Polska Fundacja
Narodowa odmawia finansowania filmów historycznych, choć miał być to jeden z
celów jej działania. Hojnie wspiera za to propagandę PiS. Kampania w sprawie
sądów to dopiero początek
Renata Grochal, Aleksandra Pawlicka, Michał Krzymowski
Gdy
organizowaliśmy konkurs na scenariusz filmu historycznego, słyszeliśmy, że
realizację nagrodzonych wesprze finansowo Polska Fundacja Narodowa. Jednak
kiedy na początku września konkurs rozstrzygnięto, obietnice ulotniły się jak
kamfora - mówi urzędnik Ministerstwa Kultury.
- Skąd macie takie informacje? Kto wam to
powiedział? - denerwuje się Maciej Świrski, wiceprezes zarządu Polskiej
Fundacji Narodowej, o której ostatnio zrobiło się głośno za sprawą horrendalnie
drogiej kampanii rządu PiS w sprawie sądów.
ŚWIRSKI ZBIERA KASĘ
Lipiec 2016 r., minister kultury Piotr Gliński ogłasza
konkurs na stypendium dla scenarzysty filmu historycznego. W tym samym czasie
premier Beata Szydło zapowiada powołanie Polskiej Fundacji Narodowej, która ma
promować dobre imię Polski w świecie. Niby nic nie łączy tych inicjatyw, ale w
resorcie Glińskiego trwa już dyskusja o tym, jak sfinansować produkcję filmów
historycznych, które wygrają konkurs.
- Chodziło o wykorzystanie spółek skarbu
państwa - mówi dzisiaj pracownik resortu i dodaje: - Tyle że finansowanie
rodzimej produkcji filmowej przez spółki skarbu państwa i zagranicznych
inwestorów jest nieuregulowane, więc rozważano pomysł fundacji.
Prezes spółki skarbu państwa: - Świrski
jeszcze przed wejściem do PFN łaził po państwowych spółkach i zbierał pieniądze
na swoje różne akcje. Szczegółów nie pamiętam, ale generalnie chodziło o walkę
z ukrytym „najeźdźcą”. Jak nie chciałeś dać, groził, że doniesie Glińskiemu.
Jak chciałeś, mówił: „Powiem wicepremierowi o pańskiej
słusznej postawie”.
Na konkurs ministra Glińskiego wpłynęło
ponad 850 pomysłów na film historyczny. Pięciu wyłonionych finalistów
otrzymało stypendia, by wstępne projekty przełożyć na scenariusze. - Teraz trzeba
znaleźć pieniądze na ich realizację. Chodziło o to, by nie uzależniać tego od
wsparcia Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i Narodowego Centrum Kultury -
mówi nasz rozmówca. - Ale nie tylko Glińskiemu nie udało się uzyskać pieniędzy
z PFN. Maciejowi Pawlickiemu i „Legionom” również.
„Legiony” to polska superprodukcja, której
premierę zaplanowano na 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości,
w listopadzie przyszłego roku. To jeden z najdroższych filmów w polskiej
kinematografii, ma kosztować 28 mln zł. Na razie wiadomo tylko, że 6 mln wyłoży
PISF Film reżyseruje Dariusz Gajewski, producentem jest Maciej Pawlicki, producent
„Smoleńska”.
ZIELONE ŚWIATŁO OD PREZESA
Zamiast filmów z krajowym czy hollywoodzkim zadęciem, których
produkcję zapowiadał jeszcze latem PFN (mowa była o ściągnięciu Clinta
Eastwooda i Mela Gibsona), fundacja wyprodukowała kampanię promującą zmiany w
sądownictwie w wydaniu PiS. „Gazeta Wyborcza” podała, że będzie ona kosztować
19 mln złotych. Świrski zapewnia, że koszt zamknie się w 10 milionach. Gdy
dziennikarz RMF zwrócił mu uwagę, że 10 mln to „prawie tyle samo co kampania
wyborcza Andrzeja Dudy”, Świrski odparł niczym niezrażony: „I bardzo dobrze.
Polska jest równie ważna jak prezydent”.
Kampanię robi firma Solvere, założona przez byłych PR-owców PiS, Annę Plakwicz i
Piotra Matczuka. Zlecenie dostali bez przetargu, bo - jak mówił prezes PFN
Cezary Jurkiewicz - fundacji nie obowiązują przepisy o zamówieniach
publicznych. Według informacji „Newsweeka”, Plakwicz i Matczuk przyszli z
pomysłem kampanii do Jarosława Kaczyńskiego i dostali od niego zgodę. Domenę Sprawiedliwesady.pl (tytuł kampanii) zarejestrowali już dzień po wecie
prezydenta do ustaw o sądach, a dopiero później podpisali umowę z Polską Fundacją
Narodową.
Jak twierdzi Świrski, Solvere dostanie 284 tys. zł prowizji. Zwyczajowo w branży
reklamowej sięga ona 10-15 proc. wartości kontraktu.
Wszystko odbyło się poza Beatą Szydło.
PR-owcy odchodzili z jej kancelarii przez konflikt z szefową gabinetu premier
Elżbietą Witek. Do Kaczyńskiego wprowadził ich Michał Lorenc, znany kompozytor
muzyki filmowej, który początkowo miał być prezesem PFN. Pośredniczyła pierwsza
żona architekta i byłego polityka Czesława Bieleckiego - Anna, u której Kaczyński
bywa prywatnie, twierdząc, że to ostatni warszawski salon. Spoty o sądach jako
podwykonawca Plakwicz i Matczuka robił syn Lorenca. Solvere wymyśliło tylko ogólną koncepcję.
- Wydanie takich pieniędzy na kampanię o
sądach to aberracja i marnotrawstwo. To jest kosmiczny budżet. Przeciętny
polski reklamodawca wydaje tyle w rok na promowanie jednej marki. Na kampanię
promującą 500+ wydano między 2 a
4 mln zł - mówi Jakub Bierzyński, szef domu mediowego OMD.
W kampanii PFN o sądach wykorzystano
kłamstwa. Sąd w Świdnicy już sprostował, że nigdy nie wydał decyzji w sprawie
pedofila, który - według kampanijnego spotu - wyszedł na wolność i skrzywdził
kolejne dziecko. Inny sędzia, którego nazwisko pojawia się w kampanii, owszem,
ukradł 11 lat temu kiełbasę za 6,90 zł, ale od dwóch lat nie żyje.
WYSZŁA Z TEGO PARTYJNA AGITKA
PFN to pomysł byłego ministra skarbu Dawida
Jackiewicza. To on zaproponował powołanie fundacji finansowanej przez
państwowe spółki. W statucie fundacji oprócz wspierania działań na rzecz
rozwoju gospodarczego wpisano także wspieranie działalności z zakresu kultury i
sztuki oraz promocję wiedzy historycznej. O promocji partii, ich programów czy
inicjatyw ani tym bardziej sądów w dokumentach fundacji nie ma mowy.
Na kapitał fundacji zrzuciło się 17 spółek
skarbu państwa. PGE, Enea, Energa, KGHM, PZU, Orlen, PGNiG, PKO i PGZ wpłaciły
po 7 mln zł. Tauron, Lotos, PKP, Totalizator Sportowy po 5 mln zł. Giełda
Papierów Wartościowych i Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych dały po 3
mln zł, zaś Polski Holding Nieruchomości, gdzie mieści się siedziba fundacji,
dołożył 1,5 mln zł. Łącznie fundacja zebrała 97,5 mln zł. Do końca 2019 r.
chce mieć w sumie prawie 300 milionów.
Fundacja miała mieć biura w Brukseli i
Nowym Jorku. A dzięki znanemu na świecie kompozytorowi Lorencowi na stanowisku
prezesa - międzynarodowe kontakty. Jeden z pierwszych pomysłów zakładał, że w
stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości PFN zorganizuje szereg imprez
na świecie - między innymi żeglarz Mateusz Kusznierewicz miał opłynąć świat,
zawijać z celebrytami do różnych portów i organizować konferencje prasowe.
Miało to poprawić wizerunek Polski na świecie.
Fundacja miała zajmować się także walką z
„polskimi obozami śmierci”. Jeśliby jakaś zagraniczna gazeta użyła takiego
sformułowania, to PFN miała wynająć którąś z czołowych nowojorskich kancelarii
prawnych i przeprowadzić pokazowy proces o duże odszkodowanie, żeby dać
wyraźny sygnał, że nie ma zgody na szkalowanie Polski.
- Kampania o sądach kompletnie zrujnowała
wizerunek PFN, wyszła z tego partyjna agitka - przyznaje z goryczą
współpracownik Dawida Jackiewicza.
Ale w sumie pewnie nie mogło być inaczej.
Prezesem fundacji został Cezary Jurkiewicz, człowiek koordynatora ds. służb
specjalnych Mariusza Kamińskiego. To warszawski radny i twórca brygad, które
co miesiąc ochraniają prezesa Jarosława Kaczyńskiego podczas miesięcznic
smoleńskich. Działa w Klubie „Gazety Polskiej”. Po wygranych przez PiS wyborach
został prezesem Centralnego Ośrodka Sportu. Do zarządu wszedł także Paweł
Kozyra, bliski współpracownik byłego prezesa PZU Michała Krupińskiego,
człowieka ministra Zbigniewa Ziobry, oraz Maciej Świrski, zaufany człowiek
ministra kultury Piotra Glińskiego. Gdy Jurkiewicz wygadał się w „Wyborczej” o
19 milionach, zniknął z mediów. Działania PFN tłumaczy teraz Świrski.
Świrski jest postrzegany w PiS jako ciało
obce. Do partii przyprowadził go Gliński, z którym zna się od dawna. Gdy w 2012
r. Glińskiego zaczęto przedstawiać w PiS jako kandydata na „premiera technicznego”,
udzielił on Świrskiemu wywiadu do jego bloga „Szczur biurowy” na prawicowym
portalu Salon24.
ANALNO-GENITALNE WYKOPYWANIE STOŁKA
Świrski szybko został asystentem „premiera z tabletu” (jak złośliwie nazywano Glińskiego).
Gdy na przełomie 2012 i 2013 roku tworzył fundację Reduta Dobrego Imienia
Polski - Liga przeciwko Zniesławieniom, przyszły wicepremier wszedł do jej
rady.
Reduta Świrskiego wsławiła się
nagonką na „Idę”, gdy dzieło Pawlikowskiego dostało Oscara. Domagała się, by
przed emisją filmu, który został sprzedany do 60 krajów na świecie, pokazywać
specjalną planszę z informacją, że Polska była pod okupacją Niemiec i że to one
odpowiadają za Holokaust. 1 września 2014 r., w 75. rocznicę wybuchu II
wojny, Reduta Dobrego Imienia organizowała pikiety przed niemieckimi placówkami
dyplomatycznymi, żeby przypomnieć, że to Niemcy napadły na Polskę.
Ale Świrski nie ograniczał się do walki
o dobre imię Polski za granicą. Wcześniej, gdy
wybuchła afera taśmowa, opublikował na swym blogu komentarz pod znamiennym
tytułem „Analno-genitalne wykopywanie stołka spod stóp Tusków”: „To, co
ostatnio dzieje się w Polsce, przechodzi do historii jako okres nie tyle kryzysu
politycznego (bo ten trwa od 1939 roku), lecz okres prawdy i wstydu. Kłamali w
Sejmie, gdy zarzekali się, że to były prywatne rozmowy osób zatroskanych o
stan państwa. A jedli za państwowe pieniądze. Prawdę mówili pomiędzy śledziem
a wódą, wymieniając kolejne informacje, kto z kim i dlaczego”.
W wolnych chwilach szef Reduty wydaje
wyroki na byłych PRL-owskich dygnitarzy w Społecznym Trybunale Narodowym. W
maju Trybunał „skazał na infamię” pierwszego sekretarza PZPR Władysława
Gomułkę.
Kiedy Gliński poszedł do rządu, wziął
Świrskiego na swojego doradcę.
Następnym szczeblem kariery była już PFN.
Świrski zachwycił się funkcją członka zarządu fundacji z państwową kasą. - Napawa
się sumami ściągniętymi ze spółek, szpanuje. Podczas spotkania zdarza mu się
wyjąć telefon, wpisać bankowy PIN i pokazać stan konta fundacji: „Widzisz, ile
zer? Widziałeś kiedyś tyle? Cały czas nam przybywa” - opowiada jeden z
rozmówców.
Kampania o sądach to pierwszy poważny
projekt zrealizowany przez PFN. Wcześniej z
Ministerstwem Sportu fundacja przyznała stypendia w wysokości 40 tys. zł dla
100 młodych sportowców (jednak jeśli któremuś zdarzy się publicznie zakląć, to
będzie musiał zwracać stypendium). Sami członkowie zarządu zarabiają od 17,5
tys. zł do 19 tys. zł miesięcznie.
ŚWIRSKI WALCZY Z NIEMIECKIMI
PROSZKAMI
Świrski zapewnia „Newsweek”, że kampania w sprawie
sądów to początek wielkiej strategii, „która ma zakomunikować
światu, że Polska jest krajem sprawiedliwym i domaga się traktowania nas jako
taki właśnie kraj”, jej pierwszy etap.
- Czego będzie dotyczył etap kolejny? - pytamy.
- Sprawiedliwości w międzynarodowym obrocie
gospodarczym. Na pewno wszyscy słyszeli o tak zwanej chemii z Niemiec.
Gospodynie domowe w Polsce dostają niemieckie proszki gorszej jakości, bo
traktuje się nas jak tubylców w czasach kolonialnych. A wszystko dlatego, że
Polska wycofała się z ochrony polskich norm - wyjaśnia.
Trzeci etap kampanii, planowany z największym
rozmachem, ma dotyczyć - jak mówi Świrski - „nazwy historycznej”.
- Chodzi o walkę ze szkalowaniem
dobrego imienia Polski poprzez mówienie, że nie jest demokratycznym krajem. Na
przykład mówienie, że mamy dyktaturę. Dyktatura to była wtedy, gdy mordowano
księdza Popiełuszkę albo gdy żołnierzy niezłomnych zamykano w kazamaty - argumentuje
Świrski. Dodaje: - Każdy, kto dziś mówi, że Polska jest krajem niedemokratycznym,
w którym łamane są prawa obywatelskie, podważa naszą wiarygodność w NATO, a
tym samym uderza w bezpieczeństwo Polski. W razie zagrożenia sojusznicy z NATO
nie przyjdą Polsce z pomocą, nie uruchomią artykułu piątego traktatu dla
kraju, który określany jest jako dyktatura.
Czwarty punkt strategii to sprawiedliwość,
rozumiana jako „odszkodowania za zniszczenie mienia i ludobójstwo”, czyli
reparacje wojenne. Przygotowywane przez Sejm ekspertyzy w tej sprawie to
przygrywka do kolejnej kampanii PFN.
I wreszcie ostatni punkt, określany przez
Macieja Świrskiego jako „sprawiedliwe traktowanie w UE”.
- Czyli? - dopytujemy.
- Chodzi o przeciwstawienie się takim
zachowaniom jak pana Timmermansa, który wykorzystuje swoje etniczne i rasowe
uprzedzenia do traktowania Polaków w Unii Europejskiej jako narodu gorszego
sortu.
Po batalii w sprawie sądów, która ma potrwać
do końca września, szykuje się więc propagandowa wojna z Brukselą, z Niemcami
oraz z opozycją. O to, żeby przebiegła z hukiem, zadbają Świrski i Polska
Fundacja Narodowa, wydając z rozmachem pieniądze otrzymane od państwowych
firm, a dokładniej - od ich prezesów z partyjnego nadania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz