Podczas gdy komisja
śledcza pochyla się nad losem klientów Amber Gold, w tym samym Gdańsku ludzie
próbują odzyskać pieniądze od SKOK Rafineria.
To była gotówka na tak zwaną czarną godzinę. Bardzo długo pracowałem na
to i bardzo ciężko - starszy pan mówi z
trudem, ma 89 lat, jest schorowany, co rusz szpital, lekarze. W SKOK Rafineria
dwa lata temu zostawił prawie pół miliona złotych. Komisja Nadzoru Finansowego
wyrzuciła zarząd, weszła pani komisarz, która podważyła rzetelność sprawozdań
finansowych Kasy, a starszy pan, tak się złożyło, jest znacznym udziałowcem
SKOK Rafineria. I to on, nie prezesi ani zarząd, tym swoim majątkiem odpowiada
teraz za stan finansów Kasy. - Co mogę zrobić? Mam się powiesić? Gdy myślę o
tym, to nie mogę spać - mówi w bezradnej złości.
Dwa lata temu, wiosną 2016 r., przechodził we Włocławku
obok oddziału SKOK Rafineria. To SKOK, który powstał w Gdańsku w 1992 r. w
Rafinerii Gdańskiej i jest z nią związany - w jego władzach, w radzie
nadzorczej znaleźli się jej pracownicy i działacze związkowi. Z czasem SKOK
Rafineria rozrósł się do 19 oddziałów na terenie całego kraju. Gdy starszy pan
wszedł do oddziału spytać o warunki ewentualnej lokaty i powiedział, jakimi
pieniędzmi dysponuje, to tak wokół niego zaczęli skakać, jakby pana Boga za
nogi złapali. Pamięta, że bardzo im zależało, żeby wykupił nadobowiązkowe
udziały w SKOK, podsunęli mu roczną lokatę „Udziałowiec”. Pojawiła się w
ofercie SKOK Rafineria w 2015 r. Chwyciła. Oprocentowanie było na niej kusząco
wyższe niż gdzie indziej. Banki dawały 2,5-3 proc., a tu ponad 5 proc. Ale
lokata ta miała też „haczyk”.
Normalnie w SKOK każdy klient stawał się udziałowcem,
płacąc zwykle kilkadziesiąt złotych, co pozwalało zakładać lokaty i brać pożyczki. Tu „haczykiem” był wymóg wykupienia
dodatkowych udziałów SKOK - stąd nazwa lokaty
„Udziałowiec”. I to niemało, bo wartość tych ponadobowiązkowych udziałów
członkowskich nie mogła być niższa niż 42,86 proc. wartości lokaty. Sporo jak
na „wpisowe”. Wystąpienie o jego zwrot w czasie trwania umowy skutkowało
natychmiastowym zredukowaniem oprocentowania lokaty do poziomu podstawowego -
2,61 proc. A odzyskanie bez strat nakładów na
te udziały nie było łatwe. Zakończenie lokaty nie było jedynym warunkiem. Bo
trzeba było jeszcze czekać na przyjęcie sprawozdania finansowego za rok, w
którym się o zwrot tych udziałów wystąpiło! Czyli: rok lokata, potem wystąpienie
o zwrot „wpisowego” i czekanie na sprawozdanie finansowe, żeby odzyskać swoje
„zamrożone”, nieoprocentowane pieniądze. Oczywiście pod warunkiem, że był zysk.
Bo przy stracie statut mówi jasno, że „członkowi nie przysługuje prawo żądania
zwrotu udziałów, jeżeli udziały te zostały przeznaczone na pokrycie strat
Kasy”. A gdy strata będzie duża, członkowie Kasy odpowiadają za nią w
podwójnej wysokości wpłaconych udziałów!
Bogaci udziałowcy
SKOK Rafineria podzielił pieniądze
starszego pana tak: 320 tys. na lokatę, a 121 260 zł za udziały w SKOK
Rafineria.
- Przygotowali umowę, tylko mi
pokazali, w którym miejscu mam podpisać, i tyle. Na koniec dali mi jakiś
dyplom - mówi. Ten dyplom to wydrukowany
na czerpanym papierze z logo SKOK elegancki „Certyfikat” zakupu udziałów z
wytłuszczoną kwotą, jaką za nie dał: 121 260 zł. Na dole dużymi literami wybite
są dwa słowa: „Bezpieczeństwo i Zaufanie”.
- Potem w ich gazetkach napisali, że zarząd z Gdańska
wyróżnił ich oddział. Chyba za to, że złapały takiego durnia - mówi dziś z irytacją. Bo później dowiedział się, że te
pieniądze za udziały nie tylko, że są nieoprocentowane i nie są objęte
gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, ale też, że ich zwrot jest
uzależniony od stanu finansów SKOK.
- W razie jakiejś kapitulacji
pieniądze przepadają - mówi krótko.
Pani z Bydgoszczy też ma taki „Certyfikat” zakupu udziałów
SKOK Rafineria. Ona ma z wytłuszczoną kwotą 99 330 zł, za które także stała się
„wyjątkowym” udziałowcem SKOK Rafineria w ramach lokaty „Udziałowiec”.
Przyznaje, że skusiło ją wyższe oprocentowanie niż w normalnym banku. Trzy razy
pytała kierowniczkę oddziału, czy wszystkie pieniądze, za udziały też, wrócą na
konto, i słyszała, że oczywiście wrócą. Po roku, gdy w 2016 r. przyszła do
oddziału przedłużyć lokatę, też spytała, czy wszystkie pieniądze wrócą. Wtedy
usłyszała, że nie wiadomo. Jak to nie wiadomo? Mówią, żeby przeczytać w
statucie. A tam małym drukiem było napisane, że w razie niewypłacalności te
udziały mogą przepaść.
Chłopak spod Kielc, matematyk z wykształcenia, który
musiał przejąć gospodarkę po zmarłym ojcu, do oddziału SKOK w Kielcach przyszedł, żeby podjąć 50 tys. zł, które
ojciec uciułał przez całe swoje życie. Ale wyszedł z umową „Udziałowiec”,
według której 15 tys. zł zapłacił za udziały w SKOK Rafineria, a 35 tys. trafiło
na lokatę. - Wzięła mnie rodzinna, ciepła atmosfera, a jak ochłonąłem,
zdałem sobie sprawę, w co się władowałem. Uważam, że dopuszczono się oszustwa
na moją szkodę - mówi. Niemal od razu chciał wszystko odkręcić, wystąpił o
rozwiązanie umowy i zwrot 15 tys. zł za udziały. Usłyszał, że dokumenty poszły
już do Gdańska i że wszystko odbyło się
zgodnie z prawem. - Myślałem nawet, żeby z tej bezsilności na znak
protestu położyć się przed tym oddziałem - przyznaje. Ale zwyciężył wstyd,
że tak dał się naciągnąć.
Nauczyciel z Włocławka działał bardziej planowo. W 2016 r.
usłyszał od pań z oddziału, że lokata „Udziałowiec” się dobrze sprzedaje,
pieniądze ładnie pracują, zwroty udziałów odbyły się bez żadnych problemów.
Został więc „udziałowcem” i za 64 tys. zł
kupił udziały SKOK Rafineria. Wcześniej pojechał specjalnie do Gdańska i
zajrzał do akt w sądzie gospodarczym, przeczytał
sprawozdanie finansowe. Przeanalizował wiele lokat, w różnych SKOK są lokaty z
trochę wyższym oprocentowaniem w zamian za wykup udziałów, ale nigdzie aż tak
wysokim. Sprawozdanie SKOK Rafineria za 2015 r. wyglądało dobrze. Zainwestował
210 tys. w lokatę na 5,21 proc.
Sprawozdanie widmo
Tymczasem 13 czerwca, tuż przed zaplanowanym
na 24 czerwca 2017 r. walnym zgromadzeniem, na którym miało być przyjęte
sprawozdanie finansowe za 2016 r. - co otwierało możliwość wystąpienia o zwrot
pieniędzy za udziały - Komisja Nadzoru
Finansowego odwołała zarząd i powołała w SKOK Rafineria zarządcę
komisarycznego. Ponoć - jak podał jeden z portali bankowych - nad SKOK zawisła
groźba zaprzestania spłaty swoich zobowiązań. Czarne chmury zbierały się od
dawna. W lipcu 2015 r. KNF odmówiła zatwierdzenia Jana Lechmyca na stanowisku
prezesa (które piastował od 2005 r.). Decyzja została podjęta „ze względu na
brak rękojmi ostrożnego i stabilnego
zarządzania kasą” (z KRS wykreślony został w marcu 2017 r.). Kierowanie
przejął działacz związkowy Piotr Ceynowa, który został do tego oddelegowany z
rady nadzorczej SKOK Rafineria.
Pani komisarz najpierw przesunęła głosowanie nad
sprawozdaniem o miesiąc, a potem zleciła sprawdzenie go przez biegłego
rewidenta i ustalenie rzeczywistego stanu kapitałów Kasy. A we wrześniu ub.r.
wydała komunikat o nieprzyjęciu sprawozdania
finansowego w ogóle - z powodu podejrzenia nierzetelnych danych. I zleciła
biegłemu rewidentowi z zewnątrz sporządzenie go od nowa. Na końcu komunikatu
przypomniała, że wypłaty ponadobowiązkowych udziałów nastąpić mogą po
zatwierdzeniu sprawozdania.
- Ja sobie nie wyobrażam, żebym ja tyle pieniędzy stracił. To
są oszczędności mojego życia i moich rodziców - mówi twardo były policjant ze Szczytna, ale głos mu się
łamie. - Ja złodziejom nie popuszczę, bo uczciwym człowiekiem jestem,
uczciwie pracowałem, i po prostu nie pozwolę, żeby złodzieje mnie okradli!
Na lokatę „Udziałowiec” złożył 284 170 zł. Musiał z tej kwoty wykupić udziały
za 121 800 zł. - Taki był procent i się skusiłem, jak wielu innych.
Dziewczyny w oddziale w
Olsztynie mówiły, że mają atrakcyjną lokatę na wyższy procent, i ja tak
zrobiłem, zachęcały, tak jak we wszystkich bankach - tłumaczy się. Kierownik oddziału zapewniała: „te
pieniądze panu nie przepadną”. I jeszcze zapisała mu, że wypłata tych udziałów
nastąpi w lipcu 2017 r. I przystawiła pieczątkę.
Teraz napisał do SKOK Rafineria z pretensją, że pieniędzy
nie może odebrać.
- Odpisali, że wiedziałem, bo
było napisane w statucie. A ja przecież statutu nie widziałem na oczy, w
życiu! - zaklina się były policjant. - Oni
się zarzekają, że to nie jest kolejny Amber Gold, ja
mówię: to proszę mi oddać moje pieniądze.
Jego zdaniem chodziło o to, żeby ściągnąć od ludzi jak
najwięcej. - Dwa tysiące tych lokat w jednym tylko oddziale w Olsztynie
było - mówi. - W Nidzicy sprzedawali te udziały, w Kielcach, słyszałem,
że najwięcej w Krakowie, wszystkie oddziały sprzedawały ten produkt. Ci ludzie
teraz wiedzą, że pieniędzy rzędu kilkadziesiąt, kilkaset tysięcy mogą nie
odzyskać, stąd jest afera.
Pani z Bydgoszczy dowiedziała się od pań w oddziale, że
lista takich „wyjątkowych” udziałowców, którzy kupowali „nadobowiązkowe”,
zajmuje płachtę papieru formatu A3 (to głównie
emeryci i renciści). Ludzie mają zamrożone po 50, 100, 150 tys. zł.
Złapani w pułapkę ofsajdową
Jak ustaliła POLITYKA, pierwsze
śledztwa w sprawie działalności SKOK Rafineria już się toczą. W Prokuraturze
Regionalnej w Gdańsku od 23 marca 2016 r. toczy się śledztwo z zawiadomienia
Komisji Nadzoru Finansowego. Jak wyjaśnił prokurator Maciej Załęski, dotyczy
ono spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody
majątkowej na szkodę SKOK Rafineria powyżej 9 mln zł, niewłaściwej polityki
pożyczkowo-kredytowej, nierzetelnego prowadzenie ksiąg rachunkowych i
sporządzenia nierzetelnych sprawozdań finansowych. Chodzi o lata 2012-17. Obecnie
gromadzone są materiały dowodowe, trwa analiza dokumentów, przesłuchiwani są
świadkowie. Nikomu nie postawiono zarzutów. Ponadto Prokuratura Okręgowa w
Gdańsku nadzoruje inne śledztwo, wszczęte 2 października 2017 r., w sprawie
doprowadzenia członków Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej
Rafineria do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie przekraczającej 13
mln zł, poprzez wprowadzenie w błąd co do warunków umowy lokaty terminowej ,
to jest - jak informuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku
- o przestępstwo z art. 286 paragraf
1 k.k. w zw. z art.
294 paragraf 1 k.k. Zawiadomienie w tej
sprawie złożyła komisarz SKOK Rafineria.
Sytuacja jest więc taka, że klienci SKOK Rafinerii, a
szczególnie ci „wyjątkowi” klienci z nadobowiązkowymi udziałami na setki
tysięcy złotych - jakby złapani w pułapkę ofsajdową - są jedynymi ludźmi,
którzy własnym majątkiem mają zapłacić za złe zarządzanie przez prezesów tego
SKOK. I to w dwójnasób - bo według statutu SKOK Rafineria odpowiedzialność
członka Kasy za straty powstałe w Kasie jest równa podwójnej wysokości
wpłaconych udziałów. W przypadku ujawnienia strat „udziałowcy” nie tylko nie
odzyskają pieniędzy, lecz mogą być zmuszeni do oddania drugie tyle na rzecz
wyrównania strat.
Starszy pan z Włocławka nawet nie chce o tym myśleć. Co
jakiś czas chodzi do oddziału SKOK Rafineria i pyta, czy było już
zgromadzenie. Czeka na swoje pieniądze. Ciągle słyszy, że jeszcze nie było.
Pani z Bydgoszczy poprosiła panią komisarz, by określiła termin powstania
sprawozdania za ważny dla niej 2016 r. Dowiedziała się, że do końca czerwca
muszą być wyniki za 2017 r. i że jednocześnie trwają już końcowe prace nad
2016 r. Może więc sprawa rozstrzygnie się już niedługo. Pytanie - w którą stronę?
Violetta Krasowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz