piątek, 29 grudnia 2017

Czas próby



PiS do ostatecznego rozmontowania ustroju III RP potrzebuje współpracowników. I tego, by większość społeczeństwa, choćby dla świętego spokoju, podporządkowała się rządzącym. Jak to będzie od 2018 r. wyglądać w wymiarze sprawiedliwości?

W czasach PRL nie wszyscy należeli do PZPR, ale większość - dla własnej korzyści lub uniknię­cia kłopotów - z partią rządzącą współpraco­wała lub się jej podporządkowywała. Dzięki temu PRL przetrwał 44 lata. „Postawy niezłomności spotykano głównie w dużych ośrodkach, a zwłasz­cza w Warszawie i Krakowie. W mniejszych ośrodkach było o nie o wiele trudniej, gdyż »Solidarność« była słabsza, a sądy mniejsze. Kiedy zaś brakuje oparcia w grupie ludzi myślą­cych podobnie, trudniej o odwagę” - wspomina sądownictwo z czasów stanu wojennego prof. Adam Strzembosz w wywia­dzie rzece ze Stanisławem Zakroczymskim „Między prawem a sprawiedliwością”.
   Stanu wojennego PiS nie wprowadził. Ale - jak w stanie wojennym - sparaliżował lub zlikwidował mechanizmy kontro­li władzy, konieczne w każdym demokratycznym państwie
prawa. Władza bez kontroli wyradza się i zaczyna dbać nie o społeczeństwo, lecz o własny interes. A władza, która - jak PiS - „silne państwo” utożsamia z silną władzą centralną, jest na to wyradzanie się wręcz skazana.
   Przejęcie kontroli nad orzecznictwem sądów to przepustka do władzy totalnej, ingerującej dowolnie w każdą sferę życia. Widać to choćby w sprawie kary ponad 1,4 mln zł nałożonej przez KRRiT na TVN za rzekome wzbudzanie niepokojów spo­łecznych i godzenie w polską rację. Te zarzuty to wręcz cytat z aktów oskarżenia z czasów komunizmu. TVN może się od­wołać do sądu: Okręgowego w Warszawie, gdzie PiS właśnie wymienił prezesa. A ostatecznie sprawę rozstrzygnie nowo powołana w Sądzie Najwyższym Izba Kontroli Nadzwyczajnej, obsadzona sędziami wybranymi przez PiS.

Kij, marchewka i niezawisłość
Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, ustroju sądów po­wszechnych, Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądow­nictwa zostały przyjęte. Ustawa o TK działa od roku i spowo­dowała, że Trybunał Konstytucyjny pełni dziś rolę organu wykonawczego Rady Ministrów. Czy podobna zmiana nastąpi w Sądzie Najwyższym i w sądach powszechnych?
   PiS stworzył system zachęcający sędziów do współpracy z władzą. Będą mieli wybór: współpracować lub ponieść konse­kwencje odmowy. Mogą to być szykany, także w postaci postę­powań dyscyplinarnych, mobbingu, zasypywania drobnymi, ale czasochłonnymi sprawami, przenoszenia do wydziałów rejestrowych czy penitencjarnych. Ale - jak w stanie wojennym - będzie to margines. Istotniejsze jest to, że sędziowie, którzy przeciwstawią się partii, nie będą mieli szans na awans.
   Ten system sprawdzał się przez dekady PRL. A, jak powiedział w swoim expose premier Mateusz Morawiecki: „Ludzie chcą żyć spokojnie, bezpiecznie, i dobrze zarabiać”.
   Wymiar sprawiedliwości w ogromnym stopniu zależy od sę­dziów. Od ich wewnętrznej niezawisłości, której sprzyja etos środowiska. Czy przez blisko 30 lat III RP (PRL trwał tylko kil­kanaście lat dłużej!) ten etos się ukształtował?
   To się okaże. Niedawno odmówił sądzenia trójosobowy skład, który w Sądzie Okręgowym w Krakowie miał rozpatrzyć odwołanie rodziny ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry od wyroku uniewinniającego lekarzy oskarżonych o zaniedba­nia, których konsekwencją miała być śmierć ojca ministra. Sę­dziowie wystąpili do Sądu Najwyższego o przeniesienie proce­su do innego sądu. Przewodniczący składowi sędzia Wojciech Domański wyjaśnił, że powodem jest atmosfera wokół sądu po odwołaniu - trzy dni wcześniej - prezesów tego sądu przez ministra. Uznał, że w tej sytuacji każdy wyrok będzie budził wątpliwości co do obiektywizmu.
   Ale w takim razie ta sprawa w ogóle nie jest możliwa do osą­dzenia, bo każdy sąd w Polsce podlega ministrowi Ziobrze. Trzeba by więc pomyśleć o outsourcingu wymiaru sprawie­dliwości: wynająć jakiś sąd za granicą. Jednocześnie zapadają wyroki ewidentnie niemiłe władzy. Np. Obywatele RP i inni dysydenci są uniewinniani w sprawach o wykroczenia i prze­stępstwa protestów przeciwko władzy.
   Odwołana przez ministra-prokuratora Ziobrę prezes Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Beata Morawiec na konferen­cji prasowej zapowiedziała pozew o ochronę dóbr przeciwko Ministerstwu Sprawiedliwości za treść komunikatu o jej od­wołaniu, w którym zarzucono jej nieudolność. Warszawska sę­dzia Justyna Koska-Janusz pozwała ministra sprawiedliwości o ochronę dóbr osobistych za to, że nieudolnością motywował cofnięcie jej delegacji do sądu okręgowego (wcześniej wydała niekorzystny wyrok w jego sprawie). Zgromadzenia i zebrania sędziów - m.in. w Gdańsku, Gliwicach, Krakowie, Katowicach, Gorzowie Wielkopolskim i Olsztynie - wydały oświadczenia sprzeciwiające się odwoływaniu prezesów przed upływem kadencji oraz prezydenckim projektom ustaw o SN i KRS. Pro­testacyjne uchwały i oświadczenia wydają też stowarzyszenia sędziowskie, takie jak Iustitia czy Themis.
   W czerwcu, w reakcji na pisowski projekt przejęcia Krajowej Rady Sadownictwa, powstało Forum Współpracy Sędziów, do którego delegatów wybrały niemal wszystkie sądy w Pol­sce. Forum powołało „zespół interwencyjny monitorujący przypadki łamania niezależności sądów i niezawisłości sę­dziów”. Organizacje sędziowskie apelują o nieprzyjmowanie przez sędziów stanowisk po prezesach i wiceprezesach sądów odwoływanych przez ministra-prokuratora Ziobrę w trak­cie trwania ich kadencji. I część sędziów odmawia. Tak jest np. w Sądzie Okręgowym w Lublinie, gdzie minister chce od­wołać kierownictwo, ale żaden z lubelskich sędziów nie godzi się objąć po nich stanowisk.
   Ale większość funkcji udaje się obsadzić. Stowarzyszenie Iu­stitia prowadzi na swojej stronie internetowej wykaz nazwisk prezesów odwołanych i sędziów, którzy zgodzili się objąć po nich stanowiska.

Co PiS może zrobić sądom?
W Sądzie Najwyższym PiS zdecyduje o co najmniej 60 proc. nominacji. Zmianami w ustawie o ustroju sądów powszechnych PiS przejął obsadzanie stanowisk prezesów i wiceprezesów w sądach powszechnych. Ustawą o Krajowej Radzie Sądownic­twa przejął kontrolę nad obsadzaniem stanowisk sędziowskich w sądach administracyjnych i w Sądzie Najwyższym.
   PiS nie musi zmuszać sędziów do orzekania wbrew sumieniu czy prawu, by kontrolować orzecznictwo sądów. Obsadzeni przez niego prezesi i wiceprezesi sądów mają bowiem instrumenty, by sprawy (zapewne niewielki procent), które będą interesować władzę, trafiły do sędziów, którzy rozstrzygną je po myśli partii. Nieważne: czy z powodu poglądów, czy koniunkturalizmu. Jeśli sprawę dostanie niepewny sędzia, można go przenieść do in­nego wydziału, do wydziału rejestrowego, delegować do innego sądu, a także wytoczyć postępowanie dyscyplinarne, odsuwając od orzekania. Nie wiadomo, kiedy wejdzie w życie system „loso­wania spraw”, testowany obecnie w kilku sądach, bo ujawniły się jego poważne błędy (np. sprawy wymagające przeprowadzenia rozprawy trafiły do referendarza), a resort sprawiedliwości nie prowadzi szkoleń w sądach z obsługi tego programu, bez czego nie będzie mógł wystartować. Wreszcie: resort odmawia infor­macji na temat algorytmu zastosowanego do losowania, co jest kluczowe do oceny systemu, w tym jego obiektywizmu i bezpie­czeństwa przed manipulacją.
   Możliwość manipulowania składami sądzącymi przez preze­sów była wykorzystywana w PRL. Np. gdy w stanie wojennym okazało się, że kluczowy dla przestępstw z Dekretu o Stanie Wojennym IV Wydział Karny Sądu Wojewódzkiego w Warszawie ma wysoki procent umorzeń, uniewinnień i łagodnych wyroków w sprawach politycznych, wymieniono jego przewodniczącą sę­dzię Katarzynę Majewską-Litwińską na - awansowanego w tym celu z Sądu Rejonowego w Pruszkowie - sędziego Andrzeja Kryże (za czasów pierwszych rządów PiS wiceministra sprawiedliwo­ści, potem - prokuratora Prokuratury Krajowej). On rozdzielał sprawy tak, że orzecznictwo się „poprawiło”. Teraz PiS przywraca praktykę powierzania stanowisk kierowniczych w sądach wyższej instancji sędziom instancji niższych.
   PiS może wreszcie przeprowadzić totalną weryfikację sę­dziów sądów powszechnych, realizując zapowiedź likwidacji sądów rejonowych i pozostawienia tylko okręgowych i apela­cyjnych. Wiązałoby się to ze zmianą podziału okręgów i apela­cji sądowych. Prawdopodobieństwo realizacji tego scenariusza rzecznik Stowarzyszenia Iustitia, sędzia Bartłomiej Przymusiński, ocenia na 80 proc.

Co PiS może zrobić sędziom?
PiS może sędziów zweryfikować: źle przez partie ocenie­ni nie otrzymają nowego powołania. Nie będzie to zgodne z konstytucją, ale kto by się tym przejmował. Partia twierdzi, że w sądach potrzebna jest zmiana pokoleniowa, bo - jakoby - sądzą w nich „PRL-owscy sędziowie”. Tymczasem z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że takich sędziów jest niespełna 9 proc. Tylu przynajmniej do 2020 r. osiągnie wiek nowego stanu spoczynku, czyli 65 lat.
   PiS odmłodzi sądy asesorami, czyli osobami powołanymi przez pisowską KRS, a wskazanymi przez ministra-prokuratora Ziobrę. O tym, czy zostaną sędziami po minimum trzech latach, także zdecyduje minister-prokurator, badając, jak się sprawowali na urzędzie. Podobnie jak o tym, czy może nadal orzekać sędzia, który osiągnął wiek stanu spoczynku. PiS za­cznie od sędziów Sądu Najwyższego: gdy na początku 2018 r. wejdzie w życie nowa ustawa, ok. 40 proc. z nich wejdzie w wiek emerytalny.
   Sędzia, któremu zdarzy się orzec wbrew oczekiwaniom władz, może się raczej pożegnać z awansem, bo decydować będą o tym przejęta przez władzę KRS i prezydent Duda, który w czerwcu 2016 r. odmówił awansu dziewięciu sędziom reko­mendowanym przez KRS - bez podania przyczyn. Ale po zba­daniu ich orzecznictwa okazało się, że każdemu zdarzyło się wydać wyrok, który politykom PiS się nie podobał. Batem na sę­dziów będzie nowe sądownictwo dyscyplinarne, sprawowane przez sędziów wybranych przez PiS do nowej Izby Dyscyplinar­nej w Sądzie Najwyższym. Będą zarabiać więcej niż pozostali sędziowie SN, mając dużo mniej pracy. W Izbie będą też zasia­dać wybrani przez posłów - czyli PiS - ławnicy. Mówi się, że jej prezesem zostanie dzisiejszy wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Wszystko będzie więc pod kontrolą.
   Kto wie, może jako pierwsza - dla odstraszającego przykładu - trafi przed sąd dyscyplinarny I Prezes SN Małgorzata Gersdorf za wystąpienie podczas lipcowego Łańcucha Światła pod Są­dem Najwyższym, co doradczyni prezydenta Zofia Romaszew­ska uznała za rzecz „wysoce nie na miejscu, za którą powinno się usuwać z zawodu”. Dyscyplinarne usunięcie prezes Gers­dorf uwolniłoby prezydenta od kolejnego złamania konstytucji, bo pozbawienie jej funkcji z powodu osiągnięcia nowego wie­ku emerytalnego jest ewidentnie niekonstytucyjnym przerwa­niem kadencji.
   Z takim systemem odpowiedzialności dyscyplinarnej będzie więc można wydalać sędziów z zawodu z powodów politycz­nych. Za PRL robiła to Rada Państwa. A podstawą było stwier­dzenie, że sędzia nie daje rękojmi właściwego wykonywania zawodu. Np. przez pierwsze dwa miesiące stanu wojennego Rada Państwa odwołała 23 sędziów, w tym Adama Strzembo­sza. PiS wprowadził też przepis, dzięki któremu będzie moż­na wznowić postępowania dyscyplinarne już prawomocnie i dawno zakończone.

Co zrobią sędziowie?
Czy sędziowie będą bronić swojej wewnętrznej niezawisłości, czy raczej unikać wchodzenia w konflikty? Zdaniem sędziego Przymusińskiego przeciw „reformom” PiS jest 90 proc. sędziów.
I tyluż stawi opór. Ale to raczej urzędowy optymizm. Wśród sę­dziów, jak w każdej grupie zawodowej, osób gotowych dla wier­ności sumieniu poświęcić własny interes jest zapewne mniej­szość. Ilu ich będzie - zależy od postawy środowiska. A postawa środowiska zależy od jednostek, które się na nie składają.
   Ale też od jednostek wybitnych, które stają się punktami od­niesienia. Kandydatami na takich liderów środowiska są sądy i sędziowie już wcześniej tu wymienieni. I sędzia Waldemar Żurek, wciąż jeszcze rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Działacze stowarzyszeń sędziowskich. Sędzia Agnieszka Pi­larczyk z krakowskiego Sądu Rejonowego, która uniewinniła le­karzy w sprawie śmierci ojca prokuratora generalnego-ministra Ziobry, a teraz prokuratura ściga ją za akceptację zawyżonej ceny ekspertyz w tej sprawie. I szczecińscy sędziowie, którzy nie zgodzili się na areszt podejrzanych w pokazowej sprawie prokuratury dotyczącej Zakładów Chemicznych w Policach, za co zajął się nimi prokurator. I sędzia Monika Smaga-Leśniewska z Wrocławia, która nie zgodziła się na areszt tym­czasowy dla Józefa Piniora, legendy podziemnej Solidarności, wspierającego KOD. I sędzia Alicja Fronczyk z SO w Warszawie, która odmówiła uznania immunitetu wiceministra sprawiedli­wości i posła Patryka Jakiego w cywilnej sprawie za naruszenie dóbr osobistych. I sędziowie w całej Polsce, którzy, powołując się na konstytucyjne prawa i wolności obywatelskie, oddalają oskarżenia policji i prokuratury przeciwko Obywatelom RP i in­nym osobom korzystającym z wolności słowa i zgromadzeń, by protestować przeciwko działaniom władzy.
   Ale sędziowie, którzy nie chcą łamać własnego sumienia, mogą uciekać od orzekania, jak sędziowie krakowscy od sprawy Ziobry. Albo innymi sposobami pozbywać się kontrowersyjnych spraw.
   A także „uciekać w formalizm”. To ostatnie sądy stosują zresztą od lat, z lenistwa: bo łatwiej i bezpieczniej powołać się na pro­cedurę lub literalne brzmienie przepisu, niż rozsądzić problem merytorycznie. Przykłady? Choćby opisane wcześniej uznawanie własnej niewłaściwości przez NSA. Podobnie zrobili sędziowie SN Maciej Pacuda, Dawid Miąsik i Krzysztof Staryk w sprawie pytania prawnego dotyczącego prawidłowości wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa TK. Albo zawieszenie przez SN rozpatrzenia kasacji w sprawie ułaskawienia Ma­riusza Kamińskiego od nieprawomocnego wyroku do czasu zajęcia się sprawą kompetencji prezy­denta przez Trybunał Konstytucyjny.
   Kiedy sędziowie uciekają od orzekania w forma­lizm - przestają pełnić rolę strażników konstytu­cji. I właśnie o to PiS chodzi. Po to spacyfikował Trybunał Konstytucyjny, po to spacyfikuje Sąd Najwyższy. Czy uda mu się całkiem spacyfikować ; kontrolę konstytucyjności, którą - dzięki tzw. roz­proszonej kontroli - miały po Trybunale Konstytucyjnym przejąć sądy powszechne i Sąd Najwyż­szy? Zobaczymy. Ale przejęcie Sądu Najwyższego i skarga nadzwyczajna, dzięki której Izba Kontroli Nadzwyczajnej będzie mogła weryfikować wyroki wydane prawomocnie nawet 20 lat temu, dadzą partii kontrolę nad orzecznictwem, nawet gdyby sędziowie sądów powszechnych byli nieposłuszni.
   Jakie postawy zdominują środowisko sędziowskie - okaże się niedługo, gdy PiS będzie szukał chętnych do Krajowej Rady Sądownictwa i do Sądu Najwyższego, w tym do Izby Dyscypli­narnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Organizacje sędziowskie wzywają sędziów do bojkotu. Partia rządząca chyba przewiduje trudności, bo zarezerwowała sobie możliwość kierowania tam sędziów sądów rejonowych z ledwie 10-letnim stażem. I pro­kuratorów przemianowanych na sędziów.
   Sędziowie mogą podzielić się ciężarem odpowiedzialno­ści z sędziami Trybunału Sprawiedliwości UE, kierując tam pytania prawne co do zgodności polskiego prawa z prawem unijnym. Odpowiedź Trybunału jest wiążąca nie tylko dla sądu, który pytał w konkretnej sprawie, ale dla każdego sądu w Polsce. Więc Trybunał w Luksemburgu może częściowo za­stąpić Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. Ale pytający sędziowie też znajdą się zapewne pod lupą PiS.
   Postawa sędziów będzie też zależeć od wsparcia społeczne­go. Już zaciągnęli wielki dług zaufania u ludzi, którzy prote­stowali i protestują w obronie niezależności sądów. Spłacić go mogą osobistą wewnętrzną niezawisłością.
Ewa Siedlecka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz