Żaden dresiarz. Syn
znanego w mieście urzędnika. Od młodości w partyjnych aparatach. Był już w PiS,
PO i Solidarnej Polsce. Pracowity. Bezwzględny dla przeciwników. Łaskawy dla
swoich. W kilka lat podporządkował sobie Opole. Teraz Patryk Jaki
marzy o czymś większym
Paweł Reszka
Ministerstwo Sprawiedliwości. Drugie
piętro. Niemal wpadam na młodego uśmiechniętego blondyna, który przechodzi
korytarzem obok gabinetu wiceministra Jakiego.
- Pan?
- Ja, dzień dobry!
To Marcin Rol, bliski
kolega Jakiego, do niedawna wiceprezydent Opola. Dzień wcześniej rozmawialiśmy
w warszawskiej kawiarni. Gdy pytałem, czym będzie się zajmował w stolicy,
mówił tajemniczo, że interesuje go „szeroko pojęty biznes” i że zamierza
„również obserwować politykę”. Teraz widać, z jakiej perspektywy będzie
prowadził te obserwacje.
Rol to żywy dowód
na to, że przyjaźń z wiceministrem popłaca. Poznali się w 2010 r. Jaki był
radnym Opola, Roi 20-letnim studentem politologii Uniwersytetu Opolskiego.
- Poszedłem do
biura PiS, siedział tam radny Jaki. Powiedziałem, że chcę się zaangażować -
tłumaczy mi.
W ramach
angażowania się Rol startuje w 2010 r. w wyborach samorządowych w Opolu.
Dostaje tylko trzy głosy. Zostaje felietonistą gazetki studenckiej, a potem
jej redaktorem naczelnym. Potem wybiera politykę. Jest z Jakim w PiS, potem
razem odchodzą do Solidarnej Polski.
- Wszyscy mówią, że
nalewał pan piwo w knajpie należącej do ówczesnej narzeczonej, dziś żony
wiceministra?
- Wiem, że tak
mówią. Ale ja nigdy nie pracowałem w tym pubie. Rzeczywiście bywałem tam, bo
byłem pełnomocnikiem firmy i reprezentowałem właścicielkę w urzędach. Ale
robiłem to społecznie.
- Nie nalewał pan
piwa?
- Może kiedyś
nalałem, wie pan, jak to jest w gastronomii. Jak byłem na miejscu, to
pomogłem. Chcę podkreślić, że to żaden wstyd, wielu młodych ludzi tak dorabia.
W 2014 roku Rol ciągle jest studentem i znów startuje w
lokalnych wyborach. Dostaje ledwie 236 głosów, ale zostaje radnym. Po dwóch
latach z rekomendacji Jakiego jest już wiceprezydentem.
- Czyli poszedł pan bronić pracy magisterskiej na Uniwersytecie
Opolskim jako wiceprezydent?
- Tak, pisałem o tym, jak zmieniały się media po 1989 roku.
- Dlaczego został pan wiceprezydentem?
- Dostałem taką propozycję i się zgodziłem.
- Ale dlaczego pan ją dostał?
- Może dlatego, że jestem pracowity?
Ale nie chodziło o pracowitość. Sam prezydent Opola
Arkadiusz Wiśniewski mówił wprost: - To człowiek zaufany, element mojej
współpracy z Patrykiem Jakim.
Awanse młodego polityka przekładały się na jego zamożność.
Gdy w 2014 roku wchodził do rady miasta, miał ledwie tysiąc złotych
oszczędności. Zarabiał na umowach-zleceniach i o dzieło, w biurze posła Jakiego
i biurze Solidarnej Polski. W sumie roczny dochód wyniósł 38 tysięcy złotych.
Po roku wiceprezydentury Marcin Rol był zupełnie gdzie indziej. Oszczędności?
27,3 tys. zł, około 14,5 tys. zł. w akcjach i funduszach. Roczne zarobki
wiceprezydenta to prawie 110 tys. zł. A za zasiadanie w radzie nadzorczej z
ramienia skarbu państwa kolejne 50 tys. zł.
Dlaczego więc zrezygnował? Rol przyznaje, że będzie pomagał
swojemu patronowi w kampanii wyborczej: - Patryk jest zaangażowany, osiąga
cele, pracuje na 200 procent, wywiązuje się z obietnic, a do tego jest fajnym
człowiekiem.
OŚMIORNICA
Ról nie jest jedyny. Wielu
ma powody, by chwalić Jakiego. Wśród opolskich działaczy PiS krąży druk ulotny
pod tytułem: „Kadrowa ośmiornica Solidarnej Polski - Patryka Jakiego i pozostałych
»kolesi« w woj. opolskim”.
Lokalny przedsiębiorca, sympatyk Prawa i Sprawiedliwości:
- To taki krzyk rozpaczy PiS-owców, którzy poczuli się
totalnie ograni. Wszystko, co złe, idzie na wspólny rachunek prawicy. Profity
przeważnie do środowiska Patryka Jakiego.
Lista jest długa. Są na niej członkowie zarządów i rad
nadzorczych spółek wchodzących w skład Grupy Azoty. Ojciec Patryka Jakiego
Ireneusz, który został szefem miejskiej spółki Wodociągi i Kanalizacja. Ludzie
z kierownictwa Elektrowni Opole, szefostwo Agencji Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa, zakładów karnych, oddziałów PGNiG.
Sympatyk PiS: - Jego ludzie wzięli nawet stadninę koni w
Prudniku. Pojawił się zaraz dowcip, że araby będą masowo przechodziły na
chrześcijaństwo. Żarty żartami, ale Warszawa myśli, że ma do czynienia z jakimś
harcerzykiem, a my wiemy, że to prawdziwy rekin. Ani się obejrzycie, a on zrobi
Opole w Warszawie.
Michał Pylik, działacz Partii Razem, okupował biuro
poselskie Jakiego: - On kiedyś był w stowarzyszeniu Stop Korupcji. Rysował z
kolegami wykresy mające ilustrować nepotyzm lokalnej władzy. Dziś mógłby zrobić
taki wykres o samym sobie.
Patryk Jaki siedzi w gabinecie wiceministra: soki, kanapki,
w tle TVP Info relacjonuje konferencję prasową Rafała Trzaskowskiego - jego
konkurenta w walce o fotel prezydenta Warszawy.
Pytam go o „kadrową ośmiornicę”. Odpowiada ze spokojem:
- Ciągle ktoś produkuje listy, na których są jakoby
jacyś moi ludzie. To element walki politycznej. Część nazwisk jest dla mnie
abstrakcyjna, nie znam ich. Ale nie przeczę, że zbudowałem drużynę ludzi,
którzy osiągają sukcesy na Opolszczyźnie. To dzięki nim region rozwija się
szybko jak nigdy.
DRES
Rozmawiamy z
ministrem o jego młodości.
- Była nas czwórka rodzeństwa - mówi. -
Chciałem być piłkarzem, ale zabrakło mi talentu. Co do statusu rodziny -
byliśmy przeciętną rodziną, mieszkającą na dużym blokowisku.
W sieci zrobiło karierę zdjęcie Jakiego w dresie. Wrzucono
je, by z niego zakpić, pokazać, że w młodości był blokersem - drobnym chuliganem.
Jaki jest zbyt sprytny, by przepuścić taką okazję. Zaatakował: „Używają tak
żałosnych argumentów. Ich zdaniem o Polsce
mogą decydować tylko ci, którzy mieszkają w willach” - mówił w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”. Przeciwstawiał
swój obraz chłopaka z osiedla, inteligenckiemu Trzaskowskiemu.
- Większość młodych w latach 90. wychowywała się w blokach,
to nic niezwykłego - mówi Zbigniew Kubalańca, szef radnych PO w Opolu, kolega z
dawnych lat Jakiego.
Dziennikarz z Opola: - Ojcowie blokersów rzadko jeżdżą do
pracy rządową lancią. A panu Ireneuszowi Jakiemu się to zdarzało. Mówiono na
niego „kadrowiec”.
Ojciec Patryka był urzędnikiem w gabinecie Ryszarda Zembaczyńskiego,
wojewody opolskiego od 1990 do 1998 r. Potem pracował w miejskiej spółce
wodociągowej. Gdy Zembaczyński został w 2002 roku prezydentem miasta, wziął
Jakiego seniora na swojego doradcę.
POLITYKA
Patryk w politykę
zaangażował się jako nastolatek. W 2004 r. był jednym z liderów
opolskiego protestu maturzystów. Gdy wyciekły tematy maturalne, kuratorium
nakazało powtórzenie egzaminu. Uczniowie tego nie chcieli.
Przez miasto idzie 4-tysięczna manifestacja. Jaki przemawia
do tłumu. Pół kroku za nim stoi Janusz Kowalski - młody prawnik, lider
stowarzyszenia Młodych Konserwatystów, wówczas radny PiS.
Kowalski będzie długo mentorem Jakiego. Po latach dzięki
swojemu politycznemu wychowankowi zostanie wiceprezydentem Opola. Będzie też
zasiadał w zarządach spółek skarbu państwa - dziś
jest w zarządzie PWPW i radzie KGHM.
Ale do tego droga daleka. Na razie Jaki idzie na
politologię do Wrocławia. A Kowalski wciąga go do polityki. Obaj związani są z
PiS, ale odchodzą do konkurencji. W 2006 r. Jaki z list Platformy zdobywa
mandat radnego. Ma zaledwie 21 lat. W oświadczeniu majątkowym pisze, że jego
oszczędności to 6,85 zł. Żyje biednie, przez cały rok zarobił nieco ponad 3
tysiące - na stażu w urzędzie pracy i na umowę-zlecenie w biurze senatorskim.
Rok później pobiera dietę radnego, pracuje w urzędzie wojewódzkim,
w biurze poselskim i senatorskim, ma też stypendium naukowe na uniwersytecie.
Kupuje używane auto i 34-metrowe mieszkanie na kredyt. Zaczyna nieźle żyć z
polityki.
- Pamięta pan Jakiego z tamtych czasów, gdy jak pan był radnym
PO? - pytam Zbigniewa Kubalańcę.
- Doskonale.
- Był ideowym członkiem PO?
- Raczej koniunkturalnym.
Wkrótce po wyborach w 2006 r. Patryk Jaki odchodzi z Platformy
i znów przystaje do PiS.
POSEŁ
Był jednym z
najbardziej pracowitych i rozpoznawalnych radnych. Podawał numer komórki,
prosił mieszkańców, by do niego dzwonili albo przyjeżdżali do biura: - Mogę też
ja dojechać, jestem elastyczny.
Kubalańca: - Mandaty wyszarpywał z kiepskich miejsc. To nie
jest tak, że ktoś mu coś dał. Jeśli coś ma, to sam to
wywalczył. Potrafi otoczyć się ludźmi, którzy dla niego pracują. Widzą w nim
lidera.
Kiepskie miejsca brały się stąd, że liderzy lokalnego PiS
nie przepadali za środowiskiem aktywnych i robiących dobre wyniki wyborcze
Młodych Konserwatystów. Gdy Jaki startował po raz drugi do rady miasta,
zmieniono mu okręg wyborczy. Mimo to wykręcił najlepszy wynik w całym PiS i został
szefem klubu radnych.
Ale to nie koniec. W 2011 r. Jaki z listy PiS wystartował
do Sejmu. Wbrew ustaleniom przesunięto go na niskie 11. miejsce. Po interwencji
Zbigniewa Ziobry awansował na 8. Jednak dzięki ciężkiej pracy w kampanii, ku
zaskoczeniu wszystkich, przeskoczył znanych polityków i wszedł do Sejmu.
- Weryfikacja polityka jest przy urnie wyborczej. A ja mimo
niskich miejsc biłem rekordy wyborcze, przeskakując nawet jedynki na listach.
To dowód, że ludzie byli zawsze ze mną - mówi dziś Jaki.
WIKTORIA
Niedługo po wyborach
znów dokonuje wolty. Wraz ze Zbigniewem Ziobrą i z Jackiem Kurskim opuszczają
PiS i odchodzą do Solidarnej Polski. Jaki zostaje rzecznikiem prasowym. Ostrymi
wypowiedziami naraża się wielu działaczom PiS. Pisze np. na Twitterze o
„Gazecie Polskiej”: „Wstyd mi, że kiedyś promowałem to plugastwo”.
Lokalny klub „Gazety Polskiej” będzie Jakiemu wypominał tę
wypowiedź przez lata.
Solidarna Polska szybko traci impet. Jaki przegrywa wybory
do europarlamentu. Jego kariera jest na poważnym zakręcie.
Znajomy Jakiego: - Zbliżały się wybory samorządowe. Patryk,
renegat z PiS, dogadał się z Arkadiuszem Wiśniewskim - renegatem z PO. Oddał
mu swoje głosy, obiecał pomoc w kampanii.
- Za co?
- Za stołki. Dwóch wiceprezydentów, spółki miejskie, fotele
radnych. Wiśniewski szedł na wszystko. Uważał, że nie wygra, więc obiecywał
Niderlandy.
Ale wygrał. A Patryk Jaki zdobył Opole. Jego ludzie zostali
wiceprezydentami i szefami spółek - jednym z beneficjentów jest Ireneusz Jaki.
PODZIAŁ ŁUPÓW
W tym czasie
Solidarna Polska dogaduje się z Jarosławem Kaczyńskim. Jej działacze
startują w wyborach parlamentarnych 2015 r. z list PiS. Nielubiany przez aparat
Jaki dostaje w Opolu słabe, trzecie miejsce. Mimo to osiąga niesamowity wynik -
blisko 30 tysięcy głosów. Zostawia daleko w tyle konkurentów. Sławomir
Kłosowski, opolski baron PiS, otrzymuje ledwie 17 tysięcy.
Szybko okazuje się, że pozycja Jakiego będzie jeszcze
silniejsza. Zbigniew Ziobro zrobi go wiceministrem. W Opolu zaczyna się wyścig
po łupy wyborcze. Nikt nie bawi się w finezję, chodzi o to, by zgarnąć jak
najwięcej.
Dziennikarz z Opola: - PiS ma wojewodę? Jaki musi mieć
miejsca w zarządach spółek. Jaki bierze telewizję publiczną? PiS przejmuje
radio. Najostrzejsze spory ocierały się o Warszawę. Biegali donosić na siebie
do centrali PiS na Nowogrodzkiej. Tak było, gdy znajomy Jakiego, sołtys Brzezi
koło Opola, człowiek bez żadnego doświadczenia menedżerskiego, został wyznaczony
na dyrektora Elektrowni Opole. Po interwencji PiS w Warszawie zrezygnował.
Inna głośna historia to wojna o telewizję w Opolu. Ryszard
Szram, szef klubu „Gazety Polskiej”, napisał w tej sprawie list do wiceprezesa TVP Macieja Staneckiego: „.Rozumiemy, że ambicje posła Jakiego
dotyczą przejęcia całkowitej kontroli nad opolską prawicą, do czego przydadzą
mu się spolegliwi dziennikarze, jednak pamiętajmy, kto wziął na siebie główny
ciężar walki z PO i zwycięstwa w ostatnich wyborach”. Szram apelował o konsultacje
decyzji personalnych z lokalnym PiS.
Jednak to Jaki wygrał tę wojnę. Szefem TVP Opole został jego nominat Mateusz Magdziarz - były rzecznik
ratusza i reporter lokalnego portalu.
Polityk prawicy: - Oczywiście Jaki ma w PiS swoich sojuszników.
Frakcję, z którą trzyma. Czuje się silny, jawnie wchodzi na ich teren.
- Jak?
- Zaproponował budowę zakładu karnego w Brzegu pod Opolem.
Inwestycja warta 500 mln złotych, rozmach, miejsca pracy. PiS-owski burmistrz
zgodził się z radością. Dał działki. Co na to wojewódzkie władze PiS? Zaczęły
mówić, że potrzebna jest zgoda mieszkańców, że bez niej nie będzie żadnej
budowy. Typowa wojna podjazdowa.
Całe Opole zastanawia się, kogo Patryk Jaki poprze w
wyborach samorządowych. Czy kandydatkę PiS? Czy może dotychczasowego
prezydenta Wiśniewskiego?
Jest w niezręcznej sytuacji, bo
występując przeciw Wiśniewskiemu, wystąpiłby przeciwko samemu sobie. Jeśli go
poprze - wystąpi przeciw partii.
Ale ma też spory komfort, bo jego poparcie może zdecydować
o sukcesie kandydata.
- Kogo pan poprze? - pytam.
- Zdecyduję w kampanii. Powiem tyle: uważam, że Opole z moją
pomocą odniosło ogromny sukces. Nigdy nie było tak wielkich inwestycji, nigdy
nie rozwijało się tak szybko.
DRAPIEŻNIK
Wielu moich rozmówców nie
chce mówić pod nazwiskiem, inni nie chcą spotykać się w ogóle albo w
ostatniej chwili odwołują spotkanie.
- Dlaczego? - pytam znajomego Jakiego.
- Bo on jest układny wobec silnych. Podkreśla, że ma słabszą
pozycję, „ma pod górkę”, „mainstream go tępi”. Ale gdy uzyska
przewagę, robi się bezwzględny.
W rozmowach oprócz lęku widać też
fascynację. Jaki został Człowiekiem Roku 2017 ważnej
w regionie i niezależnej „Nowej Trybuny Opolskiej” „za skuteczny lobbing w
Warszawie na rzecz rozwoju Opola i regionu”.
- Połowa
warszawiaków nie wie, gdzie jest Opole. A on - chłopak stąd - potrafi walczyć
z Trzaskowskim i mu zagrozić.
To jest niesamowite! - mówi
opolski polityk. Dodaje, że Jaki nie cofnie się przed niczym, by odnieść
sukces. W kampanii w 2015 roku organizował na Opolszczyźnie marsze
antyislamskie. - Kto u nas widział muzułmanina? Nikt! To było szkodliwe, ale i
skuteczne - mówi.
Na marszach Jaki mówił, że islam to nowa odmiana faszyzmu,
że według Koranu kobieta jest podczłowiekiem. Porównywał napływ uchodźców i
imigrantów do marszu „dziczy”, którą powstrzymał Jan III Sobieski.
Podobnie było przy okazji powiększenia granic Opola o część
gminy Dobrzeń Wielki. Idea była logiczna. Chodziło o to, by w granicach miasta
znalazła się elektrownia - płacąca potężne podatki do samorządowej kasy.
- Mała gmina nie miała na co wydawać pieniędzy pochodzących z
elektrowni, na którą płacą wszyscy w regionie. Dziś te środki można wykorzystać
dla rozwoju całej Opolszczyzny. Czas pokazał, że Dobrzeń też na tym zyskał, a i
ludzie zobaczyli, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Jestem dumy z
tego, że byłem katalizatorem najlepszego w historii okresu, jaki przeżywa
teraz Opole - mówi.
Jednak mieszkańcy mówili twarde „nie”. Organizowali marsze,
pikiety, głodówkę. Jaki poczuł, że sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli.
Wystąpił w TVP Opole, by zaatakować przeciwników: - Tę całą awanturę
organizuje mniejszość niemiecka, ale dopóki ja będę miał na to wpływ, to
mniejszość niemiecka nie będzie ustalała granic Rzeczypospolitej Polskiej. Jako
polski parlamentarzysta nie wtrącam się do tego, jakie granice ma Dusseldorf,
a jakie granice Monachium i wolałbym, żeby mniejszość niemiecka zachowała się
tu wstrzemięźliwie.
Marcin Gambiec, radny mniejszości niemieckiej: - To bardzo
smutne, bo nie takich słów oczekujemy od przedstawiciela rządu. My chcemy
dialogu i partycypacji. Patryk Jaki pokazał, jak to rozumie w praktyce.
OBYWATEL
Park na tyłach urzędu
gminy Dobrzeń Wielki. Umówiłem się tu ze społecznikiem Romanem Kołbucem, który
protestował przeciw poszerzeniu granic Opola.
- Zorganizowaliśmy blokadę drogi. Pomyślałem, że warto
przeprosić za to kierowców. Napisałem na Facebooku, że apelujemy o
zrozumienie, a zażalenia należy kierować na numery wojewody, prezydenta Opola
i posła Jakiego.
- Podał pan komórkę Jakiego?
- Tak. Znalazłem ją w internecie, ale okazało się, że w ten
sposób jego zdaniem namawiam innych do uporczywego nękania ministra.
- I po pana przyjechali?
- Rano. Czterech policjantów w cywilu, z bronią. W drodze na
posterunek zakuli w kajdanki. Przesłuchanie. Fotografie do kartoteki,
pobieranie odcisków palców.
Najpierw mnie to bawiło, potem
byłem zły, a potem się rozpłakałem. Zrozumiałem, że stanąłem sam naprzeciw
potężnego wiceministra sprawiedliwości, który załatwia swoją prywatę. Pomyślałem,
że w moim państwie nie powinno się tak dziać.
Jaki - gdy historią zainteresowali się dziennikarze - wydał
oświadczenie, że nie chce ścigania społecznika. Ale sprawa przeszła przez sądy
dwóch instancji. W obu zapadł wyrok uniewinniający.
- Po akcji z Jakim protest zaczął się kurczyć. Ludzie się
bali. Ale najgorsze jest coś innego - mówi Kołbuc.
- Co?
- To, że ja kiedyś na niego głosowałem.
- Na Patryka Jakiego?
- Tak, do Sejmu.
- Ale dlaczego właśnie niego?
- Myślałem: „Prężny, młody, taki to potrafi coś załatwić”. Dałem
się złapać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz