Prezes szykuje sobie
przedpole. Dogaduje się z prezydentem, każe robić transfery, na papierze układa
rząd. Pani premier jeszcze walczy, ale wygląda na pogodzoną z losem. Kalendarz
ma ułożony tylko do końca listopada
Michał Krzymowski
Polityk
z centrali PiS na Nowogrodzkiej: - Prezes jeszcze nie podjął ostatecznej
decyzji, ale jest jej bardzo bliski. Szydło ma z nim ograniczony kontakt.
Spotykają się rzadko i rozmawiają zdawkowo. Tematu rekonstrukcji unikają.
Jarosław trzyma ją w niepewności, jeszcze niczego jej nie zapowiedział.
Rozmówca z otoczenia szefowej rządu: - Beata przez
pośredników przekazała prezesowi, że oddaje się do jego dyspozycji. W razie
decyzji o zmianie premiera sama poda się do dymisji, nie trzeba będzie jej
odwoływać. Wygląda, że jest pogodzona z losem.
PREZES ZARZĄDZA TRANSFERY
Mimo tych zapewnień między szefem PiS a Beatą Szydło od kilku tygodni toczy się subtelna gra.
Pierwsze sygnały, że Kaczyński będzie chciał stanąć na
czele rządu, pojawiły się pod koniec sierpnia. Prezes - mówili politycy PiS -
wrócił z urlopu zmotywowany, by pokazać, kto tu rządzi. Uważa, że zżerany
wewnętrznymi konfliktami rząd popada w inercję i że potrzeba przyśpieszenia. -
Na zewnątrz jeszcze tego nie widać, ale obecny układ jest nieefektywny.
Ministrowie wzajemnie blokują swoje pomysły, a Szydło nie ma odwagi, by
rozstrzygać ich spory, bo obie strony zawsze twierdzą, że wszystko uzgodniły
na Nowogrodzkiej. Przez to powstaje paraliż
- twierdzi rozmówca z rządu.
Inny dodaje: - Do tego dochodzi konflikt Mateusza
Morawieckiego ze Zbigniewem Ziobrą. To wojna na wyniszczenie. Albo my, albo
oni. Jeśli Jarosław nad tym nie zapanuje, powsadzają się do więzień.
Z punktu widzenia Szydło sytuacja jest dramatycznie
trudna. Jeżeli zacznie podejmować samodzielne decyzje i rozstrzygać spory,
prezes PiS uzna, że premier wychodzi ze swojej roli i go lekceważy. A jeśli w
każdej sprawie będzie czekać na sygnał z Nowogrodzkiej, to doprowadzi do
klinczu w rządzie. - Wybrała to drugie. W efekcie Jarosław uważa, że
kierowanie rządem przerosło Beatę, że to dla niej za wysokie progi - mówi
człowiek z Nowogrodzkiej.
Koniec sierpnia, siedziba PiS przy Nowogrodzkiej.
Kaczyński prosi Jarosława Gowina o przekazanie ludziom z pałacu prezydenckiego,
że chciałby się spotkać z Andrzejem Dudą. Identyczny sygnał przekazuje
prezydenckiemu ministrowi Krzysztofowi Szczerskiemu, który pełni funkcję
łącznika między partią a głową państwa. Każe też rozpocząć rozmowy o
transferach z posłami innych klubów, chodzi o wzmocnienie sejmowej większości.
W ciągu dwóch miesięcy Kaczyński spotka się z Dudą
czterokrotnie: trzy razy w Belwederze i raz, bez wiedzy mediów, na neutralnym
gruncie.
- Pretekstem były prezydenckie
weta, ale rozmowy w dużej mierze poświęcono wyjaśnieniu nieporozumień. Pojawił
się też temat zmian w rządzie. Duda narzekał na współpracę z Antonim Macierewiczem
i Zbigniewem Ziobrą, a Jarosław dał mu do zrozumienia, że niedługo może zostać
premierem - opowiada polityk znający przebieg tych spotkań.
Gdy atmosfera się oczyści, prezydent przestanie blokować
przejęcie przez PiS sądów i rozmowy zejdą na poziom techniczny. Zamiast Dudy i
Kaczyńskiego będą je od tej pory prowadzić ich przedstawiciele: wiceszef
Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha i poseł PiS Stanisław Piotrowicz.
W międzyczasie większość sejmową zasili sześcioro posłów:
Andżelika Możdżanowska z PSL, Anna Siarkowska, Małgorzata Janowska, Magdalena
Błeńska i Sylwester Chruszcz z Kukiz’15 oraz Zbigniew Gryglas z Nowoczesnej. W
PiS słychać, że to nie koniec, że w najbliższych dniach „dobrą zmianę” ma
zasilić jeszcze jeden nowy poseł.
NIECH SIĘ SZYDŁO UCZY JĘZYKÓW
Ludzie z Nowogrodzkiej tłumaczą, że naprawa relacji z
Dudą
i poszerzenie większości to oczyszczenie
przedpola. Jeśli prezes Prawa i Sprawiedliwości ma sięgnąć po tekę premiera -
mówią - to musi mieć pewność, że władza
zostanie mu przekazana w sposób aksamitny. Spadnie sama, jak jabłko z drzewa:
Beata Szydło zrezygnuje, a prezydent gładko powierzy Jarosławowi Kaczyńskiemu
misję tworzenia nowego rządu. - W tej chwili większość sejmowa liczy około 245
głosów. To solidny margines, bo Szydło musiałaby mieć 15 posłów, żeby zacząć
szantażować prezesa. A tyle nie ma, jest w sytuacji bez wyjścia. Byłbym
zdziwiony, gdyby próbowała się stawiać - mówi współpracownik Kaczyńskiego.
Szydło nie stawia oporu, broni się w sposób bardziej
zawoalowany.
- Ziobro, który jest jej głównym sojusznikiem, uruchomił
braci Karnowskich. Ich media, czyli portal wPolityce.pl i
tygodnik „Sieci Prawdy”, bardzo lobbują za panią premier. Skrupulatnie odnotowują
wszystkie głosy w jej obronie, podkreślają zaufanie Polaków, budują atmosferę -
zauważa polityk z otoczenia szefa PiS.
Pani premier wyznacza sobie małe cele. Nie zabiega na
Nowogrodzkiej o przedłużenie swojej misji,
bo wie, że byłoby to przeciwskuteczne, ale walczy o dotrwanie do 16 listopada,
czyli półmetka kadencji. - Dokonanie podsumowania tego dwulecia na pewno ją
wzmocni. Wystąpi na konferencji, wykaże swoje osiągnięcia, zbierze pochwały
od polityków PiS. Czy to ją uratuje przed dymisją? Nie, ale też nie zaszkodzi
- twierdzi rozmówca „Newsweeka”.
Plan Beaty Szydło jest sprytny, bo na Nowogrodzkiej mówi
się, że Kaczyński będzie gotowy do przejęcia sterów rządu dopiero na początku
grudnia. Prezes najpierw chce przypieczętować sojusz z prezydentem i
doprowadzić do uchwalenia zmiany w sądownictwie.
Polityk z Nowogrodzkiej: - Jarosław nie chce jej
upokarzać, pozwoli jej podsumować dwulecie. 16 listopada jest zresztą datą
kluczową. Jeżeli Szydło dokona zmian w ministerstwach, to będzie sygnał, że
prezes zmienił zdanie i zrezygnował z wejścia do gry. A jeśli nie dokona, to
znaczy, że przebudowa rządu czeka na Jarosława.
Politycy z otoczenia szefowej rządu nastawiają się dziś
na ten drugi wariant. Przyznają, że pani premier ma na razie ułożony kalendarz
tylko do końca listopada. Mówią też, że prowadzona przez nią gra nie jest
zero-jedynkowa. Opcja maksimum to oczywiście utrzymanie stanowiska. Ale jeśli
nie uda się tego osiągnąć, to Szydło będzie zabiegać o jedynkę na krajowej liście do europarlamentu (według
nowej ordynacji, projektowanej przez PiS, cała Polska ma być jednym okręgiem
wyborczym) i stanowisko unijnego komisarza.
Wybory europejskie odbędą się jednak dopiero w 2019 roku.
Co premier miałaby robić do tego czasu? - Naturalne byłoby przejście na funkcję marszałka Sejmu, ale Jarosław nie
chce powierzyć jej tego stanowiska, bo jako premier będzie musiał mieć na
Wiejskiej osobę posłuszną. A Beata ma za plecami Ziobrę i nie daje takiej
gwarancji - twierdzi współpracownik Kaczyńskiego. Inny polityk PiS dodaje:
- Plan B to teka wicepremiera do
spraw społecznych w nowym rządzie. Ale i tego Jarosław może jej nie dać, bo to
wdzięczna funkcja, łatwo można się na niej zbudować, a przecież Szydło i bez
tego ma wysokie sondaże. W najgorszym wypadku po prostu wróci do Sejmu, będzie
się uczyć języków i przygotowywać do wyborów europejskich.
PREZES W EUROPIE
Czwartek rano, dzień po Wszystkich Świętych. Szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości
Ryszard Terlecki udziela wywiadu w Radiu Kraków. - Premier Szydło utrzyma
swoje stanowisko - mówi znienacka.
Wypowiedź zaskakuje wszystkich polityków PiS, także tych
bywających na Nowogrodzkiej. Czyżby Kaczyński zmienił plany? Przecież Terlecki
zazwyczaj jest dobrze poinformowany. Może dzień wcześniej towarzyszył
prezesowi podczas wizyty na Wawelu i usłyszał, że zmiany premiera jednak nie
będzie?
Polityk z kierownictwa PiS: - Jarosław się rozchorował i
musiał odwołać wyjazd na Wawel, więc Terlecki nie miał żadnych przełomowych
informacji. Zresztą już tłumaczył się z tej wypowiedzi, swoją drogą dość
niefortunnie. Uznajmy, że był to wypadek przy pracy. Żeby było zabawniej, on
sam jest gorącym zwolennikiem wymiany premiera. Ma swoje rachunki z Szydło.
Dlaczego Jarosław Kaczyński chce zostać premierem?
Przecież nie ma dziś w Polsce potężniejszego człowieka. Choć - jak sam to
określa - jest tylko skromnym posłem, to w rzeczywistości od dwóch lat
samodzielnie decyduje o losach kraju. Ma maksimum władzy i minimum
odpowiedzialności. Z punktu widzenia polityka trudno o bardziej komfortową
sytuację. Po co to zmieniać?
- Pamiętam, jakich argumentów używano na Nowogrodzkiej
przed dymisją Kazimierza Marcinkiewicza. „On buduje sobie pozycję twoim
kosztem” - padało na naradach. Teraz jest podobnie.
Szydło rozdaje ludziom pieniądze, wprowadza 500+, a Jarosław jest tym złym,
który kojarzy się z awanturami w Sejmie - mówi jeden z posłów.
- Inny przekonuje: - Jesteśmy po wyborach w Niemczech i
we Francji, a za chwilę będą się ważyły losy Europy. Jarosław widzi, że Węgry
są w grze, a Polska nie, bo z Szydło nikt się nie liczy. Jak zostanie
premierem, to nasz głos będzie silniejszy. To zresztą szansa dla prezesa.
Oczekiwania wobec niego są bardzo niskie, wszyscy sądzą, że jak zostanie premierem,
to pociągnie rząd w dół i pójdzie na wojnę z Unią. A co, jeśli podejmie kilka
popularnych decyzji? Uspokoi nasze relacje z Brukselą?
Na Nowogrodzkiej panuje przekonanie, że nowym szefem
dyplomacji zostanie szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski. Nominacja
pozwoli Kaczyńskiemu załatwić kilka spraw jednocześnie. Po pierwsze, będzie
to gest wobec Andrzeja Dudy i element szerszej umowy politycznej. W jej myśl
prezydent miałby wziąć część odpowiedzialności za dyplomację i reprezentować
Polskę na unijnych szczytach. Dla Kaczyńskiego to bardzo ważne - on sam nie
chce uczestniczyć w posiedzeniach Rady Europejskiej prowadzonych przez Donalda
Tuska.
Po drugie, Szczerski to jeden z niewielu prawdziwych
polityków w otoczeniu głowy państwa. Należy do partii i ma dorobek. Był
posłem, eurodeputowanym i wiceministrem spraw zagranicznych. Jego odejście w
dłuższej perspektywie osłabi ośrodek prezydencki, co leży w interesie
Kaczyńskiego. I wreszcie - po trzecie - to sprytna pułapka na Dudę. Gdy w
lipcu zawetował ustawy sądowe, prezes PiS początkowo miał pretensje, że
Szczerski nie ostrzegł go o decyzji głowy
państwa. - Okazało się jednak, że szef gabinetu prezydenta o niczym nie
wiedział, sam był zaskoczony tą decyzją - opowiada rozmówca z PiS. Teraz
sytuacja się odwróciła: Duda nie może wymagać, by Szczerski w imię lojalności
wobec niego odrzucił ofertę wejścia do rządu. Z kolei Kaczyński wie, że
Szczerski jako szef MSZ szybko zacznie orientować się na Nowogrodzką i Duda
straci rzeczywisty wpływ na politykę zagraniczną.
Jakie jeszcze zmiany zajdą w rządzie, jeśli Kaczyński
zostanie premierem? Przesądzone wydają się dymisje ministra infrastruktury
Andrzeja Adamczyka, szefowej MEN Anny Zalewskiej i stojącej na czele Kancelarii Premiera Beaty Kempy, która
zabiega o wyjazd na placówkę do Watykanu. Możliwe jest także odwołanie ministra
środowiska Jana Szyszki. Na Nowogrodzkiej spekuluje się także na temat dymisji
szefa MON Antoniego Macierewicza, ale taki ruch mógłby wywołać konsekwencje
trudne do przewidzenia. Nie wiadomo, jak zareagowałyby stojące za ministrem
środowiska Radia Maryja i „Gazety Polskiej”. Wiadomo za to, że temat
Macierewicza pojawił się na jednym ze spotkań Kaczyńskiego i Dudy. - Decyzja
należy do Jarosława. On ma dziś tak silną pozycję, że może wszystko - mówi
polityk PiS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz