Ludzie, którzy nie
zgadzają się z władzą, mają kłopoty z prawem. I nie chodzi o ich poglądy.
Chodzi o to, że śmiecą, klną oraz jeżdżą rowerem bez dzwonka
Paweł Reszka
Sąd
Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. 23 października, sala 379, godzina 10.
Arkadiusz Szczurek - obwiniony,
że w siódmą rocznicę katastrofy smoleńskiej krzyczał oraz używał urządzeń
nagłaśniających, czym wzbudził zainteresowanie uczestników uroczystości.
Szczurek, którego potem spotykam na kawie,
będzie się śmiał: - Jak idę na demonstrację, to chyba właśnie po to, żeby
głośno krzyczeć i zwracać uwagę innych. Na tym polega demonstracja, nie?
MEGAFON
Tymczasem Szczurek odpowiada na
pytania sędziego.
- Krzyczał pan?
- Krzyczałem.
- A co pan krzyczał?
- „Kłamca!”.
- Było to skierowane do jakiejś konkretnej
osoby?
- Tak, do prezesa PiS (wśród publiczności,
która sympatyzuje z obwinionym delikatne poruszenie i szepty: „Samą prawdę
mówił”).
- A kto mógł to słyszeć? Ludzie, którzy pana
otaczali, czy ludzie stojący dalej? Jaka była reakcja? Czy kolega
[współobwiniony Maciej Bajkowski - P.R.] też krzyczał? A co krzyczał?
Pytania się mnożą, aż w końcu Arkadiusz
Szczurek mówi jasno, jak było: że kolega Bajkowski też krzyczał „Kłamca!”. Robili to wspólnie i w porozumieniu.
Dlaczego? Bo uważają Jarosława Kaczyńskiego za kłamcę.
Sędzia: - Chciałby pan coś dodać?
Szczurek: - Jestem niewinny!
Wszystko odbywa się ze stuprocentową powagą.
Są sędzia, protokolantka, mecenas, policjant, który robi za oskarżyciela,
15-osobowa publiczność.
Sędzia jako materiał dowodowy
puszcza filmy z demonstracji. Widać czarno na białym - Szczurek i Bajkowski
(obaj należą do stowarzyszenia Obywatele Solidarnie w Akcji) krzyczeli przez
megafony, a potem zostali zaatakowani przez ludzi, którzy się z ich okrzykami
nie zgadzali.
Bajkowski zezna: - Ja nie widziałem, jaka
była reakcja uczestników uroczystości smoleńskiej na słowo „kłamca”, które
skandowałem, bo dostałem trzonkiem od flagi.
Reakcja jest istotna. Przecież obaj są
obwinieni o to, że krzycząc, „wzbudzali zainteresowanie”, a wzbudzając
zainteresowanie „zakłócali przebieg” uroczystości smoleńskich. Dlatego sędzia
musi dociec: jakiej mocy Szczurek miał mega
fon. Trudno oprzeć się wrażeniu,
że balansujemy na granicy śmieszności.
W końcu sędzia odracza posiedzenie: -
Do 14 grudnia, do widzenia państwu.
Idę z obwinionym Szczurkiem na
kawę. Rozmawiamy. Okazuje się, że podobnych historii jest dużo więcej. Tak
jakby niemal cała opozycja pozaparlamentarna składała się z drobnych
chuliganów.
Paweł Kasprzak z Obywateli RP: - Dostałem
zarzut używania nieprzyzwoitych słów w miejscu publicznym. 10 marca
powiedziałem do policjantów: „Wynosicie mnie teraz, kurwa, z mojej legalnie
zgłoszonej demonstracji”.
Do tego dwa zarzuty za siedzenie na jezdni i
jeden za podżeganie do przeszkadzania w uroczystości smoleńskiej.
Maciejowi Bajkowskiemu zarzucono
wyświetlanie za pomocą rzutnika na ścianach pałacu prezydenckiego napisu:
„Zdradza ojczyznę, kto łamie jej najwyższe prawo”.
Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku
Kobiet dostała zarzuty z Prawa ochrony środowiska - bo używała prze
nośnego głośnika, a przecież
„zabrania się używania urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych
terenach miast”.
ŻARÓWKA
Tomasz Korab, znajomy Arkadiusza
Szczurka i Macieja Bajkowskiego: - Zadzwonił Bajkowski. 10 maja 2017 r., późne
popołudnie. Jechał na miesięcznicę z nagłośnieniem. Zatrzymała go drogówka.
Aleje Jerozolimskie, koło Nowego Światu. Zabrali dowód rejestracyjny. „Pomóż”.
- Pomógł pan?
- Ruszyłem białym citroenem ber- lingo.
Przeładowaliśmy sprzęt. Nie ujechałem daleko. Plac Powstańców. Samochód na
cywilnych numerach. Tajniacy: „Dokumenty i proszę czekać”, „Ale co się
dzieje?”, „Czekamy na drogówkę”. Drogówka. W sumie trzy radiowozy. Dokumenty.
Gaśnica. Kontrola stanu technicznego. Nie świeci się jedna żarówka
podświetlająca tablicę rejestracyjną i jedna żarówka świateł pozycyjnych: „No
to zatrzymujemy dowód. Chyba że ma pan żarówki. Nie ma pan? Trudno!”.
- Był mandat?
- Stówa. „Wie pan, mniej nie można”,
tłumaczyli mi policjanci. Było im chyba głupio, bo wiedzieli, że nie chodzi o żarówkę.
- A o co?
- O to, żeby nagłośnienie nie dotarło na
kontrmiesięcznicę. „Trzepali” mnie przez godzinę i piętnaście minut.
Zadzwoniłem po inny samochód, ale też go zatrzymali. Niech pan sobie wyobrazi,
że wieźliśmy te głośniki w sumie czterema samochodami i ich nie dowieźliśmy, bo
policja zatrzymała nam cztery dowody rejestracyjne.
***
Rząd znowelizował przepisy
ustawy o zgromadzeniach, nadając
sobie uprawnienie do przyznawania określonym demonstracjom uprzywilejowanego
statusu i jednoczesnego blokowania
kontrdemonstracji. Obostrzenia te doprowadzą najprawdopodobniej do
ograniczenia skali protestów antyrządowych w przyszłości. (Raport Human Rights Watch, 24
października 2017 r.: „Bez nadzoru: Praworządność i prawa człowieka na
celowniku władzy w Polsce”)
TRANSPARENT
Chodzę po działaczach i
organizacjach broniących praw człowieka. Kolekcjonuję dziwne historie -
przeklinania, śmiecenia. Ale sprawa transparentu jest inna. Tutaj
kwestionowano poglądy.
Transparent: zielona płachta, biała kotwica
Polski Walczącej. Ramiona kotwicy zawijają się w symbole płci: kółko ze
strzałką - mężczyźni, kółko z krzyżykiem - kobiety.
I napis: „Niepodległa”. Szukam autorki tego transparentu, bo to on doprowadził
do potężnej awantury.
Jedną z osób, które odpowiadały przed sądem,
była Małgorzata Tracz. - A wie pan, że ten transparent był zrobiony w 2013
roku? Obskoczył kilka demonstracji. Zdążył zmoknąć i lekko wyblaknąć. Dopiero
w 2016 roku przyciągnął czyjąś uwagę.
Tym kimś był zwolennik prawicy, który w
czerwcu 2016 roku przyglądał się kobiecemu marszowi godności. Uznał, że
transparent łamie ustawę z 2014 r. o ochronie
znaku Polski Walczącej: „Kto go publicznie znieważa, podlega karze grzywny”.
Policja przystępuje do działań. Ustala
sprawców wykroczenia.
Tracz: - Na podstawie zdjęć w mediach
społecznościowych wyszukali, kto stał koło transparentu. Umówmy się, że to była
łapanka.
Komendant rejonowy policji kieruje wniosek o
ukaranie. Przed sądem stanęli Małgorzata Tracz, Elżbieta Hołoweńko i Marcin
Krawczyk. W jakimś sensie policja trafiła w dziesiątkę, bo plastyczka Hołoweńko
była autorką transparentu. Dzwonię do niej, chcę ustalić, co „autorka miała na
myśli”.
- Chodziło o prawa
kobiet. Ramiona tej kotwicy przypominają ramiona wagi. W powstaniu walczyły
kobiety i walczyli mężczyźni, ich życie ważyło tyle samo. Pytanie, czy teraz
po 70 latach jest równowaga? Czy może kobiety mają mniej praw? Taki był z
grubsza zamysł.
- Czyli nie chciała pani znieważać?
- Mama była łączniczką w powstaniu, babcia
gotowała dla powstańców. Jak ja bym mogła ich znieważać? Gdybym namalowała tę
kotwicę na majtkach albo na kiju bejsbolowym, to tak! Nie chcieliśmy poniżać,
raczej wykorzystać do własnej walki.
W sprawę włączyła się Helsińska Fundacja
Praw Człowieka. Mecenas Artur Pietryka bronił oskarżonych pro bono. 5
października sąd wszystkich uniewinnił.
***
Amnesty
International apeluje do instytucji
państwa, a w szczególności do prokuratury i policji, by powstrzymywały się od
stosowania jakiegokolwiek rodzaju sankcji karnych wobec uczestników pokojowych
zgromadzeń. Wszelkie wysuwane przeciwko nim zarzut powinny zostać wycofane.
(Raport Amnesty
International Z października 2017 roku: „polska: demonstracje w obronie praw
człowieka, zastraszanie, inwigilacja i ściganie uczestników protestów”)
DZWONEK
Sprawa leśników z ekologami trwa
już od miesięcy. Ta, która została zgłoszona do prokuratury, wydarzyła się 29
sierpnia w okolicach Dąbrowy w nadleśnictwie Białowieża. Aktywiści Obozu dla
Puszczy, Greenpeace i ich sympatycy blokowali wycinkę. Strażnicy leśni
zaczęli likwidować blokadę.
- Kolega dostał kilka ciosów w twarz,
koleżankę bez zabezpieczeń ściągali z wysokości siedmiu metrów. Wszystko było
bardzo brutalne i niebezpieczne - opowiada jeden z aktywistów.
Rozmawiam z Joanną, która od
miesięcy żyje w Obozie dla Puszczy.
- My staramy się zachowywać jak najlepiej,
żyć dobrze z lokalną społecznością, wtopić się w otoczenie.
- Udaje się?
- Bywa różnie. Ciągle jesteśmy sprawdzani.
W obozie był sanepid, inspektor ochrony środowiska. Był nalot policji, która
poszukiwała narkotyków, ale nic nie znalazła.
- Policja jest aktywna?
- Są okresy. Na przykład pod koniec sierpnia
na drodze między Teremiskami a Białowieżą pojawiło się mnóstwo patroli. Akcja
„Bezpieczna szosa”.
- Może szosa jest niebezpieczna?
- Raczej pusta. Pytaliśmy sołtysa z Pogorzelców,
potwierdził, że wypadków tu nie ma. A patrole pojawiały się jak diabełki z
pudełka. Ja na przykład przeszłam z lewej na prawą stronę szosy, bo coś zobaczyłam
w lesie.
- I co?
- 50 złotych mandatu, bo przecież chodzi
się lewą stroną. Były mandaty za brak odzieży odblaskowej po zmroku, za białe
światełko z tyłu, a ma być czerwone. Albo za brak dzwonka. Pytamy czasem policjantów:
„Nie szkoda wam czasu? Już 45 minut nas sprawdzacie”.
***
Prawnicy aktywistów
Greenpeace Polska złożyli w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez strażników
leśnych, którzy zdaniem aktywistów, stosując przemoc podczas likwidowania
pokojowego protestu w Puszczy Białowieskiej, nadużyli swoich uprawnień i
narazili zdrowie, a nawet życie uczestników.
(Greenpeace,
informacja prasowa 12 października 2017 r.)
ŚMIECI
Płock, 18 grudnia 2016 roku. To
miało być szybkie selfie. Trójka działaczy Amnesty International
idzie (choć nie w imieniu organizacji) przed siedzibę PiS. Do fasady
przyczepiają kartki: „Komuno odejdź”, „Łapy precz od wolności - demokracji”. Nadjeżdża policja.
Paweł Biegalewski: - Nie bardzo wiedzieli,
co z nami robić. Mówimy im, że to happening. Oni konsultują się z przełożonymi.
Nagle zmieniają ton. Chcą, żebyśmy przyznali się do winy, przyjęli mandat.
Inaczej czeka nas sąd. Nie nazwę tego inaczej niż próbą zastraszania.
Oczywiście odmówiliśmy: „Nie ma mowy, tu chodzi o wolność słowa”.
Sprawa rzeczywiście trafia do sądu. Zarzut z
artykułu 63: „Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprze- znaczonym
ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, (...) bez zgody zarządzającego tym
miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.
Przepis jest wyjątkowo parszywy - chodzi w
nim o to, żeby ludzie nie szpecili ścian „ogłoszeniami”. Ale za komuny był
wykorzystywany do walki z opozycją. Tak samo teraz: kara miała być nie za
wyrażanie poglądów, lecz za śmiecenie. Policjanci dołączyli dowód - administratorka
budynku zeznała, że nie wydawała nikomu zezwolenia na wieszanie kartek.
Paweł Biegalewski: - Zainteresowali się
dziennikarze, obrońcy praw człowieka, sala pękała w szwach. Sędzia musiał
przenieść rozprawę do większej. Nawet pan nie wie, jakie to ważne w takich
sytuacjach.
Rozmawiam z doktorem prawa Piotrem
Kładocznym z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: - Co zmieniło się w
ostatnich dwóch latach?
- Więcej skarg na przemoc policji. To
nastąpiło po ujawnieniu sprawy Igora Stachowiaka rażonego na komisariacie
paralizatorem. Zwiększa się liczba długotrwałych aresztów tymczasowych.
***
Fundacja dostaje dużo informacji
od obywateli, którzy skarżą się na szykany za udział w opozycyjnych
demonstracjach.
Stosowanie przez
funkcjonariuszy publicznych wobec jednostki środków przymusu bezpośredniego i
broni palnej stanowi poważną ingerencję w prawa i wolności obywatelskie i może
przybrać formę nieludzkiego lub poniżającego traktowania, zatem wymaga
zagwarantowania skutecznych środków kontroli. (Informacja o działalności rzecznika praw obywatelskich
w 2016 r.)
MEGAFON CD.
Przerwa na kawę nie może trwać
zbyt długo. Obywatel Szczurek musi wracać do sądu. O 13.15 zaczyna się kolejna rozprawa o zakłócenie porządku.
Pytam, po co to robi, po co zakłóca
miesięcznice, przeszkadza ludziom w modlitwie.
- Wie pan, myśmy wcale nie chcieli zakłócić
modlitwy ani uroczystości religijnej. Zgłaszamy swoje zgromadzenie,
przychodzimy i zaczynamy krzyczeć, jak mówi on.
- On?
- No, prezes PiS. Bo jego przemówienia to
czysta mowa nienawiści. Prezes nas słyszy, wie, że tu jesteśmy i jest
wściekły. Bo chciałby kontrolować całą Polskę, a tu za barierkami ktoś stoi z
megafonem, krzyczy i on nie może go uciszyć.
- To ja będę szedł - mówi Szczurek.
- Do sądu?
- Tak.
- Ile ma pan tych spraw?
- Tak w sumie to ze 20.
***
Obecnie jest prowadzone ponad
800 postępowań wobec obywateli za działalność obywatelską. Wśród
represjonowanych znajdziemy nastolatków oraz 90-latków na emeryturze.
(Raport
Stowarzyszenia Obywatele RP: „Skala prześladowań Obywateli RP”)
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń