Macierewicz osłabł. W
PiS nie wierzą, że udowodni zamach smoleński. Wojskowi boją się, że jego rządy
w MON zupełnie rozłożą polskie wojsko
Paweł Reszka, Michał Krzymowski
Polityk PiS: -
Jasne, że najlepiej byłoby go odwołać. Pytanie tylko, co z nim dalej zrobić?
Najbardziej zalazł za skórę prezydentowi.
Andrzej Duda daje do zrozumienia, że z ministrem obrony nie ma ochoty współpracować.
Zaś prezydenccy doradcy po cichu spotykają się z ekspertami ds. wojskowości.
Zbierają argumenty potwierdzające tezę, że Macierewicz psuje armię. Wszystko po
to, by Dudzie łatwiej było przekonać prezesa Jarosława Kaczyńskiego do
pożegnania z szefem MON.
I
Sam Macierewicz
zachowuje się, jakby kierował obroną oblężonej twierdzy.
Polityk PiS: - Nikomu nie ufa. Uważa, że
ktoś na niego czyha.
Nasze źródła w MON mówią, że Macierewicz
zarządził przebudowę bezpiecznego pomieszczenia - tak zwanego bunkra - w budynku
przy ulicy Klonowej, gdzie urzęduje.
Ma być wyposażone w dodatkową
aparaturę eliminującą możliwość podsłuchu. - Pomieszczenie było wyposażone
dobrze, ale pan minister uważa, że budynek jest zbyt blisko rosyjskiej ambasady
i nie jest bezpiecznie. Ma obsesję sprawdzania wszystkiego - opowiada nasz
rozmówca.
Szczegółowe i częste są kontrole pirotechniczne.
Sprawdzane są nawet pomieszczenia przy Klonowej, do których dostęp ma naprawdę
ograniczona liczba osób. A także samochody i samolot transportowy Casa, z
którego minister z upodobaniem korzysta. Z ochroną osobistą jest podobnie. Podczas
niektórych imprez jest większa niż ta, z której korzysta prezydent.
Generał w stanie spoczynku: - To zabawne,
ale nawet młody wiceminister Bartosz Kownacki ma dwóch ochroniarzy.
Poprzednio zastępcy ministra
mieli zazwyczaj kierowcę i tyle.
Osoba związana z jednostką GROM:
- Od razu dało się zauważyć, że
pan minister GROM nie ufa. Tak jakby się obawiał, że możemy być narzędziem
jakiegoś puczu. To było dziwaczne, ale zauważyliśmy, że chce stworzyć jakąś
przeciwwagę dla nas. Zaczął gwałtownie wspierać żandarmerię.
Najważniejszy jest dla niego Oddział
Specjalny Żandarmerii Wojskowej - ten właśnie, który chroni ministra. Jak
podawał Onet, żołnierze z tego oddziału mają wynajęty lokal naprzeciwko mieszkania
Macierewicza, by skuteczniej dbać o jego bezpieczeństwo.
Polityk PiS: - Żeby pokazać im, że lojalność
popłaca, żandarmi dostali takie dodatki, że zarabiali tak jak GROM. Do tego
niemal nieograniczony budżet na sprzęt. Mają teraz takie zabawki, że nawet
policji, która na co dzień zajmuje się śledztwami i pracą operacyjną, opadły
szczęki.
II
Nieufność i
podejrzliwość spowodowały, że Macierewicz zdecydował się na wymianę kadry generalskiej. W ślad za tym ruszyły
przyspieszone awanse oficerów, którzy kursy generalskie w Akademii Sztuki
Wojennej kończyli w trybie zaocznym. Środowisko zareagowało oburzeniem.
Polityk Platformy Obywatelskiej: - Wywołało
to także zaniepokojenie wśród sojuszników. Amerykanie pytali, co się stało z
polskimi dowódcami. Znali ich, służyli z nimi na misjach; jaki jest powód
takiej czystki personalnej? Takie hece na pewno nie wzmacniają naszej pozycji
wśród sojuszników.
Odejście najważniejszych dowódców nie musi
oznaczać końca kadrowej karuzeli.
Osoba znająca sytuację w MON: - Problem
polega na tym, że Macierewicz chce wszystkim zarządzać ręcznie. Z szefem sztabu
generałem broni Leszkiem Surawskim umawiał się, że nie będzie go omijał w
sprawach kadrowych. I co? Ustala coś z generałem, zgadza się, uśmiecha, a
potem robi tak, jak zechce.
Były oficer Sztabu Generalnego: - To jest
dramat. Żołnierze nie rozumieją, że słowo ministra nic nie znaczy. Bo są młodzi,
którzy akurat spodobali się ministrowi, a ci, którzy latami czekali na
stanowisko i przygotowywali się do jego objęcia, nagle bez powodów lądują na
bocznym torze. Ci zaś, którzy dostają przyspieszone awanse, zdają sobie sprawę,
że nie do końca na nie zasłużyli. Rozumieją, że ich dalszy los zależy od losu
dobroczyńcy.
III
Waldemar Skrzypczak,
generał broni w stanie spoczynku, jeden z najlepszych polskich
dowódców, tak ocenia działania ministra: - Chaos. Zarządzanie na telefon. Mamy
braki kadrowe na wszystkich szczeblach, szkolenie kuleje. Ostatnio było tak
na początku lat 90., ale wtedy nie było pieniędzy. Teraz pieniądze są, a wojsko
się nie szkoli.
Antoni Macierewicz postawił na Wojska Obrony
Terytorialnej. Formacja nie cieszy się uznaniem fachowców. Mówią, że takie
wojska pomocnicze mogą sobie być, ale w czasie realnej wojny nie odegrają
żadnej istotnej roli. Można je tworzyć, ale nie kosztem wojsk operacyjnych -
tych, które są rdzeniem armii.
Jednak minister nie miał szczególnych
oporów, by wzmacniać swoje ukochane dziecko wszelkimi sposobami - doprowadził
m.in. do tego, że część kadry, skuszona awansami i pieniędzmi, przeszła do
nowej formacji. Efekt? Jeden z dowódców: - Sztaby wszystkich dywizji są
zdekompletowane. Jest w nich 50-60 procent składu osobowego. Na dole jest
podobnie. W niektórych jednostkach jeden dowódca dowodzi dwoma plutonami
jednocześnie.
- Co to znaczy?
- Nie mamy zdolności dowodzenia armią. A
jest pokój! Co byłoby w wypadku „W”?
Oficerowie zwracają uwagę, że do
armii ze zdwojoną siłą wrócił pic, w którym wojskowi są mistrzami świata. Na
papierze wszystko się zgadza - brygady Obrony Terytorialnej się rozwijają; wojsko
ćwiczy. A w realu?
Jeden z wyższych rangą dowódców: - Z OT
odchodzą ludzie. Paliwo zużywamy głównie na wyjazdy na festyny i pokazy dla
ludności cywilnej. Brakuje amunicji, nie strzelamy.
IV
Polityk PiS zajmujący
się problematyką wojskową:
- Kryzys dotknął nawet najbliższe otoczenie
ministra.
Niezachwianą pozycję ma w nim podsekretarz
stanu Bartłomiej Grabski: szara eminencja resortu, odpowiedzialny za kadry.
Mówi się o nim, że to bardziej cywilizowana i skuteczniejsza wersja Bartłomieja
Misiewicza. Jak podają nasze źródła w MON, sam Misiewicz też nadal współpracuje
z Macierewiczem i jest widywany w ministerstwie.
Wiceministrowie Michał Dworczyk i Bartosz
Kownacki są poważnie poróżnieni. Obaj młodzi i ambitni, więc o konflikt nie
było trudno. Formalnie spór dotyczył tego, że Wojska Obrony Terytorialnej, za
które odpowiada Dworczyk, są zaopatrywane z pominięciem Kownackiego, który
odpowiada za kontrakty zbrojeniowe.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości: -
Macierewicz jest gotów zrzucić na Kownackiego wszystkie niepowodzenia w dziedzinie
kontraktów zbrojeniowych. Po targach zbrojeniowych w Kielcach minister
odwiedził jedną z firm, którą od początku urzędowania
wycinał przy wszelkich zamówieniach. Przeprosił i powiedział, że został
wprowadzony w błąd. Ciekawe, przez kogo? Sam Kownacki też ma dość. W
półprywatnych rozmowach mówi, że nie ma ochoty dłużej świecić oczami za szefa.
Dworczyk jest teraz w łaskach ministra, ale to też tylko zderzak.
Wiceminister Tomasz Szatkowski miał obiecany
wyjazd na placówkę zagraniczną. Teraz liczy na to, że zostanie szefem Polskiej
Grupy Zbrojeniowej. W każdym razie nie ma ochoty zagrzewać miejsca w MON. Kto
na jego miejsce? Spekuluje się, że mogłaby być to Anna Siarkowska, która też
nie ma zbyt bogatego doświadczenia w armii. Do Sejmu dostała się z list
Kukiz’15, ale niedawno przeszła do PiS. Ta 35-latka studiowała politologię w
Siedlcach i bezpieczeństwo w Akademii Obrony Narodowej; była działaczką
Młodzieży Wszechpolskiej.
Polityk zbliżony do MON: - W resorcie panuje
schyłkowa atmosfera. Wszystko wstrzymane, ludzie czekają, co będzie z
ministrem.
V
Wojnom wokół MON z
oddali przygląda się Jarosław Kaczyński.
Ostatnimi czasy gościom z rządu i z partii lubi zadawać pytanie: „Jak układa
się współpraca z Antonim Macierewiczem?”. I to chyba nie jest najlepsza wróżba
dla ministra obrony.
O jego słabnącej pozycji
świadczy fakt, że z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych odwołano Piotra Wojciechowskiego
- od lat zaufanego człowieka Macierewicza. -
Mariusz Błaszczak nie ośmieliłby się, gdyby nie zielone światło od prezesa -
mówi nasze źródło w PiS.
Poseł PiS: - Notowania Antoniego po sprawie
Misiewicza bardzo osłabły. Rzadko się spotykają, bywa, że na oficjalnych
uroczystościach mijają się bez słowa. Kiedyś podczas miesięcznic Jarosław
intonował okrzyki: „Antoni! Antoni!”, dziś mówi, że do prawdy o Smoleńsku może
już nigdy nie dojdziemy.
Tomasz Siemoniak (PO, były szef MON)
wspomina letnie zamknięte posiedzenie komisji obrony, gdzie posłom pokazywano film
z eksperymentu dotyczącego katastrofy smoleńskiej: - Saperzy wysadzali jakiś
blaszany barak z namalowanymi oknami, niby samolotu. Po każdym wybuchu saper
znów podkładał ładunek i znów go odpalał. Powtarzało się to kilka razy. Żeby
oszczędzić czas, fragment z saperem idącym do tego baraku puszczano na
przyspieszonych obrotach. Wyglądało to groteskowo. Nawet posłowie PiS byli tym
przerażeni.
VI
Po powołała zespół
ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa, który
zajmuje się punktowaniem wpadek ministra. W raporcie „Dwa lata niszczenia
polskiej armii” wytknięto mu, że awansowany na generała Grzegorz Hałupka,
dowódca 6. Brygady Powietrznodesantowej, nie potrafi skakać ze spadochronem,
że GROM dowodzi pułkownik, któremu wcześniej podwładni odebrali prawo noszenia
honorowej odznaki jednostki, i że dowódca garnizonu warszawskiego kazał
wojakom oglądać TVP
Info. Są też zarzuty poważniejsze - ślimaczący się zakup śmigłowców czy rozproszenie
najsilniejszego związku taktycznego, tj. 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii
Pancernej - część czołgów Leopard przeniesiono do Wesołej pod
Warszawą, część została w Żaganiu.
Tomasz Siemoniak: - Czar barona Munchhausena
pryska. Macierewicz obiecuje, zapewnia, ale ile razy można się nabrać na ten
sam numer, że za chwilę pan minister wyciągnie się za włosy z bagna i wszystko
będzie OK.
Były szef MON dodaje, że sytuacja w armii
jest poważna, a jeszcze poważniej wygląda konflikt Macierewicza z prezydentem:
- Wystarczy poczytać oficjalne wypowiedzi przedstawicieli prezydenckiego Biura
Bezpieczeństwa Narodowego i podległej ministrowi Służby Kontrwywiadu
Wojskowego. Dwie instytucje państwowe publicznie obrzucają się błotem.
Napięcie widać gołym okiem. Podczas obchodów
Święta Niepodległości prezydent spytany przez przypadkowego przechodnia, czy
dogada się z Macierewiczem, odparł, że ten stosuje ubeckie metody wobec
uczciwych oficerów. Film ze zdarzenia pojawił się w sieci. Polityk PiS: - W
partii nie ma wątpliwości, że to było wyreżyserowane przez Dudę i jego ludzi.
Urzędnik pałacu: - W partii mogą tak myśleć,
ale PAD był autentycznie zaskoczony, że jest takie nagranie.
Inny przykład: Prezydenckie Biuro
Bezpieczeństwa Narodowego niedawno zamieściło na swojej stronie taki
komunikat: „Za prowokacyjne należy uznać wypowiedzi szefa SKW Piotra Bączka,
sugerujące, że prezydenccy ministrowie działają
na rzecz opozycji - powiedział
zastępca szefa BBN Dariusz Gwizdała”.
Nie widać końca konfliktu: SKW nie spieszy
się z kontrwywiadowczym sprawdzaniem prezydenckiego generała Jarosława
Kraszewskiego, ignorując żądania prezydenta, by sprawę załatwić jednoznacznie
i jak najszybciej. Prezydent w odwecie nie podpisuje nominacji oficerskich
funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Odmawia też podpisywania
nominacji generalskich.
Rozmówca z pałacu: - Macierewicz i jego
ludzie sami są sobie winni. To nie jest normalne, że szef SKW przysyła nam pismo
z informacją, że jak prezydent chce się dowiedzieć czegoś o sprawie gen. Kraszewskiego, to niech przyjedzie do
siedziby służby. Przecież to niepoważne. Może następnym razem zaproszą go do
delegatury w Szczecinie?
VII
Macierewicz nie
zamierza składać broni. Co chwila pojawiają się
nowe wiadomości o „sukcesach” ministra i jego ludzi. Kilka tygodni temu
wypuścił informację, że znalazł się przełomowy dowód w sprawie Smoleńska.
Okazało się też, że SKW przyczyniła się do pojmania przywódcy Al-Kaidy. Że
kupiliśmy „amunicję krążącą”, czyli drony, które wykorzystuje się do
„samobójczych” ataków. Najnowszą informacją jest odkrycie złotego funduszu -
czyli przyspieszonej ścieżki awansu dla oficerów w czasach PRL - którego
beneficjenci, dziś generałowie w stanie spoczynku, choć są już poza armią,
rzekomo nadal torpedują wszelkie zmiany.
Rewelacje zostały wyśmiane przez wojskowych.
A politycy tłumaczą ofensywę ministra w prosty sposób: - Ten człowiek walczy o
życie.
VIII
Polityk PiS: - Cena, jaką
płacimy za Macierewicza, jest duża, a korzyści niewspółmiernie małe.
- Poleci?
- To już wie tylko prezes, ale on kalkuluje
na zimno. Jak wywali Antoniego, to będzie miał zawziętego wroga. Najlepiej
byłoby wypchnąć go z rządu i coś mu zaproponować. Tylko nie bardzo jest co.
- A kto za niego?
- Michał Dworczyk? Mariusz Błaszczak?
Joachim Brudziński? Prezes rozważa różne warianty. Dziś wydaje się, że
najbliżej schedy po Antonim jest Joachim. Jeśli Jarosław zostanie premierem,
trzeba będzie wypchnąć Macierewicza z łódki, bo ona i tak nabierze wody ze
względu na samego prezesa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz