało też, że i bardzo wprost, dawała do zrozumienia, że
przyjaźni się ze Zbigniewem Ziobrą, że wystarczy jeden telefon - mówi krakowski
sędzia.
Od kilku dni, nie w
togi, ale w ubrania wpinają metalową przypinkę, paragraf na fioletowym tle
nawiązujący do słynnego opornika z lat 80. Sędziowski opornik to znak
sprzeciwu wobec upolitycznienia sądownictwa.
W styczniu tego
roku, kilka dni po tym, jak Ziobro powołał Pawełczyk-Woicką na prezesa,
nakazała zdjęcie rozklejonych po całym sądzie plakatów. Wypisane były na nich
uchwały sędziów, w których wzywali rząd do zaprzestania działań niszczących
fundamenty demokratycznego państwa. Dziennikarzom krakowskiej „Gazety
Wyborczej” mówiła, że „plakaty przeszkadzają jej pod kątem estetycznym”.
Na podsłuchu
Pawełczyk-Woicka spektakularnie awansowała na stanowisko
prezesa sądu 9 stycznia, trzy dni później wezwała Beatę Morawiec, którą Ziobro
odwołał ze stanowiska prezesa, przerywając jej kadencję w listopadzie 2017 r.,
do gabinetu. - To była bardzo kurtuazyjna rozmowa. Na zakończenie powiedziałam
pani prezes, co myślę o ty m, że służby specjalne szukały podsłuchów, również
w kontaktach, w gabinecie, który jej oddałam. Kiedy się o tym dowiedziałam,
ręce mi opadły. Czegoś takiego, jak żyję, to nie widziałam - opowiada sędzia
Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis. Zapytaliśmy prezes, jakie
służby i po co przeszukiwały jej nowy gabinet, odpowiedziała tak: „Jeśli był przeszukiwany,
to proszę o to zapytać służby”. Sędzia Waldemar Żurek zwraca uwagę, że służby
miały dostęp do systemu teleinformatycznego sądu: - Teraz nie możemy mieć
pewności, czy nie uzyskali stałego dostępu do naszego systemu, bo gabinet
prezes ma połączenie z całym krakowskim sądem. To niedopuszczalne, bo przecież
są w sądzie sprawy obywateli, którzy sądzą się z państwem.
Dagmara
Pawełczyk-Woicka, odpowiadając na nasze pytania, napisała: „to prawda, że
niektórzy krakowscy sędziowie nie akceptują mnie na stanowisku Prezesa tego
Sądu. Powiem, że stanowią całkiem sporą grupę. Nie stanowi to żadnego problemu
dopóki nie łączy się z próbą dezorganizacji pracy sądu. Nie odczuwam
szczególnej potrzeby powszechnej akceptacji. Mam swoje grono gorących zwolenników,
którzy codziennie mnie wspierają”. Spore jest grono, którzy jej nie akceptują,
to przynajmniej 71 sędziów, którzy głosowali za uchwałą wyrażającą wotum
nieufności wobec niej. Tylko dziewięciu było przeciw.
Pierwszą decyzją
personalną nowej prezes było odwołanie sędziego Waldemara Żurka z funkcji
rzecznika SO. Jednoznacznie sprzeciwiał się rządowym zmianom w sądownictwie.
Według podpisanego przez nią protokołu z posiedzenia ośmioosobowego kolegium
sądu, które zgodnie z prawem opiniuje decyzje prezesa, odwołanie Żurka było
jednomyślne. Co innego twierdzą członkowie kolegium. - Nie podjęliśmy żadnej
uchwały, nie było bowiem głosowania w tej sprawie wymaganego przez ustawę -
mówi jeden z członków kolegium, który na znak protestu razem z pięcioma innymi
sędziami złożył rezygnację z członkostwa w tym gronie.
Policzek i zemsta
Prokuratura Krajowa, a więc z najwyższego szczebla, na
wniosek KOD wszczęła śledztwo w sprawie poświadczenia przez prezes nieprawdy w protokole.
W połowie kwietnia umorzyli postępowanie. Tymczasem stanowiska - przewodniczących
wydziałów i prezesa sądu rejonowego - utraciło czworo sędziów, którzy
zrezygnowali z członkostwa w kolegium. Dotarliśmy do pism a, w którym Pawełczyk-Woicka
informuje jednego z przewodniczących wydziałów, że „powodem odwołania jest
decyzja podjęta wspólnie z pozostałymi pięcioma członkami kolegium o
rezygnacji z udziału w tym gronie”. Zarzuca też sędziom, że nadali sprawie
medialny rozgłos. - Pani prezes ma możliwość odwołania nas z funkcji bez
podania przyczyny. Niestety dla niej, zdecydowała się ją podać i pokazała w ten
sposób, że jedynym powodem odwołania nas była zemsta za to, że odeszliśmy z
kolegium - mówi sędzia.
Prezes chciała dać
jeszcze ostatnią szansę niektórym buntownikom z kolegium, ale oni nie chcieli
z niej skorzystać. Na przykład przewodniczącej cywilnego wydziału SO zaproponowano,
by ukorzyła się i przeprosiła, a zachowa stanowisko. Odmówiła. - Była
zaszokowana tą propozycją. To był dla niej policzek - słyszymy w Krakowie. Jej
następcą został sędzia Zygmunt Drożdżejko. Ostatnio nowe kolegium, w którym krakowscy
sędziowie przeciwni prezes też mają większość, przed wyrażeniem opinii o
powołaniu Drożdżejki na przewodniczącego wydziału chcieli go przepytać. Ich
zdaniem przepisy nie pozwalają, by sędzia z rejonu mógł objąć stanowisko
przewodniczącego wydziału w okręgu. - Prezes nie chciała się na to zgodzić.
Mówiła, że ministerstwo na to pozwala. Dodała, że ona zna Drożdżejkę od 20 lat -
opowiada nam osoba uczestnicząca w kolegium. W związku z tym większość
zbojkotowała głosowanie, ale i tak prezes uznała, że kandydatura został
zaopiniowana.
Drożdżejko nie
ukrywa, że jest zwolennikiem „dobrej zmiany”. Był bardzo zaskoczony, że mimo
to znalazł się w gronie sędziów, którym latem 2016 r. prezydent zablokował
awans do sądów wyższej instancji. Chodził po sądzie i mówił, że prezydent się
pomylił, że on przecież głosował na PiS. Drożdżejko padł ofiarą wojny Ziobry z
Dudą. Jednak pomimo odmowy prezydenta jako jedyny sędzia rejonowy zachował
możliwości dalszego orzekania na delegacji w sądzie okręgowym. Sędzia z
Krakowa: - To jest już dla nas oczywiste, że ta władza awansuje sędziów, którzy
czują się skrzywdzeni, bo przez lata nie mogli się wybić, oni nie będą się
sprzeciwiać pani prezes, która wreszcie docenia ich stanowiskami.
Swobodnie podłubać w nosie
Wielkie oburzenie wywołało wśród sędziów powołanie na
prezesa Sądu Rejonowego Śródmieście Piotra Skrzyszowskiego. W 2012 r. został
ukarany dyscyplinarnie upomnieniem za przewinienia służbowe. Chodziło m.in. o
poniżanie asystenta i protokolantów. Kiedy awansował na prezesa, kara jeszcze
się nie zatarła. W rozmowie z dziennikarzami „GW” Pawełczyk-Woicka pytana o tę
sprawę mówiła, że „czasami malutka rzecz urasta do rangi góry”. Zastępcą
Skrzyszowskiego został Maciej Pragłowski, o którym też powszechnie wiadomo, że
jest zwolennikiem „dobrej zmiany”. - Skrzyszowski do naszej koleżanki sędzi
powiedział, że przez wiele lat przesiedział w katakumbach i nauczył się pokory,
więc i jej, protestującej w obronie wolnych sądów, doradzał więcej pokory.
Teraz w Krakowie awansują tacy sędziowie, którzy pokorę rozumieją jako
podległość wobec Ziobry - mówi sędzia zorientowany w kulisach awansów.
Sama prezes, jak
twierdzi, nie pamięta, ile razy starała się o awans do okręgowego (któremu
teraz prezesuje). „Nie pamiętam, czy było to trzy czy cztery razy. Niektórzy
sędziowie SO czy SA startowali w większej liczbie konkursów. Nie zostałam
wybrana, gdyż KRS uznała, że są lepsi kandydaci”.
Osoba, która
dobrzeją zna, wspomina, że Pawełczyk-Woicka sama strzelała sobie w stopę
podczas głosowania nad jej kandydaturą podczas Zgromadzenia Sędziów. -
Pamiętam, że kiedy odczytano jej opinię, która była niepochlebna, to ona
wstawała
atakowała wizytatorów, co było ewenementem. Występowała w
bardzo emocjonalny sposób - opowiada jej znajomy. Dodaje, że kiedy ludzie
widzieli, jak się zachowywała, jaka jest emocjonalna, to tym bardziej nie
chcieli na nią głosować.
Kiedy sędziowska
kariera szła nie po jej myśli, to za pierwszych rządów PiS wyjechała na
delegację do resortu Ziobry. Sędziowie ściągnięci do ministerstwa dostają do
pensji specjalne dodatki (do 40 proc. uposażenia), a dwa lata temu minister Ziobro
zapisał w ustawie, że w uzasadnionych przypadkach może przyznać dodatek
specjalny w dowolnej wysokości. - Chodzą legendy, że sędziowie na delegacji
zarabiają po 25 tys. zł. Wiemy, że pani prezes nie paliła się, aby wracać do
Krakowa, ale Ziobro chce z nami zrobić porządek rękami swojego najwierniejszego
żołnierza - mówi sędzia.
Ktoś relacjonuje,
że kiedy jeździła do Warszawy, to była bardzo zadowolona, zaczęła się
elegancko ubierać, bo wcześniej chodziła w bardzo krótkich spódniczkach i wydekoltowana.
Sędziowie mówią, że czują się zażenowani jej stylem. Zupełnie nie wiedzieli,
co powiedzieć, kiedy zapytali ją, dlaczego wydała zakaz rozmawiania
dziennikarzy z sędziami na terenie sądu bez jej zgody i zakaz fotografowania
oraz nagrywania okolic jej gabinetu. Ona na to, że „chce sobie swobodnie w
nosie podłubać”. RPO Adam Bodnar domaga się od prezes, by wycofała zakaz, gdyż
narusza zasadę wolności prasy i wypowiedzi. - Nie czuję się z tym komfortowo,
ale trzeba powiedzieć, że pani prezes jest pozbawiona klasy, również w
sposobie formułowania myśli. Ma dość infantylną osobowość - mówi członek
kolegium.
Maszynka do
głosowania
Tyle o jej stylu, a jakie ma poglądy? - Nigdy nie ujawniała
prawicowych, nie była typem matki Polki. Jej sposób bycia nie był
konserwatywny, ale zawsze była zapatrzona w Ziobrę, to jej guru, dzwonili do
siebie na prywatne komórki - mówi znający ją sędzia.
Nasi rozmówcy
zwracają uwagę, że prezes Dagmara Pawełczyk-Woicka nie może poradzić sobie z
zarządzaniem sądem i nie chodzi tylko o to, że nie ma zaufania podwładnych, ale
przede wszystkim dlatego, że nigdy niczym nie zarządzała. A Sąd Okręgowy w
Krakowie to ponad 2 tys. pracowników, więc jakieś umiejętności, w tym budowania
relacji, są niezbędne.
Przedstawicieli do
kolegium wybiera Zgromadzenie Sędziów, a prezes nie mogła uzyskać tu
większości. W kwietniu znowelizowano ustawę o sądach powszechnych. Do tej pory
składało się z ośmiu członków (czterech sędziów SO, czterech sędziów z SR oraz
prezesa SO). Nowelizacja rozbudowuje znacznie jego skład. Do kolegium ma teraz
wchodzić: prezes SO, wiceprezes, po jednym przedstawicielu ze wszystkich SR
oraz dwóch z SO. W okręgu krakowskim jest 10 sądów rejonowych, których
przedstawiciele wejdą do kolegium sądu okręgowego. SO będzie miał tylko dwóch
przedstawicieli.
Absurd polega też na
tym, że SR Śródmieście, który ma około stu sędziów, będzie miał w kolegium
jednego przedstawiciela, a na przykład sąd w Suchej Beskidzkiej, w którym
pracuje
sześcioro, też będzie miał jednego. O co w tym chodzi? - Naszym
zdaniem chcą przenieść punkt ciężkości w kolegium na sądy rejonowe. Prezes
chyba uważa, że sędziowie w rejonach bardziej niż ci w okręgu są głodni awansu,
im niższy szczebel, tym większa podatność na naciski. Pawełczyk-Woicka chciała
z nas zrobić w kolegium maszynkę do głosowania. Mocno wierzymy, że sędziowie
rejonowi jej nie ulegną - mówi jeden z sędziów.
Zbyszek był świetnym
kolegą
Ponieważ prezes ma mocne plecy w ministerstwie, to - jak
napisali w uchwale sędziowie - podejmuje próby wywierania nacisków. - Jestem
przewodniczącym wydziału i w rozmowie w cztery oczy, kiedy pani prezes
próbowała przekonać mnie do jakichś swoich pomysłów, powoływała się
kilkakrotnie na wolę polityczną - słyszymy. Z Ziobrą chodziła do tej samej podstawówki,
a potem do jednej klasy biologiczno-chemicznej w LO. Twierdzi, że po lekcjach
utrzymywali sporadyczne kontakty, a jej znajomy sędzia zapamiętał, jak chwaliła
się kiedyś, że odrabiała za przyszłego ministra zadania domowe. „Mam dobre
wspomnienia z tego okresu. Nie będę snuć wspomnień, bo jest to sprawa prywatna.
Odpowiem ogólnie. Zbyszek był świetnym kolegą. Zawsze dotrzymuje słowa” -
napisała do redakcji.
Jej partnerem
życiowym jest sędzia Dariusz Pawłyszcze, sędzia SO w Krakowie, aktualnie na
delegacji w ministerstwie. Jest dyrektorem departamentu kadr i organizacji
sądów. To podobno ona zarekomendowała go Ziobrze. Ktoś zapamiętał, że kilka
lat temu, kiedy krakowski oddział Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia
popadł w marazm, oni razem byli wiceprezesami. Ona została usunięta ze
stowarzyszenia za kandydowanie do niekonstytucyjnej KRS. Uważa, że nie warto
się było odwoływać, bo, jak mówi, najzwyczajniej w świecie nie chce być
członkiem tej organizacji. „Aktualny sposób wyrażania stanowiska i metody jakie
stosują władze Iustitii jest delikatnie mówiąc niestosowny” - napisała,
odpowiadając na nasze pytania. Członkiem stowarzyszenia wciąż jest jej
partner. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, od kilku miesięcy nie płaci jednak
składek i będzie wszczęta procedura wykreślenia go z listy członków.
- Oboje są po
rozwodach, tworzą związek od kilku lat. Są do siebie dość podobni i oboje mają
problemy z komunikacją, są przekonani, że Ziobro chce dobra wymiaru
sprawiedliwości - relacjonuje dawny znajomy. Najważniejszym projektem
Pawłyszcze jest wprowadzenie losowego przydziału spraw: zanim jego partnerka
wróciła do Krakowa z delegacji, też pracowała nad tym systemem. Jak ujawniła
niedawno POLITYKA, to Pawłyszcze był pełnomocnikiem 15 sędziów, którzy zgłosili
kandydaturę Pawełczyk-Woickiej do KRS. „Gazecie Wyborczej” mówiła, że „chyba
ktoś przygotowuje jej kandydaturę”, a tymczasem już kilka dni wcześniej
wezwała do siebie podwładnych sędziów, których „poprosiła” o podpis pod listą
poparcia swojej kandydatury. Dwóch podpisało. Oczywiście PiS ją wybrał.
Sędzia Dariusz
Mazur zapytał prezes o to, czy przez ostatnie dwa lata nie dostrzegła
narastającego zagrożenia dla niezależności sędziowskiej. - Odpowiedziała mi
pytaniem, czy jakikolwiek sędzia zgłaszał, żeby żądano od niego wydania
określonej treści wyroku? Dla prezes na tym temat się kończy. Tymczasem
zagrożenie niezawisłości sędziowskiej pojawia się już wtedy, kiedy narusza się
jej konstytucyjne gwarancje, np. w ten sposób, że upolitycznia się proces
nominacji i awansu sędziów, a tym bardziej kiedy upolitycznia się ścieżkę
postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziom, co u nas właśnie się stało -
mówi sędzia Mazur.
Krakowski sąd to
zatem specyficzny poligon zmian, jakie do wymiaru sprawiedliwości wprowadza
minister Ziobro. Do takiej operacji potrzebni są wykonawcy. Najlepiej ci
zaufani.
Anna Dąbrowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz