PiS do ostatecznego
rozmontowania ustroju III RP potrzebuje współpracowników. I tego, by większość
społeczeństwa, choćby dla świętego spokoju, podporządkowała się rządzącym. Jak
to będzie od 2018 r. wyglądać w wymiarze sprawiedliwości?
W czasach
PRL nie wszyscy należeli do PZPR, ale większość - dla własnej korzyści lub
uniknięcia kłopotów - z partią rządzącą współpracowała lub się jej
podporządkowywała. Dzięki temu PRL przetrwał 44 lata. „Postawy niezłomności
spotykano głównie w dużych ośrodkach, a zwłaszcza w Warszawie i Krakowie. W
mniejszych ośrodkach było o nie o wiele
trudniej, gdyż »Solidarność« była słabsza, a sądy mniejsze. Kiedy zaś brakuje
oparcia w grupie ludzi myślących podobnie, trudniej o odwagę” - wspomina
sądownictwo z czasów stanu wojennego prof. Adam
Strzembosz w wywiadzie rzece ze Stanisławem Zakroczymskim „Między prawem a
sprawiedliwością”.
Stanu wojennego PiS nie wprowadził. Ale - jak w stanie wojennym -
sparaliżował lub zlikwidował mechanizmy kontroli władzy, konieczne w każdym
demokratycznym państwie
prawa. Władza bez kontroli wyradza
się i zaczyna dbać nie o społeczeństwo, lecz o
własny interes. A władza, która - jak PiS - „silne państwo” utożsamia z silną
władzą centralną, jest na to wyradzanie się wręcz skazana.
Przejęcie kontroli nad orzecznictwem sądów to przepustka do władzy
totalnej, ingerującej dowolnie w każdą sferę życia. Widać to choćby w sprawie
kary ponad 1,4 mln zł nałożonej przez KRRiT na TVN za rzekome
wzbudzanie niepokojów społecznych i godzenie w polską rację. Te zarzuty to
wręcz cytat z aktów oskarżenia z czasów komunizmu. TVN może się odwołać do sądu: Okręgowego w Warszawie, gdzie
PiS właśnie wymienił prezesa. A ostatecznie sprawę rozstrzygnie nowo powołana w
Sądzie Najwyższym Izba Kontroli Nadzwyczajnej, obsadzona sędziami wybranymi
przez PiS.
Kij, marchewka i niezawisłość
Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym,
ustroju sądów powszechnych, Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa
zostały przyjęte. Ustawa o TK działa od roku i spowodowała, że Trybunał
Konstytucyjny pełni dziś rolę organu wykonawczego Rady Ministrów. Czy podobna
zmiana nastąpi w Sądzie Najwyższym i w sądach powszechnych?
PiS stworzył system zachęcający sędziów do współpracy z władzą. Będą
mieli wybór: współpracować lub ponieść konsekwencje odmowy. Mogą to być
szykany, także w postaci postępowań dyscyplinarnych, mobbingu, zasypywania
drobnymi, ale czasochłonnymi sprawami, przenoszenia do wydziałów rejestrowych
czy penitencjarnych. Ale - jak w stanie wojennym - będzie to margines. Istotniejsze jest to, że sędziowie,
którzy przeciwstawią się partii, nie będą mieli szans na awans.
Ten system sprawdzał się przez dekady PRL. A, jak powiedział w swoim expose premier Mateusz Morawiecki: „Ludzie chcą żyć spokojnie,
bezpiecznie, i dobrze zarabiać”.
Wymiar sprawiedliwości w ogromnym stopniu zależy od sędziów. Od ich
wewnętrznej niezawisłości, której sprzyja etos środowiska. Czy przez blisko 30
lat III RP (PRL trwał tylko kilkanaście lat dłużej!) ten etos się
ukształtował?
To się okaże. Niedawno odmówił
sądzenia trójosobowy skład, który w Sądzie Okręgowym w Krakowie miał rozpatrzyć
odwołanie rodziny ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry od wyroku
uniewinniającego lekarzy oskarżonych o zaniedbania, których konsekwencją miała
być śmierć ojca ministra. Sędziowie wystąpili do Sądu Najwyższego o
przeniesienie procesu do innego sądu. Przewodniczący składowi sędzia Wojciech
Domański wyjaśnił, że powodem jest atmosfera wokół sądu po odwołaniu - trzy dni
wcześniej - prezesów tego sądu przez ministra. Uznał, że w tej sytuacji każdy
wyrok będzie budził wątpliwości co do obiektywizmu.
Ale w takim razie ta sprawa w ogóle nie jest możliwa do osądzenia, bo
każdy sąd w Polsce podlega ministrowi Ziobrze. Trzeba by więc pomyśleć o outsourcingu
wymiaru sprawiedliwości: wynająć jakiś sąd za granicą. Jednocześnie zapadają
wyroki ewidentnie niemiłe władzy. Np. Obywatele RP i inni dysydenci są
uniewinniani w sprawach o wykroczenia i przestępstwa protestów przeciwko
władzy.
Odwołana przez ministra-prokuratora Ziobrę prezes Sądu Okręgowego w
Krakowie sędzia Beata Morawiec na konferencji prasowej zapowiedziała pozew o
ochronę dóbr przeciwko Ministerstwu Sprawiedliwości za treść komunikatu o jej
odwołaniu, w którym zarzucono jej nieudolność. Warszawska sędzia Justyna
Koska-Janusz pozwała ministra sprawiedliwości o ochronę
dóbr osobistych za to, że nieudolnością motywował cofnięcie jej delegacji do
sądu okręgowego (wcześniej wydała niekorzystny wyrok w jego sprawie).
Zgromadzenia i zebrania sędziów - m.in. w Gdańsku, Gliwicach, Krakowie,
Katowicach, Gorzowie Wielkopolskim i Olsztynie - wydały oświadczenia
sprzeciwiające się odwoływaniu prezesów przed upływem kadencji oraz
prezydenckim projektom ustaw o SN i KRS. Protestacyjne uchwały i oświadczenia
wydają też stowarzyszenia sędziowskie, takie jak Iustitia czy Themis.
W czerwcu, w reakcji na pisowski projekt przejęcia Krajowej Rady
Sadownictwa, powstało Forum Współpracy Sędziów, do którego delegatów wybrały
niemal wszystkie sądy w Polsce. Forum powołało „zespół interwencyjny
monitorujący przypadki łamania niezależności sądów i niezawisłości sędziów”.
Organizacje sędziowskie apelują o nieprzyjmowanie przez sędziów stanowisk po
prezesach i wiceprezesach sądów odwoływanych przez ministra-prokuratora Ziobrę
w trakcie trwania ich kadencji. I część sędziów odmawia. Tak jest np. w Sądzie
Okręgowym w Lublinie, gdzie minister chce odwołać kierownictwo, ale żaden z
lubelskich sędziów nie godzi się objąć po nich stanowisk.
Ale większość funkcji udaje się obsadzić. Stowarzyszenie Iustitia
prowadzi na swojej stronie internetowej wykaz nazwisk prezesów odwołanych i sędziów, którzy zgodzili się objąć po
nich stanowiska.
Co PiS może zrobić sądom?
W Sądzie Najwyższym PiS zdecyduje
o co najmniej 60 proc. nominacji. Zmianami w ustawie o ustroju sądów
powszechnych PiS przejął obsadzanie stanowisk prezesów i wiceprezesów w sądach
powszechnych. Ustawą o Krajowej Radzie Sądownictwa przejął kontrolę nad
obsadzaniem stanowisk sędziowskich w sądach administracyjnych i w Sądzie
Najwyższym.
PiS nie musi zmuszać sędziów do orzekania wbrew sumieniu czy prawu, by
kontrolować orzecznictwo sądów. Obsadzeni przez niego prezesi i wiceprezesi
sądów mają bowiem instrumenty, by sprawy (zapewne niewielki procent), które
będą interesować władzę, trafiły do sędziów, którzy rozstrzygną je po myśli
partii. Nieważne: czy z powodu poglądów, czy koniunkturalizmu. Jeśli sprawę
dostanie niepewny sędzia, można go przenieść do innego wydziału, do wydziału
rejestrowego, delegować do innego sądu, a także wytoczyć postępowanie
dyscyplinarne, odsuwając od orzekania. Nie wiadomo, kiedy wejdzie w życie
system „losowania spraw”, testowany obecnie w kilku sądach, bo ujawniły się
jego poważne błędy (np. sprawy wymagające przeprowadzenia rozprawy trafiły do
referendarza), a resort sprawiedliwości nie prowadzi szkoleń w sądach z obsługi
tego programu, bez czego nie będzie mógł wystartować. Wreszcie: resort odmawia
informacji na temat algorytmu zastosowanego do losowania, co jest kluczowe do
oceny systemu, w tym jego obiektywizmu i bezpieczeństwa przed manipulacją.
Możliwość manipulowania składami sądzącymi przez prezesów była
wykorzystywana w PRL. Np. gdy w stanie wojennym okazało się, że kluczowy dla
przestępstw z Dekretu o Stanie Wojennym IV Wydział Karny Sądu Wojewódzkiego w
Warszawie ma wysoki procent umorzeń, uniewinnień i łagodnych wyroków w sprawach
politycznych, wymieniono jego przewodniczącą sędzię Katarzynę
Majewską-Litwińską na - awansowanego w tym celu z Sądu Rejonowego w Pruszkowie
- sędziego Andrzeja Kryże (za czasów pierwszych rządów PiS wiceministra
sprawiedliwości, potem - prokuratora Prokuratury Krajowej). On rozdzielał
sprawy tak, że orzecznictwo się „poprawiło”. Teraz PiS przywraca praktykę
powierzania stanowisk kierowniczych w sądach wyższej instancji sędziom
instancji niższych.
PiS może wreszcie przeprowadzić totalną weryfikację sędziów sądów
powszechnych, realizując zapowiedź likwidacji sądów rejonowych i pozostawienia
tylko okręgowych i apelacyjnych. Wiązałoby się to ze zmianą podziału okręgów i
apelacji sądowych. Prawdopodobieństwo realizacji tego scenariusza rzecznik
Stowarzyszenia Iustitia, sędzia Bartłomiej Przymusiński, ocenia na 80 proc.
Co PiS może zrobić sędziom?
PiS może sędziów zweryfikować: źle
przez partie ocenieni nie otrzymają nowego powołania. Nie będzie to zgodne z
konstytucją, ale kto by się tym przejmował. Partia twierdzi, że w sądach potrzebna
jest zmiana pokoleniowa, bo - jakoby - sądzą w
nich „PRL-owscy sędziowie”. Tymczasem z danych Ministerstwa Sprawiedliwości
wynika, że takich sędziów jest niespełna 9 proc. Tylu przynajmniej do 2020 r.
osiągnie wiek nowego stanu spoczynku, czyli 65 lat.
PiS odmłodzi sądy asesorami, czyli osobami powołanymi przez pisowską
KRS, a wskazanymi przez ministra-prokuratora Ziobrę. O tym, czy zostaną
sędziami po minimum trzech latach, także zdecyduje minister-prokurator,
badając, jak się sprawowali na urzędzie. Podobnie jak o tym, czy może nadal
orzekać sędzia, który osiągnął wiek stanu spoczynku. PiS zacznie od sędziów
Sądu Najwyższego: gdy na początku 2018 r. wejdzie w życie nowa ustawa, ok. 40
proc. z nich wejdzie w wiek emerytalny.
Sędzia, któremu zdarzy się orzec wbrew oczekiwaniom władz, może się
raczej pożegnać z awansem, bo decydować będą o tym przejęta przez władzę KRS i
prezydent Duda, który w czerwcu 2016 r. odmówił awansu dziewięciu sędziom rekomendowanym
przez KRS - bez podania przyczyn. Ale po zbadaniu ich orzecznictwa okazało
się, że każdemu zdarzyło się wydać wyrok, który politykom PiS się nie podobał.
Batem na sędziów będzie nowe sądownictwo dyscyplinarne, sprawowane przez
sędziów wybranych przez PiS do nowej Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym.
Będą zarabiać więcej niż pozostali sędziowie SN, mając dużo mniej pracy. W
Izbie będą też zasiadać wybrani przez posłów - czyli PiS - ławnicy. Mówi się,
że jej prezesem zostanie dzisiejszy wiceminister sprawiedliwości Łukasz
Piebiak. Wszystko będzie więc pod kontrolą.
Kto wie, może jako pierwsza - dla odstraszającego przykładu - trafi przed sąd dyscyplinarny I Prezes SN Małgorzata
Gersdorf za wystąpienie podczas lipcowego Łańcucha Światła pod Sądem
Najwyższym, co doradczyni prezydenta Zofia Romaszewska uznała za rzecz „wysoce
nie na miejscu, za którą powinno się usuwać z zawodu”. Dyscyplinarne usunięcie
prezes Gersdorf uwolniłoby prezydenta od kolejnego złamania konstytucji, bo
pozbawienie jej funkcji z powodu osiągnięcia nowego wieku emerytalnego jest
ewidentnie niekonstytucyjnym przerwaniem kadencji.
Z takim systemem odpowiedzialności dyscyplinarnej będzie więc można
wydalać sędziów z zawodu z powodów politycznych. Za PRL robiła to Rada
Państwa. A podstawą było stwierdzenie, że sędzia nie daje rękojmi właściwego
wykonywania zawodu. Np. przez pierwsze dwa miesiące stanu wojennego Rada
Państwa odwołała 23 sędziów, w tym Adama Strzembosza. PiS wprowadził też
przepis, dzięki któremu będzie można wznowić postępowania dyscyplinarne już
prawomocnie i dawno zakończone.
Co zrobią sędziowie?
Czy sędziowie będą bronić swojej
wewnętrznej niezawisłości, czy raczej unikać wchodzenia w konflikty? Zdaniem
sędziego Przymusińskiego przeciw „reformom” PiS jest 90 proc. sędziów.
I tyluż stawi opór. Ale to raczej
urzędowy optymizm. Wśród sędziów, jak w każdej grupie zawodowej, osób gotowych
dla wierności sumieniu poświęcić własny interes jest zapewne mniejszość. Ilu
ich będzie - zależy od postawy środowiska. A postawa środowiska zależy od jednostek,
które się na nie składają.
Ale też od jednostek wybitnych, które stają się punktami odniesienia.
Kandydatami na takich liderów środowiska są sądy i sędziowie już wcześniej tu wymienieni. I sędzia Waldemar
Żurek, wciąż jeszcze rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Działacze stowarzyszeń
sędziowskich. Sędzia Agnieszka Pilarczyk z krakowskiego Sądu Rejonowego, która
uniewinniła lekarzy w sprawie śmierci ojca prokuratora generalnego-ministra
Ziobry, a teraz prokuratura ściga ją za akceptację zawyżonej ceny ekspertyz w
tej sprawie. I szczecińscy sędziowie, którzy nie zgodzili się na areszt
podejrzanych w pokazowej sprawie prokuratury dotyczącej Zakładów Chemicznych w
Policach, za co zajął się nimi prokurator. I sędzia Monika Smaga-Leśniewska z
Wrocławia, która nie zgodziła się na areszt tymczasowy dla Józefa Piniora,
legendy podziemnej Solidarności, wspierającego KOD. I sędzia Alicja Fronczyk z SO w Warszawie, która odmówiła uznania immunitetu wiceministra
sprawiedliwości i posła Patryka Jakiego w cywilnej sprawie za naruszenie dóbr
osobistych. I sędziowie w całej Polsce, którzy, powołując się na konstytucyjne
prawa i wolności obywatelskie, oddalają oskarżenia policji i prokuratury
przeciwko Obywatelom RP i innym osobom korzystającym z wolności słowa i
zgromadzeń, by protestować przeciwko działaniom władzy.
Ale sędziowie, którzy nie chcą łamać własnego sumienia, mogą uciekać od
orzekania, jak sędziowie krakowscy od sprawy Ziobry. Albo innymi sposobami
pozbywać się kontrowersyjnych spraw.
A także „uciekać w formalizm”. To ostatnie sądy stosują zresztą od lat,
z lenistwa: bo łatwiej i bezpieczniej powołać się na procedurę lub literalne
brzmienie przepisu, niż rozsądzić problem merytorycznie. Przykłady? Choćby
opisane wcześniej uznawanie własnej niewłaściwości przez NSA. Podobnie zrobili
sędziowie SN Maciej Pacuda, Dawid Miąsik i Krzysztof Staryk w sprawie pytania
prawnego dotyczącego prawidłowości wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa TK.
Albo zawieszenie przez SN rozpatrzenia kasacji w sprawie ułaskawienia Mariusza
Kamińskiego od nieprawomocnego wyroku do czasu zajęcia się sprawą kompetencji
prezydenta przez Trybunał Konstytucyjny.
Kiedy sędziowie uciekają od orzekania w formalizm - przestają pełnić
rolę strażników konstytucji. I właśnie o to PiS chodzi. Po to spacyfikował
Trybunał Konstytucyjny, po to spacyfikuje Sąd Najwyższy. Czy uda mu się całkiem
spacyfikować ; kontrolę konstytucyjności, którą - dzięki tzw. rozproszonej
kontroli - miały po Trybunale Konstytucyjnym przejąć sądy powszechne i Sąd
Najwyższy? Zobaczymy. Ale przejęcie Sądu Najwyższego i skarga nadzwyczajna, dzięki której Izba Kontroli
Nadzwyczajnej będzie mogła weryfikować wyroki wydane prawomocnie nawet 20 lat
temu, dadzą partii kontrolę nad orzecznictwem, nawet gdyby sędziowie sądów
powszechnych byli nieposłuszni.
Jakie postawy zdominują środowisko sędziowskie - okaże się niedługo, gdy
PiS będzie szukał chętnych do Krajowej Rady Sądownictwa i do Sądu Najwyższego,
w tym do Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Organizacje
sędziowskie wzywają sędziów do bojkotu. Partia rządząca chyba przewiduje
trudności, bo zarezerwowała sobie możliwość kierowania tam sędziów sądów
rejonowych z ledwie 10-letnim stażem. I prokuratorów przemianowanych na
sędziów.
Sędziowie mogą podzielić się ciężarem odpowiedzialności z sędziami
Trybunału Sprawiedliwości UE, kierując tam pytania prawne co do zgodności
polskiego prawa z prawem unijnym. Odpowiedź Trybunału jest wiążąca nie tylko
dla sądu, który pytał w konkretnej sprawie, ale dla każdego sądu w Polsce. Więc
Trybunał w Luksemburgu może częściowo zastąpić Trybunał Konstytucyjny i Sąd
Najwyższy. Ale pytający sędziowie też znajdą się zapewne pod lupą PiS.
Postawa sędziów będzie też zależeć od wsparcia społecznego. Już
zaciągnęli wielki dług zaufania u ludzi, którzy protestowali i protestują w
obronie niezależności sądów. Spłacić go mogą osobistą wewnętrzną
niezawisłością.
Ewa Siedlecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz