Masaż w Odysseyu i
drink w Ritualu. Do tego lans w futrze z jenota, w sportowym bmw. Poseł PiS
Dominik Tarczyński mógłby być nocnym koszmarem PiS, gdyby nie to, że jest jego
twarzą
Michał Krzymowski
Praca w Sejmie
nie męczy Dominika Tarczyńskiego. Wizyta w barze, guma do żucia i zamaszysty
krok na posiedzenie. Ogólny luz. Poza tym parlament - twierdzi poseł Tarczyński
- to nie laboratorium i czasem trzeba tu kogoś zdenerwować. Krzykiem z mównicy
lub chociaż pogróżkami z sejmowej ławy.
Po obradach czas na wizytę w jacuzzi, shopping -
Tarczyński lubi takie wtręty, kilka lat mieszkał w Londynie - i drink w
Ritualu, jego ulubionym klubie nocnym w Warszawie. Albo powrót do Kielc, na
relaks w hotelu Odyssey,
w którym poseł chętnie zażywa masażu i kąpieli
w basenie.
AGA’72, KOBIETA Z MIEDZIANEGO BMW
Dominik Tarczyński ceni dobrą zabawę i luksusowy
wypoczynek. W
portalach społecznościowych co jakiś czas publikuje zdjęcia z Tajlandii, Meksyku,
Portugalii czy Hawajów. Wszystkie w podobnym klimacie: kolorowy drink z
parasolką, kąpiel w oceanie, domki na palach, bilet lotniczy biznes klasy.
Ostatnio pochwalił się pobytem w pięciogwiazdkowym hotelu Jumeirah w Baku
kontrolowanym przez rodzinę prezydenta Azerbejdżanu (Tarczyński jest przewodniczącym
polsko-azerbejdżańskiej grupy parlamentarnej), w którym wypoczywał z
narzeczoną. „To wspaniały czas i chcemy się z Wami nim podzielić! Moja Aga’72 w
formie” - napisał pod zdjęciami znad basenu. Aga’72 to Agnieszka Migoń, znana
kielecka bizneswoman i zamożna właścicielka kilku ekskluzywnych butików
modowych. - To szanowana i dobrze postrzegana osoba, zaangażowana w
działalność charytatywną. W 2011 r. niewiele brakowało, a wystartowałaby z
naszych list do Sejmu, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Może dlatego, że
pan Tarczyński dyżurował w tym czasie w namiocie Solidarnych 2010 na Krakowskim
Przedmieściu? - zastanawia się posłanka PO Marzena Okła-Drewnowicz.
Aga’72 to nie tylko partnerka parlamentarzysty PiS, ale także jego
sponsor. Gdy w 2014 r. Dominik Tarczyński kandyduje do Sejmiku
Świętokrzyskiego, Migoń wpłaca na kampanię PiS
5 tys. zł. A gdy rok później walczy o mandat posła - przelewa kolejne 40
tysięcy. Z faktur znajdujących się w Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że kampania parlamentarna
Tarczyńskiego kosztowała ok. 65 tys. zł, co oznacza, że datek od Migoń
wystarczyłby na pokrycie ponad 60 proc. jego wydatków. Sam kandydat nie
przekazał w tym czasie na fundusz wyborczy PiS ani złotówki. Za to zlecił
partnerce kilka drobnych usług, np. zakup 40 kg krówek, druk gazetki czy oklejenie
samochodów. W sumie PiS wypłaciło firmie
Agnieszki Migoń niecałe 1,9 tys, zł.
Rozmówca z Kielc: - Tarczyński kilka lat temu sporo zarobił,
sprowadzając do Polski Mymę Nazzour [stygmatyczka z Syrii - red.], ojca Johna
Bashoborę [ugandyjski charyzmatyk - red.] i organizując pielgrzymki. Tyle że
to człowiek, który- lubi się bawić dużo wydaje. W Kielcach nie ma nawet
mieszkania. Gdzie mieszka na co dzień? U Agnieszki.
Warszawski polityk: - Tarczyński kilka lat temu zaczął się pojawiać w stolicy w sportowym bmw. Przyjeżdżał nim na zebrania
Solidarnej Polski, w której przez chwilę działał, kręcił się koło Sejmu. Efektowne
auto, tylko kolor trochę niemęski, taki jakby pomarańczowy. Okazało się, że to
samochód jego partnerki.
Znajoma Agnieszki Migoń: - Nie pomarańczowy, tylko miedziany. Tak, to
bmw Agnieszki, Dominik kiedyś często z niego
korzystał.
Migoń od kilku lat współorganizuje Świętokrzyski Bal Filantropów. To coroczna
impreza charytatywna
połączona z aukcją, na której pojawia się kielecka elita biznesu. W 2014 r. gościem honorowym
bankietu była żona ówczesnego
premiera Małgorzata Tusk, znajoma Migoń. Na
zdjęciach z bankietu widać, jak uśmiechnięty Tarczyński siedzi z nią przy
jednym stoliku.
Dwa lata później Tarczyński pojawia się na balu już jako poseł partii
rządzącej. Na dostępnym w internecie filmie z imprezy można zobaczyć, jak
licytuje na aukcji damską torebkę za 1,1 tys. zł i przy gościach wręcza ją Migoń.
Uczestnik balu opowiada:
- Po imprezie organizatorzy zastanawiali się,
co zrobić z tą licytacją, bo Tarczyński w ciągu kilku tygodni po balu nie wpłacił
pieniędzy. I być może nie wpłacił ich do dziś, ja przestałem śledzić tę sprawę.
A wie pan, kto w ogóle przekazał tę torebkę na licytację?
Agnieszka.
Organizator imprezy, Fundusz Lokalny w Kielcach, zapytany przez
„Newsweek” o wpłatę od Tarczyńskiego, milczy. Podobnie jak sam poseł, który
nie odpowiedział na żadne z przesłanych przez nas pytań.
LEKARZ ZALECA CHODZENIE
Dominik Tarczyński to 38-letni absolwent prawa na KUL, były asystent brytyjskiego egzorcysty i ekskrupier w
kasynie. W polskim życiu publicznym pojawia się w 2009
r., gdy z rozdania LPR-owskiego prezesa telewizji publicznej Piotra Farfała zostaje
w 2009 r. szefem TVP
Kielce. W środowisku podopiecznych Romana
Giertycha czuje się swobodnie. Chętnie podkreśla, że w przeszłości należał do Młodzieży
Wszechpolskiej, przy piwie
mówi: „My, narodowcy”. - To
prawda, Dominik należał do MW. Czy się wyróżniał? Nie wiem, ale pamiętam, że był - wspomina jeden z narodowców proszący
o anonimowość.
Lokalny dziennikarz: - Przeprowadzając się do Kielc,
Tarczyński był nikim. Chłopak z Lublina po kilku latach spędzonych na
emigracji. Nikt go tu nie znał i on nie znał nikogo. Dzięki telewizyjnej
posadzie szybko zaczął bywać, wyrabiał sobie kontakty.
Wśród jego nowych znajomych jest Migoń. - Zaczęli się spotykać.
Agnieszka jest kobietą sukcesu i szybko zaimponowała młodszemu o siedem lat
Dominikowi.
Gdy Tarczyński wchodzi do TYP, środowisko Ligi jest w odwrocie, ale regionalny
ośrodek okazuje się dobrym przyczółkiem. Bywają w nim politycy, a były krupier
umie zabiegać o względy gości. Wie też, kogo obstawić. Gdy w stacji pojawia
się Przemysław Gosiewski, zaufany prezesa PiS, Tarczyński wychodzi go witać,
zaprasza na kawę do dyrektorskiego gabinetu. I po roku awansuje do Warszawy -
zostaje wiceszefem w Ośrodku Informatyki i Telekomunikacji przy Woronicza.
Były pracownik TVP: - Choć funkcjonował jako ekspert
od mediów kojarzony z Gosiewskim, to miał nikłą wiedzę. Zresztą zdaje się, że
pochłaniały go wtedy inne sprawy. Pamiętam, że zjawił się kiedyś w Warszawie w
towarzystwie Agnieszki Migoń. A za jakiś czas spotkałem go w telewizyjnej
stołówce z inną śliczną dziewczyną. Przedstawił ją jako swoją żonę.
Telewizyjna kariera nie trwa długo. Tarczyński wylatuje z TVP po niespełna trzech latach - za zwolnienie lekarskie, w
trakcie którego koczuje w namiocie Solidarnych przed pałacem prezydenckim.
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl będzie tłumaczyć, że lekarz zalecił mu chodzenie, a
trzymanie warty na Krakowskim Przedmieściu ma właściwości uzdrawiające. -
Osamotnienie i wykluczenie społeczne na pewno nie pomogłoby mi w tym trudnym
okresie życia - żali się.
Mimo choroby znajduje siłę, by pełnić dyżury w namiocie Solidarnych i
jeszcze pomagać w budowie ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, powstałego po
rozłamie w PiS. Gdy w PJN
pojawiają się pierwsze problemy. Tarczyński zniechęca się i odbija.
Z Woronicza odchodzi latem 2011 r. bogatszy o kolejne kontakty. Dzięki
nim, szczebelek po szczebelku, dociera do szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka.
Kręci się przy nim w czasie kampanii parlamentarnej w 2011 r. Ściąga kamerę i
reżyseruje spot wyborczy, w którym Błaszczak, wyjątkowo bez krawata i z
podwiniętymi rękawami, przechadza się po Wołominie i Otwocku.
Polityk PiS: - Mariusz ostatecznie wstrzymał emisję filmu. Może nieswojo
się czuł bez marynarki, a może nie pasował mu Dominik? Musiało coś do niego
dotrzeć, bo kiedyś powiedział, że nie ma mowy. żeby ten człowiek dostał jego
rekomendację.
ZABURZENIE EMOCJONALNE LUB UMYSŁOWE
Gdy po wyporach Zbigniew Ziobro wyprowadza z PiS
Solidarną Polskę, były krupier próbuje sił u boku
Beaty Kempy. - Jestem gotowy na wstąpienie do partii. Czuję, że to jest to, co
powinienem robić - wyznaje w lokalnej prasie.
W międzyczasie podpływa też do szefa „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza.
Przedstawia się jako organizator pielgrzymek (ich uczestnicy będą później
nazywać go na forach internetowych cwaniakiem, oszustem i naciągaczem) i autor
dokumentu „Kolumbia - świadectwo dla świata” wyświetlanego w Telewizji Trwam.
Film zostaje dołączony do „Gazety Polskiej", a Tarczyński objawia się
jako felietonista tygodnika. Kilka miesięcy przed wyborami do europarlamentu
dokonuje kolejnej wolty: zaczyna namawiać posłów Solidarnej Polski do powrotu
do PiS i bezskutecznie kandyduje do Sejmiku Świętokrzyskiego. Rok później
zostaje posłem. Kto go poleca na listę? Przy Nowogrodzkiej padają nazwiska
dwóch europosłów: Marka Jurka i Ryszarda Czarneckiego.
Jurek: - Kategorycznie dementuję. Tarczyński zabiegał o naszą rekomendację
do Sejmu, ale odmówiliśmy mu. W Kielcach popieraliśmy inną kandydatkę.
Czarnecki: - Podczas kampanii udzieliłem mu poparcia, podpisałem
ulotkę. Ale na listę go nie wprowadziłem.
Rozmówca z Kielc: - Czarnecki i Tarczyński mają układ. Wzajemnie wyświadczają
sobie przysługi. Kika miesięcy temu Agnieszka wspomniała na spotkaniu
organizatorów balu filantropów, że wiceprzewodniczący europarlamentu Ryszard
Czarnecki wyraził zainteresowanie przyjęciom roli honorowego gościa podczas
przyszłorocznej imprezy. Jednogłośnie utrąciliśmy tę kandydaturę.
Tarczyński, mówią jego znajomi, uważa, że Sejm to tylko przystanek w
karierze. Jogo prawdziwym celom jest europarlament. Szanse, by znaleźć się na
liście, ma jednak niewielkie. Nie należy do żadnej z frakcji, nie pełni funkcji
w klubie, nie udziela się w partii. Dla wielu wciąż jest ciałem obcym i
niepewnym, powszechny niesmak budzi też jego styl.
- Ziobro uważa go za zdrajcę, a zakon PC nim gardzi. Sam Kaczyński lubi
politycznych fighterów, ale nie toleruje rozpasania i knajactwa. Mężczyzna
paradujący w futrze z jenota musi być dla niego kulturowym szokiem - mówi jeden
z posłów PiS. I przypomina historię sprzed roku, gdy Tarczyński nazwał Lecha
Wałęsę bydlakiem i „wyzwał go na solo”. Szef klubu PiS Ryszard Terlecki
stwierdził wówczas, że wypowiedź „mogła świadczyć o zaburzeniu emocjonalnym czy umysłowym posła”. W PiS,
ciągnie nasz rozmówca, tak drastyczne oceny zazwyczaj nie rodzą się
spontanicznie. Takie słowa i komentarze trzeba uzgadniać z prezesem.
Inny dodaje: - W klubie panuje przeświadczenie, że cała działalność
Dominika jest zimną kalkulacją.
Tarczyński zresztą specjalnie nie kryje się ze swoim cynizmem. Posłowie
Platformy, którzy występowali z nim w telewizji, zgodnie opowiadają, że Tarczyński
po wyjściu ze studia często obraca publiczne ataki w żart, wycofuje się ze
swoich wypowiedzi, a nawet za nie przeprasza.
- Zapytałem go kiedyś po programie: „Człowieku, czy ty naprawdę wierzysz
w to, co mówisz?”. „Daj spokój, przecież wiesz, że musimy tak gadać” - odpowiedział.
Poczym przeprosił - opowiada jeden z posłów PO.
- Może pan opowiedzieć to pod nazwiskiem?
- Proszę wybaczyć, ale nie chcę, żeby moje nazwisko pojawiało się w
takim maglu. Ale zaręczam, że podobne rzeczy słyszało od niego wiele osób.
- Kto na przykład?
- Chociażby były rzecznik naszego klubu Paweł Olszewski.
Dzwonimy do Olszewskiego: - Wolałbym nie pojawiać się w takim
kontekście, ale nie chcę też kłamać. Jeśli więc pyta pan, czy Tarczyński
prywatnie wycofywał się z poglądów głoszonych publicznie, to tak. Potwierdzam.
OSIOŁ
Pewien osioł, strasznie głupi
Płaszcz z jenota sobie kupił.
Zachwycony swym okryciem
Rzucić chciał swe ośle życie.
Na początek, wezmę kąpiel
Że się uda, w to nie wątpię!
Nalał wody aż po brzegi
I wesoło w wannie siedzi.
Gdyby zmieścił to kopyto
Byłby „W Pianie Afrodytą”
Kiedy skończył toalety,
Zaczął głód czuć, lecz niestety,
Całą sakwę wydał na płaszcz
Jak żołądek teraz napchać?
Myślał krótko i od razu
Wziął przy barze, dla kurażu:
Dwa kielichy wina z beczki,
Potem zupa, stek, kluseczki.
Po deserach wpadł w frasunek.
Kelner niesie już rachunek!
Może wyzwać go na solo?
Lecz jak przegram? Moja dolo!
Chyba zacząć czas uciekać
A dla zmyłki, zacznę szczekać,
Po angielsku - How, Woff, Hał
Osioł uciec radę dał!
Głód powróci, a strach kraść
Za robotę się czas brać.
Trzeba znaleźć taką pracę,
Gdzie jest lekko, dużo płacą.
Jestem głupi, lecz mam talent,
Cel mój jasny - to Parlament!
I w kampanii głupich ludzi
Płaszczem swym czerwonym łudził
Tak skutecznie, że przy urnach
Głos oddali swój na durnia.
I tak będąc głupim osłem
Możesz zostać w Polsce posłem!
Autor nieznany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz