Chłopcy z placu pogardy
Role zostały rozdane.
Wiadomo już kto uknuł spisek, a kto odegrał rolę plutonu egzekucyjnego. Z rąk
telewizyjnych dzieci prawicowej rewolucji padła ich matka, szefowa „Wiadomości”
Wojciech Cieśla
Na placu
Powstańców Warszawy, gdzie jest siedziba „Wiadomości”, mówią, że pod walec
zmian Marzena Paczuska wpadła 6 sierpnia o pierwszej trzydzieści sześć po
południu. Wpis, który wrzuciła na Twittera („Jakby co, to od wczoraj jestem na
urlopie”), był sygnałem, że w „Wiadomościach” nadeszła zmiana.
Od tej chwili wszystko potoczyło się szybko. Tydzień później nie było po
niej śladu. Pozostały fakty: „Wiadomości” w dwa lata straciły 860 tys. widzów i
zaczęły przegrywać z konkurencyjnym programem w TVN.
Kilka dni po wyrzuceniu Paczuskiej okazało się, że TVP przyniosła w ciągu roku 177 mln zł strat. Że idzie na dno w
tempie, którego nikt się nie spodziewał.
SPISEK PRZECIWKO KRÓLOWEJ
Walec zmian, który
rozjedzie Paczuską w sierpniu, rusza kilka miesięcy wcześniej, wiosną.
Wtedy w pokoju Klaudiusza Pobudzina, szefa Telewizyjnej Agencji
Informacyjnej (TAI), zaczyna gościć Antoni Macierewicz. - Na kontaktach z nim
wisi na placu frakcja ludzi związanych z „Gazetą Polską”. To układ rodzinny, bo
Macierewicz jest ojcem chrzestnym dziecka Tomasza Sakiewicza, naczelnego
gazety. I biznesowy - oni pompują go w twardym elektoracie, on zapewnia im
wpływy i ochronę ze strony PiS - tłumaczy telewizyjną hierarchię jeden z
dziennikarzy. - Plan jest prosty: jeśli Kaczyński umrze albo zacznie wyrzucać
Macierewicza z PiS, będą mieć gotową motorówkę, na której odpłyną z Titanica.
To frakcja twardogłowych.
Czołowy publicysta TVP: - Znam tę wersję. To teoria
spiskowa. Ale potwierdzam: Pobudzin nie lubił się z Paczuską. I vice versa.
Rozmówcy „Newsweeka” z TVP uważają, że to Pobudzin
wyreżyserował dymisję Paczuskiej. Mógł sobie na to pozwolić, miał silne
wsparcie w PiS. Opowiada jeden z urzędników Kancelarii Prezydenta: - Kiedy
kilka miesięcy temu między prezydentem a Macierewiczem zaczęło się dziać na
ostro, ktoś pokazał nam zdjęcie ministra wchodzącego do Pobudzina. Trochę nas
to zdziwiło. Ale coś zrozumieliśmy, gdy nagrywaliśmy orędzie Dudy po
zawetowaniu ustaw o sądownictwie. Wtedy z TVP zaczęły się
telefony - kiedy damy im materiał? Emisja była przewidziana na 20, a oni dzwonili od
południa kilka razy tylko po to, żeby pokazać Szydło, która nagrywała własne
orędzie, to, co mówi Duda.
Dziennikarz zaprzyjaźniony z prawicową ekipą w telewizji: - Paczuskiej wydawało się, że skoro zrobiła tyle dla PiS,
skoro nawala partyjną propagandą, to jest bezpieczna. Dostała syndromu, który
łatwo złapać w TVP: że jest królową życia i śmierci. Na zebraniach na
Woronicza podobno strzelała fochy, było trzaskanie drzwiami. Czy Kaczyński
wiedział, że spiskowcy zamierzają ją odsunąć? Musiał wiedzieć.
Czołowy publicysta TVP wzdycha: - „Paczka” [popularne
wśród dziennikarz)- przezwisko szefowej „Wiadomości” - red.] jest, jaka jest.
Trudna.
ZBYSZEK ZBIERA AUTOGRAFY
O kulisach pracy w
TVP jej pracownicy (byli i obecni) mówią dużo i chętnie, ale - jak jeden mąż -
anonimowo.
- Zrób ze mnie „montażystę z placu Powstańców” - prosi
jeden z najważniejszych dziennikarzy stacji.
Z żółtawego budynku przy placu nadawane są takie programy jak
„Wiadomości”, „Panorama” czy „Teleexpress”. Tu mieści się redakcja TVP Info. Tu zawsze najszybciej odbierano każdą zmianę władzy.
Szefowie kanałów i programów pojawiają się i znikają w rytm politycznej
koniunktury. Trzeba się ustawić, mieć plecy, umieć uprawiać sitting (przesiadywać u ważnych kierowników). Wygrywają ci, którzy
potrafią się dostroić. Po jakimś czasie przestają zauważać, że to nie jest
normalne. Ale tak było zawsze.
Nowy jest strach przed donosem. Opowiada dziennikarz TVP Info: - W newsach jest trochę jak w okopach. W dzień strzela się
razem, siedzi razem do późna, łazi na piwo, żyje wydarzeniami dnia. Zimą 2016
r. to się zmieniło. Na placu w różnych redakcjach pojawili się talibowie z
„Gazety Polskiej” - były działacz PiS Michał Rachoń, nazywany „przebierańcem”,
Samuel Pereira, Dawid Wildstein. A potem okazało się, że ścierają się u nas jakieś
dwa obozy - ludzi związanych z Tomaszem Sakiewiczem i „Gazetą Polską” oraz
ludzi związanych z braćmi Karnowskimi. „Paczkę” uważano za członka tej drugiej frakcji.
Nagle okazało się, że ktoś żartuje na korytarzu, mówi coś w newsroomie, a donos z jego słowami ląduje u szefów redakcji. Na
jednego z kolegów zebrali całą teczkę. Jeden z młodych pisowców, nazwijmy go
Zbyszko, próbował zabierać kolegom kartki z cytatami, które wynotowali z
wystąpienia Macierewicza - że niby wybrali te, które stawiają ministra w złym
świetle. Jak Pawka Morozow.
Inny dziennikarz
TVP: - Byliśmy parę razy z nowymi na piwie.
Jeden z nich, z długim stażem w TVP Info, w nocy jarał z nami jointy,
rano biegł nawilżać PiS-owi. Wkrótce jointy zaczęli palić już tylko sami ze
sobą, na korytarzu w firmie. Była o to awantura.
Marzena Paczuska była szefową „Wiadomości” TVP 580 dni. Na plac Powstańców wkroczyła 12 stycznia 2016 r. -
W latach 90. była związana z grupą pampersów, prawicową ekipą w TVP - opowiada znajomy dziennikarki. - Już wtedy zbudowali własny
medialny obieg. Rano jakiś temat wrzucało prawicowe „Życie”, wieczorem
„Paczka” podgrzewała w „Wiadomościach”, a po niej podtrzymywał pampersowy
program „Puls Dnia”. Czytam dziś, że uchodzi za człowieka braci Karnowskich, to
bzdura. Dla Karnowskich jest autorytetem, bo jest absolutną propagandystką. Za
PO zacisnęła zęby i czekała na bocznym torze. Doczekała się.
Kilka dni po wejściu Paczuskiej do biura zaczyna się czystka. Część
pracowników zwalnia się sama, część zostaje wyrzucona. Wszyscy przechodzą
przez gabinet Mariusza Pilisa, szefa TAI - ale według dziennikarzy kandydatów
do odstrzału wskazuje Paczuska. W redakcji pojawiają się tłumy młodych ludzi z
TV Trwam, TV Republika, „Gazety Polskiej”. Opowiada
X, jeden z dziennikarzy TVP Info: - To było jak zajęcie miasteczka
w czasie wojny. Wkracza armia. Muszą wydrukować propagandowe ulotki, ale
drukarze pouciekali, więc drukują je sami tak, jak umieją. To był koszmar. Nie
znali sprzętu, początki programów przekładano o całe tygodnie, trzeba ich było
przyuczać. Poza tym mieli zatrważająco krótką ławkę, te „Gazety Polskie” to
redakcje po 20 osób. Kierownikiem w TVP Info w którymś momencie został
facet, który nie pracował wcześniej w mediach. Strasznie się tego wstydził,
bąkał coś, że pracował wcześniej w firmie reklamowej.
Jednym z pistoletów ekipy Paczuskiej zostaje Klaudiusz Pobudzin, nabytek
z TV Trwam. „Wiadomości” w ciągu kilku tygodni zostaną tubą
propagandową rządzącego PiS.
MARZENA Z TĘPA SIEKIERĄ
Pobudzin, uważany
przez niektórych za człowieka Joachima Brudzińskiego, odnosi sukcesy. Już pierwszy
materiał dla „Wiadomości” dotyczy sprawy Trybunału Konstytucyjnego. Posłanka
PiS Krystyna Pawłowicz ogląda i na Facebooku nie ukrywa zadowolenia. „Wreszcie
normalnie” - pisze. Reporter od Rydzyka staje się
jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy „dobrej zmiany”. Jest pionierem: to
jego materiały jako pierwsze mają sznyt propagandowych materiałów PRL-owskiego
dziennika. Potrafi zmontować newsa bez newsa - choćby o tym. że w czasie
weekendu nie było żadnych demonstracji KOD. Dziennikarze kpią: tak jak można
skoczyć poczwórnego axla, tak można wykręcić podwójnego pobudzina
Do „Wiadomości” dołączają
Bartłomiej Graczak, Jarosław Olechowski, Ewa Bugała. Tak jak Pobudzin ostrzy i
bezkompromisowi. „Wiadomości” dokręcają śrubę opozycji, chwalą rząd.
- Od początku było wiadomo, że „Paczka” nie obcyndala się w tańcu - mówi
jeden z „montażystów z placu Powstańców”.
- Każdy, kto ją pamiętał, był
przekonany, że wejdzie do akcji z ostrym nożem. Marzena weszła jednak z tępą
siekierą. Pobudzin był tą siekierą, która wykuła kształt nowych „Wiadomości”.
X, dziennikarz TVP Info: - Na początku mocno nawalali
w KOD, Trybunał Konstytucyjny i opozycję. Bez polotu, po amatorsku, ale z
zaangażowaniem. Do nawalania w opozycję doszło robienie klaki władzy. Jak w
latach 70.: sukces rządu, plan rządu. Stal się leje, moc truchleje.
Jest lato 2016 r., pierwsze pół roku „dobrej zmiany” w „Wiadomościach”.
Na zewnątrz redakcja jest monolitem. Ale na korytarzach żółtego budynku - jak
mówią nasi rozmówcy - właśnie wtedy rodzi się bratobójczy spisek.
KOLESIE Z WARSZAWY I RYDZYKOWCY
Z PROWINCJI
Drgania czuć zresztą
od samego początku. Szefem publicystyki w TAI najpierw jest Michał Rachoń (frakcja
„Gazety Polskiej”). Traci stołek w marcu 2016 r. Ale „GP” niedługo jest górą:
Rachoń dostaje własny program w głównym paśmie TVP Info.
X, dziennikarz TVP Info: - Chłopaki z „Gazety Polskiej”
nie czują subtelności. Gdy szefem ośrodka mediów interaktywnych TVP został Kuba Sufin, były pampers, dostali gorączki.
„Niezależna” napisała donos, że portal w TVN, którym
zarządzał Sufin, pisał nie tak jak trzeba o Smoleńsku.
Inny reporter: - Linie podziałów
są czasami mało oczywiste. W TVP Info za publicystykę odpowiadali
Samuel Pereira i Dawid Wildstein. Wylecieli w
czerwcu.
Dlaczego? To kolesie z Warszawy,
mimo wszystko jedzący nożem i widelcem, znają towarzysko ludzi spoza TVP, mieszkają tu.
W TVP zderzyli się z
twardymi rydzykowcami z prowincji. Przegrali. Ale ostatecznie wylądowali miękko
- jeden w portalu TVP
Info, drugi na Woronicza.
Latem 2016 r. z „Wiadomości” odchodzi Klaudiusz Pobudzin. - Został
sczyszczony przez „Paczkę”, nie mogli się dogadać - opowiada jeden z naszych rozmówców.
- Upokorzyła swoją niegdysiejszą
gwiazdę.
W redakcji szum: „Gazpol” z Karnowskimi toczą wojnę (Pobudzin, choć nie
pracował w „Gazecie Polskiej”, jest uważany za członka tej frakcji). Była
twarz „Wiadomości” zostaje na kilka miesięcy szefem „Telexprpssu”, potem - szefem TAI, czyli formalnie zwierzchnikiem dawnej
szefowej.
WIEDZIAŁEM, ŻE JUŻ PO
„PACZCE”
W maju z
„Wiadomości" odchodzi inna ważna postać, Ewa Bugała (powszechnie uważa się jej
materiały za przykład totalnej propagandy). Na pocieszenie dostaje własny
program. Pokazuje, że nie traci rezonu (to w czasie jej audycji pojawi się
słynny pasek „Obrońcy pedofilów i alimenciarzy twarzami oporu przeciw reformie sądownictwa”).
Powszechnie wiadomo, że Bugałę ciągnie na pierwszą linię, do
„Wiadomości”. Ale drzwi ma zamknięte. - Podobno „Paczka” zakazała jej wstępu do
redakcji - opowiada dziennikarz. Mówi jeden z naszych informatorów: - „Paczka”
straciła instynkt. Nie zauważyła, jak wzmacniają się jej wrogowie. 1 sierpnia
Pobudzin odstrzelił jej wydawcę, Przemysława Wenerskiego, wyrzucił go.
Wcześniej Wenerski gnębił Bugałę. Marzena zaczęła się ciskać, zadzwoniła do
„Kury” [Jacek Kurski, prezes TVP - red.], że wydanie „Wiadomości”
jest zagrożone. Czy „Paczka” jest zdolna do wszystkiego, czy może przekręcić
wajchę i nie wypuścić „Wiadomości”? Pewnie nie. Ale po tej akcji zapadł na nią
wyrok.
Do Paczuskiej zgłaszają się telewizyjne kadry. Ma wykorzystać zaległy
urlop. 6 sierpnia szefowa „Wiadomości” wrzuca słynnego tweeta: „Jakby co, to
od wczoraj jestem na urlopie”.
Sześć godzin później jej własna redakcja emituje materiał Ewy Bugały o
nowych taśmach z Sowy i Przyjaciół (w rzeczywistości taśmy nagrano w innym
miejscu). Główny materiał wydania. Mówi dziennikarz X: - Kiedy to zobaczyłem,
wiedziałem, że już po „Paczce”.
Pobudzin o tym, że Paczuska już nie jest szefową „Wiadomości”, informuje
na Twitterze - to egzekucja z dodatkiem sadyzmu. Odpowiada mu sama Paczuska:
„Etatowych dziennikarzy, pracowników TVP zwalniają na
Twitterze. Super”.
Dziennikarz TVP:
- Jako pierwszy informację o zmianie podał
nikomu nieznany blog MediaInside.pl.
Tekst był jak akt oskarżenia przeciwko
Wenerskiemu i Paczuskiej. Dostali wrzutkę od pobudzinów. Niech pan sprawdzi, co
dzieje się dziś z tym blogiem.
Sprawdzam. Na stronie MediaInside.pl komunikat: „W związku z
zaistniałym niedopatrzeniem, jakie zostało popełnione podczas publikacji
artykułu, (...) redakcja blogu MediaInside.pl chce wyrazić swoje
ubolewanie i przeprosić panią Marzenę Paczuską oraz pana Przemysława
Wenerskiego za opublikowanie tekstu bez wcześniejszego umożliwienia zainteresowanym
ustosunkowania się do doniesień w nim zawartych. Jednocześnie podjęliśmy
decyzję o definitywnym zakończeniu działalności naszego błoga. Jesteśmy wyłącznie
hobbystami i dlatego nie chcemy angażować się w dalszą działalność”.
NADCHODZI TELEWIZJA PRZYSZŁOŚCI
Jarosław Olechowski,
następca Paczuskiej, to jedna z czołowych twarzy „Wiadomości". Wiosną tego roku
emituje materiał o „bulwersujących praktykach koncernu Ringier Axel Springer, który forsuje przekaz
niemieckiego rządu”. Według niego niemiecki wydawca oczekiwał od swoich
polskich dziennikarzy popierania niemieckich władz i
krytykowania polskich. Sam Olechowski do niedawna zarabia! w koncernie, który
atakuje. Od 2009 r. napisał 123 teksty, głównie w dodatkach do tygodnika
„Newsweek”. Zajmował się drugorzędnymi tematami, w dziennikarskim slangu
„robił ogony". Jeszcze w listopadzie 2015 r., już po „dobrej zmianie”,
informował, że .Polska oferta to nie tylko jabłka czy okna. W świat wysyłamy
coraz więcej innowacyjnych produktów. Szukamy też nowych rynków zbytu”.
Opowiada jeden z dziennikarzy: - Jarek długo obijał się od redakcji do
redakcji. Trochę się z niego śmialiśmy - w TV Puls ktoś
musiał czytać za niego offy, bo seplenił. Ale imprezował z nami, nigdy nie
uchodził za pisowca. Gdy został jedną z twarzy -Wiadomości", przejechała
się po nim „Wyborcza” i może wtedy coś w nim pękło? Spotkałem go kiedyś na
korytarzu, pytam, co mu się stało, że tak smaruje PiS-owi? Wyszczerzył się
tylko: „Trzeba walczyć! Trzeba walczyć!".
W ciągu półtora roku Olechowski napisze 139 tweetów związanych z
„Gazetą Wyborczą” lub jej wydawcą.
Kiedy zapada decyzja o zmianie kierownika „Wiadomości”, jest na urlopie.
Wraca tylko po to, żeby stawić się na kolegium - wrócić z powrotem na wakacje.
Poprosiłem Olechowskiego i Paczuską o komentarz do zmian w
,Wiadomościach". Olechowski nie odpowiedział. Paczuska odpisała: „Panie
Wojciechu. Nie będę niczego komentować. Pozdrawiam”.
OSTATNIA MISJA
Mówi jeden z reporterów
TVP: - Twardy elektorat
kochał Marzenę. PiS-owcy są zawiedzeni. Co będzie dalej? Kurski niby coś jej
obiecał, ale przecież niejedno jej już obiecywał. A ona nawet nie miała gdzie
się poskarżyć, bo naczelnik państwa gdzieś w Polsce rybki łowi.
Zastanawialiśmy się nieraz, po co tak bezwzględna, tępa propaganda. Może po to,
aby naczelnik mógł się komunikować z elektoratem w terenie? Jak nie wiedzą, co
mają robić, to popatrzą na „Wiadomości" i już wiedzą, jak iść dalej.
Olechowski? Nie wiem, jak długo pociągnie. Na razie może być spokojny, nikt
przy zdrowych zmysłach nie pójdzie świecić gębą jako szef „Wiadomości”.
Pracownik TVP
z Woronicza: - TVP ma straty?
„Wiadomości” nikt już nie ogląda? Dobre sobie. TVP dostała 800
milionów kredytu, w teorii ma paliwo na następnych kilka lat. Ale jesienią
zacznie nabierać wody. Nowa ramówka to paleta sucharów, kolejny sezon „Psa
Aleksa”, „Ojca Mateusza”, odgrzewane „Koło Fortuny” i serial „Drogi wolności”.
To będą jeszcze większe straty i kolejny odpływ widzów. Agencja Produkcji nie
robi nic, kręcą na niegotowych scenariuszach „Korony królów”, a Kurski
opowiada, że to polska odpowiedź na „Grę o tron”.
O Paczuskiej zaraz wszyscy zapomną, za to Jacek będzie miał swoje pięć
minut. To jego ostatnia misja. Jeśli poślizgnie się w TVP, może wracać już
tylko do swojej leśniczówki.
Aferzysta w TVP
TVP zatrudnia
wspólniczkę bohatera afery podsłuchowej Marka Falenty, choć jej spółka dłużna
jest telewizji niemal dwa miliony. Z kolei firma jej ojca zwolnionego rok temu
z więzienia, ale wciąż podejrzanego o kierowanie gangiem dostała w TVP program
Michał Krzymowski, Wojciech Cieśla
Czerwiec 2014 roku. Agenci CBS wyprowadzają
w kajdankach dyrektora generalnego Składów Węgla Marcina Waszczeniuka. Jest
podejrzany o poważne przekręty w spółce. Waszczeniuk - podobnie jak jego
partner biznesowy, nieprawomocnie skazany w tzw. aferze taśmowej Marek Falenta ma
manię podsłuchiwania. Do czasu swego aresztowania nagrywa w Składach wszystko
i wszystkich: pracowników, kontrahentów, gości.
Kilkanaście dni po zatrzymaniu Waszczeniuka wybucha afera podsłuchowa,
która zdemoluje rząd Platformy Obywatelskiej.
DONOS SPOD CELI
Choć Waszczeniuk jest już po trzech wyrokach
skazujących i pobycie w więzieniu, to cały czas ciąży na nim 18
prokuratorskich zarzutów. Śledczy podejrzewają, że kierował grupą przestępczą,
która wyłudzała VAT wyprała ok. 85 mln zł. Grapa działała w Składach Węgla, w
których Marek Falenta miał 40 proc. udziałów. Jak wynika z zeznań
Waszczeniuka, obaj wspólnicy dzielą się wiedzą z podsłuchów i wzajemnie
wspierają. Kiedy Falenta chce nagrać kontrahentów z Podlasia, Waszezeniuk
wysyła do niego zaufanego współpracownika, który podkłada podsłuch. A gdy żona
Waszczeniuka dostaje zarzuty za działalność w Składach, Falenta wpłaca za
nią kilkaset tysięcy złotych poręczenia majątkowego.
Waszezeniuk trafia do więzienia w listopadzie 2014 roku, pięć
miesięcy po zatrzymaniu przez CBŚ. Gdy dostaje zarzuty za Składy Węgla, sąd
odwiesza mu wyrok w zawieszeniu z 2009 r. za wielomilionowe oszustwa, wyprowadzenie
pieniędzy i ukrywanie majątku przed wierzycielami i wysyła go do Aresztu
Śledczego w Bydgoszczy.
Mówi nasz informator: - Marcin chwali się, że w więzieniu doznał
przemiany. Że pomógł prokuraturze rozwiązać jedną z głośnych kryminalnych
spraw, zamordowania w 1994 roku Joanny S.
W areszcie Waszezeniuk trafił do jednej celi z podejrzanym w
tej sprawie. Potem przekazał prokuraturze wszystko, co usłyszał od mordercy. Sam
wyszedł na wolność 30 maja 2016 r. - Utrzymywał, że teraz jest tak dogadany z
prokuraturą, że nic mu nie zrobi również w śledztwie w sprawie Składów Węgla. W
Bydgoszczy każdy wie, kim jest Waszezeniuk. Lista ludzi, którzy przez niego
poszli z torbami, jest długa. Ma opinię aferzysty - opowiada miejscowy
przedsiębiorca.
Mimo to Waszezeniuk z miejsca zabiera się do nowego biznesu. Na
początku lipca w Bydgoszczy rejestruje się spółka o nazwie Ecometras. Jej właścicielką zostaje jego kuzynka
Anna Mączka, a prezesem - Damian Metryka. Ten ostatni zapewnia, że Waszezeniuk
nie ma pieniędzy i nie jest cichym inwestorem w spółce. Faktem jest jednak,:
że Waszczeniuk korzysta z firmowego adresu e-mailowego.
Gdy na ten adres wysyłamy pytanie - to,
jakie stanowisko zajmuje w Ecometrasię, odpowiada SMS-em: „Nie mam zakazu
prowadzenia działalności, (...) jak również nie mam zakazu pracy i życia w Polsce".
Nasz informator: - W Składach Węgla też nie był formalnym właścicielem.
Udziałowcami MM Group, z której powstały Składy, byli: najpierw jego: ojciec,
a później dwójka małoletnich dzieci.
TATA W GAŁĘ, CÓRKA W REKLAMĘ
W 2016 roku, już kilka miesięcy po wyjściu z
więzienia, Waszezeniuk zaczyna
się pojawiać w gmachu TVP na
Woronicza. Prowadzi negocjacje w sprawie produkowanego przez Ecometras
programu „E- Sport Planet” o grach komputerowych i nowych technologiach. W
styczniu 2017 r. TVP kupuje
prawa do: 24 odcinków cyklu, program pojawia się w TVP3 i TVP Sport.
Według naszych rozmówców w telewizji Waszezeniuk kontaktował się z
dyrektorem ośrodków regionalnych Tomaszem Skłodowskim i szefem biura reklamy
Maciejem Radkiewiczem. Biuro prasowe zapytane przez „Newsweek” potwierdza:
Waszezeniuk gościł w TVP
kilkukrotnie, bywał u dyrektora Skłodowskiego
- w biurze reklamy.
Skłodowski od lat balansuje między mediami a polityką. Przed laty pracował
w TVP jako reporter. Zasłynął wówczas materiałem o powiązaniach
byłego premiera Józefa Oleksego z mafią paliwową. Materiał kończył się
pogróżką: „Jest jeszcze wiele niewygodnych pytań, na które politycy nie chcą
odpowiadać dziennikarzom. Być może będą musieli odpowiadać na pytania prokuratora”.
Był rzecznikiem prasowym
szefa MSWiA Ludwika Dorna w pierwszym
rządzie PiS, rzecznikiem ministra Środowiska Jana Szyszki, współpracował z
ministrem kultury Kazimierzem Ujazdowskim.
Maciej Radkiewicz kieruje w TVP biurem reklamy. Według naszych
informatorów kilka lat temu - gdy Składy Węgla pompowały grube miliony w
reklamy telewizyjne - to właśnie Radkiewicz kontaktował się z Waszczeniukiem.
- Był szefem zespołu do spraw sponsoringu sportowego oraz zastępcą
szefa biura reklamy do spraw współpracy z oddziałami terenowymi TVP - opowiada nasz rozmówca.
TVP podpisała w sumie 53 umowy na emisję reklam Składów, jednak
w 2014 r. Waszezeniuk przestał za nie płacić. Nasz informator: - Spółka MM
Group, z której powstały Składy Węgla, jest winna TVP za niezapłacone reklamy Z odsetkami około dwóch milionów
złotych.
W międzyczasie TVP zdobyła sądowy nakaz egzekucji
należności, ale MM Group nie ma pieniędzy i dług nadal jest niespłacony.
MACIAS IDZIE DO
KURSKIEGO
W ślad za wizytami Waszczeniuka na Woronicza
trafia jego córka Maja, 20-letnia studentka zaocznej psychologii na urlopie dziekańskim. Dostaje etat w biurze reklamy.
Maja jest większościowym udziałowcem MM Group. Formalnie była wspólniczką
Falenty.
Bydgoski biznesmen: - Gdy Waszczeniuk z żoną jeździli do Warszawy,
zatrzymywali się u Radkiewicza. Gdy załatwili córce pracę w TVP, młoda na początku też mieszkała u Radkiewicza. Marcin
zaangażował się w tę relację. Potrafił jeździć specjalnie do Warszawy, bo na
Agrykoli szef biura reklamy z redakcją sportową TVP haratali w
gałę. Podobno haratał z nimi. O Radkiewiczu mówi per „Macias”, jego córka
nazywa ...Maciasa" wujkiem.
Nasz informator: - Marcin się bardzo przejmował, bo w TVP blokował etat ktoś na zwolnieniu lekarskim czy urlopie
macierzyńskim. Kolega pytał Waszczeniuka, czy się nie boi, że jego; córka
idzie na eksponowane stanowisko do TVP. Ze ktoś ją skojarzy z długami jej
spółki wobec TVP i z ojcem. „Macias był u Kurskiego, wszystko jest dogadane”
- twierdził. Gdy dziewczyna zaczęła pracę, poszedł donos do władz TVP z opisem całej sytuacji. Zero reakcji. Wciąż siedzi w7
biurze reklamy, zarabia pięć tysięcy.
Biuro prasowe Telewizji podaje, że Maja Waszezeniuk dostała etat pod koniec
września zeszłego roku. Jej umowa wygasa na dniach.
Co do programu „E-Sport Planet”, to prezes spółki Ecometras Damian Metryka
przekonuje, że produkcja była dla TVP żyłą złota. Koszty zrobienia cyklu
pokrywała bowiem jego spółka, Telewizja płaciła jedynie za kupno licencji.
Symbolicznie - złotówkę za odcinek. Dopytujemy, jak to możliwe, że firma istniejąca
kilka miesięcy, bez telewizyjnego doświadczenia, zdołała sprzedać Telewizji
swoją produkcję. Metryka zapewnia, że zaważył dobry, innowacyjny pomysł. Nie
wyjaśnia jednak, na czym właściwie zarabiała jego spółka.
Człowiek z TVP:
- To oczywiste, że Ecometras nie pracował
charytatywnie. Zarobek pochodził z reklamowych banerów firm
ukazujących się przed programem i z lokowania produktów. Program był
poświęcony grom komputerowym, więc chętnych do promowania produktów nie
brakowało.
Umowę na zakup praw do emisji „E-Sport Planet” podpisał dyrektor
ośrodków regionalnych Tomasz Skłodowski, choć znał kryminalną przeszłość
Waszczeniuka. Biuro: prasowe TVP przyznaje: „Wiedza o zarzutach
prokuratorskich z 2014 r. dla przedstawicieli spółki MM Group była wiedzą
powszechną. Dyrektor Skłodowski został poinformowany o wcześniejszych
kłopotach prawnych pana Waszczeniuka w momencie jego poznania”.
GOOGLE, CZYLI SPOSÓB
NA MEGAOSZUSTWO
Zeznając w jednym z procesów sądowych Falenty w Bielsku
Podlaskim, Waszczeniuk tak wspominał czasy współpracy z bohaterem afery podsłuchowej: „Cała firma Składy Węgla była monitorowana w pełni
(...). Nie wszystkie urządzenia były widoczne (...). Pełny monitoring
oznacza, że nagrywane były obraz i głos we wszystkich działach administracyjnych,
we wszystkich oddziałach spółki W firmie była sala konferencyjna, w której
byli przyjmowani kontrahenci. W niej również był monitoring. Jeżeli ktoś
wychodzi do toalety. to hipotetycznie mogło dojść do sytuacji, że kontrahent
zostawał sam w tej sali konferencyjnej. Z reguły moi kontrahenci byli ubrani i
na monitoringu nie było żadnych żenujących sytuacji”.
W Składach Węgla miano m.in. nagrać zespół audytorów przysłanych przez
znanego inwestora Michała Sołowowa.
Z przesłuchania Waszczeniuka w bydgoskim CBŚ: „Byłem zafascynowany Falentą.
Był elokwentny, a przede wszystkim wymyślił sposób na megaoszustwo polegający
na tym, że googlując go w internecie, pojawiają się same
pozytywne informacje, dotyczące jego majątku i jego firmy. Bardzo mi to
zaimponowało. Marek Falenta korzysta z pomocy psychologa behawioralnego,
tworzy sobie pozytywny wizerunek w mediach. Umiejętnie wykorzystuje znajomości
z dziennikarzami. Kreuje siebie na jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Od
ręki miał dziennikarza z »Pulsu Biznesu«, »opętany« - proszę o zapisanie tego słowa w cudzysłowie - na temat służb,
konspiracji, podsłuchów, nagrań (...). Odmawiam odpowiedzi na pytanie, czy
Marek Falenta dawał mi do odsłuchania nagrania, które miały być rejestrowane
przez niego wcześniej”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz