Ziobro może
wykorzystać śledztwo w sprawie firmy GetBack, aby osłabić Morawieckiego. Wiadomo,
że były szef upadającej firmy windykacyjnej dotarł do najbliższych ludzi premiera,
ma też podobno nagrania jego ojca
Renata Grochal, Wojciech Cieśla
Szesnastego
czerwca na warszawskim lotnisku Chopina ląduje samolot z Izraela. Funkcjonariusze
CBA podchodzą do wysiadającego blondyna po czterdziestce. To Konrad K, były
prezes firmy GetBack, zajmującej się skupowaniem i egzekwowaniem
wierzytelności. Od kilku tygodni media informują, że spółka ma kłopoty
finansowe i grozi jej bankructwo. A jeszcze parę miesięcy temu GetBack
zarządzał większością rynku przeterminowanych wierzytelności w Polsce. Spółka
kupowała je od banków. Potem te same banki i domy maklerskie sprzedawały
obligacje GetBacku. Kupiło je ponad 9 tysięcy osób. W razie upadku firmy
straciłyby nawet 2,6 mld zł.
Według naszych rozmówców były prezes GetBacku chciał zostać w Izraelu i
starać się tam o: obywatelstwo. Izrael nie dopuszcza bowiem do ekstradycji
swoich obywateli. Ale tamtejsze władze odprawiły go z kwitkiem, nie chcąc
pogarszać relacji z polskim rządem.
Były prezes GetBacku był już w Warszawie umówiony po przylocie na kilka
wywiadów, zamierzał opowiedzieć o swoich kontaktach z PiS. Ale wywiadów nie
było i na razie nie będzie, bo sąd kazał aresztować go na trzy miesiące. Według
jednego z naszych źródeł o areszcie zdecydowała sędzia związana z podwładnym
ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w prokuraturze okręgowej.
- Areszt ma zamknąć usta byłemu prezesowi GetBacku, a z drugiej strony
to klasyczny areszt wydobywczy. Ziobro zrobi wszystko, żeby wyciągnąć z K. jak
najwięcej informacji dotyczących jego powiązań z najbliższymi ludźmi szefa
rządu - mówi nam jeden z polityków PiS.
HAKI
Według naszych
rozmówców z partii Kaczyńskiego, śledztwo
w sprawie GetBacku będzie kolejną odsłoną wojny na linii Ziobro-Morawiecki.
Jeszcze za czasów premierostwa
Beaty Szydło obaj politycy walczyli o kontrolę nad spółkami. Gdy Morawiecki
został szefem rządu, miało dojść do zawieszenia broni, ale zaraz wybuchł międzynarodowy
skandal wokół ustawy o IPN, o który premier obwinia ministra Ziobrę, bo to w
resorcie sprawiedliwości wymyślono nowe prawo.
Jakiś czas temu pojawiły się informacje, że premier będzie chciał
przejąć kontrolę nad PZU, które Ziobro obsadził swoimi ludźmi. Pod koniec
czerwca w spółce jest walne zgromadzenie akcjonariuszy. Ludzie Ziobry byli
przygotowani na to, że Morawiecki może dokooptować kogoś do rady nadzorczej, co
otworzyłoby drogę do zmian w zarządzie.
Jednak po zatrzymaniu prezesa GetBacku sytuacja się zmieniła. - Teraz
Ziobro ma w rękach wszystkie karty. Na pewno wykorzysta śledztwo w sprawie
GetBacku, żeby osłabić Morawieckiego - mówi
nam polityk PiS.
Inny dodaję, że przebiegiem śledztwa bardzo interesuje się Jarosław
Kaczyński. - Prezes uwielbia zbierać haki na polityków z własnego otoczenia. Jak tylko
Morawiecki za bardzo się wzmocni, z pewnością ich użyje - opowiada nasz
rozmówca.
POPROSZĘ ĆWIERĆ MILIARDA
Wszystko zaczyna się
4 marca. GetBack zalicza zjazd na giełdzie o 20 procent. Inwestorzy są wściekli i rozgoryczeni. W
powietrzu pachnie oszustwem.
Mówi jeden z PR-owców, którzy obsługiwali Konrada K: - Facet ma
słowotok. Zaklinaliśmy go, żeby nie występował na żywo, ale nie posłuchał,
poszedł wystąpić w telewizji „Parkietu”. Oznajmił, że chce jeszcze ściągnąć z
rynku miliard złotych dzięki kolejnym obligacjom. Że ma popyt, który przyjdzie
i zasili spółkę w kapitał. To była katastrofa. Dla inwestorów był to sygnał:
„w GetBacku coś śmierdzi”.
Odnajdujemy tamto nagranie z Konradem K. Prezes ma kłopot z koncentracją
i polszczyzną. - Prosimy o lekką cierpliwość w horyzoncie nie długim, tylko
średnim. Trzeba ten czas przeczekać. Dlaczego wcześniej informowaliśmy, że
będzie inaczej? Nie, myśmy przeglądali opcje strategiczne - mówi. Widać, że
jest zdenerwowany. Cały czas oblizuje spierzchnięte usta.
K. próbuje się ratować, szuka pieniędzy w PKO BP i Polskim Funduszu
Rozwoju. Rządzą w nich zaufani ludzie Mateusza Morawieckiego - Zbigniew
Jagiełło i Paweł Borys. 29 marca Borys spotyka się po raz pierwszy z Konradem
K. Jak ustalił „Newsweek”, pośrednikiem jest były pisowski minister skarbu
Dawid Jackiewicz, który od połowy 2017 r. miał umowę z GetBackiem na doradztwo.
Prezes PFR idzie na spotkanie pewien, że będzie rozmawiał z samym
Jackiewiczem. Na jego prośbę zgadza się jednak, by dołączył jeszcze prezes
GetBacku. Mowa jest o tym, że K. dzięki swoim kontaktom w Izraelu mógłby pomóc
PFR i polskiej Giełdzie Papierów Wartościowych w planowanej inwestycji w giełdę
w Tel Awiwie. Rozmowa trwa godzinę, kończy się bez konkretów. 10 kwietnia
Borys ponownie spotyka się z K, ale już w cztery oczy. Jeden z naszych
rozmówców: „Na to spotkanie wydał zgodę osobiście premier”. W rozmowie Konrad
K. wyznaje Borysowi, że jego spółka ma kłopoty. Prosi o 250 milionów wsparcia z
PFR. Dla wzmocnienia swej argumentacji wysyła jeszcze do premiera Morawieckiego
listy z prośbą o wsparcie. Powołuje się na to, że jego spółka wspierała
finansowo prawicowe media i inicjatywy.
W tym samym czasie współpracownicy prezesa GetBacku docierają z prośbą
o pożyczkę do prezesa Jagiełły z PKO BP. A sam K. spotyka się jeszcze z ojcem
premiera, posłem Kornelem Morawieckim. Prawdopodobnie nagrywa to spotkanie.
Chce, by poseł namówił swego syna do ratowania GetBacku.
- Straszył Kornela, że jeśli GetBack upadnie, to będzie afera PiS-u, bo
spółka jest „zapleczem obozu wolnościowego”- opowiada bliski współpracownik
premiera.
Morawiecki senior dzwoni do Morawieckiego juniora i mówi, że trzeba
pomóc GetBackowi. Później w mediach zapewniał, że syn powiedział mu, żeby się
do tego nie mieszał, bo to są sprawy giełdowe, a on się na tym nie zna. Kornel
Morawiecki przez otoczenie syna traktowany jest z przymrużeniem oka. - Powinien
się zająć bawieniem wnuków, a nie bawić w politykę - mówi pracownik Kancelarii
Premiera. - To łatwowierny staruszek. Kilka razy Mateusz prosił, żeby do niego
zadzwonić i odwieść od jakiegoś pomysłu. Dzwoniliśmy. Kornel słuchał, słuchał,
potakiwał, a na koniec rzucał: „Tylko niech pan Mateuszowi przypomni, żeby
obiad zjadł”.
Inny współpracownik premiera opowiada, że Kornel i tak zawsze zrobi, co
zechce. W 2010 roku syn godzinę tłumaczył mu, że nie powinien kandydować w
wyborach prezydenckich, a na koniec usłyszał: „Dobra, to od jutra zaczynam
kampanię”,
MILIONY I HAGIOGRAFIE
Kwiecień. Konrad K. wysyła SMS do znajomego z biznesu z informacją, że „PKO
BP i PFR zabezpiecza Igor”. Chodzi o Igora Jankę, byłego dziennikarza,
właściciela platformy blogowej Salon24. Firma PR-owa Bridge, w której jest partnerem, pracowała dla GetBacku.
Janke jest autorem hagiograficznej książki „Twierdza” o działalności Morawieckich
w latach 80. w Solidarności Walczącej. Juniorowi pomogła wbudowaniu wizerunku
niezłomnego wroga komuny. Jankę pisze, że już jako 12-letni chłopak Morawiecki
zaczął drukować bibułę: „Mateusz był bardzo przejęty swoimi obowiązkami:
sklejał, zszywali układał w kupki gotowe gazety. Pracował w zespole złożonym
głównie z 18- i 20-latków. Półnadzy, brodaci, młodzi mężczyźni drukujący
nielegalne pisma, dyskutujący o piłkarzach i obstawiający mecze ligi
angielskiej bardzo mu imponowali”. Opisuje też, jak młody Morawiecki został wywieziony
do lasu przez esbeków, którzy kazali mu kopać grób. Wymierzyli w niego pistolet
i grozili, że młodszą siostrę mogą zgwałcić nieznani sprawcy.
Jankę współpracował z Morawieckim,
gdy ten był jeszcze prezesem BZ WBK. Kiedy został wspólnikiem Bridge’a, dochody firmy błyskawicznie wzrosły. Jej raport roczny za
2015 r. odnotowuje wzrost przychodów z 2,9 mln zł do 6 mln zł. Jak czytamy w
sprawozdaniu, było to związane m.in. z przeprowadzeniem dużego projektu dla
BZ WBK pod nazwą „Akademia Przedsiębiorcy”.
Z kolei - jak twierdzą nasi rozmówcy zbliżeni do prokuratury - ponad
milion złotych agencja Bridge zarobiła w ciągu dwóch lat w GetBacku.
W styczniu 2018 r. Janke wręcza „Twierdzę” Konradowi K. z dedykacją:
„Konradowi na dalszą wspólną walkę biznesową”. Dziś zapewnia, że ani z
Mateuszem, ani z Kornelem Morawieckimi nigdy nie rozmawiał na temat GetBacku.
Według naszych źródeł w Ministerstwie Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro
osobiście kontroluje postępy prokuratorów pracujących przy śledztwie w sprawie
GetBacku. Akta sprawy mają już 50 tomów i kilkanaście tomów załączników. - Nad
sprawą GetBacku od 17 maja pracuje specjalny zespół. To znaczy właściwie już
nie pracuje. Najpierw złożyła rezygnację kierownik zespołu, podobno nie
chciała stawiać jakichś zarzutów. Cztery dni przed zatrzymaniem K. zastąpił ją
chłopak z prokuratury okręgowej i to on został szefem zespołu - opowiada nam jeden
ze śledczych.
Ten „chłopak z prokuratury okręgowej” to Jakub Romelczyk, który
awansował dzięki sprawie mordercy Kajetana P, Romelczyk kieruje zespołem do
sprawy GetBacku, choć formalnie sprawa jest w wydziale, który podlega innemu
zastępcy prokuratora regionalnego. Nikt w prokuraturze
nie wierzy w to, że człowiek od sprawy Kajetana P. rozwikła skomplikowane operacje
giełdowe.
19 czerwca z prokuratury regionalnej zostają odwołane kolejne
prokuratorki, które były w zespole ds. GetBacku - Ewa Domagalska-Szulewicz i
Joanna Chojnowska. Zastępuje je para nowych prokuratorów. - Ziobro musi
pokazać, że prokuratura działa sprawniej niż w przypadku Amber Gold. Zgodnie z zasadą: dajcie mi człowieka, a paragraf się
znajdzie. Nie wszyscy ludzie w prokuraturze podzielają ten pogląd. Dziś
zarzuty stawia się publicznie, wyrok będzie po cichu i za kilka lat. Poza tym
tam coś śmierdzi z finansowaniem przez GetBack „prawdziwych Polaków” - opowiada
jeden z rozmówców.
PREZENT DLA ZIOBRY
- W śledztwie z
pewnością padnie pytanie,
dlaczego w ogóle ludzie Morawieckiego podjęli
rozmowy z Konradem K. i kto im to polecił. Myślę, że Zbyszek już zaciera ręce -
mówi osoba znająca szczegóły sprawy.
Rozmówca związany z PiS mówi wyprost: na spotkania K. z Pawłem Borysem
z PFR było przyzwolenie z Kancelarii Premiera. Ale gdy Konrad K. upublicznił
informację, że rozmawia z PKO BP i PFR o
zasileniu gotówką, Borys oficjalnie zaprzeczył. Wystraszył się sytuacji,
zawiadomił prokuraturę. - Gdy Borys spotykał się z Konradem K, ten poza giełdą
miał wciąż opinię szanowanego menedżera. Potem się okazało, że grupa cwaniaków,
czując nóż na gardle, chciała się zbliżyć do PiS. To się nie udało - przekonuje
bliski współpracownik premiera.
Nasz informator z Nowogrodzkiej opowiada, że gdy Konrad K. zrozumiał, że
nie może liczyć na Bridge
i Jankego, zmienił front. Zaczął szukać kogoś,
kto mu pomoże w dotarciu do kręgów Ziobry. Jeden z pracowników PFR: - Jestem
przekonany, że listów do Morawieckiego w sprawie pomocy dla GetBacku nie
napisał sam. Ktoś mu pomagał - ktoś, kto wie, jak szantażować, jak rozłożyć
akcenty.
Politycy PiS są przekonani, że prokuratorskie postępowanie w sprawie
GetBacku jest najważniejszym śledztwem, jakie toczy się dzisiaj w Polsce.
Chociaż ludzie Morawieckiego zapewniają, że premier jest czysty - bo szybko
odciął się od GetBacku i Konrada K. - to w rządzącej partii już takiej pewności
nie ma.
W polityce czasem cień podejrzeń wystarczy, żeby kogoś wyeliminować.
Przed zatrzymaniem Konrada K. mówiło się w PiS, że Morawiecki chce wysłać
Ziobrę do Parlamentu Europejskiego, żeby się go pozbyć z rządu. Była już nawet
przygotowana wersja dla opinii publicznej: Ziobro jako autor krytykowanych
ustaw o sądach zostanie złożony na ołtarzu dobrych relacji z Unią Europejską.
Sprawa GetBacku to prezent od losu, który spadł ministrowa
sprawiedliwości z nieba. Daje mu praktycznie gwarancję politycznej
nietykalności.
Polityk PiS: - Jeśli Morawiecki zacznie wojować z Ziobrą, to Zbyszek
pójdzie do prezesa i powie: proszę zobaczyć, premier chce się mnie pozbyć, bo
się czegoś obawia. A śledztwo z pewnością potrwa do wyborów. Do których? Tych
w 2019 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz